-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać325
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
2020-08
2020-01
2020-07
2020-05-22
Nieoczywisty kodeks to jedna z najistotniejszych cech detektywa z kryminału noir. I rzeczywiście, w przypadku Genka o takich korzeniach mówić możemy. Zapytany przeze mnie o rodowód Bruna autor odpowiedział: „Zdecydowanie bardziej przekonują mnie postacie bliższe przeciętnemu człowiekowi – mające swoje przywary, ulegające nałogom, odżywiające się niezdrowo lub prawie w ogóle, których życie osobiste jest poplątane lub po prostu w ogóle nie istnieje, dla których noc jest dniem, i które jednocześnie tak głęboko angażują się w prowadzone przez siebie sprawy, że mają odwagę, by pobrudzić sobie ręce, a nawet narazić własne życie. Philip Marlowe z kryminałów Raymonda Chandlera jest dla mnie niedoścignionym wzorcem detektywa. Dokładnie taki powinien być I staram się, żeby [Genko – przyp. P.S.] taki był – niedoskonały, a jednocześnie zdeterminowany”.
Całość: http;://zbrodniawbibliotece.pl/recenzja/w-labiryncie.
Nieoczywisty kodeks to jedna z najistotniejszych cech detektywa z kryminału noir. I rzeczywiście, w przypadku Genka o takich korzeniach mówić możemy. Zapytany przeze mnie o rodowód Bruna autor odpowiedział: „Zdecydowanie bardziej przekonują mnie postacie bliższe przeciętnemu człowiekowi – mające swoje przywary, ulegające nałogom, odżywiające się niezdrowo lub prawie w...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-07
2020-12
2020-12
2020-12
Powieść byłaby znacznie lepsza, gdyby nie była tak czarno-biała i pełna "jedynych słusznych" prawd, które nie pozostawiają czytelnikowi żadnych możliwości interpretacji. Niby wszystko super, Klejzerowicz zaznacza, że to jej mniemanie, jej bohaterka, w ostatnim fragmencie w narracji pierwszoosobowej, poniekąd także to robi, jednak wyczuwam w tym jakąś fałszywą nutę... jakieś ocenianie, bardzo naprędce, którego być nie powinno.
Tak czy inaczej, z racji parokrotnego zaznaczenia, że to odautorska interpretacja baśni, trudno się czepiać o wspomniane czarno-białość czy takie, a nie inne odczytanie symboliki baśni Andersena. A całość jest na tyle interesująca i klimatyczna, że sięgnę po kolejną część cyklu ze Stefańską.
Powieść byłaby znacznie lepsza, gdyby nie była tak czarno-biała i pełna "jedynych słusznych" prawd, które nie pozostawiają czytelnikowi żadnych możliwości interpretacji. Niby wszystko super, Klejzerowicz zaznacza, że to jej mniemanie, jej bohaterka, w ostatnim fragmencie w narracji pierwszoosobowej, poniekąd także to robi, jednak wyczuwam w tym jakąś fałszywą nutę... jakieś...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-11
Mimo silnego krytycznego nacechowania władzy, „629 kości” to nie political fiction, scen z panią premier jest na to zbyt mało (tym bardziej uczulam na siłę krytyki w nich zawartą). Powieść M.M. Perr to kryminał z elementami thrillera. Oprócz tego „629 kości” to literatura przywodząca na myśl najmroczniejsze tytuły z nurtu nordic noir, z których jako pierwsza przychodzi mi do głowy „Grobowa cisza” Arnaldura Indriðasona. Tam też wszystko zaczęło się od kości, by stopniowo coraz bardziej zagłębiać się w problematykę przemocy. Jednak w przeciwieństwie do islandzkiego pisarza M.M. Perr wychodzi daleko poza zło dziejące się w zamkniętych czterech ścianach. „629 kości” jest niczym poczet ciężko doświadczonych przez życie społecznych wyrzutków oraz rodzinnych odrzutków, jak pozwolę sobie nazwać mniej silnych członków rodziny, których wykorzystują silniejsi.
Całość --> https://www.zbrodniawbibliotece.pl/recenzja/629-kosci
Mimo silnego krytycznego nacechowania władzy, „629 kości” to nie political fiction, scen z panią premier jest na to zbyt mało (tym bardziej uczulam na siłę krytyki w nich zawartą). Powieść M.M. Perr to kryminał z elementami thrillera. Oprócz tego „629 kości” to literatura przywodząca na myśl najmroczniejsze tytuły z nurtu nordic noir, z których jako pierwsza przychodzi mi...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-12
2020-11
2020-11
2020-11
2020-11
2020-11
2020-11
Ta powieść jest dowodem na rozwój pisarski Małgorzaty Rogali, na to, że jej cykl kryminalny rozpoczęty "Zapłatą" zmierza w dobrym kierunku. "Dobra matka" obyła się bez zbytniego eksploatowania wątku romansowego czy drobnych błędów logicznych związanych z intrygą, o co można było mieć lekkie pretensje przy lekturze, skądinąd świetnej przecież, "Zapłaty". Drugi tom cyklu to wyższy poziom, tak zapętlonej zagadki, jak i kombinacji losów bohaterów. Autorka stworzyła fantastyczną drabinkę fabularną, której sensy docierają do czytelnika w miarę obracania kolejnych stron oraz postawiła na tzw. mijanie się bohaterów, którzy jeszcze nie wiedzą, że wpłyną/wpłynęli na swoje życia. Bardzo to "kieślowskie" i co równie ważne - rozpisane z pomyślunkiem, który wypuszcza macki w kierunku niepowstałej jeszcze części trzeciej. Plus brawa za znajomość psychiki ludzkiej i "nowoczesnych" zachowań w social mediach, pełne słodyczy damskie szczegóły połączone z bezlitosnym, boleśnie świadomym oglądem rzeczywistości, niebanalne wywrócenie romansowości zapoczątkowanej w "Zapłacie" o 180 stopni oraz za absolutną bezkompromisowość przekazu, który w ostatecznym rozrachunku jeży włos na głowie, a pewnie i nie jedną, nie dwie, nie trzy osoby mocno wkurzy. Przy odrobinie szczęścia i dobrym PR-rze, staranna i skromna w prostocie stylu Rogala ma poważne szanse wykurzyć z piedestałów kryminalne beztalencia, jakie aktualnie je niezasłużenie okupują.
Ta powieść jest dowodem na rozwój pisarski Małgorzaty Rogali, na to, że jej cykl kryminalny rozpoczęty "Zapłatą" zmierza w dobrym kierunku. "Dobra matka" obyła się bez zbytniego eksploatowania wątku romansowego czy drobnych błędów logicznych związanych z intrygą, o co można było mieć lekkie pretensje przy lekturze, skądinąd świetnej przecież, "Zapłaty". Drugi tom cyklu...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-01
2020-10
Pomysł zajebisty, research też niczego sobie, niestety finalizacja intrygi poniżej przeciętnej. Już tłumaczę czemu. Na okładce blurb autorstwa publicysty i pisarza Krzysztofa Maciejewskiego porównuje czytanie cyklu z Emilem Żądło do "wyprawy po złote runu", do dziecięcego "czytania całym sobą". Pełna zgoda! Naprawdę, nie mogłabym tego ująć lepiej.
Zatem: co jest nie tak? Ano ułatwienie sobie przez autorkę zadania użyciem kompletnie nieatrakcyjnej formy sfinalizowania kryminalnej intrygi, czyli w tym przypadku [SPOJLER] schwytania antagonisty. Zaprzyjaźniony policjant po prostu opowiada Żądle, jak odbyła się obława. Wiem, że główny bohater to dziennikarz śledczy, nie glina, ale, kurczę, aż się prosi, aby tę obławę opisać, aby dziennikarza jakimś sposobem do tej sceny wetknąć. Nawet dziwi mnie, że jako śledczy nie chciał jej zobaczyć na własne oczy.
Lekki zawód zatem. Ale cykl, podobnie jak całe pisarstwo Klejzerowicz, w dalszym ciągu daje mi sporo przyjemności. Tej niewinnej, niemal dziecięcej także.
Pomysł zajebisty, research też niczego sobie, niestety finalizacja intrygi poniżej przeciętnej. Już tłumaczę czemu. Na okładce blurb autorstwa publicysty i pisarza Krzysztofa Maciejewskiego porównuje czytanie cyklu z Emilem Żądło do "wyprawy po złote runu", do dziecięcego "czytania całym sobą". Pełna zgoda! Naprawdę, nie mogłabym tego ująć lepiej.
Zatem: co jest nie tak?...
2020-10
Trzeba zaakceptować Dziurawcowe poczucie humoru - często obrazoburcze - by zaakceptować "Festiwal". A zaakceptować warto. Zadziwia mnie błyskotliwość i narracyjny zamysł tej powieści (wcześniejszego "Bastarda" także, wszak w nim obecna jest opowieść wiążąca ród Soltan-Puńskich z Czyngis-chanem), jej pomysłowość i mięso w niej obecne. Jest mocna, zmysłowa, obrazoburcza. Jest też przejaskrawiona, a ze względu na opisywane środowisko LGBTQ przychodzi mi na myśl nawet określenie "kampowa" - przez co trudno zapomnieć, że jest fikcją literacką, mimo opisanego Festiwalu Cipki, który rzeczywiście się w Warszawie odbył. Ale to nie zarzut, a jedynie spostrzeżenie. Przy takiej inteligencji i warsztatowej sprawności Autora żal byłoby tego nie akceptować, nie pozwalając zarazem powieści wybrzmieć w całym jej zapierającym dech kolorycie. A ten jest mroczny i krwawy, tęczowy i neonowy. Rewelacja!
Trzeba zaakceptować Dziurawcowe poczucie humoru - często obrazoburcze - by zaakceptować "Festiwal". A zaakceptować warto. Zadziwia mnie błyskotliwość i narracyjny zamysł tej powieści (wcześniejszego "Bastarda" także, wszak w nim obecna jest opowieść wiążąca ród Soltan-Puńskich z Czyngis-chanem), jej pomysłowość i mięso w niej obecne. Jest mocna, zmysłowa, obrazoburcza. Jest...
więcej mniej Pokaż mimo to
O ile pierwsza część tej opowieści w ramach cyklu o Pendergaście, "Karmazynowy brzeg", klimatem przypominała filmy z Indianą Jonesem, o tyle druga, czyli właśnie "Obsydianowa komnata", przywodzi na myśl poetykę bondowską. Tu jest naprawdę wszystko, czego fani agenta 007 mogą sobie życzyć: przygoda granicząca z niemożliwym, sprawiedliwy postępujący wg własnego kodeksu, często wbrew szefostwu, szaleniec opracowujący w tajemnym laboratorium przedziwny lek, przepiękna, choć upiorna siedziba rzeczonego antagonisty, rozpiski potyczek, zawrotne tempo krzyżujące się z tajemnicami gotyckich podziemi i seksualnymi uniesieniami z pięknymi kobietami (posmak dewiacji w scenie finałowej też poczujemy). Słowem, czysta rozrywka, a jej poziomowi blisko jest do geniuszu.
I jeszcze jedno: dobrze, że wydawnictwo najęło Jana Kraśko do tłumaczenia. Jest o niebo lepiej niż przy przekładzie "Karmazynowego..." autorstwa Roberta Lipskiego. Mam wrażenie, że Kraśko doskonale czuje mięso, a zarazem elegancję prozy Prestona & Childa. Widzę, że kolejną część cyklu także on przełożył. Pysznie.
O ile pierwsza część tej opowieści w ramach cyklu o Pendergaście, "Karmazynowy brzeg", klimatem przypominała filmy z Indianą Jonesem, o tyle druga, czyli właśnie "Obsydianowa komnata", przywodzi na myśl poetykę bondowską. Tu jest naprawdę wszystko, czego fani agenta 007 mogą sobie życzyć: przygoda granicząca z niemożliwym, sprawiedliwy postępujący wg własnego kodeksu,...
więcej Pokaż mimo to