-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel16
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik267
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
Czy da się w dzisiejszych czasach stworzyć interesujący romans, który nie zawiera scen erotycznych? Jak najbardziej!
"Będę Twoim bodyguardem" jest na to książkowym dowodem.
Katherine Center napisała uroczą i co najważniejsze, niewiejącą nudą, powieść, którą czytałam z dużą przyjemnością.
Dwójka głównych bohaterów, tak różna od siebie, a jednocześnie tak dobrze się uzupełniająca, rozgrzewała moje serduszko z każdą kolejną przeczytaną stroną.
Aktor i jego ochroniarka - czy z tej mąki może być chleb? 😉
Jest to historia o miłości, przyjaźni, rodzinie, stracie, wybaczaniu sobie i innym, zdradzie, procesie radzenia sobie z trudnymi doświadczeniami m.in. z dzieciństwa.
Autorka dotyka wielu tematów, zachowując przy tym lekkość jaką charakteryzują się komedie romantyczne.
Przygody bohaterów na ranczu i rodzinna atmosfera bardzo przypadły mi do gustu.
Jest też troszkę zabawnych i wzruszających momentów, które dodają książce smaczku.
Jedyne co bym zmieniła, to fragmenty, gdy bohaterka zwraca się bezpośrednio do czytelników - nie przepadam za tym zabiegiem w książkach.
Czy da się w dzisiejszych czasach stworzyć interesujący romans, który nie zawiera scen erotycznych? Jak najbardziej!
"Będę Twoim bodyguardem" jest na to książkowym dowodem.
Katherine Center napisała uroczą i co najważniejsze, niewiejącą nudą, powieść, którą czytałam z dużą przyjemnością.
Dwójka głównych bohaterów, tak różna od siebie, a jednocześnie tak dobrze się...
"Laura i świąteczny Anioł" to kolejna propozycja dla dzieci, z serii o Aniołkach, którą Lucinda Riley stworzyła wraz ze swym synem Harrrym. Piękne ilustracje Jane Ray dodają książce jeszcze większego uroku i wprowadzają nas w świąteczną atmosferę małego nadmorskiego miasteczka.
Bohaterką historyjki jest Laura, kilkuletnia dziewczynka, która pragnie, by jej tatuś, który pracuje na kutrze, mógł bezpiecznie wrócić do domu na święta. Sztorm nie pozwala jednak mężczyźnie zawinąć do portu i nie może on obejrzeć jasełek, w jakich występuje jego córeczka i synek Mikołaj.
Nas Laurą czuwa Anioł o imieniu Nadzieja. To właśnie on słyszy cichutką prośbę dziewczynki wypowiedzianą w mroźną noc. Czy Aniołkowi uda się pomóc Laurze?
Jestem zauroczona tą książeczką i myślę, że powinna się ona znaleźć pod niejedną choinką jako prezent. Z tak cudnej historii będą zadowoleni wszyscy domownicy, od dzieciaczków po babcie i dziadziów.
Niesie ona mnóstwo ciepła i otula czytelnika niczym milutki kocyk.
"Laura i świąteczny Anioł" to kolejna propozycja dla dzieci, z serii o Aniołkach, którą Lucinda Riley stworzyła wraz ze swym synem Harrrym. Piękne ilustracje Jane Ray dodają książce jeszcze większego uroku i wprowadzają nas w świąteczną atmosferę małego nadmorskiego miasteczka.
Bohaterką historyjki jest Laura, kilkuletnia dziewczynka, która pragnie, by jej tatuś, który...
2022-08-28
Zawiedziona, zaskoczona, rozbawiona, nieznudzona... taka sie czuję po przeczytaniu książki Michelle Frances.
Zawiedziona czuję się tym, jak niezgrabnie autorka historię rozpoczęła. Odebrałam to jako żart i już do końca traktowałam książkę z przymrużeniem oka. Potencjał był duży i na pewno nie został wykorzystany tak jak trzeba, choć tematyka jest interesująca.
Zawiedziona czuję się też poziomem dialogów, który jest dosyć niski. Rozmowy postaci są po prostu płytkie. Sami bohaterowie w dużej mierze są przerysowani, a ich zachowania totalnie nielogiczne.
Niespodzianką było dla mnie to, że koniec końców książka przyniosła mi wiele frajdy podczas czytania. Kiedy już przestałam liczyć na coś mocnego, wyluzowałam się, mknęłam przez książkę jak szalona i dobrze się bawiłam. Nawet dialogi dawały nieco powodów do śmiechu. Choć nie ma tu wielkiego zaskoczenia, to autorka stara się nas wyprowadzać w pole. Czyni to z marnym skutkiem, co również jest zabawne.
Chociaż trzeba zaniżyć swoje oczekiwania, to nudy w tej książce nie ma, tempo jest szybkie i czyta się ją dobrze dzięki krótkim rozdziałom i lekkiemu stylowi pisania autorki.
"Siostry" to również powieść drogi. Przemierzamy z bohaterkami trzy kraje i to było miłe doświadczenie, bo mogłam poznać kilka pięknych miejsc, o których istnieniu nie miałam zielonego pojęcia.
Mimo wad, historia niesie ze sobą wiele dobrego. Na przykładzie sióstr widzimy jak możemy zmieniać swoje życiowe nawyki, odchodzić częściowo od zachowań jakich nauczyło nas wejście w dorosłość i uczyć się od drugiej osoby tego, czego sami nie umiemy, a bardzo by nam się przydało, by życie było słodsze. Jedną z najważniejszych rzeczy w ludzkim funkcjonowaniu jest umiejętność zachowania balansu.
Zawiedziona, zaskoczona, rozbawiona, nieznudzona... taka sie czuję po przeczytaniu książki Michelle Frances.
Zawiedziona czuję się tym, jak niezgrabnie autorka historię rozpoczęła. Odebrałam to jako żart i już do końca traktowałam książkę z przymrużeniem oka. Potencjał był duży i na pewno nie został wykorzystany tak jak trzeba, choć tematyka jest interesująca.
Zawiedziona...
Im jestem starsza tym bardziej doceniam powieści obyczajowe, które niosą z sobą historie z życia wzięte. Dają mi one niesamowity komfort i czytelniczy balans.
"Rocznica" to portret rodziny. Rodziny współczesnej, rodziny podzielonej zdradą, rodziny patchworkowej.
Długi majowy weekend to dobra okazja, by móc się spotkać. Bohaterowie powieści również mają takie plany.
Spotkanie ma odbyć się w domu, który niegdyś był pensjonatem. Piękny, choć stary, niebieski dom położony nad samiutkim morzem kryje w swoich murach moc cudownych historii, ale i dramatów.
Członkowie rodzinnego zjazdu również skrywają wiele tajemnic. Autorka pozwala na poznanie każdego bohatera i choć spędziłam z nimi tylko weekend, mam wrażenie, że znam ich na wylot. To ludzie z krwi i kości, nieprzerysowani, mający wiele wad, często irytujący, ale jak bardzo prawdziwi! Meaney ma lekki, acz niezwykle absorbujący styl, który sprawia, że historię się szybko chłonie. To była naprawdę przyjemna uczta.
Pobyt w domu przy kamienistej plaży zmieni coś w życiu każdej postaci. Pozwoli domknąć niektóre sprawy, otworzyć się na nowe, skruszy twarde mury żałoby, by wreszcie mogły popłynąć łzy. Będą nowe początki, a przy okazji coś się zakończy.
Autorka stworzyła historię niezwykle realną i bardzo mi bliską.
Im jestem starsza tym bardziej doceniam powieści obyczajowe, które niosą z sobą historie z życia wzięte. Dają mi one niesamowity komfort i czytelniczy balans.
"Rocznica" to portret rodziny. Rodziny współczesnej, rodziny podzielonej zdradą, rodziny patchworkowej.
Długi majowy weekend to dobra okazja, by móc się spotkać. Bohaterowie powieści również mają takie plany.
...
"Nadia". Tytuł niezwykle tajemniczy, bowiem przez bardzo długi czas autorka nie wyjaśnia nam, dlaczego tak właśnie on brzmi.
Główną bohaterką jest Linda - córka wielkiej szwedzkiej piosenkarki. Kobieta zostaje skazana na dożywocie za zamordowanie męża. Poznajemy ją, gdy odsiaduje wyrok, towarzyszymy jej w trudnej codzienności, wraz z nią wracamy do wydarzeń poprzedzających morderstwo, do jej młodości, związków, dzieciństwa...
Przykre zdarzenie w murach więzienia i nawiązanie przyjaźni z "królową" tejże placówki, skłaniają Lindę do ponownych rozmyślań o tym, iż została niesłusznie osądzona.
Czy wreszcie odważy się na podjęcie jakichś działań? Czy doprowadzą ją one do prawdy?
Autorka zręcznie manipuluje czytelnikiem. Naprawdę nie spodziewałam się, że finał książki tak bardzo mnie zaskoczy. Zszokowało mnie to na co odważyła się Linda, a późniejsze odkrycie tajemnicy zostawiło mnie z rozdziawionymi ustami na dłuższą chwilę po skończeniu lektury.
"Nadia" to kawał dobrze skrojonego thrillera psychologicznego, którego końcówka mnie zmroziła.
Pokazuje m.in. jak niszczący wpływ na człowieka może mieć celebrycki światek oraz jak wiele człowiek jest w stanie ukryć, nie tylko przed rodziną, znajomymi, ale też przed sobą samym.
"Nadia". Tytuł niezwykle tajemniczy, bowiem przez bardzo długi czas autorka nie wyjaśnia nam, dlaczego tak właśnie on brzmi.
Główną bohaterką jest Linda - córka wielkiej szwedzkiej piosenkarki. Kobieta zostaje skazana na dożywocie za zamordowanie męża. Poznajemy ją, gdy odsiaduje wyrok, towarzyszymy jej w trudnej codzienności, wraz z nią wracamy do wydarzeń poprzedzających...
"List" to książka, która miała zapewnić mi doznania iście "sparksowe". Czy porównanie tej historii do powieści Nicholasa Sparksa jest trafne? Jak najbardziej!
Mamy tutaj dwie linie czasowe. Rok 1939 i początek II wojny światowej przeplatają się z latami 70.
Poznajemy dwie bohaterki. 19-letnią Chrissy, która tuż przed wybuchem wojny poznaje Billy'ego - miłość swojego życia oraz Tinę - młodą nieszczęśliwą mężatkę, która pragnie odejść od swego oprawcy.
Z pozoru historie kobiet nie mają nic ze sobą wspólnego, do czasu, gdy Tina znajduje w swoim sklepie charytatywnym tajemniczy zapieczętowany list skryty w kieszeni garnituru.
Adresatką słów jest Chrissy, a nadawcą Billy. Jak to się stało, że list nie został dostarczony przez ponad 30 lat? Tina postanawia rozwiązać zagadkę.
Historie tych dwóch kobiet kipią bólem i cierpieniem. Jedna jest dowodem na to, że "dobry dom" nie oznacza domu pełnego miłości i zrozumienia, a przez kierowanie się tym "co ludzie powiedzą" można zniszczyć życie bliskim osobom, których szczęście powinno być najważniejsze.
Druga zaś pokazuje jak bardzo można być zaślepionym i w imię miłości wybaczać każdą krzywdę, co skutkuje później prawdziwą tragedią, po której nic już nie będzie takie samo.
Autorka pięknie domyka wątki postaci. Końcówkę historii spowija spokój i poczucie, że choć niektórych krzywd nie da się naprawić, to rachunki mogą zostać w inny sposób wyrównane. Prawda musi ujrzeć światło dzienne, by człowiek mógł odnaleźć wewnętrzną równowagę i pogodzić się z przeszłością oraz otworzyć na nowy rozdział życia, w którym może czekać prawdziwe ciepło i miłość.
Jestem szczęśliwa, że mogłam poznać tę powieść.
"List" to książka, która miała zapewnić mi doznania iście "sparksowe". Czy porównanie tej historii do powieści Nicholasa Sparksa jest trafne? Jak najbardziej!
Mamy tutaj dwie linie czasowe. Rok 1939 i początek II wojny światowej przeplatają się z latami 70.
Poznajemy dwie bohaterki. 19-letnią Chrissy, która tuż przed wybuchem wojny poznaje Billy'ego - miłość swojego życia...
"A może Ty i ja" to druga książka Roni Loren, którą dane mi było poznać.
Głównymi bohaterami są Andy - pisarka horrorów i twórczyni podcastów o seryjnych mordercach oraz Hill - wilkołak.
Wilkołakiem nazywa go Andy ;) Tak naprawdę Hill jest niezwykle przystojnym strażakiem - rencistą. Zmaga się z niepełnosprawnością, z depresją, a jego ciało pokrywają blizny. Życie uczuciowe również się mu rozsypało i teraz prawie wszystkie dni spędza samotnie. Poznanie Andy - swojej sąsiadki i jednocześnie lokatorki, jest dla Hilla niczym powiew świeżej bryzy. Okazuje się, że wiele ich łączy (Andy także ma za sobą bolesną przeszłość) i mogą uczyć się od siebie nawzajem różnych ciekawych rzeczy ;).
Uważam, że jest to urocza para głównych bohaterów i miło spędzałam czas z nimi podczas maratonów filmowych czy sesji kulinarnych.
Między Andi i Hillem jest niesamowita chemia i nie sposób nie pałać do nich sympatią.
Autorka znów pokazuje, jak wielki wpływ mają na nas relacje z innymi ludźmi. Jak mogą nas sprowadzić na dno, ale też zmotywować do działania i realizacji marzeń.
Bohaterowie mierzą się z demonami przeszłości i mamy tutaj też motyw internetowego trollowania, które może przerodzić się w coś o wiele gorszego. Czy Andi i Hill skruszą nawzajem swoje mury, które budowali przez lata? Czy przezwyciężą swoje lęki?
Ta historia sama się czyta :) Jest w niej sporo humoru, seksu (tego akurat zbyt dużo), słodyczy, odrobina gorzkości i są też sceny, które mogą troszkę zmrozić krew w żyłach.
Polecam fanom interesujących romansów :)
"A może Ty i ja" to druga książka Roni Loren, którą dane mi było poznać.
Głównymi bohaterami są Andy - pisarka horrorów i twórczyni podcastów o seryjnych mordercach oraz Hill - wilkołak.
Wilkołakiem nazywa go Andy ;) Tak naprawdę Hill jest niezwykle przystojnym strażakiem - rencistą. Zmaga się z niepełnosprawnością, z depresją, a jego ciało pokrywają blizny. Życie uczuciowe...
"Ostatnia księgarnia w Londynie" powinna stać się ulubioną książką każdego zagorzałego czytelnika. Dlaczego? Gdyż bohaterka, która z książkami nie miała nic wspólnego, dosłownie na naszych oczach zakochuje się w czytaniu. Razem z nią odkrywamy kolejne tytuły wspaniałych dzieł i towarzyszymy jej w codziennym życiu. A jest to życie niełatwe.
Realia wojenne łączą się tutaj z historią obyczajową, którą spowija delikatna woalka miłości.
Grace wraz z przyjaciółką przenoszą się do Londynu, tuż przed wybuchem II wojny światowej. Nowe miejsce, nowi ludzie, nowe problemy. Dziewczyna zostaje zatrudniona w księgarni i niestety nie jest to jej wymarzona praca, a stary, mrukliwy właściciel tym bardziej nie pomaga jej w szybszej adaptacji.
Grace jednak zaczyna się angażować w życie sklepiku, a za sprawą pewnego dżentelmena rodzi się jej miłość do literatury.
Przyjemnie spędziłam czas z tą powieścią, bowiem autorka pięknie ukazuje relacje międzyludzkie i to jak umiemy się zjednoczyć w obliczu zagrożenia i tragedii. Bohaterowie zmagają się ze stratą, z trudami życia w czasie wojny i odkrywają moc literatury - to jak potrafi łagodzić obyczaje, a nawet zepchnąć wojnę na drugi plan.
Co mi w książce przeszkadzało? Sposób w jaki autorka chciała mnie przekonać, iż Brytyjczycy to najdzielniejsi, najszlachetniejsi ludzie na świecie. Wygrali wojnę, są bohaterami itd... 😏.
Nie cierpię przesady.
Poza tym minusem - powieść naprawdę jest warta przeczytania. Wzruszyła mnie wielokrotnie.
"Ostatnia księgarnia w Londynie" powinna stać się ulubioną książką każdego zagorzałego czytelnika. Dlaczego? Gdyż bohaterka, która z książkami nie miała nic wspólnego, dosłownie na naszych oczach zakochuje się w czytaniu. Razem z nią odkrywamy kolejne tytuły wspaniałych dzieł i towarzyszymy jej w codziennym życiu. A jest to życie niełatwe.
Realia wojenne łączą się tutaj z...
"Kubuś i Anioł Snu" to urocza książeczka z serii napisanej przez Lucindę Riley i jej syna. Jest przeznaczona oczywiście dla dzieci, ale czy dorosła osoba popełni zbrodnię, gdy przed spankiem zechce się zanurzyć w przyjemną historyjkę? Nie sądzę! 😁 Tak też uczyniłam i umiliłam sobie tą książką ubiegły wieczór.
Jest ona naprawdę pięknie wydana, posiada twardą oprawę i cudne ilustracje , które stworzyła Jane Ray. Duże, wyraźne litery pozwolą każdemu dziecku, które potrafi czytać, bezproblemowo zatracić się w lekturze.
W książeczce poznajemy chłopca o imieniu Kuba, który wraz z rodzicami przeprowadza się z miasta na wieś. Chłopiec nie potrafi odnaleźć się w nowym miejscu, bowiem nocą obserwuje go zza szyby pewien gość. 😱 Do kogo lub czego należą świecące oczy i jak Kubusiowi pomoże Anioł Przeznaczenie? Polecam tę słodką historię dzieciom i rodzicom. 😊
"Kubuś i Anioł Snu" to urocza książeczka z serii napisanej przez Lucindę Riley i jej syna. Jest przeznaczona oczywiście dla dzieci, ale czy dorosła osoba popełni zbrodnię, gdy przed spankiem zechce się zanurzyć w przyjemną historyjkę? Nie sądzę! 😁 Tak też uczyniłam i umiliłam sobie tą książką ubiegły wieczór.
Jest ona naprawdę pięknie wydana, posiada twardą oprawę i cudne...
"Najgorszy dom" to moje pierwsze czytelnicze spotkanie z twórczością Magdaleny Majcher i myślę, że nie ostatnie. Autorka stworzyła interesującą historię, w której akcja ani na chwilę nie zwalnia.
Główna bohaterka to dwudziestokilkuletnia Łucja Buchta. Kobieta jest prywatnym detektywem i mieszka w Warszawie. Wiele lat temu musiała porzucić swój rodzinny Namysłów i rozpocząć nowe życie, z dala od ludzi, którzy byli jej bliscy, a przede wszystkim z dala od tych, którzy ją skrzywdzili.
Łucja ma za sobą trudną przeszłość, o której nie lubi mówić. Musi jednak zmierzyć się z wszystkim na nowo, gdyż dowiaduje się o zaginięciu swojej młodszej siostry i właściwie bez wahania wyrusza do domu, do Namysłowa.
Bardzo współczułam Łucji, gdyż na jej przykładzie widzimy jaki wpływ na nasze dorosłe życie ma zniszczone dzieciństwo.
Kiedy dom nie jest bezpiecznym miejscem, człowiek nigdy nie zaznaje poczucia bezpieczeństwa i nie potrafi nikomu zaufać. Widmo traumatycznych zdarzeń kładzie cień na każdym aspekcie życia pokrzywdzonego.
Łucja, mimo całego bólu jaki nadal w sobie nosi, z odwagą i determinacją dąży do rozwiązania tajemnicy związanej z jej młodszą siostrą.
Lektura tej książki była bardzo udana. Autorka porusza wiele ważnych tematów. Ważnych, szczególnie dla kobiet.
Podczas czytania zapoznałam się ze zdjęciami okolic, w których rozgrywa się akcja powieści. Moje serce szczególnie zachwycił Pałac w Ziemiełowicach.
"Najgorszy dom" to moje pierwsze czytelnicze spotkanie z twórczością Magdaleny Majcher i myślę, że nie ostatnie. Autorka stworzyła interesującą historię, w której akcja ani na chwilę nie zwalnia.
Główna bohaterka to dwudziestokilkuletnia Łucja Buchta. Kobieta jest prywatnym detektywem i mieszka w Warszawie. Wiele lat temu musiała porzucić swój rodzinny Namysłów i rozpocząć...
"Idealna terapeutka" nie jest z pewnością thrillerem lekkim. Posiada on bardzo konkretną warstwę psychologiczną, która zmusza do przemyśleń, robienia przystanków, a nawet odłożenia książki na jakiś czas, by później znów do niej powrócić. Tak było w moim przypadku.
Historia gra na emocjach czytelnika i zasysa w swój świat, który to świat jest niekiedy mroczny i pełen zawiłości. Autorka przedstawia nam portrety trzech bohaterek, z których każda jest po ciężkich przejściach i na swój sposób radzi sobie z przeżytymi traumami.
Są to portrety przerażające, obnażające ludzkie szaleństwo, a jednocześnie pokazują jaką zagadką jest każdy człowiek.
Rozdziały z przeszłości i teraźniejszości przeplatają się, ale nie ma chaosu.
Autorka w interesujący sposób odkrywa przed nami tajemnice i sekrety bohaterów, by na koniec uraczyć nas satysfakcjonującym finałem.
W książce podobała mi się szczególnie klaustrofobiczna atmosfera domku w górach, złowieszcza aura górskiego, zimowego krajobrazu oraz to z jaką dokładnością i precyzją Alex Dahl skonstruowała swoich bohaterów.
"Idealna terapeutka" nie jest z pewnością thrillerem lekkim. Posiada on bardzo konkretną warstwę psychologiczną, która zmusza do przemyśleń, robienia przystanków, a nawet odłożenia książki na jakiś czas, by później znów do niej powrócić. Tak było w moim przypadku.
Historia gra na emocjach czytelnika i zasysa w swój świat, który to świat jest niekiedy mroczny i pełen...
Och, jak ja potrzebowałam takiej książki!
Wprost przez nią śmignęłam!
Historia zaczyna się od imprezy zorganizowanej w barze. Podczas jej trwania zbierane są datki na podróż, którą ma odbyć 55-letnia Susan. Dokąd się wybiera? Chce pojechać samochodem aż do Hodge Hills w Dakocie Północnej, które jest oddalone o 2,5 tysiąca kilometrów od jej miejsca zamieszkania.
Tam ma odbyć się egzekucja Potwora - mężczyzny, który 20 lat temu zamordował córkę Susan, 7 letnią Amy.
To ma być wyczekiwana chwila zamknięcia wielu spraw. W końcu nadejdzie moment sprawiedliwości, którego Susan tak pragnie.
Gdy kobieta wyjeżdża wreszcie z miasta, zaczynają się dziać rzeczy, których wcześniej nie brała pod uwagę.
Cóż mogę rzec? Bardzo mi się ta historia podobała. Akcja gnała jak szalona, ciągle działo się coś, co nie pozwalało mi oderwać się od lektury. Susan bywała irytująca, ale kibicowałam jej w dążeniu do prawdy. Myślałam, że zakończenie mnie rozczaruje, ale okazało się być satysfakcjonujące.
Autor zgrabnie mylił tropy i w ciekawy sposób uplótł historię z wydarzeń dziejących się obecnie i tych, które rozgrywały się w roku 2001.
Stworzył fajne kreacje bohaterów, poruszył intrygujące tematy, odrobinę też nagiął rzeczywistość.
Dzięki tym wszystkim zabiegom w książce poczułam lekki powiew świeżości. Podobał mi się też motyw naszyjnika. 😊
Och, jak ja potrzebowałam takiej książki!
Wprost przez nią śmignęłam!
Historia zaczyna się od imprezy zorganizowanej w barze. Podczas jej trwania zbierane są datki na podróż, którą ma odbyć 55-letnia Susan. Dokąd się wybiera? Chce pojechać samochodem aż do Hodge Hills w Dakocie Północnej, które jest oddalone o 2,5 tysiąca kilometrów od jej miejsca zamieszkania.
Tam ma odbyć...
"Ty i cała reszta" to książka, która przeprowadziła mnie chyba przez wszystkie możliwe uczucia, jakie czytana historia może wzbudzić w czytelniku 🤔.
Zaczęłam czytać z wielką ciekawością i od razu wpadłam jak śliwka w kompot, gdyż losy Hollyn i Jaspera po prostu mnie wciągnęły. Po ich pierwszym spotkaniu wiedziałam, że nudą wiać na pewno nie będzie.
Hollyn i Jasper niczym dwa bieguny. Ona zmaga się z nieśmiałością, a całe jej życie naznaczone jest ciągłą walką o akceptację, gdyż dziewczyna ma zespół Tourette'a.
Odnosi jednak sukcesy jako pisarka, a jej blog, na którym pisze o wydarzeniach kulturalnych jest bardzo znany.
Jasper natomiast to wulkan energii, ekstawertyk, który uwielbia grać pierwsze skrzypce. Niebywale przystojny aktor z bagażem trudnych doświadczeń.
Ta dwójka jest tak różna, ale ewidentnie ich do siebie ciągnie, a co najważniejsze mogą sobie nawzajem pomóc.
W historii stworzonej przez Roni Loren bardzo podoba mi się to, że bohaterowie potrafią ze sobą rozmawiać. Wyjaśniają sprawy między sobą, są szczerzy i widzimy ich niesamowity progres na drodze ku samospełnianiu. Historia pokazuje, że warto korzystać z pomocy innych, warto walczyć o siebie, ale przede wszystkim nie wolno dać się zaszufladkować i mimo walki o swój rozwój, nie robić rzeczy wbrew sobie i swoim przekonaniom.
Przełamanie się, szczególnie swojej nieśmiałości, jest istotne, ale warto dbać o swój komfort psychiczny.
Autorka wspaniale nakreśliła relacje między bohaterami. Przyjaźń członków zespołu improwizacyjnego, przyjaźń Cala i Hollyn oraz Andy i Hollyn, rodzące się uczucie między głównymi bohaterami... takie to było smaczniutkie!
Mam jedno zastrzeżenie do tej powieści - stanowczo za dużo w niej seksu.
Książkę oceniam jednak pozytywnie. Jest to interesujący romans z dużą dawką motywacyjną, która może czytelnika nakłonić do zmian ;)
"Ty i cała reszta" to książka, która przeprowadziła mnie chyba przez wszystkie możliwe uczucia, jakie czytana historia może wzbudzić w czytelniku 🤔.
Zaczęłam czytać z wielką ciekawością i od razu wpadłam jak śliwka w kompot, gdyż losy Hollyn i Jaspera po prostu mnie wciągnęły. Po ich pierwszym spotkaniu wiedziałam, że nudą wiać na pewno nie będzie.
Hollyn i Jasper niczym...
2022-01-14
Opis książki "Miłosny układ" obiecywał historię wybuchową, przezabawną i pełną iskier. Czym okazała się ona dla mnie?
Cóż...
Tego różowego cukiereczka dzielę na dwie części. Pierwsza zaczęła się niewinnie. Czytałam sobie, czytałam, poznawałam bohaterów i po dosyć krótkim czasie zapałałam czytelniczą nienawiścią do Naomi.
Ona i jej luby Nicholas znają się od prawie dwóch lat, mieszkają ze sobą i są po słowie 😉. Z pozoru tworzą cudny związek, ale tak naprawdę coraz bardziej się od siebie oddalają. Tak do końca nie wiadomo kto kogo bardziej nie cierpi, jakie są powody niedogadywania się pary, ale im dalej w las, tym więcej faktów wychodzi na jaw. Czytając pierwszą połowę historii ogarniała mnie wielka irytacja i kusiło mnie, by rzucić książką o ścianę. Zachowanie narzeczonych, a szczególnie Naomi wołało o pomstę do nieba. Chętnie wręczyłabym jej główną nagrodę w konkursie na Największą Zakutą Pałę.
Ale gdyby nie to, że między tym dwojgiem tak wrzało, historia nie zaczęłaby zmierzać w innym kierunku.
Od połowy książki totalnie wsiąknęłam w losy bohaterów i miałam dla Naomi i Nicholasa o wiele wiecej zrozumienia.
O dziwo, nadal zachowywali się "niecodziennie" w wielu sytuacjach, ale już mnie to cieszyło, a nie wkurzało.
Kluczem do utrzymywania relacji na dobrym poziomie jest przede wszystkim wzajemny szacunek, zaufanie, szczerość, okazywanie wsparcia i ciągłe staranie się, by nie osiąść na laurach. Chyba to chciała nam przekazać autorka. "Miłosny układ" to przyjemna i w niektórych aspektach nieszablonowa historia. Dla mnie jednak ciut za mało było tego obiecywanego humoru, a ten który był nie do końca trafiał w mój gust.
Opis książki "Miłosny układ" obiecywał historię wybuchową, przezabawną i pełną iskier. Czym okazała się ona dla mnie?
Cóż...
Tego różowego cukiereczka dzielę na dwie części. Pierwsza zaczęła się niewinnie. Czytałam sobie, czytałam, poznawałam bohaterów i po dosyć krótkim czasie zapałałam czytelniczą nienawiścią do Naomi.
Ona i jej luby Nicholas znają się od prawie dwóch...
"Niewidzialna dziewczyna" to moje drugie spotkanie z twórczością Lisy Jewell i na pewno nie ostatnie.
Historia od początku mnie zaintrygowała i z ciężkim sercem się od niej odrywałam. A gdy już się odrywałam to ciągle myślałam co się wydarzy, co tak naprawdę się stało, który bohater jest po złej, a który po dobrej stronie mocy.
Autorka doskonale buduje napięcie w tej powieści. W pewnym momencie podejrzewałam wszystkich.
Wydarzenia poznajemy z trzech perspektyw. Mamy tutaj fragmenty z rodziną Fours, w których towarzyszymy Cate, czyli żonie psychoterapeuty Roana i matce dwójki nastolatków. Mamy rozdziały Saffyre, pogubionej dziewczyny, byłej pacjentki Roana, która opowiada nam swoją historię w pierwszej osobie. I jako wisienkę na torcie - mamy fragmenty, w których towarzyszymy Owenowi - nauczycielowi oskarżonemu o molestowanie uczennic.
Bohaterowie mają ze sobą wiele wspólnego, a gdy Saffyre znika, to Owen staje się podejrzanym nr 1.
Muszę przyznać, że największą przyjemność sprawiły mi właśnie rozdziały z Owenem. Zawierały nawet elementy humorystyczne, które fajnie luzowały napiętą atmosferę powieści.
Autorka porusza w książce wiele kwestii. M.in. to jak problemy małżeńskie rodziców i opuszczenie przez jedno z nich rodziny, wpływają na dorosłe życie porzuconego dziecka. Pokazuje też nam jak trudno zmienić utrwalone w głowie wzorce zachowań. Dotyka również tematu seksualnego znęcania oraz chęci zemsty za wyrządzone krzywdy.
Zakończeniem jestem usatysfakcjonowana, gdyż zostały domknięte wszystkie wątki. Autorka luzowała napięcie przy końcu, więc nic tu nie mogło wprawić mnie w stan przedzawałowy. Pozostał też cień obawy w związku z czynami pewnej osoby. Jewell pokazuje, że tak naprawdę niczego nie można być pewnym.
Dobre wrażenie pozostanie ze mną długo, bo dawno nie czytałam równie emocjonującej historii.
"Niewidzialna dziewczyna" to moje drugie spotkanie z twórczością Lisy Jewell i na pewno nie ostatnie.
Historia od początku mnie zaintrygowała i z ciężkim sercem się od niej odrywałam. A gdy już się odrywałam to ciągle myślałam co się wydarzy, co tak naprawdę się stało, który bohater jest po złej, a który po dobrej stronie mocy.
Autorka doskonale buduje napięcie w tej...
Byłam pełna nadziei, gdy czytałam opis tej powieści. Właściwie nie było w nim nic oryginalnego, ale przecież w środku książki mogła kryć się prawdziwa bomba.
Niestety, pomyliłam się.
Molly jest bogata, ma piękny dom, świetną pracę, przystojnego męża oraz dzieci studiujące na wspaniałych uczelniach (dzięki pieniądzom rodziców) 😊.
Molly jest również irytująca, często mniej rezolutna niż Teletubiś i bardzo naiwna.
Ta historia miała potencjał. Mnie osobiście bardzo rozczarowała. Jest to thriller, ale interesujący jest w nim tylko początek. Wycieczka weekendowa Molly oraz jej powrót do Londynu dały mi odrobinę emocji i wtedy faktycznie liczyłam na to, że książka będzie dobra. Później natomiast nastąpiła seria zdarzeń, które mnie znużyły. Finał powinien był mnie zaskoczyć, ale tego nie zrobił, gdyż zdążyłam się tak wynudzić, że właściwie było mi wszystko jedno. Czytając ostatnie 80 stron ciągle w głowie przewijała mi się myśl "bez sensu, po co ja to czytam?". Ale postanowiłam dotrzeć do końca, żeby nie oceniać książki bez znajomości całości.
Jeżeli lubicie thrillery, które nie trzymają w napięciu, w których rozwiązanie zagadki nie powala na kolana, w których bohaterka ma maksymalnie dwa przebłyski "mądrego myślenia" na całą książkę - to polecam.
Byłam pełna nadziei, gdy czytałam opis tej powieści. Właściwie nie było w nim nic oryginalnego, ale przecież w środku książki mogła kryć się prawdziwa bomba.
Niestety, pomyliłam się.
Molly jest bogata, ma piękny dom, świetną pracę, przystojnego męża oraz dzieci studiujące na wspaniałych uczelniach (dzięki pieniądzom rodziców) 😊.
Molly jest również irytująca, często mniej...
"Kłamstwa wszędzie kłamstwa" to książka, która przyciągnęła mnie tajemniczym opisem i przerwała mojego czytelniczego niechcieja związanego z thrillerami.
Wydarzenia rozgrywają się w kręgu rodziny i przyjaciół, a główny temat to problemy małżeńskie związane z chęcią posiadania dziecka i alkoholizmem współmałżonka.
Para głównych bohaterów to Daisy i Simon. Ona twardo stąpa po ziemi, zaś on jest raczej lekkoduchem, pogrążającym się coraz bardziej w nałogu. Mają córkę - 6letnią Millie, którą kochają ponad wszystko, i która urodziła się po wielu latach nieudanych prób. Jednak Simonowi to nie wystarcza, pragnie kolejnego dziecka. Jego marzenie rozpoczyna lawinę dramatów i tragedii.
Czym autorka najbardziej mnie zaskoczyła? Tym jak doskonale opisała naturę alkoholika. Zrobiła to perfekcyjnie.
Zmierzyła się z trudnym tematem, pokazała ciemne strony uzależnienia, to jak alkohol potrafi wszystko zniszczyć. Niszczy, a mimo to, mimo następujących po sobie katastrof, butelka w umyśle osoby chorej stanowi nadal jedyną przyjaciółkę.
Historia trzyma w lekkim napięciu i niepewności praktycznie przez cały czas, choć zdarzały się momenty nużące. Kłamstwo goni kłamstwo, nie możemy ufać żadnej ze stron. Końcówka zaskakuje. Moim zdaniem sam finał jest nieco naciągany. Ale wcześniejszy twist mi to rekompensuje.
Zabrakło mi większego dreszczyku emocji w tej książce. Całość oceniam jednak na plus. Jest to bardzo fajnie skrojony thriller psychologiczny.
"Kłamstwa wszędzie kłamstwa" to książka, która przyciągnęła mnie tajemniczym opisem i przerwała mojego czytelniczego niechcieja związanego z thrillerami.
Wydarzenia rozgrywają się w kręgu rodziny i przyjaciół, a główny temat to problemy małżeńskie związane z chęcią posiadania dziecka i alkoholizmem współmałżonka.
Para głównych bohaterów to Daisy i Simon. Ona twardo stąpa po...
"Jak zawsze w grudniu" - książka, z którą spędziłam ten miesiąc. Bardzo nie chciałam jej kończyć, ale kiedyś przecież trzeba.
Główną bohaterką jest Josie, którą poznajemy w momencie opłakiwania przez nią rozstania z chłopakiem. Na dodatek jest grudzień - czas wyjątkowo trudny dla Josie ze względu na tragedię, która zdarzyła się wiele lat temu.
I nagle bum! Josie dosłownie wpada na Maxa. To spotkanie zmieni życie tych dwojga. A jak zmieni? Tego musicie się dowiedzieć sami.
Pierwsza część książki, mimo, że nie kończy się tak jakbym chciała, jest ideałem świątecznego romansu. Kolejne części to kolejne spotkania bohaterów, którymi autorka trochę czytelnika drażni, ale tym samym sprawia, że chce się czytać dalej. Dlaczego drażni? Bo tak niewiele brakuje, by pewne rzeczy sie zdarzyły, padły wyczekiwane słowa... bohaterowie są zaplątani we własne emocje, uczucia, błądzą.
Historia pokazuje jak duży wpływ na nas mają inni ludzie, jak mogą nas zmotywować do zmian, jak trudno jest wyjść człowiekowi z żałoby, która często trwa długie lata i więzi. A nie chodzi o to, by zapomnieć, tylko nauczyć się żyć i cieszyć na nowo mimo bólu.
Miłość, przyjaźń oraz wsparcie i wiara ludzi nam bliskich sprawiają, że się rozwijamy.
Historia napisana przez Emily Stone jest wzruszająca, ale niesie dużo nadziei. Autorka stworzyła też wspaniałych bohaterów, których nie da się nie lubić. 😊
"Jak zawsze w grudniu" - książka, z którą spędziłam ten miesiąc. Bardzo nie chciałam jej kończyć, ale kiedyś przecież trzeba.
Główną bohaterką jest Josie, którą poznajemy w momencie opłakiwania przez nią rozstania z chłopakiem. Na dodatek jest grudzień - czas wyjątkowo trudny dla Josie ze względu na tragedię, która zdarzyła się wiele lat temu.
I nagle bum! Josie dosłownie...
2021-11-16
Lindy po wielu miesiącach ciężkiej pracy w wymarzonej firmie w Seattle, wyjeżdża do domu rodzinnego na dwutygodniowy świąteczny urlop.
Dziewczyna ma też za sobą dramatyczne przeżycia związane ze zdradą jej chłopaka i utratą najlepszej przyjaciółki.
Pociechą stają się dla niej znalezione przez jej mamę listy, które Lindy pisała do świętego Mikołaja będąc dzieckiem.
Okazuje się, że życzenia dziewczyny zawsze się spełniały. Za namową rodzicielki postanawia znów napisać kilka słów do Mikołaja. Czy tym razem, brodaty dziadzio, również spełni jej marzenia?
Historia stworzona przez Debbie Macomber jest bardzo prosta i nieskomplikowana. Od początku wiemy czego możemy się spodziewać, nie ma tutaj zwrotów akcji, które mogłyby nas zaskoczyć.
Autorka lubi się powtarzać i nie zagłębia się też zbytnio w charaktery bohaterów, poznajemy wszystkich dosyć pobieżnie.
Książka zawiera element magiczny.
"Kochany Święty Mikołaju" będzie idealnym prezentem dla czytelników lubujących się w słodkich, grzecznych, świątecznych historiach, podczas czytania których nie trzeba w ogóle wysilać głowy :):).
Lindy po wielu miesiącach ciężkiej pracy w wymarzonej firmie w Seattle, wyjeżdża do domu rodzinnego na dwutygodniowy świąteczny urlop.
Dziewczyna ma też za sobą dramatyczne przeżycia związane ze zdradą jej chłopaka i utratą najlepszej przyjaciółki.
Pociechą stają się dla niej znalezione przez jej mamę listy, które Lindy pisała do świętego Mikołaja będąc dzieckiem.
Okazuje...
Nie ma co owijać w bawełnę. Ten thriller mnie nie zawiódł. Autorka do 80 strony dawała sobie na wstrzymanie, ale później odpaliła lont, a napięcie rosło.
Główną bohaterkę Amy poznajemy w momencie, gdy poturbowana leży w szpitalu z urazem głowy. Nie pamięta niczego z ostatnich 6 miesięcy, a co najistotniejsze nie zdaje sobie sprawy, że ma chłopaka. Skąd się wziął w jej życiu przystojny, idealny Jack? Jak się poznali?
Mężczyzna nagle pojawia się na urodzinowym wyjeździe Amy. Czy bohaterka dzięki temu odzyska pamięć?
Muszę przyznać, że autorka wybrała ciekawe miejsce akcji, bowiem mamy tu do czynienia z domem położonym na obrzeżach Val d'Isère w Alpach. Daleko do sklepu, daleko do sąsiadów, ale jakże blisko do niebezpieczeństwa.
Śnieżna aura nie rozpieszcza naszych bohaterów i utrudnia wiele spraw.
W powietrzu zaś czuć napiętą, lekko klaustrofobiczną atmosferę tajemnicy.
Akcję ubarwiają rozdziały z Londynu, których bohaterem jest niejaki Harry.
Zakończenie jest nieco inne niż się spodziewałam. Za nie też książka dostaje ode mnie dużego plusa.
Nie ma co owijać w bawełnę. Ten thriller mnie nie zawiódł. Autorka do 80 strony dawała sobie na wstrzymanie, ale później odpaliła lont, a napięcie rosło.
więcej Pokaż mimo toGłówną bohaterkę Amy poznajemy w momencie, gdy poturbowana leży w szpitalu z urazem głowy. Nie pamięta niczego z ostatnich 6 miesięcy, a co najistotniejsze nie zdaje sobie sprawy, że ma chłopaka. Skąd się wziął w jej...