-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-04-17
2024-01-03
2023-12-05
Historia, która podobno zrewolucjonizowała fantastykę... Ciężko w to uwierzyć czytając.
Długo męczyłam pierwszą księgę, zupełnie nie mogłam się wczuć. Nie rozumiałam intrygi, bohaterów, świata. Chaos. Kończąc wcale tego świata bardziej nie rozumiałam, ani intryg. Główny motyw jest jasny i klarowny, natomiast droga jaką pokonują nasi bohaterowie, ich decyzje są dla mnie często niezrozumiałe. Budowa świata, magia... Nie, nie jest to proste dla kogoś kto myślał, że zęby na fantastyce zjadł.
Jednocześnie jest coś w tej opowieści co przyciąga, od pierwszej strony czułam potencjał tej historii. Polubiłam Konowała, Milczka, Goblina i Jednookiego. Byłam ciekawa, czy przeżyli kolejną bitwę, następną utarczkę. Pani jest bardzo intrygującą, niejednoznaczną postacią. Mówią, że jest zła, ale jedyne co ukazuje jej "zło" to to, że ma zbrojną opozycję i z nią walczy.
Sięgnę po kolejne opowieści o Czarnej Kompani by dowiedzieć się, dokąd to wszystko zmierza, ale zdecydowanie spodziewałam się czegoś innego. Nie wiem, czy lepszego, ale innego.
Historia, która podobno zrewolucjonizowała fantastykę... Ciężko w to uwierzyć czytając.
Długo męczyłam pierwszą księgę, zupełnie nie mogłam się wczuć. Nie rozumiałam intrygi, bohaterów, świata. Chaos. Kończąc wcale tego świata bardziej nie rozumiałam, ani intryg. Główny motyw jest jasny i klarowny, natomiast droga jaką pokonują nasi bohaterowie, ich decyzje są dla mnie...
2023-05-15
2019-07-30
2019-07-30
W sumie to się cieszę, że to koniec... Nadal pamiętam wrażenia po pierwszym tomie, taki niesmak, chaos. Po drugim nie było dużo lepiej, później autorka popłynęła w romans i dopiero dwa ostatnie tomy rozjaśniły sytuację i sprawiły, że historia zaczęła naprawdę interesować.
Jak napisać opinię nie spoilerując? To będzie trudne, więc będę bardzo się streszczać. Maeve znęca się za pośrednictwem swojego podopiecznego nad Aelin, ale Rowan i spółka nie poddali się i w sumie bez większych problemów i niemałą satysfakcją uwalniają królową Terrasenu. Manon i Dorian też bez większych przeszkód osiągają swój cel, chociaż przez chwilę zadrżałam jak byłam w Morath z Dorianem i wchodziłam z nim w układ z... kto czytał ten wie. Tylko Aedion ma problemy, chociaż jakoś z nich wychodzi, bo zawsze w krytycznym momencie otrzymuje pomoc, no jakie sojusznicy mają dobre wyczucie czasu.
Nie powiem pochodzenie Maeve mnie zaskoczyło, to co się stało z trzynastką wstrząsnęło, genialne rozwiązanie problemu Erawana. Oczywiście domyślałam się tego od połowy książki, kiedy tylko o tych zdolnościach usłyszałam, jednak wątek zakończony z pomysłem. Za to wątek z Maeve przeciągany na siłę, „fajnie” skończyła, ale zanim do tego doszło to prawie zasnęłam nad książką. Totalnie nie rozumiem wątku z bramą i jej zamknięciem, dla mnie coś całkowicie zbędnego.
Zostali mi do opisania bohaterowie, w sumie to jak opiszę jednego to opisze wszystkich, bo są tacy sami. Dodatkowo schematyczni, typowi bohaterowie Sarah Maas – okrutny, zły, podły, krwiożerczy ostatecznie dla tej jednej jedynej niemal z dnia na dzień staje się potulnym misiem. Kłócą i obrażają się o wszystko jak w brazylijskich telenowelach, ale gdy śmierć zagląda ukochanemu w twarz leją się łzy, adrenalina uderza i mamy iście hollywoodzki patos. Rzyganie tęczą nie wystarcza, by się pozbyć tego niesmaku.
Ogólnie książka na tym samym poziomie co inne tomy. Masa dziwnych nowych bohaterów, bo "Wieży świtu" nie czytałam i o ile żonę Chaola ogarnęłam o tyle wuja Lysandy w ogóle? I po co on tam, za mało pani Maas było postaci i tak tworzy je byle jak!
Boli mnie, że epilog nie zawiera choć kilku zdań o Manon i Dorianie, czy Eldie z Lorcanem i trochę za mało ruszyła autorka do przodu czasowo w nim, ale może ma plan na kolejne części i nie chce zdradzać szczegółów.
Mam mieszane uczucia co do tego tomu jak i do całej serii. Maas wybitną pisarką nie jest, słabi bohaterowie, kiepskie opisy, za dużo schematów, ale ma wyobraźnie, a niektórych bohaterów da się nawet polubić (Manon, Locarn, Dorian). Nie jest to jednak wybitna historia i nie rozumiem tego zachwytu nad nią. Fajnie znać, wciąga, ale żeby aż w histerię popadać? Nie sądzę.
W sumie to się cieszę, że to koniec... Nadal pamiętam wrażenia po pierwszym tomie, taki niesmak, chaos. Po drugim nie było dużo lepiej, później autorka popłynęła w romans i dopiero dwa ostatnie tomy rozjaśniły sytuację i sprawiły, że historia zaczęła naprawdę interesować.
Jak napisać opinię nie spoilerując? To będzie trudne, więc będę bardzo się streszczać. Maeve znęca się...
2015-12-16
Drugi tom kolejnej trylogii wspaniałej Trudi Canavan.
Raen powrócił. Część światów się cieszy, część światów się boi a część się buntuje. To będzie krwawy czas. Sojusznicy Raena nie znają litości. Tyen zostaje wmieszany w te wydarzenia, ale nie ma wyjścia, przecież obiecał Velii, że znów będzie kobietą. Podejmuje się trudnego zadania, czy da sobie radę?
Reillie odpokutowała już za zużycie magii, wytworzyła jej wyjątkowo dużo i choć prowadzi szczęśliwe życie zgadza się wyruszyć z Aniołem do jego świata. Po drodze dochodzi jednak do niespodziewanych wydarzeń, które z początku to umożliwiają...
Przez dużą część książki miałam ochotę przywalić Reillie. Jaka ona była irytująca! Jak durne decyzje podejmowała. Strasznie mnie irytowała.
Książka ogólnie interesująca. Nawet bardzo. Zdecydowanie lepsza od 1 tomu. Fajny pomysł jednak... Canavan w ogóle nie popisała się tworzeniem światów. Sama koncepcja jest naprawdę dobra, jednak realizacja wyszła jej bardzo średnio. Sam opis podróży międzyświatami... szkoda słów. Są jednak postacie, które są całkiem dobrze skonstruowane, akcja toczy się dobrym tempem, zaskakuje. Ta część jest lepsza, zatarła niesmak tomu pierwszego. Nie jest jednak doskonała i daleko jej do Czarnego Maga. Sięgnę jednak po tom 3. Warto mimo tych mankamentów przeczytać. Ale czy mogę polecić? Na pewno dla fanów autorki. Nowi czytelnicy mogą być niezadowoleni i mogą nie chcieć sięgnąć po inne jej pozycje, a szkoda, bo to zdecydowanie jedna z lepszych pisarek.
Podsumowując książkę tę można polecić fanom autorki. Na pewno nie jest to czas zmarnowany. To całkiem dobra pozycja, która rozjaśnia sytuacje z tomu poprzedniego.
Drugi tom kolejnej trylogii wspaniałej Trudi Canavan.
Raen powrócił. Część światów się cieszy, część światów się boi a część się buntuje. To będzie krwawy czas. Sojusznicy Raena nie znają litości. Tyen zostaje wmieszany w te wydarzenia, ale nie ma wyjścia, przecież obiecał Velii, że znów będzie kobietą. Podejmuje się trudnego zadania, czy da sobie radę?
Reillie...
2014-07-05
Książka jest dobra, tyle że jak na początek następnej trylogii nie zawiera w sobie nic co miałoby mnie przyciągnąć do kolejnych części. Ale oczywiście po nie sięgnę, bo to Canavan.
Ogólnie naprawdę dobra książka, inna, ciekawa. Podoba mi się świat Rielle i momentami było mi jej bardzo żal.
Ale mimo to książka zdecydowanie gorsza od pierwszych tomów trylogii czarnego maga i zdrajcy.
Pozostaje tylko czekać na kolejne tomy i liczyć na to, że one zatrą ten lekki niesmak, który pozostawiła po sobie Złodziejska Magia
Książka jest dobra, tyle że jak na początek następnej trylogii nie zawiera w sobie nic co miałoby mnie przyciągnąć do kolejnych części. Ale oczywiście po nie sięgnę, bo to Canavan.
Ogólnie naprawdę dobra książka, inna, ciekawa. Podoba mi się świat Rielle i momentami było mi jej bardzo żal.
Ale mimo to książka zdecydowanie gorsza od pierwszych tomów trylogii czarnego maga...
2012-03-09
2022-02-13
2022-04-12
2021-12-05
2021-06-30
Brandon Sanderson jak zwykle nie zawiódł, chociaż czuję lekki niedosyt. To zapewne sprawa formy. Naprawdę nie jestem fanką opowiadań.
Z Stephanem Leedsem i jego aspektami już się spotkałam.
Nasz bohater jest bardzo osobliwym detektywem a tym razem miał bardzo dziwną misję. Dziwną i ciekawą. Leeds zostaje wciągnięty w intrygę przez Sandrę, byłą ukochaną. Okazuje się, że współpracuje ona z właścicielem specyficznego zakładu penitencjarnego. Główny bohater zostaje poddany eksperymentom, na które wcale nie wyraża zgody i to wszystko kończy się, jak dla mnie, tragedią.
To opowiadanie wyprowadziło mnie z równowagi. Zabolało mnie serce, bo bardzo polubiłam bohaterów. Samego Stephena jak i J.C, Tobiasa i Ivy, a teraz... Jak żyć? Ok nie byli w 10 najkochańszych bohaterów, nie mam ochoty wydrapać Sandersonowi oczu za to co zrobił, ale rzadko zdarza mi się darzyć, aż taką sympatią postaci, których ze względu na formę jest tak mało. To zapewne dlatego, że opowiadania o Legionie są niesamowicie oryginalne i dlatego łatwo się do nich przyzwyczaić.
Zaproponowana wizja "pudła" nie jest wcale głupia. W sumie to sami się w takie więzienia pakujemy ślęcząc nieustannie z nosem w telefonie, tablecie etc. Lekko przerażająca wizja.
Jak zawsze przy pozycji od Sandersona mogę tylko polecić. Choć, zdecydowanie, jest to zakończenie przygód niezwykłego detektywa.
Brandon Sanderson jak zwykle nie zawiódł, chociaż czuję lekki niedosyt. To zapewne sprawa formy. Naprawdę nie jestem fanką opowiadań.
Z Stephanem Leedsem i jego aspektami już się spotkałam.
Nasz bohater jest bardzo osobliwym detektywem a tym razem miał bardzo dziwną misję. Dziwną i ciekawą. Leeds zostaje wciągnięty w intrygę przez Sandrę, byłą ukochaną. Okazuje się, że...
2021-03-31
Papierowy mag to książka , którą dość długo miałam na tapecie. Wiedziałam, że to książka dla młodzieży, ale i tak postawiłam jej wysoko poprzeczkę. To, że historia jest dla młodszych czytelników sprawia, że patrzę na nią inaczej, ale nie mam zamiaru obniżać swoich standardów.
Ceony marzy o byciu wytapiaczem, niestety z braku magów papierowych, zostaje zmuszona do nauki u jednego z niej. Łatwo się domyśleć, że nie jest zadowolona a i dom, w którym ma zamieszkać oraz jego mieszkańcy średnio przypadają jej do gustu. Trudno pogodzić jej się z losem, ale nie ma wielkiego wyboru. Ceony jeszcze nie wie jak wywróci jej życie Emry Thane i Wycinacze...
Olbrzymią zaletą tej książki jest świat i magia. Szczyt kreatywność i wyobraźni. Jestem wniebowzięta tym, dla mnie, nowatorstwem. Jak wiele zastosowań papieru! Żywy, papierowy szkielet i pies! Chciałabym takich przyjaciół.
Kolejną mocną stroną są główni bohaterowie - wyraziści, konkretni, z historią, która ich określa. Słabiej wypadają złoczyńcy, szkoda, bo są bardzo ciekawi. Sama fabuła to bardzo oryginalna, wciągająca koncepcja.
Niestety mamy jeden olbrzymi minus. To spowolnienie akcji. Pierwsze strony pożerałam, dosłownie! Aż dotarłam niemal do punktu kulminacyjnego... Zdecydowanie za dużo i za wolno się to wszystko rozgrywało, do ostateczniej walki powinno dojść z 25 stron wcześniej (a "scena" o której myślę, ma z 50 stron).
Szkoda, że ta historia nie przeskoczyła mojej poprzeczki. Zapowiadało się naprawdę dobrze, począwszy od cudownej okładki, przez intrygujący wstęp i wspaniały świat... niestety historia straciła rozpęd i to ją praktycznie zniszczyło.
Sięgam jednak po kolejny tom, w takim fantastycznym świecie dawno nie wylądowałam.
Papierowy mag to książka , którą dość długo miałam na tapecie. Wiedziałam, że to książka dla młodzieży, ale i tak postawiłam jej wysoko poprzeczkę. To, że historia jest dla młodszych czytelników sprawia, że patrzę na nią inaczej, ale nie mam zamiaru obniżać swoich standardów.
Ceony marzy o byciu wytapiaczem, niestety z braku magów papierowych, zostaje zmuszona do nauki u...
2020-02-28
2020-02-28
2020-02-27
2020-02-26
2020-02-23
Jip jest specjalnym chłopcem. Potrzebuje dużo uwagi i cierpliwości. Choroba nie wybiera, a że asperger padł akurat na długo wyczekiwanego syna państwa Keenen, cóż Bóg tak chciał. Nieszczęścia dopełnił wypadek, Jip i jego kolega Nick prawie utopili się w oceanie, od tamtej pory Jack Peter nie wychodzi z domu.
Chłopiec jest bardzo trudny, dodatkowo w okół zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Państwo Keenen zaczynają mieć omamy słuchowe i wzrokowe, a przynajmniej tak starają się sobie wytłumaczyć to co widzą i słyszą. Ogarnia ich też przedświąteczna gorączka, Jackowi się pogarsza, a do lekarza trzeba go wynosić owiniętego w koce i jakby tego było mało pomiędzy świętami mają zająć się przyjacielem syna.
W tej dusznej i mrocznej atmosferze rozgrywają się rodzinne dramaty, Kłótnie, stare rany, zdrady, gonitwy za dziwami.
Są również potwory. Sam tytuł przecież wskazuje, że jakiś chłopiec je rysuje. Nie jest dużą tajemnicą, że jest to Jack, taką ma w tym momencie fazę, że rysuje i akurat upodobał sobie potwory. Wcześniej była faza na planszówki, czy żołnierzyki. Ale jaki to ma związek z dziwnymi zjawiskami, które dostrzegają rodzice Jacka i jego kolega?
Książkę jest dosyć łatwo rozgryźć. Jest dość mroczna, ale nie ma tu takich momentów, że człowiek krzyczał przerażony, czy że miał ciarki. Było duszno, gotowało się pod tą pokrywką niemal do ostatniej strony. Jest kilka rzeczy, które pchnęły zakończenie w zaskakujący tor, a proszę mi wierzyć ostatnie zdania książki zdumiewają i wbijają w fotel. To jest szok. I choćby dla tych kilku zdań i zaskakującego zakończenia warto tą książkę przeczytać.
Dla fanów horroru to nic przerażającego. Trochę jak czytanka dla dzieci. Ale jest w tej historii kilka smaczków i zwrotów akcji, które nadają tej lekturze miły posmak. Jeżeli szukasz czegoś lekkiego na wieczór to ta lektura jest w sam raz.
Polecam.
Jip jest specjalnym chłopcem. Potrzebuje dużo uwagi i cierpliwości. Choroba nie wybiera, a że asperger padł akurat na długo wyczekiwanego syna państwa Keenen, cóż Bóg tak chciał. Nieszczęścia dopełnił wypadek, Jip i jego kolega Nick prawie utopili się w oceanie, od tamtej pory Jack Peter nie wychodzi z domu.
Chłopiec jest bardzo trudny, dodatkowo w okół zaczynają dziać...
2019-10-25
To było jak powrót do dzieciństwa. Wspaniała Cornelia Funke i niepokojący Guillermo del Toro. Musiało się udać.
Ofelia ma nowego tatę, kanalie jakich mało. Życie w starym młynie, odciętym od świata w czasie rewolucji dla dorosłych nie było łatwe, a co dopiero dla porzuconej emocjonalnie dziewczynki. Ofelia spotyka fauna, który uważa ja za dawno zaginiona księżniczkę Świata Podziemia. A może to tylko samotność, brutalność świata i jej dzika wyobraźnia?
Piękna, brutalna baśń. Okropne czasy, potwornii ludzie kontra niewinność, odwaga, miłość.
Książka równie dobra jak film, bo w tym wypadku sytuacja jest odwrotna, najpierw del Toro nakręcił przepiękny film, a później Funke spisała tę historię i trochę więcej... Niezwykle urzekły mnie opowieści, przerywniki, legendy.
Jest magicznie. Jest brutalnie. Jest smutno, wzruszająco. Pięknie. Polecam
To było jak powrót do dzieciństwa. Wspaniała Cornelia Funke i niepokojący Guillermo del Toro. Musiało się udać.
więcej Pokaż mimo toOfelia ma nowego tatę, kanalie jakich mało. Życie w starym młynie, odciętym od świata w czasie rewolucji dla dorosłych nie było łatwe, a co dopiero dla porzuconej emocjonalnie dziewczynki. Ofelia spotyka fauna, który uważa ja za dawno zaginiona księżniczkę...