-
ArtykułyPan Tu Nie Stał i książkowa kolekcja dla czytelników i czytelniczek [KONKURS]LubimyCzytać4
-
ArtykułyWojciech Chmielarz, Marta Kisiel, Sylvia Plath i Paulo Coelho, czyli nowości tego tygodniaLubimyCzytać3
-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik20
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński6
Biblioteczka
2023-10-27
Nowe szaty rewolucji francuskiej.
Abercrombie lubi i zna historię. Mógł zostać historykiem i pisać nudne elaboraty, wolał jednak ubrać historię w fabularne szaty, zmienić realia na nieco baśniowe i stworzyć opowieść starą jak świat o tym jak ludzkość, czego sie nie tknie, to zepsuje.
Jak zawsze bawiłam się świetnie. Momentami miałam poczucie, że trochę tego już za wiele, ale wtedy tempo zwalniało.
Pozostaje mi tylko czekać na korpoświat oczami Abercrombiego.
Nowe szaty rewolucji francuskiej.
Abercrombie lubi i zna historię. Mógł zostać historykiem i pisać nudne elaboraty, wolał jednak ubrać historię w fabularne szaty, zmienić realia na nieco baśniowe i stworzyć opowieść starą jak świat o tym jak ludzkość, czego sie nie tknie, to zepsuje.
Jak zawsze bawiłam się świetnie. Momentami miałam poczucie, że trochę tego już za wiele,...
2021-03-26
Dzieje się.
Abercrombie nie zwalnia i ciśnie z akcją, jak nie przymierzając ja w Dragon Age Początek za lat studenckich (do 4 rano ;). Bawi się ogranymi schematami, gra na nosie czytelnikowi, plącze losy bohaterów i tworzy tak ludzką historię z tak pierwszorzędnie napisanymi postaciami, że ja, osoba zasypiająca w kinie, nie nudziłam się nawet przez sekundę. Bez wątpienia ktoś "umie" w zwroty akcji. Talent, po prostu talent.
Czarusiu! Czarusieńku! Czarnoksiężniku mój! Pisz dalej, bo w przeciwieństwie do takiego Remigiusza Mroza umiesz i dobrze i szybko! Uwielbiam.
Dzieje się.
Abercrombie nie zwalnia i ciśnie z akcją, jak nie przymierzając ja w Dragon Age Początek za lat studenckich (do 4 rano ;). Bawi się ogranymi schematami, gra na nosie czytelnikowi, plącze losy bohaterów i tworzy tak ludzką historię z tak pierwszorzędnie napisanymi postaciami, że ja, osoba zasypiająca w kinie, nie nudziłam się nawet przez sekundę. Bez wątpienia...
2021-03-19
Czysty hedonizm.
Dawno tak dobrze nie bawiłam się przy książce. Niemal jak przy dobrym RPGu. Dalsze losy Unii i jej mieszkańców zachowały znakomity poziom pierwszej trylogii. Każda kolejna strona podnosiła poziom endorfin, co uznać należy za szczególnie pożądane w tych jakże smutnych, pandemicznych okolicznościach przyrody. Czego tu nie ma! Przede wszystkim jest to, do czego Abercrombie już mnie przyzwyczaił czyli świetnie napisani bohaterowie. Ludzcy, psychologicznie autentyczni i po prostu ciekawi. Bez wątpienia Uniwersum Pierwszego Prawa postaciami stoi. Poza tym Abercrombie sukcesywnie pogłębia świat przedstawiony, co mnie cieszy, bo fantasy bez tego traci smak. Styl jak zawsze dobry. Prosty, ale nie prostacki. Rozwiązania fabularne może niektórych dziwią, ale mnie połączenie dzikiego kapitalizmu i średniowiecznych wojen nie oburza, a wręcz się bardzo podoba.
5/5 w kategorii literatura rozrywkowa.
PS Na koniec trochę prywaty. Prozę Abercrombiego polecił mi mój dobry znajomy Andrzej Sapkowski, za co w tym miejscu mu serdecznie dziękuję ;)
Czysty hedonizm.
Dawno tak dobrze nie bawiłam się przy książce. Niemal jak przy dobrym RPGu. Dalsze losy Unii i jej mieszkańców zachowały znakomity poziom pierwszej trylogii. Każda kolejna strona podnosiła poziom endorfin, co uznać należy za szczególnie pożądane w tych jakże smutnych, pandemicznych okolicznościach przyrody. Czego tu nie ma! Przede wszystkim jest to, do...
2021-02-27
Każdy posiadacz aniołka tudzież bombelka po tej książce się wzdrygnie (w tym i ja, dumna matka najpiękniejszego i najmądrzejszego dwulatka jaki kiedykolwiek chodził po ziemi ;). Niedzieciaty zaś pochwali swój wybór. Moje oczy nie widziały jeszcze tak sugestywnie oddanego problemu przeludnienia. Zgroza!
Do tego w pakiecie zanurzenie się po szyję w psychodelicznym klimacie, absurdzie i grotesce. Plus trochę Matrixa, dużo ułudy, sporo profetyzmu i wysublimowanego poczucia humoru.
Po prostu Lem.
Każdy posiadacz aniołka tudzież bombelka po tej książce się wzdrygnie (w tym i ja, dumna matka najpiękniejszego i najmądrzejszego dwulatka jaki kiedykolwiek chodził po ziemi ;). Niedzieciaty zaś pochwali swój wybór. Moje oczy nie widziały jeszcze tak sugestywnie oddanego problemu przeludnienia. Zgroza!
Do tego w pakiecie zanurzenie się po szyję w psychodelicznym klimacie,...
2021-01-22
Gdy smarkiem będąc, czytali mi ojciec bajki i baśnie, a to o czarownicy znad Bełdan, a to o Czarnym Lichu, w głowie by mi nie postało, że na starość wielkie pany ze stolycy wydadzą mi baśń już nie dla dzieciuchów, a dla poważnych person. A że jeszcze pany będą się nie tylko zaczytywali, ale i nagrody przyznawali za bajania o losie polskiego chama? O la boga!
A ja? Ja, prosta dziewucha ubawiłam się setnie, bo Rak tak zręcznie malował ucieszne cuda i dziwy, tragedie maluczkich i ich niedolę, że raz za razem gębę mi rozdziawiało z podziwu. Śmiałam się i płakałam nad losem Kóby, co mu dziewczyna dać nie chciała, a on, a jakże, jej dał i to nie byle co, bo serce i z tego ino smutek, nędza i skaranie boskie przyszły. Słuchałam tej gawędy wijącej się jak leśny ruczaj w oczeretach i przed oczami wyrastaly mi nędzne chudoby i nadobne niewiasty, widziałam krew i rzeź, odwiedziłam jaskinie i gęste lasy, poznałam zbereźne czarty i złośliwe wiedźmy, byłam świadkiem ciężkiej doli chłopów i późniejszych krwawych zapustów. Wszystko to wybornie podano w gęstym bajkowym sosie.
O Raku! Baśniopisarzu mrugający do mnie raz za razem okiem, wplatający w tekst swej baśni Necronomicon imć Lovecrafta czy Błękitnych Czarodziejów pana Tolkiena (i od groma innych odesłań) - niech Ci się darzy i czym prędzej wydawaj nową księgę, bo już mi tęskno po Tobie. Bóg czy też niebóg z Tobą!
Ps. 11/10. A szanowni panowie szlachta i inni krytycy-srycy jojczący na stylizowanie języka i na to, że baśń (o zgrozo!) jest baśnią - gońta się. Za dobry Rak dla was.
Gdy smarkiem będąc, czytali mi ojciec bajki i baśnie, a to o czarownicy znad Bełdan, a to o Czarnym Lichu, w głowie by mi nie postało, że na starość wielkie pany ze stolycy wydadzą mi baśń już nie dla dzieciuchów, a dla poważnych person. A że jeszcze pany będą się nie tylko zaczytywali, ale i nagrody przyznawali za bajania o losie polskiego chama? O la boga!
A ja? Ja,...
2020-07-18
Onirycznie o ludzkim prymitywizmie.
Ponoć "Kroniki Marsjańskie" to science-fiction. Rzekomo Bradbury rozlicza się z kolonializmem. Wychodząc z takich założeń, można się gorzko rozczarować. Dla mnie to nie science fiction. Osadzenie akcji na Marsie jest czysto pretekstowe i nauki nie ma tu za grosz. Nie sposób też spłycić Kronik jedynie do pamfletu na kolonializm.
Dostałam coś, czego zupełnie się nie spodziewałam. Zbiór luźno powiązanych, eterycznych opowiadań. Początkowy zawód zastąpiło oszołomienie. Senny klimat opowieści mnie zwiódł i gdy przyszło co do czego, Bradbury dotknął mnie do żywego. Krąg tematów, które poruszył, a także to z jaką gracją i mocą je speuntował przyprawia o zawrót głowy. W pewnym momencie chciałam podkreślać całe strony i czytałam zdania niemal się nimi zachłystując. Zwłaszcza trzy opowiadania są po prostu doskonałe i warto je przeczytać nawet w oderwaniu od całości. "W księżycowy blask" celnie rozprawia się z prostactwem kolonializmu. "Droga w przestworzach" przewrotnie porusza temat rasizmu, zadając pytanie o to kto kogo i dlaczego potrzebuje. "Usher II" jest młotem na wszelką cenzurę i próbę wtłoczenia człowieka w utarte przez mniejszość czy większość ramy.
Jestem zszokowana, bo z początku byłam na nie, ale muszę zakrzyknąć jak pewna kapłanka do Aleksandra Wielkiego - Bradbury, któż Ci się oprze?!
Onirycznie o ludzkim prymitywizmie.
Ponoć "Kroniki Marsjańskie" to science-fiction. Rzekomo Bradbury rozlicza się z kolonializmem. Wychodząc z takich założeń, można się gorzko rozczarować. Dla mnie to nie science fiction. Osadzenie akcji na Marsie jest czysto pretekstowe i nauki nie ma tu za grosz. Nie sposób też spłycić Kronik jedynie do pamfletu na kolonializm.
Dostałam...
2020-06-26
Prosto, liniowo, szybko, bez emocji. Na boga, Abercrombie! Oboje wiemy, że stać cię na znacznie więcej.
Nie ma słów w języku ludzi i aniołów, które wyrażą moją frustrację i rozczarowanie potęgujące się z każdą kolejną stroną "Pół króla". Cóż za banalna historia, jak nieciekawi bohaterowie, o jakże nędznie nakreślony świat. A przecież to autor, który uwiódł mnie Uniwersum Pierwszego Prawa. Jego genialnie napisanymi postaciami (inkwizytorze Glokta widzisz i nie grzmisz!), dopracowaną fabułą, mistrzowskim rozprawieniem się ze schematami gatunkowymi i zagraniem na nosie przemądrzałemu czytelnikowi. Gdzie się ten talent zapodział?
Nie. I jeszcze raz nie. To nawet nie jest fantasy. To powieść przygodowa. Chcę starego, dobrego Abercrombiego!
Prosto, liniowo, szybko, bez emocji. Na boga, Abercrombie! Oboje wiemy, że stać cię na znacznie więcej.
Nie ma słów w języku ludzi i aniołów, które wyrażą moją frustrację i rozczarowanie potęgujące się z każdą kolejną stroną "Pół króla". Cóż za banalna historia, jak nieciekawi bohaterowie, o jakże nędznie nakreślony świat. A przecież to autor, który uwiódł mnie Uniwersum...
2020-06-23
Życie w świecie zbudowanym jak tabliczka mnożenia.
Zajdel napisał swoją antyutopię w czasach słusznie minionego ustroju. Jednak myli się ten, kto uzna, że "Limes inferior" tak jak komunizm odeszło do lamusa. Nasz drugi po Lemie pisarz sci-fi stworzył uniwersalną opowieść o dehumanizacji człowieka. Opowieść przerażającą, bo homogenizacja wszelkiej ludzkiej działalności wprowadzana jest w imię wyższych celów i nie dla dobra ludzkości. Opowieść profetyczną, bo obecny świat z jego wszechobecnymi kartami kredytowymi, smartfonami i pogonią za pieniędzmi już zaczyna przypominać Argoland.
Niektórzy jojczą na zakończenie. Kiedyś też mi się nie podobało. Wydawało mi się, że odstaje. Dziś dostrzegam w nim wiarę, że warto mieć nadzieję nawet w sytuacjach zdawałoby się beznadziejnych. Jak pokazuje historia to Zajdel miał rację. Komunizm upadł, a któż się tego w 1979 r. spodziewał. I poniekąd do jego upadku walnie przyczynił się wyścig kosmiczny ;)
Życie w świecie zbudowanym jak tabliczka mnożenia.
Zajdel napisał swoją antyutopię w czasach słusznie minionego ustroju. Jednak myli się ten, kto uzna, że "Limes inferior" tak jak komunizm odeszło do lamusa. Nasz drugi po Lemie pisarz sci-fi stworzył uniwersalną opowieść o dehumanizacji człowieka. Opowieść przerażającą, bo homogenizacja wszelkiej ludzkiej...
2020-06-11
O małości i ignorancji człowieka.
Można być jednocześnie piewcą nauki i najsurowszym krytykiem jej twórcy czyli ludzkości. Lem zdecydowanie nie miał dobrego zdania o gatunku homo sapiens. Jego przemyślenia w tym zakresie celnie i mocno uderzają. Pozostawiają po sobie, jak cios w splot słoneczny, uczucie całkowitego porażenia i trudność ze złapaniem oddechu. Nie może być inaczej, bo dla takich właśnie monologów ludzkość zeszła dawno temu z drzew:
"Nie chcemy zdobywać kosmosu, chcemy tylko rozrzerzyć ziemię do jego granic. Jedne planety mają być pustynne jak Sahara, inne lodowate jak biegun albo tropikalne jak dżungla brazylijska. Jesteśmy humanitarni i szlachetni, nie chcemy podbijać innych ras, chcemy tylko przekazać im nasze wartości i w zamian przejąć ich dziedzictwo (...) Nie szukamy nikogo oprócz ludzi. Nie potrzeba nam innych światów. Potrzeba nam luster. Nie wiemy, co począć z innymi światami. Wystarczy ten jeden i już się nim dławimy".
Smutna i gorzka powieść, rozprawiająca się w popisowy sposób z antropomorfizmem, a przy tym tak bardzo ludzka.
O małości i ignorancji człowieka.
Można być jednocześnie piewcą nauki i najsurowszym krytykiem jej twórcy czyli ludzkości. Lem zdecydowanie nie miał dobrego zdania o gatunku homo sapiens. Jego przemyślenia w tym zakresie celnie i mocno uderzają. Pozostawiają po sobie, jak cios w splot słoneczny, uczucie całkowitego porażenia i trudność ze złapaniem oddechu. Nie może być...
2010
Sagę wiedźmińską kocham miłością bezbrzeżną.
Wracam do książek Sapkowskiego co pewien czas i zawsze dają mi tyle samo radości, co za pierwszym razem.
Powodów jest kilka.
Świetnie wykreowany, niejednoznaczny świat pełen szarości, stanowiący świetną parabolę rzeczywistego z jego problemami - rasizmem, ksenofobią, wojnami odciskającymi piętno na maluczkich, nienawiścią i złem. Wszystko to skąpane w celtyckich (i innych) wierzeniach, co nadaje fabule niesamowitego kolorytu.
Rewelacyjna fabuła skupiona wokół miłości Geralta do Ciri i Yennefer, która nie może znaleźć spełnienia.
Barwne postacie nie pozostające czytelnikowi obojętnym. Poczynając od filozującego Geralta, próbującego niezbyt udanie zachować neutralność, przez cały szereg świetnie nakreślonych postaci drugoplanowych. Szczególną sympatią darzę krasnoludów Yarpena i Zoltana, których dosadny język świetnie podsumowuje rzeczywistość. Sapkowski ma też ten talent, że nawet postaciom trzecio, czwarto i n-to planowym nadaje za pomocą kilku zdań rys psychologiczny - jak Rayli i jej najemnikom w czasie odwrotu z Aedirn.
Genialne, wbijające się w pamięć sceny. Przede wszystkim mozaika epizodów mająca miejsce po wydarzeniach na Thanedd, ilustrująca zmiany spowodowane tym, co miało tam miejsce. Nie da się opisać uczuć jakie we mnie buzowały za ich pierwszą lekturą.
Silne, intrygujące postacie kobiece na czele z Yennefer, Ciri, czarodziejkami z Loży, Shani, Milvą i długo by jeszcze wymieniać. U Sapkowskiego kobiety nie są dodatkiem do fabuły, lecz pełnoprawnymi bohaterami mającymi istotny wpływ na rozwijającą się akcję. Mało jest pisarzy mężczyzn tak realistycznie kreślących charaktery kobiet.
Na koniec - humor. Wprowadzają go w mojej ocenie głównie krasnoludy, ale i inne postacie ze szczególnym uwzględnieniem Jaskra mają zdolność rozbawienia czytelnika do łez.
Bez wątpienia Wiedźmin to nasz najlepszy towar eksportowy. Oby sprzedawał się na świecie jak najlepiej.
Sagę wiedźmińską kocham miłością bezbrzeżną.
Wracam do książek Sapkowskiego co pewien czas i zawsze dają mi tyle samo radości, co za pierwszym razem.
Powodów jest kilka.
Świetnie wykreowany, niejednoznaczny świat pełen szarości, stanowiący świetną parabolę rzeczywistego z jego problemami - rasizmem, ksenofobią, wojnami odciskającymi piętno na maluczkich, nienawiścią i...
2020-04-21
Nie do końca udany crossover literatury poapokaliptycznej i fantasy.
"Piąta pora roku" zaczyna się od wysokiego C - jak u Hitchcocka dosłownie i w przenośni trzęsieniem ziemi. Główny zamysł świetny, bohaterowie dopracowani. Potem długo poziom nie opada. Tempo akcji zadowalające, rozwój postaci satysfakcjonujący, ciekawie przeprowadzona analiza wykluczeń społecznych i odnajdywania się człowieka w obliczu zmian klimatycznych. I byłoby pięknie, gdyby autorka zwieńczyła to wszystko przemyślanym, emocjonalnym zakończeniem. Niestety pod koniec czytelnik wpływa na mielizny fabularne. Zakończenie pozostawia absmak w ustach. Historia ucina się w połowie jakby ją zakończono na chybcika, bohaterowie miotają się bez ładu i co najgorsze stają mi się obojętni. Ani ich lubię ani nie lubię.
Szkoda. Zapowiadało się wybitnie, wyszło przeciętnie.
Nie do końca udany crossover literatury poapokaliptycznej i fantasy.
"Piąta pora roku" zaczyna się od wysokiego C - jak u Hitchcocka dosłownie i w przenośni trzęsieniem ziemi. Główny zamysł świetny, bohaterowie dopracowani. Potem długo poziom nie opada. Tempo akcji zadowalające, rozwój postaci satysfakcjonujący, ciekawie przeprowadzona analiza wykluczeń społecznych i...
2020-03-11
Instrukcja przetrwania na Marsie.
Marsjanin całkowicie niesłusznie zaszeregowany jest jako powieść science fiction. Samo zakwalifikowanie go do beletrystyki to nadużycie. Gdybym miała się pokusić o jego przyporządkowanie, wskazałabym bądź instrukcję obsługi bądź dyrektywy unijne. Trudno bowiem inaczej nazwać książkę skupiającą się wyłącznie na tłumaczenie kolejnych procesów fizycznych od A do Z. Opowieść o najbardziej samotnym człowieku we Wszechświecie zakopano pod tonami pseudonaukowego bełkotu i siermiężnego stylu.
Najbardziej boli to, że Marsjanin mógł być dobrą powieścią. Powstał ewidentnie w podziwie dla potęgi umysłu człowieka i jego woli życia. Jednak to co Juliusz Verne potrafił opisać w Tajemniczej Wyspie z polotem, Andy Weir uczynił niestrawną papką.
Nie polecam.
Instrukcja przetrwania na Marsie.
Marsjanin całkowicie niesłusznie zaszeregowany jest jako powieść science fiction. Samo zakwalifikowanie go do beletrystyki to nadużycie. Gdybym miała się pokusić o jego przyporządkowanie, wskazałabym bądź instrukcję obsługi bądź dyrektywy unijne. Trudno bowiem inaczej nazwać książkę skupiającą się wyłącznie na tłumaczenie kolejnych...
2020-02-23
I żyli długo i szczęśliwie.
Wszystko co dobre się kiedyś kończy i tak kresu dobiegła również podróż Wasylisy Pietrownej przez Ruś. Jakże piękna to była wędrówka. Urokliwa baśniowość, za którą pokochałam cykl, została doprawiona jeszcze większą dozą magii, solidną garścią realnego zagrożenia, masą trudnych wyborów i szczyptą epokowych wydarzeń. Od pierwszych stron książki Arden rzuciła się w wir akcji, dając do zrozumienia, że finał już tuż tuż.
Owszem można mieć zarzuty, że to li tylko i bajeczka. Ale co to za bajka!
I żyli długo i szczęśliwie.
Wszystko co dobre się kiedyś kończy i tak kresu dobiegła również podróż Wasylisy Pietrownej przez Ruś. Jakże piękna to była wędrówka. Urokliwa baśniowość, za którą pokochałam cykl, została doprawiona jeszcze większą dozą magii, solidną garścią realnego zagrożenia, masą trudnych wyborów i szczyptą epokowych wydarzeń. Od pierwszych stron książki...
2020-02-21
Opowieści arcybanalne.
Na pierwszy rzut oka antologia rosyjskich opowiadań fantastycznych zapowiadała się na łakomy kąsek. Głośne nazwiska, rosyjska dusza i słowiański folkor. Czego chcieć więcej? Niestety poza tytułem niesamowitości w antologii tyle co kot napłakał. To mierne, szablonowe opowiastki sprawiające wrażenie wprawek w nauce pisania, a nie pełnoprawnych dzieł. Zawiodło wszystko. Pomysł, styl, klimat. Doprawdy lepiej przeczytać cokolwiek innego Puszkina, Dostojewskiego czy Czechowa niż poświęcać czas na opowiadania, które trudno zaszczycić choć słowem ujdzie.
Zawiodłam się straszliwie. Nie polecam.
Opowieści arcybanalne.
Na pierwszy rzut oka antologia rosyjskich opowiadań fantastycznych zapowiadała się na łakomy kąsek. Głośne nazwiska, rosyjska dusza i słowiański folkor. Czego chcieć więcej? Niestety poza tytułem niesamowitości w antologii tyle co kot napłakał. To mierne, szablonowe opowiastki sprawiające wrażenie wprawek w nauce pisania, a nie pełnoprawnych dzieł....
Świat, tfu, książkę jak zawsze uratował Logen (i Bethod). Bez ostatniego opowiadania, wręcz żałowałabym, że po "Ostre końce" sięgnęłam.
Historia młodego Glokty była zbyt oczywista. Na kartach zbioru przewinęło się zbyt wielu bohaterów trzecio, czwarto i piąto planowych. Ich zwięzłe historie obeszły mnie tyle co zeszłoroczny śnieg. Serce zatrzepotało na moment przy płonącej Dagosce.
Czekam z utęsknieniem na kolejną serię, gdzie uświadczę pogłębiony portret psychologiczny nowych bohaterów. Do tego czasu dam sobie spokój z uniwersum Pierwszego Prawa.
Świat, tfu, książkę jak zawsze uratował Logen (i Bethod). Bez ostatniego opowiadania, wręcz żałowałabym, że po "Ostre końce" sięgnęłam.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toHistoria młodego Glokty była zbyt oczywista. Na kartach zbioru przewinęło się zbyt wielu bohaterów trzecio, czwarto i piąto planowych. Ich zwięzłe historie obeszły mnie tyle co zeszłoroczny śnieg. Serce zatrzepotało na moment przy...