-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
-
ArtykułyMoa Herngren, „Rozwód”: „Czy ten, który odchodzi i jest niewierny, zawsze jest tym złym?”BarbaraDorosz1
-
Artykuły„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna SokalskaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyDzień Dziecka już wkrótce – podaruj małemu czytelnikowi książkę! Przegląd promocjiLubimyCzytać2
Biblioteczka
Po tej powieści Jakuba Małeckiego nie potrafię inaczej, jak półsłówkami i urwanymi myślami.
"Święto ognia" to powieść w zasadzie zwyczajna, o życiu, o mijającym dniu za dniem. Mieści jednak w sobie ogrom emocji. Jest tu jednak przygładzony smutek i ból rozwodniony codziennością.
Są tutaj miłości - różne, palące, jedyne, szlachetne, powszechne, wyjątkowe. Jest zmaganie się ze sobą. I z życiem.
Troski są nieustanne i nieustanne też próby radzenia sobie. No i są marzenia - gorące jak lawa, spalające lub nie, trudne do dotknięcia lub nie.
Kipi tu od wspomnień, a codzienność jest nimi napędzana.
Jakub Małecki potrafi mówić różnymi głosami, a przy okazji bardzo delikatnie się obchodzi ze swoimi bohaterami. Wyczuwa się tutaj ogromną tkliwość opowieści, wniknięcie i przyjęcie światów Poldka, Łucji i Anastazji. Małecki mówi trzema głosami, a trzy perspektywy są diametralnie różne: Poldek, ojciec Nastki i Łucki, ze swoimi demonami i codziennymi troskami; Nastka z "porożem" czyli porażeniem mózgowym, z ogromną chęcią życia, wielkim sercem i jeszcze większymi marzeniami; Łucka, co szybciej dorosła, zhardziała, nie odpuszczała, co wymagała od siebie więcej. Łączy ich miłość. Prawdziwa. Pewna. Silna. Zwyczajna.
Jakub Małecki jest czarodziejem emocji. Potrafi tchnąć w przyziemną, zwyczajną, pospolitą codzienność tony ciepłej barwy i nadzieję.
"Święto ognia" niesie moc refleksji. Pokazuje, jak obchodzić się z życiem. Co znaczy miłość i rodzina. Jak łatwo stracić i odzyskać szczęście. Jak dużo wiemy o sobie samych. Czy pokonamy pewne swoje ograniczenia i spróbujemy się im przeciwstawić. Czy wiemy, o co w tym życiu chodzi. Czy potrafimy żyć... Tak wiecie "ekstra i super".
Polecam prozę "małecką". Jest niesamowita.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Po tej powieści Jakuba Małeckiego nie potrafię inaczej, jak półsłówkami i urwanymi myślami.
"Święto ognia" to powieść w zasadzie zwyczajna, o życiu, o mijającym dniu za dniem. Mieści jednak w sobie ogrom emocji. Jest tu jednak przygładzony smutek i ból rozwodniony codziennością.
Są tutaj miłości - różne, palące, jedyne, szlachetne, powszechne, wyjątkowe. Jest zmaganie się...
Przyznajcie, że tytuł "Sekrety dawnych zbrodni" brzmi frapująco. No cóż.
Napiszę brutalnie. Spodziewałam się o wiele więcej po tej książce. O. Wiele. Więcej.
To jest książka, gdzie wybitny paleopatolog, archeolog i antropolog kultury Philippe Charlier snuje opowieści o słynnych historycznych morderstwach. Wybrane postaci, poza Lwem Trockim czy Abrahamem Lincolnem są mi jednak mało znane, a nawet rozdziały poświęcone wymienionym powyższym postaciom historycznym są nudne, niewciągające i bez polotu. Niestety, opisy natury patologicznej i archeologicznej są także w zastraszającej mniejszości. A na tym mi - przeciętnemu czytelnikowi - najbardziej zależało. Ewidentnie brak tu rozmachu, pomysłu, iskry tworzenia. Z książki mającej popularyzować wiedzę wyszło przydługie, nudnawe piśmidło z nadmiarem cytatów tekstów źródłowych i nie wnoszących nic w rozwój szczegółów matrymonialnych.
Nie rozumiem też zamysłu autora, kiedy komponował zbiór wybranych zbrodni. Wygląda na to, że nie przyświecał mu jakikolwiek pomysł. Raczej jest to zbieranina przeciętnych wykładów nt. postępu medycyny sądowej , bowiem książka pozbawiona jest spójności i jakiejkolwiek kategoryzacji. Całość traci sens, ponieważ brak tu wszelkiej logiki, zazębiania się wątków czy chociażby formalnego układu dzielącego zbrodnie np. sposobem zabójstwa.
Nudna. Nie wciągająca. Mało ambitna. Trywialna.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Przyznajcie, że tytuł "Sekrety dawnych zbrodni" brzmi frapująco. No cóż.
Napiszę brutalnie. Spodziewałam się o wiele więcej po tej książce. O. Wiele. Więcej.
To jest książka, gdzie wybitny paleopatolog, archeolog i antropolog kultury Philippe Charlier snuje opowieści o słynnych historycznych morderstwach. Wybrane postaci, poza Lwem Trockim czy Abrahamem Lincolnem są mi...
2023-12-29
Z naukowego punktu widzenia "Pachnidło" to bardzo dobre studium biologicznych instynktów, podświadomej rejestracji doznań olfaktorycznych oraz piękny przykład, jak mimowolnie feromony rządzą i manipulują nami, choć w dużej mierze na powonieniu w drodze ewolucji nie polegamy już tak, jak np. na zmyśle wzroku, słuchu czy dotyku.
Suskind ma przepiękny warsztat literacki, jego opisy są ubogacone, precyzyjne, twórcze, a malowane przez niego słowami zapachy są namacalne, je się poprostu czuje.
W "Pachnidle" autor stara się odpowiedzieć na pytanie, czy można wydrzeć żywej istocie wonną duszę oraz jakie są tego czynu konsekwencje. Dokonuje tego niepozorny człeczyna, Jan Baptysta Grenouille, urodzony bez zapachu w najbardziej cuchnącym miejscu pod słońcem, płód między odpadkami ryb, łajna i rozkładu, wyrosły bez miłości, żyjący bez ciepła ludzkiej duszy, niski, garbaty, kulawy, brzydki, unikany przez wszystkich, potwór od wewnątrz i na zewnątrz. Dokonuje, owszem, ale w chwili triumfu nie czuje najmniejszej radości, ani nawet cienia satysfakcji. To czego zawsze pragnął, łaknął - miłości bliźnich - w chwili sukcesu okazało się być porażką. Zapach prędzej czy później się ulotni, a on pozostanie na powrót Janem Baptystą Grenouille. Bez miłości, ale z wielką nienawiścią do ludzi.
W powieści niesłychanie interesującą jest podjęta nietypowa tematyka. Frapuje także filozoficzne spojrzenie i odbiór miłości przechodzącej niepostrzeżenie w nienawiść.
Powieść zachwyca samym językiem, pięknem opisów, znakomitym doborem słów. Klasyk w pełnym tego słowa brzmieniu.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Z naukowego punktu widzenia "Pachnidło" to bardzo dobre studium biologicznych instynktów, podświadomej rejestracji doznań olfaktorycznych oraz piękny przykład, jak mimowolnie feromony rządzą i manipulują nami, choć w dużej mierze na powonieniu w drodze ewolucji nie polegamy już tak, jak np. na zmyśle wzroku, słuchu czy dotyku.
Suskind ma przepiękny warsztat literacki, jego...
2023-12-29
Nie byłabym sobą, gdyby chociaż jedna pozycja podczas maratonu nie była popularnonaukową. "Wielka księga zwierząt morskich", to lektura przeznaczona zarówno dla dużych, jak i małych odbiorców, ale przede wszystkim to prawdziwa gratka dla miłośników oceanów.
Cała składa się z przepięknie i bogato ilustrowanych stron, na których jest mnóstwo ciekawostek o mieszkańcach mórz i oceanów. Zagadnienia poświęcone są żółwiom morskim, rybom latającym, pławikonikom, meduzom, ośmiornicom, wielorybom, krabom, fokom i uchatkom, rekinom, krylowi, lirom, wężom morskim, rybom głębinowym, miecznikom, płaszczkom, rybom koralowym, tuńczykom, pingwinom, najeżkom i delfinom. Z książki też dowiemy się o sposobach poruszania się zwierząt w wodzie, o skrzelach i płucach oraz niebezpieczeństwach zagrażających morzom i oceanom.
Przedstawię 7 ciekawostek, które mnie zachwyciły podczas lektury:
- Żółwie morskie mają przezroczyste powieki, które chronią ich oczy niczym okulary pływackie
- Ośmiornica ma 3 serca
- Wieloryb jest największym zwierzęciem wszech czasów. Większym nawet od największego przedstawiciela dinozaurów
- "Kolana" krabów skierowane są na boki, co sprawia, że mogą chodzić tylko w prawo lub lewo, nigdy prosto
- Młody miecznik, dorastając traci wszystkie zęby. Jest też jedną z najszybszych ryb świata - w wodzie rozwija prędkość do 80 km/h
- Tuńczyk pospolity żyje nawet 40 lat, osiąga 3m długości i waży do 680kg czyli więcej niż koń. Jego mięsem można by napełnić ponad 5500 puszek
- Rozgwiazdy to dziwaczne zwierzęta - pozbawione są głowy, za to mają do 40 ramion. W ich ciele zamiast krwi krąży woda morska.
No i jak tu nie kochać przyrody? Kiedy ona jest tak fascynująca!
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Nie byłabym sobą, gdyby chociaż jedna pozycja podczas maratonu nie była popularnonaukową. "Wielka księga zwierząt morskich", to lektura przeznaczona zarówno dla dużych, jak i małych odbiorców, ale przede wszystkim to prawdziwa gratka dla miłośników oceanów.
Cała składa się z przepięknie i bogato ilustrowanych stron, na których jest mnóstwo ciekawostek o mieszkańcach mórz i...
2023-12-29
Uwielbiam tę serię albumów fantastycznych dla małych i dużych. Stwarzają niezmiernie szerokie pole do snucia marzeń i rozbudzającą wyobraźnię. Hawkins zabiera nas w nieprawdopobną, ale fascynującą podróż na wszystkie kontynenty świata i opowiada o magicznych stworzeniach żyjących w ich naturalnych siedliskach.
"W obecnych czasach ludzie pędzą przed siebie z pochyloną głową i spuszczonym wzrokiem, a opowieści o fantastycznych istotach traktują jak bajki. Jednak gdyby tylko się zatrzymali, spojrzeli w niebo lub usiedli spokojnie na leśnej polanie, byliby zaskoczeni tym, co mogliby zobaczyć". Piękny cytat rozpoczynający przygodę z tą zjawiskową książką ma dwojakie znaczenie i w sposób zaowalowany zachęca do większego obcowania z przyrodą oraz zwolnienia tempa życia.
"Historia naturalna stworzeń magicznych" to dla mnie zdecydowanie najlepsza część z serii. Opowiada o stworzeniach, które odgrywają kluczową rolę w mitach, legendach oraz folklorze wielu krajów i kultur. Książka ta zestawia i obrazuje niezwykłe życie najwspanialszych stworzeń magicznych, jakie zrodziły się w ludzkiej wyobraźni i zajęły poczetne miejsce w naszym odbiorze świata, będących wynikiem braku racjonalnych, naukowych wytłumaczeń zjawisk, których być może wciąż nie potrafimy pojąć.
Aga z @polawiaczkaksiazek pytała mnie swego czasu, które stworzenia magiczne należą do moich ulubionych. Poza standardowymi syrenami moje serce z tej książki zdobyły:
🧚 MIMI - Aborygeni opowiadają historie o Czasie Snu, kiedy to przed wiekami pradawne duchy rzeźbiły krajobraz i tworzyły rośliny, zwierzęta oraz ludzi. Wg tych legend mimi istniały na długo, zanim człowiek zasiedlił Australię. To one stworzyły pierwsze malowidła naskalne oraz nauczyły też pierwszych osadników malować, polować i przyrządzać posiłki.
🧚 ZARATAN - żółw morski, który jest tak duży, że łatwo go pomylić ze skrawkiem lądu. Znane są przypadki, kiedy zbłąkani marynarze zarzucali kotwicę i schodzili na grzbiet śpiącego zaratana, myśląc, że to wyspa.
A gdy postanowili rozpalić ognisko na jego skorupie, stworzenie się budziło i znikało pod wodą, topiąc przybyszów. Zaratan jest mi szczególnie bliski, bo podobny do tego, który na swoim grzbiecie dźwiga Świat Dysku u Terrego Pratchetta.
🧚 PIERZASTY WĄŻ - ten majestatyczny barwny stwór, niczym bóg dżungli mknie ponad baldachimem lasu deszczowego Ameryki Środkowej. Zawładnął on wierzeniami Azteków i Majów. Atlas jest pięknie, bogato ilustrowany, każde ze zwierząt to absolutny majstersztyk artystyczny. Książkę można chłonąć, podziwiać, wracać do wybranych istot i napawać się pięknem
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Uwielbiam tę serię albumów fantastycznych dla małych i dużych. Stwarzają niezmiernie szerokie pole do snucia marzeń i rozbudzającą wyobraźnię. Hawkins zabiera nas w nieprawdopobną, ale fascynującą podróż na wszystkie kontynenty świata i opowiada o magicznych stworzeniach żyjących w ich naturalnych siedliskach.
"W obecnych czasach ludzie pędzą przed siebie z pochyloną głową...
2023-12-29
Czy radość nie jest przypadkiem istotą ekspresji muzycznej? Schmitt podejmuje ciekawy eksperyment i stara się nam udowodnić, że życie, miłość, radość nierozerwalnie łączą się z muzyką. Ujmuje w zdania to, co muzyka opowiada w dźwiękach.
Może to nie jest najwybitniejsza powieść tego pisarza, ale moim zdaniem i z tej książki można wynieść wiele życiowych mądrości. W "Kiki van Beethoven" odnajdujemy poczciwego Schmitta z jego emocjonalnością, wrażliwością, nostalgicznym usposobieniem, wyważoną psychologią myśli i uczuć. Odkrywamy też, Schmitta melomana i filozofa.
Książka podzielona jest na dwie części. Pierwsza, która mnie absolutnie urzekła, to opowieść o Christine vel Kiki - zgorzkniałej pensjonariuszce domu spokojnej starości. Po latach odnajduje ona dzięki muzyce Beethovena radość, spokój, wewnętrzne ukojenie i nadzieję, że jeszcze w jej życiu może pojawić się coś pięknego i wartościowego.
Druga część to osobiste wynurzenia i przemyślenia Schmitta związane z twórczością Ludwiga van. To swoisty traktat filozoficzny poświęcony muzyce, który... mnie jednak nie przekonał i nie zachwycił. Nieco przegadany i wydumany. Jednak cytat z niego: "Kiedy pomyślę, że Beethoven umarł, a tyle kretynów żyje!" stanowi szerokie poletko do ciekawej dyskusji.
Podsumowując, czy książka mnie porwała tak jak muzyka Beethovena? Nie do końca. Schmitt mógł poprzestać na opowieści o staruszce, która dzięki muzyce na nowo poczuła głód życia.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Czy radość nie jest przypadkiem istotą ekspresji muzycznej? Schmitt podejmuje ciekawy eksperyment i stara się nam udowodnić, że życie, miłość, radość nierozerwalnie łączą się z muzyką. Ujmuje w zdania to, co muzyka opowiada w dźwiękach.
Może to nie jest najwybitniejsza powieść tego pisarza, ale moim zdaniem i z tej książki można wynieść wiele życiowych mądrości. W...
2023-12-29
Kolejną książką, która już kilka ładnych lat stała na półce czekając na swój czas, a którą czytałam podczas maratonu to lektura z gatunku literatury dziecięcej.
"Bzdurki..." to całkiem nowe, zaskakujące i zabawne spojrzenie na standardowe bajki okiem niezwykłego dziennikarza, prezentera telewizyjnego, artysty kabaretowego i wybitnego konferansjera - Artura Andrusa. Miałam zaszczyt przedstawiać go publiczności podczas realizacji bibliotecznego projektu "Bo język ma znaczenie!"
"Bzdurki..." Artura Andrusa są zachwycające! Bawią i uczą tak dużych, jak i małych odbiorców. Każdej bzdurce przyświeca pewna myśl, a treść jest wielce błyskotliwa i spointowana morałem.
Na miarę Andrusa bajki są zabawne, okraszone dziwacznymi rymami, słownym przeplatańcami i komizmem sytuacyjnym. Tak autor, jak i odbiorca będzie się świetnie bawił czytając bajeczki dla dzieci(i)innych.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Kolejną książką, która już kilka ładnych lat stała na półce czekając na swój czas, a którą czytałam podczas maratonu to lektura z gatunku literatury dziecięcej.
"Bzdurki..." to całkiem nowe, zaskakujące i zabawne spojrzenie na standardowe bajki okiem niezwykłego dziennikarza, prezentera telewizyjnego, artysty kabaretowego i wybitnego konferansjera - Artura Andrusa. Miałam...
2023-12-29
To była wspaniała satyra polityczno - socjologiczno - gospodarcza czasów komunistycznej Polski! Nie podejrzewałam Mrożka o tak przedni humor i celny dowcip.
Jak dla mnie, Mrożek był urodzonym kabareciarzem. Miał niezaprzeczalnie wielki talent do snucia ironicznych sytuacyjek z życia polskiego obywatela, bezbłędnie wytknął PRL-owskie absurdy, zdemaskował, zripostował, skrytykował i ośmieszył wszelkie irracjonalne zachowania środowisk społecznych i komunistycznych instytucji.
Czyta się rewelacyjnie! Ekspresywne dialogi, brawurowo przejaskrawione zdarzenia, celny humor sytuacyjny oraz ogólna parodia tych czasów sprawiły, że co chwila narażona byłam na niekontrolowany chichot.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
To była wspaniała satyra polityczno - socjologiczno - gospodarcza czasów komunistycznej Polski! Nie podejrzewałam Mrożka o tak przedni humor i celny dowcip.
Jak dla mnie, Mrożek był urodzonym kabareciarzem. Miał niezaprzeczalnie wielki talent do snucia ironicznych sytuacyjek z życia polskiego obywatela, bezbłędnie wytknął PRL-owskie absurdy, zdemaskował, zripostował,...
2023-12-29
To króciutki zbiór esejów nt. bibliotek - temat mi bliski ze względu na to, że pracuję właśnie w bibliotece 😊
Mimo że publicystyka Eco wydana została w pierwszej dekadzie XXI wieku, to podjęta problematyka nie traci nic na wartości, znaczeniu i nadal jest jak najbardziej ultranowoczesna.
Umberto Eco snuje ciekawe dywagacje o bibliotece jako instytucji oraz roli, jaką się jej przypisuje i zadaniach jakie ma do spełnienia. Autor podejmuje dyskusję nt. biblioteki idealnej, biblioteki jako wyzwaniu i biblioteki stającej się przygodą; opowiada o kształtowaniu się idei biblioteki oraz stawia trafne tezy nt. antybiblioteki!
Eco serwuje nam prześwietną podróż między biblioteczne regały pełne książek. Teksty skrzą się humorem i sarkazmem. Czyta się z nieukrywaną satysfakcją!
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
To króciutki zbiór esejów nt. bibliotek - temat mi bliski ze względu na to, że pracuję właśnie w bibliotece 😊
Mimo że publicystyka Eco wydana została w pierwszej dekadzie XXI wieku, to podjęta problematyka nie traci nic na wartości, znaczeniu i nadal jest jak najbardziej ultranowoczesna.
Umberto Eco snuje ciekawe dywagacje o bibliotece jako instytucji oraz roli, jaką się...
2023-12-29
Nie jest to na pewno wybitna powieść pisarki. Raczej należy ją rozpatrywać w kategorii prostego, wyidealizowanego, przesłodzonego i naiwnego romansu. Czytało się ją lekko, bowiem ma ona w sobie urok romantycznego piękna, starodawnej szarmanckości, tkliwości i szczypty melodramatyzmu, które są tak bliskie twórczości Montgomery.
Jako relaks i odskocznia od szarej i ponurej codzienności sprawdzi się rewelacyjnie. Opisane perypetie głównych bohaterów raczej należy traktować z przymrużeniem oka.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Nie jest to na pewno wybitna powieść pisarki. Raczej należy ją rozpatrywać w kategorii prostego, wyidealizowanego, przesłodzonego i naiwnego romansu. Czytało się ją lekko, bowiem ma ona w sobie urok romantycznego piękna, starodawnej szarmanckości, tkliwości i szczypty melodramatyzmu, które są tak bliskie twórczości Montgomery.
Jako relaks i odskocznia od szarej i ponurej...
"Atlas tamtych światów. Nieba, piekła i zaświaty - przewodnik odkrywcy" jest rezultatem wieloletnich poszukiwań Edwarda Brooke-Hitchinga boskich i diabelskich fresków, wielkich dzieł opiewających niematerialne krainy czy murali nawiązujących do sądu ostatecznego. Atlas zachwyca bogactwem i pieczołowitością zebranych obrazów, mnóstwem zdjęć przedmiotów funeralych, map, manuskryptów, a opisy tu zawarte są szczególnie interesujące, bowiem to próby zastosowania ziemskich miar do opisu życia pozagrobowego.
Autor zebrał rozmaite przykłady, jak na przestrzeni wieków uczeni, artyści i kartografowie próbowali sobie radzić z paradoksalnym wyzwaniem, jakie wiąże się z takimi pytaniami, na które odpowiedzi nie leżą w zasięgu ludzkiego poznania. To opowieść o mapowaniu, czego nie da się zmapować; zobrazowaniu, czego nie można zobaczyć; eksplorowaniu, czego zbadać nikt nie zdoła.
Przedstawia wędrówki po piekielnych światach, skomplikowanych podziemnych kontynentach z różnymi strefami i krainami duchów. Fizyczne opisy zaświatów wziął z najstarszych i najbardziej czczonych źródeł, jak judeochrześcijańskie Pismo Święte, Koran i islamskie hadisy, a także z bardziej ezoterycznych dzieł w rodzaju świadectw apokaliptycznych, objawień i barwnych teorii outsiderskich.
Atlas podzielił na części poświęcone Piekłu i Podziemiom, Czyśccu i innym światom pośrednim, Niebom i Rajom oraz Utopiom.
Dzięki "Atlasowi..." można poznać wiele ciekawostek, m.in. o tym, że Zaratusztra stworzył prawdopodobnie pierwszą w dziejach religię monoteistyczną, a w indyjskiej Atarwedzie mamy pierwszy w dziejach przykład motywu infernalnych podróży, o wiele wcześniejszy od chrześcijańskiego wątku zstąpienia Jezusa do piekieł.
Nie wiem, czy wiecie, ale prócz Styksu Hades przecinają inne rzeki, np. Acheron, Kokytos, Flegeton i Lete, a rozpowszechniony dogmat o zbawieniu i potępieniu nie był znany w kulturze nordyckiej, dopóki nie nasiakła ona chrześcijaństwem.
Nie powinno to być zaskoczeniem, bowiem Brooke-Hitching stworzył kolejny niesamowity Atlas w pięknym jakościowo wydaniu od @dom_wydawniczy_rebis, który jest skarbnicą niesamowitej wiedzy oraz fascynującym studium nieznającej granic ludzkiej wyobraźni.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
"Atlas tamtych światów. Nieba, piekła i zaświaty - przewodnik odkrywcy" jest rezultatem wieloletnich poszukiwań Edwarda Brooke-Hitchinga boskich i diabelskich fresków, wielkich dzieł opiewających niematerialne krainy czy murali nawiązujących do sądu ostatecznego. Atlas zachwyca bogactwem i pieczołowitością zebranych obrazów, mnóstwem zdjęć przedmiotów funeralych, map,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Rozumiem niezadowolenie z lektury i kiepskie oceny wielu osób książki "Mój rok relaksu i odpoczynku" Ottessy Moshfegh. Jej ciężar odczują osoby, które mają na swoim życiowym koncie chociaż chwilowy dołek depresyjny, miewają gorszą kondycję psychiczną, są po ciężkich przejściach czy sytuacjach życiowych nie do pozazdroszczenia.
To jest książka, z którą trzeba wstrzelić się w odpowiedni swój życiowy czas, aby odbierać ją na właściwych falach i odpowiednio przeżywać, utożsamiać się z głównymi bohaterkami, współodczuwać, rezonować z nią lub chociaż szukać punktów zbieżnych. W innym razie książka wyda się co najmniej niedorzecznym stekiem bzdur.
Moim zdaniem to bardzo intrygująca konceptualnie książka. Trochę pozazdrościlam głównej bohaterce tego, że miała możliwość i odwagę podjąć wyzwanie i wcielić w życie swój projekt hibernacyjny i postanawia przespać cały rok. Sama, jak główna bohaterka, chciałabym móc totalnie odciąć się od świata... chociaż na chwilę, by odetchnąć, odpuścić, nabrać dystansu, pokrzepić entuzjazmem ducha, odnaleźć w sobie więcej energii, a w życiu więcej sensu. Wizja mocno kusząca, mocno wytęskniona.
Książka, chociaż akcji praktycznie nie ma żadnej, wciąga od pierwszych stron. Opisuje zachwycające i wnikliwe studium ludzi dotkniętych depresją, uczuciem pustki, wstrząsającym "wszystkomijedno", porażonych samotnością i brakiem radości pomimo konsumpcyjnego raju wokół, uprzywilejowanej pozycji, finansowej niezależności, zdrowia, urody, wykształcenia. To także wspaniałe studium zachowań kompulsywnych np. zakupoholizmu, a także bulimii, chęci bycia modnym. Pozycja ta uzmysławia także, jak często traktowanie przez rodziców w młodym wieku wpływa i kształtuje psychikę dojrzałej już osoby.
Interesującym okazał się dla mnie powrót do czasów przełomu tysiąclecia oraz wniknięcie w traumatyczną kulturę konsumpcyjną Ameryki.
"Mój rok relaksu i odpoczynku" wywołał we mnie szereg dość sprzecznych emocji. Było trochę prowokacyjnie, obscenicznie, dołująco, oburzająco, obrzydliwie, ciekawie, intrygująco, głupawo i wkurzająco. Ale summa sumarum książka niesie nadzieję i ogromnie pokrzepia.
Mimo że nie pochwalam wybranej metody głównej bohaterki (której charakter też mnie odpychał) na reset świadomości, jej uzależnienia od leków psychotropowych, to byłam ciekawa, czy osiągnie swój cel projektu hibernacyjnego.
Książka pokazuje mnóstwo toksycznych relacji, niewłaściwych zachowań, pogłębiającej się współcześnie samotności wśród ludzi, egzystencjonalnej głębi pokiereszowanej stratą, depresją, traumą. Nielekka, groteskowo mroczna, dająca szerokie pole do refleksji.
A czy Wy mielibyście ochotę odciąć się chociaż na chwilę od mediów społecznościowych, od kłótni w rządzie, wiadomości zza wschodniej granicy, osobistych problemów, dramatów Waszych dzieci, które też podświadomie dźwigacie, nawału pracy, obowiązków i myśli, męczących codziennych banałów?
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Rozumiem niezadowolenie z lektury i kiepskie oceny wielu osób książki "Mój rok relaksu i odpoczynku" Ottessy Moshfegh. Jej ciężar odczują osoby, które mają na swoim życiowym koncie chociaż chwilowy dołek depresyjny, miewają gorszą kondycję psychiczną, są po ciężkich przejściach czy sytuacjach życiowych nie do pozazdroszczenia.
To jest książka, z którą trzeba wstrzelić się w...
Basia Sadurska swoją najnowszą powieścią "Bajka, Bajeczka" znowu nie pozostawia suchej nitki na mojej psychice. Niedelikatnie mówiąc - przeorała duszę i serce, spaliła do gołej ziemi wszelkie morale i jaźń. Znowu pozostałam z kacem czytelniczym i mnóstwem kłębiących się myśli.
Basia ma tendencje do snucia brzydkich historii, ale jakże potrzebnych w dzisiejszym zakłamanym i złudnym świecie, w którym karmimy się fake newsami, lobbowaniem i propagandą. Panuje znieczulica i małostkowość. Basia wydobywa na światło dzienne to, o czym wszyscy myślą, milczą i niespecjalnie mają chęć mówić.
"Bajka, Bajeczka" to wnikliwa analiza wizerunku dystopijnej Polski, w której walkę o dominację wygrywa trzecie "ramię" pokonując Wschód i Zachód - Wielkie Mocarstwo Watykańskie. Kościół ma we władaniu olbrzymie latyfundia ziemskie - tak wiejskie (mentalnie), jak i miejskie (fizycznie). Włada też duszami, ale przede wszystkim fanatycznie włada ciałami kobiet, mężczyzn i dzieci...
Poza dominacją kontrolującego świat Kościoła pisarka wytyka palcem groteskę polskiej wsi oraz życie i postępowanie jej mieszkańców. Tuziemce Trzęsawisk zdolni są potępić tych, których nie rozumieją albo się boją. Wykluczają ze społeczeństwa Starą, a pamięć "złej krwi" czyni z głównej bohaterki outsiderkę. Psychicznego wydalenia nie udźwignie ojciec Balbiny i głupi Januszek,a Pogorzałe to miejsce zesłanej kary za złe postępki. Społeczność Trzęsawisk za to bez problemu wypiera i biernie godzi się z wykorzystywaniem seksualnym dziecka przez ojca, przemocą domową czy znęcaniem się nad zwierzętami. Najważniejsze, że wszyscy chodzą do kościoła, spowiadają się i wspierają Wielką Sprawę Mocarstwa Watykańskiego.
Dla przeciwwagi w lekturze pojawiają się też jednostki, które nie godzą się z takim układem sił, z panowaniem Kościoła, ze ślepą nieczułą wiarą, z wyzyskiem i wykorzystywaniem.
Cała powieść jest mroczna, hipnotyzująca opisami amoralności, niesprawiedliwości i wulgarnych czynów. Postępowanie bohaterów często oburza, jest potworne, wyrachowane, rozbuchane, rzadko nieświadome.
Krajobraz miejsko-krakowski, wiejsko-Trzęsawiskowy i cmentarno-Pogorzały jest ponury, pełen zimna, lodu, wilgoci, smrodu, odoru, dymu. Budzi niepokój, grozę i strach. Zaś rzeka Bajka dzieli dwa światy, ale i scala wylewami, lodem, topielcami.
Basia zawarła tu ogromne pokłady smutku, wyczuwalnej samotności, niekochania, okrucieństwa. Króluje ból, strach, brzydota, marazm, melancholia i rozpacz. Mieszają się namacalnie odczucia potęgowane zapachami i odgłosami.
Ciężko w takim świecie poczuć ogień w sobie, ciężko ocalić też delikatny płomień nadziei. Mimo delikatnego, lirycznego języka treść książki uwiera i jest mocno niewygodna.
Czasami tak trzeba. Myślę sobie, że w każdej bajce jest ziarnko prawdy... I tu też je wypatrzymy. "Ziarnko do ziarnka, a zbierze się miarka".
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Basia Sadurska swoją najnowszą powieścią "Bajka, Bajeczka" znowu nie pozostawia suchej nitki na mojej psychice. Niedelikatnie mówiąc - przeorała duszę i serce, spaliła do gołej ziemi wszelkie morale i jaźń. Znowu pozostałam z kacem czytelniczym i mnóstwem kłębiących się myśli.
Basia ma tendencje do snucia brzydkich historii, ale jakże potrzebnych w dzisiejszym zakłamanym i...
Objętościowo "Zbyt głośna samotność" to niewielkie dzieło, a jednocześnie niebanalny strumień świadomości i doznań związanych ze światem, który otacza Bohumila Hrabala. Objętościowo może i jest to powieść niewielka, ale znaczeniowo... cóż, to powieść olbrzymia.
Myśli Hrabala się tu przelewają i wzbierają jak potoki, ale wprawne oko czytelnika dojrzy oskarżenie skierowane w kierunku komunistycznego reżimu oraz napiętnowanie absurdu, jaki niesie on ze sobą. Mamy tu także gorzkie wspomnienia sięgające nazistowskiej eksterminacji mniejszości narodowych.
To, co mnie urzekło, to ciekawy koncept wielkiej miłości do książek. Oryginalność pomysłu polega na tym, że główny bohater pracuje w miejscu, gdzie niszczy się starą i niepotrzebną nikomu makulaturę. A on stara się uratować książkowego dobra jak najwięcej - realnie, wynosząc do swojego zagraconego mieszkania lub symbolicznie, wkładając w prasowany sześcian makulatury wartościowe "serce" - otwartą książkę z najpiękniejszym tekstem. Główny bohater, przy prasie hydraulicznej niszczącej książki, pracuje 35 lat. To dużo i zarazem mało, by sprawić, żeby przestało zależeć na słowie, żeby poczuć się wypranym z emocji, zbrukanym, gdzie oburzenie przechodzi w obojętność, gdzie wkłada się w serce prasowanych paczek wartościowe teksty już tylko z przyzwyczajenia. A może i nie...
Zatem - mamy miłość absolutną, ostateczną do książek, ale i niebotyczną, dojmującą samotność... I echa przeszłości, gorzkich i słodkich wspomnień, wciąż nawracających myśli, zdarzeń, uczuć...
"Bo ja mogę pozwolić sobie na ten luksus, żeby być opuszczony, choć ja nigdy opuszczony nie jestem, ja jestem tylko sam, by móc żyć w zaludnionej myślami samotności (...)"
Wynurzenia Hrabala można potraktować alegorycznie, ale i dosłownie też. Opowiada on o zdarzeniach, o przemijaniu, o bólu niszczenia tak książek, jak i ludzi w sposób dojmujący. Jego wspomnienia są wyraziste, obrazowe. Dla podkreślenia zadawanego gwałtu, umyślnego niszczenia swą opowieść faszeruje Hrabal brzydotą, smrodem, muchami ścierwicami, gryzoniami i fekaliami. A wszystko to zestawia z wielkimi dziełami sławnych myślicieli i pisarzy:
A wszystko to zestawia z wielkimi dziełami sławnych myślicieli i pisarzy: Nietzschem, Schopenhaurem, Heglem, Szekspirem, Lao-cy, Jezusem, Arystotelesem, Seneką, Goethem, Kantem oraz reprodukcjami sławnych malarzy Van Goghiem, Paulem Gauguinem czy Giuseppem Arcimboldo. Sam bohater też jest niejednoznaczny. Z jednej strony wykształcony myśliciel, wrażliwiec, z drugiej zaś bałaganiarz, brudas i pijak. Taka dwoistość natury - ludzkiej, książkowej, znaczeniowej, wszelkiej...
Ta książeczka kipi od myśli, od przemyśleń, od domysłów, od maginacji i od dążeń. W zasadzie każde zdanie jest tu odrębnym tekstem do omówienia i do przemyślenia. "Kiedy dobieram się oczami do solidnej książki, gdy usunę wydrukowane słowa, to z tekstu także nie pozostanie więcej niż niematerialne myśli, które polatują w powietrzu, żywią się powietrzem i w powietrze znowu się obracają, ponieważ wszystko jest koniec końców powietrzem (...) ".
Piękna proza. Trudna proza. Smutna proza.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Objętościowo "Zbyt głośna samotność" to niewielkie dzieło, a jednocześnie niebanalny strumień świadomości i doznań związanych ze światem, który otacza Bohumila Hrabala. Objętościowo może i jest to powieść niewielka, ale znaczeniowo... cóż, to powieść olbrzymia.
Myśli Hrabala się tu przelewają i wzbierają jak potoki, ale wprawne oko czytelnika dojrzy oskarżenie skierowane w...
Bohumil Hrabal w "Zbyt głośnej samotności" napisał: "(...) bo ja gdy czytam, to właściwie nie czytam, biorę piękne zdanie do buzi i ssę je jak cukierek (...)" Tak właśnie należałoby postąpić z książką Lisy Aisato pt "Życie".
Ta książka to absolutny fenomen literacko - artystyczny! Warto ją mieć na półce, by do niej wracać, niespiesznie analizować stronę po stronie, zachwycać się oszczędnymi zdaniami oraz niezwykłymi ilustracjami, poddać refleksjom i dać się porwać wspomnieniom. Idealna na prezent dla każdego wrażliwca i romantyka.
Zarówno treść, jak i ilustracje w "Życiu" są fenomenalne. Fenomenalne przez duże F. Chociaż na każdej stronie widnieje tylko jedno proste zdanie, to wyraża ono więcej, niż tomy poradników i poezji o życiu.
Z każdej strony bije olśniewająca wspaniałość myśli, emocji, ogromnej tkliwości, liryczności i czułego piękna, którą podkreślają kunsztowne, równie sentymentalne i wzruszające obrazy Lisy Aisato.
Książka przedstawia cykl naszego życia, podróż od czasów dzieciństwa po starość.
Każdy etap egzystencji Lisa przedstawia w sposób dojrzały i mądry. Skłania do zadumy i nostalgii. Porusza w sposób sentymentalny, wywołuje uśmiech i łzy. Pokazuje początek, środek i koniec tego, co każdy z nas odczuwa i przeżywa.
To książka o każdym z nas, o naszych przeżyciach, uczuciach, doznaniach i wspomnieniach.
Niesie bardzo uniwersalne przesłania. Wywołuje ogrom uczuć.
Ma w sobie ogromną moc.
Dla mnie jest objawieniem, czułym przewodnikiem, wywoływaczem wspomnień, zapalnikiem emocji i biblijną strefą komfortu.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Bohumil Hrabal w "Zbyt głośnej samotności" napisał: "(...) bo ja gdy czytam, to właściwie nie czytam, biorę piękne zdanie do buzi i ssę je jak cukierek (...)" Tak właśnie należałoby postąpić z książką Lisy Aisato pt "Życie".
Ta książka to absolutny fenomen literacko - artystyczny! Warto ją mieć na półce, by do niej wracać, niespiesznie analizować stronę po stronie,...
"Zielona mila" to zaliczana już do klasyki opowieść z pogranicza fantastyki, grozy, kryminału i literatury obyczajowej.
Adaptację filmową o tym samym tytule oglądałam parokrotnie, jednak książkę - z niemałymi obawami - przeczytałam po raz pierwszy w życiu. Jak to mówią : "Nigdy nie jest za późno". Nie żałuję spędzonego czasu z tą powieścią oraz konsekwencji emocjonalnych. "Zielona mila" okazała się równie wspaniała jak film, a może nawet i lepsza.
W powieści jest należycie skonstruowana fabuła, dogłębnie przemyślana, mądra i niosąca ze sobą potężny ładunek emocjonalny. Mamy tutaj przykład prozy amerykańskiego Południa, gdzie poruszony został charakterystyczny motyw rasizmu oraz ogromnej niesprawiedliwości. Sam King pisze, że postacią Johna Coffey'a kierował ukłon w stronę Williama Faulknera, który to wzorował na Chrystusie postać Joego Christmasa ze "Światłości w sierpniu". To oraz wadliwa machina systemu sądownictwa wywarły na mnie ogromne wrażenie, poruszyły mnie do głębi i nieco wyprały emocjonalnie.
Po raz kolejny powtórzę, że King ma niebywały dar snucia opowieści i prawdziwą smykałkę do gawędziarstwa. Potrafi bezbłędnie wgryźć się w polityczny i sądowniczy system oraz pokazać jak wyglądało życie w więziennym bloku śmierci na amerykańskim Południu w latach Wielkiego Kryzysu. Ma talent do umiejętnej konstrukcji bohaterów oraz przedstawienia miejsca kaźni. Mistrz Grozy wszystkimi zabiegami w "Zielonej mili" psychologicznie przejmuje kontrolę nad czytelnikiem.
Dla mnie była to jedna z lepszych książek tego pisarza. Bardzo przejmująca, wywołująca wręcz silne doznania psychiczno-fizyczne, poruszająca, wzbudzająca dokuczliwy sprzeciw i oburzenie wobec dziejącej się niesprawiedliwości, przenikająca na wskroś, wywołująca realną grozę egzekucji oraz świadome współodczuwanie wszystkich emocji przeżywanych przez bohaterów. Piękna i niepowtarzalna historia.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
"Zielona mila" to zaliczana już do klasyki opowieść z pogranicza fantastyki, grozy, kryminału i literatury obyczajowej.
Adaptację filmową o tym samym tytule oglądałam parokrotnie, jednak książkę - z niemałymi obawami - przeczytałam po raz pierwszy w życiu. Jak to mówią : "Nigdy nie jest za późno". Nie żałuję spędzonego czasu z tą powieścią oraz konsekwencji emocjonalnych....
"Czarcie runo" to antologia złożona z dziesięciu horrorów słowiańskich.
Autorzy opowiadań zapraszają nas do wykreowanego przez swoje umysły mrocznego świata naszych przodków, przedchrześcijańskich wierzeń i słowiańskiej demonologii. Z prawdziwą przyjemnością zagłębiałam się w ich mięsistych i krwawych wyobrażeniach.
Zaletą antologii jest ogromna różnorodność pomysłów pisarzy.
Każde opowiadanie jest zupełnie inne, uwzględniające tajemnicze rytuały, gusła, księgi zaklęć, czary i wierzenia. Nie brak tu wąpierzy, strzygoni, martwców, upiorów, motanek, Wodnych Pań, Południc, Chabernic, Żmijów i Żerców. Jest o przeszłości, przyszłości, teraźniejszości, końcu i początku wszystkiego.
Są pokazane zamierzchłe czasy (w "Bracie najmilejszym" D.Adwentowskiej), czasy panowania Krzyżaków na ziemiach polskich ("In einem Gott" M.Dietra), czasy inkwizycji ("Cicha"J. Ł.Jankowskiej). Jest tu opowiadanie z czasów II wojny światowej, w którym naziści ścierają się ze słowiańskim demonami (w "Topielisku" P.Więzika), czasy tużpowojnia (w "Księżyc w jej oczach" A.Kuchmister), czasy współczesne ("Hades" Z.Golemienko, potraktowany z sardonicznym uśmiechem "Tadziu, co o tym myślisz?" M.Lewandowskiej, "Zabić marzenia" K.Mikołajczyka) , aż po spinające wszystkie czasy świata opowiadanie "Żerca końca" M.Haskiego.
Opowieści w zbiorze łączy jeden wspólny mianownik: atawistyczny strach przed pradawnymi ciemnymi siłami żyjącym na słowiańskich ziemiach, w borach, na mokradłach, podziemnych pieczarach i nadprzyrodzonej Nawii.
🖤Największe wrażenie wywarło na mnie opowiadanie z gatunku "urban explores" Zbigniewa Golemienko pt. "Hades". Główni bohaterowie schodzą do podziemnych opuszczonych bunkrów znajdujących się pod kijowskimi fabrykami. Czułam tutaj pierwotny strach wynikający z czającego się zagrożenia w nieprzebytych ciemnościach, niezbadanej i nieznanej zatęchłej przestrzeni oraz dusznych ciasnych podziemnych labiryntów, korytarzy i sal dziwnego przeznaczenia. Wisienką na torcie są przerażające odkrycia i rozpaczliwa próba wydostania się na powierzchnię. Opowiadanie, jedno z nielicznych w zbiorze, z zakończeniem otwartym, co pozostawia czytelnika z kłębiącymi się pytaniami i domysłami. Porażająco fantastyczne i absolutnie przerażające!
🖤Wspaniale również poprowadziła swoje opowiadanie Agnieszka Kuchmister "Księżyc w jej oczach". Poza tradycyjnym motywem słowiańskiej siły nieczystej - wąpierza - który w jej rękach nabiera kształtów realnej grozy, świetnie przedstawiła wierzenia w zabobony polskiej wsi tuż po II wojnie światowej.
🖤U Macieja Szymczaka w "Upirze" doceniłam całkiem odmienne spojrzenie na świat, bo widziane oczami przebudzonego nieumarłego. Poza fabułą ukazaną oczami guślarza i z perspektywy matki, wczuwamy się w narrację pierwszoosobową jako sam nieśmiertelny Martwiec... Tylko czy my tu faktycznie mamy do czynienia z upiorem czy człowiekiem przypadkiem pochowanym żywcem? Ot, taki dylemat dwojakiej natury Istoty powstałej z grobu...
Książkę czytało mi się z ogromną satysfakcją, chociaż mam pewien niedosyt wynikający z krótkich form opowieści. Chciałabym ujrzeć kontynuację niektórych historii. Warsztatowo oraz fabularnie opowiadania były między sobą bardzo nierówne. Część z nich była dość słaba. Ogólny odbiór to mało rozwinięte lub nawet dość "drewniane" niekiedy postaci, przewidywalne do bólu fabuły i niezbyt przekonujące narracje. Na szczęście opowiadania te są w mniejszości.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
"Czarcie runo" to antologia złożona z dziesięciu horrorów słowiańskich.
Autorzy opowiadań zapraszają nas do wykreowanego przez swoje umysły mrocznego świata naszych przodków, przedchrześcijańskich wierzeń i słowiańskiej demonologii. Z prawdziwą przyjemnością zagłębiałam się w ich mięsistych i krwawych wyobrażeniach.
Zaletą antologii jest ogromna różnorodność pomysłów...
Za oknem zimowa aura oraz zbliżające się najpiękniejsze Święta w roku sprzyjają sięgnięciu po coś tematycznego... No powiedzmy, że mniej więcej tak jest, bo czy zbrodnie zimową porą, na dokładkę np. w Wigilię mogą nastroić odpowiednio?
Z Agathą Christie jest to możliwe, a nawet prawdopodobne!
Agatha Christie pisze wyśmienicie zarówno długie formy, jak i krótkie. Udowadnia to zbiór 13 opowiadań zebranych w zgrabnej, pięknie wydanej publikacji przez @wydawnictwo_dolnoslaskie pn. "Zbrodnie zimową porą".
Schludny, elegancki zbiór przyjemnie umilił mi wieczór, a piękne, szlachetne, klasyczne pióro Królowej Kryminałów dopełniło nastrojowej zimowej aury.
Tak, jak i za oknem, tak tytułowa urokliwa zima w tle opowiadań akcentowała moje chwile relaksu i rozprężenia, a niewielki format opowiadań nie umniejszał ich jakości.
Ogromnie podobały mi się opowiadania zarówno te, gdzie główne skrzypce grał ekscentryczny, przemiły Poirot, jak i poczciwa panna Marple. Pozostałe opowiadania m.in. z tajemniczym Harleyem Quinem (suflerem emocji i sumienia) dodawały uroku oraz wprowadzały urozmaicenie.
Christie, zachowując klimat poprzedniej epoki, pomimo kryminalnych wątków, wprowadza w lekki, przyjemny stan zadowolenia, komfortu czytelniczego oraz satysfakcji miłośnika dobrej klasycznej prozy.
Christie, niekwestionowana Królowa Kryminałów sprawdzi się zawsze, czy to w odpowiedniej konwencji, porze roku, wpisze się w konkretny nastrój, przełamie czytelniczy marazm, wywoła uśmiech i poprawi kondycję psychiczną.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Za oknem zimowa aura oraz zbliżające się najpiękniejsze Święta w roku sprzyjają sięgnięciu po coś tematycznego... No powiedzmy, że mniej więcej tak jest, bo czy zbrodnie zimową porą, na dokładkę np. w Wigilię mogą nastroić odpowiednio?
Z Agathą Christie jest to możliwe, a nawet prawdopodobne!
Agatha Christie pisze wyśmienicie zarówno długie formy, jak i krótkie. Udowadnia...
Ciekawość to cecha łącząca wszystkich wielkich filozofów, uczonych i odkrywców w historii. Geniusze nigdy nie przechodzą obojętnie obok zamkniętych drzwi ani żadnego kamienia, pod który mogą zajrzeć. Dzięki takim ludziom żyjemy m.in. w świecie szczepionek, antyseptyki, przeszczepów, w oświetlonych domach, dojeżdżamy do pracy samochodami, a na wakacje możemy udać się w każde miejsce globu dzięki GPS i samolotom.
Celem książki Jonny'ego Thomsona @philosophyminis pt. "Wielkie idee dla zabieganych. Mała książeczka o przełomowych koncepcjach" jest przedstawienie najciekawszych i najważniejszych odkryć ludzkości. Autor przyjął formę rozdziałów skondensowanych (co nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę ilość omawianych zagadnień), a treść zmyślnie podzielił na obszerne działy biologii, chemii, fizyki, medycyny, społeczeństwa, polityki, technologii, kultury i religii.
Tę bogatą w różnorodne treści "książkę dla zabieganych" czytało mi się wyśmienicie, bowiem Thomson pisze z ogromnym poczuciem humoru! Piktogramy sygnujące każdy rozdział spełniły dodatkowe zadanie - stymulowały mój mózg dodatkowymi skojarzeniami, rozszerzały odbiór znaczeniowy omawianej idei.
Mam tylko jedno malutkie "ale". Rozumiem, że jeden autor może w tak szeroko zakrojonej zagadnieniowo książce popełnić jakieś drobne błędy merytoryczne. "Wielkie idee..." nie uniknęły pewnych nieścisłości. W części biologicznej znalazło się kilka drobnych pomyłek, ale ostatecznie przy takim ogromie poruszanych kwestii mogę to wybaczyć autorowi 😉
"Wielkie idee dla zabieganych" to imponujący zestaw informacji, napisany rzutkim językiem, ze swadą i ogromnym poczuciem humoru.
Momentami (licznymi!) miałam niedosyt. Tak potraktowane zagadnienia mogłabym czytać w rozwinięciu. Chociaż... Już takie rozwinięcie mamy w fascynującej, genialnie napisanej książce Billa Brysona - "Krótka historia prawie wszystkiego".
_______
Dla tych, co mają jeszcze troszkę czasu, przytaczam cytaty, w których są humorystycznie ujęte wiadomości stricte nt. gatunku Homo sapiens. Jedna z nich jest totalnie błędna, ale można się przy tym co nieco uśmiechnąć 😉 zgadniecie, która?
-"Nieupierzony dwunóg ze słabością do wojny i piękna" (rozdz.Klasyfikacja organizmów żywych)
-"Produkt końcowy kilku tysiącleci szczęśliwych mutacji i mnóstwa seksu" (rozdz.Darwinizm)
-"Wielkogłowe naczelne, które postanowiły zejść z drzew" (rozdz.Darwinizm)
-"Będziemy istnieć wiecznie... Choć niekoniecznie w takiej postaci, jak byśmy chcieli. Ciesz się zatem tymczasową konfiguracja cząstek, którą zwiesz "sobą" (rozdz.Prawo zachowania masy)
-"Postrzegamy siebie jako najważniejsze ogniwo łańcucha ekologicznego, a nie jako część symbiotycznego układu wzajemnych zależności" (rozdz.Ruch na rzecz ochrony środowiska)
-"Ludzie to gawędziarski gatunek" (rozdz.Powieść)
-"Dzięki technologii czynimy sobie świat podanym (i czasem go w ten sposób psujemy)" (dział Technologii)
-"Może rzeczywiście jesteśmy tylko aktualną manifestacją jakiejś podstawowej substancji?" (rozdz.Panteizm)
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
Ciekawość to cecha łącząca wszystkich wielkich filozofów, uczonych i odkrywców w historii. Geniusze nigdy nie przechodzą obojętnie obok zamkniętych drzwi ani żadnego kamienia, pod który mogą zajrzeć. Dzięki takim ludziom żyjemy m.in. w świecie szczepionek, antyseptyki, przeszczepów, w oświetlonych domach, dojeżdżamy do pracy samochodami, a na wakacje możemy udać się w każde...
więcej mniej Pokaż mimo to
William Faulkner. Tyle ostatnio ocierałam się o to nazwisko, że postanowiłam sięgnąć na dobry początek po sztandarową już jego pozycję. Za mną jedna z najważniejszych powieści na świecie noblisty - "Światłość w sierpniu".
Zanim o samej powieści, to jeszcze kilka słów o tłumaczeniu, które często przy recenzjach bywa przemilczane albo zaniedbywane, a jest jednym z podstawowych aspektów odbioru książki przez Czytelnika. Ważnym tu był fakt, ile tłumacz wyciągnie z samej twórczości literatury nowatorskiej, przełamującej schematy, będącej ponad kanonami, jak przefiltruje słowa przez własną wrażliwość i umiejętności translatorskie, czy przypadkiem nie spłaszczy metafor, nie pominie gier językowych, rzetelnie odda klimat prozy faulknerowskiej, rozróżni dialogowe niuanse w mowie wieśniaków, miastowych i czarnych Południowców. A skoro mamy do czynienia z wybitną nagradzaną literaturą, liczymy na wybitne umiejętności tłumacza. Piotr Tarczyński staje na wysokości zadania. Sprawia, że "Światłość w sierpniu" to zupełnie nowa, wyjątkowa interpretacja złożoności prozy Faulknera. Dodaje siły przekazu poruszanej tematyce oraz realiom Amerykańskiego Południa lat 30.XX wieku oraz czasów Rekonstrukcji po Wojnie Secesyjnej.
Faulkner jest prekursorem oryginalnych obrazów, poetyckiej prozy, ale też wszelkiej elastyczności słowa pisanego: myśli pisanych kursywą mieszających się z dialogami, cytatami w cytatach, deformacjami, płynnością i potoczystością przekazu, neologizmów, hybryd i zbitków słownych, nieoczywistości interpretacyjnych interpunkcji czy gramatyki. U Faulknera słowa wylewają się z ram, są surowe i chropawe, dźwięki opisuje on kolorami a obrazy dotykiem. Zdania, by wzmocnić przekaz, bywają przekombinowane, przydługie, polifoniczne i onomatopeiczne, rozpaczliwe i oszalałe, obce i dziwne. Tłumacz pozwala nam samemu przebrnąć przez labirynt myśli i zapisów Faulknera, co niewątpliwie wpływa na osobiste i wyrazistsze odczuwanie tej prozy. Staje się ona wyzwaniem dla Czytelnika.
Echa Jego twórczości można odnaleźć m.in.u Marqueza, Steinbecka, Cormaca McCurthy'ego czy Macieja Płazy.
Tyle o formie, niebanalnej, poza schematycznej i prekursorskiej. Tyle o języku obrazowym, namacalnym. Tyle o szorstkości słów i deformacji prozatorskiej.
A o czym jest ta perełka światowej klasyki? "Myślę se", że "Światłość w sierpniu" to nie jest lekkostrawna proza. "Myślę se", że w chropowatości, potoczystości wypowiedzi czuje się ból, krzywdę, pokorę i upór. Bohaterowie są naznaczeni - pomimo zniesienia niewolnictwa - zmagają się z rasizmem, z fanatyzmem religijnym, wychowaniem twardą ręką, trudnym dzieciństwem piętnującym na całe życie. Pomimo lat 30. XX wieku widać nadal wszelkie głęboko zakorzenione przywary Południowców, ich nieufność wobec obcych, wpojone konserwatywne zasady i krzywdzące uprzedzenia. Chłoniemy wszelką surowość życia na południu Ameryki - wychowanie dzieci, marną egzystencję mieszkańców tych ziem, rasizm i piętnowanie odmienności, fanatyzm religijny, obsesyjną dumę potomków pionierów Ameryki, niewyrugowaną wyższość rasy białej nad "czarnuchami", przeklęte życie w grzechu.
Motyw wędrówki, a może ucieczki od siebie i od życia spina całą powieść. Duszna i parna atmosfera oraz przytłaczająca małomiasteczkowość potęgują odbiór.
Namacalna jest żałość wynikająca z przypiętych łatek bohaterom, osądzonym już z góry, tym samym skazanych na fatalizm.
Faulkner pokazuje jeszcze jedną rzecz ludzką. Nasze pragnienia bywają jasne i ciemne. Często tych drugich nie spodziewamy się w sobie ujrzeć, choć czają się na dnie serc i wypływają w najmniej odpowiednich momentach...
"Myślę se, że" to bardzo dobra proza i nie poprzestanę na jedynym arcydziele pisarza.
Jeśli podoba Wam się moja recenzja, to zapraszam po więcej:
https://www.instagram.com/anemonenemorose/
William Faulkner. Tyle ostatnio ocierałam się o to nazwisko, że postanowiłam sięgnąć na dobry początek po sztandarową już jego pozycję. Za mną jedna z najważniejszych powieści na świecie noblisty - "Światłość w sierpniu".
więcej Pokaż mimo toZanim o samej powieści, to jeszcze kilka słów o tłumaczeniu, które często przy recenzjach bywa przemilczane albo zaniedbywane, a jest jednym z...