-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński1
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać315
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
2021-05-25
2021-05-29
Kupiłam za 9,99 zł tak w ramach odprężenia. Pięknie wydana książka o niczym odkrywczym. W zasadzie to zbiór nastrojowych zdjęć ze stocka, od czasu do czasu przeplatanych zdjęciami ze ślubu pani Rozenek, gdzieś po bokach nieśmiało odrobina tekstu. Ciekawe jest to, że tak wielka ilość ilustracji nie była wystarczająca, by zobrazować czytelnikowi niektóre koncepcje. Przykładowo autorka odradza błyszczące cienie i tusz do rzęs, i do tego zdjęcie przedstawiające nastrojowe tuszowanie rzęs na perłowych powiekach. Albo opisy o rodzajach dekoracji, kwiatów, sukien ślubnych itp., co najlepiej ilustruje kolejne zdjęcie Gosi z Radkiem, zbliżenie na kieliszki itp. Z kolei niektóre opisy przywołują uśmiech na twarzy, mam już nawet własną antologię ulubionych cytatów:
- "Możesz uznać, że małże i ostrygi to świetny pomysł, ale dla twojego wujka czy dziadka stek z polędwicy będzie zdecydowanie bardziej apetyczną opcją"
- "Gdzie urządzić ślub? Moją pierwszą myślą, gdy zaczęliśmy z narzeczonym planować formalizację naszego związku, była Ambasada RP w Paryżu"
- "Pewnym utrudnieniem był tylko brak odpowiedniej ilości miejsc noclegowych (...) rozwiązaliśmy ten problem, rezerwując miejsca w hotelu w centrum Warszawy, skąd wynajęte taksówki dowoziły gości w miejsce ceremonii"
- "(...) gdy marzy ci się kilka sukni - zrezygnuj z wyjazdu (...)"
...tak to się dowiedziałam o różnych problemach pierwszego świata, nie sposób zliczyć ile dramatycznych wyborów trzeba dokonać, żeby zorganizować wesele. Od teraz ślub będzie mi się kojarzył z polem minowym, gdzie każdy krok to potencjalnie zrujnowane marzenie z dzieciństwa. Nic dziwnego, że do wszystkiego trzeba wynająć profesjonalistów, zapasowych profesjonalistów oraz profesjonalistę do pilnowania innych profesjonalistów. W końcu perfekcja i potem długo, długo nic...
No ale jednak przeczytałam całą tę książkę, nie powiem, da się przy niej trochę rozmarzyć, trochę powspominać czyjeś wesela, trochę pomyśleć ile to wszystko warte. Jednocześnie współczuję tym, co kupili tę książkę w pierwszej cenie 49,90, w mojej opinii to jest po prostu pazerność autorki, tworzenie pseudo poradników żeby zarobić na swoim weselu.
Kupiłam za 9,99 zł tak w ramach odprężenia. Pięknie wydana książka o niczym odkrywczym. W zasadzie to zbiór nastrojowych zdjęć ze stocka, od czasu do czasu przeplatanych zdjęciami ze ślubu pani Rozenek, gdzieś po bokach nieśmiało odrobina tekstu. Ciekawe jest to, że tak wielka ilość ilustracji nie była wystarczająca, by zobrazować czytelnikowi niektóre koncepcje....
więcej mniej Pokaż mimo to2021-04-18
Najbardziej podobało mi się w tej książce to, że jest zwięzła. Treści nie ma wiele, ale za to nie ma lania wody. Szczególnie przypadł mi do gustu rozdział 4, opisujący historię zaleceń dietetycznych. Wiele z tych rzeczy wiedziałam, jednak to samo opowiedziane tak klarownie ciągiem przyczynowo-skutkowym powoduje, że włos się jeży na głowie. Jak to jest, że ludzie robią przeszczepy serca czy chcą drukować organy, a dietetykę traktują tak jednopłaszczyznowo jakby nie potrafili pokolorować słonia? Im bardziej dietetycy czy organizacje zalecają jeść 5 posiłków dziennie i dużo węgli, dziwnym trafem ludzie są coraz grubsi a do tego coraz częściej cierpią na cukrzycę czy insulinooporność. Nie jesz śniadań i masz świetną sylwetkę, to każdy grubas ci powie, że co ty robisz, przecież TRZEBA jeść 5 posiłków dziennie, inaczej to jest niezdrowo, w ogóle spowolni ci metabolizm, śniadanie to najważniejszy posiłek dnia, ojej ale ty jesz wielkie porcje, jak dzik, naprawdę pijesz kawę z olejem? Za to codziennie zamawianie śmieciowego żarcia, kupowanie gotowych posiłków, wreszcie dieta pudełkowa składająca się z najtańszych produktów jakie się da, to nie budzi kontrowersji. W takim świecie żyjemy. Dobrze że ta książka się skończyła, bo myślenie o tym niepotrzebnie mnie wk..rwia.
Najbardziej podobało mi się w tej książce to, że jest zwięzła. Treści nie ma wiele, ale za to nie ma lania wody. Szczególnie przypadł mi do gustu rozdział 4, opisujący historię zaleceń dietetycznych. Wiele z tych rzeczy wiedziałam, jednak to samo opowiedziane tak klarownie ciągiem przyczynowo-skutkowym powoduje, że włos się jeży na głowie. Jak to jest, że ludzie robią...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-06-03
2021-06-27
Żeby nie było, dotychczas miałam neutralne podejście do tej postaci medialnej. Ale będąc u rodziców wzięłam sobie i poczytałam tę książkę...
Pani Bojarska "wyżej sra, niż dupę ma". Praktycznie na każdej stronie na siłę stara się osiągnąć transfer autorytetu: moja droga przyjaciółka najlepsza aktorka mówi że, na największym kongresie ktoś twierdził że, wybitna paryska specjalistka z którą uwielbiam prowadzić długie rozmowy do świtu rekomenduje że, dławiąc się krewetką w Mediolanie stwierdziłam że...
...że w hierarchi wartości wygląd jest najważniejszy, do tego stopnia, żeby kupować kremy za kilkaset złotych, odwiedzać gabinety medycyny estetycznej parę razy do roku, zakładać gorset żeby wyszczuplić talię. To jej podejście stanowczo wykracza poza dbanie o siebie i swoje zdrowie. Wręcz często jest sprzeczne z tym drugim. Zakrawa to na obsesję udowaniania całemu światu, że jest się najlepszą fitnesską na kuli ziemskiej i dzięki temu można w nieskończoność opóźniać proces starzenia. To zapewne stąd te pretensjonalne wstawki, ilu to ona programów telewizyjnych nie nagrała, gdzie na drugi koniec świata jeździła na konferencje i jakich luksusowych przyjemności nie jest w stanie sobie odmówić. Też duża część tej opowieści to jest po prostu opowiadanie o sobie, oczywiście w roli głównego przykładu do naśladowania. Nawet ostatni rozdział o stylu i makijażu to przede wszystkim rozprawa nt. osobistych przekonań, która to dobrze odnalazłaby się w wydaniu dla najzagorzalszych fanów śledzących każdy szczegół życia idolki.
Kolejną kującą w oczy rzeczą są nachalne reklamy. Czytając dwie strony tylko o garnkach Philipiaka parsknęłam śmiechem na tym fragmencie: "Mąż śmieje się, że to moja biżuteria kuchenna" - mąż śmieje się sloganem z prezentacji garnków, ale zabawny ten mąż. W podobny sposób wciska się także kilka innych marek...
Jeśli chodzi o wiedzę ekspercką pani Marioli, po lekturze tej książki sądzę, że to pozerka. Jak ktoś, kto przechwala się uczestniczeniem w światowych kongresach, może docenić trening siłowy dopiero jak po 40-stce zaczyna tracić mięśnie? To o czym mówiono na tych kongresach? Słuchała w ogóle? Samo uczestnictwo to jakieś osiągnięcie? Żeby na koniec opisywać ćwiczenia w taki sposób: "Ćwiczenie 1 - Wzmacnia plecy. Powtórz to ćwiczenie w 3 seriach po 12 razy. [jedno zdjęcie z wyciągiem górnym]". Ciekawe ile kongresów (międzynarodowych, międzygalaktycznych...) musi minąć, zanim pani Bojarska odkryje, co tak naprawdę doradza kobietom po 50. twierdząc, że mają wkładać gorset by zatuszować brak talii. Tym samym kobietom, które od lat prowadzą siedzący tryb życia i dopiero zachęcamy je do ćwiczeń. Co się stanie z już i tak ubogim gorsetem mięśniowym.
Podsumowując, po lekturze tej książki jestem zdania, że autorka rozpaczliwie kreuje wizerunek przynależności do wyższych sfer i światowych autorytetów, jednocześnie mając problem z pogodzeniem się, że bez względu na to co robi, to czas i tak płynie, a gdy tak płynie to starzejemy się a nie młodniejemy. Próbuje przekonać nas, że regularne majstrowanie z twarzą to element pozostania energicznym i zmysłowym. Wg mnie różne mogą być powody takich decyzji, ale nie mieszajmy do tego bycia fit.
Żeby nie było, dotychczas miałam neutralne podejście do tej postaci medialnej. Ale będąc u rodziców wzięłam sobie i poczytałam tę książkę...
Pani Bojarska "wyżej sra, niż dupę ma". Praktycznie na każdej stronie na siłę stara się osiągnąć transfer autorytetu: moja droga przyjaciółka najlepsza aktorka mówi że, na największym kongresie ktoś twierdził że, wybitna paryska...
2021-02-01
Przed zakupem spodziewałam się, że będzie to kolejna książka o treningu funkcjonalnym, wyższości ćwiczeń złożonych nad kulturystycznymi oraz aktywacji jakichś zapomnianych mięśni… Nic podobnego - książka ta to jakość wznosząca się ponad znane schematy ze świata fitness.
Początek książki otwiera „manifest ruchu naturalnego”, czyli w zasadzie esej rozkładający na czynniki pierwsze, PO CO właściwie ćwiczymy i kim tak naprawdę jest sprawny człowiek?
„Tak naprawdę niewielu ludzi chce być sprawnymi, większość chce po prostu wyglądać na sprawnych” - autor ;-)
Podam jeden z przykładów, o co tu chodzi. Trener specjalizujący się w treningu funkcjonalnym powie ci, że do treningu pleców doskonałym ćwiczeniem będzie podciąganie się na drążku, bo to ćwiczenie złożone realizujące wzorzec vertical pull. Zaś Erwan Le Corre zapyta: czy jeśli zamienisz drążek na grubszą belkę czy gałąź, to będziesz w stanie się w ogóle utrzymać?
Książka ta w wielu miejscach przywołuje zaniedbane aspekty życia, np.:
- wydajny oddech
- ekonomię ruchu, czyli o relacji między wydatkiem energetycznym a używaniem właściwych mięśni,
- bieganie naturalne (żadna książka o bieganiu nie powiedziała mi tyle o prawidłowej technice biegu!!!)
- naturalne siedzenie w różnych pozycjach na ziemi lub w głębokim przysiadzie,
- ruch przy ziemi, czyli o tym jak zatracamy umiejętność czołgania się, robienia fikołków itp.
- ćwiczenie równowagi - z rozróżnieniem na stabilne oraz niestabilne podłoże,
- skakanie z wysokości - opisany został nawet „skok tygrysi” z dużej wysokości zakończony przewrotem do przodu!
- wspinaczkę.
Lektura nie wymaga szczegółowej znajomości anatomii. Nie trzeba zastanawiać się nad rolą małych mięśni czy nad rozciąganiem się, ponieważ aktywności ruchu naturalnego SAME rozwiązują te problemy.
Autor zdaje sobie sprawę, że rzucanie się od razu na dziką przyrodę itp. może być niebezpieczne, dlatego daje nam niezliczoną ilość ćwiczeń, technik i rad, jak w bezpiecznym środowisku (np. na siłowni) rozwijać sprawność ruchową w ujęciu „manifestu ruchu naturalnego”.
Książka „Ruch naturalny” wywraca do góry nogami konwencjonalny fitness, otwiera oczy na nowe sposoby myślenia o codzienności. Jedyna wada to że długo się czyta, ale z drugiej strony wszystko jest dokładnie wytłumaczone i bez niedomówień. Tak jak wspomniałam, do tego stopnia, że znajdziemy tu lepsze rady odnośnie biegania, niż w książkach poświęconych specjalnie temu.
Przed zakupem spodziewałam się, że będzie to kolejna książka o treningu funkcjonalnym, wyższości ćwiczeń złożonych nad kulturystycznymi oraz aktywacji jakichś zapomnianych mięśni… Nic podobnego - książka ta to jakość wznosząca się ponad znane schematy ze świata fitness.
Początek książki otwiera „manifest ruchu naturalnego”, czyli w zasadzie esej rozkładający na czynniki...
2021-08-01
2021-07-19
Ta książka zmieniła moje życie. Zrozumiałam dzięki niej, że joga to nie jest żadna religia, jak to wiele osób uważa, lecz system, który ma prowadzić do lepszego zdrowia psychofizycznego. Ujmę to w skrócie, ciężko nie mieć napięć nerwowych, niestrawności itp., jeśli ktoś chodzi sfrustrowany, żywi się śmieciami i krzywdzi innych. W naszej kulturze przez wieki obowiązywała rozdzielność ciała i umysłu, a w jodze od początku zakładano ścisłe związki i są dzięki temu do przodu z pewnymi tematami. A że ponazywali to po swojemu to cóż, wystarczyło być pierwszym, ale nazywanie tego dziwną filozofią to po prostu ignorancja.
Rzetelne opisy pozwalają na wykonanie niby znanych ćwiczeń w taki sposób, że potrafią być naprawdę męczące. Wykonuję zestaw dedykowany plecom, i po ćwiczeniach czuję się jakby lżejsza o 5 kilo i jakbym miała 12 lat.
Dodatkowo dzięki tej książce zainteresowałam się naturalnymi olejami (ajurweda zaleca masaże dobrej jakości olejami). Nigdy nie miałam tak dobrze odżywionej skóry bez problemów. Mam jeszcze kremy z apteki, ale już ich praktycznie nie używam.
Ta książka zmieniła moje życie. Zrozumiałam dzięki niej, że joga to nie jest żadna religia, jak to wiele osób uważa, lecz system, który ma prowadzić do lepszego zdrowia psychofizycznego. Ujmę to w skrócie, ciężko nie mieć napięć nerwowych, niestrawności itp., jeśli ktoś chodzi sfrustrowany, żywi się śmieciami i krzywdzi innych. W naszej kulturze przez wieki obowiązywała...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-08-01
2021-10-01
2021-12-01
2021-04-14
Wg mnie to bardziej książka popularnonaukowa. Mamy tu wyłożone kilkanaście głównych strategii psychopatów, we wielu przypadkach poparte badaniami naukowymi. Wszystko wyjaśnione na klarownych przykładach. Każdy, kto w swoim życiu miał do czynienia z psychopatą, z pewnością doceni to opracowanie.
Wg mnie to bardziej książka popularnonaukowa. Mamy tu wyłożone kilkanaście głównych strategii psychopatów, we wielu przypadkach poparte badaniami naukowymi. Wszystko wyjaśnione na klarownych przykładach. Każdy, kto w swoim życiu miał do czynienia z psychopatą, z pewnością doceni to opracowanie.
Pokaż mimo to2021-04
2021-06-05
2021-05-07
2021-05-04
Miłe, gdy w naszpikowanej badaniami naukowymi książce czytasz, że to co ci się wydawało to prawda i tak trzymać. Tak właściwie to jest gorzej niż przypuszczałam. A jeszcze gorzej w kontekście pandemii - "Wyloguj swój mózg" to klejnot wydany tuż przed tym całym szałem na lekcje online, pracę zdalną i siedzenie w domu robiąc 500 kroków dziennie. Można poczytać jak smartfony i social media żerują na instynktach społeczeństwa i przejmują nad nim kontrolę. Trochę to przygnębiające, ale z drugiej strony nie po to czytamy książki, żeby żyć w Matrixie.
Każda strona to różne ciekawostki, np. to że media społecznościowe są projektowane na wzór hazardu, specjalnie opóźniają ładowanie się aplikacji czy wysłanie powiadomienia o lajkach żeby wstrzelić się w moment gdy dana osoba najbardziej będzie potrzebowała wyrzutu dopaminy. Albo to że zostało udowodnione, że smartfon wyłączony w kieszeni rozprasza i sabotuje to co próbujesz robić, zatem lepiej jak jest w innym pokoju. No i wszelkie długodystansowe skutki takiego stanu rzeczy - mniej snu, mniej ruchu, kontaktów międzyludzkich, więcej porównywania się z innymi, większe ryzyko depresji, mniejsze IQ, zanik nieużywanych funkcji mózgu np. jak przestajesz myśleć o trasie, bo robi to za ciebie GPS.
Miłe, gdy w naszpikowanej badaniami naukowymi książce czytasz, że to co ci się wydawało to prawda i tak trzymać. Tak właściwie to jest gorzej niż przypuszczałam. A jeszcze gorzej w kontekście pandemii - "Wyloguj swój mózg" to klejnot wydany tuż przed tym całym szałem na lekcje online, pracę zdalną i siedzenie w domu robiąc 500 kroków dziennie. Można poczytać jak smartfony i...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-04-30
Przystępne opracowanie na temat chorób psychosomatycznych, czyli chorób ciała wywołanych problemami psychicznymi. Wielką zaletą tej książki jest fakt, iż jest napisana przez szanującą się Panią Doktor i jest poparta jej wieloletnią praktyką.
Zachodni świat coraz częściej doznaje olśnienia, że człowiek nie dzieli się na mózg i resztę, że organy nie działają w izolacji, mięśnie współpracują dając razem wypadkową ruchu, dieta to nie tylko bilans kalorii, słowem: jesteśmy całością a nie zbiorem podsystemów. Książka ta idealnie wpisuje się w ten nurt, opowiada na konkretnych przykładach jak silne są związki psychiki i ciała.
Język użyty w książce jest prosty do zrozumienia, jednocześnie pada wiele konkretnych terminów medycznych, więc poszczególnych tematów można dociekać w innych źródłach jak ktoś chce.
Lektura utwierdziła mnie w przekonaniu, które wyznaję od lat, że w dzisiejszych czasach kluczowe są umiejętności: świadomego niekorzystania zbytnio z elektroniki, świadomego niezalewania głowy zbędnymi informacjami, świadomego przyznania sobie czasu na wolniejsze tempo i odpoczynek. Jest pewna ograniczona liczba bodźców, które możemy na siebie przyjąć, powyżej której „zaciągamy kredyt”. Ten kredyt będzie trzeba później spłacić w postaci napięć nerwowych czy właśnie chorób psychosomatycznych. Napięcie gromadzi się w spiętych mięśniach czy też różnych objawach chorobowych. Nic nie ma za darmo, więc dobrze być tego świadomym i podejmować właściwe decyzje.
Przystępne opracowanie na temat chorób psychosomatycznych, czyli chorób ciała wywołanych problemami psychicznymi. Wielką zaletą tej książki jest fakt, iż jest napisana przez szanującą się Panią Doktor i jest poparta jej wieloletnią praktyką.
Zachodni świat coraz częściej doznaje olśnienia, że człowiek nie dzieli się na mózg i resztę, że organy nie działają w izolacji,...
2021-04-06
2021-04-10
2021-04-10
Podręcznik rzetelny, dokładny i w ogóle, ale wg mnie daleko mu do ideału.
Są różne podręczniki do anatomii, o poziomie szczegółowości dostosowanym do zaawansowania czytelnika. Określę je w ten sposób, że poziom początkujący to opisy mięśni połączonych w grupy (np. mięśnie przywodziciele), poziom średni to gdy już chcemy dowiedzieć się czegoś o każdym z nich, i zaawansowany na potrzeby zawodów medycznych. Ten atlas podobno jest dobry dla studentów fizjoterapii i AWF, mnie został polecony na kursie na trenera personalnego. Zgodnie z moją własną systematyką byłby to taki poziom średni i to będzie mój punkt odniesienia.
Za podstawową trudność w korzystaniu z tego atlasu uważam posługiwanie się nazwami łacińskimi. Owszem brzmią mądrze, ale tak szczerze, jeśli np. ktoś dopiero uczy się poszczególnych mięśni, przykładowo dopiero uczysz się odróżniać od siebie głowy tricepsa, czy to naprawdę najlepszy na świecie pomysł, żeby na ilustracjach były tylko nazwy łacińskie? Uważam, że po prostu komuś nie chciało się przetłumaczyć ilustracji. I żeby to był jedyny problem, że zanim coś znajdziesz na ilustracji, musisz coś przetłumaczyć, ale nie, bo często nazwa występująca w opisie jest niemożliwa do odnalezienia na ilustracji. Czasem jest możliwa dopiero jak zdasz sobie sprawę, że na ilustracji została użyta inna forma gramatyczna w łacinie. Na ilustracji dwie strony dalej. Po prostu to jest robienie dwóch kroków do tyłu żeby zrobić jeden wprzód.
Druga rzecz, której mi brakuje, to usystematyzowanie treści. Dobre podręczniki często starają się ująć problemy w różny sposób, od ogółu do szczegółu, przez różne systematyki itp. Tu jeśli np. chcesz się dowiedzieć, które mięśnie odpowiadają za zgięcie w biodrze, to musisz przekartkować kilkanaście stron, wypisać je sobie na boku, uporządkować które są w tym ważne, a które nie itp. Są tak naprawdę same łyse opisy i niewiele inwencji pomagającej młodocianemu adeptowi w przyswojeniu wiedzy.
Lepsze to, niż nic, ale wolałabym mieć inną książkę.
Podręcznik rzetelny, dokładny i w ogóle, ale wg mnie daleko mu do ideału.
Są różne podręczniki do anatomii, o poziomie szczegółowości dostosowanym do zaawansowania czytelnika. Określę je w ten sposób, że poziom początkujący to opisy mięśni połączonych w grupy (np. mięśnie przywodziciele), poziom średni to gdy już chcemy dowiedzieć się czegoś o każdym z nich, i...
Książka okazała się przydatna, stanowi jedno miejsce gdzie można sobie sprawdzić co robi dany olejek i jak można je łączyć. Część wprowadzająca nakreśla kilka przydatnych reguł, pomocnych, by nie popełnić czegoś głupiego.
Brakuje mi jedynie czegoś w rodzaju indeksów: lista olejków na ból głowy, lista nawilżających, lista możliwych do aplikowania bezpośrednio na skórę, itp. Niestety takie rzeczy trzeba wertować po całym spisie lub szukać inspiracji w przepisach. Co do przepisów, to wiadomo, że raczej nie masz na stanie wszystkich możliwych olejków świata, bo to nie są tanie rzeczy, więc może niekoniecznie jesteś w stanie robić coś dokładnie z przepisu, a chcesz osiągnąć podobny efekt przy pomocy tego co masz.
Książka okazała się przydatna, stanowi jedno miejsce gdzie można sobie sprawdzić co robi dany olejek i jak można je łączyć. Część wprowadzająca nakreśla kilka przydatnych reguł, pomocnych, by nie popełnić czegoś głupiego.
więcej Pokaż mimo toBrakuje mi jedynie czegoś w rodzaju indeksów: lista olejków na ból głowy, lista nawilżających, lista możliwych do aplikowania bezpośrednio na skórę,...