-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant11
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2023-08-02
2023-01-06
2021-11-21
2020-02-24
2019-07-01
W życiu niemalże każdej kobiety przychodzi taki dzień, kiedy pragnie zaprzestać bycia kurą domową, matką na 24h/7, sprzątaczką, praczką, kucharką, kochanką i opiekunką. Każda ma swoje granice wytrzymałości, w szczególności, gdy chce od swojego życia coś więcej. Nikt nie zrozumie kobiety bardziej niż druga kobieta, nikt nie zrozumie frustracji matki, tak jak inna matka. Naprzeciw mało urokliwym wołaniom o pomstę do nieba większości matek wychodzi Gill Sims z kontynuacją swojego bestselleru „Dlaczego mamusia pije”. Gdy dołożymy do tego „Dlaczego mamusia przeklina”, a także uroczą wywieszkę na drzwi bardziej dobitnie sygnalizującą wszystkim wokół „Dajcie wy mi wszyscy w końcu święty spokój!” być może otrzymamy nie tylko zrozumienie, ale również i chwilę spokoju.
Ellen jest typową matką na brytyjskich przedmieściach. Dwójka diabłów do ogarnięcia, niekoniecznie współpracujący mąż, no i oczywiście uroczy piesek. Po sukcesie swojej aplikacji o nazwie „Dlaczego mamusia pije” kobieta nie chce już wieść życia wiecznej utrzymanki i opiekunki, chce rozpocząć własną karierę i spełniać się w innej roli. Gdy nikt nie wierzy w powodzenie udaje jej się osiągnąć sukces, a cała jej rodzina będzie musiała przystosować się do sytuacji, w której mamy nie ma cały czas w domu. Jak pogodzić pracę, zajmowanie się dziećmi z innymi zadaniami? Ellen daje radę!
Nie uważam tej powieści za nic odkrywczego, zwyczajny zapychacz czasu, który na swój nietypowy sposób spróbuje rozluźnić człowieka. Fabuła nie jest poprowadzona w żaden dynamiczny, czy porywający sposób. Ot, zwyczajna historia, która aż czyha za rogiem, żeby się wydarzyć i którą każdy inny ma w nosie. Wygląda to jak kartki wyrwane z pamiętnika, bo autentycznie jest zapisem co ważniejszych wydarzeń w życiu Ellen. Przepychanie się z głupimi matkami szkolnych dzieciaków, do tego wszystkiego rozpoczęcie nowej pracy, gdzie postanawia nie mówić współtowarzyszom niedoli o znacznie odbiegającym od ich norm standardzie życia. Zawsze w takich sytuacjach wątki muszą zmierzać już tylko w jednym kierunku- „Kobieto! Jesteś zła, że w ogóle myślisz o powrocie do pracy! Powinnaś siedzieć i interesować się jedynie tym ,co zrobić na obiad.” To ciągnie za sobą lawinę innych wydarzeń, które wciąż niekoniecznie robią wrażenie. Oczywiście, Gill Sims ukazuje lekko zwichrowany wizerunek rodziny, ale być może z jej badań wynika, że każda taka rodzina jest lekko odchylnięta od normy. Jest wątek porzucenia rodziny, konflikty małżeńskie o różnym natężeniu, odebranie narodzin dziecka, a więc i przełamywanie barier... wydarzeń co nie miara, a jednak wszystko jest jakieś takie mało przekonując. Ja obwiniam tutaj samą autorkę i totalnie schematyczne podejście do tematu. Niczym się to nie wyróżnia, autentycznie.
Być może to główna bohaterka jest tutaj największym problemem. Niby bardzo zadziorna, wulgarna, itp., a jednak zakrawa to o zbędną nijakość, a może wręcz w drugą stronę- pewną nienaturalność. Choć jakby nie było, jej niektóre komentarze potrafią rozbroić największego ponuraka. Wystarczyłoby jednak kilka fajnych postaci, a mogłoby wyjść z tego coś o wiele fajniejszego niż rodzinny dramat. Trochę można wyczuć tutaj strachu przed totalnym popuszczeniem emocji, bo kiedy już zaczyna się nakręcać jakaś akcja, zaraz wydarzy się coś, co ją ułagodzi. To nie mój typ literatury. Już nie.
Powieść Gill Sims z pewnością odpowie na wszystkie pytania, nawet i to tytułowe „Dlaczego mamusia przeklina”. Wniosek nasuwa się sam! Dzieciaki to niewdzięczne bachory, mąż zapatrzony jest tylko w siebie , a w dodatku praca z niektórymi ludźmi z każdym dniem staje się coraz większym koszmarem. W szczególności, gdy człowiek wpada w wir kłamstw i kłamstewek. Szczerze przyznam, że trochę męczyłam się z tą książką. To świadczy tylko o jednym, nawet najbardziej fascynująca historia może zmęczyć, jeżeli nie ma najmniejszego sensu. Z jednej strony lekka opowieść, bardzo fajnie napisana, a z drugiej brak jej polotu, charakteru. Niestety, w ogóle do mnie nie trafiła, choć tematem bliska jest mojemu sercu i moim osobistym zapędom.
W życiu niemalże każdej kobiety przychodzi taki dzień, kiedy pragnie zaprzestać bycia kurą domową, matką na 24h/7, sprzątaczką, praczką, kucharką, kochanką i opiekunką. Każda ma swoje granice wytrzymałości, w szczególności, gdy chce od swojego życia coś więcej. Nikt nie zrozumie kobiety bardziej niż druga kobieta, nikt nie zrozumie frustracji matki, tak jak inna matka....
więcej mniej Pokaż mimo to2019-05-30
2019-01-27
2019-01-01
2018-10-07
2018-02-13
Niegdyś alternatywne rzeczywistości były domeną twórczości z kategorii fantastyki naukowej. Teraz z równie wielką sprawnością można je wpleść w fabułę wybranej kompozycji, także powieści obyczajowej. Tego zadania podejmuje się wszechstronna emerytowana dziennikarka, Linda Bleser, która w swojej powieści o tytule „Dom łez” próbuje odpowiedzieć na pytanie zadawane przez wszystkich: „co by było gdyby...”.
Jenny nie ma łatwego życia. Jako nastolatka traci matkę w wyniku samobójstwa, ojciec odchodzi, a na nią spada obowiązek opiekowania się młodszą siostrą, przez co porzucić może swoje życie towarzyskie. Po wielu latach siostry postanawiają kupić wspólnie dom. Jednakże podczas przekroczeniu progu jednego z pokoi Jenny traci przytomność. Budzi się w całkowicie nowej rzeczywistości, gdzie jej matka wciąż żyje, siostra zastąpiona zostaje przez brata, a na jej życiowej drodze pojawia się bardzo przystojny i uczynny Bob. Świat niezwykle kuszący, ale dla niej całkowicie nierzeczywisty. I choć bardzo chciałaby w takowym pozostać, to niestety szybko dowiaduje się, że nie jest to takie proste, a wyższe siły mają dla niej inne plany.
Nie ma na świecie osoby, która mogłaby doświadczyć czegoś z pogranicza „co by było gdyby...”. Jedynymi osobnikami mającymi tę szansę są tylko ci w naszej wyobraźni, których perypetie przelewają się na strony książek lub kadry filmowe. Temat ten nie omija także gier strategicznych, gdzie możemy dokonywać różnych wyborów, cofać się w czasie i na nowo doświadczać owych wydarzeń podejmując zupełnie nowe decyzje, generując całkowicie odmienne alternatywne rzeczywistości. Takie rzeczywistości udało się też utworzyć, a także i przeżyć Jenny, która budząc się znajduje się w zupełnie innym świecie. Daje jej to sposobność nie tylko zobaczenia jak konkretne decyzje odmieniły jej życie, ale również doświadczyć sytuacji typu „co by było, gdyby moja matka jednak się nie zabiła”. Tym samym „Dom łez” staje się nie tylko czymś z pokroju fantastyki naukowej, ale przede wszystkim jest swoistą opowieścią obyczajową, w której roztrząsa się każdy z kiepskich, z pozoru, wyborów, i mierzy z jego konsekwencjami. Co ciekawsze, tematyka matki samobójczyni nie jest tutaj jedynym wątkiem, choć oczywiście nosi znamiona kluczowego. To w końcu to wydarzenie odcisnęło piętno na psychice dziewczyny, a także dało jej powód do wcześniejszego wejścia w dorosłość. Jednakże okazuje się to być również opowieścią o siostrzanej miłości, o niezwykłej przyjaźni, a także przeznaczonej miłości. Jest to bardzo wszechstronna historia, wielopłaszczyznowa, która pokazuje z jak wielu elementów składa się życiorys każdego, najzwyklejszego człowieka.
Historia bardzo ciekawie się rozwija. Nie jest to wciąż jakaś przesłodzona opowiastka o kwiatuszkach, pięknych chłopcach i jeszcze piękniejszych dziewczynach. To prawdziwe alternatywne rzeczywistości, gdzie siostry mogą mieć pocharatane twarze, bracia nie będą nas rozpoznawać, a my sami wylądujemy w psychiatryku, gdzie nasza jedyna droga ucieczki zajęła się ogniem. Powieść Lindy Bleser wzbudza bardzo wiele emocji, bardzo odmiennych emocji. Z jednej strony potrafi rozbawić, a z drugiej doprowadzić do łez. Niestety, przez ciągłe dłużyzny i opowieści dziwnej treści, czyli praktycznie o niczym, zdecydowanie za bardzo wydłuża się cała linia fabularna. Żeby nie powiedzieć bardziej dosadnie... trąci nudą. Z tego też powodu można odczuwać większe zmęczenie podczas lektury. Nie jest to jednak książka specjalnie długa, ani napisana skomplikowanym językiem. Po prostu, mnie osobiście trudno było się wciągnąć.
Krótkie streszczenie powieści, które serwują nam wydawnictwa, aby zachęcić do lektury są niczym zwiastuny filmowe. Często dużo zdradzają, obiecując bardzo wiele i w konsekwencji wychodzimy z seansu zawiedzeni. Podobnie jest z „Domem łez”, który dawał nadzieję na naprawdę pasjonującą opowieść z pogranicza jawy i snu, a stał się po prostu historią jakich wiele w dzisiejszych czasach. Choć koncepcja ciekawie się tutaj nakreśla, jest tutaj też kilka swoistych twistów fabularnych, to jednak nie jest to nic nadzwyczajnego i porywającego. Jak dla mnie do przeczytania na raz i pożegnania się na zawsze.
Niegdyś alternatywne rzeczywistości były domeną twórczości z kategorii fantastyki naukowej. Teraz z równie wielką sprawnością można je wpleść w fabułę wybranej kompozycji, także powieści obyczajowej. Tego zadania podejmuje się wszechstronna emerytowana dziennikarka, Linda Bleser, która w swojej powieści o tytule „Dom łez” próbuje odpowiedzieć na pytanie zadawane przez...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-26
2017-12-17
2017-10-31
2014-08-05
2017-02-11
2017-07-20
2017-07-14
2017-07-08
Porzucona panna młoda, jedna wycieczka, która odmieniła jej życie, trzy fascynujące książki i ogromna ilość sprzedanych egzemplarzy na całym świecie. Oto skrócony życiorys młodej kobiety, która po ciężkim rozstaniu zostawiła wszystko co nie mieściło się do jej plecaka i wyjechała do Tajlandii. Była to jej pierwsza samotna podróż. Od tego czasu podróżowała po całym świecie, również do Indii, czy Chile. To właśnie te ostatnie stały się inspiracją do jej trzeciej powieści z cyklu „Biura Podróży Samotnych Serc”, gdzie wystawiła swoją bohaterkę na niezwykłe przeżycia.
Georgia i Ben prowadzą świetnie prosperujące biuro podróży. Dodatkowo w ich związku podjęli kolejny krok naprzód i zamieszkali ze sobą. Akurat przytrafiła się niezwykła okazja do kolejnej niesamowitej podróży, a przy okazji darmowej reklamy dla ich biura podróży. Jedna ze stacji telewizyjnych realizuje program typu reality show, w ramach którego cztery pary idealnie godzące prowadzenie wspólnego biznesu i życie osobiste wyjechałyby na wspólną wyprawę do Chile. Poza sprawdzeniem swoich więzi mają szansę na wygranie konkretnych pieniędzy, która mogłaby przysłużyć się rozwojowi biznesu. Georgia i Ben bez mrugnięcia okiem przystają na propozycję, w szczególności, że Georgia ma nadzieję na wyjątkowe wydarzenie, które odmieni ich życie.
Powieści z serii „Biuro Podróży Samotnych Serc” to swoisty ewenement na rynku wydawniczym. Historia wsparta na prawdziwych wydarzeniach z życia autorki, trochę tutaj obyczajówki, trochę romansu i w dodatku całkiem sporo literatury przyrodniczej. „Kierunek: Chile” jest chyba najbardziej fascynującą z tych trzech książek. Już na samym początku będzie w stanie zaintrygować każdego sympatyka programów typu reality show, ale nie tych z kategorii „Big Brother”, a bardziej podróżniczych szkół przetrwania typu „Survivors”. Fabuła, gdzie wyprawa dyktowana jest udziałem w programie, gdzie uczestnicy biorą udział w różnych konkurencjach- od razu uprzedzę, że niezbyt jest ich dużo, ani w żaden sposób nie równają się z tymi, które czekają na uczestników „Amazing Race”, stanowi to nie lada gratkę, która urozmaica całą serię. Zaskakujące jest to, jak autorce udało się poprowadzić te książki. W każdej z trzech propozycji mamy nie tylko różne kraje do zwiedzania, ale przede wszystkim zupełnie inne bodźce, aby w tych wycieczkach uczestniczyć. Trochę zaskakujące jest to, że nie wynika to z samej potrzeby podróżowania, a dodatkowych korzyści jakie może to przysporzyć.
Inną sprawą rozróżniającą ten tom jest sposób spojrzenia na kraj, w którym aktualnie znajduje się Georgia. Autorka nie skupia się tutaj za bardzo na lokalizacji. Czasem wspomina region w jakim aktualnie się znajdują, ale niestety nie koncentruje się na cudownościach tego kraju. Niestety, nie poznamy go bliżej, ani jego charakterystycznych elementów, tak jak to było w przypadku Indii. Nie staje się przez to ani odrobinę atrakcyjniejszy do zwiedzania. To prawdopodobnie wynika z samej formuły programu, gdzie nawet uczestnicy nie byli w stanie nacieszyć się pięknem Chile. Skupieni na wykonywaniu zadań i docierania z punktu A do punktu B podróżowali z nosami w mapach, czy spacerowali bo bardziej nieznanych terenach. Bardziej absorbowały ich relacje międzyludzkie i własne problemy niż to co dookoła.
Georgia z osobistymi oczekiwaniami względem wyjazdu stanowiła sporą rozrywkę. W szczególności, że już zdążyliśmy ją poznać, więc oczekujemy wtopy za wtopą. Tych zaliczyła całkiem sporo, czym z pewnością rozbawi niejednego czytelnika. Historie niczym z horroru odnośnie podróży samolotem i korzystania z tamtejszej toalety, klozetowa przygoda na lotnisku, a także akcja z kontrowersyjnym bagażem- to te przy których nie trudno popłakać się ze śmiechu.
Nie można dać się jednak zwieść. Pod tymi historiami rodem z komedii doświadczyć możemy sytuacji łamiących serce. Nie dość, że w życiu naszej bohaterki szykują się ogromne zmiany, to w dodatku nic nie wydaje się być takie, jak oczekiwała. Konfrontacje wyciskają zupełnie inny rodzaj łez, a czytelniczka ma nadzieję, że nie tak przecież skończy się ta opowieść! Autorka nigdy jednak nie mówi ostatniego słowa. Finał, który sobie obmyśliła niekoniecznie musi być ostateczny, bo tak jak w życiu, także w tej powieści nieoczekiwane pojawia się zawsze, gdy zupełnie się tego nie spodziewamy.
Nie chciałabym, żeby „Kierunek: Chile” był finałem tej zachwycającej podróży Georgii. Ta książka z pewnością wzbudza najwięcej emocji, bowiem stanowi idealnie wyważoną literaturę podróżniczą i romans w połączeniu z bardzo przyziemnym poczuciem humoru. Sytuacje, których nie chciałby przeżyć nikt z nas i podróże, jakich każdy chciałby doświadczyć. Wszystko to z cudownymi postaciami, które każdy chciałby poznać i zaprzyjaźnić się z nimi. Dużo tutaj atrakcji, dużo niespodzianek, ale przede wszystkim wciągających opowieści, które zaintrygują każdego i sprawią, że nie będzie chciał się oderwać od lektury.
Porzucona panna młoda, jedna wycieczka, która odmieniła jej życie, trzy fascynujące książki i ogromna ilość sprzedanych egzemplarzy na całym świecie. Oto skrócony życiorys młodej kobiety, która po ciężkim rozstaniu zostawiła wszystko co nie mieściło się do jej plecaka i wyjechała do Tajlandii. Była to jej pierwsza samotna podróż. Od tego czasu podróżowała po całym świecie,...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-06-23
Dowiadujesz się, że kumpela z dzieciństwa wyszła poza ramy recenzenta i napisała książkę. Myślisz sobie, że oczywistym jest jej zakup, przeczytanie i zopiniowanie. Bierzesz ją do ręki, czytasz i nagle… BAM! Okej, Houston, mamy problem.
Inaczej czytasz powieść kogoś obcego, inaczej kogoś kogo znasz i wiesz z jaką tragedią się zmierzył. Co więcej, jako wwo, nie chcesz znać szczegółów, bo po co rozdrapywać rany tej osoby, a przy okazji kłaść sobie do serca współodczuwanie jej bólu. Dlatego, choć książka jest napisana lekką ręką, to w odbiorze wcale lekkością nie grzeszy. Nie wyobrażam sobie gorszej tragedii niż utrata dziecka… nie wyobrażam sobie uczuć rodzica, który pozostaje bezsilny wobec nieuniknionego. Dlatego też, nie w porządku jest ocenianie wykreowanej głównej bohaterki powieści, która jest w centrum tej historii. Jej zachowanie, reakcje są irracjonalne, ale ci którzy nie doświadczyli podobnej traumy, nie mają prawa jej oceniać.
Powieść czytało się bardzo sprawnie, bardzo intrygowała swoją fabułą, ale po jej przeczytaniu mam uczucie przeładowania emocjonalnego. Historie i wydarzenia, które przytrafiają się czterem przyjaciółkom są wręcz niemożliwe do uwiedzenia, że przytrafiły się jedynie im. Problematyki wystarczyłoby spokojnie na cztery dodatkowe postaci. Przez to szybko przeskakujemy z jednego problemu do drugiego i następuje lekkie sprzężenie na obwodach. Nie trudno o rozmyślania w kategorii czasoprzestrzennej akcji powieści, bowiem te przeskoki potrafią nieźle namieszać w głowie. Problemem wszystkich związków jest brak komunikacji i tutaj ewidentnie to widać. Tu jest to aż nadto przerysowane. Z drugiej zaś strony okazuje się, że bohaterki za bardzo kierują się zrywami namiętności, które totalnie odbierają im rozum. Dodatkowo dochodzi do tego, że rozwiązaniem każdego z problemów jest facet. Bohaterki zachowują się momentami jak infantylne nastolatki, a nie dorosłe kobiety. To chyba najbardziej drażniło mnie podczas lektury.
Jest to jednak historia o nieprawodpodobnej sile, sile czterech kobiet i mężczyzn, którzy przy nich stoją. Kobiet złączonych niezwykłą przyjaźnią, gdzie jedna do drugiej dzwoni z pytaniem, czy może wpaść, przenocować, przywieźć flaszki Danielsa, a może jednak test ciążowy? Wspierają się w trudnych chwilach, nie boją się powiedzieć prawdy, która boli. Jest to opowieść wzruszająca, rozbudzająca zmysły, dołująca, ale też i mocno drażniącą swoim oderwaniem od rzeczywistości. Takie przyjaźnie nie funkcjonują w świecie realnym, no chyba, że ja mam problem taką odnaleźć.
Pewne jest, że sięgając po ten tytuł można nudzić się nie będziemy. Powieść jest wciągająca i zostawia furtkę do kontynuacji. Choć z drugiej strony strach się bać, co może się jeszcze wydarzyć po takim rollercoasterze.
Dowiadujesz się, że kumpela z dzieciństwa wyszła poza ramy recenzenta i napisała książkę. Myślisz sobie, że oczywistym jest jej zakup, przeczytanie i zopiniowanie. Bierzesz ją do ręki, czytasz i nagle… BAM! Okej, Houston, mamy problem.
więcej Pokaż mimo toInaczej czytasz powieść kogoś obcego, inaczej kogoś kogo znasz i wiesz z jaką tragedią się zmierzył. Co więcej, jako wwo, nie chcesz znać...