-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać263
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
Gorąco i chłód w jednym. Nieziemskie połączenie, historia z jednej strony z bajki, z drugiej z koszmaru.
Gorąco i chłód w jednym. Nieziemskie połączenie, historia z jednej strony z bajki, z drugiej z koszmaru.
Pokaż mimo toRomansidło jakich mało, mimo to powaliło mnie na kolana, zmusiło do wybudowania ołtarzyka i cotygodniowych modłów. Połknęłam za pierwszym razem w całości, Pan Rochester jest jednym z tych nieczułych facetów, o którym każda marzy :)
Romansidło jakich mało, mimo to powaliło mnie na kolana, zmusiło do wybudowania ołtarzyka i cotygodniowych modłów. Połknęłam za pierwszym razem w całości, Pan Rochester jest jednym z tych nieczułych facetów, o którym każda marzy :)
Pokaż mimo toPełna seksu i namiętności, niezależnie od miejsca, gdzie się ją czyta rozpala zmysły i sprawia, cze człowiek ma ochotę na więcej.
Pełna seksu i namiętności, niezależnie od miejsca, gdzie się ją czyta rozpala zmysły i sprawia, cze człowiek ma ochotę na więcej.
Pokaż mimo to2012-11-26
2012-08-13
2012-09-05
Historia rozpoczyna się w momencie, kiedy Helen wraz z synami jedzie do swojej koleżanki by jedynie OBEJRZEĆ młode urodzone kotki. Nie ma oczywiście zamiaru przygarnąć ani jednego z nich – przecież jest zatwardziałą psiarą, a koty to dla niej jedynie problem. W wyniku jęków i błagań synów decyduje się jednak wziąć małe i chude zwierzątko do siebie do domu gdy podrośnie. Los jest jednak zupełnie nieprzewidywalny. Syn, dla którego Kleo miała być prezentem urodzinowym, ginie w wypadku. Los Helen zupełnie zmienia się, a progi jej domu przestępuje mała czarna kulka.
Książka nie jest niczym niezwykłym. Nie jest poradnikiem, ani pocieszycielem. Ma w sobie jednak coś niezwykłego. Ukazuje, jak niezwykła więź może połączyć człowieka z kotem. Obala kilka mitów na temat tego, jakie są te zwierzęta, udowadnia, że nie tylko pies jest idealnym kompanem. Historia napisana przez Helen Brown nie idealizuje jednak niczego. Daje bardzo wyraźny obraz tego, jak destrukcyjną siłą może być nawet najmniejsza kotka – skarpetki, figowce, naczynia i gumki do włosów – kryjcie się!
Autorka doskonale przemieszała z sobą wątki komediowe z tymi tragicznymi. Zastajemy bohaterkę płaczącą po stracie syna, widzimy ją w momentach kiedy najzwyczajniej nie daje już rady brnąć dalej. Częściej jednak gra z Kleo w skarpetkówkę, cieszy się, tańczy i patrzy jak rosną jej dzieci. Powieść nie jest przerysowana, nie daje czytelnikowi odczuć, że coś wydarzyć się zwyczajnie nie mogło. Nie można powiedzieć, że jest to radosna historia przepełniona idyllicznymi obrazami rodzinnego życia, tragedią jednak nie jest tym bardziej. Na 330 stronach zostało opisane prawdziwe życie u boku kota (tak, u jego boku – kot zawsze jest panem, nie myślcie nigdy inaczej). Kleo zgodnie z zapewnieniami z okładki ratuje rodzinę nie raz, wyciąga ich z dołka i popycha do tego, by myśleć bardziej pozytywnie o wszystkim. Nie jest może tak spektakularna w swoich działaniach, jak Koko i Yum Yum z serii „Kot który…” L.J. Braun, ale na wszytko znajduje swój oryginalny sposób. Kleo wychodzi chyba z założenia, że ktoś, kto ciągle poprawia zerwane zasłony, nie ma czasu na smutki.
Czytając powieść śmiałam się, ale też płakałam. Niesamowicie zżyłam się z Kleo, Helen i jej dziećmi. Nie pamiętam już kiedy czułam tak olbrzymi smutek po ukończeniu książki. Chciałam zapytać „I co? To już koniec? Co dalej? Jak sobie radzicie?!”. Wiem jednak, ze na kontynuację liczyć nie mogę. Musze jednak powiedzieć, że dawno żadna pozycja kategorii prostych czytadeł do poduszki nie wywarła na mnie takiego wrażenie, oczywiście pozytywnego. Helen Brown pokazała, że można napisać prostą historię, która nie będzie się dłużyć, bez dodawania do niej wydarzeń nie z tego świata.
więcej na: http://aleksandraczyta.blogspot.com/
Historia rozpoczyna się w momencie, kiedy Helen wraz z synami jedzie do swojej koleżanki by jedynie OBEJRZEĆ młode urodzone kotki. Nie ma oczywiście zamiaru przygarnąć ani jednego z nich – przecież jest zatwardziałą psiarą, a koty to dla niej jedynie problem. W wyniku jęków i błagań synów decyduje się jednak wziąć małe i chude zwierzątko do siebie do domu gdy podrośnie. Los...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-06-15
Historia toczy się wokół tytułowej ekskluzywnej call-girl. Próżno tu jednak szukać namiętnych i soczystych opisów seksu, mimo wszystko całość pobudza wyobraźnię. Co kilka stron przewijają się historie klientów, czasem zabawne, innym razem takie, od których robi się trochę… cieplej. To jednak nie wszystko. Okazuje się, że będąc „ekskluzywną panią do towarzystwa” można mieć własne życie, (w miarę) normalne stosunki rodzinne, a nawet chłopaka. Belle zaznacza jednak, że nie jest to proste – większość z jej znajomych zna prawdę, niektórzy jednak w wersji dość okrojonej i uładzonej. Całość pisana jest bardzo lekko, czyta się przyjemnie. Nie jest to powieść (pamiętnik, dziennik?) dla kogoś, kto oczekuje wnikliwego studium życia seksualnego elit Londynu, ale dla wszystkich, których ciekawi jak to jest robić coś, co się kocha i dostawać za to niemałe pieniądze.
Książka podobała mi się bardzo, choć nie mogę powiedzieć, że czytałam ją z zapartym tchem. Brakuje w niej jednej mocnej historii, na której osadzone byłoby wszystko. Jest tu co prawda wątek Chłopaka, z którym Belle schodzi się i rozchodzi, nie sprawia to jednak, że czytelnik brnie dalej w opowieść by dowiedzieć się, jak to się skończy. Przewracałam kartkę za kartką i wiedziałam, że każdego następnego dnia (gdyż całość pisana jest w formie dziennika) dostanę nową porcję wrażeń – erotycznych, towarzyskich lub po prostu opowiastkę o tym, jaką bieliznę lubią faceci. Tak, przyznam, że podobało mi się to, bo od początku nie oczekiwałam więcej i absolutnie nie jestem zawiedziona. „Intymne przygody” z pewnością wcisnęłabym każdemu w ręce, kto chce miło spędzić czas i trochę się pośmiać. Bądźmy jednak szczerzy – za długo czekałam na dzień, gdy będę miała je na półce i pożyczyć się boję.
pełna wersja i wiele więcej: aleksandraczyta.blogspot.com
Historia toczy się wokół tytułowej ekskluzywnej call-girl. Próżno tu jednak szukać namiętnych i soczystych opisów seksu, mimo wszystko całość pobudza wyobraźnię. Co kilka stron przewijają się historie klientów, czasem zabawne, innym razem takie, od których robi się trochę… cieplej. To jednak nie wszystko. Okazuje się, że będąc „ekskluzywną panią do towarzystwa” można mieć...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-06-06
Świat, który wykreowała Larsson to rzeczywistość, która jest nam poniekąd obca. Nie ma tu celebrytów i gwiazd, a główną rolę grają znani dziennikarze i świetnie wykreowane intrygi. Akcja z początku toczy się na 2 płaszczyznach – z jednej strony poznajemy Mikaela Blomkvista, z drugiej Lisabeth Salander, a przez długi czas ich losy nie chcą się spleść (muszę przyznać, że w połowie książki zastawiałam się, czy to kiedykolwiek nastąpi). Gdy jednak dwoje bohaterów wreszcie spotyka się, wszystkie wydarzenia zaczynają przybierać szybszy obrót. Każda analizowany szczegół zawiłej zagadki dowodzi sprytu młodej Salander i przenikliwości Blomkvista. Nie dają się zwieść mylnym tropom, uparcie szukają prawdy uciekając się do tego, co przyniósł XXI wiek - komputerów, hackerstwa i powszechnego dostępu do wielu informacji. W toku śledztwa na światło dzienne wychodzi nie tylko prawda skrywana przez ród Vangerów, ale także zbrodnie innych członków rodziny czy wykryciem prawdziwej działalności Wennerströma.
Stieg Larsson wykreował świat podobnie jak Simon Beckett czy Mons Kallentoft. Pozwala czytelnikowi dochodzić do rozwiązania zagadki razem z bohaterami, nie przesądza niczego z góry, wszystko co wiedzą bohaterowie jest jawne. Udało mu się sprawić, co jest talentem rzadkim, że do ostatniej chwili nie jest zupełnie jasne co tak naprawdę się wydarzyło. W pierwszej części Millennium mężczyźni na prawdę nienawidzą kobiet całym sercem. W „Mężczyznach…” morderstwo to nie oddanie kilku strzałów, ale dokładnie zaplanowane przedsięwzięcie z własną złożoną dokumentacją, postaci to żywe istoty a nie tylko maszyny. Nic nie jest tu uogólnione, ani uproszczone, może z wyjątkiem wątków lekko erotycznych, które dodatkowo dodają całości smaku.
Pierwsza książka Larssona jest pewnym wyzwaniem i z pewnością trzeba zarezerwować sobie trochę czasu, bo kto raz weźmie ją w ręce, nie będzie w stanie jej odłożyć dopóki nie dobrnie do ostatniej strony.
Świat, który wykreowała Larsson to rzeczywistość, która jest nam poniekąd obca. Nie ma tu celebrytów i gwiazd, a główną rolę grają znani dziennikarze i świetnie wykreowane intrygi. Akcja z początku toczy się na 2 płaszczyznach – z jednej strony poznajemy Mikaela Blomkvista, z drugiej Lisabeth Salander, a przez długi czas ich losy nie chcą się spleść (muszę przyznać, że w...
więcej mniej Pokaż mimo to
Gdy zobaczyłam 'Miłość...' na półce w empiku, prawie zapiałam z rozczulenia - zobaczyłam okładkę, a na niej małego kotka w dużym bucie i jeszcze tak miło i zadziornie brzmiący tytuł. Okazało się, że cała książka jest tak urocza, jak jej okładka, a jednocześnie świetnie się czyta i skłania do przemyśleń. Nie ma w niej pustej gadanymi, główny bohater raczy nas wieloma ciekawymi szczegółami i opowiastkami z dziedziny literatury, tak samo jak wiele da się dowiedzieć z rozmów z ludźmi, których spotyka. Nie zabrakło tu również wątku miłosnego, o którym momentami czytelnik zapomina, by potem do niego powrócić. Autor poprowadził go tak, że nie wiemy co się dalej stanie, gdyż już jego początki miały miejsce w niezwykłych okolicznościach.
Powieść zdecydowanie nie trzyma w napięciu, pozwala nam płynąć równo z opowieścią, nie kusi do przeczytania ostatnich stron. Historie rożnych ludzi kończą się tu w rożnych momentach, także ominięcie choćby połowy strony byłoby głupstwem. Pozycja jak najbardziej godna polecenia, z zaznaczeniem, że jest to coś dla ludzi, którzy lubią miłe i urocze rzeczy niewymagające wielkiego nakładu skupienia i górnolotnych przemyśleń.
Gdy zobaczyłam 'Miłość...' na półce w empiku, prawie zapiałam z rozczulenia - zobaczyłam okładkę, a na niej małego kotka w dużym bucie i jeszcze tak miło i zadziornie brzmiący tytuł. Okazało się, że cała książka jest tak urocza, jak jej okładka, a jednocześnie świetnie się czyta i skłania do przemyśleń. Nie ma w niej pustej gadanymi, główny bohater raczy nas wieloma...
więcej mniej Pokaż mimo to2011-08-02
Z reguły nie czytam książek, które wzbudzają powszechny zachwyt. Dla Kinga zrobiłam jednak wyjątek i wzięłam do reki Zieloną Milę. Cóż za zaskoczenie. Książka trzyma w napięciu w ten uroczo irytujący sposób - nic nie jest powiedziane od razu, na wyjaśnienie czasem trzeba poczekać kilka stron a nawet rozdziałów, co nadwyrężyło moją słabą-silną wolę do granic możliwości - najchętniej w niektórych momentach przeskoczyłabym pół książki, by dowiedzieć się, jak to dokładnie było.
King podzielił swoja powieść na kilka wątków, które przeplatają się ze sobą i tworzą zaskakująco spójną całość. Jestem przekonana, że nie każdemu autorowi udałoby się połączyć historię Francuza, Whartona, Coffeya, małe śledztwo Paula Edgecombe i myszkę w coś, co nie przyprawia o mdłości. Dodatkowo wszystkie najciekawsze momenty opisane są trochę bardziej szczegółowo, przez co czytający może się nasycić obrazem (czasem dość obrzydliwym, przyznam), czego w wielu innych dziełach się nie doświadcza. Z kolei to, co jest mniej ważne nie dłuży się i nie przypomina opisów rodem ze znienawidzonego przeze mnie pozytywizmu.
Jedynym mankamentem Zielonej Mili jest fakt, że mogłaby się skończyć chwilę wcześniej. Ostatnie rozdziały i cud, którego doświadczamy pod koniec wydaja mi się nie pasować do rzeczywistości samych cel śmierci.
Z reguły nie czytam książek, które wzbudzają powszechny zachwyt. Dla Kinga zrobiłam jednak wyjątek i wzięłam do reki Zieloną Milę. Cóż za zaskoczenie. Książka trzyma w napięciu w ten uroczo irytujący sposób - nic nie jest powiedziane od razu, na wyjaśnienie czasem trzeba poczekać kilka stron a nawet rozdziałów, co nadwyrężyło moją słabą-silną wolę do granic możliwości -...
więcej mniej Pokaż mimo toNaprawdę dobra książka, bohaterka jest autentyczna, a historia wciąga. tak, zdradziłam z nią komputer.
Naprawdę dobra książka, bohaterka jest autentyczna, a historia wciąga. tak, zdradziłam z nią komputer.
Pokaż mimo toW bibliotece sięgnęłam po nią jedynie ze względu na tytuł, szybko okazało się, że wypożyczenie ksiazki nie było błędem. Ze strony na stronę rozwija się nie tylko akcja, ale i sama bohaterka. Po przeczytaniu sama chciałam rzucić wszystko i dać się wkręcić w niebezpieczna akcje.
W bibliotece sięgnęłam po nią jedynie ze względu na tytuł, szybko okazało się, że wypożyczenie ksiazki nie było błędem. Ze strony na stronę rozwija się nie tylko akcja, ale i sama bohaterka. Po przeczytaniu sama chciałam rzucić wszystko i dać się wkręcić w niebezpieczna akcje.
Pokaż mimo toKsiążka dla kobiet pisana przez mężczyznę. Już sam ten fakt czyni ja genialną, a jednocześnie niesamowicie prostą i wciągająca. Pełna muzyki i męskiego punktu widzenia.
Książka dla kobiet pisana przez mężczyznę. Już sam ten fakt czyni ja genialną, a jednocześnie niesamowicie prostą i wciągająca. Pełna muzyki i męskiego punktu widzenia.
Pokaż mimo to
To nie jest książka, która zmienia życie. Ale zdecydowanie podnosi na duchu i poprawia humor. Perypetie Jamesa i Boba są świetnie i lekko opisane, po ciężkim dniu głowa odpoczywa. Przy okazji książka sprawia, że patrzy się na swojego domowego zwierzaka w zupełnie inny sposób.
To nie jest książka, która zmienia życie. Ale zdecydowanie podnosi na duchu i poprawia humor. Perypetie Jamesa i Boba są świetnie i lekko opisane, po ciężkim dniu głowa odpoczywa. Przy okazji książka sprawia, że patrzy się na swojego domowego zwierzaka w zupełnie inny sposób.
Pokaż mimo to