Najnowsze artykuły
- ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant59
- ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
- ArtykułySzczepan Twardoch pisze do prezydenta. Olga Tokarczuk wśród sygnatariuszyKonrad Wrzesiński28
- ArtykułySkandynawski kryminał trzyma się solidnie. Michael Katz Krefeld o „Wykolejonym”Ewa Cieślik2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Werther Dell’Edera
5
7,4/10
Pisze książki: komiksy
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,4/10średnia ocena książek autora
68 przeczytało książki autora
41 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Dom Slaughterów, tom 3: Powrót rzeźnika
Cykl: Dom Slaughterów (tom 3)
0,0 z ocen
4 czytelników 0 opinii
2024
Dom Slaughterów, tom 2: Szkarłat
James Tynion IV, Werther Dell’Edera
Cykl: Dom Slaughterów (tom 2)
7,5 z 4 ocen
15 czytelników 3 opinie
2023
Dom Slaughterów, tom 1: Znamię rzeźnika
James Tynion IV, Werther Dell’Edera
Cykl: Dom Slaughterów (tom 1)
6,6 z 19 ocen
36 czytelników 10 opinii
2023
Coś zabija dzieciaki, tom 4
James Tynion IV, Werther Dell’Edera
7,5 z 50 ocen
79 czytelników 13 opinii
2022
Something is Killing the Children, Vol. 2
James Tynion IV, Werther Dell’Edera
8,1 z 7 ocen
7 czytelników 2 opinie
2020
Najnowsze opinie o książkach autora
Dom Slaughterów, tom 1: Znamię rzeźnika James Tynion IV
6,6
Po czterech tomach regularnej serii na księgarskich półkach wylądował spin-off „Coś zabija dzieciaki”. Stworzony przez Jamesa Tyniona IV i Werthera Dell’Ederę cykl musi najwidoczniej cieszyć się sporą popularnością wśród czytelników, skoro rozwija się w tak imponującym tempie. I choć nie do końca rozumiem, dlaczego komiksiarze tak go polubili, to nie przeczę – jest to rzecz sprawnie i fachowo napisana (i narysowana). Czasami tyle wystarczy, by stworzyć bestseller. Czy takowym stanie się także tytuł poboczny, który choć powstawał pod okiem twórcy oryginału, to został napisany przez innego scenarzystę? Sprawdźmy.
Długo przed starciem Eriki Slaughter z potworami w Archer’s Peak, jej mentor, Aaron Slaughter, musi udowodnić swoją przydatność dla Domu Slaughterów, instytucji umacniającej swoją pozycję jednej z najpotężniejszych szkół mierzących się z nadnaturalnym zagrożeniem na terenie Ameryki. Kiedy do placówki trafia nowy adept, jego relacja z Aaronem może okazać się katalizatorem ważnych zmian i zachwiać całym Domem.
Zastanawiam się czasami, jaka jest motywacja powstawania spin-offów i prequeli znanych cykli (dla jasności – „Dom Slaughterów” jest i jednym, i drugim). Czy chodzi tylko o chęć drenowania kieszeni fanów? Może czasami rzeczywiście tak jest, ale nie wydaje mi się, żeby zawsze stał za tym cyniczny koniunkturalizm. Oczywiście nikt nie będzie płakał, jeśli dany tytuł dobrze się sprzeda, ale wydaje mi się, że kluczem do sukcesu jest chęć rozwoju artystycznego, pokazania nowych, nieznanych wcześniej odcieni świata przedstawionego. Takie nastawienie może przynieść wiele dobrego i wydaje się, że taką drogą chcą też podążać twórcy „Domu Slaughterów”.
Muszę przyznać, że mam słabość do historii, które poruszają tematy szkolne, a na kartach „Znamienia rzeźnika” jest to wątek pierwszoplanowy. Scenarzysta położył nacisk na kwestię szkolenia oraz doskonalenia swoich umiejętności i przedstawił tę tematykę w interesujący, lecz dość oczywisty sposób. Widzimy, jak bohaterowie nabierają doświadczenia i uczą się, że nie każdemu można ufać. Klasyka, ale podana w fachowy sposób. Dla tych, którzy polubili się z „Coś zabija dzieciaki”, to także dobra okazja do poznania zwyczajów panujących w tytułowym Domu i dowiedzenie się, jakimi zasadami kierują się jego członkowie, co jest dla nich ważne i z czym muszą się mierzyć. Jeśli rozwijać świat przedstawiony, to właśnie tak.
Twórcy nie zapomnieli, że głównymi bohaterami są młodzi ludzie, w których buzują hormony, co jest pretekstem do wprowadzenia wątku traktującego o uczuciowości i poszukiwaniu bliskości. Daleko tu na szczęście do teen dramy, motywy miłosne nie są szyte grubymi nićmi, ale zostały napisane ze sporym wyczuciem i smakiem. Pewnie nie każdemu przypadną do gustu (także z tego względu, że dotykają bardzo ostatnio popularnej tematyki mniejszości seksualnych),ale w mojej opinii urozmaicają historię i dobrze do niej pasują.
Gdybym nie wiedział, że przy „Domu Slaughterów” nie pracował Werther Dell’Edera, byłbym przekonany, że etatowy artysta serii jest zaangażowany także w powstawanie jej spin-offu. Wizualnie komiks prezentuje się bowiem bardzo podobnie do serii-matki, pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że różnice są praktycznie niedostrzegalne. Podoba mi się taki stan rzeczy, bo pozwoliło to na utrzymanie wizualnej ciągłości między oboma cyklami. Ilustracje są efektowne i przejrzyste, a design potworów bywa odpowiednio „creepy” – warstwa wizualna po prostu robi robotę.
Pierwsza odsłona „Domu Slaughterów” (co było dla mnie dość zaskakujące) to komiks lepszy od tytułu, od którego się wywodzi. Zaprezentowana tu opowieść jest z jednej strony bardziej zwarta i zamknięta w określonych ramach, z drugiej zaś bardziej skomplikowana od albumów głównej serii. Ale co najważniejsze, angażuje – ma wyczuwalny ciężar emocjonalny i potrafi utrzymać zainteresowanie odbiorcy od początku do końca. Na tę chwilę to na kolejne odsłony tego spin-offa czekam bardziej niż na nowe albumy „Coś zabija dzieciaki”. Mam nadzieję, że twórcy zdołają podtrzymać tę wysoką formę w następnych woluminach.
Recenzja do przeczytania także na moim blogu - https://zlapany.blogspot.com/2023/06/dom-slaughterow-tom-1-znamie-rzeznika.html
oraz na łamach serwisu Szortal - https://www.facebook.com/Szortal/posts/pfbid02TCpx7YR9WWm9b9KDF4q4crzm6xSBZcwzP7ZJPBm6fqbnikbxQF9LUmbxLc5qrMFBl
Dom Slaughterów, tom 2: Szkarłat James Tynion IV
7,5
Początkowe odsłony „Coś zabija dzieciaki” nie zrobiły na mnie oszałamiającego wrażenia. Tytuł był dobry, ale tylko tyle, bez rewelacji. Tymczasem zewsząd spływały ochy i achy sugerujące, że mamy do czynienia z horrorowym objawieniem. Rzeczywistość była jednak nieco inna. Dopiero niedawno cykl zaczął zauważalnie zwyżkować – piąty tom głównej serii i pierwsza odsłona spin-offa sprawiły, że odzyskałem entuzjazm w stosunku do konceptu Jamesa Tyniona IV. Premiera drugiego tomu „Domu Slaughterów” (czyli wspomnianej serii pobocznej) to doskonała okazja do przekonania się, czy wysoka forma została utrzymana.
Edwin Slaughter jest skrybą w Zakonie Świętego Jerzego. Wydawać by się mogło, że w życiu nie czeka go nic specjalnie ekscytującego, jednak pewnego dnia młody mężczyzna zostaje wysłany do zbadania tajemniczej sprawy. Czy na arenie wydarzeń pojawiło się prastare, mistyczne monstrum? Edwin będzie musiał określić charakter zagrożenia i stanąć oko w oko ze swoimi najgorszymi lękami. Stawka tej konfrontacji będzie bardzo wysoka.
„Szkarłat” znacząco różni się od wszystkich wcześniejszych odsłon obu serii, w których coś zabija dzieciaki. Tym razem zajrzymy do wewnątrz, przyjrzymy się temu, jak funkcjonuje psychika członka Zakonu Świętego Jerzego. I choć fabularnie rzecz nadal opiera się w jakiejś mierze na motywie konfrontacji człowieka z potworem, to samo polowanie na monstra nie tylko schodzi na zdecydowanie dalszy plan, ale nie stanowi głównej fabularnej atrakcji tomu. Co więcej, ten motyw w zasadzie jest tak bardzo nieistotny, że moglibyśmy spokojnie obejść się bez niego. To naprawdę zaskakujące.
Jeśli skupiamy się na bohaterze i jego wewnętrznych rozterkach i przeżyciach, znaczy to, że scenarzysta musiał mieć pomysł, jak Edgara Slaughtera poprowadzić i jak sprawić, żeby ciągła ekspozycja jego (metaforycznie pojmowanego) wnętrza przyciągała uwagę i nie nużyła nadmiarem sentymentalizmu. Czy się udało? Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna. Monotonii zapobiega przede wszystkim interesujące rozwinięcie konceptu sprawczości wiary w istnienie potworów, dzięki czemu zmagania Edgara z własną przeszłością i z powierzoną mu misją stają się interesujące (i to mimo ich statyczności). To na pewno jest znaczący plus tej opowieści.
Mankamentem jest za to przede wszystkim nierówne tempo całej historii. Pławienie się głównego bohatera we własnych przeżyciach i w przeszłości sprawia, że na kartach „Szkarłatu” prawie w ogóle nie uświadczymy bardziej dynamicznej akcji. Mając na uwadze charakter wcześniejszych tomów obu serii, jest to spore zaskoczenie i to raczej in minus. Dotąd bowiem zwracano uwagę na dobre wyważenie proporcji między akcją i chwilą odpoczynku oraz refleksji. Tu proporcje zostały zachwiane i jest to wyraźnie odczuwalne w każdym kolejnym zeszycie „Szkarłatu”.
Seria od samego początku charakteryzuje się ładnymi, ostrymi grafikami i nie inaczej jest w przypadku spin-offa. Tym razem za ilustracje odpowiada co prawda inny artysta niż poprzednio, nadal jednak jest na czym zawiesić oko. Co istotne, Cadonici potrafi odpowiednio zilustrować komiks, w którym na dobrą sprawę bardzo mało się dzieje. Jej prace bywają bardzo wysmakowane, ale gdy trzeba, Włoszka potrafi pokazać pazur. Obrazu całości dopełnia zamieszczona na końcu albumu galeria okładek i jak, można się było spodziewać, część z nich to prawdziwe małe dzieła sztuki.
Czy warto poświęcić chwilę na lekturę „Szkarłatu”? Bez wątpienia tak, zwłaszcza jeśli zdążyliście polubić świat przedstawiony i perypetie niejednoznacznych moralnie łowców walczących z potworami. Czy jest to czołówka serii? Bez wątpienia nie, a to z tego względu, że ten tom stoi niejako w kontrze do poprzednich. Prezentuje nieco inne, bardziej kameralne i refleksyjne podejście do tematu. Nie wszystkim się ono spodoba, sam mam mieszane uczucia, potrafię jednak dostrzec walory takiego twórczego manewru. A w jakim kierunku pójdą kolejne albumy, przekonamy się już niebawem – kontynuacje obu cykli ukazały się już w USA, teraz czekać tylko na ich polskie wydania.
Recenzja do przeczytania także na moim blogu - https://zlapany.blogspot.com/2024/02/dom-slaughterow-tom-2-szkarat-recenzja.html
oraz na łamach serwisu Szortal - https://www.facebook.com/Szortal/posts/pfbid0KEMjeqggW9LnC9CxCUMFKTrqrfWg6ckJ1BBuARjWNgDgHRTxY1miiSxGhfDPuyyql