rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Rozruszaj swój mózg Anders Hansen, Carl Johan Sundberg
Ocena 7,6
Rozruszaj swój... Anders Hansen, Carl...

Na półkach: , , , ,

Anders Hansen po raz kolejny udowodnił, że umie w książki popularnonaukowe. Przedstawia dość skomplikowane zagadnienia w sposób tak prosty, że małpa by je zrozumiała. Jednocześnie w retoryce ściśle polega na opisach badań naukowych - w jego książce nie znajdziemy osobistych preferencji ani historyjek z życia.

"Rozruszaj swój mózg" przedstawia dowody naukowe dobroczynnego wpływu aktywności fizycznej na zdrowie mózgu oraz reszty organów. Po pierwsze, już ruch na poziomie niezbędnego minimum daje widoczne efekty. Po drugie, ta dobroczynna właściwość niekoniecznie skaluje się w kierunku spędzania coraz większej ilości czasu na treningach, gdyż nawet intensywne treningi dla sportowców wcale nie muszą trwać długo (metodą HIIT).

Kto trenuje regularnie, ten utwierdzi się w przekonaniu, że dobrze wykorzystuje czas, a przy tym dowie się mnóstwa ciekawostek. Kto nie trenuje, ten pewnie i tak nie sięga po takie książki, i pewnie i tak nic go nie przekona (jak palacza mówiącego, że "na coś trzeba umrzeć"). Jeśli jednak u kogoś przyczyną braku aktywności są popularne stereotypy, typu że starsze osoby powinny się oszczędzać, to ta książka dostarcza mocnych argumentów przeciwko tym opiniom.

Dla mnie najciekawszy był rozdział o genetyce, gdzie został opisany wpływ "dobrych genów" na wyniki sportowe oraz jak można je przekazać dzieciom. Podobał mi się także widoczny wkład współautora książki, który jest fizjologiem i przystępnie wytłumaczył podstawy fizjologii sportu okiem osoby, która się na niej dobrze zna (a nie tylko coś gdzieś słyszał, jak większość trenerów). Tę część polecam biegaczom - macie tu rzetelne i proste wytłumaczenie, o co chodzi z progiem mleczanowym czy VO2_max.

Anders Hansen po raz kolejny udowodnił, że umie w książki popularnonaukowe. Przedstawia dość skomplikowane zagadnienia w sposób tak prosty, że małpa by je zrozumiała. Jednocześnie w retoryce ściśle polega na opisach badań naukowych - w jego książce nie znajdziemy osobistych preferencji ani historyjek z życia.

"Rozruszaj swój mózg" przedstawia dowody naukowe dobroczynnego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Poradnik dla ludzi uzależnionych od smartfonów, jak odzyskać autonomię. Ja mam prędzej problem, że zbyt często zapominam smarftona lub jest cały dzień rozładowany 😅 dlatego przeczytałam tę książkę bardziej w poszukiwaniu ciekawostek, badań naukowych itp. Jak na mój gust było ich dość niewiele. Autor skupił się typowo na dawaniu dobrych rad, a ich przekaz starał się podbijać historyjkami np. o Roosevelcie, czy innymi kontekstami typowymi dla amerykańskiej kultury, które znaczą dla mnie bardzo wszystko jedno.

Po tę książkę powinni sięgnąć ludzie poszukujący duchowego przewodnika na drodze do odzyskiwania swojego życia - oprócz tego, że najpierw trzeba przyznać, że ma się problem. Przekonają się oni, że jeszcze do niedawna każdy dawał sobie świetnie radę bez tych urządzeń, a i dzisiaj mamy możliwość zdecydowania, jak wykorzystać je do swoich celów, zamiast samemu być wykorzystywanym.

Poradnik dla ludzi uzależnionych od smartfonów, jak odzyskać autonomię. Ja mam prędzej problem, że zbyt często zapominam smarftona lub jest cały dzień rozładowany 😅 dlatego przeczytałam tę książkę bardziej w poszukiwaniu ciekawostek, badań naukowych itp. Jak na mój gust było ich dość niewiele. Autor skupił się typowo na dawaniu dobrych rad, a ich przekaz starał się podbijać...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Prowansja i Lazurowe Wybrzeże [Inspirator Podróżniczy] Krzysztof Bzowski, Magdalena Dobrzańska-Bzowska, Witold Korsak, Dorota Niedźwiedzka-Audemars, Maciej Pinkwart, Kaja Tyzenhauz
Ocena 7,0
Prowansja i La... Krzysztof Bzowski, ...

Na półkach: , , ,

Byłam w Prowansji i na Lazurowym Wybrzeżu i ta książka okazała się bardzo przydatna, zarówno w planowaniu jak i podczas podróży.

Region ten jest tak bogaty w ciekawe miejsca, że naprawdę ciężko ułożyć sensowny plan zwiedzania. Ja do tego wypożyczałam samochód i potrzebowałam z wyprzedzeniem zaplanować, do jakich miejsc pojadę i gdzie będą noclegi. Ta książka ułatwiła mi to zadanie. Początek to listy "Najlepsze..." zabytki, przyroda, miasteczka itp., co daje doskonałą zajawkę. W ten sposób jak kogoś interesują np. głównie miasteczka, to łatwiej mu ominąć te wszystkie opisy plaż czy innych ruin do zwiedzania. A jak ja chciałam wszystkiego po trochu, to łatwiej było mi dokonać selekcji i pogodzić się, że i tak nie uda mi się wszystkiego zwiedzić.

Same opisy poszczególnych miejsc są ciekawe, zachęcające i oddają rzeczywistość. Przecież mało kto przyjeżdża do jakiegoś miasteczka po to by przez kilka dni plądrować wszystkie możliwe kościoły, muzea sztuki, winiarnie i wystawy motyli.

Gdybym uważniej czytała tą książkę, zaoszczędziłabym ponad 300 zł na roamingu w Monako. Jest to pozycja pełna użytecznych wskazówek i warto się z nią zapoznać, jeśli ktoś zamierza odwiedzić południe Francji.

Byłam w Prowansji i na Lazurowym Wybrzeżu i ta książka okazała się bardzo przydatna, zarówno w planowaniu jak i podczas podróży.

Region ten jest tak bogaty w ciekawe miejsca, że naprawdę ciężko ułożyć sensowny plan zwiedzania. Ja do tego wypożyczałam samochód i potrzebowałam z wyprzedzeniem zaplanować, do jakich miejsc pojadę i gdzie będą noclegi. Ta książka ułatwiła mi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Spis kurortów pomiędzy Tulonem a Mentoną wraz z wykazem gdzie są kościoły i muzea.
Jeśli komuś jest coś takiego potrzebne, to polecam.
Dla mnie jest to najbardziej BEZUŻYTECZNY przewodnik jaki posiadam. W "praktycznych wskazówkach" brakuje podstawowych praktycznych wskazówek, np. "wyłącz telefon w Monako". Potem spis tych wszystkich miejscowości nad morzem, gdzie specyfika tego rodzaju wypoczynku to jest raczej wybrać sobie jedną i tam chwilę pobyć.
Wydawałoby się, że po miejscach takich jak Nicea czy Monako będzie więcej przydanych materiałów, ale nic z tych rzeczy. Nawet mapki są ucięte, już lepszą dostałam za darmo na plaży w Monako.

Polecam za to przewodnik "Prowansja i Lazurowe Wybrzeże [Inspirator Podróżniczy]" wydawnictwa Pascal.

Spis kurortów pomiędzy Tulonem a Mentoną wraz z wykazem gdzie są kościoły i muzea.
Jeśli komuś jest coś takiego potrzebne, to polecam.
Dla mnie jest to najbardziej BEZUŻYTECZNY przewodnik jaki posiadam. W "praktycznych wskazówkach" brakuje podstawowych praktycznych wskazówek, np. "wyłącz telefon w Monako". Potem spis tych wszystkich miejscowości nad morzem, gdzie specyfika...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Spodziewałam się, że będzie to fitnessowa pozycja skupiona na jakiejś technice oddechowej, żeby poprawić wyniki sportowe czy coś wyrównać w organizmie.
Okazało się, że książka “Oddech” to fascynująca opowieść, budząca ciekawość, co będzie dalej!
Opowieść ta dotyczy odkrywania na nowo sztuki oddychania, która przetrwała do dziś w niektórych kulturach. Przypomina to poszukiwania Świętego Graala, gdyż techniki oddechowe przeszłości to remedium na wiele dolegliwości, które w dzisiejszych czasach mówi się, że są “genetyczne” bądź w inny sposób od nas niezależne.
Autor nie tylko wykonał ogrom pracy w swoich poszukiwaniach, lecz także przedstawił jej wyniki w fascynujący sposób, któremu trudno się oprzeć. Korzyści z przeczytania jego książki są jak koszt kuponu na loterię, w której na pewno się wygra główną nagrodę.

Spodziewałam się, że będzie to fitnessowa pozycja skupiona na jakiejś technice oddechowej, żeby poprawić wyniki sportowe czy coś wyrównać w organizmie.
Okazało się, że książka “Oddech” to fascynująca opowieść, budząca ciekawość, co będzie dalej!
Opowieść ta dotyczy odkrywania na nowo sztuki oddychania, która przetrwała do dziś w niektórych kulturach. Przypomina to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Podobał mi się głównie rozdział o anatomii. Mięsień lędźwiowy ze względu na swoje głębokie, centralne położenie, ma wielu ważnych sąsiadów. Omawianie go wymaga odniesienia się do kilku perspektyw, więc jest to dobra okazja na poukładanie sobie wiedzy fitnessowej. Tworzą się nowe połączenia między tym, co się już wiedziało.

Merytoryczna część szybko przemieniła się we wprowadzenie do jogi i systemu czakr. Było to uzasadnione tym, że główne sploty nerwowe pokrywają się z lokalizacją czakr, a mięsień lędźwiowy smyra czakry z dna miednicy i odcinka lędźwiowego. Uważam, że książka byłaby bardziej spójna, gdyby od początku do końca trzymać się twardej wiedzy i już nie rozwijać wątków typu “której czakrze odpowiada jaka planeta i jaki żywioł”.

Podobał mi się głównie rozdział o anatomii. Mięsień lędźwiowy ze względu na swoje głębokie, centralne położenie, ma wielu ważnych sąsiadów. Omawianie go wymaga odniesienia się do kilku perspektyw, więc jest to dobra okazja na poukładanie sobie wiedzy fitnessowej. Tworzą się nowe połączenia między tym, co się już wiedziało.

Merytoryczna część szybko przemieniła się we...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Pandemia zdemaskowana Sucharit Bhakdi, Karina Reiss
Ocena 7,9
Pandemia zdema... Sucharit Bhakdi, Ka...

Na półkach: , ,

"Jeśli nie potrafisz wytłumaczyć czegoś w prosty sposób, to znaczy, że tak naprawdę tego nie rozumiesz." - Einstein

W tej książce prawdziwy naukowiec, a do tego nieprzekupny, przystępnie wytłumaczył zjawisko zbiorowej paranoi z punktu widzenia wirusologii. Dodatkowo pięknie zajął się zagadnieniami ze statystyki. Ponieważ miałam data science na studiach, zdaję sobie sprawę, jak bardzo można wpłynąć na wynik przez pracę na złych danych czy błędy w rozumowaniu. Bhakdi pokazał w jaki sposób, oczywiście niechcący, politycy popełnili kilka błędów prowadzących do wiadomo jakiej narracji.

Teraz zaczęłam nową książkę "Błądzą wszyscy (ale nie ja). Dlaczego usprawiedliwiamy głupie poglądy, złe decyzje i szkodliwe działania?" i mam wrażenie, że to jest kolejny tom tego opracowania. Ciężko przyznać się do pomyłki czy do konformizmu, ciężko. Już łatwiej zmienić biologię, medycynę i prawo, plus dobrać trochę socjotechnik by mniej ludzi się czepiało.

"Jeśli nie potrafisz wytłumaczyć czegoś w prosty sposób, to znaczy, że tak naprawdę tego nie rozumiesz." - Einstein

W tej książce prawdziwy naukowiec, a do tego nieprzekupny, przystępnie wytłumaczył zjawisko zbiorowej paranoi z punktu widzenia wirusologii. Dodatkowo pięknie zajął się zagadnieniami ze statystyki. Ponieważ miałam data science na studiach, zdaję sobie sprawę,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Książka "Stolen Focus" posiada wybitny potencjał zmiany życia czytelnika na lepsze. Krytycznie porusza różnorodne sfery współczesnego życia, nie ograniczając się wyłącznie np. do ekranów czy niezdrowej diety. Dla mnie przynajmniej kilka rzeczy było zaskakujących.

Autor dokonał olbrzymiego nakładu pracy. Zapoznał się z setkami badań naukowych, a dla lepszego zrozumienia jeździł po całym świecie, by osobiście wysłuchać wybranych naukowców. Ich błyskotliwe wypowiedzi są cytowane w książce.

Po sposobie pisania widać, że autorowi zależało głównie na obudzeniu świadomości społeczeństwa. Książka pozwala dostrzec, jak wiele elementów dzisiejszej rzeczywistości zostało wykreowanych tak naprawdę niedawno i że wciąż mamy wybór, czy chcemy za tym podążać.

Książka "Stolen Focus" posiada wybitny potencjał zmiany życia czytelnika na lepsze. Krytycznie porusza różnorodne sfery współczesnego życia, nie ograniczając się wyłącznie np. do ekranów czy niezdrowej diety. Dla mnie przynajmniej kilka rzeczy było zaskakujących.

Autor dokonał olbrzymiego nakładu pracy. Zapoznał się z setkami badań naukowych, a dla lepszego zrozumienia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Po wysokich ocenach i porównaniach do "Lolity" miałam oczekiwanie, że ta powieść będzie przynajmniej dobra. Ale jest tak okropnie napisana, tak nędzna, tak na siłę obrzydliwa, że nie mam siły czytać jej do końca. Nie wiem tylko, czy sprzedać komuś, czy od razu dać na makulaturę.

Język książki to jakiś słowotok, który zapewne miał być formą stylizacji. Dla mnie bełkot to bełkot, nawet jeśli ktoś to robi specjalnie. To żaden kunszt. Dawanie wyróżnień i porównywanie z dobrymi książkami kojarzy mi się z "Nowymi szatami króla".

Irytowały mnie także denne nawiązania do Hitlera czy Freuda, chyba tylko po to, by książkę reklamowały jakieś gwiazdy. Może dzięki temu powieść staje się głęboka jak kałuża?

Po wysokich ocenach i porównaniach do "Lolity" miałam oczekiwanie, że ta powieść będzie przynajmniej dobra. Ale jest tak okropnie napisana, tak nędzna, tak na siłę obrzydliwa, że nie mam siły czytać jej do końca. Nie wiem tylko, czy sprzedać komuś, czy od razu dać na makulaturę.

Język książki to jakiś słowotok, który zapewne miał być formą stylizacji. Dla mnie bełkot to...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Koronawirus - Fałszywy alarm? liczby, konkrety, konteksty Sucharit Bhakdi, Karina Reiss
Ocena 6,2
Koronawirus - ... Sucharit Bhakdi, Ka...

Na półkach: , ,

Mogło by się wydawać, że w ciągu 3 lat od kryzysu pandemicznego tyle się wydarzyło, że nie warto już sięgać po książkę z 2020. Okazało się, że punkt widzenia Bhakadiego od początku był tak logiczny i spójny, że dzisiejsze fakty jedynie potwierdzają, kto miał rację. Kto wydawał sądy na podstawie wiedzy o epidemiach, a kto na podstawie jedynego słusznego eksperta rządowego. Kto faktycznie chciał chronić najsłabszych, a kto tylko pokazowo robił lockdowny, by działania były "widoczne". Kto chciał skutecznie zarządzać kryzysem, a kto chciał siać panikę i ją bez ustanku podżegać. Koniec końców informacje o zmienianiu definicji pandemii, końca pandemii i obchodzeniu przepisów o lekach, po to tylko by móc siać panikę i zmusić wszystkich do przyjęcia nowego preparatu - napawają smutną refleksją.

Mogło by się wydawać, że w ciągu 3 lat od kryzysu pandemicznego tyle się wydarzyło, że nie warto już sięgać po książkę z 2020. Okazało się, że punkt widzenia Bhakadiego od początku był tak logiczny i spójny, że dzisiejsze fakty jedynie potwierdzają, kto miał rację. Kto wydawał sądy na podstawie wiedzy o epidemiach, a kto na podstawie jedynego słusznego eksperta rządowego....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

“Młodzi czytelnicy” to, “młodzi czytelnicy" tamto. Zupełnie jakby starzy czytelnicy wszystko wiedzieli i już nic im nie było potrzebne… Tymczasem z doświadczenia, starzy czytelnicy są tak głupi, że dla nich powinno być specjalne wydanie z samymi obrazkami bez tekstu.

Książka została opracowana z najwyższą starannością. Ciekawostki ze świata przyrody są opowiedziane zwięźle i zrozumiale, a do tego zilustrowane pięknymi, dopasowanymi do treści zdjęciami. Nic nie jest w tej książce przypadkowe czy dla zapchania stron. Zawsze na pierwszym planie jest tam pasja do przekazywania wiedzy oraz zachęcanie do odkrywania przyrody na własną rękę. Dodatkowo autorka rozumie zmieniające się czasy, tak że jak do czegoś może przydać się smartfon, to pokazuje, jak go pożytecznie wykorzystać.

Dzięki tej książce przypomniałam sobie, dlaczego lubiłam przyrodę, jak byłam mała. Zaczęłam znowu na spacerze mocniej przyglądać się mijanym roślinom, ptaszkom, grzybom, porostom… Dowiedziałam się kilku rzeczy, które w życiu występowały tak bardzo od zawsze, że przestało się na nie zwracać uwagę.

Z miłą chęcią sięgnę po pozostałe książki z serii.

“Młodzi czytelnicy” to, “młodzi czytelnicy" tamto. Zupełnie jakby starzy czytelnicy wszystko wiedzieli i już nic im nie było potrzebne… Tymczasem z doświadczenia, starzy czytelnicy są tak głupi, że dla nich powinno być specjalne wydanie z samymi obrazkami bez tekstu.

Książka została opracowana z najwyższą starannością. Ciekawostki ze świata przyrody są opowiedziane zwięźle...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

OKROPNE polskie wydanie. Tłumaczenie było chyba w Google Translate, a korektor dostał 2 dni na dokończenie pracy, więc nawet jej nie zaczął, ew. wyzłośliwił się dorzucając błędy ortograficzne (np. “przenica”). Po prostu wstyd. Jak ktoś może, to niech lepiej czyta to w oryginale 😠

Książka napisana jest przez wybitnego amerykańskiego fizjoterapeutę, człowieka stojącego za sukcesami sportowców olimpijskich w lekkoatletyce. W swoim poradniku dobitnie skupia się na aspektach praktycznych, gdzie najważniejszym “badaniem naukowym” jest doświadczenie z gabinetu. Od lat wykorzystuje rzeczy, które dopiero od niedawna zaczynają przenikać do mainstreamu. Nie patrzy przy tym na poprawność, np. zaleca ograniczanie węglowodanów mimo wciąż mającej się dobrze propagandy spożywania produktów pełnoziarnistych. Często dzieli się swoimi prywatnymi spostrzeżeniami nt. zachowań biegaczy, przez które nie osiągają najlepszej formy.

W książce znajdziemy:
- omówienie jak powinien wyglądać periodyzowany trening lekkoatletyczny,
- narzędzia do diagnostyki funkcjonalnej,
- bezpieczne ćwiczenia rozciągające,
- ćwiczenia wzmacniające “słabe ogniwa”,
- omówienie najważniejszych typów kontuzji wraz z określeniem stadia zaawansowania.

OKROPNE polskie wydanie. Tłumaczenie było chyba w Google Translate, a korektor dostał 2 dni na dokończenie pracy, więc nawet jej nie zaczął, ew. wyzłośliwił się dorzucając błędy ortograficzne (np. “przenica”). Po prostu wstyd. Jak ktoś może, to niech lepiej czyta to w oryginale 😠

Książka napisana jest przez wybitnego amerykańskiego fizjoterapeutę, człowieka stojącego za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Kupiłam to czasopismo przed wyjazdem do Grecji. Pomyślałam, że jak jadę na Santorini, to dobrze się składa, że na okładce jest Santorini. Jest nawet rozdział o Santorini! W nim 3 wielkie, piękne zdjęcia z tej wyspy. Czytam artykuł i nie rozumiem - co on ma wspólnego z tą wyspą??? Jedyny fragment jej dotyczący jest tak krótki, że mogę go spokojnie tu cały zacytować:

„Wystarczy omijać najbardziej zatłoczone wyspy - Santoryn i Mykonos - lub skierować się ku mniejszym wioskom, by trafić do świata, który niewiele zmienił się od dziesięcioleci.”

Jak zrobić dobrą fotkę, to Santorini jest ok, ale poza tym należy ją omijać. Genialne. Jakby co - jedźcie w listopadzie to zapewniam, że dalej będzie 20 stopni, a problemy autora artykułu nie będą miały miejsca.

Jeśli chodzi o resztę - tak, zadałam sobie trud, przeczytałam całe. Praktycznie wszystko opisane jest w tonie słodkiego pierdzenia. Tam, gdzie przewodnik z Michelin (który oceniłam wysoko) wprost potrafił nakreślić, że Ateny to bardzo zaniedbane miasto, tak tutaj mamy poetyckie wstawki „trzeba to miasto pokochać albo znienawidzić”, „prawo budowlane w Atenach jakoś się nie przyjęło”, „Stolica wyspy wymaga nieco czasu i uporu, by ją polubić”. Jak gdzieś jest zwykły burdel, to tu przeczytamy o „greckiej nonszalancji” czy „duchu miasta”. Niewiele konkretów, za to wiele wstawek o Greku, który kogoś poczęstował winem. Praktycznie każda plaża na każdej wyspie „uchodzi za jedną z najpiękniejszych plaż w Grecji”. Autorzy artykułów licytują się, komu uda znaleźć się „mniej utarty szlak” i „opierający się masowej turystyce”.

Po własnej wizycie w Grecji patrzę na to z dużym dystansem. Widziałam na własne oczy, jak słabo to państwo funkcjonuje. Wszystko, co było jako tako zadbane i na poziomie, było tak naprawdę robione pod turystów. Dają głównie to, co mają za free - czyli ruiny po przodkach, przyrodę oraz legendy do każdego miejsca. Podobny wniosek wynika z artykułów z tego wydania. Gdyby wyciąć wstawki typu „piłam pyszne wino”, „jadłam pyszne oliwki”, „uwielbiam w Grekach tę spontaniczność”, „legenda głosi, że jeśli przybyłemu na wyspę zaoferowano wodę w pierwszej studni, oznaczało to, że mieszkańcy go polubili” (sic!), to zostaje tego naprawdę niewiele.

Wystawiam niską ocenę za: lanie wody, przekłamywanie rzeczywistości, narzucanie swojego stylu zwiedzania (pchanie się latem, by narzekać, że tam gdzie jest fajnie, jest dużo ludzi).

Kupiłam to czasopismo przed wyjazdem do Grecji. Pomyślałam, że jak jadę na Santorini, to dobrze się składa, że na okładce jest Santorini. Jest nawet rozdział o Santorini! W nim 3 wielkie, piękne zdjęcia z tej wyspy. Czytam artykuł i nie rozumiem - co on ma wspólnego z tą wyspą??? Jedyny fragment jej dotyczący jest tak krótki, że mogę go spokojnie tu cały...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Omówienie wpływu naszego dzieciństwa na przebieg kariery zawodowej. Przy czym nie chodzi o jakieś banały, tylko np. co blokuje rozwój danej osoby po awansie na stanowisko kierownicze?

Okazuje się, że wiele zachowań przejawianych w pracy, to tak naprawdę próby wypełnienia deficytów emocjonalnych. Dlatego mówimy tu o "bagażu emocjonalnym" błędnie przenoszonym na pracę. Nie chodzi o to, by w pracy być robotem bez uczuć, tylko aby je właściwie lokować, gdyż szef to nie ojciec, koleżanka z biura to nie przyjaciółka, zespół to nie dzieciaki z podwórka, wypłata to nie dowód na bycie wartościowym człowiekiem, itp. Próby zastąpienia miłości pracą są po prostu skazane na porażkę, a mimo to wiele osób odnoszących sukces potrafi wpadać w takie pułapki.

Najbardziej podobało mi się w tej książce pochylenie się nad problemami osób, które JUŻ COŚ OSIĄGNĘŁY. Nie wiem jak Wy, ale ja jestem przyzwyczajona, że każdy ma świetne rady "jak zacząć" i snuje wizje jak jego algorytmem wspiąć się na szczyt. Tu mamy bardziej np. dlaczego ktoś jako gracz zespołowy świetnie sobie radzi na niższych szczeblach, ale nie jest w stanie przebić się ze swoimi pomysłami na wyższy poziom. Dlaczego? Bo w swojej rodzinie musiał opiekować się wszystkimi, tylko nie sobą i stąd wryła mu się koncentracja na innych i problem ze słuchaniem wewnętrznego głosu.

Autorka nie tylko analizuje ciekawe mechanizmy, ale też podpowiada, jak je dostrzec u siebie. Do każdego rozdziału jest lista kontrolna pytań, które można sobie zadać.

Na szczególną uwagę zasługują rozdziały nakreślające, że świat nie jest taki czarno-biały. To że wiele przywar charakteru ma korzenie w dzieciństwie, jeszcze nie znaczy, że trzeba mieć pretensje do rodziców. Co więcej, bagaż negatywnych przeżyć często potrafi potem pomóc w karierze. Autorka omówiła także zagadnienie osobowości narcystycznej, faktów i mitów krążących wokół ich obecności w pracy - bardzo ciekawe.

Podczas lektury nie miałam wrażenia, że wszystko już gdzieś czytałam. Moim zdaniem tej książki dotychczas brakowało, jest czymś zupełnie nowym oraz szanuje inteligencję czytelnika - nie rzuca wyrokami, tylko tłumaczy pewne zależności, z których nie zawsze wynika 0 lub 1.

Omówienie wpływu naszego dzieciństwa na przebieg kariery zawodowej. Przy czym nie chodzi o jakieś banały, tylko np. co blokuje rozwój danej osoby po awansie na stanowisko kierownicze?

Okazuje się, że wiele zachowań przejawianych w pracy, to tak naprawdę próby wypełnienia deficytów emocjonalnych. Dlatego mówimy tu o "bagażu emocjonalnym" błędnie przenoszonym na pracę. Nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Jak film "Nietykalni", tylko wszystko 1000x bardziej. Nie tyle jest to opowieść o księdzu, co o jego pozytywnym wpływie na - wydawać by się mogło - beznadziejny przypadek osoby rozpaczliwie potrzebującej resocjalizacji i jednocześnie całkowicie na nią odpornej. Z książki bije niesamowita szczerość, tak że nawet jeśli miejscami przytłacza idealizowaniem postaci księdza, to jest to pisane po prostu od serca. Pomiędzy co rusz wplatanymi heheszkami, dzięki którym książkę lekko się czyta, zostaje poruszonych wiele poważnych tematów skłaniających do refleksji.

Jak film "Nietykalni", tylko wszystko 1000x bardziej. Nie tyle jest to opowieść o księdzu, co o jego pozytywnym wpływie na - wydawać by się mogło - beznadziejny przypadek osoby rozpaczliwie potrzebującej resocjalizacji i jednocześnie całkowicie na nią odpornej. Z książki bije niesamowita szczerość, tak że nawet jeśli miejscami przytłacza idealizowaniem postaci księdza, to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Świetny przewodnik. Michelin przeszedł samego siebie. Cienka książeczka zawierająca ni mniej ni więcej niż tyle, co trzeba wiedzieć. Nawet było przypomnienie mitologii greckiej czy podstawowych zagadnień z architektury.

Jestem wdzięczna, że autorzy postanowili nie owijać w bawełnę. Na wstępie stwierdzili, że na Ateny spokojnie wystarczą 3 dni i jak ktoś ma więcej czasu, to niech skoczy sobie na jakąś wyspę. Dlaczego? To też zostało wyjaśnione w rozdziale „ryzyko rozczarowania”, gdzie wprost zostały opisane szare blokowiska sięgające praktycznie pod sam Akropol, bieda, kryzys itp.

2 gwiazdki odejmuję głównie za brak nowego wydania - od 2016 roku jednak trochę się zmieniło. Ceny są już inne, a „dzielnice wpierdolu” zmieniły miejsce. Kazali mi omijać okolice placu Omonia i Narodowego Muzeum Archeologicznego, i wcale nie było tam źle, za to taka prawdziwa patologia była pod ich biblioteką narodową, zaledwie 700 m od ich głównego placu w mieście! W biały dzień dawali sobie coś w żyłę! Idziesz sobie zwiedzić 3-gwiazdkową Górę Likawitos, jest taki deptak wzdłuż budynku uniwersytetu, środkiem idą turyści, a po lewej i prawej całą drogę wzdłuż narkomani, jedni sobie coś wstrzykują, inni coś wciągają, a większość na haju. Obok o dziwo policja, ale zajęta czymś innym. Wieczorem wyobraźmy sobie scenerię oświetlonego budynku uniwersytetu, z kolumnami jak na Partenonie, a przy samym wejściu kobieta ze strzykawką. W ogrodzie przed jakiś facet przeszukuje żywopłot w poszukiwaniu swoich halucynacji. Niestety takimi obrazkami powitały mnie Ateny. Albo ten menel na placu Monastiraki w samym centrum (obok Agory Greckiej i 0,5 km od samego Akropolu), z całym wydrapanym do krwi przedramieniem od dłoni do łokcia.

Jeśli chodzi o „ryzyko rozczarowania”, to przydałaby się jeszcze Mapka Ulic, Po Których Opłaca Się Chodzić. Można iść nawet tą samą ulicą (w centrum!!!), gdzie w jednym momencie jest sympatyczna knajpka, a 20 m dalej wszędzie graffiti, ciemno i w tle jacyś dziwni ludzie.

W każdym razie przewodnik pomógł mi dobrze zaplanować wyjazd (np. ograniczyłam Ateny do 3 dni), trasy spacerów, a opisy rzeczy do zwiedzania były całkowicie wystarczające - na tyle krótkie, by móc sobie szybko przeczytać fragment podczas zwiedzania, widzieć o co chodzi i więcej czasu poświęcić na kontemplację. To właśnie lubię w przewodnikach Michelin.

Świetny przewodnik. Michelin przeszedł samego siebie. Cienka książeczka zawierająca ni mniej ni więcej niż tyle, co trzeba wiedzieć. Nawet było przypomnienie mitologii greckiej czy podstawowych zagadnień z architektury.

Jestem wdzięczna, że autorzy postanowili nie owijać w bawełnę. Na wstępie stwierdzili, że na Ateny spokojnie wystarczą 3 dni i jak ktoś ma więcej czasu,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Kreatywność, elastyczność, hiperskupienie, supermoce… Może mam ADHD?
Niee, jednak nie mogę mieć.
O, mam tak samo.
Ale nie spełniam kryteriów diagnostycznych…
Ale nie trzeba mieć wszystkich…
Ale może kiedyś miałam więcej a teraz nie…

Wiem więcej, ale nie na tyle, by móc coś stwierdzić. Za to czuję się bogatsza o lepsze zrozumienie czym jest zaburzenie psychiczne, oraz co jest faktem a mitem jeśli chodzi o ADHD.

Kreatywność, elastyczność, hiperskupienie, supermoce… Może mam ADHD?
Niee, jednak nie mogę mieć.
O, mam tak samo.
Ale nie spełniam kryteriów diagnostycznych…
Ale nie trzeba mieć wszystkich…
Ale może kiedyś miałam więcej a teraz nie…

Wiem więcej, ale nie na tyle, by móc coś stwierdzić. Za to czuję się bogatsza o lepsze zrozumienie czym jest zaburzenie psychiczne, oraz co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mam mieszane uczucia, jedne fragmenty są naprawdę dobre, a inne po prostu złe. Zacznę od tych złych, bo to zawsze jest ciekawsze. Tak jak ktoś to wspomniał, Tracy promuje "kulturę zapierdolu". Jego świetne rady jak osiągnąć sukces w firmie, to przychodź godzinę wcześniej, wychodź godzinę później i pracuj w przerwie na obiad - w ten sposób uzyskasz aż 3 darmowe nadgodziny na ściganie się z innymi szczurami! Wiadomo, kultura amerykańska. Ale w ich kulturze jest równie powszechne branie psychotropów tak jakby to były cukierki, szkoda że Tracy nie udzielił od razu rad, które tabletki będą najlepsze na objawy wypalenia zawodowego i depresji.

Jeśli potraktować tego typu wstawki za zabawne różnice międzykulturowe, to cała reszta książki jest naprawdę niezła. W pierwszej części mamy morze argumentów aby przezwyciężyć prokrastynację. Zaś ostatnich kilka rozdziałów to piękne streszczenie różnych książek psychologicznych; wiele tematów to często cała osobna książka, po przeczytaniu której myślisz, że zmieściłaby się w jednym rozdziale - takich właśnie jest kilka ostatnich rozdziałów tej książki!

Moim zdaniem warto było to przeczytać, przy czym nie można brać zbyt serio środkowych rozdziałów o wyścigu szczurów, bo to są wynurzenia kolesia bez liceum, któremu swego czasu nie zostało nic poza pracowaniem ciężej i dłużej, i myśli że tak wszyscy ;)

Mam mieszane uczucia, jedne fragmenty są naprawdę dobre, a inne po prostu złe. Zacznę od tych złych, bo to zawsze jest ciekawsze. Tak jak ktoś to wspomniał, Tracy promuje "kulturę zapierdolu". Jego świetne rady jak osiągnąć sukces w firmie, to przychodź godzinę wcześniej, wychodź godzinę później i pracuj w przerwie na obiad - w ten sposób uzyskasz aż 3 darmowe nadgodziny na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książka bez owijania w bawełnę tłumaczy, skąd się wziął alkohol i jego powszechne użycie - wraz ze wszystkimi faktami, które 10-letnim dzieciom mogłyby zbyt mocno zamieszać w głowie. Nie mamy tu jednostronnej narracji, że po alkoholu się tylko i wyłącznie umiera i nie ma żadnych pozytywnych stron, a głupi ludzie z niewiadomych powodów po niego sięgają. Wręcz przeciwnie, książka uświadamia, że w naszej kulturze każda głupia okazja jest "dobra", a wręcz wskazana, a gdy ktoś zacznie mieć problem to zostanie zauważony dopiero gdy dana osoba znajdzie się blisko dna. Książka obrazowo wyjaśnia, dlaczego osoby, które zabrnęły tak daleko, potrzebują nauczyć się abstynencji i nie mogą jej odpuścić nawet na chwilę. Wyjaśnia także jak później jest im ciężko, gdy dalej żyją w tej naszej kulturze i muszą na każdą praktycznie sytuację wypracować własną odpowiedź, zachować się inaczej niż 90% ludzi.

Ciekawe było także poruszenie tematu papierosów i porównanie nałogu nikotynowego z alkoholem oraz... heroiną. Wiemy, jak w naszej kulturze demonizowana jest heroina - i słusznie. Wiele osób bałoby się wziąć jeden raz w obawie przed natychmiastowym uzależnieniem. Jeśli jednak prawdopodobieństwo, że osoba, która raz spróbowała, uzależni się od nikotyny lub heroiny jest praktycznie takie samo? Jak to tego dodamy, że dochody z akcyzy za nikotynę nie są w stanie pokryć kosztów leczenia skutków wyrządzanych w organizmie, bowiem nikotyna jest powodem co 5 śmierci, i jest 3x bardziej szkodliwa od alkoholu... Mi z tego wychodzi jasny przykład, jak media kształtują nasze myślenie, choć na co dzień sądzimy, że opieramy nasze poglądy głównie na nauce. Zgodnie z tym bój się wirusa celebryty czy innych pneumokoków, ale papieroska już nie, a jak masz problem to pij, pij.

Książka bez owijania w bawełnę tłumaczy, skąd się wziął alkohol i jego powszechne użycie - wraz ze wszystkimi faktami, które 10-letnim dzieciom mogłyby zbyt mocno zamieszać w głowie. Nie mamy tu jednostronnej narracji, że po alkoholu się tylko i wyłącznie umiera i nie ma żadnych pozytywnych stron, a głupi ludzie z niewiadomych powodów po niego sięgają. Wręcz przeciwnie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ciekawy wstęp, a reszta to jak dla mnie wypychacz - mnożenie przykładów, porad w stylu "zrób listę rzeczy", a także typowo amerykańskich wstawek typu "marnuj jedzenie żeby schudnąć".

Ciekawy wstęp, a reszta to jak dla mnie wypychacz - mnożenie przykładów, porad w stylu "zrób listę rzeczy", a także typowo amerykańskich wstawek typu "marnuj jedzenie żeby schudnąć".

Pokaż mimo to