Czego dusza zapragnie Jakub Ćwiek 7,3

ocenił(a) na 73 tyg. temu Już na starcie mogę zaznaczyć, że zbiór prezentuje się znacznie lepiej niż zeszłoroczny. Przede wszystkim wątek tytułowy, czyli marzenia i pragnienia są eksploatowane w każdej historii. I ogólny poziom prac mam wrażenie również jest wyższy. A teraz po kolei.
Lubiłem. Ja na Małeckiego jestem za głupi. Nie zrozumiałem tego opowiadania, chociaż całkiem podobała mi się forma (ponownie). Nie będę oceniał, bo wyjdę na ignoranta.
Czego dusza zapragnie. Osobiście sagi rodu Koźlaczków nie czytałem i z takiego punktu się wypowiadam. To działa. Zaskakująco dobrze, nie wymaga zrozumienia skomplikowanych relacji. Jest dziewczyna, jest chłopak, on jest magiem roślin. Starczy. Cała reszta jest wyjaśniona po drodze. I pomysł fajny i wykonanie dobre. Chochliki u mnie zawsze z plusem.
Śnieg na plaży. Magda Świerczek Gryboś zaciąga rękawy i próbuje wyjaśnić problem neuroróżnorodności. I robi to bardzo dobrze. Opowiadanie, choć jest zwykłą-niezwykłą obyczajówką, i tak mnie wciągnęło. Kupuję charakter bohaterki, jej fatalną relację z matką i całkiem dobrą z córką, kupuje zachowania dzieciaków w szkole, kupuję w całości baśń, którą pisze bohaterka. Warto przeczytać i spojrzeć na niektórych z innej, szerszej i bardziej przyjaznej perspektywy. (W ogóle czytając to opowiadanie, myślałem, że jest tej samej autorki co Martwe Imiona z poprzedniego zbioru. Nie jest. Ale wpisuje się w podobny temat uświadamiania społeczeństwa o aktualnych problemach. Gratulacje dla pani, pani Magdo).
Mariusz... O boy, co tam się wydarzyło. Bosko. I zakończenie jest takim ciosem prosto w serce, że głowa mała. Podoba mi się zarówno specyficzny język, który daje nam Jacek Łukawski jak i nietypowe podeście do śledztwa. I cały absurd sytuacji - urzędnik,który nadział się na własne (zgubione) nożyczki. Super.
Dzień, w którym odeszło lato. Kubasiewicz nie zawodzi. Ponownie (jak w przypadku Jadowskiej) dostajemy już ugruntowany świat. I ponownie nie mam z tym problemu, bo wszystko zostaje ładnie i spójnie wyjaśnione. Klątwa zatrzymanego czasu jest bardzo ciekawa, szczególnie aspekt mierzenia się z jej konsekwencjami przez osoby trzecie. Poszukiwanie przestępcy też jest ciekawie napisane. Jedynie, jak dla mnie, zakończenie przychodzi trochę zbyt szybko. Ale trudno, wszystko, co dobre musi się skończyć.
Popiół i formalina. O Necrovecie wiem od taty. To jest na pewno to samo uniwersum. Opowiadanie jak dla mnie nie ma treści. Bohaterka najpierw operuje królika (bardzo szczegółowy opis),potem mierzy się w upierdliwą szefową, a na końcu próbuje zmierzyć się z uprzedzeniami klientów, gdy zasiada w gabinecie. Finałowa akcja nawet niezła. Ale generalnie krucho.
Potworne szczęście. Przemek Corso sprzedaje nam świat brudny, brutalny, pełen dziwek, używek i kłamstw. Jego "czysty policjant" (to z braku lepszego słowa, bo on stróżem prawa jest, ale z policją to nie ma wiele wspólnego) jest całkowitym mrokiem. Opowiadanie ogólnie ok, ale nie chciałbym do niego wracać. Nie moje klimaty.
Odmieniec. Gajek uderza mocno. Znowu w podobne tony jak w poprzednim zbiorze. Wilkołaki, młodzi chłopacy uciekający z domu, dziewczyna będąca jedyną dziedziczką ojcowskiej schedy, zamknięte umysły chłopstwa na wczesnośredniowiecznej zaściankowej polskiej wsi (dużo inteligentny słów tu wyszło). Greg ewidentnie czuje ten klimat i (unpopular opinion) stylizację staropolską robi dużo lepiej niż Sienkiewicz. Jego opowiadanie jest z kategorii tych wolniejszych, nie aż tak porywających, ale mimo to czuję się wciągnięty w te klimaty gasnącego pogaństwa i rodzącej się państwowości. Polecam.
Osobliwy przypadek... Boleśnie prawdziwe opowiadanie. Tomasz Żak obserwuje rzeczywistość i pisze, co widzi. Nie potrafię inaczej tego opisać. Wystarczy otworzyć pierwszą lepszą stronę internetową. Gnębienie dzieci w szkole? Jest. Zbiórka na horom curkem? Jest. (tu córka jest faktycznie chora, tylko matka jest dziwką i suką [cytuję]). Młoda piosenkarka świętująca tryumfy? Jest (a zielone włosy to tylko dodatek). Hejt na każdy temat? Jeszcze trzeba pytać? Bolesne. Prawdziwe. Smutne. Rzeczywiste. Uczmy się być lepsi. I nie wpajajmy dzieciom, że są lepsze od wszystkich. Bo wyrośnie nam pokolenie Anien Nowak.
Zagraniczna. "Granice bywają podstępne". Opowiadanie urzekło mnie na poziomie tym czysto wierzchnim, jako wspomnienia starowinki, która przeżyła więcej, niż człowiek powinien przez całe życie. Trafia do mnie też jako coś głębszego, jako obraz bezsensu granic, sztucznego niezrozumienia i nienawiści, bo po germańsku szwarga. To czy nazwę miejscowości piszę się jednym czy drugim alfabetem nie powinno mieć znaczenia. Ale staje się narzędziem do dzielenia ludzi na naszych i nienaszych. A najbardziej boli mnie jedno zdanie. "Bóg tak chciał". Nie chciał. Nie wycierajmy sobie nim gęby.
A wasza nagroda... Ugh, Ćwiek jak zwykle szaleje. I jak zwykle przekracza wiele granic, w tym dobrego smaku. Opowiadanie jest zabawne, nie mogę mu tego ująć. Ale pozostawia po sobie pewien niesmak.
Psi urok. Chmara policjantów, dwa trupy, jeden pogrzeb, jeden zagubiony zegarek i metoda na głodnego spaniela. Milenka Wójtowicz, proszę państwa. Fajne opowiadanie. Miałem lekki problem, żeby połapać się, który z policjantów jest którym, ale w ogólnym rozrachunku nie ma to znaczenia. Śledztwo jest bardzo małomiasteczkowe i przez to jeszcze zabawniejsze.
Ostatni pocałunek... Wow, ponownie trafiło mnie w serce. Trochę nie podobał mi się styl narracyjny (dwa razy pierwsza osoba i raz trzecia),ale poza tym jest pięknie. Ujmująco. Przejmująco. Przekonująco. Boleśnie. Prawdziwie.
Babski wieczór. I na koniec pełen żartów i zabawy wkracza Mortka. To nadawałoby się na niezły skecz. Szczególnie pijana w sztok kapłanka, która pije, żeby mieć co odpokutować. A, i chcę więcej historii o Sarze. Bo jest cudownie inteligentna i tajemnicza. A księżna i jej siostrzenica cudownie rozładowują napięcie.
Polecam. Naprawdę jest to bardzo składny zbiór, jeden z lepszych, jakie ostatnio czytałem. No i cel godny.