-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant12
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać410
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
Biblioteczka
2024-05-20
2024-05-22
2024-05-20
2024-05-19
2024-05-19
Okładka tego tomu stanowi drugą połowę okładki poprzedniego albumu. Sugeruje to, że ten tom będzie stanowił zamknięcie pewnego etapu. Czy rzeczywiście tak jest?
Luffy w końcu dociera do pałacu królewskiego i wdaje się w walkę z Sir Crocodile. W tym samym czasie Miss All Sunday zmusza króla Alabasty do zaprowadzenia jej do „poneglyphu” wskazującego miejsce ukrycia „plutona”.
Mam bardzo mieszane uczucia co do zachowania Sir Crocodile’a w tym tomie. Jego walki zarówno z Luffym, jak z i inną postacią w tym tomie są bardzo spektakularne i pomysłowe, a on sam jest bardzo sprytny. Jednakże jednocześnie zachowuje się bardzo naiwnie w stosunku do swoich największych przeciwników i zdradza im swój plan, co łatwo może doprowadzić do jego upadku – jest to dosyć tani i oklepany zabieg scenariuszowy.
W tym tomie ujawniono więcej informacji na temat Miss All Sunday. Okazuje się, że jest to bardziej rozbudowana i niejednoznaczna postać niż można było sądzić. Zastanawiam się, w jaką stronę zostanie rozwinięty jej wątek.
Dosyć chaotyczny był wątek pozostałych bohaterów. Przekrzykują się i szarpią, a ostatecznie niewiele z tego wynika. Dosyć dziwny zagraniem było też wprowadzenie na tym etapie nowych przeciwników.
Rysunki są bardzo nierówne. Podobała mi się epickość pewnych starć. Niestety nie udaje się uniknąć pewnego chaosu i czasami ciężko zorientować się co się dzieje na danych kadrach.
Ten tom rozwija też poboczną historię „Podwodny spacer Hachyka” opowiadaną na stronach tytułowych poszczególnych rozdziałów. Opowieść dobitnie przypomina, że Hachyk mimo wszystko jest łotrem i gotowy jest poświęcić innych dla własnych korzyści. Być może jednak w kolejnym tomie dojdzie do pewnej zmiany postawy tego bohatera.
Wbrew pozorom ten tom nie kończy starcia Sir Crocodilem i urywa się w kluczowym momencie. Uważam, że trochę niepotrzebnie przeciągany jest wątek, który można już spokojnie zamknąć.
Okładka tego tomu stanowi drugą połowę okładki poprzedniego albumu. Sugeruje to, że ten tom będzie stanowił zamknięcie pewnego etapu. Czy rzeczywiście tak jest?
Luffy w końcu dociera do pałacu królewskiego i wdaje się w walkę z Sir Crocodile. W tym samym czasie Miss All Sunday zmusza króla Alabasty do zaprowadzenia jej do „poneglyphu” wskazującego miejsce ukrycia...
2024-05-18
2024-05-17
Seria „Naruto” pokazała już, że tomy poświęcone niemal wyłącznie walce mogą być interesujące. Skupiano się nie tylko na technikach walki, ale też na charakterach postaci. Jak to wygląda w przypadku tomu 17 serii „Boruto”?
Boruto i Kawaki wdają się w walkę z Codem. Obu bohaterom grozi utrata kontroli na własnym ciałem. Z odsieczą nadchodzi jednak Naruto.
W tym tomie autorzy starali się za wszelką cenę podkreślić potęgę Code’a. Walczą z nim kolejne postacie, ale nie mogą sobie z nim poradzić. Podobało mi się jednak, że pokazano, iż mimo wszystko nie jest to łatwe starcie dla Code’a, a on sam w pewnym momencie musi korzystać ze wsparcia innych
W tomie dochodzi do pewnej przemiany Boruto i Kawakiego. Początkowo liczyłem na to, że będą to trwałe zmiany bohaterów, ale szybko powraca dawny status quo. U Boruto jednak ma to pewną cenę.
Rozczarował mnie udział w tej sprawie dawnych bohaterów. Nie pokazują niczego nowego, a także nie mają specjalnie wiele do powiedzenia. Bardziej przeszkadzają w fabule niż pomagają.
Niestety rysunki są dosyć niestaranne. Udaje się tu czytelnie przedstawić akcję, a niektóre kadry są dosyć spektakularne. Jednakże same postacie wyglądają niechlujnie.
Jeśli komuś zależy tylko na samej walce, to powinien być zadowolony z tomu. Dla mnie zabrakło jednak rozwoju postaci. Przez to ten tom szybko stał się dla mnie nużący.
Seria „Naruto” pokazała już, że tomy poświęcone niemal wyłącznie walce mogą być interesujące. Skupiano się nie tylko na technikach walki, ale też na charakterach postaci. Jak to wygląda w przypadku tomu 17 serii „Boruto”?
Boruto i Kawaki wdają się w walkę z Codem. Obu bohaterom grozi utrata kontroli na własnym ciałem. Z odsieczą nadchodzi jednak Naruto.
W tym tomie...
2024-05-10
Niedawno czytałem autobiograficzną mangę „Dziennik z zaginięcia”, której główny bohater był mangaką. Tam fragmenty dotyczące kariery twórcy mangi wydały mi się najmniej ciekawe z całego tomu. Manga Jiro Taniguchiego też w dużej mierze skupia się na pracy mangaki. Jak to wypada w tym wydaniu?
Hamaguchi to młody chłopak pracujący w zakładzie tekstylnym. Zostaje poproszony o opiekę nad nieposłuszną córkę właściciela. Skutkiem tego zadania będą duże zmiany w życiu bohatera.
Zarówno początek, jak i tytuł mangi są bardzo mylące. Sugerowane jest, że głównym tematem będzie relacja Hamaguchiego z kobietą, której pilnuje. Szybko jednak okazuje się, że to tak naprawdę zmyłka, a fabuła zmierza w zupełnie inną stroną. Początkowo poczułem się trochę oszukany taką zagrywką, ale po chwili namysłu doszedłem do wniosku, że jest to bardzo życiowe przedstawienie sytuacji.
Praca mangaki jest tu przedstawiona w bardzo obyczajowym świetle. Mangacy są zwykłymi ludźmi, którzy nie są w stanie żyć tylko twórczością. Pokazane jest jak muszą odreagować trudy codziennej pracy. Zawód ten często spotyka się z niechęcią ze strony najbliższych, co bardzo dobrze jest przedstawione w świetnym rozdziale o bracie głównego bohatera. Czasami też trzeba zdawać sobie sprawę z własnych ograniczeń i być zadowolonym z tego co się już osiągnęło. Podobało mi się też jak ukazano tutaj motywację bohatera – tutaj głównym motorem twórczości jest jego relacja z pewną dziewczyną. Odniosłem jednak wrażenie, że ten wątek jest niedokończony i tom urywa się przedwcześnie.
Rysunki Jiro Taniguchiego zachwycają swoją dokładnością. Przeszkadzał mi jednak, że bohaterowie mają dosyć ograniczoną mimikę twarzy.
Udało się tutaj uniknąć znużenia czytelnika pracą mangaki przez położenie nacisku na warstwie obyczajowej. Dzięki temu można łatwiej utożsamiać się z bohaterami i przeżywać ich sukcesy oraz porażki.
Niedawno czytałem autobiograficzną mangę „Dziennik z zaginięcia”, której główny bohater był mangaką. Tam fragmenty dotyczące kariery twórcy mangi wydały mi się najmniej ciekawe z całego tomu. Manga Jiro Taniguchiego też w dużej mierze skupia się na pracy mangaki. Jak to wypada w tym wydaniu?
Hamaguchi to młody chłopak pracujący w zakładzie tekstylnym. Zostaje poproszony o...
2024-05-09
Hideo Azuma jest to raczej nieznany w Polsce autor mang. Tworzył komiksy erotyczne, humorystyczne oraz powiązane z szeroko pojmowaną fantastyką. Jedynym jego tytułem jaki ukazał się po polsku jest autobiograficzny "Dziennik z zaginięcia", który po oryginalnej polskiej publikacji w 2009 r. został ponownie wznowiony po 14 latach. Czy jest to dobra pozycja dla osób nieznających twórczości tego autora?
Pierwsza część komiksu czyli "Spacerując nocą" opowiada o tym jak bohater zmęczony codziennością zaczyna wieść żywot bezdomnego. Pokazane jest jak codziennie radzi sobie ze zdobywaniem pożywienia i kawałka miejsca do spania. Osobiście zaskoczyła mnie beztroska tego życia - stosunkowo łatwo udaje mu się znaleźć jedzenie, a pobliski las oferuje miejsce na nocleg. Nikt nie jest nawet specjalnie agresywny wobec niego. Przez to można zrozumieć czemu tak wiele osób decyduje się żyć poza społeczeństwem.
Troszkę inaczej tę sytuację pokazuje "Spacerując po mieście". Tutaj znowu bohater postanawia żyć na ulicy, ale zostaje szybko zaangażowany do pracy w firmie budowlanej. Pokazany tutaj zostaje kontrast między radzeniem sobie samemu, a koniecznością dostosowania się do norm pracy. Paradoksalnie bardziej stabilne i bezstresowe wydaje się tu życie bezdomnego. Historię urozmaica cały szereg oryginalnych postaci pracujących w firmie. Kojarzyło mi się to trochę z komiksem "Śmieci". Uważam, że trochę niepotrzebnie zostaje tu opowiedziana kariera bohatera jako mangaki. Ten fragment szybko staje się nużący i powtarzalny.
Ostatnia część tomu czyli "Odwyk alkoholowy" opowiada o problemach autora z alkoholem. Można się dowiedzieć jak nałóg zaczął mu utrudniać życie, przez co trafił do zakładu psychiatrycznego. Pokazane są japońskie metody leczenia uzależnień, które pod wieloma względami przypominają europejskie sposoby. Tutaj też podobnie jak w historii o firmie budowlanej w pamięć zapadają dosyć ekscentryczni towarzysze niedoli bohatera.
Kreska jest bardzo karykaturalna. Pozwala to dobrze oddać emocje poszczególnych bohaterów. Niestety żeńskie postacie są tu zbyt podobne do siebie.
Pod koniec tomu umieszczone są wywiady z twórcą mangi. Dzięki temu można się trochę więcej dowiedzieć o kulisach powstawania poszczególnych opowieści i w jakim stopniu odzwierciedlają rzeczywistość.
Manga jest bardzo interesująca. Daje czytelnikowi dokładniejszy wgląd na takie zjawiska jak bezdomność, praca w firmie budowlanej czy alkoholizm. Nie wiem jednak czy chciałbym sięgnąć po inne pozycje tego autora, bo z opowieści jego samego nie brzmią one zbyt ciekawie.
Hideo Azuma jest to raczej nieznany w Polsce autor mang. Tworzył komiksy erotyczne, humorystyczne oraz powiązane z szeroko pojmowaną fantastyką. Jedynym jego tytułem jaki ukazał się po polsku jest autobiograficzny "Dziennik z zaginięcia", który po oryginalnej polskiej publikacji w 2009 r. został ponownie wznowiony po 14 latach. Czy jest to dobra pozycja dla osób...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-06
2024-05-06
2024-05-03
2024-05-08
„Dzienniki gwiazdowe” autorstwa Stanisława Lema są jedną z moich ulubionych książek. Każdy rozdział stanowił zamkniętą opowieść o przygodach gwiezdnego podróżnika Ijona Tichego. Jednym z najbardziej charakterystycznych rozdziałów jest „Podróż siódma”. Jak ta opowieść przedstawia się w wersji komiksowej?
Ijon Tichy w trakcie lotu statkiem kosmicznym ma wypadek i dochodzi do poważnej awarii. Można ją naprawić tylko z pomocą drugiej osoby, ale gwiezdny obieżyświat akurat leci sam, a w pobliżu nie ma żadnych innych statków. Na dodatek na statku zaczynają występować pętle czasowe.
Pod względem fabularnym jest to kopia tekstu Stanisława Lema. Nie ma tutaj żadnych nowych rozwiązań scenariuszowych. Warto jednak zauważyć, że nie dokonano tutaj żadnych cięć i można w pełni docenić całość tego rozdziału „Dzienników gwiazdowych”. Jest naprawdę zabawnie i pomysłowo. W pewnym momencie jednak można się pogubić w kwestii paradoksów czasowych, co jednak można odczytywać jako celowy zabieg, szczególnie biorąc pod uwagę to co dzieje się pod koniec.
Za rysunki odpowiada tutaj Jon J Muth znany w Polsce z komiksu „Moonshadow”. Jego rysunki przywodzą na myśl akwarele – wszystko jest lekko rozmazane. Nadaje to całości bajkowego klimatu, a także dobrze udaje się tu podkreślić komizm poszczególnych scen.
Całkiem fajne są dodatki. Wstęp informuje, że komiks jest tak naprawdę dziełem… komputera pokładowego. Na dodatek zostaje opisane jak to w przyszłości ceni się bardziej rysunki niż fotografię. Dosyć oryginalny pomysł na wstęp. Poza tym w posłowiu rysownik opowiada o swojej relacji ze Stanisławem Lemem i kulisach powstania komiksu.
Jest to bardzo wierna adaptacja, która jest zgodna z duchem oryginału. Jeśli jednak ktoś szuka czegoś nowego, to może czuć się rozczarowany.
„Dzienniki gwiazdowe” autorstwa Stanisława Lema są jedną z moich ulubionych książek. Każdy rozdział stanowił zamkniętą opowieść o przygodach gwiezdnego podróżnika Ijona Tichego. Jednym z najbardziej charakterystycznych rozdziałów jest „Podróż siódma”. Jak ta opowieść przedstawia się w wersji komiksowej?
Ijon Tichy w trakcie lotu statkiem kosmicznym ma wypadek i dochodzi do...
2024-05-05
Vulture do tej pory był dosyć jednowymiarowym złoczyńcą o prostej motywacji. W numerze 7/93 postanowiono trochę rozbudować psychologicznie tego klasycznego wroga Spider-Mana. Jak to wyszło?
Vulture ma raka i zostało mu zaledwie kilka miesięcy życia. Postanawia więc uporządkować wszystkie niedokończone sprawy. Jedną z nich jest spotkanie z… ciocią May.
Bardzo podobało mi się jak został tu przedstawiony Vulture. Pokazane jest, że ma pewne zasady, których się za wszelką cenę trzyma. Przy tym scenariusz nie usiłuje go usprawiedliwiać – w dalszym ciągu jest niebezpiecznym złoczyńcą zabijającym bez mrugnięcia okiem. Tutaj jednak postawiony jest w nowej sytuacji, w której jest bezsilny. Pod koniec numeru można mu trochę współczuć.
Bardzo dobrze też ukazano tutaj ciocię May. Nie jest tutaj wyłącznie przestraszoną czy zgorzkniałą staruszkę. Zachowuje się w bardzo ludzki sposób, a jej decyzja w finale jest w pełni zrozumiała.
Za rysunki odpowiada znany już z poprzednich numerów Sal Buscema. Tym razem scenariusz pozwala mu wykorzystać wszystkie swoje najmocniejsze strony. Dzięki powtarzającym się podobnym kadrom udaje mu się nadać spokojnym sekwencjom wrażenia filmowej narracji. Z kolei sceny akcji w jego wykonaniu są bardzo dynamiczne i pomysłowe. Niektórym osobom może przeszkadzać zbyt gruba kreska tego artysty, ale jest to celowy zabieg nawiązujący do komiksów z lat 60.
Na stronach klubowych pojawia się biografia Vulture’a. Jest to bardzo dobry pomysł, ale niestety strony zostały zamienione kolejnością, a drugą część biografii ma zbyt małą czcionkę.
Numer ten jest trochę zapomniany na tle innych komiksów z serii. Moim zdaniem naprawdę warto się z nim zapoznać zarówno ze względu na scenariusz, jak i na rysunki. Jest to chyba najlepszy komiks z udziałem Vulture’a, jaki czytałem.
Vulture do tej pory był dosyć jednowymiarowym złoczyńcą o prostej motywacji. W numerze 7/93 postanowiono trochę rozbudować psychologicznie tego klasycznego wroga Spider-Mana. Jak to wyszło?
Vulture ma raka i zostało mu zaledwie kilka miesięcy życia. Postanawia więc uporządkować wszystkie niedokończone sprawy. Jedną z nich jest spotkanie z… ciocią May.
Bardzo podobało mi...
2024-05-04
Jakiś czas temu czytałem dwutomową mangową adaptację noweli „W górach szaleństwa”. Pomimo tego, że była to ta sama historia, to udało się wykrzesać coś nowego z tej klasycznej opowieści. Z zaciekawieniem więc sięgnąłem po polski komiks, w którym autor chciał pokazać zagubienie człowieka w pięknym, lecz niebezpiecznym śnieżnym świecie.
Fabuła jest taka sama jak w literackim oryginale. W trakcie wyprawy na Antartykę w latach 30 XX w. zostają odkryte skamieliny tajemniczych istot. Szybko okazuje się, że lodowa pustkowia kryją jeszcze więcej tajemnic.
Album ma niewielką objętość, więc jest to bardzo skrótowa wersja noweli. Bardzo szybko odhaczane są kolejne wydarzenia i informacje. Nie ma czasu na zbudowanie atmosfery grozy i niesamowitości, przez co w trakcie lektury nie odczuwa się żadnych emocji. Poza tym dialogi mające zastępować narratora z noweli brzmią bardzo nienaturalnie.
Warstwa graficzna bardzo rozczarowuje. W zamierzeniu niesamowita architektura czy fauna narysowana jest bardzo niestarannie, przez co nie wywołuje zamierzonego efektu. Jedynie na paru planszach udaje się oddać piękno śnieżnych krajobrazów.
Niestety jest to słaba adaptacja, która może zniechęcić do literackiego oryginału. Zdecydowanie lepiej sięgnąć po mangę autorstwa Gou Tanabe.
Jakiś czas temu czytałem dwutomową mangową adaptację noweli „W górach szaleństwa”. Pomimo tego, że była to ta sama historia, to udało się wykrzesać coś nowego z tej klasycznej opowieści. Z zaciekawieniem więc sięgnąłem po polski komiks, w którym autor chciał pokazać zagubienie człowieka w pięknym, lecz niebezpiecznym śnieżnym świecie.
Fabuła jest taka sama jak w literackim...
2024-04-27
Na łamach numeru 10/92 pokazane było, że symbiont Eddiego Brocka został uśmiercony. Jednakże z okładki omawianego zeszytu ponownie szczerzy się Venom. Czy ten powrót został tu w sensowny sposób wytłumaczony?
Venom ponownie mierzy się ze Spider-Manem. Tym razem Eddie Brock chce być zupełnie pewny, że nikt nie będzie przeszkadzał w pojedynku i wywozi Pająka na odludzie. Tam Peter Parker musi liczyć tylko na siebie.
Jest to bardzo typowy numer o walce Spider-Mana z Venomem. Nie ma tu specjalnej intrygi, jest jedynie akcja. Tak prosta fabuła pozwoliła w sprawny sposób przedstawić walkę obu wrogów. Szkoda, że w jedynie niewielkim stopniu udało się wykorzystać elementy charakterystyczne nowej lokacji. Niestety rozczarował mnie finał numeru – bardzo naiwny i zapewne z łatwością zostanie to cofnięte. Uzasadnia jednak szokującą okładkę.
Wyjaśnienie powrotu Venoma jest bardzo niejasne. Polskie tłumaczenie gmatwa to niepotrzebnie i musiałem poszukać w sieci dokładniejszych informacji. Niestety powrót symbionta okazał się tanią zagrywką i zupełnie do mnie nie przemówił.
Za rysunki odpowiada znany już w serii Erik Larsen. Tutaj bardzo dobrze udaje mu się przedstawić dynamiczne sceny akcji. Niestety trochę gorzej jest w spokojniejszych momentach – Felicia Hardy na jednym z kadrów wygląda okropnie.
Tym razem na stronach klubowych omawiane są… niewydane po polsku komiksy z serii „Transformers”. Cieszy mnie, że starano się w ten sposób uzupełnić ówczesne luki wydawnicze, ale szkoda, że w ten sposób zmusza się czytelnika komiksów o robotach z kosmosu do sięgnięcia po komiks ze Spider-Manem.
Jest to klasyczny do bólu komiks z Venomem, o którym zapomina się zaraz po lekturze. Wykorzystane są sprawdzone chwyty, które jednak szybko stają się nużące. Mogę polecić głównie fanom rysunków Erika Larsena.
Na łamach numeru 10/92 pokazane było, że symbiont Eddiego Brocka został uśmiercony. Jednakże z okładki omawianego zeszytu ponownie szczerzy się Venom. Czy ten powrót został tu w sensowny sposób wytłumaczony?
Venom ponownie mierzy się ze Spider-Manem. Tym razem Eddie Brock chce być zupełnie pewny, że nikt nie będzie przeszkadzał w pojedynku i wywozi Pająka na odludzie. Tam...
2024-04-26
Seria „Bajka na końcu świata” dotarła do końca wraz z tomem ósmym. Czy jest to satysfakcjonujące zakończenie?
Bajka i Wiktoria za pomocą wehikułu czasu gołębi przenoszą się w czasie. Trafiają w okres niedługo przed końcem świata. Oznacza to, że dotychczasowe towarzyszki zostają rozdzielone. Czy uda im się odnaleźć?
Spodziewałem się, że zapowiadana w finale tomu siódmego podróż w czasie będzie umowna. Tutaj jednak bohaterki faktycznie trafiają do przeszłości. Tutaj odbywa się to raczej na zasadzie cofnięcia czasu czyli postacie lądują w swoich ówczesnych ciałach. Zabieg to moim zdaniem fabularne pójście na łatwiznę. Doceniam jednak to, że chociażby Bajka musiała sobie przypominać wydarzenia z czasów końca świata.
Głównym wątkiem jest tutaj wzajemne szukanie się przez Bajkę i Wiktorię. Udało się wprowadzić parę dramatycznych elementów, dzięki temu finał dostarcza pewnych emocji. Podobało mi się, że udało się tu przemycić parę elementów, które można było znać z poprzednich tomów. Przy okazji warto też wspomnieć, że pojawiają się odwołania do tomu zerowego, którego jeszcze nie czytałem.
Nie podobało mi się, że po macoszemu potraktowano wątek przyczyn końca świata. Niby Bajka twierdzi, że stara mu się zapobiec, ale jest to bardzo metaforyczne. Końcówka tomu może też sugerować trochę inną interpretację poprzednich tomów.
Trochę rozczarowały mnie rysunki. Spodziewałem się, że sceny podróży w czasie będą bardziej fantazyjne. Jednakże prosta kreska dalej pasuje do tej historii.
Podsumowując osiem tomów które przeczytałem muszę powiedzieć, że jest to naprawdę porządna historia dla dzieci. Dorosły odbiorca jednakże może być lekko rozczarowany prostotą i umownością fabuły.
Seria „Bajka na końcu świata” dotarła do końca wraz z tomem ósmym. Czy jest to satysfakcjonujące zakończenie?
Bajka i Wiktoria za pomocą wehikułu czasu gołębi przenoszą się w czasie. Trafiają w okres niedługo przed końcem świata. Oznacza to, że dotychczasowe towarzyszki zostają rozdzielone. Czy uda im się odnaleźć?
Spodziewałem się, że zapowiadana w finale tomu siódmego...
2024-04-25
Tajemnicze światło na niebie był to stały motyw w tej serii. Stanowił on drogowskaz dla bohaterów. W końcu jednak przyszedł czas na wyjaśnienie czym jest ono naprawdę.
Wiktoria i Bajka kontynuują wyprawę w poszukiwaniu dziewczynki. Tym razem towarzyszą im też bohaterowie poznani w poprzednich tomach. Są coraz bliżej źródła tajemniczego światła.
Początkowo byłem rozczarowany rozwiązaniem zagadki światła. Wydało mi się ono zbyt banalne. Szybko jednak zdałem sobie sprawę, że był to zamierzony efekt mający na celu wywołać podobne emocje u bohaterów, jak i u czytelnika. Miłym zaskoczeniem jest pewien zwrot akcji, który jednak jest dosyć niejednoznaczny.
Tym razem w tomie przeważają sceny obyczajowe. Pokazane są interakcje między postaciami, dzięki czemu czytelnik może bardziej się z nimi zżyć. Szczególnie dobrze to działa w paru dosyć dramatycznych scenach.
Ciekawym motywem są sny bohaterów. Warto szczególnie zwrócić uwagę na fantazję Wiktorii, której pokazują, że dalsza znajomość z Bajką może być problematyczna.
Rysunki są bardzo proste, ale jednocześnie dobrze pasują do opowieści dla młodszego czytelnika. Jest tu parę bardzo ładnych kadrów jak chociażby ten z bohaterami podziwiającymi światła na niebie.
Jeśli ktoś spodziewa się niewiadomo jakiego zaskoczenia może być rozczarowany. Po chwili namysłu doszedłem do wniosku, że bardzo odpowiada mi zaproponowane rozwiązanie. Zastanawia mnie tylko w którą stronę pójdzie dosyć niejednoznaczne zakończenie.
Tajemnicze światło na niebie był to stały motyw w tej serii. Stanowił on drogowskaz dla bohaterów. W końcu jednak przyszedł czas na wyjaśnienie czym jest ono naprawdę.
Wiktoria i Bajka kontynuują wyprawę w poszukiwaniu dziewczynki. Tym razem towarzyszą im też bohaterowie poznani w poprzednich tomach. Są coraz bliżej źródła tajemniczego światła.
Początkowo byłem...
2024-04-23
2024-04-24
Trzeci tom kończy serię krótkich epizodów z życia rodzicielskiego. Czy ten odcinek stanowi jakieś podsumowanie dotychczasowych historyjek?
Tym razem więcej jest tu dużo szczerych rozmów. Autor tłumaczy swoim dzieciom różne zjawiska. Wspólnie dochodzą do zaskakująco trafnych wniosków.
Mniej jest tu toksycznych rodzicielskich zachowań z poprzedniego tomu. Tym razem nawet pozornie głupie żarty mają swoje uzasadnienie. Szkoda, że dalej pozostało parę epizodów, które są śmieszne, ale też trochę niepokojące.
Rysunki są tu bardzo proste. Udaje się jednak dobrze oddać indywidualny wygląd każdej postaci, a także ich emocje.
Odniosłem wrażenie, że tym razem rozmowy głównego bohatera ze swoimi dziećmi są celniejsze niż wcześniej. Szkoda jednak, że autor nie pokusił się o jakieś dobitne zamknięcie trylogii.
Trzeci tom kończy serię krótkich epizodów z życia rodzicielskiego. Czy ten odcinek stanowi jakieś podsumowanie dotychczasowych historyjek?
Tym razem więcej jest tu dużo szczerych rozmów. Autor tłumaczy swoim dzieciom różne zjawiska. Wspólnie dochodzą do zaskakująco trafnych wniosków.
Mniej jest tu toksycznych rodzicielskich zachowań z poprzedniego tomu. Tym razem nawet...
Poprzedni tom zostawił otwartym wątek niebezpiecznego złoczyńcy o pseudonimie "Wilk". Okładka tomu dziesiątego sugeruje kontynuację tego motywu. Czy udaje się w satysfakcjonujący sposób zamknąć ten wątek?
Małe miasteczko w południowozachodniej części USA zostaje zmiecione z powierzchni ziemi w wyniku ataku terrorystycznego. Stoi za tym "Wilk", który planuje kolejne podobne ataki. Do sprawy zostaje zaangażowany Alex Cross.
Początkowo byłem pod dużym wrażeniem "Wilka". Powiększyła się skala jego działań, a także angażuje jednego z dawnych przeciwników Alexa Crossa do pomocy. Podobnie jak ostatnio z łatwością wodzi policję za nos. Niestety w pewnym momencie ciągłe odkrywanie fałszywych tożsamości "Wilka" robi się nużące. Odniosłem też wrażenie, że autor nie miał tak naprawdę pomysłu na to jak poradzić sobie z tak potężnym przeciwnikiem i dlatego zakończył całość w bardzo banalny i niesatysfakcjonujący sposób.
Zaskakująco bez emocji zostaje też przedstawione prywatne życie Alexa Crossa. Spory potencjał miały rzadkie spotkania bohatera ze swoim najnowszym synem, ale jest tych scen za mało, żeby wywarły na czytelniku większe wrażenie.
Niestety tom ten jest dosyć rozczarowujący. Był pomysł na zarys fabuły, ale zabrakło go na zakończenie. Nie znam jednak fabuły dalszych tomów, więc może koniec wątku „Wilka” to tylko zmyłka.
Poprzedni tom zostawił otwartym wątek niebezpiecznego złoczyńcy o pseudonimie "Wilk". Okładka tomu dziesiątego sugeruje kontynuację tego motywu. Czy udaje się w satysfakcjonujący sposób zamknąć ten wątek?
więcej Pokaż mimo toMałe miasteczko w południowozachodniej części USA zostaje zmiecione z powierzchni ziemi w wyniku ataku terrorystycznego. Stoi za tym "Wilk", który planuje kolejne...