-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant5
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać423
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant13
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać5
Biblioteczka
2019-04-28
2019-07-30
2019-07-30
W sumie to się cieszę, że to koniec... Nadal pamiętam wrażenia po pierwszym tomie, taki niesmak, chaos. Po drugim nie było dużo lepiej, później autorka popłynęła w romans i dopiero dwa ostatnie tomy rozjaśniły sytuację i sprawiły, że historia zaczęła naprawdę interesować.
Jak napisać opinię nie spoilerując? To będzie trudne, więc będę bardzo się streszczać. Maeve znęca się za pośrednictwem swojego podopiecznego nad Aelin, ale Rowan i spółka nie poddali się i w sumie bez większych problemów i niemałą satysfakcją uwalniają królową Terrasenu. Manon i Dorian też bez większych przeszkód osiągają swój cel, chociaż przez chwilę zadrżałam jak byłam w Morath z Dorianem i wchodziłam z nim w układ z... kto czytał ten wie. Tylko Aedion ma problemy, chociaż jakoś z nich wychodzi, bo zawsze w krytycznym momencie otrzymuje pomoc, no jakie sojusznicy mają dobre wyczucie czasu.
Nie powiem pochodzenie Maeve mnie zaskoczyło, to co się stało z trzynastką wstrząsnęło, genialne rozwiązanie problemu Erawana. Oczywiście domyślałam się tego od połowy książki, kiedy tylko o tych zdolnościach usłyszałam, jednak wątek zakończony z pomysłem. Za to wątek z Maeve przeciągany na siłę, „fajnie” skończyła, ale zanim do tego doszło to prawie zasnęłam nad książką. Totalnie nie rozumiem wątku z bramą i jej zamknięciem, dla mnie coś całkowicie zbędnego.
Zostali mi do opisania bohaterowie, w sumie to jak opiszę jednego to opisze wszystkich, bo są tacy sami. Dodatkowo schematyczni, typowi bohaterowie Sarah Maas – okrutny, zły, podły, krwiożerczy ostatecznie dla tej jednej jedynej niemal z dnia na dzień staje się potulnym misiem. Kłócą i obrażają się o wszystko jak w brazylijskich telenowelach, ale gdy śmierć zagląda ukochanemu w twarz leją się łzy, adrenalina uderza i mamy iście hollywoodzki patos. Rzyganie tęczą nie wystarcza, by się pozbyć tego niesmaku.
Ogólnie książka na tym samym poziomie co inne tomy. Masa dziwnych nowych bohaterów, bo "Wieży świtu" nie czytałam i o ile żonę Chaola ogarnęłam o tyle wuja Lysandy w ogóle? I po co on tam, za mało pani Maas było postaci i tak tworzy je byle jak!
Boli mnie, że epilog nie zawiera choć kilku zdań o Manon i Dorianie, czy Eldie z Lorcanem i trochę za mało ruszyła autorka do przodu czasowo w nim, ale może ma plan na kolejne części i nie chce zdradzać szczegółów.
Mam mieszane uczucia co do tego tomu jak i do całej serii. Maas wybitną pisarką nie jest, słabi bohaterowie, kiepskie opisy, za dużo schematów, ale ma wyobraźnie, a niektórych bohaterów da się nawet polubić (Manon, Locarn, Dorian). Nie jest to jednak wybitna historia i nie rozumiem tego zachwytu nad nią. Fajnie znać, wciąga, ale żeby aż w histerię popadać? Nie sądzę.
W sumie to się cieszę, że to koniec... Nadal pamiętam wrażenia po pierwszym tomie, taki niesmak, chaos. Po drugim nie było dużo lepiej, później autorka popłynęła w romans i dopiero dwa ostatnie tomy rozjaśniły sytuację i sprawiły, że historia zaczęła naprawdę interesować.
Jak napisać opinię nie spoilerując? To będzie trudne, więc będę bardzo się streszczać. Maeve znęca się...
2019-05-06
Zastanawia mnie sens napisania tej książki, czyżby ciężarna pani Maas potrzebowała kasy?
To jakiś horror fabularny. Moje skojarzenia: "Magagwiazdka", "Święta, święta i Po", "Pada Shrek". No normalnie opowieść wigilijna w świecie dworów. Nie wiem o czym to jest, niby są jakieś rozterki bohaterów... Książka jest napisana tak topornie, że ledwo przebrnęłam. Nie ma żadnej akcji, a ile można po prostu "gadać". Bo to jest taka gadanina, o wszystkich. Jak u cioci na imieninach:
-Co u ciebie?
-A wiesz straciłam pracę, mam raka, mąż mnie zdradza, dzieci się nie uczą...
Tylko niektórym bohaterom "urwano jaja". Aż mnie boli.
Jedyne co dobre to ostatnie strony, gdzie autorka odsłania arkana kolejnych części Dworów. Tylko czy ciągnięcie tej historii ma jeszcze sens?
Przeczytaj tylko jeśli musisz. Nie psuj sobie wrażenia po trylogii. Nic nie wnosi, a odbiera chęć "życia".
Zastanawia mnie sens napisania tej książki, czyżby ciężarna pani Maas potrzebowała kasy?
To jakiś horror fabularny. Moje skojarzenia: "Magagwiazdka", "Święta, święta i Po", "Pada Shrek". No normalnie opowieść wigilijna w świecie dworów. Nie wiem o czym to jest, niby są jakieś rozterki bohaterów... Książka jest napisana tak topornie, że ledwo przebrnęłam. Nie ma żadnej...
2019-05-05
Ostatni tom trylogii o Dworach lekko rozczarowuje, ale Maas w moim mniemaniu wybitną pisarką nie jest, a pozycja trzyma typowy dla niej poziom.
Jestem niesamowicie zdumiona, że ten dowcip na Hybernii się udał, że Tamlin uwierzył w "nawrócenie" Fery, aż tak zakochany? Nie widzi jej intrygi, grubymi nićmi szytej? Bardzo słaby pomysł, słabo zrealizowany, naiwny. Ostatecznie jednak, po niewielkiej ilości stron, nasza główna bohaterka wraca w ramiona swojego ukochanego. I to co było fajne w tej historii, czyli ich relacje, zaczynają być mdłe i męczyć. W ogóle perypetie uczuciowe bohaterów są w tej pozycji sporym minusem. Az zakochany jest w Mor, która o tym wie, ale to zlewa, chociaż jest jej przyjacielem i boli ją to, że go tak traktuje, ale lubi dziewczynki i nie chce mu powiedzieć. Dodajcie sobie podobne do poprzedniego tomu "kto się czubi..." ale między Nestą i Kasjanem.
Cała intryga i wojna też jakoś nie powalają. Słaby ten nasz czarny charakter. Ogólnie to okazuje się, że tam to w sumie nie ma czarnych charakterów, bo nawet Erisa i Juriana starała się nasza autorka wybielić. I o ile taki zabieg raz, w przypadku Rhysa miał sens i był powabem, o tyle przerabianie tego z każdym bohaterem jest po prostu nudne. P.S. Nadal żal mi Tamlina, i nie do końca rozumiem ciągły gniew Fery.
A na samym końcu to brakowało tylko wniebowstąpienia, choć były dwa zmartwychwstania (w tej serii 3, bo Ferya w pierwszym tomie, tu Rhys i Armena).
Czytałam gdzieś, że Rhys to drugi Rowan ze Szklanego tronu. Nie prawda. Rowana nie lubię, a Rhysanda kocham. Kropka. Książę, Az a także Kasjan i po trosze Lucien to postacie z potencjałem. Armena też go miała, ale jak ona skończy to nie wiem...
Ogólnie trzyma poziom jaki pani Maas sobie narzuciła. To nie jest wybitna literatura, nawet jeżeli chodzi o fantastykę, którą i tak się traktuje jak jakiś gorszy sort.
Ostatni tom trylogii o Dworach lekko rozczarowuje, ale Maas w moim mniemaniu wybitną pisarką nie jest, a pozycja trzyma typowy dla niej poziom.
Jestem niesamowicie zdumiona, że ten dowcip na Hybernii się udał, że Tamlin uwierzył w "nawrócenie" Fery, aż tak zakochany? Nie widzi jej intrygi, grubymi nićmi szytej? Bardzo słaby pomysł, słabo zrealizowany, naiwny. Ostatecznie...
2018-11-23
Lękałam się powieści Sarah Maas - "Szklany Tron" nie jest wybitną powieścią, ale zauważyłam, że autorka bardzo fajnie się rozwinęła od pierwszego tomu, dlatego postanowiłam dać jej szansę. I cóż... trochę mnie zaskoczyła
Feyra choć jest najmłodsza w rodzinie musi ją utrzymać. Zima dla biednych nigdy nie była łaskawa, a związku z problemami z murem odgradzającym ludzi od fae z żywnością jest jeszcze gorzej. Po prostu niektóre partie lasu są nieosiągalne dla ludzi, poza tym przez mur przedostają się różne dziwne, niebezpieczne stwory. Na takiego potwora trafia główna bohaterka i szczęśliwym trafem udaje jej się nie tylko wyjść z tego cało, ale również zabić stwora. I tu zaczynają się problemy, bo Traktat mówi jasno: życie za życie. W ten sposób Feyra musi rozpocząć życie w królestwie znienawidzonych fae... A to tylko początek intrygi, w którą zostaje wplątana.
Wątek Pięknej i Bestii nasuwa się sam, gdy Tamlin przybywa po Feyre i nakazuje jej zamieszkać u siebie. Oczywiście z początku pałają do siebie niechęcią, ale wkrótce okazuje się, że obydwoje znaleźli miłość swojego życia. Cóż, wszystko pięknie i cacy, gdyby nie klątwa, a nawet dwie, okrutna królowa, wojna, krew i mord. Ach tak, to bajka dla bardzo dużych dzieci.
Dużym plusem są bohaterowie. Nie da się nie polubić Tamlina, Luciena i Feyry. Są postaciami z krwi i kości, z wadami, zaletami, siłą, rozwijają się, zmieniają, dojrzewają. Duży plus, bo jak sobie przypomnę masakrę ze "Szklanego Tronu" i rozhisteryzowaną, rozemocjonowaną, gówniarę - księżniczkę to mnie mdli. No i Rhysand... bardzo nie tuzinkowa postać, która mam nadzieję, jeszcze pokaże co potrafi. Zdecydowanie on i Lucien to dwie postaci, na które przede wszystkim warto zwrócić uwagę. Niby drugoplanowe, ale jest w tych mężczyznach COŚ.
Świat również jest bardzo ciekawy, rozbudowany, inny. Trochę naciągany wątek z klątwą. Na siłę dopisywane elementy tak by układanka sie nie posypała, bo przecież Feyra i Tamlin w życiu by sie nie spotkali, ona by mu nie wybaczyła tych kłamstw a on jej, gdyby trochę tego nie ponaciągać. Ale ogólnie kupuję to.
Pięknie się rozwija pani Maas, naprawdę pięknie. Nie jest to wybitne dzieło, ale miło spędziłam czas nad "Dworem cierni i róż".
Lękałam się powieści Sarah Maas - "Szklany Tron" nie jest wybitną powieścią, ale zauważyłam, że autorka bardzo fajnie się rozwinęła od pierwszego tomu, dlatego postanowiłam dać jej szansę. I cóż... trochę mnie zaskoczyła
Feyra choć jest najmłodsza w rodzinie musi ją utrzymać. Zima dla biednych nigdy nie była łaskawa, a związku z problemami z murem odgradzającym ludzi od...
2016-07-03
Co to za cholerna moda na litery na okładce/grzbiecie, które przy czytaniu ścierają się a ręce zostają złote. Jak bym chciała by się świeciły to bym je brokatem obsypała a nie brała się za czytanie książki! W ten sposób powieść, którą czytałam raz wygląda jakby przeżyła II wojnę światową i chce mi się płakać. Jeżeli wydawnictwo myśli, że w ten sposób zmusi mnie do zakupu nowej książki by ładnie wyglądała na półce to się grubo myli! Nie z tą pozycją.
Aelin wraca by przywrócić magię i zabić króla. Najpierw jednak ratuje swojego kuzyna. Jeszcze chwilę a nie byłoby kogo ratować, ale to szczegół.
W Adarlanie źle się dzieje. Ludzie znikają nie wiadomo gdzie, innych zabija się podczas publicznych egzekucji. W dodatku były opiekun Aelin nie chce się odczepić i wierzy, że coś ugra w tych rozrywkach. Ale ona jest królową, na intrygach dworskich powinna się znać. Niestety musi sie do niego zbliżyć by odzyskać kamień Wydra.
Jakby mało było problemów, okazuje się, że król kazał opętać swojego syna. Dorian nie jest już sobą, chociaż może? Czy rzeczywiście jedynym wyjściem z sytuacji jest zabicie go? I dlaczego król jest aż tak okrutny dla swojego syna? Czy otrzymamy odpowiedź na pytanie dlaczego podbił Terrasen?
Mało tego do Adarlanu przybywa Rowan... No jak przy takim mężczyźnie się skupić? Żeby nie było on też ma problemy z koncentracją, ale ogólnie to bardzo przydatny typ.
No i jeszcze jest Manon i jej trzynastka. Tam to się dopiero dzieje. Tam to dopiero są zmiany. Manon, można by rzec, dojrzewa, zaczyna dostrzegać wiele spraw, które kiedyś były jej obojętne. Dyscyplina i posłuszeństwo tracą na wartości, czy Manon się zbuntuje?
Problemem tej serii jest jej nierówności. Rozdział, który w wciąga, mamy królową, wojowniczkę, a potem mamy rozdział o głupiej gówniarze, rozhisteryzowanej, po prostu jedna wielka masakra. I te zdania, które są źle sformułowanie i ich sens jest inny od zamierzonego. Po prostu straszne. Zastanawiam się po co był "Szklany Tron" i "Korona w mroku". Dla kasy? Bo, cholera, czytając tamte tomy w ogóle nie kumałam o co chodzi. Chaos. Tu się coś rozjaśnia, a nawet wiecej niż coś, ale pozostaje pytani po co było tamto? Nie można było skrócić, włożyć tego do innych tomów? Byłoby to bardziej stawne.
Ogólnie historia dobra, ale widać, że pisane przez kobietę i to bez doświadczenia. Bardzo nie równa, uważam, że autorka chwyciła za wiele srok za ogon - nie jest Martinem. Część lepsza niż poprzednie, ale to dalej nie jest literatura wysokich lotów. Tylko dla tych, którzy znają wcześniejszą część historii.
Co to za cholerna moda na litery na okładce/grzbiecie, które przy czytaniu ścierają się a ręce zostają złote. Jak bym chciała by się świeciły to bym je brokatem obsypała a nie brała się za czytanie książki! W ten sposób powieść, którą czytałam raz wygląda jakby przeżyła II wojnę światową i chce mi się płakać. Jeżeli wydawnictwo myśli, że w ten sposób zmusi mnie do zakupu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-07-27
Jeżeli ktoś się spodziewał, że teraz będzie z górki, że już tylko wkroczyć do Terrasenu, usiąść na tronie i rządzić to się pomylił. Nic nie jest łatwe. Powiedziałabym, że schody dopiero się zaczęły.
Aelin nie dostaje "pozwolenia" na zostanie królową, rusza więc na południe i szuka sprzymierzeńców. Mało brakuje by Dorian nie tylko stracił koronę, ale i życie, gdy Erawan nakazuje sabatowi zdobyć miasto. Udaje mu się uciec dzięki Rowanowi i... Manon, która potem zostanie surowo ukarana... Gdy dojdzie do zjednoczenia sił wydaje się, że już nic naszym bohaterom nie stanie na przeszkodzie, że Aelin po prostu musi wygrać. Chciałoby się!
W tym tomi krew i wszelkie inne płyny ustrojowe przelewają się w ilościach zastraszających. Aelin osiąga szczyt mocy. Zdobywa przedziwne artefakty i tworzy legendę. Dużo romansu w tym tomie, co bywa irytujące, bo teoretycznie niewiele wnosi do akcji, a przygód nasi bohaterowie mają co niemiara.
Najbardziej czekałam oczywiście na fragmenty z Manon i gdy już dołączyła do drużyny to nie musiałam przeszukiwać, który rozdział będzie jej poświęcony.
Nie ukrywam, że historia bardzo zaskakuje, chociaż intryga nie jest jakaś szczególnie wymyśla. Mimo to, teraz gdy jest już trochę "jaśniej" jeżeli chodzi o historię, czyta sie to o wiele przyjemniej niż na początku. Styl nadal wiele pozostawia do życzenia, ale jest niewątpliwie lepiej niż przy 1 tomie. Miałam cichą nadzieję, że 5 tom będzie ostatnim, ale w sumie z niemałą chęcią sięgnę po 6. miło widzieć jak autor się rozwija, bo to ma niewątpliwie miejsce przy tej serii.
Dla fanów miła kontynuacja. Nawet bardzo miła.
Jeżeli ktoś się spodziewał, że teraz będzie z górki, że już tylko wkroczyć do Terrasenu, usiąść na tronie i rządzić to się pomylił. Nic nie jest łatwe. Powiedziałabym, że schody dopiero się zaczęły.
Aelin nie dostaje "pozwolenia" na zostanie królową, rusza więc na południe i szuka sprzymierzeńców. Mało brakuje by Dorian nie tylko stracił koronę, ale i życie, gdy Erawan...
2015-12-29
Jeżeli komuś wydawało się, że sytuacja w poprzednich częściach była gorąca, to chyba musi zmienić znaczenie tego słowa! Królewska Zabójczyni wyruszyła na drugą stronę świata by choć trochę odciąć się od kłopotów. Niestety problemy chyba ją lubią. Za morzem poznaje swoją ciotkę - królową Fae - swoją drogą straszną jędze, ale tylko ona może opowiedzieć jej o kluczach Wydra. No cóż jeżeli to jedyne co może zrobić, by pomścić przyjaciół i zemścić się na królu zrobi co królowa jej każe - nauczy się władać magią ognia. A ona jest przecież Ognistym Sercem. Jest samym ogniem przez lata podsycanym jedynie bólem. Ciężki trening w obcym państwie, wśród nieznanych ludzi jest dla zadziornej, zbuntowanej i zamkniętej w sobie bardzo trudny. Na kontynencie też nie jest kolorowo. Król znów coś komponuje, szykuje nowe, potworne armię i za nic ma nawet swojego syna. Choć myślę, że on zawsze miał go gdzieś. Chaol też się pakuje w tarapaty i ogólnie wszystko idzie nie tak jak powinno. W tym tomie jak w poprzednich dzieje się dużo. Poziom jednak jak wcześniej jest bardzo nie równy. Postacie przechodzą jednak ogromną przemianę. Każdy z bohaterów staje się coraz większą indywidualnością. Bardzo polubiłam Rowana, Chaol nadal cudowny a i Dorian się rozkręcił. Ten tom mniej chaotyczny niż poprzednie. Z każdym tomem rozumiałam co raz mniej z tej książki. Teraz się co nie co mi rozjaśnia. Zastanawiam się jednak ile tego jeszcze będzie części. Myślę, że trylogia by starczyło, ale skoro autorka widzi to inaczej. Książka tylko dla tych, którzy czytali poprzednie części. Trzyma ich poziom.
Jeżeli komuś wydawało się, że sytuacja w poprzednich częściach była gorąca, to chyba musi zmienić znaczenie tego słowa! Królewska Zabójczyni wyruszyła na drugą stronę świata by choć trochę odciąć się od kłopotów. Niestety problemy chyba ją lubią. Za morzem poznaje swoją ciotkę - królową Fae - swoją drogą straszną jędze, ale tylko ona może opowiedzieć jej o kluczach Wydra....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-06-29
2013-06-30
Sama się dziwię, że daje tej pozycji AŻ osiem gwiazdek. Jestem w pełni świadoma tego, że nie zasługuje na tyle, ale jest w niej coś... A tak dokładniej to w nim... Tak, niech to szlag, nawet ja zasilam szeregi psychofanek Rhysa, ale żeby nie było spodziewałam się tego od pierwszego tomu.
W tym tomie poznajemy bliżej księcia Dworu Nocy i jego świtę. Dowiadujemy się, że nie jest tak zły za jakiego uchodzi. Szykujemy się do wojny, szkolimy się i przeżywamy miłosne rozterki. Dzieje się dużo, a zarazem nie dzieje się nic. Na samym początku trzymana pod kloszem Freya szykuje się do ślubu. Nie zbyt się z niego cieszy i chyba czuje ulgę (choć wykrzykuje co innego), gdy Rhys porywa ją z przed ślubnego kobierca. Od tego momentu akcja zmienia swój bieg, postacie okazują się zupełnie innymi niż sugerowano nam w pierwszym tomie. Freya zaś stając się nieśmiertelną otrzymała tuzin mocy, których uczy się używać. Wychodzi jej różnie, ale ma dobrych nauczycieli. Za oceanem szykuje się wojna, za murem... W Dworze Wiosny... Nie, nie zdradzę co tam się dzieje.
Rhys jest jedynym bohaterem, który ma to coś. Postać z krwi i kości, z charakterem. Freya to Mary Sue - piękna, idealna, zaje*ista. Nawet kiedy użala się nad sobą czytelnik odpowiada jej: Freyo jesteś taka wspaniała, bo użalasz się nad sobą, chociaż wiesz, że zrobiłaś co musiałaś. Z całego burdelu nowych bohaterów tylko Az swoją milczącą, pewną obecnością zwraca na siebie uwagę. To jedyna postać, którą można fajnie rozwinąć, ale nie spodziewam się tego po autorce. A Tamlina jest mi po prostu żal, nie gniewam się, nie złoszczę, nie nienawidzę go. Po prostu mi go żal, większy gniew budzi we mnie Lucien.
Pani Maas nie jest i pewnie nie będzie nigdy wybitną autorką, jest dobra, ma wyobraźnie, ale tworzeni przez nią bohaterowie zabijają wszystkie pozytywne aspekty jej opowieści. To samo jest zresztą w serii "Szklany tron".
Drugi tom historii Frey okazał się lepszy. Zaczynam czytać trzeci. By poznać zakończenie i by poprzytulać się trochę do Rhysa, a co!
Sama się dziwię, że daje tej pozycji AŻ osiem gwiazdek. Jestem w pełni świadoma tego, że nie zasługuje na tyle, ale jest w niej coś... A tak dokładniej to w nim... Tak, niech to szlag, nawet ja zasilam szeregi psychofanek Rhysa, ale żeby nie było spodziewałam się tego od pierwszego tomu.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toW tym tomie poznajemy bliżej księcia Dworu Nocy i jego świtę. Dowiadujemy się, że nie...