-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać311
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
Tak samo jak "Szukając Alaski" ta książka podbiła moje serce. Kolejna historia pełna mądrości, głębi, przesłania i oczywiście humoru.
Z Colinem Singletonem można się utożsamić, albo go znienawidzić. Niestety nie ma nic pomiędzy. I chociaż ja nie jestem nawet w połowie genialna tak jak on to na jakiś sposób zrównałam się z nim. Tak, można powiedzieć, że chłopak jest dziwny... Bo przecież wybiera dziewczyny tylko o tym jednym, dziewięcioliterowym imieniu, a jego rozrywką jest czytanie książek i układanie anagramów. No, ale taki już jest i chyba potrafimy mu wybaczyć, prawda?
Wszystkie Katherine'y wcześniej czy później rzucają Colina. Kiedy K-19 dołącza do grona porzucających, chłopak załamuje się. Na ratunek mu przybywa jego najlepszy (a zarazem jedyny) przyjaciel, Hassan, który namawia go na podróż po Ameryce. Okazuje się to lekarstwem na jego zranione serce. Docierają do Gutshot, małego miasteczka w stanie Tennessee. Zaczyna tam pracę nad "Teorematem o przewidywalności Katherine", który ma przepowiedzieć przyszłość każdego związku.
Najbardziej zauroczyły mnie przypisy (bo przede wszystkim pochodzą od autora, a nie tłumacza) i anagramy. Pojawiają się także zagadnienia matematyczne, ale nie przeszkadzało mi to. Ba! Nawet bardziej wciągnęło, choć jestem kompletnie lewa z tegoż przedmiotu.
John Green ma zdolność do kreowania niebanalnych postaci o czym możemy się przekonać w pozostałych powieściach autora. Choć Colin nie należy do elit szkolnych i nie jest powszechnie lubiany to nie przeszkadza mu podążać za marzeniami, wchodzić w związki z dziewczynami, popełniać błędy czy rozczulać się nad sobą.
Książka przeznaczona jest dla młodzieży, ale "starsza młodzież" nie straci przy niej czasu. "19 razy Katherine" to opowieść, która skłania do myślenia, uświadamia pewne kwestie i pozostawia z mętlikiem w umyśle. Po tej lekturze pozostaje więcej pytań niż odpowiedzi.
PS. Nie owijając w bawełnę, chciałabym zobaczyć tę historię na ekranie. Zapewne nie byłoby to tak genialne jak książka (bo książki nic nie przebije), ale po prostu chciałabym to zobaczyć.
Tak samo jak "Szukając Alaski" ta książka podbiła moje serce. Kolejna historia pełna mądrości, głębi, przesłania i oczywiście humoru.
Z Colinem Singletonem można się utożsamić, albo go znienawidzić. Niestety nie ma nic pomiędzy. I chociaż ja nie jestem nawet w połowie genialna tak jak on to na jakiś sposób zrównałam się z nim. Tak, można powiedzieć, że chłopak jest...
Magia niektórych książek zaczyna się od okładki. I w tym przypadku tak było, ponieważ jest ona bardzo piękna, bajkowa, przyciągająca wzrok. Purpurowe niebo na którym wirują białe płatki śniegu. W tle zamek, a dalej wilki czujnie strzegące budynek. Opowieść przeczytałam z ogromną przyjemnością. Dałam się uwieść zimowym, rosyjskim klimatom, a także legendzie o rodzie Wołkońskich i białych, majestatycznych wilkach.
Większa część książki to tajemnice przez co buduje napięcie i intryguje. Autorka idealne wykreowała poszczególne wydarzenia. Przy tej lekturze na pewno nie poczujesz się znudzony - zapewniam! "Wilczą księżniczkę" pochłonęłam w jeden wieczór. Barwne, a zarazem krótkie opisy pozwoliły mi na przeniesienie się do tej bajkowej krainy. Czułam się tak jakbym razem z dziewczynami przeżywała przygodę.
W pewnym momencie książki naszła mnie myśl... "A jeśli to Sophie jest wilczą księżniczką?". I BUM, moje przekonania nie zawiodły mnie. Także minusem jest przewidywalność. Niestety to dość psuje lekturę, kiedy w trakcie dowiadujesz się zakończenia.
Powieść mogę polecić młodszym dziewczynom, które nie oczekują niczego ambitnego, a także osobom zaczynającym podróż z literaturą. W zamian dostaną interesującą zagadkę oraz fascynujący pałac.
Magia niektórych książek zaczyna się od okładki. I w tym przypadku tak było, ponieważ jest ona bardzo piękna, bajkowa, przyciągająca wzrok. Purpurowe niebo na którym wirują białe płatki śniegu. W tle zamek, a dalej wilki czujnie strzegące budynek. Opowieść przeczytałam z ogromną przyjemnością. Dałam się uwieść zimowym, rosyjskim klimatom, a także legendzie o rodzie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jestem osobą, która najpierw sięga po książkę, a potem ogląda ekranizację. I nie, nie sięgnęłam po tę książkę ze względu na jej fenomen.
Lubię takie książki, które wywołują u mnie skrajne emocje, a tak było w tym przypadku. Porusza ona dogłębnie, przemawia do czytelnika i zmusza go do przemyśleń.
Przepełniona humorem, choć nie brakuje wzruszających momentów, historia opisuje życie dwojga nastolatków - Hazel Grace i Augustusa Watersa. Postacie są idealnie wykreowane, tak bardzo prawdziwe i złożone, że szybko się w nich zakochałam. Młodzi, a przerastają inteligencją niejednych dorosłych. Spodobał mi się ich sposób postrzegania świata i tok myślenia. Ale szczerze powiedziawszy to rak zmusił ich do porzucenia dzieciństwa, a co za tym idzie - szybkiego dorośnięcia.
Nad "Gwiazd naszych wina" można się długo zastanawiać. Książka - co jest pewne - skłania do refleksji, spojrzenia na świat inaczej niż dotychczas. Polecam przeczytać ją każdemu. Naprawdę k a ż d e mu, bo nikt nie powiedział, że to musi być typowo dla młodzieży.
Jestem osobą, która najpierw sięga po książkę, a potem ogląda ekranizację. I nie, nie sięgnęłam po tę książkę ze względu na jej fenomen.
Lubię takie książki, które wywołują u mnie skrajne emocje, a tak było w tym przypadku. Porusza ona dogłębnie, przemawia do czytelnika i zmusza go do przemyśleń.
Przepełniona humorem, choć nie brakuje wzruszających momentów, historia...
Książka jest na tym samym poziomie co część pierwsza, a zatem cieszy mnie to. Przeczytałam ją równie szybko jak poprzednią. Po raz kolejny dane mi było odnoszenie wrażenia, że przenoszę się w przeszłość razem z Michele.
Chciałabym te dwie książki zobaczyć jako film. Naprawdę, to tak mocno mnie wciągnęło, że długo o tej historii nie zapomnę i na pewno postaram się do niej wrócić. Polecam książkę, bo jest tego warta.
Książka jest na tym samym poziomie co część pierwsza, a zatem cieszy mnie to. Przeczytałam ją równie szybko jak poprzednią. Po raz kolejny dane mi było odnoszenie wrażenia, że przenoszę się w przeszłość razem z Michele.
Chciałabym te dwie książki zobaczyć jako film. Naprawdę, to tak mocno mnie wciągnęło, że długo o tej historii nie zapomnę i na pewno postaram się do niej...
O boże... O BOŻE! Pierwszy raz spotkałam się z tematem podróży w czasie. Jestem zafascynowana tą powieścią. Całe 275 stron pochłonęłam w trybie ekspresowym. Autorka idealnie oddała klimat Nowego Jorku pierwszej połowy XX w. Poczułam się jakbym sama przeniosła się w tamte czasy razem z Michele.
"Zapiera dech w piersiach", "Miałam ochotę jeść tę książkę łyżeczką"... Te recenzje z tyłu książki są strzałem w dziesiątkę. Dokładnie tak się czułam w czasie czytania, a także już po skończeniu.
Urzekła mnie okładka, ale nie ze względu na nią wypożyczyłam książkę. Fiolet to mój ulubiony kolor, a w połączeniu z piękną dziewczyną w sukni na tle zegara... Boskie, cudowne, niezwykłe z nutą tajemniczości i magii. Jeszcze nie raz wrócę do tej historii, jestem do tego przekonana w 100 procentach. Polecam!
O boże... O BOŻE! Pierwszy raz spotkałam się z tematem podróży w czasie. Jestem zafascynowana tą powieścią. Całe 275 stron pochłonęłam w trybie ekspresowym. Autorka idealnie oddała klimat Nowego Jorku pierwszej połowy XX w. Poczułam się jakbym sama przeniosła się w tamte czasy razem z Michele.
"Zapiera dech w piersiach", "Miałam ochotę jeść tę książkę łyżeczką"... Te...
Demetria jest moją idolką, a zarazem wzorem do naśladowania. Ta książka zmieniła moje nastawienie do życia oraz pogląd na niektóre sprawy. Wiele rzeczy nie doceniałam, chociaż powinnam była. Zdałam sobie sprawę, że nie należy przejmować "pierdołami". Wiem, że muszę dążyć do realizacji wyznaczonych celów i spełnienia marzeń. Przede wszystkim pozwoliła mi odkryć swoje nowe oblicze, nastawić się do pozytywnego życia i pozostać silną. Dała mi nadzieje na to, że będzie lepiej.
Dzięki Demi mam chęć wstawać rano z łóżka, cały czas uśmiechać i walczyć o swoje. Jestem silniejsza każdego dnia, jestem wojownikiem.
"Siła oznacza, że potrafisz spokojnie usiedzieć ze swoimi problemami i doświadczyć swoich emocji; że nie musisz ich ukrywać."
Demetria jest moją idolką, a zarazem wzorem do naśladowania. Ta książka zmieniła moje nastawienie do życia oraz pogląd na niektóre sprawy. Wiele rzeczy nie doceniałam, chociaż powinnam była. Zdałam sobie sprawę, że nie należy przejmować "pierdołami". Wiem, że muszę dążyć do realizacji wyznaczonych celów i spełnienia marzeń. Przede wszystkim pozwoliła mi odkryć swoje nowe...
więcej mniej Pokaż mimo to
Podoba mi się ta książka, ale nie znaczy to, że dałabym się traktować tak jak Ana - co to, to nie. Czasem miałam ochotę sama przełożyć, tego perwersyjnego drania (jak go określiła sama panna Steele), przez kolano. Zaś momentami on jest taki kochany. Boże ta książka wzbudziła we mnie tyle skrajnych emocji. Czyta się przede wszystkim dla przyjemności, prawda? A ta lektura jest czystą przyjemnością, pobudza fantazję, szokuje, zaskakuje, ale taki chyba jest jej urok.
PS Książka jest naprawdę wciągająca
PPS Owszem czekam na luty 2015, żeby móc zobaczyć ekranizację.
To tyle, bez odbioru.
Podoba mi się ta książka, ale nie znaczy to, że dałabym się traktować tak jak Ana - co to, to nie. Czasem miałam ochotę sama przełożyć, tego perwersyjnego drania (jak go określiła sama panna Steele), przez kolano. Zaś momentami on jest taki kochany. Boże ta książka wzbudziła we mnie tyle skrajnych emocji. Czyta się przede wszystkim dla przyjemności, prawda? A ta lektura...
więcej mniej Pokaż mimo to
Wypożyczyłam ją ze względu na słowo "anioł", ładną okładkę i ciekawy opis na tyle. Sama książka, cóż... Nie była zła, choć chwilami nudna przez co wydawało mi się, że mijały wieki zanim przewróciłam następną kartkę. Lektura ta wywołała we mnie mieszane uczucia. Zdziwiło mnie to, że tamtejsze anioły posiadały jedno skrzydło. Pomysł na książkę trafiony, ale irytował mnie fakt, że autorka nazywała głównego bohatera "młody Sobota", a także przesycony język potoczny (szczególnie wtedy, gdy anielica Aniela mówiła do Karola "brachu").
Śmierć Magiki totalnie mnie zaskoczyła, ponieważ polubiłam tę bohaterkę. Podobał mi się moment kiedy Karol uchwycił zdjęcie, na którym widoczny był zarys skrzydła, po czym nazwał je "cieniem anioła". Idealne podsumowanie, choć zakończenie nie było dość jasne. Ale mimo to polecam te książkę ze względu na jej prosty, przyjemny, a także zabawny charakter.
"Może anioły przemykają się chyłkiem za naszymi plecami i gdybyśmy tylko potrafili się dostatecznie szybko odwrócić, moglibyśmy dostrzec je albo przynajmniej cień ich skrzydła?"
Wypożyczyłam ją ze względu na słowo "anioł", ładną okładkę i ciekawy opis na tyle. Sama książka, cóż... Nie była zła, choć chwilami nudna przez co wydawało mi się, że mijały wieki zanim przewróciłam następną kartkę. Lektura ta wywołała we mnie mieszane uczucia. Zdziwiło mnie to, że tamtejsze anioły posiadały jedno skrzydło. Pomysł na książkę trafiony, ale irytował mnie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Moje pierwsze wrażenie po zakończeniu książki było mniej więcej jak "Rewelacja!", a po przeanalizowaniu jej treści jeszcze raz w głowie, sprawa nie wygląda tak kolorowo.
Czy już mówiłam, że magia książki zaczyna się od okładki? Oczywiście, nie zawsze tak jest, ale w tym przypadku określenie jest trafione. To ona skłoniła mnie do sięgnięcia po tę książkę, a nie ukrywam, że to moja pierwsza styczność z ową autorką.
Na pewno co mnie urzekło w tej historii to obraz XV-wiecznej Wenecji i współczesna dziewczyna, która się tam znalazła. Aczkolwiek trochę się zawiodłam, ponieważ spodziewałam się więcej zaskakujących zwrotów akcji, a w zamian otrzymałam coś co jest z lekka banalne. Minusem jest dla mnie to, że już na samym początku udało mi się odgadnąć, że to Anna napisała list znaleziony w Palazzo Tasini. Ano, zapomniałabym o tym, że akcja niesamowicie się wlokła przez co kilkakrotnie miałam ochotę rzucić książkę w kąt. W zasadzie miałam do niej kilka podejść.
Co do bohaterów... Żadną niespodzianką nie jest, że największa uwaga skupia się na Annie, a o innych postaciach nie wiemy właściwie nic. O młodzieńcu, który uratował dziewczynę wiadomo tylko tyle, że ma na imię Sebastian i dwadzieścia jeden lat. Rzadko się pojawia w opowieści jak i w życiu Anny, ale to nie stoi jej na przeszkodzie, żeby się zakochać. To bardziej wygląda na wewnętrzną potrzebę aniżeli na prawdziwe uczucie, które zakiełkowało w jej sercu.
Oczywiście pomysł na książkę był rewelacyjny, ale nie do końca wykorzystany. A szkoda, bo to mogła być naprawdę porywająca historia.
Moje pierwsze wrażenie po zakończeniu książki było mniej więcej jak "Rewelacja!", a po przeanalizowaniu jej treści jeszcze raz w głowie, sprawa nie wygląda tak kolorowo.
więcej Pokaż mimo toCzy już mówiłam, że magia książki zaczyna się od okładki? Oczywiście, nie zawsze tak jest, ale w tym przypadku określenie jest trafione. To ona skłoniła mnie do sięgnięcia po tę książkę, a nie ukrywam, że...