-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
Sama książka niewiele wnosi nowego, aczkolwiek poznajemy Christiana. Naprawdę go poznajemy, bo w FSOG mamy tylko jego namiastkę... A jak się okazuje Grey jest bardziej skomplikowanym człowiekiem niż może nam się zdawać. Zmaga się z traumą z dzieciństwa i nowym, nieznanym uczuciem do Anastasii. To wszystko powoduje, że czuje się zagubiony i nie wie co począć.
Powiem szczerze, punkt widzenia Christiana bardziej mnie zainteresował. Być może jest to zasługa braku wewnętrznej bogini Any i w miarę logicznego myślenia ze strony głównego bohatera.
WIELKIM MINUSEM w tej historii było tłumaczenie. Zacznijmy od odmiany nazwy miasta Portland. Bo o ile nazwa "w landzie" jest ok to odmiana "w Portlandzie" brzmi nienaturalnie i śmiesznie. Drugą sprawą są określenia używane w tekście. Ja wiem, że styl pani James jest jaki jest, ale nie jestem w stanie uwierzyć, że w oryginale też padają takie słowa czy sformułowania. Te dwa błędy razem potrafiły niesamowicie razić po oczach.
Po ogólnej ocenie jestem w stanie dać tylko 6 gwiazdek, bo ta książka nie była taka zła. Czytało mi się ją lepiej niż "50 Twarzy Grey'a" i ta ocena faktycznie oddaje moje uczucia.
Sama książka niewiele wnosi nowego, aczkolwiek poznajemy Christiana. Naprawdę go poznajemy, bo w FSOG mamy tylko jego namiastkę... A jak się okazuje Grey jest bardziej skomplikowanym człowiekiem niż może nam się zdawać. Zmaga się z traumą z dzieciństwa i nowym, nieznanym uczuciem do Anastasii. To wszystko powoduje, że czuje się zagubiony i nie wie co począć.
Powiem...
Książka lekka, choć dająca powód do refleksji. Idealna dla osób nie potrafiących zidentyfikować swojej orientacji seksualnej czy otworzyć się do ludzi. W zrozumiały sposób uczy młodego człowieka ważnych wartości.
Chwyciłam za tą pozycję ze względu na Greena, ponieważ o drugim autorze nie miałam dotąd pojęcia. Niesamowite jest to jak w jednej historii przeplatają się nie tylko losy dwóch Willów Graysonów, ale też style obu autorów. Od razu można się zorientować kto gdzie pisał. Każdy ma swoje pole do popisu i każdy ma indywidualnego bohatera. To tworzy spójną całość. Przy jakże uroczym końcu po prostu się nie da nie usiąść w celu przemyślenia kilku kwestii.
Dwóch chłopaków o jednakowej tożsamości, którzy żyją w różnych światach, a jednak można dostrzec podobieństwo między nimi. Łatwo utożsamić się z jednym, momentami nawet nawet z obydwoma.
Biorąc książkę do ręki można się spodziewać dobrego humoru, ironii i przemyśleń na temat miłości, przyjaźni, tolerancji czy szeregu innych związków międzyludzkich. Polecam zarówno młodym jak i starszym osobom.
Książka lekka, choć dająca powód do refleksji. Idealna dla osób nie potrafiących zidentyfikować swojej orientacji seksualnej czy otworzyć się do ludzi. W zrozumiały sposób uczy młodego człowieka ważnych wartości.
Chwyciłam za tą pozycję ze względu na Greena, ponieważ o drugim autorze nie miałam dotąd pojęcia. Niesamowite jest to jak w jednej historii przeplatają się nie...
Książka jest jedną z tych, które skłaniają czytelnika do myślenia. Tematy w niej poruszone zostają w głowie na długi okres czasu. Powieść, w której ukazany jest temat o którym niechętnie się mawia. Wszystko było genialnie przedstawione i opisane.
Tytułowy Nicholas Dane jest bohaterem. Wewnętrzna siła nie dała mu się załamać. Nie wymazał z siebie przeszłości, ale pozostał silny i stanął na nogi, by móc żyć normalnie.
Oliver Brown. Chłopak był molestowany i gwałcony od maleńkości. Jego psychika była doszczętnie wyniszczona przez co stał się wrakiem człowieka. Nie był zdolny do samodzielnego myślenia, a tym bardziej do sprzeciwienia się. To wszystko spowodowało do myśli, że bez Creala jest nikim, a także szmatą, która jest nic nie warta.
Tony Creal, czyli pedofil, który uważa, że to co robi jest dobre. Po latach oszukiwania własne podświadomości, wmówił jej, że robi to dla dobra innych. Jest on postacią skomplikowaną i jakże przerażającą...
Ben Jones, także trafił do Meadow Hill oraz tak samo jak Nick był ulubieńcem Creala. Pomimo swojego wieku, ma rany z przyszłości, których nigdy nie udało mu się ich pozbyć.
Książka jest jedną z tych, które skłaniają czytelnika do myślenia. Tematy w niej poruszone zostają w głowie na długi okres czasu. Powieść, w której ukazany jest temat o którym niechętnie się mawia. Wszystko było genialnie przedstawione i opisane.
Tytułowy Nicholas Dane jest bohaterem. Wewnętrzna siła nie dała mu się załamać. Nie wymazał z siebie przeszłości, ale pozostał...
Tak samo jak "Szukając Alaski" ta książka podbiła moje serce. Kolejna historia pełna mądrości, głębi, przesłania i oczywiście humoru.
Z Colinem Singletonem można się utożsamić, albo go znienawidzić. Niestety nie ma nic pomiędzy. I chociaż ja nie jestem nawet w połowie genialna tak jak on to na jakiś sposób zrównałam się z nim. Tak, można powiedzieć, że chłopak jest dziwny... Bo przecież wybiera dziewczyny tylko o tym jednym, dziewięcioliterowym imieniu, a jego rozrywką jest czytanie książek i układanie anagramów. No, ale taki już jest i chyba potrafimy mu wybaczyć, prawda?
Wszystkie Katherine'y wcześniej czy później rzucają Colina. Kiedy K-19 dołącza do grona porzucających, chłopak załamuje się. Na ratunek mu przybywa jego najlepszy (a zarazem jedyny) przyjaciel, Hassan, który namawia go na podróż po Ameryce. Okazuje się to lekarstwem na jego zranione serce. Docierają do Gutshot, małego miasteczka w stanie Tennessee. Zaczyna tam pracę nad "Teorematem o przewidywalności Katherine", który ma przepowiedzieć przyszłość każdego związku.
Najbardziej zauroczyły mnie przypisy (bo przede wszystkim pochodzą od autora, a nie tłumacza) i anagramy. Pojawiają się także zagadnienia matematyczne, ale nie przeszkadzało mi to. Ba! Nawet bardziej wciągnęło, choć jestem kompletnie lewa z tegoż przedmiotu.
John Green ma zdolność do kreowania niebanalnych postaci o czym możemy się przekonać w pozostałych powieściach autora. Choć Colin nie należy do elit szkolnych i nie jest powszechnie lubiany to nie przeszkadza mu podążać za marzeniami, wchodzić w związki z dziewczynami, popełniać błędy czy rozczulać się nad sobą.
Książka przeznaczona jest dla młodzieży, ale "starsza młodzież" nie straci przy niej czasu. "19 razy Katherine" to opowieść, która skłania do myślenia, uświadamia pewne kwestie i pozostawia z mętlikiem w umyśle. Po tej lekturze pozostaje więcej pytań niż odpowiedzi.
PS. Nie owijając w bawełnę, chciałabym zobaczyć tę historię na ekranie. Zapewne nie byłoby to tak genialne jak książka (bo książki nic nie przebije), ale po prostu chciałabym to zobaczyć.
Tak samo jak "Szukając Alaski" ta książka podbiła moje serce. Kolejna historia pełna mądrości, głębi, przesłania i oczywiście humoru.
Z Colinem Singletonem można się utożsamić, albo go znienawidzić. Niestety nie ma nic pomiędzy. I chociaż ja nie jestem nawet w połowie genialna tak jak on to na jakiś sposób zrównałam się z nim. Tak, można powiedzieć, że chłopak jest...
Magia niektórych książek zaczyna się od okładki. I w tym przypadku tak było, ponieważ jest ona bardzo piękna, bajkowa, przyciągająca wzrok. Purpurowe niebo na którym wirują białe płatki śniegu. W tle zamek, a dalej wilki czujnie strzegące budynek. Opowieść przeczytałam z ogromną przyjemnością. Dałam się uwieść zimowym, rosyjskim klimatom, a także legendzie o rodzie Wołkońskich i białych, majestatycznych wilkach.
Większa część książki to tajemnice przez co buduje napięcie i intryguje. Autorka idealne wykreowała poszczególne wydarzenia. Przy tej lekturze na pewno nie poczujesz się znudzony - zapewniam! "Wilczą księżniczkę" pochłonęłam w jeden wieczór. Barwne, a zarazem krótkie opisy pozwoliły mi na przeniesienie się do tej bajkowej krainy. Czułam się tak jakbym razem z dziewczynami przeżywała przygodę.
W pewnym momencie książki naszła mnie myśl... "A jeśli to Sophie jest wilczą księżniczką?". I BUM, moje przekonania nie zawiodły mnie. Także minusem jest przewidywalność. Niestety to dość psuje lekturę, kiedy w trakcie dowiadujesz się zakończenia.
Powieść mogę polecić młodszym dziewczynom, które nie oczekują niczego ambitnego, a także osobom zaczynającym podróż z literaturą. W zamian dostaną interesującą zagadkę oraz fascynujący pałac.
Magia niektórych książek zaczyna się od okładki. I w tym przypadku tak było, ponieważ jest ona bardzo piękna, bajkowa, przyciągająca wzrok. Purpurowe niebo na którym wirują białe płatki śniegu. W tle zamek, a dalej wilki czujnie strzegące budynek. Opowieść przeczytałam z ogromną przyjemnością. Dałam się uwieść zimowym, rosyjskim klimatom, a także legendzie o rodzie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jestem osobą, która najpierw sięga po książkę, a potem ogląda ekranizację. I nie, nie sięgnęłam po tę książkę ze względu na jej fenomen.
Lubię takie książki, które wywołują u mnie skrajne emocje, a tak było w tym przypadku. Porusza ona dogłębnie, przemawia do czytelnika i zmusza go do przemyśleń.
Przepełniona humorem, choć nie brakuje wzruszających momentów, historia opisuje życie dwojga nastolatków - Hazel Grace i Augustusa Watersa. Postacie są idealnie wykreowane, tak bardzo prawdziwe i złożone, że szybko się w nich zakochałam. Młodzi, a przerastają inteligencją niejednych dorosłych. Spodobał mi się ich sposób postrzegania świata i tok myślenia. Ale szczerze powiedziawszy to rak zmusił ich do porzucenia dzieciństwa, a co za tym idzie - szybkiego dorośnięcia.
Nad "Gwiazd naszych wina" można się długo zastanawiać. Książka - co jest pewne - skłania do refleksji, spojrzenia na świat inaczej niż dotychczas. Polecam przeczytać ją każdemu. Naprawdę k a ż d e mu, bo nikt nie powiedział, że to musi być typowo dla młodzieży.
Jestem osobą, która najpierw sięga po książkę, a potem ogląda ekranizację. I nie, nie sięgnęłam po tę książkę ze względu na jej fenomen.
Lubię takie książki, które wywołują u mnie skrajne emocje, a tak było w tym przypadku. Porusza ona dogłębnie, przemawia do czytelnika i zmusza go do przemyśleń.
Przepełniona humorem, choć nie brakuje wzruszających momentów, historia...
Moje pierwsze wrażenie po zakończeniu książki było mniej więcej jak "Rewelacja!", a po przeanalizowaniu jej treści jeszcze raz w głowie, sprawa nie wygląda tak kolorowo.
Czy już mówiłam, że magia książki zaczyna się od okładki? Oczywiście, nie zawsze tak jest, ale w tym przypadku określenie jest trafione. To ona skłoniła mnie do sięgnięcia po tę książkę, a nie ukrywam, że to moja pierwsza styczność z ową autorką.
Na pewno co mnie urzekło w tej historii to obraz XV-wiecznej Wenecji i współczesna dziewczyna, która się tam znalazła. Aczkolwiek trochę się zawiodłam, ponieważ spodziewałam się więcej zaskakujących zwrotów akcji, a w zamian otrzymałam coś co jest z lekka banalne. Minusem jest dla mnie to, że już na samym początku udało mi się odgadnąć, że to Anna napisała list znaleziony w Palazzo Tasini. Ano, zapomniałabym o tym, że akcja niesamowicie się wlokła przez co kilkakrotnie miałam ochotę rzucić książkę w kąt. W zasadzie miałam do niej kilka podejść.
Co do bohaterów... Żadną niespodzianką nie jest, że największa uwaga skupia się na Annie, a o innych postaciach nie wiemy właściwie nic. O młodzieńcu, który uratował dziewczynę wiadomo tylko tyle, że ma na imię Sebastian i dwadzieścia jeden lat. Rzadko się pojawia w opowieści jak i w życiu Anny, ale to nie stoi jej na przeszkodzie, żeby się zakochać. To bardziej wygląda na wewnętrzną potrzebę aniżeli na prawdziwe uczucie, które zakiełkowało w jej sercu.
Oczywiście pomysł na książkę był rewelacyjny, ale nie do końca wykorzystany. A szkoda, bo to mogła być naprawdę porywająca historia.
Moje pierwsze wrażenie po zakończeniu książki było mniej więcej jak "Rewelacja!", a po przeanalizowaniu jej treści jeszcze raz w głowie, sprawa nie wygląda tak kolorowo.
więcej Pokaż mimo toCzy już mówiłam, że magia książki zaczyna się od okładki? Oczywiście, nie zawsze tak jest, ale w tym przypadku określenie jest trafione. To ona skłoniła mnie do sięgnięcia po tę książkę, a nie ukrywam, że...