-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant5
-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński37
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać420
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2012-12-09
2014-08-15
2013-04-19
2013-05-19
2015-05-05
2011-07-01
2012-08-01
2014-08-23
Hej, Wielki Bracie! Widzisz mnie? Słyszysz mnie? Szpiegujesz mnie? Chcę się przed tobą ukryć, ale nawet mój umysł jest więzieniem. Mam cię dość, ale jednocześnie kocham cię najbardziej na świecie. I wiesz co, nigdy mnie nie złamiesz. Dziwne, szalone? A jednak tak kształtowały się moje myśli po przeczytaniu jednej z najbardziej znanych powieści Georga Orwella „Rok 1984”. Jest to historia, która namieszała mi w głowie i kazała mi zadawać pytania: co by było gdyby Zimna Wojna skończyła się inaczej? Może demokracja i liberalizacja gospodarki zostałaby zdeptana przez bolszewizm i socjalizm? Kto wie? Z drugiej strony wizja Orwella jest straszna, ale wcale nie tak bardzo abstrakcyjna. Jedno jest pewne, władza jest siłą, a wolność nawet pozorna, może stać się niewolą.
O czym tak naprawdę jest ta książka? W głównej mierze opowiada historię antyutopijnego świata, składającego się z trzech państw – supermocarstw. Każde państwo jest jednym organizmem, który oddzielony jest od pozostałych żelazną kurtyną (skojarzenia z stalinizmem i bolszewizmem są jak najbardziej na miejscu!). Orwell buduje świat na zgliszczach II wojny światowej i Zimnej Wojny, władzom więc przyświecają idee socjalistyczne, trwa wyścig zbrojeń i prace nad bombami atomowymi. Jednak autor idzie o krok dalej i tworzy świat władzy totalitarnej. Nie ma w nim miejsca na wolność jednostki, ani tym bardziej na wolność myśli, panuje głód i nędza, gdyż państwo ma monopol na wszystkie dobra, w tym na informacje.
Kto w takim razie rządzi takim państwem? Wydaje się, że Wielki Brat, którego oczy patrzą na obywateli z każdego plakatu. Jednak … nic bardziej mylnego. Wielki Brat jest tylko ideą podsycaną przez jego wyznawców, a więc Partię. Partia ma siłę i władzę, a co najważniejsze zarządza wszystkimi informacjami. U mnie na studiach ekonomicznych uczy się, że informacja jest najważniejsza. Orwellowska Partia coś o tym wie. Trzymając w garści wszelkie informacje sterują opinią publiczną. Wniosek jest jeden, słowa Partii zawsze są świętością!
Akcja książki dzieje się w Wielkiej Brytanii i opowiada historię 39-letniego pracownika Zewnętrznej Partii, Winstona Smitha. Pracuje w Ministerstwie Prawdy (w rzeczywistości nazwa powinna brzmieć Ministerstwo Kłamstwa), gdzie zajmuje się sterowaniem informacją. Zmienia przeszłość, wymazuje ludzi z gazet – praca jak praca. Winston jednak jest jednym z niewielu ludzi, którzy nie dają się omamić wszędobylskiej propagandzie. Widzi bród i ubóstwo (mimo że Ministerstwo Obfitości, czytaj Głodu twierdzi, że ludzie żyją w dostatku), dostrzega kłamstwo Partii, wątpi w istnienie Wielkiego Brata, słowem popełnia myślozbrodnię! W świecie Orwella myśli należą do Partii i nikt nie jest w stanie ich ukryć. Ludzie 24/7 są inwigilowani, i to nawet podczas snu! Trzeba być, albo bardzo głupim, albo bardzo zdolnym aktorem, by zachować własne myśli dla siebie, czyli być po prostu mistrzem dwójmyślenia! Orwell tłumaczy to tak: trzeba umieć kłamać z premedytacją i równocześnie wierzyć, że twoje kłamstwo jest prawdą.
Największą zaletą tej historii jest jej język. Autor dosyć dokładnie konstruuje nowy twój językowy zwany nowomową. Stąd mamy takie zbitki wyrazowe jak myślozbrodnia i dwójmyślenie. Jednak w książce znajduje się ich o wiele więcej, nawet zasady gramatyki, które zostały opisane w aneksie! Prostota tego języka zadziwia i pokazuje jak za pomocą mowy ogranicza się zdolność do formułowania własnych opinii, a więc ucina się możliwość buntu. Jest to jedyny język, który zamiast się rozrastać, traci codziennie kolejne słowa. I to wszystko pod patronatem angsocu – angielskiego socjalizmu, ustroju Partii!
Na koniec mogę napisać tylko jedno – POLECAM! Myślę, że nie czytałam jeszcze takiej książki, której wizja świata tak bardzo, by mną poruszyła. I co najważniejsze, autor wcale nie tworzy futurystycznej antyutopii – bazuje przecież na antyutopijnych ideach i filozofiach, który wykształciły się dzięki kapitalizmowi, faszyzmowi, czy kolektywizacji rolnictwa. Państwo Orwella to ludzie nie mający własnych marzeń i myśli, ale realizujący zadania i nadzieje Partii. Tworzą jeden mózg, gdzie wszystko jest wspólne i wszyscy są równi (co oczywiście prawdą nie jest). Stanowią takie owieczki, które idą na rzeź, gdyż tak im się każe. I co najgorsze, bydło/lud jest z tego zadowolony. Można wysnuć z tego jeden i bardzo trafny wniosek:
"Wojna to pokój,
Wolność to niewola,
Ignorancja to siła"!
http://pozytywnie-zaczytana.blogspot.com/2014/08/wielki-brat-patrzy-rok-1984-george.html
Hej, Wielki Bracie! Widzisz mnie? Słyszysz mnie? Szpiegujesz mnie? Chcę się przed tobą ukryć, ale nawet mój umysł jest więzieniem. Mam cię dość, ale jednocześnie kocham cię najbardziej na świecie. I wiesz co, nigdy mnie nie złamiesz. Dziwne, szalone? A jednak tak kształtowały się moje myśli po przeczytaniu jednej z najbardziej znanych powieści Georga Orwella „Rok 1984”....
więcej mniej Pokaż mimo to2013-03-29
2017-04-12
2014-04-18
Niemcy i II wojna światowa. Pierwsze skojarzenie: brutalna walka o czystość rasy, pogromy Żydów, obozy koncentracyjne, bombardowania, miliony dusz zabranych przez Śmierć do lepszego życia. Zaczynając czytać tę książkę nie spodziewałam się niczego więcej. Pomyślałam, jest nakręcony film, historia opowiada o małej dziewczynce, w tle wybucha wojna, a Hitler zbiera swoje krwawe żniwo. I tak od niechcenia zadecydowałam, czemu nie odpuścić sobie filmu i nie zacząć najpierw od książki? Już nie raz przejechałam się na beznadziejnych ekranizacjach, więc teraz jestem raczej wierna słowu pisanemu. Otworzyłam książkę i nie spotkałam na kartach stron tego czego się spodziewałam! Odkryłam tam znacznie więcej, po prostu przeżyłam bardzo intensywny czas ze złodziejką książek. I po tym długo płakałam…
Nie jest to książka o wojnie jak myślałam, ale z wojną w tle. Wojna początkowo pełza oplatając swoimi mackami najpierw Niemcy, potem Polskę, Rosję i calutki świat. Na początku jest cicha, nie mówi się o niej głośno, przemilcza się najważniejsze fakty, wszelkie sprawy załatwia się dyskretnie. Mija kilka miesięcy i wojna rośnie w słowa – słowa Hitlera, Goebbelsa i innych znających siłę słów. Zaczynają się pierwsze prześladowania Żydów, ma miejsce noc kryształowa, powolutku budowane są obozy koncentracyjne. Nareszcie propaganda zbiera swoje jarzmo, a po ulicach chodzą młodzi bojówkarze z Hitlerjugend, głosząc hasła o przemocy, nienawiści i antysemityzmie. Wojna niczym tornado rozbija ludzkie życia, które w obliczu kul i bomb są ulotne jak chmury. Świat staje się czarno biały, niebo przybiera odcień smutku i żałoby, a nad wszystkim płacze narrator powieści – śmierć we własnej osobie.
Śmierć jest dosyć specyficznym narratorem, aż chce się mu współczuć jego niewdzięcznej pracy. Objawia się jako osoba, nawet chciałoby się powiedzieć jako człowiek – ta personifikacja powoduje, że jest on nam bardziej bliższy niż wszystkie istnienia na świecie. Jako jedyny w tym czarnym świecie dostrzega piękno – piękno poranka, nieba, śniegu – piękno kolorów, których nie dostrzegają udręczone dusze mieszkańców niemieckiego Molching. Jako jedyny zwraca uwagę na życie Liesel. A przecież na początku wydawała się taka zwyczajna, była po prostu jedynym z dzieci jakie w tym okresie doznało straty. A jednak była wyjątkowa. I jej wyjątkowość dawała mi cały czas nadzieję na szczęśliwy koniec. Wmawiałam sobie - przecież dobro istnieje, jednakże była to ułuda. Im bardziej zagłębiałam się w dzieje Liesel i jej niemieckiej rodziny, tym bardziej pękało mi serce. Nie mogłam nadziwić się, ile w niej było hartu ducha, by przeciwstawić się całemu światu. Rzeczywiście była „strząsaczką słów” jak nazwał ją Max – Żyd, którego jej przybrana rodzina ukrywała w piwnicy. Nie dawała się propagandzie, starała się sama dostrzec prawdę w książkach, które kradła i co najważniejsze – sama podejmowała inicjatywę w tym zniewolonym przez faszyzm społeczeństwie.
Tak naprawdę w tej historii urzekło mnie wszystko, zaczynając od trudnej tematycznie fabuły do zbioru cudownych bohaterów. To oni żyją w tej książce. Może i podejmują czasami złe wyboru, idą za głosem narodu, a nie za głosem serca, ale wszyscy mają w sobie jakąś dobroć. Trzeba tylko chwili, by ją dostrzec. Jednakże ich walka ze złem z góry jest skazana na porażkę. Ten czarny potwór jest nieosiągalny, gdyż jest zakorzeniony w narodzie. A żeby naród się zmienił musi stać się tragedia, której Markus Zusak nie szczędzi swoim bohaterom, jak i czytelnikowi. Naprawdę cieszę się, że przystało mi żyć w takich czasach jakie są obecnie, gdyż 75 lat temu na ziemi było istnie piekło.
Myślę, że książkę najlepiej podsumowuje to, że jest o miłości – pięknej i czystej, miłości do rodziny, do udręczonych Żydów, miłości młodzieńczej, miłości do złudnej nadziei, miłości do upadłego świata… Ten świat jest cały w gruzach roztrzaskanych ludzkich serc i upadłych nadziei na lepsze jutro. Ale zawsze znajdzie się ktoś kto zapali świeczkę i wskaże drogę wyjścia. I to było dla mnie najpiękniejsze. I dlatego z całego serca polecam tę historię. Warto się z nią zapoznać i uronić chociaż jedną łezkę. Na pewno nie pożałujecie, gdyż „ świat bez słów wyglądałby inaczej”!
Recenzja znajduje się także na blogu: http://pozytywnie-zaczytana.blogspot.com/2014/04/zodziejka-ksiazek-markus-zusak.html
Niemcy i II wojna światowa. Pierwsze skojarzenie: brutalna walka o czystość rasy, pogromy Żydów, obozy koncentracyjne, bombardowania, miliony dusz zabranych przez Śmierć do lepszego życia. Zaczynając czytać tę książkę nie spodziewałam się niczego więcej. Pomyślałam, jest nakręcony film, historia opowiada o małej dziewczynce, w tle wybucha wojna, a Hitler zbiera swoje krwawe...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-03-31
2013-03-03
Uwielbiam historię, nie ważne czy chodzi o średniowiecze czy o czasy XX wieku. Mimo wszystko okres II wojny światowej zawsze mnie fascynował. Jak to się stało, że do głosu doszło tak wielkie okrucieństwo? Co miał w sobie ten XX wiek, że spłynął krwią setek tysięcy ludzi, nie tylko Polaków, ale i aliantów, cywilów, ludzi z całego świata? Jednak nasza polska historia zawsze będzie dla mnie najkrwawsza i najsmutniejsza. Tym razem postanowiłam zapoznać się z historią o odwadze kobiet – sanitariuszek, łączniczek i matek, które odegrały olbrzymią rolę w ciągu 63 dni walki o życie w dogorywającej Warszawie.
Autorka przedstawia bardzo osobiste zwierzenia 11 kobiet, które odegrały większe i mniejsze role podczas powstania warszawskiego. Mamy historie dzieci, młodych kobiet jakimi wtedy były. Nie ważny jest jednak ich wiek, ważne jest ich świadectwo i odwaga jaką się wykazały. W dzisiejszych czasach patriotyzm jest tylko słowem. Wywieszamy flagi, bo tak robią nasi sąsiedzi, śpiewamy hymn, ponieważ tak trzeba. No właśnie – robimy to, bo tak się utarło. A powinniśmy to robić, ponieważ tak chcemy, z własnej nieprzymuszonej woli. Dlatego podczas czytania „Dziewczyn z Powstania” byłam pod wielkim wrażeniem ich poświęcenia. Dla nich to było coś normalnego iść i umrzeć za ojczyznę. Winę można zwalić na czasy. My żyjemy w względnie bezpiecznych latach. Wtedy to było co innego. I wojna światowa, potem „Cud nad Wisłą”. Nie bez znaczenia była sylwetka Józefa Piłsudskiego, która zagrzewała do walecznych działań. A dziś … dziś ludzie potrafią tylko narzekać.
Wszystkie historie jakie zostały zaprezentowane przez autorkę pokazują ogrom walki zbrojnej w Polsce. Mamy historie sanitariuszek, harcerek, dziewczyn działających w podziemiu, członkiń AK, łączniczek, kobiet, które walczyły na Kresach z NKWD, kobiet, których jedynym grzechem było posiadanie męża AK-owca, szlachcianek i hrabianek. Każda z tych kobiet przeszła przez piekło – Halina Wiśniewska musiała ukrywać się po piwnicach z dzieckiem urodzonym feralnego dnia, 1 sierpnia, Jadwiga Bałabuszko – Sławińska musiała walczyć z sowietami na Kresach, by potem przejść przez pół Polski, by odpierać niemieckie ataki w Puszczy Kampinoskiej, Anna Branicka – Wolska musiała porzucić dworskie życie w pałacu w Wilanowie by przejść przez piekło niewoli sowieckiej.
Te młode dziewczyny zdawały maturę na tajnych kompletach, zaręczały się, ponieważ jutro było niepewne, brały powstańcze śluby, rodziły dzieci i walczyły na równi z mężczyznami. Nie ukrywały problemów jakie z tego wynikały – wody w Warszawie nie było, mycie włosów to było tylko senne marzenie. Okres? Z powodu stresu żadna z bohaterek nie musiała się z nim borykać. Jedzenie? Tylko to co udało się znaleźć. Wykarmienie dziecka? Niemożliwe, kobiety traciły pokarm z powodu braku jedzenia i stresu. Bród? Wszędzie, nie tylko kurz i popiół, ale także ludzkie szczątki, nie mówiąc o nieczystościach z kanałów. Nadzieje? Wielkie, nie tylko pokładane w AK, ale także w naszych „sprzymierzeńców”. Strach? W każdej sekundzie, nie tylko o własne życie, ale też o życie najbliższych. Obóz? To było wegetowanie w piekle. Ludzkie współczucie? Zależało tylko od człowieka.
Takie książki powinny służyć zamiast podręczników w szkołach. Ogrom wiedzy, strasznej i brutalnej, która pokazuje jak dawniej wyglądało wojenne życie. Nie ważne czy mamy na myśli pod rządami Wehrmachtu czy Stalina i jego UB. Obozy koncentracyjne, łagry, Katyń przykładów można mnożyć. A jednak całe rodziny przeżywały te okrutne czasy i potrafiły po latach się znaleźć! Dla mnie to były najpiękniejsze podsumowania każdej z historii. Niestety bez paczki chusteczek nie można się obejść. Ja przynajmniej bardzo empatycznie podchodziłam to każdego wspomnienia. Cieszę się, że te czasy są już za nami, ale zrobię też wszystko, by o tych czasach pamiętać.
http://pozytywnie-zaczytana.blogspot.com/2014/08/waleczne-serce-kobiet-dziewczyny-z_18.html
Uwielbiam historię, nie ważne czy chodzi o średniowiecze czy o czasy XX wieku. Mimo wszystko okres II wojny światowej zawsze mnie fascynował. Jak to się stało, że do głosu doszło tak wielkie okrucieństwo? Co miał w sobie ten XX wiek, że spłynął krwią setek tysięcy ludzi, nie tylko Polaków, ale i aliantów, cywilów, ludzi z całego świata? Jednak nasza polska historia zawsze...
więcej Pokaż mimo to