rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Jakoś tak mam że muszę doczytać, dałam radę bo książka ma na szczęście tylko 380stron . Ale kompletnie nie dla mnie, mój umysł nie wyłapał ani jednego ciekawego dającego do myślenia albo chociaż potwierdzającego jakąś dumaninę wątku, nic kompletnie. Pierwsza część nawet nieźle się czytało(tylko to dla mnie za mało) Opowieść o młodej dziewczynie pracującej w wydawnictwie i jej romansie z duużo starszym pisarzem, który "rozpieszcza" swoją młodą kochankę alkoholem, słodyczami i sporą gotóweczką. Dziewczyna dla mnie kompletnie bez ambicji albo z bardzo dobrze obranym planem jak dorobić się w młodym wieku(to nie jest zły plan ale nadal ambicji w nim brak) bez uczuć, chociaż gdzieś przy końcu zaczęło być widać że darzy swojego starca przyjacielskimi uczuciami. Ogólnie nieciekawa postać(pierwowzorem jest sama Hollidey- więc jestem zdziwiona że tak ta postać została wykreowana, taka nijaka) I nie mam o tej części nic więcej do powiedzenia bo niczego więcej tam nie było.. może trochę polityki na którą nie zwracam uwagi tym bardziej polityki ameryki.. ehę..
Drugą część o mężczyźnie. Irakijczyku urodzonym w samolocie nad ameryką co dało mu od urodzenia możliwości więcej niż przeciętnemu irakijczykowi. Wykształcony ekonomista, naprawdę normalny gościu. Zatrzymany na lotnisku przez służby imigracyjne podejrzewany o to co zwykle podejrzewani są irakijczycy- oczywiście kompletnie bezpodstawnie. (Chyba że Lisa Hollidey napisze druga część i się okaże inaczej 😅) Czas oczekiwania na "wyrok" spędza na wspomnieniach z życia i te okraszone dużą dawką polityki,( ewidentna przychylność wobec Obamy- stąd przychylność i promocja najpoczytniejszch amerykańskich pism?) "Transgresywna powieść z kluczem" ten klucz na pewno nie jest kierowany do tytułowej asymetrii.. ale co ja na ten temat wiem.. I co? Miałam z niej zrozumiec że pochodzenie odmierza dla nas los, że wygląd, że krew co w nas płynie itp rzeczy określają kim jesteśmy tz. stereotypy są be? "Nie idzmy tą drogą moi drodzy" a i tak wielu idzie.. No za duża jestem na to, a książka przecież nie młodzieżowa.. nieee.. no takie to infantylne. (Taka np. Papużanka w "On" pięknie ten temat poruszyła i to ja popieram i rozumiem i pięknie się czytało) Trzecia część to wywiad z pisarzem Ezrą Blazerem -tym z części pierwszej i tu już kompletnie nie kumam co to ma za wspólny mianownik z pierwszą i drugą częścią.. jakbym znalazła wspólny dla pierwszej i drugiej 🤣 rozmowa o muzyce i prywata o życiu pisarza.. Eee.. miej więcej od drugiej części czytałam z próbą zrozumienia co autorka mi próbuje dać i może to jest powód że kupy mi się to wszystko nie trzymało?

Jakoś tak mam że muszę doczytać, dałam radę bo książka ma na szczęście tylko 380stron . Ale kompletnie nie dla mnie, mój umysł nie wyłapał ani jednego ciekawego dającego do myślenia albo chociaż potwierdzającego jakąś dumaninę wątku, nic kompletnie. Pierwsza część nawet nieźle się czytało(tylko to dla mnie za mało) Opowieść o młodej dziewczynie pracującej w wydawnictwie i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To moja druga książka Małeckiego. Według mnie ta gorsza.(od "Rdzy") Wiem że była tą wcześniejszą, ale nie wiem którą z kolei, jednak dla mnie brzmiała jak jedna z pierwszych lub nawet pierwsza, ale np. utalentowanego pisarza. Bo.. podoba mi się w niej wiele; język, styl, ta mroczność towarzysząca przez całość. Konstrukcja baaardzo dobra, klimat idealny, nie ma nurzących wzlotów i upadków takich z wysoka totalnie w dół, jest tak normalnie nie normalnie, ludzko. Bo życie "..życie to jest jeden, kurwa, wielki dygot" i ta książka ten życiowy dygot w pełni przedstawia. Jak jest chu_wo to jest chu..wo a nie że "ojej zdarzyło się". Ja wierzę w przeznaczenie i karmę i nie wierzę w "każdy jest kowalem własnego losu" bo wystarczy że stanie nieodpowiednia osoba na twojej drodze albo urodzenie się w złym miejscu czy w złym domu czy tak jak tu w złym ciele i chu_ bombki strzelił. I jasne! Możesz wtedy na rzęsach stawać i próbować swój los na fajny tor ustawić i może Ci się to nawet uda, i mozesz nawet być szczęśliwy, ale wtedy i tak przychodzi Ci na myśl dlaczego trafiłeś na takie koślawe kowadło albo jakiś ciężki metal do kucia, i dlaczego tak trudno do tego dobrego dojść. No.. także to się autorowi udało, to oddanie klimatu fatum czy klątwy ciążącego nad człowiekiem. A co się nie udało? Może się czepiam, bo to drobiazgi ale jakaś taka za mała znajomość człowieka jak na to co próbuje Małecki pisać. Taka drobna niekonsekwencja postaci. Tacy oni mądrzy ale głupi. Mnie by ucieszyło gdyby oni albo tacy albo tacy byli. Albo transformowali się odpowiednio długo lub nie długo ale trwale. Bo takie zmiany ja w ludziach rozumiem i znam, a nie że myśl wyniosła inteligentna a czyn prostacki i tak w kółko. Nie widziałam tego w "Rdzy" więc może jest progres. To mi przeszkadzało przez całą książkę.. hmm.. czasem pewnie tak macie- widzicie potencjał ale wiecie że to jeszcze nie kulminacyjne osiągi.
No i jeszcze jeden przytyk ale taki całkiem osobisty, książka dla mnie zbyt smutno brutalna. Dziwnie to może brzmi dla kogoś kto wie że ja Żulczyka czy Twardocha chwalę.. lub że melancholia to moje wewnętrzne ja czyli i Murakami bardzo tak, a tu w Dygocie- nie, ale no.. tak czuje. Ta akcja z zakopywaniem psa żywcem no nie mogłam.. normalnie dygot mną szarpał, nie powiem ciut pomogła dalsza część żywota Konia choć dużo to nie pomogło, bo ja cierpienia zwierząt (i dzieci) najmniej potrafię znieść.

To moja druga książka Małeckiego. Według mnie ta gorsza.(od "Rdzy") Wiem że była tą wcześniejszą, ale nie wiem którą z kolei, jednak dla mnie brzmiała jak jedna z pierwszych lub nawet pierwsza, ale np. utalentowanego pisarza. Bo.. podoba mi się w niej wiele; język, styl, ta mroczność towarzysząca przez całość. Konstrukcja baaardzo dobra, klimat idealny, nie ma nurzących...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dobra, skończyłam i jak nie napisze teraz to nie napisze nigdy. Mobilizacja poziom hard i piszem!
Uwielbiam Tokarczuk jej styl, słownictwo, budowa zdań jest moja, jest mną.. "miasto jest całkiem białe, jak kości pozostawione na pustyni, wylizane przez języki upału, wypolerowane piaskiem". Ale niestety bieguni to nie ja to nie moja bajka. Lubię korzenie lubię stabilizację, monotonię. Nie wiem czy dlatego że życie dokładnie mi się układa przeciwnie i dosyć mam zmian i różnorodności zdarzeń i ludzi wokół mnie, czy po prostu taki ze mnie typ. Ale wszystko i wszędzie co nie znane i inne, to ja tego nie lubię. I dlatego z biegunami mi nie po drodze. Nie rozumiem ich przesiadek, podróży i chęci zmian, dlatego nie zrozumiem tych ludzi z "Biegunów". W tej książce ciągle czułam jak mi zakorzeniające sie korzenie ktoś ciągle z ziemi wyrywa, nie podobało mi się to. Ciągle się czułam zmęczona. Poza tym lubię historie z zakończeniem, lubię wiedzieć co i dlaczego się stało. A tu chyba tylko jedna historia; Karen i jej męża profesora, jakoś tam się kończy, a tak żadna. I jak dla mnie mogłoby nie być między nimi tych wszystkich krótkich notek i felietonikow ale może one miały tam swój sens.. ja go nie znalazłam. Całość w ogóle dla mnie jest niezrozumiała, ciągle mi czegoś brakowało ciągle czekałam na jakąś nić, która mnie poprowadzi do sensu czy morału ale nie znalazłam. Trochę się czuje po przeczytaniu jak amator w muzeum nowoczesnych malarzy. Takie obrazy typu kleksy i mazaje wszyscy zachwyt a ja jak pies co nie rozumie dźwięku który słyszy.. łep w jedną łep w drugą i nadal nie widzę tego co inni. Gdyby nie język tej książki który jest taki jak w innych jej książkach i ktory uwielbiam to bym porzuciła w 1/3. Ale nie mogłam, płynie mi w żyłach jej muzyka słów.

Dobra, skończyłam i jak nie napisze teraz to nie napisze nigdy. Mobilizacja poziom hard i piszem!
Uwielbiam Tokarczuk jej styl, słownictwo, budowa zdań jest moja, jest mną.. "miasto jest całkiem białe, jak kości pozostawione na pustyni, wylizane przez języki upału, wypolerowane piaskiem". Ale niestety bieguni to nie ja to nie moja bajka. Lubię korzenie lubię stabilizację,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Palinka.. aż się chce spróbować, nie piłam bo ja w ogóle prawie nie pije i czuje wrogość do alkoholu. Ale bohaterowie tak przyjemnie sączyli tę palinkę z lubaszek że i mnie się jej chce siorbnąć.. spróbować, mimo że mój A twierdzi; znając moje sądy wobec alkoholi że nie będzie mi smakować, jednak chcę i na pewno jak to zrobię to otworzę obie palinki i wrócę do jednej z opowieści. A opowieści są smutne. To uczucie gryzących wspomnień mimo że "Palinka" objętość ma małą, wgryza się czytelnikowi w duszę, domyślam się że tak jak palinka z lubaszek w gardło. A może tylko temu kto też ma takie gryzące wspomnienia.. tylko kto ich nie ma?
Każdy postawiony krok obojętnie czy byłoby to tam gdzie się zdarzyło czy w całkiem innym miejscu byleby umysł znalazł punkt styczny, stawia przed oczami coraz to nowe obrazy z minionych lat. Tylko że weszystkie są okraszone smutkiem i bólem. Co zamierza bohater dlaczego wszystko o czym sobie przypomni jest takie ciężkie? Bo po każdej historii jest trudniej, po każdej przywróconej stronie uczucie ciężkości i tęsknoty rośnie. Czy zawsze brak możliwości powrotu do dawnych przeżytych chwil musi powodować że człowiekowi się ciężko te momenty wspomina? Ja dobrze te stany znam, złe decyzje, nie wykorzystane okazje, zmarnowany czas, to wszystko powoduje że smutek przemijania jest dotkliwszy. Bohater czuje ogromną tęsknotę i żal i to mi się bardzo udzieliło, popłynelam z nim w te krainy czułam zapachy, smaki i barwy, zmysłowość, taka cielesna zmysłowość obrazów nie żadna tam efemeryczna czy poetycka, kazała mi wybaczyć bohaterowi że zmęczył mnie sobą, swoją tęsknotą i ciągłym smutkiem. Bo to nie była forma użalania się nad sobą, "jaki to ja smutny i biedny jestem" Nie. To jest zapis uczuć jakie w damym momencie czuł. Nie narzuca się czytelnikowi.
Mówiłem do siebie..słuchałeś? Aha..

Palinka.. aż się chce spróbować, nie piłam bo ja w ogóle prawie nie pije i czuje wrogość do alkoholu. Ale bohaterowie tak przyjemnie sączyli tę palinkę z lubaszek że i mnie się jej chce siorbnąć.. spróbować, mimo że mój A twierdzi; znając moje sądy wobec alkoholi że nie będzie mi smakować, jednak chcę i na pewno jak to zrobię to otworzę obie palinki i wrócę do jednej z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

W powiesciach Murakamiego panuje taki dziwny klimat który przyciąga mnie jak magnes. Z jednej strony mówię sobie, ej weź co Ty czytasz bajki takie nierealne że aż szczypie w oczy, a z drugiej strony nie potrafię oderwać od niej myśli, i wchodzę w ten klimat i zawsze z nim cała wpadam na ten określony czas, aż do skończenia książki- nastrój murakamiczny. Rozglądam się wtedy dwa razy więcej i myślę trzy razy więcej, nad świtem, ludźmi i badam myślami granice między realnym a nierealnym..
Toru jak wszyscy bohaterowie Murakamiego są panami swoich myśli i czynów. Zawsze w zgodzie z sobą i tym co w danym momencie im do głowy przyjdzie. Lubię ich. Lubię ich introwertyzm bo lubię i swój introwertyzm mimo że jest z nim sporo problemów. 😉 Toru ma żonę a żona miała kota ale kot zniknął i od zniknięcia kota wszystko się zaczyna.. albo to tylko zbieg okoliczności? Może wszystko co dziwne zaczyna się od odejścia żony? Toru jednak dosyć spokojnie przyjmuje wszystkie zdarzenia te znikniecia i spotkania które są zawsze niezwyczajne.. i te jego dziwne skłonności.. od razu mi się zachciało mieć takiej studni jaką znalazł Toru i też bym tam siedziała godzinami..
Mimo że w wielu jego książkach są wątki bardzo dziwne a nawet głupie to w tej (jeszcze nie wszystkie czytałam) prawdopodobnie jest najwięcej nie fajnych fragmentów, ale i tak mi się podobała tz. i tak nie dawała się odłożyć.

W powiesciach Murakamiego panuje taki dziwny klimat który przyciąga mnie jak magnes. Z jednej strony mówię sobie, ej weź co Ty czytasz bajki takie nierealne że aż szczypie w oczy, a z drugiej strony nie potrafię oderwać od niej myśli, i wchodzę w ten klimat i zawsze z nim cała wpadam na ten określony czas, aż do skończenia książki- nastrój murakamiczny. Rozglądam się wtedy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

To jest rzeczywistość.. Zybork i ludzie stamtąd to każdy, każdy normalny. I możecie sie ze mną kłócić że nie prawda, że tak ludzie nie żyją i nie mówią ale moim zdaniem jest ich zdecydowanie za mało na tym świecie! 😊 Cala reszta, ta większość, napięta jak struny, albo z kijem w dupie. A a ja lubię takich ludzi i wolę być w śród takich z kur..ą i chu..em na ustach 😈 ale szczerze i ludzko.
Najbardziej mnie się spodobał tata Mikołaja, Tomasz, ja to wiedziałam że z niego niezły wyjdzie aparat. Niezłomny, silny, męski, twardy a mimo wszystko czuły. Świetny. Choć nie zawsze taki był. Reszta postaci również wyrazista. Autorowi udało się stworzyć bohaterów rodzaju ludzkiego, pełnokrwistego, z pełną gamą uczuciową, z wadami i zaletami.
Wielu twierdzi że książka mogłaby być o połowę krótsza, a dla mnie mogłaby być dwa razy dłuższa. Nie wycięłabym z niej ani jednej strony. Podobały mi się te wszystkie zakamarki. Każdy opis wydarzenia które wydawałoby się nie związane z historią, każda opowieść spoza głównego wątku, powodowała że zżywałam się z bohaterami. Jestem pewna że oto chodziło Żulczykowi.. żeby późnej ciężko było wybrać po której stronie stanąć
Na dodatek tak precyzyjnie wszystko opisane jakby to naprawdę się wydarzyło.
Jest niebanalna, nie czytałam jeszcze takiej konstrukcji..takiej że nie wiadomo do której kategori ją przypisać. Wątek kryminalny dodatkiem, główny cel historii człowiek i jego uczucia. Człowiek i jego rola czy cel życia, albo nieee! Rodzina i jej rola w życiu człowieka..

"Rodzina to zatrzaśnięcie się w windzie z zupełnie obcymi ludźmi na całe życie"

Prawdopodobnie jest w niej większość konfiguracji rodzinnych z życia wziętych. Książka z wierzchu kryminalno przygodowa i fakt jest jak zwykle właśnie w kryminałach sporo o wnętrznościach ludzkich, tylko w tym wypadku inaczej są one podane.
Eejj.. W ogóle to mnie się bardzo podobało że jest w niej inaczej niż zwykle. Dobro wygrywa ze złem.. bla bla bla kto tu jest dobry? Czy dla wszystkich zawsze dobro jest dobre a zło złe?

Jednym słowem jakim chciałabym opisać książkę to.. świetna.. lub genialna.. albo może jednak zajebiata! (Trudno wybrać jedno)

To jest rzeczywistość.. Zybork i ludzie stamtąd to każdy, każdy normalny. I możecie sie ze mną kłócić że nie prawda, że tak ludzie nie żyją i nie mówią ale moim zdaniem jest ich zdecydowanie za mało na tym świecie! 😊 Cala reszta, ta większość, napięta jak struny, albo z kijem w dupie. A a ja lubię takich ludzi i wolę być w śród takich z kur..ą i chu..em na ustach 😈 ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jeda z trudniejszych książek jakie ostatnio czytałam. Trudność polega na tym że cała ksiazka to dwa głosy, dwa kobiece głosy ktore próbują rozplątać przeszłość, które próbują jedna przez drugą pokazać nam jak było, wytłumaczyć nam dlaczego tak a nie inaczej, próbujac się wytłumaczyć plączą wszystko jeszcze bardziej.. ..powodem trudności jest to że główne bohaterki są splątane.. splątane ze sobą, z przeszłością o imieniu Lola, z przyszłością o imieniu wolność, z ideologiami które powinny odpychać ale dlaczegoś przyciągają i w końcu splątane we własnych myślach, uczuciach, słabościach a może właśnie siłach tylko takich które niszczą?
Brnęłam przez meandry ich zaplątania, męczyłam się, nie lubiłam ich.. ani jednej ani drugiej, ani Lidii ani Niny, nie polubiłam też Michała ani Romy ani chyba żadnej z obecnych i żywych.. zdaje mi się że mogłabym polubić Lole.. tylko Lola.. dała się lubić choć była tylko głosem z przeszłości.. ale była głosem pewnym siebie, silnym, zdecydowanym.. reszta rozmemłana.. Nina chcąca być każdym tylko nie sobą.. polką, rosjanką najlepiej amerykanką byle nie żydówką a właśnie nią była.. dudnił mi w uszach ten jej zapomniany polski język z amerykańskimi wstawkami.
Lidia.. oszalała, bełkocząca, nafaszerowana prochami..wrak człowieka ze znienawidzonymi przeze mnie jej hasłami "jakoś tak ", "nada", "niech ją moje wszy wyliżą tam gdzie lubi" ale to konsekwencje, jak zawsze konsekwencje.. jakiegoś życia.. wychowania małej Lideczki a może braku wychowania, braku miłości.. I później ta miłość jej się trafiła i też nie tak jakby chciała.. za mało, za szybko, za krótko, niepewnie.. I wydawałoby się że w pewnym momencie już jest dobrze, już poukładane to życie Lidii i tylko przypadek, zmora z przeszłości w postaci młodej Niny, córki przyjaciela, przyjaciela a zarazem kuzyna Loli.. I wystarczyło że w jej krwi krążyła jakaś mała cząstka dawnej miłości Lidii, by runął jej dotychczasowy porządek.. Jakby wam było mało pokiereszowania, to dołóżcie sobie do tego czas o którym one opowiadają.. 1964-68

Jeda z trudniejszych książek jakie ostatnio czytałam. Trudność polega na tym że cała ksiazka to dwa głosy, dwa kobiece głosy ktore próbują rozplątać przeszłość, które próbują jedna przez drugą pokazać nam jak było, wytłumaczyć nam dlaczego tak a nie inaczej, próbujac się wytłumaczyć plączą wszystko jeszcze bardziej.. ..powodem trudności jest to że główne bohaterki są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dostaliśmy do rąk nieskończoną powieść i tak; jest ten piękny język którym posługuje się autor, są piękne opisy i pięknie opisane postacie, one mają swój charakter, każda inne, jak żywy człowiek wady i zalety, pomysł na to o czym będzie także był i był genialny- ja bym z ogromną przyjemnością doczytała jak kończy życie ten typ pracoholika..
Jestem przekonana że Fitzgerald dużo by pracy włożył w dokończenie tej powieści, bo jak znam autora to nie jest możliwym by ta powieść nie niosła przesłania. A ja nadal nie wiem do czego, który z bohaterów dążył (no może prócz Cecylii, która była zakochana w Monrooe i chciała go za męża) i nie wiem kto jakie wnioski z przeżytej części życia wyciągnął. (Może jedynie ten motyw sławy i pieniędzy przyciągający fałszywą miłość? Yhm..) A kto czytał Gatsbiego to wie że twórczość Fitsgeraldowa była takim ładnym rodzajem buntu, nie zgody na przemiany ideowo- moralne amerykanów/ Hollywoodu. Swoją twórczością chciał pokazywać skutki tych przemian. Przynajmniej ja to tak odczuwam.
Także jak ktoś ma ochotę na kawałek mistrzowskiej prozy, bo takiego języka we współczesnej literaturze nie znajdziecie- polecam bardzo! Fitzgerald to poezja pisana prozą jak się już wyraziłam o powiesci "Wielki Gatsby". Ale jednak baaardzo czuć że to niedokończona i niedopracowana ta powieść.

Dostaliśmy do rąk nieskończoną powieść i tak; jest ten piękny język którym posługuje się autor, są piękne opisy i pięknie opisane postacie, one mają swój charakter, każda inne, jak żywy człowiek wady i zalety, pomysł na to o czym będzie także był i był genialny- ja bym z ogromną przyjemnością doczytała jak kończy życie ten typ pracoholika..
Jestem przekonana że Fitzgerald...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Sonata marymoncka"
Marek Hłasko

Debiut? Czy to na pewno jest debiutancka powieść Hłaski? Bo jest genialna! 😍
Od dawna poczytuje i lubie jego twórczość. W ogóle to on i Pilch to moi bracia wewnętrzni. Wieczni buntownicy nie zgadzajacy się na taki świat.. chociaż ja już dojrzewam coraz mniej buntu a coraz więcej dystansu i naprawdę dobrze mi z tym..

"Sonata marymoncka" to świetnie napisana powieść o Ryśku Lewandowskim. Młodym chłopaku, bystrym i fajnym ale pogubionym.. bo urodzonym w środowisku charakterystycznym.. lewe interesy, porachunki, ciemni, niebezpieczni typkowie, bieda, alkohol i bójki. Ale jest dla niego szansa bo to czas powojenny i na zgliszczach Warszawy rodzi się nowy ustrój, tylko czy dobry? Tego Rysiek nie wie. Z jednej strony tradycja, rodzina, legendy jego dzieciństwa, a z drugiej chęć wyrwania się z takiego życia by nie być jak ojciec i nie być już nigdy głodnym. Tylko jak, za jaką cenę? Książka propagandowa to czuć na kilometr.. ale to napisał Hłasko, on na pewno jeszcze wtedy nie wiedział jak dobrym pisarzem i myślicielem będzie, bo miał wtedy 17 lat.. i nie wiedział że ta pozycja będzie ponadczasowa.. bo ja czytając wychodziłam w te dylematy życiowe Ryśka jak w swoje.. czy trzeba być jak większość by żyło się łatwiej? Czy być jak mniejszość ale jednak nie sama na tej drodze? Czy jednak można iść zgodnie ze swoim sumieniem i sercem, odstawać od każdej ze stron i nie być jednoczesnie wyrzutkiem społeczeństwa, być indywidualistą który weźmie z każdej ze stron pasujacy mi kawałek? Wiecie że teraz też jest trudno a nawet niemożliwym to robić? Jak kibicowałam Ryśkowi to byłam za rzuceniem lewizny i alkoholu bo zawsze mi szkoda takich fajnych i mądrych chłopaków, że tak marnują swoje potencjały, ale to by znaczyło że pacham go w ramiona partii a im nie ufam zbytnio, a kiedy jednocześnie kibicowałam mu by szedł własną drogą byłam świadoma że nie dojdzie tam gdzie by chciał bo paria tego dopilnuje. Stałam często razem z nim zdezorientowana, patrzylismy sobie w oczy i czułam z nim jedność..

"Sonata marymoncka"
Marek Hłasko

Debiut? Czy to na pewno jest debiutancka powieść Hłaski? Bo jest genialna! 😍
Od dawna poczytuje i lubie jego twórczość. W ogóle to on i Pilch to moi bracia wewnętrzni. Wieczni buntownicy nie zgadzajacy się na taki świat.. chociaż ja już dojrzewam coraz mniej buntu a coraz więcej dystansu i naprawdę dobrze mi z tym..

"Sonata marymoncka"...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo intrygująca książka bo o Boginiach, kobietach mających moce, prawdziwych czarownicach (choc to miano podobno tych złych) bo książka oparta na faktach. Boginie- czarownice z wiarą w Boga, jednak nie odtrącające pogańskich obrządków. Główna bohaterka Dora, jest jedną z nich tylko z tego nie korzysta. Dora nie wierzy w te rzeczy. Jednak.. coś jej nie pozwala zostawić w spokoju dziejów jej rodziny. Dziejów kobiet z jej rodu.
Książke rozpoczyna krwawa scena w której mała Dora jest świadkiem zabójstwa mamy. Dalej los ją kieruję do sierocińca gdzie dzieje się bardzo źle.. i to fundament na którym Dora próbuję zbudować życie.. tylko co zbuduje to się wali, nie idzie jej mimo że fajna dziewczyna z niej, tak jest jak fundament krzywy i kruchy.. i Dora przez resztę książki grzebie w przeszłości, motyw ma dobry bo pisze prace o dziejach bogiń, ale my wszyscy wiemy że ten prawdziwy powód tkwi bardzo głęboko w środku Dory..
Uwielbiam czeską literaturę ale uwielbiam ją za jej poczucie humoru, za jej doze groteski kpiarstwa. A to moja druga książka z czeskiej strony która nie ma w sobie żadnej z tych cech. Fajne to poznać literaturę czeską od innej strony i nadal czuć bliskość serca. Książka bardzo kobieca mi się zdawała, tam o mężczyznach jest mało a jak już jest to raczej niepochlebnie. Za to kobiety w niej jak w życiu albo kochane, dobre do rany przyłóż albo skrzywdzone.. to te złe.. Bo złe kobiety nie istnieją, istnieją tylko te z zadrą w sercu..

Bardzo intrygująca książka bo o Boginiach, kobietach mających moce, prawdziwych czarownicach (choc to miano podobno tych złych) bo książka oparta na faktach. Boginie- czarownice z wiarą w Boga, jednak nie odtrącające pogańskich obrządków. Główna bohaterka Dora, jest jedną z nich tylko z tego nie korzysta. Dora nie wierzy w te rzeczy. Jednak.. coś jej nie pozwala zostawić w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

O czym jest? O zmianach i przemijaniu.. one wybijają takt życiu.. czas.. z nikim się nie liczy na nikogo nie czeka i nikogo nie oszczędza.. Tokarczuk tak o Prawieku piszę że mimo iż zmyślone to miejsce to wierzę że takie istnieją.. bo to o miejscach takich jakich wszędzie pełno, tylko tak o "wszędzie" nikt jeszcze nie opowiedział.. bo co w tej wsi było nie realne? Kobiety czekające, mężczyźni walczący i wracajacy, walczacy i niewracający, dzieci te świadome zbyt mocno i dzieci nieświadome niczego.. ludzie nic nie robiący bo świat padnie sam u ich stóp i ludzie robiący ponad siły, bo nic samo nie przyjdzie.. ludzie odtrąceni bo inni, mimo że tacy sami i ludzie chełpliwie przygarniani bo sławni mimo że okrpni i źli, ludzie dobrzy z natury, ludzie źli z natury..
Prawiek jest takim zbiorem dualizmów skrzętnie wplecionych w historię kilku rodzin. Wszystko się splata jak w symbolu yin yang.. czarna i białka, dobro i zło, duchowość i cielesność..
Tokarczuk ma swój wyjątkowy język którym opowiada historie dziwne, magiczne, mistyczne które po opowiedzeniu przekształcają ci się w głowie na realne.. prawdziwe.. Czytasz i czujesz się jak w baśni o czarownicach, duchach i ziołach a kończysz czytać i wiesz że ten świat należy i do Twojego świata.. Ty w nim również tkwisz tylko patrzysz przez inny pryzmat..

O czym jest? O zmianach i przemijaniu.. one wybijają takt życiu.. czas.. z nikim się nie liczy na nikogo nie czeka i nikogo nie oszczędza.. Tokarczuk tak o Prawieku piszę że mimo iż zmyślone to miejsce to wierzę że takie istnieją.. bo to o miejscach takich jakich wszędzie pełno, tylko tak o "wszędzie" nikt jeszcze nie opowiedział.. bo co w tej wsi było nie realne? Kobiety...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Reportaż.. dobrze że to nie jest mój pierwszy reportaż, bo bym nie wiedziała jak bardzo on się różni od innych reportaży, jak bardzo on nie jest reportażem, choć jest w nim wszystko co w reportażu być powinno: fakty, liczby, ludzie.. tylko że normalnie reportażom brak jest emocji albo uczuć, a w tej książce się one wylewają..(po przeczytaniu tej książki słowo wylewają brzmi strasznie) Książka o katastrofie w Japonii.. o katastrofie złożonej z trzech katastrof, potraficie sobie to wyobrazić? Ja tez nie potrafiłam.
Trzęsienie ziemi..
Tsunami..
Eksplozja reaktorów..

Kiedy słyszysz/ widzisz reportaż o takich katastrofach to jestem pewna że tak jak ja przeżywasz tylko ten moment w którym się one dzieją i mały skrawek czasu zaraz po nich, kiedy wreszcie odnajdują te strzępy ludzi.. i mogą spokojnie odbyć sie pogrzeby.. a co jeśli odnalezienie trwa miesiące? Albo nie następuje nigdy?
Ta książka jest właśnie o tym.. Co się dzieje po.. Co później i jeszcze później.. Znając Japończyków tyle o ile, wyobrażamy sobie że ogarniają się szybciutko, ze słowami "ganbare " na ustach nie może być inaczej przecież.. a okazuje się że nie, że Japończycy to tylko dobrzy aktorzy, oni wszystko przeżywają wewnętrznie, a kto choć trochę zna się na psychologii ten wie że nie ma nic gorszego i bardziej niszczącego, niż trzymanie w sobie emocji. Spróbuj a zobaczysz jak Cię emocje chcą rozsadzić od wewnątrz, i spróbuj sobie wyobrazić te tysiące ludzi którzy tak mają, którzy są tak wychowani.. yhm.. ktoś zwrócił na to uwagę, ktoś wyczuł potrzebę i postanowił nauczyć ich.. narzekać, płakać, przeżywać.. Katarzyna Boni dostała przepustkę do tego świata i w cudownie oniryczny sposób nam o tym opowiedziała. Ta budowa emocji słowem wyszła jej g e n i a l n i e. Każdy rozdział inna opowieść, każdy rozdział inny człowiek, każdy rozdział jeden ból istnienia w świecie po..
A warsztaty umierania mam zamiar zrobić kiedyś mojej rodzinie! Takie warsztaty umierania są wielu ludziom potrzebne, bo zbyt byle jak wielu ludzi żyje..

Reportaż.. dobrze że to nie jest mój pierwszy reportaż, bo bym nie wiedziała jak bardzo on się różni od innych reportaży, jak bardzo on nie jest reportażem, choć jest w nim wszystko co w reportażu być powinno: fakty, liczby, ludzie.. tylko że normalnie reportażom brak jest emocji albo uczuć, a w tej książce się one wylewają..(po przeczytaniu tej książki słowo wylewają brzmi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Tytuł ładnie pasuje do książki, ciągle miałam wrażenie że coś do mnie mówi.. Nie opowiada jak to zwykle w książkach bywa, ale mówi- rzuca anegdotą czy poważnym przemyśleniem. Ja też czytając co kilka minut mówiłam ze smiechem lub usmiechem "przeczytam ci coś " I to bardzo często, bo ta książka to w sumie zbiór anegdot i fajnych cytatów. Jeszcze takiej nie czytałam. Rogów zagiętych w niej mam jakieś 80% z wszystkich stron. Zaliczyć trzeba ją do tych łatwych i przyjemnych i jest zlepkiem różnego rodzaju literatury. Jest trochę romansem trochę kryminałem- sensacją ciut w niej naukowych ciekawostek i psychologiczny wątek także jest. Urlopowo- wakacyjna. Spokojnie można ją brać do ręki w małej wolnej chwilce, bo czasem rozdział składa się z jednego zdania nie sposób się w niej zgubić. Postaci kilka, wszystkie warstwy książki są powiązane i żaden wątek nie jest wysunięty jako ten najważniejszy. Jestem fanką Piotra Adamczyka więc super obiektywna mogę nie być. Nie wymagałam też od tej książki niczego, więc się nie zawiodłam. Ale cóż, czytając często książki wymagające myślenia szukania trzeciego dna, aluzji, psychologicznie rozbudowanych ta na ich tle była chwiląn relaksu i wytchnienia.

Tytuł ładnie pasuje do książki, ciągle miałam wrażenie że coś do mnie mówi.. Nie opowiada jak to zwykle w książkach bywa, ale mówi- rzuca anegdotą czy poważnym przemyśleniem. Ja też czytając co kilka minut mówiłam ze smiechem lub usmiechem "przeczytam ci coś " I to bardzo często, bo ta książka to w sumie zbiór anegdot i fajnych cytatów. Jeszcze takiej nie czytałam. Rogów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Od człowieka można kupić godziny, można mu ukraść dni albo zrabować całe życie.
Ale nikt nie może odebrać człowiekowi choćby jednej jedynej chwili.”

To maleńka książka o potędze gór i potędze.. umysłu.
Minimalizm..
150stron
80lat życia
Jedna kobieta
Jedno miejsce na ziemi
Jeden kat
Tyle wystarczyło by uformować życie tego człowieka.

Książki są lustrem i widzimy w nich własne odbicie, kolejny raz się o tym przekonałam. Nie wiem o czym ona miała być ale dla mnie jest ona o tym jaki wpływ na nasze życie ma los który nas rzuca w dane miejsce czas i.. w czyje ręce. Los Andreasa Eggera rzucił w łapy wujka który nieodwracalnie skrzywił mu życie.. i nogę. Andreas już nigdy nie postawi kroku pewny siebie, już zawsze będzie kulał. Jedyne czego był pewny to własnej siły i odwagi, zdobył ją mając 18 lat mówiąc "dosyć " swojemu katowi.
Całe życie Eggera było pasmem małych i dużych sukcesów i takich samych porażek. Nie odbiegało ono pod tym względem od życia wielu ludzi, ale on sam był jak niewielu.. za mocno czuł ale nie wiedział po co i dlaczego akurat on i dlaczego akurat tak. Uciekł od siebie dawno temu i kiedy życie dało mu szansę mieć coś ważnego i być kimś ważnym w czyimś życiu, los mu to zabrał.. na krótko zatrzymał się czas i dla wielu byłoby to zbawienie.. gdyby tak można było tego czasu nie puszczać dalej. Ale to nie możliwe, i co wtedy? Wtedy miałabym takie życzenie by każdy zdał sobie sprawę że mimo że nie może nic może wszystko. Bo to nastawienie nasze ma najwieksze znaczenie. Dlaczego Andreas Egger nigdy się nie poddał?
„Nie miał nikogo, lecz miał wszystko, czego potrzebował i to wystarczało.”
A czego potrzebujemy? Tego co mamy i tego co sami sobie weźmiemy od życia?

"Od człowieka można kupić godziny, można mu ukraść dni albo zrabować całe życie.
Ale nikt nie może odebrać człowiekowi choćby jednej jedynej chwili.”

To maleńka książka o potędze gór i potędze.. umysłu.
Minimalizm..
150stron
80lat życia
Jedna kobieta
Jedno miejsce na ziemi
Jeden kat
Tyle wystarczyło by uformować życie tego człowieka.

Książki są lustrem i widzimy w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Podróżowanie z Beniaminem Martina Vopenki według Mariusza Szczygła to jedna z najpiękniejszych czeskich powieści ale jestem przekonana że gdyby Szczygieł był kobietą (no dobra.. gdyby był mną 😁)miałby
inne zdanie, bo dla mnie na pierwszy plan w tej powieści wysuwa się męski popęd seksualny, a czy to może być piękne w powieści drodze, o podróży małoletniego syna z ojcem? No niestety nie polubiłam tego mężczyzny ani ociupiny zresztą syn też jakiś dziwny..
Beniaminowi umiera mama to osmiolatek
Który już doskonale rozumie co się stało a zachowuje się jakby mu umarł piesek.. niby to płacze i nie chce rzucić garstki ziemi na pogrzebie (na którym notabene są sami bo tak sobie zazyczyla nie całkiem zdrowych zmysłów kobieta) ale jak już zrzuca to zaczyna się bawić w skopywanie nogami reszty ziemi do grobu.. Ja bym się martwiła czy z moim dzieckiem wszystko ok a tata stworrdzil że mu pewnie ułożyło.. Ee.. No dobrze.. to nic.. to tylko męski punkt widzenia świata.. przecież lubię kiedy jest inny niż mój bo wiem że mam wtedy do czynienia z mężczyzną.. to mi tylko spokojnie czytać przeszkadzało.. miałam też nerwy w trakcie wątków kiedy tatusiowi tak się chciało ci..ki że zostawiał syna czy to w namiocie na kempingu czy w hotelu i szedł szukać burdelu.(Scena seksu na plaży lux! Tylko greckich bogów stać na taki🤣)Boszz.. dopiero kiedy oswoiłam sobie tą tatową chuć zaczęłam widzieć jego zagubienie i poszukiwanie.. chyba sam nie wiedział czego, zdaje mi się że miał nadzieję że przez przypadek to się samo znajdzie.. ah no i ta jego częsta panika! O mamo nawet ja co jestem mocno strachliwa i mam bujną wyobraźnię nie robię takich scen. Ciągle się czegoś lub kogoś bał to na granicy bo Czechów nie lubią to może ich nie przepuszczą albo rozstrzelają, a to że w hotelu ich źle potraktują.. ale niee przecież ma kasę a jak ma kasę to i poważnie 😲 to że go mafiozi z burdelu zaciupią albo może ich szemrani Włosi(?) uprowadzą razem z namiotem! Ale "wywieźć w pole" znajomą od.. w sumie nie wiem- bo niby od seksu ale może nada się do czego innego- To miał odwagę albo zostawić dziecko w ch..j od jakiejkolwiek cywilizacji u obcych i zap..ć autem też miał odwage! Eh.. Część dalsza nie lepsza ale spojlerować przecież nie będę.. No nie.. gdyby nie te wszystkie idiotyczne sytuacje to ja bym bardzo książkę polubiła. Bo klimat ma taki fajny, taki swój, bo pióro też fajne i pomysł z "zagubienie się w nieznanym" super. Autor podobno odbył tę podróż by fakty się zgadzały no ale co z tego jak z rozsądkiem głównemu bohaterowi to w ogóle nie po drodze było. Więc tak, jak potrafisz wyłączyć rozsądek czytając, to książka fajna- gdzieś tam od środka nie chciałam przerywać czytania, te psychologiczne dywagace mnie zawsze pociągają w lekturach i nawet w kiepskich literacko książkach sobie te klimaty wyłuskuje, ale jak lubisz by ci się realia życia zgadzały to może Ci po niej tylko irytacja zostać. Pierwszy raz jestem z czeskiego autora niezadowolona.
Trochę czasu minęło od przeczytania i nie wiem czy dobrze zrobiłam, że jednak napisalam o niej, po skończeniu mialam pozytywne do miej uczucia, mialam momemt "o jaa dobre to było", wsiąkłam w tą jej klimatyczność. A dzisiaj kiedy emocje opadły zostały same zgrzyty z tych wszystkich głupich wydarzeń.

Podróżowanie z Beniaminem Martina Vopenki według Mariusza Szczygła to jedna z najpiękniejszych czeskich powieści ale jestem przekonana że gdyby Szczygieł był kobietą (no dobra.. gdyby był mną 😁)miałby
inne zdanie, bo dla mnie na pierwszy plan w tej powieści wysuwa się męski popęd seksualny, a czy to może być piękne w powieści drodze, o podróży małoletniego syna z ojcem? No...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Kacica" iście czeska, humor z tych najczarniejszych. Kohout wydaje się lubi doprowadzać człowieka do zawrotów głowy i zawartości żołądka bo opisy praktyk katowskich zwizualizowane są tak dokładnie że nawet człowieka bez wyobraźni zemdli. Dla mnie część smutna i przykra.. np.taka scena w której wieszają psy za szyję i zakładają się który najdłużej przeżyje, makabra! Ale język Kohouta nie pozwala się rozkleić, jest on jakby bez uczuć, jakby ta zabawa nie odbywała się na żywych stworzeniach sama nie wiem, poprostu nie czułam się od tego długo źle, to była zwykle chwila.. w ogólne jak sobie myślę o tym wszystkim co w niej jest to wydaje mi się że cała książka powinna kipieć agresją, perwersją - np.scena z nieudaną próbą powieszenia by wzbudzić wzwód- czy choćby namiętnością i miłością (choć te miłości takie paranoiczne) ..ale nie jest.

Główna bohaterka to Lizinka drobna, zbyt cicha i zbyt spokojna choć nie wiadomo czy tak głupia i infantylna czy taką tylko udaje. Mało słychać jej myśli prawie w ogóle nie słychać jej głosu, wiadome jest tylko od początku że skrupułów u niej niej brak.. kacica doskonała.
A później są kaci.. ich słychać mówią sporo myślą jeszcze więcej. Patrzymy na nich na początku z szacunkiem i respektem a późnej, a później to musicie sami zobaczyć 😉
Nasza Lizinka przez przypadek trafia do szkoły katowskiej- pierwszy rocznik dopracowany ze szczegółami, kilkanaście wyselekcjonowanych mistrzowsko uczniów. I ci uczniowie bez zdziwnienia i bez jakiegokolwiek oporu uczą się jak wieszać, ścinać i torturować. Ehem.. no i my się uczymy tego razem z nimi. 😊
Lizinka ma tylko zdać maturę ale okazuje się że ta niepozorna dziewczynka, doprowadza wszystkich do psychicznego zniewolenia, totalnego ogłupienia które nigdy ale to nigdy nikomu nie wychodzi na dobre.. jest tak? I właśnie o tym jest ta książka.. o zniewoleniu i jej konsekwencjach?

"Kacica" iście czeska, humor z tych najczarniejszych. Kohout wydaje się lubi doprowadzać człowieka do zawrotów głowy i zawartości żołądka bo opisy praktyk katowskich zwizualizowane są tak dokładnie że nawet człowieka bez wyobraźni zemdli. Dla mnie część smutna i przykra.. np.taka scena w której wieszają psy za szyję i zakładają się który najdłużej przeżyje, makabra! Ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

700 stron to zdecydowanie za mało dla tak dobrej książki.
Iksowie.. to ciemne i zimne ulice Warszawy.. To ciemne, zimne kamienice i domy.. To wreszcie ciemna i zimna Polska a niej artyści.. wyjątkowy świat który powinien się rządzić własnymi prawami, który nie powinien podlegać żadnej władzy, nie powinien być po żadnej z dominujących stron.
Iksowie to książka na teraz na tą mroźną i ponurą zimę. Choć wiem że czytana nawet na malediwach przeniesie czytającego gdzie trzeba. Gęsia skóra towarzyszyć będzie do ostatniej strony..
Taki był pewnie zamysł autora by te kilka lat skondensować w tch kilku zimnych miesiącach aby wyraźnie zarysować gorące serce Wojciecha Bogusławskiego, wielkiego człowieka, prawdziwego z krwi i kości, walecznego, wspaniałego mimo niedoskonałości mimo wstrętnych cech. Znacie takich ludzi? Gardzicie jego czynami ale wielbicie za charyzmę? Taki jest Bogusławski. Wojciech Bogusławski ojciec polskiego teatru. Znakomity aktor i reżyser. Wszystko nie ważne tylko teatr ważny! Gra na scenie jest jego celem życia, jest wstanie podpisać cyrograf diabłu za możliwość gry na wytartych deskach walącego się polskiego teatru. Dlaczego więc nie gra? Kto mu w tym przeszkadza?

Rok 1815 Bogusławski po półrocznym pobycie we Lwowie wraca do Warszawy. Od pierwszych stron czuje jego wielkość. Wszyscy wokół niego dają mi odczuć że mam do czynienia z kimś wyjątkowym, nazywają go Mistrzem. Po pierwszym występie dostaje tego świadectwo, świadectwo jego wspaniałej gry. Na scenie jest nieobliczalny i groźny. Po kilkunastu stronach jestem zauroczona. Wnikliwy obserwator, geniusz psychoanalityczny. Uwielbiam Mistrza. Później okazuje się że jest fatalnym ojcem i partnerem, dzieci ma w każdym zakątku Warszawy (kto wie czy tylko Warszawy) zawiedzionych miłości zatrzęsienie ale to już nie działa.. Mistrz jest Mistrzem czego by nie zrobił będzie mu wybaczone.
Ale nie o tym jest książka, nie o tym jak dobrym aktorem był Mistrz, nie o tym jak złym był ojcem..
Książka jest o tym jak polityka i władza niszczy ludzi. Jak rządza kontroli nad ludźmi psuje.. wszystko!
Iksowie- cenzorzy- trzecia władza, to oni dyktują warunki, to oni decydują czy jesteś bogaty czy biedny.. jednym zdaniem niweczą twoje marzenia i plany.. Kim są Iksowie? Mogą być każdym.. każdy może być Iksem.. każdy sprzedajny, każdy plugawy, każdy zdrajca ale też każdy.. który ma marzenia, każdy który ma nadzieję.. a Mistrz chciał tylko grać..

To powieść o potrzebie wolności.. to powieść o tym jak człowieka rujnuje brak wolności. Jak niszczący jest brak możliwości spełniania marzeń, brak możliwości realizacji siebie. Jest również o tym że człowiek potrzebuje tożsamości.. być tu i teraz z pełną świadomością kim jestem i za co walczę!

"Iksowie" to niesamowicie smakowity kąsek!

700 stron to zdecydowanie za mało dla tak dobrej książki.
Iksowie.. to ciemne i zimne ulice Warszawy.. To ciemne, zimne kamienice i domy.. To wreszcie ciemna i zimna Polska a niej artyści.. wyjątkowy świat który powinien się rządzić własnymi prawami, który nie powinien podlegać żadnej władzy, nie powinien być po żadnej z dominujących stron.
Iksowie to książka na teraz na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie lubię czytać reportaży choć są takie dobre i takie potrzebne.. ale są meczące, po przeczytaniu czuje się taka obdarta z zabezpieczającej przed urazami warstwy skóry, mimo że nie była ona taka brutalna jak to rozumiałam z waszych słów.. wyobrażałam sobie sceny z horroru, że książka przepełniona jest odrażającymi scenami, ale takich było tam kilka (za mało? - mój masochizm się odzywa)ale jednak powoduje że na co nie spojrzę, jakiego tematu nie zachacze to wszystko przypomina mi jak marni wobec natury jesteśmy.. jak jeszcze marniejsi jesteśmy wobec systemu. Huczy mi w uszach..
Ale nie zapłakałam ani razu, a beksa jestem , nie zapłakałam bo większość książki byłam zła. Zła na siedzącą przy mężu kobiecie w ciąży, zła na ludzi którzy są głusi na informacje o zagrożeniu, zła na politykę państwa, zła na system, zła na konsekwencje nie wykonania rozkazów, zła na chęć bycia bohaterem, zła na poczucie obowiązku, zła na wszystko najbardziej dlatego że minęło ponad 30 lat a jest nadal tak samo! Że ludzie się nic a nic na błędach nie uczą! Wiecie że to by nic nie zmieniło gdyby Ci ludzie mieli dokładne informacje co do konsekwencji jakie ich czekają? To ich machnięcie ręki.. było by i wtedy! Czytałam i mówiłam: nic się kurwa nie zmieniło! Ludzie są tacy sami! Zauważyliście podobieństwo nas do nich? Jesteśmy podobnie ofiarni, podobnie bohaterscy, podobnie.. męczeńscy! Mieszkam (mieszkamy wszyscy ale Śląsk to Śląsk a Rybnik to już legenda pod tym względem ) na małym Czarnobylu, ciągle mówi się o konsekwencjach smogu są one odczuwalne przy każdym oddechu, internet, tv, prasa wszędzie o nim głośno. Jest widoczny i wyczuwalny (śmierdzi ) I co? I nic! I nic.. ludzie sami dokładają swoje 5 groszy.. odpalają swoje mini reaktory!
Dlatego mnie książka wkurzyła, bo to nic nie daje to czytanie o tragicznych faktach, świadomość nas nie uświadamia, nie mobilizuje do działania.. takie "acha, to było straszne, jak tak można było " i ch..j odkładam książkę i żyje dalej na terenie skażonym bo nie ma innego wyjścia, bo mi się nie chce, bo mnie nie stać bo.. t o m ó j d o m! Czy nie tak?😠

Ok.. wzruszałam się też, pięknym językiem napisana ta "Czarnobylska.." podobał mi się, taki ukraiński był ten język, taki śpiewyny..

Nie lubię czytać reportaży choć są takie dobre i takie potrzebne.. ale są meczące, po przeczytaniu czuje się taka obdarta z zabezpieczającej przed urazami warstwy skóry, mimo że nie była ona taka brutalna jak to rozumiałam z waszych słów.. wyobrażałam sobie sceny z horroru, że książka przepełniona jest odrażającymi scenami, ale takich było tam kilka (za mało? - mój...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Niesamowite to na mnie wrażenie robi  (choć to jest mocno oczywiste ale nie myśląc, tak się właśnie zdarza)kiedy nagle się okazuje że ten człowiek którego w wyobraźni wykreowałam prawie na kosmite, z czarowną aurą z nieprzeciętnym wyglądem i jeszcze mniej przeciętnym humorem jest jednak normalny.. ludzki.. taki sam jak ja, ze zmartwieniami, strachem, bólem, z ironicznym śmiechem co znaczy że potrafi się też wkurzyć. Uwielbiam to odkrywać! Tak miałam też z Murakamim widziałam go jako poschizowanego ludzika piszącego dziwne bajki a okazał się normalnym mężczyzną na dodatek z niskim poczuciem wartości - to mi go uczłowieczyło. Vonnegut okazał się pewnym siebie - ale nie bardzo, tak w sam raz tej pewności w nim jest- staruszkiem,  z bardzo młodym, świeżym i bystrym umysłem. Gdyby nie to że wiek tam czasem był przypominany, myślałabym  ze pisze to młody pełen zapału i humoru mężczyzna.  Vonnegut nie będzie dziadkiem który z wolna wam opowie o trudach życia on was oprowadzi szybkim krokiem z anegdotą i szerokim usmiechem na ustach.. dziadek kpiarz. O ile lepiej będzie mi się go teraz czytało. "Człowiek bez ojczyzny "to zbiór krotkich form czasem poważnych czasem całkiem nie poważnych, ten krótki zbiór wystarczył bym poczuła się kompletnie kompatybilna z Vonnegutem. Póki nie wiedziałam jak bardzo mam podobny "środek" do Kurta nie rozumiałam dlaczego ten rodzaj literatury,  jego nowoczesne i kosmiczne twory mnie jednak pociągają- bo przecież nie lubię s-f. A to już kolejny autor s-f koło którego nie potrafię przejść obojętnie.. (Lem czy odkryty niedawno Čapek)  Są  takim męskim odpowiednikiem mnie.. Czuje jak dzięki nim dojrzewam jak się we mnie klarują poglądy (czy raczej zamiast klarują- przestaje się ich bać), jakbym emocjonalnie wypływała na szerokie spokojne wody.. już czas. 😋
Zawsze  mnie pociągały dziwne umysły, kiedyś znajomy powiedział że "zryte berety zawsze ciągną do zrytych beretów ". Stety lub niestety nie wiem co na to fani Vonneguta ale Kurt jest zrytym beretem! 😉

Niesamowite to na mnie wrażenie robi  (choć to jest mocno oczywiste ale nie myśląc, tak się właśnie zdarza)kiedy nagle się okazuje że ten człowiek którego w wyobraźni wykreowałam prawie na kosmite, z czarowną aurą z nieprzeciętnym wyglądem i jeszcze mniej przeciętnym humorem jest jednak normalny.. ludzki.. taki sam jak ja, ze zmartwieniami, strachem, bólem, z ironicznym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Mimo że tak wiele razy przekonywałam się o tym, że moja kobieca intuicja jest dobra w swojej roli, nadal nie potrafię jej zawierzyć kiedy czuje czasem jej wibracje. Tak było z Čapkiem kiedy pierwszy raz miałam z nim styczność w antykwariacie.  "Inwazja jaszczurow "..ten złoty jaszczur z okładki.. kilka razy powodował że brałam książkę do ręki, czułam że chce ją mieć, coś mnie w niej nęciło.. nie wiedziałam co, bo nie znałam Čapka, a że moja kupka książek do wzięcia była wystarczajaco wysoka, nie wzięłam jej. Kilka dni później przeznaczenie ;-) spowodowało że ktoś  napisał o "Fabryce absolutu" - przeczytałam.. oh jak bardzo pożałowałam swojej decyzji z antykwariatu.  Jednak Čapek czekał na mnie- dwa tygodnie- i latem tego roku przeczytałam pierwszą Čapkowa książkę.
Wnikliwe analizy jednostki, grup i całego społeczeństwa to to co Čapek robić lubi najbardziej i ooojaaa jak on to potrafi!  To nie żadne marudzenie ani zwykle ani alkoholowe czy narkotykowe 😝 -nieznosze malkontentow!  To groteskowe, cynicznie, ironiczne zabawne i baardzo trafne opowieści w których zazwyczaj w rolach obsadzone są zwierzęta.  I właśnie w tej nie dużej objętościowo książce jest to wszystko. Część z bajkami jest komiczna nie tylko w treści ale i w formie, ponieważ większość bajek jest.. jednozdaniowa. Wrzucę kilka na końcu. Te jedno czy kilku zdaniowe bajki to nic innego jak ponadczasowe i uniwersalne prawdy o nas i wszystkim co nas otacza. O tym jak to ludzie uważają się za pępuszki świata, za kogoś zawsze lepszego i ważniejszego. I mimo że to śmieszne to tam się nikt nie śmieje. Napisane na totalnej powadze. Dobre to wrażenie robiło.
Czytając miałam dejawu.. To było niesamowite uczucie  (ale miałam dokładnie takie samo przy "Inwazji..") kiedy czytając tekst napisany ponad 70 lat temu masz wrażenie że napisał je ktoś  t e r a z  przed chwilą o naszej Polsce o naszym świecie.  Np. przypowiastka (przypowiastki są  3-7 stronicowe) "Rozpustnik" o mężczyźnie tz. singlu który to chwali się jak mu nie jest zajebiście samemu, jak to ma codziennie inną kobietę i jakież one nie są wyuzdane i wspaniałe.. a co robi w domu? Łatwo zgadnąć?  😅
Albo "Wynalazca" o chopku który wynajduje absurdalne z dupy rzeczy które nikomu na nic nie są potrzebne tz.. są.. przepraszam.. np."taka dobrze wyposażona pospieszalnia musiałabybyć naturalnie zaopatrzona w cały szereg  śpieszaków, chybcików, popychaczy, samoruchów, hałasideł i łomocideł. Zleciłem już produkcję różnych opatentowanych zgrzytaków, trzaskaczy  i potykadeł". Znacie to?
A może.. "Casus prawny" o gościu który niechcący potrąca autem kondukt pogrzebowy, w wyniku czego z roztrzaskanej trumny wylatuje dziadek i ożywa. Facet czuje szczęście w nieszczęściu, bo uratował dziadka od zakopania żywcem a tu zamiast podziękowań dostaje kupę wezwań do zapłaty: za pogrzeb który sie nie odbył a bedzie musiał za jakis czas odbyć się  drugi a rodziny dziadka na to nie stać, odszkodowań: za złamaną kostkę i straty moralne, za nie wypłacaną przez urząd emeryturę bo przecież zmarły raz, nie może dostawać jej ponownie.
Dobre? Bardzo dobre.. ale ta Čapkowa książka czuje że nie jest dla wszystkich.  Bo nie jest ona tak genialna jak "Inwazja.." a z opini jakie przeczytałam  o "Fabryce.. wynika że też do niej daleko.
Nie chciałabym chyba by ktoś zaczynał przygodę z Čapkiem o tej pozycji. Ona nie jest tak dopracowana.. są w niej zgrzyty. Ale fani Čapka czy Vonneguta a nawet fani Lema ewentualnie Topora (za czarno tu nie jest ale groteski nie brak ) będą baaardzo pocieszenii.

Ślimak
Mrówki to hałastra. Pomyślcie, przecież one nie wierzą nawet w to; że światem rządzi Wielki Ślimak.

Kogut
Jeszcze nie świta. Jeszcze nie dałem sygnału.

Lis
Wszystko co żyje, dzieli się na trzy rodzaje: na nieprzyjaciół, na konkurencję i na łup.

Koza na postronku
Jaki ten świat mały!

Na ruinach
Więc teraz jest znowu pokój.

Najedzony
Z tą nędzą na świecie to gruba przesada. Nie jest tak źle.

Obywatel
Przeklęty rząd! Znowu mi się nie pali cygaro.

Mimo że tak wiele razy przekonywałam się o tym, że moja kobieca intuicja jest dobra w swojej roli, nadal nie potrafię jej zawierzyć kiedy czuje czasem jej wibracje. Tak było z Čapkiem kiedy pierwszy raz miałam z nim styczność w antykwariacie.  "Inwazja jaszczurow "..ten złoty jaszczur z okładki.. kilka razy powodował że brałam książkę do ręki, czułam że chce ją mieć, coś...

więcej Pokaż mimo to