Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Tę historię poznawałam w wersji audio i zastanawiam się, czy był to dobry wybór. Ze wszystkich sił starałam się skupić oraz wbić w przedstawianą treść, ale nierzadko odpływałam myśli gdzieś daleko... ze względu na powtórzenia i znużenie. Nie porwała mnie ta opowieść - jest zbyt jednostajna jak dla mnie. Być może lepiej byłoby sięgnąć po książkę w papierze, ale nie jestem przekonana, czy chcę.

"Dni w historii ciszy" przeszły obok mnie - właśnie tak cicho, cichutko, cichuteńko... Merethe Lindstrom porusza tu ważne tematy, ale robi to w mało angażujący sposób. Szkoda, bo potencjał jest duży, ale ewidentnie niewykorzystany. Owa powieść nie wniosła niczego w moje życie - ot, do przeczytania i szybkiego zapomnienia.

Tę historię poznawałam w wersji audio i zastanawiam się, czy był to dobry wybór. Ze wszystkich sił starałam się skupić oraz wbić w przedstawianą treść, ale nierzadko odpływałam myśli gdzieś daleko... ze względu na powtórzenia i znużenie. Nie porwała mnie ta opowieść - jest zbyt jednostajna jak dla mnie. Być może lepiej byłoby sięgnąć po książkę w papierze, ale nie jestem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czasami bardzo mocno o czymś marzymy, ale kiedy owo marzenie ziści się - okazuje się, że powiedzenie "uważaj o czym marzysz" jest bardzo trafne. Z kolei niekiedy zdarzają się sytuacje, kiedy niemal po trupach pragniemy osiągnąć cel, ale nie udaje się - patrzenie na kogoś, kto zajmuje nasze wymarzone miejsce staje się nie do zniesienia...

"Melodia mgieł dziennych" to opowieść o destrukcji w wyniku (nie)spełniania marzeń. Ta historia pokazuje, że nie wiadomo, po której stronie lepiej być. Sama historia jest ciekawa i angażująca, ale równocześnie niesamowicie chaotyczna (niekiedy gubiłam się w przedstawianych perspektywach). Zachowanie głównych bohaterek jest totalnie szkodliwe (dla samych siebie oraz innych) i nieakceptowalne. Warto mieć to na uwadze - sądzę, że po ową historię nie powinny sięgać osoby młode.

Czasami bardzo mocno o czymś marzymy, ale kiedy owo marzenie ziści się - okazuje się, że powiedzenie "uważaj o czym marzysz" jest bardzo trafne. Z kolei niekiedy zdarzają się sytuacje, kiedy niemal po trupach pragniemy osiągnąć cel, ale nie udaje się - patrzenie na kogoś, kto zajmuje nasze wymarzone miejsce staje się nie do zniesienia...

"Melodia mgieł dziennych" to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zbiór opowiadań jak większość, czyli jest dość nierówno - lepsze opowieści przeplatane są słabszymi. Mam za sobą dużo książek Małeckiego i doceniam jego kunszt pisarski oraz prostych historii, które jednocześnie mają w sobie to coś. W "Historiach podniebnych" zabrakło mi elementu chwytającego za serce, aczkolwiek nieliczne treści miały potencjał ku temu. Językowo ładnie, reszta dość poprawna z lepszymi momentami. Szkoda, że po kilku dniach w mojej pamięci nie utkwiło mi już żadne opowiadanie.

Zbiór opowiadań jak większość, czyli jest dość nierówno - lepsze opowieści przeplatane są słabszymi. Mam za sobą dużo książek Małeckiego i doceniam jego kunszt pisarski oraz prostych historii, które jednocześnie mają w sobie to coś. W "Historiach podniebnych" zabrakło mi elementu chwytającego za serce, aczkolwiek nieliczne treści miały potencjał ku temu. Językowo ładnie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czuć, że to bardziej szkic niż pełnowartościowa powieść. Dość ciekawa, natomiast niedopracowana, chociaż sam pomysł dobry. Niemniej po kilku dniach - do zapomnienia.

Czuć, że to bardziej szkic niż pełnowartościowa powieść. Dość ciekawa, natomiast niedopracowana, chociaż sam pomysł dobry. Niemniej po kilku dniach - do zapomnienia.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Może nie jest to odkrywcza książka, ale na pewno potrzebna. Z pewnością wiele osób odnajdzie siebie w przedstawionych historiach. Trochę rozjaśniła mi w głowie, nieco uspokoiła. Zdecydowanie na plus.

Może nie jest to odkrywcza książka, ale na pewno potrzebna. Z pewnością wiele osób odnajdzie siebie w przedstawionych historiach. Trochę rozjaśniła mi w głowie, nieco uspokoiła. Zdecydowanie na plus.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Generalnie wydaje mi się, że pojmuję, co autor miał na myśli, ale to jednak za mało, żeby dobrze wspominać ten (w moim odczuciu) bełkot. Nie widzę większego sensu w powstaniu tej historii. Wszystko kręci się wokół jednego, a na samym końcu brakuje jakiejś klamry, podsumowania całości. Bardzo to nijakie. Dobrze, że krótkie, to czasu nie aż tak szkoda.

Generalnie wydaje mi się, że pojmuję, co autor miał na myśli, ale to jednak za mało, żeby dobrze wspominać ten (w moim odczuciu) bełkot. Nie widzę większego sensu w powstaniu tej historii. Wszystko kręci się wokół jednego, a na samym końcu brakuje jakiejś klamry, podsumowania całości. Bardzo to nijakie. Dobrze, że krótkie, to czasu nie aż tak szkoda.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lilly Bere, kobieta na skraju życia, która staje przed kolejnym trudnym wyzwaniem - tym razem umiera jej ukochany wnuk. Główna bohaterka wraca wspomnieniami do przeszłości i emocji, jakie targały nią przez całe życie. Nie było ono usłane różami, ale przecież każde wydarzenie kształtuje nasz charakter i sprawia, że jesteśmy, jacy jesteśmy.

Książka napisana jest pięknym językiem - przystępnym, ale jednocześnie nieco poetyckim. Jej wyważona długość sprawia, iż sama historia jest skondensowana i nie nudzi. Niemniej zabrakło mi czegoś, co chwyciłoby za serce. Opowieść o życiu kobiety, która przeszła wiele i nie miała łatwo, powinna bardziej mną wstrząsnąć, a mam wrażenie, że przeleciała bez większego echa... Być może problem tkwi we mnie - nie twierdzę, że nie. Po prostu było w porządku i tyle.

Lilly Bere, kobieta na skraju życia, która staje przed kolejnym trudnym wyzwaniem - tym razem umiera jej ukochany wnuk. Główna bohaterka wraca wspomnieniami do przeszłości i emocji, jakie targały nią przez całe życie. Nie było ono usłane różami, ale przecież każde wydarzenie kształtuje nasz charakter i sprawia, że jesteśmy, jacy jesteśmy.

Książka napisana jest pięknym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Boję się sięgać po mocno wychwalane książki, ponieważ z reguły nie mam pojęcia, co większość w nich widzi. Niestety tak samo zadziało się przy lekturze "Ja, która nie poznałam mężczyzn" - do tej pory spotykałam się z samymi zachwytami, więc wyłamuję się kolejny raz.

Rozumiem, co sprawia, że wiele osób zakochało się w tej książce, ale ja nie należę do tego grona. Doceniam, jednak owa historia przeszła gdzieś obok mnie - nie ścisnęła za gardło, nie wywołała wzruszenia, nie skłoniła do poważniejszych refleksji. Gdyby chociaż zakończenie dało jakiekolwiek wyjaśnienia, a tak naprawdę książka kończy się w taki sposób, że nie daje odpowiedzi na żadne pytanie.

Boję się sięgać po mocno wychwalane książki, ponieważ z reguły nie mam pojęcia, co większość w nich widzi. Niestety tak samo zadziało się przy lekturze "Ja, która nie poznałam mężczyzn" - do tej pory spotykałam się z samymi zachwytami, więc wyłamuję się kolejny raz.

Rozumiem, co sprawia, że wiele osób zakochało się w tej książce, ale ja nie należę do tego grona. Doceniam,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sama historia jest... w porządku i tyle. Spodziewałam się więcej. Pierwsza część książki mocno mnie nużyła. Miałam obawy, czy w ogóle dobrnę do końca. Na szczęście tak, ponieważ później było już znacznie lepiej - wciągnęłam się.

Nie zazdroszczę głównej bohaterce wyboru, jakiego musiała dokonać. Niemniej ogromnie ucieszyło mnie to, w jaki sposób poszła ta historia. Od samego początku kibicowałam temu mężczyźnie, którego finalnie wybrała główna bohaterka.

Sama historia jest... w porządku i tyle. Spodziewałam się więcej. Pierwsza część książki mocno mnie nużyła. Miałam obawy, czy w ogóle dobrnę do końca. Na szczęście tak, ponieważ później było już znacznie lepiej - wciągnęłam się.

Nie zazdroszczę głównej bohaterce wyboru, jakiego musiała dokonać. Niemniej ogromnie ucieszyło mnie to, w jaki sposób poszła ta historia. Od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mama powinna być najbliższą osobą - człowiekiem, do którego zawsze można się zwrócić z każdą troską i radością, zawsze poprosić o pomoc. Mama to ktoś, kto powinien zawsze stać z otwartymi ramionami i gorącym sercem... Ale dobrze wiemy, że dość często inaczej.

Historia Jennette McCurdy przeraża. Chore ambicje jej matki doprowadziły do wyniszczenia fizycznego i psychicznego, z czego dziewczyna ledwo wyszła. Wydarzenia przedstawione w książce niejednokrotnie mrożą krew w żyłach, wydają się wręcz nieprawdopodobne. Ilu ludzi przeżywa takie katusze, a my nawet o tym nie wiemy...

Postać autorki była mi kompletnie nieznana, dopóki nie stało się tak głośno o tej książce. Jeśli chodzi o życie McCurdy - nie oceniam go absolutnie, bo to nie na miejscu, chociaż jej niektóre zachowania czy wybory totalnie nie rezonują z moim światopoglądem. Oceniam jedynie książkę jako całokształt, który nie do końca spełnił moje oczekiwania.

Uważam, że niektóre fragmenty były niepotrzebne i umieszczone jedynie po to, aby wywołać kontrowersje. Technicznie też mam pewne zastrzeżenia, a co do emocjonalnej warstwy - nie poczułam poruszenia, chociaż współczuję takich przeżyć, jednak... trochę spłynęła po mnie ta historia, a chyba nie powinna.

Mam wrażenie, że o tej lekturze było tyle szumu, iż może moje oczekiwania stały się zbyt wysokie... Szacunek autorce za odwagę i siłę, ale to w sumie tyle. Książka jako utwór literacki nie wspiął się na wyżyny.

Mama powinna być najbliższą osobą - człowiekiem, do którego zawsze można się zwrócić z każdą troską i radością, zawsze poprosić o pomoc. Mama to ktoś, kto powinien zawsze stać z otwartymi ramionami i gorącym sercem... Ale dobrze wiemy, że dość często inaczej.

Historia Jennette McCurdy przeraża. Chore ambicje jej matki doprowadziły do wyniszczenia fizycznego i psychicznego,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bycie przezroczystym, ciągle w cieniu drugiej osoby - tej wiodącej prym, lubianej przez wszystkich, wspaniałej, cudownej, pięknej. Kochanie jej, bo będąc obok, czujesz się lepsza, trochę piękniejsza, odrobinę mniej byle jaka. Bez niej jesteś pusta i niewidzialna, ponieważ tylko jej obecność dopełnia ciebie jako całość i sprawia, że inni ludzie widzą, że istniejesz. Jeżeli czułaś się tak przez jakiś czas w swoim życiu - to w "Strużkach" znajdziesz siebie.

Emocjonalnie i stylistycznie - jest pięknie. Dobrze było do pewnego momentu, później mam wrażenie, że historia rozjechała się w różnych kierunkach, prując się delikatnie, a ja już nie potrafię jej zacerować. Miałam ogromną potrzebę solidnego zakończenia, takiego wbijającego w fotel, łamiącego serce albo chociaż zostawiającego po sobie ciarki na plecach... A trochę wydało mi się niedopracowane, nad czym ubolewam.

Tak wiele razy przytakiwałam, zamykałam oczy i wspominałam, wyrzucając sobie, jak człowiek był kiedyś głupi. Ale przeszłości nie zmienimy, trzeba ją zaakceptować albo wyprzeć i próbować zapomnieć, aczkolwiek to drugie jest trudniejsze. Z perspektywy czasu chciałabym przekazać zwłaszcza młodym ludziom, szukającym siebie w innych - jesteście wystarczający, cudowni i wartościowi. Bądźcie sobą, a nie czyjąś marną kopią. Nie próbujcie się sztucznie dostosowywać, robić czegoś wbrew sobie - to bez sensu. Jeżeli nie teraz, to za jakiś czas zostaniecie dostrzeżeni i pokochani za to, jacy jesteście, a nie za to, jacy próbujecie być. Bycie sobą to jest COŚ.

Bycie przezroczystym, ciągle w cieniu drugiej osoby - tej wiodącej prym, lubianej przez wszystkich, wspaniałej, cudownej, pięknej. Kochanie jej, bo będąc obok, czujesz się lepsza, trochę piękniejsza, odrobinę mniej byle jaka. Bez niej jesteś pusta i niewidzialna, ponieważ tylko jej obecność dopełnia ciebie jako całość i sprawia, że inni ludzie widzą, że istniejesz. Jeżeli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Słuchałam w audio na przyspieszeniu, a i tak miałam wrażenie, że książka ma jakieś 600 stron - tak się dłużyła. Marniutka ta historia. Wolałabym poznać relację pomiędzy dwojgiem ludzi, a nie ich przekonywanie mnie o tym, że coś ich łączyło. Serio, nie czuć tego. Taka bezpłciowa ta "Andromeda".

Słuchałam w audio na przyspieszeniu, a i tak miałam wrażenie, że książka ma jakieś 600 stron - tak się dłużyła. Marniutka ta historia. Wolałabym poznać relację pomiędzy dwojgiem ludzi, a nie ich przekonywanie mnie o tym, że coś ich łączyło. Serio, nie czuć tego. Taka bezpłciowa ta "Andromeda".

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Wrony" rozkochały mnie w sobie, "Jestem głód" kompletnie zawiódł. "Ogród" plasuje się pośrodku...

Historia księdza, który postanowił odejść z kościoła i wprowadzić się do zaniedbanego domu z zarośniętym ogrodem, odziedziczonym po dziadkach. Mężczyzna pragnie odepchnąć od siebie widma przeszłości, nie mając pojęcia, co czai się tuż za rogiem.

Opowieść jest stateczna i dość nużąca do momentu potężnego zwrotu akcji, który zmienia bardzo wiele - zarówno życie głównego bohatera, jak i podejście czytelników do mężczyzny. Wiele osób pisze o empatii, pomimo przerażających myśli tkwiących w głowie owej postaci - jestem mocno współodczuwającą kobietą, ale totalnie nie potrafię empatyzować czy jakkolwiek tłumaczyć jego postępowania. Dla mnie takie osoby są złe - nie ma żadnych wyjaśnień czy współczucia. Absolutnie, nie ma we mnie akceptacji dla takich ludzi. Szczególnie, kiedy wystarczy zwrócić uwagę na to, że wszystko mogłoby wyglądać zupełnie inaczej, gdyby w porę nie przeszkodzono mu... Jeżeli główny bohater nie przestraszyłby się konsekwencji, dopuściłby się do przeohydnego procederu, zatem nie pojmuję usprawiedliwiania tego w żaden sposób.

"Ogród" wzbudził we mnie dyskomfort, niepokój i niedosyt. Nie jest to lektura dla każdego, a poruszony temat to potężny trigger warning. Jestem ciekawa, co jeszcze urodzi się w głowie autorki, bo pomysły ma dobre, tylko z wykonaniem coraz słabiej.

"Wrony" rozkochały mnie w sobie, "Jestem głód" kompletnie zawiódł. "Ogród" plasuje się pośrodku...

Historia księdza, który postanowił odejść z kościoła i wprowadzić się do zaniedbanego domu z zarośniętym ogrodem, odziedziczonym po dziadkach. Mężczyzna pragnie odepchnąć od siebie widma przeszłości, nie mając pojęcia, co czai się tuż za rogiem.

Opowieść jest stateczna i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jakie są zbiory opowiadań, każdy wie - jedne opowieści lepsze, drugie słabsze, inne bardzo średnie. Tak też wygląda sprawa ze "Wściekłymi sukami".

Dahlia de la Cerda stworzyła krótkie opowieści o meksykańskich kobietach, które łączy jedno - są źle traktowane przez mężczyzn i pragną sprawiedliwości. Historie są same w sobie dość ciekawe, ale momentami tak nierealistyczne i przerysowane, że aż boli. Gdyby były to prawdziwe losy, nawet mniej spektakularne (co druga kobieta zamieszana jest tu w narkobiznes, a pozbawianie życia mężczyzn jest dla nich tak zwyczajne jak dla większości codzienny prysznic), ale bardziej zbliżone do realiów - byłoby zdecydowanie lepiej. Autorka trochę nieumiejętnie przekazuje problem patriarchatu, który oczywiście istnieje i o czym trzeba pisać, ale w moim odczuciu nie podeszła do tego w odpowiedni sposób.

Jakie są zbiory opowiadań, każdy wie - jedne opowieści lepsze, drugie słabsze, inne bardzo średnie. Tak też wygląda sprawa ze "Wściekłymi sukami".

Dahlia de la Cerda stworzyła krótkie opowieści o meksykańskich kobietach, które łączy jedno - są źle traktowane przez mężczyzn i pragną sprawiedliwości. Historie są same w sobie dość ciekawe, ale momentami tak nierealistyczne i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Historię Ester, mieszkającej w ubogiej kopenhaskiej dzielnicy w latach 40-tych XX wieku, polecało mi mnóstwo osób. Zachwytom na Instagramie nie było końca, także doszłam do wniosku, że sama muszę zmierzyć się ze wspaniałością tej lektury, wierząc, iż ja również poczuję miłość do tej opowieści.

Doceniam "Ulicę dzieciństwa", która momentami była całkiem w porządku, a pewne kwestie dały mi do myślenia. Historia dziewczyny, która za wszelką cenę próbuje odnaleźć szczęście i miłość, ale z drugiej strony kompletnie nie wie, co może dać jej radość, więc popełnia wiele błędów. Główna bohaterka jest także kobietą dość postępową jak na swoje czasy, co się ceni i szanuje. Natomiast nadal nic nie chwyciło mnie tu za gardło, nie dało efektu "wow", a nawet sam styl autorki nie skradł mojego serca. Przeczytałam, ale to tyle - zbyt wiele zabrakło, abym czuła entuzjazm albo chociaż nostalgię, myśląc o tej książce. Może miałam zbyt wysokie oczekiwania po tylu pozytywnych recenzjach? Nie mam pojęcia, ale mi smutno.

Coraz częściej zaczynam zastanawiać się, czy coś jest ze mną nie tak - może jestem beznadziejną czytelniczką, która totalnie nie zna się na dobrej literaturze? Tak często sięgam po lektury, na temat których znaczna większość osób pisze wręcz peany, mając nadzieję, że znajdę się w tym samym gronie, po czym zamykając ostatnią stronę książki, mam wątpliwości, czy na pewno sięgnęłam po ten sam tytuł. Tak, wiem, każdy ma inny gust, każdemu podoba się coś innego i to jest piękne, ale... ile można? Może jestem totalnym bezguściem i nie potrafię docenić wartościowej literatury - tak też może być.

Historię Ester, mieszkającej w ubogiej kopenhaskiej dzielnicy w latach 40-tych XX wieku, polecało mi mnóstwo osób. Zachwytom na Instagramie nie było końca, także doszłam do wniosku, że sama muszę zmierzyć się ze wspaniałością tej lektury, wierząc, iż ja również poczuję miłość do tej opowieści.

Doceniam "Ulicę dzieciństwa", która momentami była całkiem w porządku, a pewne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Często jestem w mniejszości, jeśli chodzi o odczucia literackie i tym razem nie zdarzył się wyjątek... Proza Annie Ernaux nie rezonuje ze mną. "Lata" były ogromnym rozczarowaniem. Z "Bliskimi" jest już nieco lepiej, natomiast do wielkiego zachwytu bardzo daleko.

"Bliscy" to wspomnienia autorki związane z trzema najbliższymi osobami, które odeszły z tego świata. Część pierwsza wymęczyła mnie, była najbardziej odarta z uczuć i najbardziej formalna. Z kolei gdyby cała książka była napisana tak jak druga część, to byłabym zachwycona. Treści o matce były przesączone emocjami, najbardziej bliskie mojej wrażliwości. Z kolei trzeciemu rozdziałowi bliżej do pierwszego... Dość nierówna książka, w której nie odkryłam tego, co skradło serce wielu czytelnikom.

Nie mnie oceniać, czy Nobel jest zasłużony, aczkolwiek ja już po twórczość Ernaux nie sięgnę, bo pióro autorki zdecydowanie nie zachwyca mnie, a jej historie nie wnoszą niczego do mojego życia.

Często jestem w mniejszości, jeśli chodzi o odczucia literackie i tym razem nie zdarzył się wyjątek... Proza Annie Ernaux nie rezonuje ze mną. "Lata" były ogromnym rozczarowaniem. Z "Bliskimi" jest już nieco lepiej, natomiast do wielkiego zachwytu bardzo daleko.

"Bliscy" to wspomnienia autorki związane z trzema najbliższymi osobami, które odeszły z tego świata. Część...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak to zbiór opowiadań - jedne lepsze, drugie słabsze. Dopóki słuchałam w audio, było całkiem nieźle, ale po kilku tygodniach opowieści szybko uleciały z mojej pamięci, więc ostatecznie całość oceniam dość średnio.

Jak to zbiór opowiadań - jedne lepsze, drugie słabsze. Dopóki słuchałam w audio, było całkiem nieźle, ale po kilku tygodniach opowieści szybko uleciały z mojej pamięci, więc ostatecznie całość oceniam dość średnio.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dowodem na to, że w Polsce zmiany dokonują się bardzo powoli, jest fakt, iż wspomnienia autorki tej książki, która jest rocznikiem '78, nie różnią się w zasadzie niczym od moich, a jestem 13 lat młodsza. Przyjemny to powrót do dzieciństwa pachnącego gumą Turbo, niedzielnym rosołem i Vibovitem, a palce naznaczone są długopisem od wpisywania się do "Złotych myśli" oraz brudne od codziennego wiszenia na trzepaku.

Niemniej... bardzo krótka to lektura i niesamowicie chaotyczna - sprawia raczej wrażenie konspektu, a nie pełnowartościowej lektury. Jakby ktoś zapomniał ją zredagować, uporządkować, bardziej ogarnąć w całość.

Dowodem na to, że w Polsce zmiany dokonują się bardzo powoli, jest fakt, iż wspomnienia autorki tej książki, która jest rocznikiem '78, nie różnią się w zasadzie niczym od moich, a jestem 13 lat młodsza. Przyjemny to powrót do dzieciństwa pachnącego gumą Turbo, niedzielnym rosołem i Vibovitem, a palce naznaczone są długopisem od wpisywania się do "Złotych myśli" oraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mam spory problem z tą książką. Z jednej strony szanuję i rozumiem, że jest to swego rodzaju katharsis dla autorki, którego potrzebowała. Natomiast czy wszystkie tego rodzaju myśli powinny być przekształcane w książkę? Myślę, że to, co wyszło spod pióra Sobolewskiej, jest dobrym zalążkiem do powstania niezłej lektury, ale w aktualnym kształcie ciężko nazwać "Zamiast zabijać, pluję jadem na na papier" książką. To na razie bardziej spis różnorakich myśli przypominających statusy z dawnego Gadu-Gadu i to takie, które w większości gdzieś już się słyszało...

Mam spory problem z tą książką. Z jednej strony szanuję i rozumiem, że jest to swego rodzaju katharsis dla autorki, którego potrzebowała. Natomiast czy wszystkie tego rodzaju myśli powinny być przekształcane w książkę? Myślę, że to, co wyszło spod pióra Sobolewskiej, jest dobrym zalążkiem do powstania niezłej lektury, ale w aktualnym kształcie ciężko nazwać "Zamiast...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z reguły eseje rządzą się swoimi sprawami, a w tym przypadku nie jest inaczej. Książka jest chaotyczna - jedne eseje są ciekawsze, inne człowiek wolałby ominąć, gdyż nic z nich nie wynosi. Nie ukrywam, że niewiele tu odkrywczych kwestii, szczególnie kiedy ktoś już czytał kilka tekstów o zbliżonej tematyce. Natomiast jeśli to pierwszy tytuł o feministycznym wydźwięku, po jaki sięgasz - to pewnie będziesz bardziej zadowolona/-y.

Z reguły eseje rządzą się swoimi sprawami, a w tym przypadku nie jest inaczej. Książka jest chaotyczna - jedne eseje są ciekawsze, inne człowiek wolałby ominąć, gdyż nic z nich nie wynosi. Nie ukrywam, że niewiele tu odkrywczych kwestii, szczególnie kiedy ktoś już czytał kilka tekstów o zbliżonej tematyce. Natomiast jeśli to pierwszy tytuł o feministycznym wydźwięku, po...

więcej Pokaż mimo to