rozwińzwiń

Krzykacz z Rwandy

Okładka książki Krzykacz z Rwandy Warren FitzGerald
Okładka książki Krzykacz z Rwandy
Warren FitzGerald Wydawnictwo: Mała Kurka Seria: Powieści utwór dramatyczny (dramat, komedia, tragedia)
308 str. 5 godz. 8 min.
Kategoria:
utwór dramatyczny (dramat, komedia, tragedia)
Seria:
Powieści
Tytuł oryginału:
The Go-away Bird
Wydawnictwo:
Mała Kurka
Data wydania:
2012-10-31
Data 1. wyd. pol.:
2012-10-31
Liczba stron:
308
Czas czytania
5 godz. 8 min.
Język:
polski
ISBN:
9788362745043
Tłumacz:
Agnieszka Śmieja
Średnia ocen

7,5 7,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,5 / 10
31 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1236
588

Na półkach:

Wstrząsająca opowieść, jak każda, która dotyka najgorszaj strony ludzkiej natury - bestialstwa. I znalezieniu szczęścia i miłości tam, gdzie najmniej się jej spodziewamy. Pięknie spleciona historia Ashleya, londyńczyka, nauczyciela muzyki i Clementine, która cudem ucieka z ogarniętej szaleństwem zabijania Rwandy. Ashley ma swoje rany, sięgające dzieciństwa z okrutnym ojcem. Clementine przeżyła piekło, widziała rzeczy, których żadne dziecko nie powinno nigdy oglądać. Oboje ratują się nawzajem. Warto.

Wstrząsająca opowieść, jak każda, która dotyka najgorszaj strony ludzkiej natury - bestialstwa. I znalezieniu szczęścia i miłości tam, gdzie najmniej się jej spodziewamy. Pięknie spleciona historia Ashleya, londyńczyka, nauczyciela muzyki i Clementine, która cudem ucieka z ogarniętej szaleństwem zabijania Rwandy. Ashley ma swoje rany, sięgające dzieciństwa z okrutnym...

więcej Pokaż mimo to

avatar
908
723

Na półkach:

Genialna po prostu. Ta lektura nie pozostawia nikogo obojętnym.

Genialna po prostu. Ta lektura nie pozostawia nikogo obojętnym.

Pokaż mimo to

avatar
824
332

Na półkach:

Wstrząsająca.

Wstrząsająca.

Pokaż mimo to

avatar
2304
2041

Na półkach: , , ,

Zupełnie nie tego się spodziewałam po tej książce. Dla mnie już sam początek był dziwny i niezachęcający. Być może gdybym zacisnęła zęby i dotrwała do końca, to miałabym inne wrażenia. Jest jednak tyle fantastycznych książek na świecie (i na moich półkach ;) ),że zwyczajnie szkoda mi czasu na czytanie tych, które mi się niezbyt podobają.

Zupełnie nie tego się spodziewałam po tej książce. Dla mnie już sam początek był dziwny i niezachęcający. Być może gdybym zacisnęła zęby i dotrwała do końca, to miałabym inne wrażenia. Jest jednak tyle fantastycznych książek na świecie (i na moich półkach ;) ),że zwyczajnie szkoda mi czasu na czytanie tych, które mi się niezbyt podobają.

Pokaż mimo to

avatar
1284
649

Na półkach: , , ,

Kompletnie nie wiedziałam czego się spodziewać po tej książce. Nazwisko autora nic mi nie mówiło, ale ujęła mnie okładka. Trochę zwątpiłam, gdy Pani Bożena z Małej Kurki napisała, że jest to powieść trudna. Nie taki jednak diabeł straszny… Wzięłam książkę w ręce i przepadłam (prawie dosłownie). Zadziwiająca, momentami zatrważająca opowieść pochłonęła mnie bez reszty.

Przeanalizujmy najpierw tytuł – Krzykacz z Rwandy. Nieprzypadkowo dobrane słowa. Krzykacz (inaczej klikon) był osobą ogłaszającą różne informacje na specjalne okazje. Dzisiaj zastąpiony przez sprzęt nagłaśniający. Krzykacz to też rodzaj ptaka, który drze się swoim „der, der” nawet 120 razy na minutę i nie wiem ile jest w tym prawdy, ale ponoć te wrzaski zwiastują nieszczęście. Krzykacz w tym konkretnym przypadku może również oznaczać spikera radiowego nawołującego do… ale o tym potem.

FitzGerald zastosował podwójną narrację, gdyż do pewnego momentu akcja toczy się dwutorowo. Z jednej strony mamy Asha Bolta, mieszkańca centrum Londynu (za czterdzieści funciaków),białego, prawie czterdziestolatka i nauczyciela śpiewu. Z drugiej małą, czarną dziewczynkę, Clementine Habimanę z Rwandy, która stała się świadkiem ludobójstwa w 1994 roku. I choć każdy słyszał o tej masakrze, to historia opowiedziana przez dziecko jest bardziej wstrząsająca i prawdziwa.

Czytelnik otrzymuje dwie jakże inne opowieści, które w pewnym momencie się ze sobą splatają. I Clementine i Ash są ludźmi skrzywdzonymi przez los, każde z nich na swój własny sposób próbuje sobie z tym radzić. Dziewczynka nie zapominając, Ash natomiast bardziej drastycznie, bo sprawiając sobie ból. Jego wiernym przyjacielem staje się nóż do sera – sami chyba domyślicie się do czego służy.

"Płakałam za Tatą. Mamą. Pio. Augustine i Marie, i za małym Johnem. Płakałam za łysym mężczyzną na bagnach i kobietą, która próbowała uciec. I nawet za Jeanette. Płakałam i płakałam za Ashleyem, i nad sobą, że wierzyłam w szczęśliwe zakończenia, i w Boga. Ludzie, których kochałam nie trwali wiecznie, byli ze mną tylko krótkie chwile."

Clementine dorastała w Rwandzie w szczęśliwej rodzinie, mając kochających rodziców i brata. Nawet radio nadawało tylko wesołe audycje. Sielanka skończyła się bardzo szybko, a radio, zamiast muzyki, krzyczało głosem spikera nawołując do walki. Hutu kontra Tutsi. To wtedy w przeciągu stu dni wymordowano około miliona rwandczyków pochodzenia Tutsi. Oglądamy te wypadki oczami małej dziewczynki i wierzyć się nie chce, mimo iż to fakt, że ludzie są zdolni do takiego okrucieństwa.

Ashleya też nękają demony z przeszłości. Wychowany w domu bez miłości z okrutnym ojcem i obojętną na wszystko matką, nie daje sobie rady w życiu. Jest samotny, a zgiełk i bezsens świata powodują, że zapada się w sobie. Otaczające go cierpienie i ból, paradoksalnie koi samookaleczaniem i muzyką. Promykiem słońca okazuje się poznanie Clementine, dziewczynki, której ma uczyć śpiewu. Szybko jednak zdaje sobie sprawę, że Clem lekcje nie są do niczego potrzebne. Z chęcią by dopłacił, żeby móc słuchać jej pięknego głosu. I tak dwoje ciężko doświadczonych przez życie ludzi zbliża się do siebie.

"Im bardziej bolało, tym głębiej ciąłem. Nóż z czarną, krótką rączką był ostry jak brzytwa. Przesuwałem w tę i z powrotem po wewnętrznej stronie przedramienia, z każdym ruchem przyciskając mocniej. Wszystko się zatrzymało. Czas stanął w miejscu. Pozostał tylko ruch błyszczącego ostrza. A w mojej głowie cisza i spokój."

Krzykacz z Rwandy to powieść prześliczna, pełna bólu, ale też nadziei. To historia przyjaźni i miłości, wywołująca na przemian uśmiech na twarzy, płacz, przerażenie i spokój. Wyjątkowa opowieść, a wyjątkowość jej jest zasługą całej gamy emocji, które wywołuje. Zdecydowanie nie można przejść obok tej książki obojętnie, a jeszcze długo po jej lekturze przeczytane „obrazy” przewalają się przez głowę, nie dając wytchnienia.

Dla kogo Krzykacz z Rwandy? To trudne, ale sądzę, że dla wielbicieli historii oraz dla miłośników powieści obyczajowych z historią w tle. Dla osób wrażliwych i oczekujących od książki czegoś więcej niż tylko taniej rozrywki. Polecam gorąco.

Kompletnie nie wiedziałam czego się spodziewać po tej książce. Nazwisko autora nic mi nie mówiło, ale ujęła mnie okładka. Trochę zwątpiłam, gdy Pani Bożena z Małej Kurki napisała, że jest to powieść trudna. Nie taki jednak diabeł straszny… Wzięłam książkę w ręce i przepadłam (prawie dosłownie). Zadziwiająca, momentami zatrważająca opowieść pochłonęła mnie bez...

więcej Pokaż mimo to

avatar
19
11

Na półkach:

Są takie dni, kiedy mam wrażenie, że moje życie jest ciężkie. Że mam problemy, jakich inni nie mają, ba!, których inni nie zdołaliby nawet udźwignąć, prawda jest jednak taka, iż każdego w życiu coś zabolało, niektórych naprawdę mocno i na długo. Niektórzy mają nawet gorzej ode mnie! Doskonałym na to przykładem jest dziesięcioletnia Clementine Habimana, na której oczach ludzie są ścinani maczetami.
Clementine jest bohaterka powieści autorstwa Warrena FitzGeralda pod tytułem „Krzykacz z Rwandy”, nietrudno jednak sobie uzmysłowić, że jest ona inspirowana prawdziwymi ludźmi. Tym bardziej że to ona w tej książce opowiada swoją historię i to całkowicie bezpośrednio.
Bohaterka żyje w Rwandzie, w czasach, gdy wojna między plemionami Tutsi i Hutu nabiera rozpędu. Ludzie Hutu nawołują do zabijania Tutsi. Zaczynają się czystki na tle etnicznym i politycznym, a rodzina dziesięciolatki zostaje zmuszona do udziału w konflikcie. Autor nie powstrzymuje się od bezpośredniego opisywania brutalności, brutalności, na którą ludzie spoza Rwandy początkowo kompletnie nie reagują. Później żołnierze ONZ starają się zaprowadzić pokój między zwaśnionymi plemionami... ale tylko wtedy gdy mają na to rozkazy. A dla Hutu nie ma żadnej świętości, oni pragną tylko wytępienia swoich wrogów. W dodatku tak się nieszczęśliwie złożyło, że mama dziesięcioletniej Clementine jest Tutsi, zaś tata jest Hutu. I co z tym wszystkim zrobić?...
W dziele poznajemy również Asha Bolta, nauczyciela śpiewu z Londynu, który jest tak zawiedziony swym życiem rodzinnym, że postanawia zamieszkać w ruderze na cieszącym się nie najlepszą sławą osiedlu w centrum miasta, byle tylko żyć z dala od rodziców. Jego głównymi uczniami są młodociany gangster oraz pragnący muzycznego sukcesu transwestyta, czym Ash również jest zawiedziony. To wszystko sprawia, że bohater stara się ukoić swoje złe emocje przy pomocy kuchennego noża. Samo-okaleczanie jest jedyną czynnością, która pozwala mu zapomnieć o problemach, które mnożą mu niezbyt dobrzy sąsiedzi. Dodatkowo Ash współpracuje z właścicielem salonu tatuażu przy pewnym nielegalnym procederze.
Historie obu postaci przeplatają się, aż w końcu ulegają połączeniu. Bohaterowie wspólnie walczą o to, by ich życie w końcu zaczęło dawać im szczęście.

Debiutancka powieść Warrena Fitzgeralda dostarcza potężnych psychologicznych doznań. Smutek absolutnie nie jest niczym pięknym, ale ta książka jest piękna. Mimo że nie ma w niej radości. Jest tylko prawda o życiu i świecie przekazywana bez koloryzowania. Czasem tylko Clementine opowiada najboleśniejsze dla siebie wydarzenia w formie baśni. Ale to właśnie te baśnie są w tej książce najprawdziwsze.

Są takie dni, kiedy mam wrażenie, że moje życie jest ciężkie. Że mam problemy, jakich inni nie mają, ba!, których inni nie zdołaliby nawet udźwignąć, prawda jest jednak taka, iż każdego w życiu coś zabolało, niektórych naprawdę mocno i na długo. Niektórzy mają nawet gorzej ode mnie! Doskonałym na to przykładem jest dziesięcioletnia Clementine Habimana, na której oczach...

więcej Pokaż mimo to

avatar
390
377

Na półkach: ,

Warren FitzGerald urodził się w 1973 roku. Po studiach na Uniwersytecie Warwick wybrał karierę zawodowego wokalisty. Pracował również z dziećmi i dorosłymi potrzebującymi wsparcia. Brał udział w kilku projektach w ramach wolontariatu – budował między innymi centrum zdrowia w Kibungo w Rwandzie, gdzie rozgrywa się akcja „Krzykacza z Rwandy” […]*

Powieść o bólu, cierpieniu, stracie, nadziei, strachu, trudności radzenia sobie z problemami, dziecięcej wierze w ludzi. O tym, o czym się nie mówi, a powinno.

Ash Bolt jest nauczycielem śpiewu. Mieszka w Londynie. Pracuje on z wieloma różnymi ludźmi, m.in. z dziećmi, którym śpiewanie ma pomóc w przyszłości oraz z gangsterem, który ma za mocny głos. Jest jeden problem. Ash boi się ludzi, świata, którym rządzi przemoc. Codziennie tnie sobie rękę nożem, by ukoić swój ból, by jakoś normalnie żyć… Clementine Habimama mieszka w Rwandzie. Jej matka pochodzi z plemienia Tutsi, zaś ojciec Hutu. Gdy prezydent tegoż kraju ginie w zamachu wszystko się zmienia. Oskarża się o to plemię Tutsi i to na członkach tego plemienia dokonuje się masakry. Czy Clementine i Ash mają coś wspólnego?

Inny język i kultura, w jakiej się rozwijasz, jest po prostu jak inny rodzaj muzyki...

Ciężko jest mi napisać cokolwiek o tym dziele, bo jest ono niewyobrażalnie prawdziwe i emocjonalne. Wywołało we mnie przeróżne uczucia – począwszy od smutku i złości na radości, że tam nie żyję, skończywszy. Nie mogę uwierzyć, że takie COŚ miało miejsce. Ta wojna (choć to chyba zbyt łagodne określenie) pokazuje jacy źli i pochopni potrafią być ludzie.

Historię opowiada nam Clementine. Jest ona dziesięciolatką. Zapewne może Was zdziwić to, iż o tak poważnej i okrutnej tematyce opowiada dziecko. I nie jest to bynajmniej chwyt marketingowy. Po prostu lepiej jest dowiedzieć się o takich rzeczach od osoby, która widziała to na własne oczy. Najciekawsze jest to, że nie pisze ona tego w formie pamiętnika, dziennika czy zwykłej książki, ale "podaje" nam to jako baśń, która przeraża od samego początku.

Akcja utworu biegnie dwutorowo – dzieje się w Londynie oraz w Rwandzie. Historia tych dwóch postaci miesza się, przenika. Autor sprawnie posługuje się językiem, ponieważ innego używa w przypadku Clementine, a innego u Asha.

Najbardziej spodobał mi się pomysł na napisanie tego utworu, bo Warren FitzGerald nie przedstawił nam tego jako nudną książkę pełną dat, dziwnych nazw itp. Zrobił z tego powieść, którą czyta się z "trzęsącymi uszami", pochłania się ją i wyciąga wnioski, a przy okazji płacze.

W moim przypadku emocje ujawniły się od samego początku. Czasem miałem ochotę płakać, czasem złościć się na plemiona Hutu i Tutsi. Nadal nie mogę w to wszystko uwierzyć, choć wiem, że to prawda.

„Krzykacz z Rwandy” poniekąd uczy nas jak radzić sobie z bólem. Ta książka porusza wiele trudnych problemów, o których na co dzień się nie mówi, choć powinno się to robić. Zadaje ona również pytania, na które każdy musi sobie odpowiedzieć sam, ale najpierw warto jest przetrawić to, o czym się przeczytało.

Reasumując tę krótką i nieco chaotyczną recenzję: książkę polecam przede wszystkim osobom, które mają minimum siedemnaście lat. Według mnie to dzieło powinno być lekturą w szkołach średnich.

Za przekazanie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Domu Wydawniczemu Mała Kurka.

Tytuł: „Krzykacz z Rwandy”
Tytuł oryginału: „The Go-away Bird”
Autor: Warren FitzGerald
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Mała Kurka
Przełożyła: Agnieszka Śmieja
Wydanie: I
Oprawa: miękka
Liczba stron: 269
Data wydania: 31.11.2012
ISBN: 978-83-62745-04-3

* Źródło – okładka książki.

Warren FitzGerald urodził się w 1973 roku. Po studiach na Uniwersytecie Warwick wybrał karierę zawodowego wokalisty. Pracował również z dziećmi i dorosłymi potrzebującymi wsparcia. Brał udział w kilku projektach w ramach wolontariatu – budował między innymi centrum zdrowia w Kibungo w Rwandzie, gdzie rozgrywa się akcja „Krzykacza z Rwandy” […]*

Powieść o bólu, cierpieniu,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1450
980

Na półkach: , , ,

Nie do końca wiem, jak ocenić tę książkę. Waham się między pięcioma a sześcioma gwiazdkami. Dlaczego?

"Krzykacz z Rwandy" jest książeczką dość zgrabnie napisaną. Czyta się ją lekko, mimo że lekka nie jest tematyka i losy bohaterów. Przeplatanie się opowieści o losach Clem i Asha to zabieg może nie zaskakujący, ale z pewnością urozmaicający lekturę. Również obie postacie są dość wiarygodne, ale od momentu, gdy ich losy się łączą już tak wiarygodnie nie jest. Jakoś tak wszystko idzie za łatwo. Zbyt łatwo Ash zabiera Clem od jej wuja, zbyt łatwo ze swoimi traumami radzą sobie oboje. To szczęście, które odczuwają w swoim towarzystwie jest po prostu zbyt idylliczne. Nie jestem psychologiem, ale czy naprawdę dziecko, które było świadkiem potwornej rzezi tak łatwo zaufa innym?

Książka ta mogłaby opowiedzieć co nieco o ludobójstwie w Rwandzie tym, którzy wiedzą o nim niewiele (lub nic),bo w losach Clem zamyka się los wielu Rwandyjczyków. Może nawet skłoniłaby ich do poszukiwania informacji na ten temat w innych książkach - jak "Zwykły człowiek", do sięgnięcia po wspaniałe reportaże Jeana Hatzfelda (to, co opisuje Clem, znajdziemy w opowieściach ocalałych w "Strategii antylop"). Tyle że zabrakło - jak zauważył to już inny recenzent - jakiejkolwiek informacji od wydawcy (choćby w przypisie lub posłowiu),że choć sama postać Clem jest fikcją literacką, to jej losy są egzemplifikacją losu wielu Rwandyjczyków w czasie wielkiej etnicznej czystki. I to właśnie największy minus "Krzykacza", bo przez idylliczne momenty akcji może wywołać u czytelnika złudne wrażenie, że wszystkie zdarzenia daleko odbiegają od faktów historycznych, a tak przecież nie jest.
I właśnie dlatego, mimo że książkę czytało mi się bardzo dobrze, tak niska jest jej ocena.

Nie do końca wiem, jak ocenić tę książkę. Waham się między pięcioma a sześcioma gwiazdkami. Dlaczego?

"Krzykacz z Rwandy" jest książeczką dość zgrabnie napisaną. Czyta się ją lekko, mimo że lekka nie jest tematyka i losy bohaterów. Przeplatanie się opowieści o losach Clem i Asha to zabieg może nie zaskakujący, ale z pewnością urozmaicający lekturę. Również obie postacie są...

więcej Pokaż mimo to

avatar
6
5

Na półkach:

To może dla odmiany męski punkt widzenia.

Otóż ja mam problem z Krzykaczem z Rwandy, ponieważ wady i zalety tej prozy wydają się równoważyć. Z jednej strony, trudno odmówić tej debiutanckiej powieści sprawności w opowiadaniu, co przekłada się na przyjemność z obcowania z historiami zarówno dziewczynki z Rwandy, jak i czterdziestoletniego mężczyzny z Londynu, które w pewnym momencie łączą się w jedną historię. Nie miałem styczności z angielskim oryginałem, ale polskie tłumaczenie zrobione przez Agnieszkę Śmieję czyta się dobrze i bez większych zgrzytów. Z drugiej strony, właśnie połączenie tych dwóch losów, choć zachowujące pozory prawdopodobieństwa, wydaje się nieco wydumane, a opowieść, od momentu połączenia wątków głównych bohaterów robi się ckliwa, wpada w tory wyeksploatowanych schematów, realizm ustępuje myśleniu życzeniowemu, a cukierkowość służy wyraźnie pokrzepieniu serc. Ponadto wszystko psuje melodramatyczne zakończenie, które, mam wrażenie, miało na celu natchnąć producentów filmowych do zekranizowania powieści, bowiem właśnie takie rozwiązania są typowe dla popularnego kina familijnego klasy B.

Jednak do momentu, kiedy autor użycza głosu 10-letniej Clementine, córce rwandyjskich rolników, która opowiada o losie swojej rodziny tragicznie uwikłanej w ludobójstwo z 1994 roku większość czytelników będzie z wielu względów usatysfakcjonowana. Żabia perspektywa pozwoli tym, którzy nie wiedzieli nic o ludobójstwie w Rwandzie, jego przyczynach i przebiegu przeżywać wraz z bohaterką po kolei wszystkie jego etapy. Być świadkiem jej szczęśliwego domu (obraz nieco wyidealizowany na potrzeby zachodniego odbiorcy),wymuszonego odkrywania własnej tożsamości etnicznej, rozprzestrzeniającej się rasistowskiej propagandy, w końcu strachu ściganej, upodlonej ofiary, tracącej wszystko (i w tym wypadku nie jest to żaden eufemizm). Jako wierny czytelnik Jeana Hatzfelda i Wojciecha Tochmana, którzy próbowali w reporterski sposób opisać to, co nieopisywalne, tj. śmierć blisko miliona ludzi pomordowanych w okrutny sposób w przeciągu stu dni przez swoich sąsiadów, muszę przyznać, że pod względem prawdopodobieństwa i znanych faktów - historii Clem nie można niczego zarzucić. Jej osobista historia jest transpozycją wielu prawdziwych losów Tutsi, którzy przeżyli dokładnie to, co ona, słyszeli to, co ona, ukrywali się w taki sam sposób, a ich najbliżsi sąsiedzi tak samo zmienili się z dnia na dzień w morderców. Z tej sprawnie napisanej, wiarygodnej historii, bez zbędnych wycieczek i ozdobników, dowiadujemy się jednak tych wszystkich rzeczy, które są istotne dla zobrazowania ludobójstwa sprzed blisko 20 lat. Możemy poczuć się w skórze osoby, której normalny świat zamienia w ciągu jednej doby w najgorszy koszmar. Brakowało mi informacji od wydawcy, który powinien zaznaczyć, że rwandyjska część powieści, z historią Clem jako skróconą egzemplifikacją, oparta jest na prawdziwych wydarzeniach z najnowszej historii Afryki. Strach pomyśleć, że ktoś mógłby tę część książki potraktować jako zmyślenie autora. Tu akurat dużo od siebie nie dodaje do tego, co można odnaleźć w relacjach tych, co przeżyli i jest to dużą zaletą. Historia broni się sama, bez odautorskiego komentarza. To z kolei, co jest wartością dodaną to dobrze oddane zarówno sposób widzenia świata przez dziecko, jak i jego emocje na tle tragicznych wydarzeń.

Drugi wątek powieści dotyczący biedującego 40-letniego londyńczyka, mieszkającego w złej dzielnicy, z dużymi problemami psychicznymi, używającego narkotyków, samookaleczeń i muzyki jako ucieczki od świata, którego się boi – byłby sam w sobie ciekawy, ale nie jako element tej akurat książki. Rozumiem zamysł autora, żeby połączyć dwoje bohaterów z różnych kultur, z różnym bagażem emocji i doświadczeń, w różnym wieku i liczyć, że to spotkanie wytworzy pewną nową wartość. Prawdopodobnie ma to ubogacić samych bohaterów i nas czytelników, którzy zobaczą, że takie nieprawdopodobne spotkania dają jakże wspaniały rezultat: oto wbrew pozorom wszystkie różnice są nieważne, bo podskórne podobieństwa są silniejsze i zwyciężają. Wydają mi się one jednak grubą nicią szyte i chociaż nie podane wprost, rzucają się w oczy. Oboje są wyrzutkami, ofiarami przemocy, kochają muzykę, los obojga w jakiś sposób związany jest z ranami zadanymi ostrymi narzędziami, są samotni i nie mają swojego miejsca na ziemi. Pasują do siebie jak sąsiadujące kromki z jednego bochenka chleba albo nawet tą samą osobą wcieloną w dwa różne ciała. Nie wspominając o tym, że on jest bezdzietnym dorosłym, ona osieroconym dzieckiem. Poza tym, wydaje się, że autor zlekceważył fakt traumy, których konsekwencji nie widać w zachowaniu Clem, co jest kolejnym uproszczeniem i chodzeniem na skróty.

Najbardziej przeszkadza jednak to, że od chwili, kiedy główni bohaterowie wiążą swe losy powieść zamienia się w idyllę. Oboje wspaniale się rozumieją, niemal piją sobie z dzióbków, dziewczynka odzyskuje szczęście, on odblokowuje się emocjonalnie, a jednocześnie staje się towarzysko popularny z powodu jej obecności przy swoim boku. Całe te fragmenty są raczej pisane ku pokrzepieniu serc, co prawdopodobnie schlebia czytelniczym gustom i zapotrzebowaniom. Opowieść na tym mogłaby się albo zakończyć albo się przełamać w jakimś kierunku. Na przykład realistycznym, pokazującym, że takie spotkania mogą owszem przynieść pozytywne skutki, być punktem zwrotnym dla obojga, ale może z uwzględnieniem jakiś przeszkód, które należałoby pokonać, aby dojść do takiego punktu? Albo przeciwnie, w nieprawdziwym, czyli takim, jakim poszedł autor, rozmieniając się na drobne i zabawiając się w pisanie taniej sensacji w kiepskim stylu. W tym wypadku lepszy byłby brak jakiegokolwiek przełamania. Zakończenie jest tak strywializowane, że nawet nie zasługuje na streszczenie, pomijając również fakt, że zasady prawdopodobieństwa autor postanowił tu nie stosować.

Na tym właśnie polega mój kłopot z tą książką. Z jednej strony, mało jest literackich świadectw ludobójstwa w Rwandzie, więc każda próba opowiedzenia o czymś tak ważnym, lecz ciągle mało obchodzącym mieszkańców zachodniego świata lub szybko zapominanym – jest godna uznania. Tym bardziej, że ta część jest udanie i zajmująco napisana. Z drugiej strony, wplatanie tragicznej historii plemienia Tutsi, w tak, jak się na końcu okazuje, pulpową historię może budzić niesmak przez trywializowanie tragedii, czyli włączanie jej jako ozdobnika do obiegu kultury popularnej niskich lotów.

Niezależnie od moich rozterek, brawa dla wydawnictwa Mała Kurka za pomysłowe i ciekawe rozwiązania graficzne, okładkę i staranność w wydaniu powieści.

źródło: http://bookizer.blogspot.com/

To może dla odmiany męski punkt widzenia.

Otóż ja mam problem z Krzykaczem z Rwandy, ponieważ wady i zalety tej prozy wydają się równoważyć. Z jednej strony, trudno odmówić tej debiutanckiej powieści sprawności w opowiadaniu, co przekłada się na przyjemność z obcowania z historiami zarówno dziewczynki z Rwandy, jak i czterdziestoletniego mężczyzny z Londynu, które w pewnym...

więcej Pokaż mimo to

avatar
139
118

Na półkach: , , , ,

Fenomenalna, oryginalna, wyjątkowa!
Brakuje mi słów aby opisać książkę. Jest po prostu PIĘKNA. Banalne acz prawdziwe.

On- zagubiony, cyniczny nauczyciel śpiewu, mieszkający w centrum Londynu za „czterdzieści funcików”, nieustannie walczący z demonami za pomocą… noża do sera.

Ona- mała, niewinna dziewczynka, mieszkająca w Ruandzie, jej tata jest Hutu, mama Tutsi, a ona zdezorientowana nie rozumie jakie to ma znaczenie, przecież człowiek to człowiek, mądra, wrażliwa dziewczynka… niestety głęboko zakorzeniona nienawiść dorosłych jest silniejsza niż zdrowy rozsądek.

„Wszystko, co dzisiaj widzę i słyszę ma coś wspólnego z Hutu lub Tutsi. Przychodzi mi do głowy dziwna myśl. Gdy ludzie robią się starsi, to zapominają, że wszyscy jesteśmy tacy sami i zaczynają wymyślać różnice między sobą. Zastanawiam się dlaczego. Wydaje mi się, że to ich tylko unieszczęśliwia.” (str. 73)

W pewnym momencie tych dwoje wpada na siebie, ich ścieżki się krzyżują, powstaje niezwykła więź.

Przepiękna historia o przyjaźni, miłości, oddaniu. Przedstawia tragedię ludobójstwa w Ruandzie z perspektywy dziecka. Zapada w pamięć, wywołuje lawinę emocji- od śmiechu po łzy.
Z całego serca polecam- to wyjątkowa książka.

Fenomenalna, oryginalna, wyjątkowa!
Brakuje mi słów aby opisać książkę. Jest po prostu PIĘKNA. Banalne acz prawdziwe.

On- zagubiony, cyniczny nauczyciel śpiewu, mieszkający w centrum Londynu za „czterdzieści funcików”, nieustannie walczący z demonami za pomocą… noża do sera.

Ona- mała, niewinna dziewczynka, mieszkająca w Ruandzie, jej tata jest Hutu, mama Tutsi, a ona...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    84
  • Przeczytane
    37
  • Posiadam
    24
  • Afryka
    6
  • Ebook
    3
  • Ulubione
    2
  • Status: posiadam
    1
  • Reportaż / non-fiction
    1
  • Rok 2020
    1
  • Arabsko - muzułmańsko - afrykańskie
    1

Cytaty

Więcej
Warren FitzGerald Krzykacz z Rwandy Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także