-
Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik4
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać4
-
ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać14
Biblioteczka
2024-03-04
2016-07-28
jedna z najlepszych książek w moim życiu. powieść za którą się tęskni
jedna z najlepszych książek w moim życiu. powieść za którą się tęskni
Pokaż mimo to2014-02-24
Pisanie rekomendacji po tym, jak zrobił to sam Alan Moore właściwie mija się z celem. Mimo tego warto przypomnieć o pozycji, która przez wzgląd na brak kolorowych fajerwerków i fakt, że traktuje o czymś, przeszła bez większego echa.
Czym właściwie jest "Na własny koszt"? Komiksem erotycznym? Dziełem filozoficznym? Pamiętnikiem? Wszystkim po trochu, zamkniętym w sterylnej formie oszczędnego, mangopodobnego komiksu.
Historia wchodzi w sfery tak intymne, że czytając go trudno pozbyć się uczucia, że właśnie wchodzimy komuś do łóżka. Zabieg, o czym świadczy popularność programów pokroju Big Brothera, całkiem pożądany. Czyta się toto jednym tchem.
Nie poleciłbym, a już na pewno nie chciałoby mi się pisać o komiksie, w którym czytamy o cudzym seksie. (A może...?) Unikatowość pozycji polega nie tylko na tym, że autor dzieli się również samymi początkami obcowania z prostytucją. Czymś, czego wielu z nas jeśli nie rozważało, to przynajmniej zastanawiało się jakby to było. Chcecie wiedzieć? Czytajcie
Kwintesencja lektury opiera się na czymś znacznie głębszym i ciekawszym. Na przemyśleniach i filozofii, którą przedstawia autor. Ten zaś ma cholernie kontrowersyjne poglądy i potrafi podeprzeć je takimi argumentami, że szczęścia temu, kto odważy się na polemikę. Sprzeciwia się monogamii, legalizacji prostytucji, idei związków samych sobie i staje w szranki ze społeczną akceptacją. Twardy typ.
Od czasu Prawdziwej Księgi Południowego kwiatu nie miał w dłoniach nic tak mądrego, zabawnego i poczytnego jednocześnie. Polecam
Pisanie rekomendacji po tym, jak zrobił to sam Alan Moore właściwie mija się z celem. Mimo tego warto przypomnieć o pozycji, która przez wzgląd na brak kolorowych fajerwerków i fakt, że traktuje o czymś, przeszła bez większego echa.
Czym właściwie jest "Na własny koszt"? Komiksem erotycznym? Dziełem filozoficznym? Pamiętnikiem? Wszystkim po trochu, zamkniętym w sterylnej...
2013-08-25
rewelacyjna, oryginalna historia o wyjątkowo ciekawej strukturze. niestety posiada jeden, ale dość znaczny minus. zabawy z czasem powodują mnóstwo komplikacji i rzadko kiedy bywają łatwe w odbiorze. obawiam się, że O.S. Card nie zadał sobie zbyt wiele trudu, by zadbać o jasność przekazu
rewelacyjna, oryginalna historia o wyjątkowo ciekawej strukturze. niestety posiada jeden, ale dość znaczny minus. zabawy z czasem powodują mnóstwo komplikacji i rzadko kiedy bywają łatwe w odbiorze. obawiam się, że O.S. Card nie zadał sobie zbyt wiele trudu, by zadbać o jasność przekazu
Pokaż mimo to2013-06-14
2013-05-11
nie wiem na ile można wierzyć w autentyczność tej sociologiczno-psychologicznej analizy małomiasteczkowej społeczności. na ile Rowling puszcza wodze fantazji, a na ile faktycznie przeszywa umysły innych ludzi. jeśli jednak sprawdza się ona w przypadku pozostałych bohaterów, tak dobrze, jak w przypadku tych, z którymi mogłem się utożsamić - jestem pod wrażeniem
książka nie jest łatwa i na pewno nie wszystkim się spodoba. ba, sam nie wiem czy mogę powiedzieć, że mi się spodobała. brak głównych bohaterów to jedno, brak POZYTYWNYCH bohaterów, to drugie, przeskakiwanie między umysłami kolejnych osób i beznamiętny opis kolejnych, mniej lub bardziej tragicznych wydarzeń sprawiają, że trudno nazwać tę książkę powieścią. wydaje się bardziej wielowymiarową relacją ze zdarzeń, jakie dzieją się w niewielkiej społeczności i jak owe zdarzenia się na niej odbijają. choć nie mogę powiedzieć, by lektura sprawiła mi szczególną przyjemność, uważam ją na wartościową, ze względu wgląd w umysły ludzi, o charakterach zupełnie odmiennych od naszego. naiwne? kto wie...
nie wiem na ile można wierzyć w autentyczność tej sociologiczno-psychologicznej analizy małomiasteczkowej społeczności. na ile Rowling puszcza wodze fantazji, a na ile faktycznie przeszywa umysły innych ludzi. jeśli jednak sprawdza się ona w przypadku pozostałych bohaterów, tak dobrze, jak w przypadku tych, z którymi mogłem się utożsamić - jestem pod wrażeniem
książka nie...
2013-04-12
dawno nie przytrafiło mi się tak wielkie, książkowe rozczarowanie. zebranie w jednym miejscu detektywa, generała, księdza, naukowca, polityka i poety wydawały się gwarancją dobrej zabawy. już same konflikty między postaciami i ich wyrazistość mogła sprawić, że książkę czytałoby się jednym tchem. niestety. każda z postaci ma do opowiedzenia własną historię, książka jest więc właściwie zbiorem 7 opowiadań. jakkolwiek nie byłyby one "epickie" zostały przedstawione za pomocą biernej narracji. ze świeczką szukać więc dobrych dialogów, wartkiej akcji, o jakimś utożsamieniu się z daną postacią w ogóle nie wspominając. na zakończenie dostajemy prezent w postaci braku odpowiedzi na jedno z dwóch kluczowych pytań fabularnych. prawdopodobnie autor chciał się upewnić, że sięgniemy po drugi tom. książka nie jest źle napisana, więc rozumiem, że wielu mogła się podobać. moja ocena jest jednak powodowana emocjami - TA KSIĄŻKA JEST NUDNA!!! czytałem ją w bólach prawię pół roku. zaciskałem zęby, oczy krwawiły, a ja czytałem w męczarniach, a raczej próbowałem, bo zwykle zasypiałem po połowie strony.
strzeżcie się, bo jeśli jak ja macie przypadłość "zacząłem, więc muszę skończyć" możecie skończyć w piekle
dawno nie przytrafiło mi się tak wielkie, książkowe rozczarowanie. zebranie w jednym miejscu detektywa, generała, księdza, naukowca, polityka i poety wydawały się gwarancją dobrej zabawy. już same konflikty między postaciami i ich wyrazistość mogła sprawić, że książkę czytałoby się jednym tchem. niestety. każda z postaci ma do opowiedzenia własną historię, książka jest więc...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-01-12
na tle Siódmego Dyna Czerwony Prorok wydał mi się słabszy i znacznie bardziej nudny, co nie zmienia faktu, że nadal jest to O.S.Card, a więc lektura z najwyższej półki
na tle Siódmego Dyna Czerwony Prorok wydał mi się słabszy i znacznie bardziej nudny, co nie zmienia faktu, że nadal jest to O.S.Card, a więc lektura z najwyższej półki
Pokaż mimo to2012-11-15
Fantastycznie oddane realia planety. Przyprawa, której ostry smak czuje się między zębami. Epickie losy wielkich rodów. Pojedynki, których stawką jest przyszłość wszechświata. Niewątpliwie warto jest przeczytać Diunę. Mimo to, nie mogę jej uznać za jedną z ulubionych książek, której czytanie dostarczało największej przyjemności. Przeszło 600 stron nie kryje ze sobą wiele treści. Większa część książki wydaje się wprowadzeniem. Bohaterowie, ukryci są za zasłoną własnych proroctw i perfekcjonistycznych szkoleń. Wydają się obcy, pozbawieni ludzkich cech emocji i wrażeń. Ciężko się utożsamić, ciężko wczuć w historię. Nie ułatwia mnogość specyficznych słów (przydaje się zamieszczony na końcu słownik). Ilość skomplikowanych przenośni i patetycznych sformułowań sprawia, że łatwo o dezorientację. Mimo wszystko książka wciąga i na dłuższą metę nie jest to pozycja dla najbardziej wytrawnych entuzjastów gatunku, jak choćby Sillmarilion. Okrutne, bezkompromisowe realia pustyni, pieczołowicie skonstruowana rasa fremenów i mechanizmy gospodarki opartej jedynie na rzadkiej wodzie i drogocennej przyprawie bronionej przez ogromne pustynne czerwie. To wszystko sprawia, że wciąż chcemy zanurzać się w ten bezlitosny świat, kolejny ras przywdziać filtrak i zaczerpnąć łyk wody pozyskanej z własnego ciała. Niewątpliwie warto jest przeczytać Diunę.
Fantastycznie oddane realia planety. Przyprawa, której ostry smak czuje się między zębami. Epickie losy wielkich rodów. Pojedynki, których stawką jest przyszłość wszechświata. Niewątpliwie warto jest przeczytać Diunę. Mimo to, nie mogę jej uznać za jedną z ulubionych książek, której czytanie dostarczało największej przyjemności. Przeszło 600 stron nie kryje ze sobą wiele...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-10-07
Księga Fantasy nie jest kolejnym zbiorem opowiadań, który świecąc kilkoma dobrymi nazwiskami z okładki niesie ze sobą jedynie kilkanaście przeciętnych opowiadań. Zbiór jest pozycją obowiązkową dla każdego pasjonata fantasy, a także wszystkich skłonnych poznać starych mistrzów nurtu.
Na uwagę zasługują świetne opisy przedstawiające sylwetkę autora oraz tłumaczące wybór opowiadania.
Mówi się, że współczesne fantasy to dziecko Tolkiena, Howarda czy Lovecrafta. Poczytajmy więc, jakie opowiadania spłodziły dzieła tych twórców.
Mur wokół świata - chłopiec marzący o maszynach w świecie magii, mocno w stylu J.K.Rownling
Czarna róża i diament - osadzony w świecie Ziemiomorza epizod opowiadający o poświęceniu dla miłości
Dolina Czerwia - przed Conanem był Niord
Złoty klucz - abstrakcyjna podróż przez baśniowy świat niemal całkowicie oderwany od rzeczywistości
Skarb Gibbelinów - heroic/dark fantasy z przymrużeniem oka
Ostatni hieroglif - dark fantasy bez przymrużenia oka ;)
Czarodziej Pharesm - łotrzykowska historia z bardzo specyficznymi dialogami
Zakład króla Yvoriana - mocna historia króla, który postanowił poskromić boga
Wyjąca wieża - klasyczne heroic fantasy
Królowie w mroku - ciekawe heroic fantasy, w którym głównym bohaterem jest... nekromanta, czarnoksiężnik i miecznik w jednym :)
Dzwony Sherodan - jedno z najbardziej kultowych opowiadań w dorobku Zelaznego
Księga Fantasy nie jest kolejnym zbiorem opowiadań, który świecąc kilkoma dobrymi nazwiskami z okładki niesie ze sobą jedynie kilkanaście przeciętnych opowiadań. Zbiór jest pozycją obowiązkową dla każdego pasjonata fantasy, a także wszystkich skłonnych poznać starych mistrzów nurtu.
Na uwagę zasługują świetne opisy przedstawiające sylwetkę autora oraz tłumaczące wybór...
2012-10-15
Mówca umarłych to po Enderze kolejne dzieło wybitne O. S. Carda. Jest idealną kontynuacją, a jednocześnie książką zupełnie odmienną. Ender nie jest już wojownikiem lecz swoistym kapłanem prawdy, którego główną bronią jest wgląd w ludzkie serca, a celem - pokuta. Niesamowita plastyczność bohaterów, fenomenalna spójność i klarowność niezwykle skomplikowanego świata i historii opowiedzianej z ogromnym rozmachem, bijąca z powieści przenikliwa inteligencja, fantazja i szczera mądrość sprawiają, że jest to pozycja obowiązkowa nie tylko dla fanów sci-fi, lecz dla miłośników dobrej literatury w całym jej zakresie. Dla mnie książka jest ideałem we wszystkich ocenianych przeze mnie aspektach, od głębi, przez warsztat, a na szeroko rozumianej poczytności kończąc.
Mówca umarłych to po Enderze kolejne dzieło wybitne O. S. Carda. Jest idealną kontynuacją, a jednocześnie książką zupełnie odmienną. Ender nie jest już wojownikiem lecz swoistym kapłanem prawdy, którego główną bronią jest wgląd w ludzkie serca, a celem - pokuta. Niesamowita plastyczność bohaterów, fenomenalna spójność i klarowność niezwykle skomplikowanego świata i historii...
więcej mniej Pokaż mimo to
[Opinia dotyczy całej sagi]
Canavan to perfekcjonistka. Jej solidnie zbudowany świat pełen jest doskonałych opisów, świetnie zaprojektowanych konstrukcji fabularnych. Reguły według których działa magia są tak realistyczne, że momentami można mieć wątpliwości czy na pewno to wymyśliła.
Nie zmienia to jednak faktu, że w jej książkach nie wiele się dzieje. Mimo wspaniałego warsztatu czasami musiałem się zmuszać, by czytać dalej. Rozstrzelona historia (książka toczy się na przemian z ok. 5 różnych perspektyw) nie wciąga. Konflikty, dążenia i romanse nie są pociągające, a z dość czarno białymi postaciami ciężko się utożsamić. Mojej sympatii nie wzbudziła ani podobna Dziewicy Maryi fanatyczka Auraya - główna bohaterka, ani jej kochanek równie wspaniały i dobroduszny Mirar, ani pozostali do obrzydzenia serdeczni i mądrzy bohaterowie (postaci negatywnych naliczyłem dokładnie dwie).
Brakowało mi akcji, soczystych dialogów, czegoś co przybrudziłoby rdzą nieskazitelne serca głównych bohaterów i przyspieszyło tępo zdarzeń, które mimo dwóch wojen wydawało się leniwe jak senne, niedzielne popołudnie spędzone w łóżku przy kawie. Brakowało mi w Canavan bohaterów i dialogów Sapkowskiego, oraz kryminalno-brutalnych realiów Piekary wciągających w wir zdarzeń od stóp po same uszy.
Mimo wszystko nie żałuję. Książka od strony technicznej zasługuje na 9 (jeśli nie 10) co stanowi miłą odmianę. Ostatecznie nie wielu spośród morza autorów fantasy pisze naprawdę profesjonalnie. Natomiast ogólną przyjemność czytania oceniłbym na 4.
[Opinia dotyczy całej sagi]
Canavan to perfekcjonistka. Jej solidnie zbudowany świat pełen jest doskonałych opisów, świetnie zaprojektowanych konstrukcji fabularnych. Reguły według których działa magia są tak realistyczne, że momentami można mieć wątpliwości czy na pewno to wymyśliła.
Nie zmienia to jednak faktu, że w jej książkach nie wiele się dzieje. Mimo wspaniałego...
[Opinia dotyczy całej sagi]
Canavan to perfekcjonistka. Jej solidnie zbudowany świat pełen jest doskonałych opisów, świetnie zaprojektowanych konstrukcji fabularnych. Reguły według których działa magia są tak realistyczne, że momentami można mieć wątpliwości czy na pewno to wymyśliła.
Nie zmienia to jednak faktu, że w jej książkach nie wiele się dzieje. Mimo wspaniałego warsztatu czasami musiałem się zmuszać, by czytać dalej. Rozstrzelona historia (książka toczy się na przemian z ok. 5 różnych perspektyw) nie wciąga. Konflikty, dążenia i romanse nie są pociągające, a z dość czarno białymi postaciami ciężko się utożsamić. Mojej sympatii nie wzbudziła ani podobna Dziewicy Maryi fanatyczka Auraya - główna bohaterka, ani jej kochanek równie wspaniały i dobroduszny Mirar, ani pozostali do obrzydzenia serdeczni i mądrzy bohaterowie (postaci negatywnych naliczyłem dokładnie dwie).
Brakowało mi akcji, soczystych dialogów, czegoś co przybrudziłoby rdzą nieskazitelne serca głównych bohaterów i przyspieszyło tępo zdarzeń, które mimo dwóch wojen wydawało się leniwe jak senne, niedzielne popołudnie spędzone w łóżku przy kawie. Brakowało mi w Canavan bohaterów i dialogów Sapkowskiego, oraz kryminalno-brutalnych realiów Piekary wciągających w wir zdarzeń od stóp po same uszy.
Mimo wszystko nie żałuję. Książka od strony technicznej zasługuje na 9 (jeśli nie 10) co stanowi miłą odmianę. Ostatecznie nie wielu spośród morza autorów fantasy pisze naprawdę profesjonalnie. Natomiast ogólną przyjemność czytania oceniłbym na 4.
[Opinia dotyczy całej sagi]
Canavan to perfekcjonistka. Jej solidnie zbudowany świat pełen jest doskonałych opisów, świetnie zaprojektowanych konstrukcji fabularnych. Reguły według których działa magia są tak realistyczne, że momentami można mieć wątpliwości czy na pewno to wymyśliła.
Nie zmienia to jednak faktu, że w jej książkach nie wiele się dzieje. Mimo wspaniałego...
„Aberzen” to tytuł spod znaku "love & hate". Jest niczym nieoszlifowany diament z naciskiem na "nieoszlifowany". Powieść, której oryginalność i rozmach trudno przecenić, a jednocześnie dzieło ułomne, potykające się na każdym kroku, ale po kolei...
Sprzeczne odczucia pojawiają się już na początku. Rysunki, z jednej strony piękne, misterne, przestronne, moebiusowskie... z drugiej pełne niedociągnięć i absurdów. Weźmy taki zarost postaci pokrytych sierścią czy mimikę, która nie odpowiada sytuacji (to bezustanne szczerzenie kłów!). Zgrzyta sam fakt, że ich tonacja wydaje się komediowa, podczas gdy powieść jest (nie licząc drętwych przekomarzanek) śmiertelnie poważna.
Choć rysunki są przejrzyste, a powieść opowiadana prostym językiem, dość łatwo się w niej zgubić. Przedstawione światy znacząco różnią się od naszego. Nie wiemy ile ich jest, nie wiemy kiedy znajdujemy się w którym. Jednocześnie wydają się dość ubogie we florę i faunę. Postaci jest niewiele, wrogowie, choć różni, oparci są na jednym schemacie wizualnym.
Przejścia między lokacjami nie zostają w żaden sposób oznaczone. Próby zorientowania się w sytuacji co kilka kadrów skutecznie zabijają płynność lektury. Czytelność zdaje się autorowi całkowicie obojętna. Być może uznał, że nieprzystępność zadziała na korzyść mistycznego aspektu fabuły. Do pieca mogło dorzucić tłumaczenie, które parokrotnie złapałem na potknięciach typu: "jeden z moich też tam został", podczas gdy autor wypowiedzi ma na myśli swojego jedynego towarzysza itd.
Historia gra zarówno śmiercią i zmartwychwstaniem, jak paradoksami czasoprzestrzennymi. Tego rodzaju fabuły rzadko bywają lekkostrawne. Jeśli więc dorzucimy wspomniane wcześniej problemy z prowadzeniem powieści, otrzymujemy komiks, którego lektura to rozplątywanie sznurka. Nie jestem pewien czy to, co otrzymałem po rozwiązaniu supła wynagrodziło mi trudy.
Mimo mankamentów ciężko tę pozycję skreślić. Nie sposób zbyć milczeniem silnych stron: postacie są fajnie złożone - zmieniamy o nich zdanie w miarę poznawania. Przedstawiona idea najazdu przez agresywne formy życia próbujące zarażać i przejmować (zamiast zabijać) wrogów, pobudza wyobraźnię. Warstwa graficzna, pomimo uchybień, zachwycaja. Ponadto jest to jedna z powieści, która wytrawnemu pochłaniaczowi fantasy potrafi pokazać coś, czego ten jeszcze nie widział. To rzadkie i cenne zjawisko.
Więcej krótkich, komiksowych recenzji na Instagramie: https://www.instagram.com/komiksowy_pamietnik
„Aberzen” to tytuł spod znaku "love & hate". Jest niczym nieoszlifowany diament z naciskiem na "nieoszlifowany". Powieść, której oryginalność i rozmach trudno przecenić, a jednocześnie dzieło ułomne, potykające się na każdym kroku, ale po kolei...
więcej Pokaż mimo toSprzeczne odczucia pojawiają się już na początku. Rysunki, z jednej strony piękne, misterne, przestronne, moebiusowskie... z...