-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać348
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik15
Biblioteczka
2014-04-10
Do przeczytania tej książki przymierzałam się od dłuższego czasu. Wiele o niej słyszałam- w zasadzie same pochlebne opinie. Praca dyplomowa na temat społeczeństw muzułmańskich była dobrym powodem do sięgnięcia po tę pozycję.
Byłam zaskoczona. Biorąc pod uwagę sam tytuł, oraz fakt, że autor jest byłym muzułmaninem oczekiwałam bardziej subiektywnej publikacji, przedstawienia tematu z perspektywy wyznawcy islamu.
Ibn Warraq „ugryzł” ten temat z innej strony. Odnosząc się o ogromu tekstów źródłowych, samego Koranu i hadisów, tekstów komentatorów, teologów, pisarzy, przywódców duchownych oraz licznych muzułmańskich autorytetów stworzył specyficzne kompendium wiedzy na temat islamu. Autor uwzględnił kontekst historyczny, społeczny, polityczny. Klasyczne teksty traktujące o islamie przeplata z aktualnymi wydarzeniami takimi jak na przykład nałożenie fatwy na pisarza Salmana Rushdiego.
Reasumując książka jest syntetyczna, rzetelna, napisana dość przystępnie. Osoby zainteresowane tematem odsyła do innych wartościowych tekstów. Obejmuje kwintesencje islamu. Brakowało mi tylko osobistych komentarzy autora odnoszących się do jego doświadczeń, co było niezwykle ciekawe i fascynujące w książce Nonie Darwish „Okrucieństwo w majestacie prawa.” notabene również byłej muzułmanki.
Biorąc pod uwagę aktualne wydarzenia- postępującą islamizację, roszczenia muzułmanów do wprowadzania prawa szariatu oraz działania OIC- Organizacji Współpracy Islamskiej temat jest jak najbardziej na czasie. Często jest jednak tak, że o czymś dużo się mówi- zwłaszcza w środkach masowego przekazu, ale tak naprawdę nie wiadomo o co do końca chodzi. Tym bardziej zachęcam do lektury. Warto.
Do przeczytania tej książki przymierzałam się od dłuższego czasu. Wiele o niej słyszałam- w zasadzie same pochlebne opinie. Praca dyplomowa na temat społeczeństw muzułmańskich była dobrym powodem do sięgnięcia po tę pozycję.
Byłam zaskoczona. Biorąc pod uwagę sam tytuł, oraz fakt, że autor jest byłym muzułmaninem oczekiwałam bardziej subiektywnej publikacji,...
2014-02-15
Świetna książka.
Wielopłaszczyznowa, syntetyczna, rzetelna. Autorzy powołują się na liczne źródła, przedstawiają punkt widzenia różnych stron, odwołują się do wypowiedzi przywódców duchowych, polityków, uczonych etc, prezentują dane statystyczne, doniesienia medialne. Przede wszystkim argumenty autorów są niezwykle trafne, oparte na logice.
Książka zarysowuje najistotniejsze problemy w tym zakresie, nie ma w niej długich wywodów i analiz. Dzięki temu czyta się ją szybko i przyjemnie. Temat jest ciekawy i zmusza do myślenia, do dyskusji. Mnie szczególnie zainteresował temat Kairskiej Deklaracji Praw Człowieka czyli muzułmański odpowiednik Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka.
Reasumując książkę polecam wszystkim zainteresowanym otaczającym nas światem, to ważny głos w walce o równość,o poszanowanie elementarnych praw człowieka. Tu temat jest szczególnie drażliwy- religia kontra fundamentalne prawa człowieka.
Świetna książka.
Wielopłaszczyznowa, syntetyczna, rzetelna. Autorzy powołują się na liczne źródła, przedstawiają punkt widzenia różnych stron, odwołują się do wypowiedzi przywódców duchowych, polityków, uczonych etc, prezentują dane statystyczne, doniesienia medialne. Przede wszystkim argumenty autorów są niezwykle trafne, oparte na logice.
Książka zarysowuje...
2013-12-22
Rewelacyjna książka.
Lubna Ahmad Al-Hussein z dziennikarskim pazurem przedstawia swoją historię, obnażając absurdy prawa Szariatu. Oskarżona za złamanie paragrafu 152 kodeksu karnego- czyli obrazę moralności. Została skazana na 40 batów. Przewinienie? Włożyła spodnie.
Autorka opisuje krok po kroku żmudną walkę z systemem. Wykpiła wszelkie nieścisłości, sprzeczności rządzące policją obyczajową w Sudanie. Poraża bezmyślność władz, brak konsekwencji, gdzie absurd goni absurd. Autorka podkreśla, że zasady obejmujące owy paragraf są wyssane z palca, nie mają uprawomocnienia w Koranie- świętej księdze muzułmanów. Wyolbrzymione do granic możliwości, nadużywane przez fundamentalistów tworzą atmosferę strachu i terroru. Na każdym kroku, w każdej chwili, każda kobieta mogła zostać oskarżona o coś, i skazana na chłostę, oczywiście bez możliwości obrony. Lubna jako świadoma, wykształcona, politycznie zaangażowana kobieta wypowiedziała walkę „obyczajówce”. W efekcie została skazana na miesięczny pobyt w kobiecym więzieniu, jednak co najważniejsze poruszyła opinię publiczną, zasygnalizowała problem światowym organizacją, pobudziła społeczeństwo do sprzeciwu, do solidaryzowania się przeciwko ograniczaniu wolności. Ta książka to ważny głos, istotne świadectwo dotyczące łamania elementarnych praw człowieka pod przykrywką religii. Historia miała miejsce w 2009 roku- czyli nie tak dawno temu. Jak sama autorka mówi: zmiany nie dokonają się z dnia na dzień; droga jest długa, ale już na nią wstąpiliśmy. Krok po kroku wyjdziemy z absurdu, zostawimy za sobą ekstremizm, integryzm i dojdziemy do celu, którym nie jest prawo do noszenia spodni, ale prawo do wolności. (…) Chodzi nam o zgodność prawa z konstytucją, prawami człowieka, a nawet z religią.
Jeśli chcesz wiedzieć jak żyją inni ludzie na świecie, jeśli nie są Ci obojętne losy innych, jeśli jesteś człowiekiem- przeczytaj. To świetna książka, pełna logicznych argumentów, rzetelna, bez wywoływania taniej sensacji, czy łzawych, egzaltowanych historii. Zdecydowanie polecam.
Rewelacyjna książka.
Lubna Ahmad Al-Hussein z dziennikarskim pazurem przedstawia swoją historię, obnażając absurdy prawa Szariatu. Oskarżona za złamanie paragrafu 152 kodeksu karnego- czyli obrazę moralności. Została skazana na 40 batów. Przewinienie? Włożyła spodnie.
Autorka opisuje krok po kroku żmudną walkę z systemem. Wykpiła wszelkie nieścisłości, sprzeczności...
2013-12-10
Tej nocy będziecie się kochać desperacko, bo wiecie, że to ostatnia noc, którą spędzicie razem. Nigdy więcej się nie spotkacie. Nigdy. Ponieważ to niemożliwe.
Tymi słowami rozpoczyna się powieść „Palmy na śniegu”. Autorka zaprasza czytelnika na niezapomnianą, pełną wrażeń wyprawę do serca afrykańskiej ziemi, na wyspę Fernando Poo, wprost na najznakomitszą swego czasu plantację kakao- Sampaki.
Powieść rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych- współczesność przeplata się z nostalgicznymi wspomnieniami. Wraz z bohaterami znajdujemy się w górskim, trochę sennym miasteczku Passolobino, usytuowanym w Hiszpanii, by za chwilę przenieść się na tętniący życiem Czarny Kontynent. Śnieg i palmy. Mróz i żar. Czy takie połączenie jest w ogóle możliwe?
Książka przedstawia historie burzliwej miłości dwojga kochanków- hiszpańskiego kolonizatora oraz czarnoskórej kobiety przynależnej do plemienia Bubich. Miłości o tyle pięknej co niemożliwej, łamiącej wszelkie konwenanse, normy społeczne zarówno białej części społeczności, jak i tradycji plemiennej. W tle rozgrywają się ważne wydarzenia polityczne, zmierzające do wyzwolenia Gwinei spod kolonialnej władzy. Autorka świetnie nakreśliła tło polityczno- obyczajowe, uchylając nam drzwi do tego odległego, nieznanego świata. Przybliżyła obyczaje, kulturę, wierzenia Afrykańczyków, regulację stosunków w dawnej kolonii- zwłaszcza w kwestiach biały- czarny człowiek ,prosperowanie plantacji , dyktaturę Francisca Maciasa Nguemy, za rządów którego Gwineę Równikową określano często mianem „afrykańskiego Auschwitz”, konflikt o podłożu etnicznym pomiędzy plemieniem Bubich zamieszkujących archipelag wysp Gwinei,a plemieniem Fangów osiadłych na kontynentalnej jej części, aż do utworzenia autonomicznego państwa, przestrzegającego praw człowieka, rozwijającego przemysł, infrastrukturę, skupiającego się na stworzeniu stabilnego państwowego organizmu.
Język powieści jest niezwykle plastyczny, silnie oddziałujący na wszystkie zmysły, pobudzający wyobraźnię. Wystarczy przymknąć oczy, by zobaczyć soczystą zieleń afrykańskiej roślinności, wyczuć subtelną woń kakao, poczuć na skórze palące promienie słońca, wsłuchać się w rytmiczny dźwięk bębnów, tak bardzo bliski uderzeniom ludzkiego serca.
Książka wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. To piękna historia zapadająca w pamięć, a jednocześnie odkrywająca przed nami zupełnie inny, egzotyczny świat. Na zakończenie przytoczę afrykańskie przysłowie, które mnie urzekło- choćbyś zerwał się bladym świtem, twój los i tak wstanie przed tobą.
Tej nocy będziecie się kochać desperacko, bo wiecie, że to ostatnia noc, którą spędzicie razem. Nigdy więcej się nie spotkacie. Nigdy. Ponieważ to niemożliwe.
Tymi słowami rozpoczyna się powieść „Palmy na śniegu”. Autorka zaprasza czytelnika na niezapomnianą, pełną wrażeń wyprawę do serca afrykańskiej ziemi, na wyspę Fernando Poo, wprost na najznakomitszą swego czasu...
2013-11-17
Duszna, niepokojąca proza, rozgrzana do czerwoności afrykańskim słońcem, owiana kurzem, pyłem ze spękanej, suchej ziemi. Codzienna walka z niesprzyjającymi siłami natury oraz zażarty mentalny spór pomiędzy czarnymi, rdzennymi mieszkańcami a białymi kolonizatorami . Kto ma prawo do tej ziemi? Kto ostatecznie okaże się silniejszy?
„Większość młodych przyjeżdżających tu ludzi miała dość dziwne poglądy na równość. Przynajmniej przez pierwszy tydzień byli przerażeni sposobem traktowania krajowców. Oburzali się tym, jak się o tubylcach mówi- jakby to był bydło. Oburzali się gdy ich bito, oburzali się tym, jak ich postrzegano. Chcieli traktować tubylców jak istoty ludzkie. Nie mogli jednakże działać wbrew społeczności, do której zamierzali wejść, i bardzo szybko następowała w nich przemiana. Oczywiście, to niełatwe stać się „złym”. Ale też długo nie trwało uważanie tego za „zło” .” (str. 20)
Doris Lessing przedstawia w swojej książce historię Mary Turner- kobiety która nie będąc w stanie sprostać panującym konwenansom, pod silną presją społeczną decyduje się porzucić swoje dotychczasowe beztroskie życie i wedle oczekiwań wyjść za mąż i założyć rodzinę. Plan jest prosty- poślubić pierwszego lepszego, który się nawinie i tym samym zamknąć gęby plotkującym za jej plecami pseudo przyjaciółkom. Los krzyżuje jej drogi z Richardem, biednym właścicielem farmy. To będzie pierwszy krok na drodze prowadzącej na samo dno. Wyidealizowane złudzenia bohaterki zostaną zmiażdżone na proch przez szarą rzeczywistość. Z wygodnego miejskiego życia, Mary przenosi się do domu świeżo poślubionego małżonka, w samo serce afrykańskiego buszu.
Powieść porusza wiele ważnych tematów dotyczących rasizmu, relacji międzyludzkich, wyobcowania, nietolerancji. Dwoje ludzi żyjących obok siebie, pod jednym dachem a zarazem tak sobie obcych, wszechogarniające poczucie pustki, samotności mącące zmysły i doprowadzające na sam skraj szaleństwa, niezrealizowane marzenia, uczucie ciągłej porażki. Rzeczywistość gdzie drugi człowiek traktowany jest jak bydło, jak maszyna, uznany w hierarchii nieco wyżej od psa. Pogarda, strach, ból istnienia, zniechęcenie, apatia, brak perspektyw.
Proza Lessing jest niezwykle plastyczna, silnie oddziałuje na zmysły, percepcję odbiorcy. Możemy poczuć na władnej skórze żar palącego słońca, poczuć pod gołymi stopami szorstką fakturę skóry dzikiego kota, wyściełającą podłogę domu, a także wyczuć piżmowy, lekko zwierzęcy zapach czarnoskórego służącego. Niepokój Mary udziela się również czytelnikowi. Podczas lektury towarzyszyło mi ciągłe uczucie napięcia emocjonalnego. Wymowa książki jest trudna, pesymistyczna, przygnębiająca. Trudno żyć bowiem w świecie gdzie główna zasada brzmi: „Nie dopuścisz, aby twoi biali bracia upadli poniżej pewnego poziomu, ponieważ wtedy byle czarnuch będzie się uważał za równego tobie” Amen.
Duszna, niepokojąca proza, rozgrzana do czerwoności afrykańskim słońcem, owiana kurzem, pyłem ze spękanej, suchej ziemi. Codzienna walka z niesprzyjającymi siłami natury oraz zażarty mentalny spór pomiędzy czarnymi, rdzennymi mieszkańcami a białymi kolonizatorami . Kto ma prawo do tej ziemi? Kto ostatecznie okaże się silniejszy?
„Większość młodych przyjeżdżających tu ...
2013-09-06
Cóż, nie jestem fanką opowiadań. Już do powieści liczących poniżej 250 stron podchodzę dość niechętnie, a co dopiero krótkie opowiadania obejmujące zaledwie 30-50 skromnych stroniczek. Uwielbiam natomiast rozbudowane, wielowątkowe powieści, gdzie można zżyć się z bohaterami, rozsmakować w lekturze.
Do książki podeszłam dość sceptycznie. Jakież było moje zaskoczenie…
OGROMNE :)
Już pierwsze zdania przykuły moją uwagę. Świetne wciągające historie, ciekawe postacie, piękno i prostota w jednym. Tylko żal, że tak szybko opowiadania zmierzają ku końcowi…
Jestem pełna podziwu dla autorki, w krótkiej formie zdołała przemycić tak wiele treści i emocji. Nie ma w tym zbiorze słabszych pozycji- wszystkie to istne perełki. Do moich ulubionych należą: „Osobiste przeżycie”, „W poniedziałek tydzień temu”, „Ambasada amerykańska”, „Małżeństwo skojarzone przez swatów”, „Wzgórze skaczącej małpy”.
Lektura książki sprawiła mi ogromną przyjemność, jestem naprawdę mile zaskoczona. Dzięki niej przekonałam się również do krótszych form literackich. Jednym słowem polecam.
Cóż, nie jestem fanką opowiadań. Już do powieści liczących poniżej 250 stron podchodzę dość niechętnie, a co dopiero krótkie opowiadania obejmujące zaledwie 30-50 skromnych stroniczek. Uwielbiam natomiast rozbudowane, wielowątkowe powieści, gdzie można zżyć się z bohaterami, rozsmakować w lekturze.
Do książki podeszłam dość sceptycznie. Jakież było moje zaskoczenie…...
2013-08-25
Hańba, honor…. te dwa słowa najczęściej pojawiają się w niniejszej książce.
„Postawiono go przed sądem za to, że puszczał w obieg stare nasienie, zmęczone, bez wartości odżywczych, contra naturam. Jeśli starcy będą się parzyć z młodymi kobietami, jaka przyszłość czeka gatunek? W gruncie rzeczy o to właśnie szło w akcie oskarżenia.” (str. 232)
Szanowany dotąd wykładowca oskarżony o molestowanie seksualne studentki. W sumie cała fabuła krąży w temacie cielesności, dominacji, walki, żądzy, godności osobistej. Książka wywołuje skrajne emocje. Główny bohater nie wzbudził mojej sympatii, wydawał się zimny, wyrachowany, pozbawiony uczuć, tzw. zimna ryba. Z biegiem czasu bohater traci impet, pęka twarda skorupa oddzielająca jego serce od świata zewnętrznego. Pojawia się cienka nić zrozumienia. Niestety tylko cienka. Żaden bohater książki nie wzbudził mojej sympatii, nie było nikogo z kim mogłabym się utożsamiać, dzielić poglądy. Zachowania, wybory poszczególnych postaci nieraz wydawały mi się irracjonalne, nielogiczne, co najmniej dziwne. Nie uważam tego za wadę. Nic nie jest czarne czy białe, pomiędzy jest cała paleta kolorów .Tak samo jest z ludźmi- ogromna paleta indywiduum.
Wykorzystywanie seksualne, gwałt to zbrodnie które powodują spustoszenie nie tylko w ciele kobiety, ale przede wszystkim w duszy. Odciskają swoje piętno. Naznaczają hańbą, paradoksalnie nie sprawcę ale niewinną ofiarę. Nie są to łatwe tematy .Książka przede wszystkim zmusza do refleksji, prowokuje do dyskusji. Myślę, że w tym tkwi jej siła. Poza tym jest w niej wiele niedopowiedzeń, znaków zapytania co daje dużą swobodę czytelnikowi w interpretacji utworu. Na pewno warta uwagi.
Hańba, honor…. te dwa słowa najczęściej pojawiają się w niniejszej książce.
„Postawiono go przed sądem za to, że puszczał w obieg stare nasienie, zmęczone, bez wartości odżywczych, contra naturam. Jeśli starcy będą się parzyć z młodymi kobietami, jaka przyszłość czeka gatunek? W gruncie rzeczy o to właśnie szło w akcie oskarżenia.” (str. 232)
Szanowany dotąd wykładowca...
2013-08-04
Świetna, niebanalna lektura idealna na poprawę humoru i leniwe wakacyjne wieczory. W magiczny sposób przenosi czytelnika do egotycznego Maroko. Z uśmiechem na ustach możemy śledzić perypetie autora, poznawać lokalną kulturę i prawa rządzące tamtejszym społeczeństwem. Napisana lekkim, pełnym humoru językiem. Każdy rozdział rozpoczyna tradycyjne marokańskie przysłowie, co dodatkowo podkreśla klimat snutej przez Tahira historii. Bardzo polubiłam bohaterów powieści, a zwłaszcza niesfornych dozorców ze stoma pomysłami na minutę. Duży plus za dystans autora do siebie, nieraz pozwalał wejść sobie na głowę lokalnym mieszkańcom. Ciepła, pełna uroku i wielu ciekawych anegdot książka. Idealna, odprężająca lektura. POLECAM
Świetna, niebanalna lektura idealna na poprawę humoru i leniwe wakacyjne wieczory. W magiczny sposób przenosi czytelnika do egotycznego Maroko. Z uśmiechem na ustach możemy śledzić perypetie autora, poznawać lokalną kulturę i prawa rządzące tamtejszym społeczeństwem. Napisana lekkim, pełnym humoru językiem. Każdy rozdział rozpoczyna tradycyjne marokańskie przysłowie, co...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-08-10
Fenomenalna, oryginalna, wyjątkowa!
Brakuje mi słów aby opisać książkę. Jest po prostu PIĘKNA. Banalne acz prawdziwe.
On- zagubiony, cyniczny nauczyciel śpiewu, mieszkający w centrum Londynu za „czterdzieści funcików”, nieustannie walczący z demonami za pomocą… noża do sera.
Ona- mała, niewinna dziewczynka, mieszkająca w Ruandzie, jej tata jest Hutu, mama Tutsi, a ona zdezorientowana nie rozumie jakie to ma znaczenie, przecież człowiek to człowiek, mądra, wrażliwa dziewczynka… niestety głęboko zakorzeniona nienawiść dorosłych jest silniejsza niż zdrowy rozsądek.
„Wszystko, co dzisiaj widzę i słyszę ma coś wspólnego z Hutu lub Tutsi. Przychodzi mi do głowy dziwna myśl. Gdy ludzie robią się starsi, to zapominają, że wszyscy jesteśmy tacy sami i zaczynają wymyślać różnice między sobą. Zastanawiam się dlaczego. Wydaje mi się, że to ich tylko unieszczęśliwia.” (str. 73)
W pewnym momencie tych dwoje wpada na siebie, ich ścieżki się krzyżują, powstaje niezwykła więź.
Przepiękna historia o przyjaźni, miłości, oddaniu. Przedstawia tragedię ludobójstwa w Ruandzie z perspektywy dziecka. Zapada w pamięć, wywołuje lawinę emocji- od śmiechu po łzy.
Z całego serca polecam- to wyjątkowa książka.
Fenomenalna, oryginalna, wyjątkowa!
Brakuje mi słów aby opisać książkę. Jest po prostu PIĘKNA. Banalne acz prawdziwe.
On- zagubiony, cyniczny nauczyciel śpiewu, mieszkający w centrum Londynu za „czterdzieści funcików”, nieustannie walczący z demonami za pomocą… noża do sera.
Ona- mała, niewinna dziewczynka, mieszkająca w Ruandzie, jej tata jest Hutu, mama Tutsi, a ona...
Fascynująca książka. Wprowadza nas w duszny, przesycony magią klimat Afryki.Onitsza jest wymagająca; nie nadaje się do czytana w komunikacji miejskiej. Wymaga ciągłej koncentracji i uruchomienia wyobraźni. Autor stosuje bardzo plastyczne opisy oddziaływające na wszystkie zmysły. To co przeszkadzało to wprowadzenie wielu słów w jęz. francuskim, pidgin (bez objaśnienia) oraz opisy wierzeń, mitologii zbyt skomplikowane dla laika. Ogólnie polecam, warto przeczytać. Ja na pewno jeszcze do książki powrócę.
Fascynująca książka. Wprowadza nas w duszny, przesycony magią klimat Afryki.Onitsza jest wymagająca; nie nadaje się do czytana w komunikacji miejskiej. Wymaga ciągłej koncentracji i uruchomienia wyobraźni. Autor stosuje bardzo plastyczne opisy oddziaływające na wszystkie zmysły. To co przeszkadzało to wprowadzenie wielu słów w jęz. francuskim, pidgin (bez objaśnienia) oraz...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-07-22
Afryka, Czarny Ląd, Krwawy Kontynent.
Zamknij oczy i pomyśl o Afryce. Co widzisz? Porastające dziką roślinnością sawanny, stada lwów, słoni, a może rozległą pustynię, spękaną, rozgrzaną do czerwoności ziemię. A jej mieszkańcy? Chudziutkie, niedożywione dzieci z rozdętymi, opuchniętymi brzuchami, władcę plemienia odzianego w skórę tygrysa, kobiety o długich szyjach, przyozdobionych metalowymi bransoletami… Afryka, nam Europejczykom jawi się jako odległy, tajemniczy kontynent, pełen magii, tajemniczych rytuałów a jednocześnie wojen, śmierci i ubóstwa.
„Heban” Ryszarda Kapuścińskiego to zbiór reportaży o Afryce. Jak sam podkreśla autor: „Heban” (…) jest pierwszą z cyklu książek podsumowujących, które mam zamiar napisać. Spędziłem w krajach Trzeciego Świata 40 lat. Przyszła pora żeby podsumować doświadczenia z tych kontynentów i pokazać ich historię i ewolucję. To jest reportaż, który dzieje się równocześnie we współczesności i przeszłości. Chcę uwypuklić wszystko co się w tych kulturach zmieniło i wciąż zmienia. Chcę po prostu przedstawić historię w jej dynamicznej przemianie.”
Książka jest niezwykle syntetyczna i różnorodna. Każdy reportaż opatrzony jest tytułem, porusza odrębne zagadnienia, dotyczy ściśle określonej społeczności, grupy etnicznej, ludu, państwa. Odkrywa drobną cząstkę która składa się na całościowy obraz Afryki. Jak sam autor wyjaśnia we wstępie książki: „Ten kontynent jest zbyt duży, aby go opisać. To istny ocean, osobna planeta, różnorodny, przebogaty kosmos. Tylko w wielkim uproszczeniu, dla wygody, mówimy- Afryka. W rzeczywistości, poza nazwą geograficzną, Afryka nie istnieje.”
Kapuściński posługując się prostym, konkretnym a zarazem bardzo plastycznym językiem stara się przybliżyć czytelnikom, ten nieznany, owiany tajemnicą kontynent. Opisuje własne doświadczenia, rozterki, uczucia, prowadzi dialog z czytelnikiem co pozytywnie wpływa na odbiór treści oraz wzmacnia jej autentyczność. Z wielką wnikliwością i szczerością przedstawia nam Afrykę taką jaka jest, z jej problemami, codzienną walką o przetrwanie, starciem z siłami natury. Ukazuje punkt widzenia tubylca, logicznie wyjaśnia przyczyny opisywanych zjawisk, konfrontuje codzienną szarą rzeczywistość mieszkańców Czarnego Lądu z naszą europejską. Co ważne Kapuściński działa w myśl zasady relatywizmu kulturowego. Nie ocenia, nie generalizuje, nie upraszcza, powstrzymuje się od krytyki.
Obraz Afryki jaki wyłania się z reportaży reportera nie jest optymistyczny. To obraz kobiety zmuszonej do ucieczki ze swojej lepianki, niosącej w blaszanej misce cały swój dobytek, obraz dzieci z karabinem w ręku, leżących na ziemi ciał umierających ludzi, trzęsących się w malarycznym ataku. Obraz wojen, głodu, pragnienia, beznadziejności, braku perspektyw. To trudna i przygnębiająca lektura.
„Z nowoczesnej cywilizacji- kończy- nie ma tu nic, ani światła elektrycznego, ani telefonu czy telewizora. Jedynie, co z niej dotarło, to broń maszynowa.” (str. 162)
Z drugiej jednak strony widać małe światełko w tunelu- to ludzie. Mieszkańcy Afryki- prości, często niepiśmienni, niewykształceni, jednak niezwykle ciepli i zaangażowani. Społeczności kolektywistyczne, gdzie nie ma zamkniętych w sobie, odizolowanych jednostek, ludzie tworzą jeden tętniący życiem organizm. Wspólnie przeżywają radości, smutki, troski dnia codziennego. To świat gdzie nikt nie odwraca oczu, a wręcz z radością wspomoże swojego pobratymca, choć sam niewiele posiada. Dzieci które chcą się uczyć, młodzież, która marzy o stypendiach, o zdobywaniu nowych doświadczeń, masa ludzi którzy chcą pracować, chcą czuć się potrzebni.
Heban to wyjątkowa publikacja. Wzbogaca czytelnika w zasoby pokaźnej wiedzy, poszerza horyzonty, kształtuje światopogląd oraz prowokuje do zadawania pytań, poszukiwania kolejnych informacji. Ja mam dodatkową motywację aby w końcu sięgnąć po trylogię Hatzfelda poświęconą ludobójstwu w Ruandzie, która od dawna czeka na mojej półce- chcę przeczytać. Jestem pod ogromnym wrażeniem dla determinacji autora, w dążeniu do dotarcia i poznania najmniejszych afrykańskich społeczności, małych osad zapomnianych przez świat. Warto zapoznać się z książką. Zachęcam do lektury.
Afryka, Czarny Ląd, Krwawy Kontynent.
Zamknij oczy i pomyśl o Afryce. Co widzisz? Porastające dziką roślinnością sawanny, stada lwów, słoni, a może rozległą pustynię, spękaną, rozgrzaną do czerwoności ziemię. A jej mieszkańcy? Chudziutkie, niedożywione dzieci z rozdętymi, opuchniętymi brzuchami, władcę plemienia odzianego w skórę tygrysa, kobiety o długich szyjach,...
2013-07-14
Afryka, Czarny Ląd, Krwawy Kontynent.
„Kochankowie mojej matki” to powieść kameleon, ogromne zaskoczenie. Zarówno opis, tytuł, okładka książki wprowadzają czytelnika w błąd. Przyciągają niewinną ofiarę obietnicą szalonej, romantycznej przygody z nietuzinkową kobietą i jej licznymi kochankami w sercu gorącej, tętniącej życiem Afryki. Nic bardziej mylnego…
Tematem powieści jest AFRYKA; ale nie ta znana nam z opisów piękna przyrody, magii, niesamowitych rytuałów; kolebka życia. Autor odrzuca piękną egzotyczna otoczkę i wprowadza czytelnika w brutalne realia tego kontynentu. Kolonializm, niewolnictwo, apartheid, walki o władzę, postkolonializm.
Historia tytułowej matki- Kathleen- kobiety- pilota, enigmatycznej, wyemancypowanej silnej kobiety z „jajami”, kochającej wolność, wytrawnej myśliwej, zaangażowanej społecznie, ekscentrycznej, nie akceptującej segregacji rasowej- jest jedynie pretekstem dla przedstawienia subiektywnej wizji Afryki autora. Jest to potępienie kolonializmu, zniewolenia czarnych, bogacenia się białych panów kosztem krwi, godności, życia rdzennych mieszkańców.
„W Afryce zaś nie widzieli nic ludzkiego. Zniszczyli jej ludy, wykończyli je, nie tylko strzelbami i chorobami, ale także przez prawdziwe i szczere zwątpienie, by kiedykolwiek ludzie ci naprawdę żyli- i tak Afrykanie stali się niczym. A skoro to psychiczne ludobójstwo zostało dokonane, koloniści mogli zapełnić pustą przestrzeń, jak sobie chcieli, raz strzelać, kolekcjonować, chłostać, kraść i niszczyć do woli. W rezultacie Afryka wciąż była wyludniona, nawet dziś brakuje jej naturalnych, zwyczajnych ludzi, jest zaś pełna rozgorączkowanych upiorów, domagających się ponownych narodzin w ludzkiej postaci. Afryka…” (str. 181)
Książka przypomina raczej reportaż przeplatany komentarzami autora, niż tradycyjną powieść. Język jest prosty, inteligentny, dosadny, bardzo „męski”. Pisarz bez owijania w bawełnę przedstawia swój punkt widzenia, jego spostrzeżenia są niezwykle trafne, pełne ironii i cynizmu, czarnego humoru zaprawionego szczyptą goryczy.
„Jeśli zaś chodzi o bycie synem mojej matki…Cóż, to był przypadek, macierzyństwo nie było jej sposobem na życie. Bardziej przypominała jakąś zwariowaną ciotkę trzymaną w zamknięciu na strychu, aż się wyrwała, upiła, zrzuciła z siebie ciuchy i oszalała. Tak ją kochałem, ale z całego serca pragnąłem od niej uciec. Ilekroć o niej myślałem byłem przerażony. Myślę, że to właśnie czułem przez całe swoje życie” (str.182)
Książkę czytałam z ołówkiem w ręku zakreślając co bardziej soczyste fragmenty.
Przez książkę przetacza się szereg barwnych postaci. Wiele z nich jest autentycznych i odegrało ważną rolę w historii Afryki. Można lekturę interaktywnie połączyć z wyszukiwaniem w Google, czy Wikipedi kolejnych haseł, nazwisk co dodatkowo pogłębi nasza wiedzę na temat skomplikowanej sytuacji politycznej Afryki, na przestrzeni ostatnich stuleci .
Co ciekawe w książce jest niezwykle subtelny i piękny opis aktu miłosnego. Co prawda zajmuje on dosłownie kilka linijek tekstu, jednak jest przestawiony w urzekający sposób. Tego się po tej książce nie spodziewałam.
Podsumowując „Kochankowie mojej matki” Christophera Hope’a to bardzo specyficzna lektura. Czy ja polecam? Hmmm… myślę , że wielu osobom może nie przypaść do gustu, na pewno to dobra lektura dla wszystkich zainteresowanych Afryką, tą prawdziwą niewyidealizowaną Afryką.
Afryka, Czarny Ląd, Krwawy Kontynent.
„Kochankowie mojej matki” to powieść kameleon, ogromne zaskoczenie. Zarówno opis, tytuł, okładka książki wprowadzają czytelnika w błąd. Przyciągają niewinną ofiarę obietnicą szalonej, romantycznej przygody z nietuzinkową kobietą i jej licznymi kochankami w sercu gorącej, tętniącej życiem Afryki. Nic bardziej mylnego…
Tematem powieści...
Wstrząsający obraz fanatyzmu religijnego. Obraz patologicznej nigeryjskiej rodziny.
On- ojciec, mąż, głowa rodziny. Świeżo schrystianizowany przez katolickich misjonarzy.Z pozoru człowiek szczodry, wykształcony, wzór cnót i idealny katolik. W zaciszu domowym odsłania swoje drugie oblicze; oblicze apodyktycznego tyrana. Fanatyka religijnego który wypacza sens nauki Chrystusa. Jego obsesja religijna oscyluje na granicy psychozy.
Ona- matka, żona. Zaszczuta, przestraszona,zupełnie bierna. Bez słowa sprzeciwu przygląda się tyranii męża...do czasu
Oni- brat, siostra, dzieci. Od najmłodszych lat żyjący w toksycznej rodzinie, poddani "praniu mózgu" nie znają normalnego życia, tresowani aby bez sprzeciwu wykonywać polecenia ojca.
Wizyta u krewnych,ciotki i jej dzieci odmieni wszystko. Pokaże Kambili oraz jej bratu że można żyć inaczej, pobudzi do buntu.
Zakończenie książki jest bardzo wymowne, zaskakujące. Powieść wzbudza wiele skrajnych emocji. Język powieści jest dość specyficzny. Z początku książka może wydawać się nudna- brak akcji, sztuczne dialogi. Jednak im bardziej się w nią zagłębimy tym bardziej widzimy celowość tego zabiegu. Warto przeczytać
Wstrząsający obraz fanatyzmu religijnego. Obraz patologicznej nigeryjskiej rodziny.
On- ojciec, mąż, głowa rodziny. Świeżo schrystianizowany przez katolickich misjonarzy.Z pozoru człowiek szczodry, wykształcony, wzór cnót i idealny katolik. W zaciszu domowym odsłania swoje drugie oblicze; oblicze apodyktycznego tyrana. Fanatyka religijnego który wypacza sens nauki...
Książka totalnie mnie zaskoczyła. Biorąc pod uwagę lakoniczny opis na okładce i same slogany typu- "ambitna i odważna", "przerażająca", "doskonała" nie wiedziałam czego mogę się spodziewać.
"mężczyźni- przyszli- i -spalili- moją- wioskę(...)związali moje córeczki(...)zgwałcili(...)odcięli pierś(...)uciekłam"
Jest to relacja jednej z bohaterek powieści- imigrantki. Książka porusza trudne, bolesne tematy. To co mnie zaskoczyło to język powieści- prosty,lekki,zdystansowany bez zbędnych treści. Autor nie zagłębia się w psychikę bohaterów, brak w niej intensywnych emocji, wzruszających opisów. Historia opisywana przez bohaterkę jest ukazana z dużym dystansem, na "zimno". Trochę tak, jak relacja socjopaty opisującego tortury np owada(wyrwałem jej skrzydełka, potem zmiażdżyłem główkę ...itd). Oczywiście to tylko moje subiektywne odczucia.
Powieść daje do myślenia, wciąga, igra z czytelnikiem. Pozostawiła lekki niedosyt.
Książka totalnie mnie zaskoczyła. Biorąc pod uwagę lakoniczny opis na okładce i same slogany typu- "ambitna i odważna", "przerażająca", "doskonała" nie wiedziałam czego mogę się spodziewać.
"mężczyźni- przyszli- i -spalili- moją- wioskę(...)związali moje córeczki(...)zgwałcili(...)odcięli pierś(...)uciekłam"
Jest to relacja jednej z bohaterek powieści- imigrantki. Książka...
Wszystko rozpada się- jest uznawana za najlepszą afrykańską powieść. Przede wszystkim co po pierwsze rzuca się w oczy to styl w jakim książka jest napisana. Prosty, opisowy język, w znacznym stopniu czerpiący z tradycji przekazów ustnych. Czytając tą krótką powieść miałam wrażenie że słucham opowieści snutej przez drugą osobę. Na wzór dziadka który opowiada wnuczętom historię swojej młodości.
Co do treści książka świetnie przedstawia kulturę plemienia Ibów we wszystkich jej aspektach. Warto podkreślić że jest to opis kultury pierwotnej, jeszcze przed ingerencją z zewnątrz, a także okres pierwszych działań ze strony kolonizatorów.
Autor z niezwykła precyzją próbuje przybliżyć czytelnikowi kulturę opisywanej społeczności. Obiektywnie przedstawia poszczególne wydarzenia, bez wartościowania czy oceniania.
Zakończenie powieści jest bardzo wymowne, można również powiedzieć ze poniekąd symboliczne. Zmusza czytelnika do refleksji.
Książka jest kopalnią wiedzy na temat obyczajów rdzennych Afrykanów. Zawiera wiele przypisów jak również notkę - mini kompendium wiedzy antropologicznej na temat historii i kultury Igbo.
Warto książkę przeczytać aby wzbogacać swoja wiedzę na temat kultury Afryki.
Wszystko rozpada się- jest uznawana za najlepszą afrykańską powieść. Przede wszystkim co po pierwsze rzuca się w oczy to styl w jakim książka jest napisana. Prosty, opisowy język, w znacznym stopniu czerpiący z tradycji przekazów ustnych. Czytając tą krótką powieść miałam wrażenie że słucham opowieści snutej przez drugą osobę. Na wzór dziadka który opowiada wnuczętom...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-04-21
Skończyłam… Skończyłam czytać "Powrót do Missing". Trwało to dość długo, ze względu na nadmiar zajęć i brak wolnego czasu. Gdyby tylko to ode mnie zależało tkwiłabym z nosem w książce cały dzień. Powieść niesamowicie wciąga, zniewala, nie daje o sobie zapomnieć. Mimowolne dawkowanie zwiększyło tylko przyjemność czytania.
„Abraham Verghese jest profesorem teorii i praktyki medycyny na Wydziale Medycyny Uniwersytetu Stanford. Urodził się w Etiopii, jego rodzice pochodzili z Indii.”
Przytoczony tekst to fragment noty biograficznej autora. Co ciekawe w "Powrocie do Missing" możemy znaleźć wszystkie elementy związane z pisarzem: medycynę, Afrykę, Indie.
Akcja rozgrywa się w samym sercu Afryki, w Addis Abebie w Etiopii. Bohaterowie są silnie powiązani z medycyną, w bardziej lub mniej oczywisty sposób. Część z nich pochodzi z Indii.
Fabuła książki jest związana głównie z praktyką lekarską, ale nie tylko. Autor przedstawia codzienne życie bohaterów, ich troski i radości. Z nostalgią i dużą dozą czułości opisuje Etiopię. Afryka jawi nam się jako piękny, pełen ciepła kontynent, swoista kolebka życia, gdzie życie toczy się swoim nieśpiesznym torem. Verghese świetnie nakreślił tło polityczno-obyczajowe, konflikty i zawirowania polityczne występujące w Afryce. To także historia o miłości, przyjaźni, dorastaniu. O tym że nasze wybory mogą pociągnąć za sobą lawinę niekontrolowanych zdarzeń, że człowiek nie jest hermetyczną jednostką, a jego życie jest zawsze powiązane z losami innych ludzi. O tym że los jest przewrotny, a życia nie można zaplanować. Jedno nieprzewidziane zdarzenie i nasze plany w jednej chwili mogą runąć jak domek z kart. „Naszymi czynami, i zaniedbaniami, wprawiamy świat w ruch, świadomie lub nie” (str. 734)
To przede wszystkim piękne świadectwo miłości do medycyny.
Język powieści jest bardzo sugestywny, urzekający. Autor jest świetnym gawędziarzem, ma dobry zmysł obserwacji, wnikliwie przedstawia opisywany świat, rozkłada go na czynniki pierwsze. Stosuje liczne dygresje, wtrącenia, retrospekcje, w połowie ważnego wydarzenia potrafi przerwać akcję i przenieść czytelnika w zupełnie inne miejsce. Taka sytuacja występuje podczas opisu porodu Mariona i Shivy. Wydarzenie jest rozpisane na kilka rozdziałów, można dosłownie rwać włosy z głowy czekając w napięciu na finałową scenę porodu. Zabiegi te świetnie wpływają na odbiór powieści, nie pozwalają oderwać się od lektury.
Bohaterowie są wyraziści, nie ma postaci jednoznacznie złych, tzw. czarnych charakterów. Wszelkie wybory, działania są zdeterminowane przez często bolesne doświadczenia. Każda jednostka jest wyjątkowa. Pisarz szczegółowo opisuje postaci, powoli odsłania kolejne karty, co pozwala zrozumieć czytelnikowi motywy ich działań. Główny bohater- Marion wzbudził we mnie ogromną sympatię.
Podsumowując, książka jest świetna, jedynie nad czym ubolewam to jej kiepskie wydanie. Tym razem wydawnictwo Świata książki się nie popisało. Miękka oprawa, słabej jakości, cienki niczym pergamin papier. Książka, bądź co bądź liczy ponad 700 stron. Jedynie okładka jest trafiona, ciepła, magiczna, przykuwająca wzrok. Świetnie oddaje klimat powieści. "Powrót do Missing" to książka do której powrócę z pewnością nie raz, a także polecę znajomym. Mam tylko nadzieję, że mój egzemplarz po dłuższym czasie użytkowania się nie rozsypie. Książkę zdecydowanie polecam i dodaję do ulubionych.
Skończyłam… Skończyłam czytać "Powrót do Missing". Trwało to dość długo, ze względu na nadmiar zajęć i brak wolnego czasu. Gdyby tylko to ode mnie zależało tkwiłabym z nosem w książce cały dzień. Powieść niesamowicie wciąga, zniewala, nie daje o sobie zapomnieć. Mimowolne dawkowanie zwiększyło tylko przyjemność czytania.
„Abraham Verghese jest profesorem teorii i...
Jestem pozytywnie zaskoczona. Co prawda nie miałam jakiś sprecyzowanych wymagań odnośnie tej książki, jednak to co otrzymałam przebiło najśmielsze oczekiwania.
Prostytucja- temat wielokrotnie poruszany, przedstawiany, wydawałoby się, że wręcz wyeksploatowany w literaturze. "Fatamorgana" zaskakuje zupełnie innym podejściem. Brak tu drastycznych opisów, brutalnych scen, brudu i wszechogarniającej brzydoty.
Powieść pomimo, że porusza trudne tematy jest przepełniona swoistym ciepłem, harmonią, specyficznym klimatem. Język jest prosty i piękny, opisy subtelne. Powieść utkana jest z historii kilku kobiet, ich wspomnień, teraźniejszości i marzeń. Bohaterki wydają się niezwykle autentyczne, wzbudzają sympatię, wydają się nam bliskie. Bez trudu można się z nimi zżyć, utożsamiać, dzielić przeżycia, trzymać kciuki za realizację marzeń.
Fabuła rozwija się stopniowo, harmonijnie; wciąga, hipnotyzuje, wprowadza czytelnika w trans.
Książkę czytałam z nieukrywaną przyjemnością. Dodatkowo ładne wydanie z piękną kobieta na okładce zaspokajało poczucie estetyki a ciekawostki związane z afrykańską kulturą i zwyczajami stanowiły dodatkowy atut książki.
Jest to literatura skierowana raczej do kobiet aczkolwiek nie jest to tzw babskie czytadło. Stanowi wartościową, wzbogacającą lekturę, pobudzającą do myślenia. Zdecydowanie polecam.
Jestem pozytywnie zaskoczona. Co prawda nie miałam jakiś sprecyzowanych wymagań odnośnie tej książki, jednak to co otrzymałam przebiło najśmielsze oczekiwania.
więcej Pokaż mimo toProstytucja- temat wielokrotnie poruszany, przedstawiany, wydawałoby się, że wręcz wyeksploatowany w literaturze. "Fatamorgana" zaskakuje zupełnie innym podejściem. Brak tu drastycznych opisów, brutalnych scen,...