-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1179
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać421
Biblioteczka
2016-05
2015-03
2016-02
2015-05
2015-05
2014-04
2014-11
2015-08
2015-06
2015-05
2014-05
Zacznę może od tego, dlaczego będzie to recenzja serii, a nie jednej książki. Mimo że każda zawiera fragment historii, zupełnie innej, nie można ich rozdzielać. Tylko wszystkie części razem tworzą historię jedyną w swoim rodzaju, paradoksalnie niepowtarzalną. Całość tworzy jedno wielowątkowe opowiadanie. Ale o tym za chwilę.
[delirium] wprowadza nas w skomplikowany świat, gdzie miłość to choroba, przed którą należy się ochronić. Lena już nie może się doczekać, kiedy przejdzie zabieg. Nastąpi on za dziewięćdziesiąt pięć dni, trzeciego września, w jej urodziny. Wtedy nareszcie będzie wolna. Choroba nie będzie jej zagrażać. Później zostanie sparowana, wyjdzie za mąż, będzie żyć długo i szczęśliwie.
Nie wszyscy jednak popierają ten system. Ludzi, którzy się temu sprzeciwiają, nie przechodzą zabiegu, nazywa się Odmieńcami.
Gdy dziewczyna ma przejść zabieg, wybucha hmm... "zamieszanie". I pojawia się On. Tajemniczy chłopak.
[pandemonium]-chaos idealnie oddaje drugą część. Jest ona rozwinięciem historii. Poznajemy nowych bohaterów. Inny świat.
[requiem] jest zakończeniem. Ta część kończy naszą przygodę z Leną. Ale wraz z ostatnimi zdaniami otwiera nową niezapisaną księgę, nowy świat, gdzie wszystko może się zdarzyć.
Oto najbardziej zdradliwa choroba na świecie: zabija człowieka, gdy go dopada, i wtedy, gdy go omija.
Po przeczytaniu tej serii tylko jedno przychodzi mi do głowy "Bez tej miłości można żyć, mieć serce puste jak orzeszek, malutki los naparstkiem pić, z dala od zgryzot i pocieszeń(...)"*. To to chcą wpoić rządzący. To miłość chcą wytępić. Jednak ludzie się nie poddają. Walczą o swoje prawa, o wolność. I o tym są te książki. O miłości, walce i poświęceniu.
Na początku napisałam, że Oliver stworzyła opowieść paradoksalnie niepowtarzalną. Teraz to wyjaśnię. Mianowicie, paradoksalnie, dlatego że ta historia już się zdarzyła i to niejednokrotnie, w przeszłości i nie tylko. Ona dzieję się także teraz. Może właśnie w tej chwili. I na tym polega fenomen tych książek. One opisują historię na pozór fantastyczną, ale jakże prawdziwą. Ukazują oblicze wojny, jakże by inaczej. Ostatnie dwa słowa kończące tę wspaniałą serię Zburzcie mury. przywodzą na myśl "Mury" Kaczmarskiego.
Czy wyolbrzymiam znaczenie tej książki? Być może. Może to dlatego, że lubię doszukiwać się ukrytego sensu? Albo dlatego, że nie lubię jak jest za prosto? Że wypatrzyłam w tej serii przesłanie?
Nie dowiesz się tego drogi Czytelniku, jeżeli nie sięgniesz po te książki. Nie jest to zwykła dystopia czy antyutopia, lecz prawdziwe arcydzieło.
*"Gawęda o miłości ziemi ojczystej" Wisława Szymborska
Zacznę może od tego, dlaczego będzie to recenzja serii, a nie jednej książki. Mimo że każda zawiera fragment historii, zupełnie innej, nie można ich rozdzielać. Tylko wszystkie części razem tworzą historię jedyną w swoim rodzaju, paradoksalnie niepowtarzalną. Całość tworzy jedno wielowątkowe opowiadanie. Ale o tym za chwilę.
[delirium] wprowadza nas w skomplikowany świat,...
2015-05
2015-03
2014-05
2012
2015-01
2013-12
2013-12
2014-05
2014-05
Książkę chciałam przeczytać już dawno. Najchętniej kupiłbym ją już w dzień premiery. Ale jak to zwykle bywa, fundusze na to nie pozwoliły. Dopiero z okazji dnia książki sprawiłam ją sobie w prezencie. I nareszcie mogłam zatopić się w lekturze.
Mam na imię Ruby. Potrafię wedrzeć się do twojego umysłu, a nawet wymazać wspomnienia. Jako dziecko zostałam wysłana do obozu "rehabilitacyjnego" dla takich jak ja. Zieloni, Niebiescy, Żółci, Pomarańczowi, Czerwoni. Mroczne umysły. Zostałam przydzielona do Zielonych, ale w rzeczywistości jestem ostatnią z Pomarańczowych. Ukrywam to, żeby przetrwać.
Moja mama mawia, że czasem wypowiedzenie marzenia na głos wystarczy, żeby się spełniło.
Cóż... nie powiem że nie miałam wyobrażeń o tej książce, bo to jest nieprawdą. Myślałam wiele. Ostatnimi czasy książki typu dystopia czy antyutopia są bardzo popularne, więc trudno oczekiwać od nowych pozycji jakiś diametralnych zmian schematu. Wiadomo - główny bohater czuje się/jest samotny. Musowo musi być też jakiś podział typu frakcje, dystrykty, grupy, gdzie społeczeństwo jest w ten czy inny sposób kontrolowane przez rząd. Jak praktycznie w większości książek nie może zabraknąć wątku miłosnego.
Tego się po książce spodziewałam i te wszystkie elementy się w niej znalazły. Zaskoczył mnie jednak sposób przedstawienia. Podział na kolory. Jest to na pewno innowacyjne i przynajmniej dla mnie zdumiewające. Ma on rozróżnić dzieci ze względu na ich moce. Na tych groźnych i tych mniej. Jest też kilka pomysłów, szczegółów które wydają się być zaczerpnięte z innych moon drive' wowskich pozycji. Nie będę Wam mówić jakich, bo o tym sami się przekonacie sięgając po tę książkę. Mi osobiście nie przeszkadza ten fakt, bo książka z tym jest ciekawsza. Jedyne co mnie w jakiś tam sposób zawiodło to to, że w książce czegoś brakowało. Nie było takiego elementu, który powodował by całkowite oddanie się książce. Takiego wow. Jednakże jeszcze wszystko może się zdarzyć w kolejnych częściach.
Pod książką podpisuje się obiema łapkami. Jest warta polecenia. Bo mimo tego drobnego defektu jest wciągającą lekturą, idealną na majowe popołudnie. Nawet czasem w trakcie lektury miałam wrażenie, że jakiś Pomarańczowy kontroluje mój umysł .
http://ksiazki-mym-zyciem.blogspot.com/2014/04/alexandra-bracken-umysy.html
Książkę chciałam przeczytać już dawno. Najchętniej kupiłbym ją już w dzień premiery. Ale jak to zwykle bywa, fundusze na to nie pozwoliły. Dopiero z okazji dnia książki sprawiłam ją sobie w prezencie. I nareszcie mogłam zatopić się w lekturze.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMam na imię Ruby. Potrafię wedrzeć się do twojego umysłu, a nawet wymazać wspomnienia. Jako dziecko zostałam wysłana do obozu...