-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać3
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant2
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
Od kiedy tylko pamiętam zawsze fascynowały mnie Indie. Ten magiczny i tajemniczy kraj, gdzie tradycja ściera się z nowoczesnością, a buddyjscy mnisi z biznesmenami z mercedesów. Jednym z moich marzeń jest to by zwiedzić całe Indie od Gór po Morze. Wiec, gdy tylko zobaczyłem tą książkę w księgarni długo się nie zastanawiałem nad kupnem tylko po prostu to zrobiłem.
Autorem książki jest Jarosław Kret. Większości z was teraz na pewno przypomina sobie, że to ten pan, co prowadził prognozę pogody w telewizji. Ale uważanie go tylko i wyłącznie za pana pogodynka była by dla niego bardzo krzywdząca gdyż Kret przede wszystkim jest dziennikarzem i fotoreporterem. Z wykształcenia, co i mnie zaskoczyło jest egiptologiem. Ale Kret tak jak każdy z nas ma swoje pasje, jedna z nich jest podróżowanie.
Książka ta jest reportażem z podróżny, jakie autor odbył do Indii. Jest to bardzo osobiste spojrzenie na kraj tak inny od naszego. Jak sam Kret w książce przyznaje nigdy nie chciał lecieć do Indii. Bo w końcu jest wiele pięknych miejsc do zobaczenia. A tam tłum, ciasnota, znów pewnie ta bieda, wiec, po co tam jechać? Wiec jak to się stało, że nasz autor tam trafił?
Przez czysty przypadek, jego dobra znajoma postanowiła sprawdzić czy Indie mogą być na jakiś czas domem i dla niej. Więc zapytała Kreta czy nie chciałby jej towarzyszyć w tej przygodzie. Pretekstem do wyjazdu był znajomy pani Eli, Mariusz Orski reżyser, który przygotował sztukę "Ślub" Gombrowicza i wystawił ją na deskach teatru Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Nowym Delhi. Kret miał jechać tam by uwiecznić właśnie ten spektakl.
Już na samym początku podróżnik daje nam do poznania jedno z ciekawszych świąt (moim zdaniem) w Indiach. Święto Holi, które jest ogromna atrakcja nie tylko dla wyznawców, ale i dla każdego turysty przebywający podczas niego w Indiach. Święto przypomina nasz śmigus-dyngus, lecz różni się tym, że tam podczas tego święta jest znacznie cieplej i człowiek nie musi się bać, że będzie polany całym wiadrem wody. Hindusi zamiast wody używają kolorowych proszków, którymi podczas trwania święta obrzucają wszystkich tych, co tylko wyjdą na ulice. Wieczorami rozpalane są wielkie ogniska i tłum delektuje się bhang to znaczy tradycyjny napój często z dodatkiem haszyszu.
Kret w jednym z rozdziałów wprowadza nas w świat Hidźra. Jest to tak zwana trzecia płeć w kulturach Azji Południowej. Społeczność ta to najczęściej mężczyźni, którzy w Polsce zostali nazwani by transseksualistami. W Indiach najczęściej są eunuchami (wykastrowany mężczyzna).
Indie to jeszcze nie Europa wiec dzięki temu mamy okazje przekonać się, że jeszcze do tej pory większość małżeństw jest aranżowane przez ojca bądź rodziców. Mamy też możliwość dowiedzieć się jak nazywa się kropka na twarzy kobiet. I co to jest Bindi, Tika, Tilaka i Sindur. Poznajemy to, że życie kobiety w Indiach nie jest takie proste jak naszych matek i sióstr u nas w kraju.
Tym, co mnie w książce bardzo zaskoczyło jest rozdział "Maharadża tysiąca i jednego uśmiechu". Rozdział ten zawiera historie o tym jak Indie a dokładnie maharadża Dźam Saheb Digwidżźajsinhdźi pomagał polskim sierotom zaraz po wojnie. Maharadża ten oświadczył, że jest gotów przyjąć 1000 polskich sierot! Którym potem pomagał w adopcjach.
Ale że Indie są ogromnym krajem nie można zapomnieć o tym jak się tam porusza. Jeden z rozdziałów jest właśnie temu poświęcony. Ambasador, Motoriksza albo Tata to kilka pojazdów z tego, co w tym kraju można zobaczyć a raczej usłyszeć klakson, mamy też wielkie ilości motorów i rowerów. A na większe długości zapraszamy do wiecznie zapchanych pociągów.
Wiec, jeśli chcecie się dowiedzieć, czemu to Hidźra chcieli porwać Jarosława Kreta zapraszam po odpowiedz do: Moje Indie
Recenzje i inne moje teksty znajdziecie również na moim blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2013/07/przygoda-nie-pyta-o-adres-czyli-indie.html
Od kiedy tylko pamiętam zawsze fascynowały mnie Indie. Ten magiczny i tajemniczy kraj, gdzie tradycja ściera się z nowoczesnością, a buddyjscy mnisi z biznesmenami z mercedesów. Jednym z moich marzeń jest to by zwiedzić całe Indie od Gór po Morze. Wiec, gdy tylko zobaczyłem tą książkę w księgarni długo się nie zastanawiałem nad kupnem tylko po prostu to zrobiłem.
Autorem...
Rumunia kraj, który nie będąc w nim (jeszcze!!!) kocham całym sercem! Ten kraj śni mi się i woła mnie do siebie! To Transylwania i Bukareszt krzyczy bym przyjechał i ją całą zwiedził. A ja obiecuje to tutaj na swoim blogu, że na pewno to zrobię! Że pojadę zobaczę zamki Palownika i będę szukał skorpionów w rumuńskich Karpatach. Dzięki temu, że lubię pisać o swoich planach, swoją podrożą zaraziłem swojego kolegę Piotra K., z którym to już mamy zaplanowaną wyprawę do tego magicznego i tajemniczego kraju! Hmm może kiedyś o tym napisze?
Wszystkiemu temu winny jest pan Michał Kruszona. Wiem nic wam nie mówi ta osoba, za to dla mnie jest jednym z idoli. Kruszona jest historykiem kultury, pisarzem i dyrektorem Muzeum Zamek Górków w Szamotułach. Odbył przeszło 30 podróży do Rumuni. Interesuje się dialogiem miedzy kulturami, stąd zainteresowanie kresami, a przede wszystkim wielokulturowości Karpat.
Podróż w poszukiwaniu diabla jest książka, przez która sam pokochałem kraj tak nam bliski. Z Rumunii pochodzi jeden z królów Polski Stefan Batory i postać, która była pierwowzorem Drakuli, czyli Wład Palownik hospodar wołowski. Jest to kraj oddalony jedynie o kilka godzin podróży od naszych domów. Przez te kilka godzin jazdy przeniesiemy się w magiczny świat, który znamy z legend a który tu dalej taki potrafi być. Jednocześnie jest to świat kompletnie inny niż ten z naszych stereotypów.
Karpaty Rumuńskie skrywają przed nami wiele swoich tajemnic pozostając dzikie i niepoznane. Są domem dla europejskich dzikich niedźwiedzi, wilków, a nawet skorpionów. Chociaż co do skorpionów autor sam przyznał w rozmowie, że w ciągu swoich podróży nie widział jeszcze ani jednego skorpiona w Karpatach (może mi się uda!). To właśnie w tych górach znajduje się Transylwania kraina historyczna położona na Wyżynie Siedmiogrodzkiej w centralnej Rumunii. Kraina magiczna, tajemnica i pełna legend o wampirach to właśnie tam powstały legendy o Drakuli.
W tym kraju możemy się przekonać, że mimo wielowiekowych prześladowań nie da się zniszczyć wiary Starowierców. Kultywują tradycje. Mówią po Rosyjsku, zamieszkują schowane i niedostępne wioski, do których innym ludziom bardzo trudno dotrzeć. Co sobotę rozpalają ogień w swoich baniach, dokonując niemal rytualnych kąpieli. W kraju pozostali starzy, młodzi rozjechali się po świecie zasilając gminy starowierców od Australii po Amerykę. Brodaci jak ich ojcowie i tak samo niechętni cywilizacji.
Kruszona ukazuje nam to co najbardziej ciekawe i fascynujące w Rumunii. Razem z nim dostajemy się do społeczności cygańskiej. Odwiedzamy wesoły cmentarz gdzie radość bije od płaskorzeźb. Zmarłym tu poświęcone są epitafia, które w pełnych humoru słowach opowiadają o ich życiu. A także mamy możliwość poznać jak przebiegła krwawa rewolucja w 1989 roku w której to został obalony Causescu i po krótkiej rozprawie został rozstrzelany wraz z żoną.
To, co tu wam prezentuje to mała część tego, co zawiera w sobie książka. Rumunia jest krajem fascynującym i my swoimi stereotypami krzywdzimy ten cudowny kraj. Wiec, jeśli chcesz się przekonać jak wygląda prawdziwa Rumunia zapraszam do: Rumunia. Podróże w Poszukiwaniu Diabła
Ps. Gdy w roku 1933 otwarty został grób Drakuli naukowcy znaleźli w nim wyłącznie kości konia, a między nimi... pierścień władcy. Ponura legenda odżyła!
Recenzje i inne moje teksty znajdziecie również na moim blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2013/07/podroze-w-poszukiwaniu-diaba.html
Rumunia kraj, który nie będąc w nim (jeszcze!!!) kocham całym sercem! Ten kraj śni mi się i woła mnie do siebie! To Transylwania i Bukareszt krzyczy bym przyjechał i ją całą zwiedził. A ja obiecuje to tutaj na swoim blogu, że na pewno to zrobię! Że pojadę zobaczę zamki Palownika i będę szukał skorpionów w rumuńskich Karpatach. Dzięki temu, że lubię pisać o swoich planach,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Recenzje i inne moje teksty znajdziecie również na moim blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2013/10/rowerem-w-strone-indii.html
Na rowerze uczono jeździć każdego z nas, ja do tej pory pamiętam swoje nauki jazdy pod bacznym okiem mojego ojca. Wtedy to pierwszy raz usłyszałem, że nie ma go za mną, a ja jadę sam. To w końcu jeden z głównych prezentów na komunię, (co najmniej, gdy ja ją miałem), „góral” był marzeniem każdego chłopaka. Lecz każdy z nas dorasta i często zamienia rower na auto bądź motor.
Ale są w śród nas tacy, którzy nigdy nie rozstają się z tym środkiem transportu. Jednym z nich jest Robert Maciąg, jego osobę już wam kiedyś przedstawiałem za sprawą jego poprzedniej książki. Robert nie rozstał się z rowerami nigdy i do tej pory jest on (według tego, co można wyczytać w jego książkach) najważniejszym pojazdem do spełniania marzeń. A co jest tym marzeniem autora? Powiem, że to samo, co i moim – podróże po świecie.
Na pierwszą daleką podróż autora namówił go kolega, który zachęcił go, a raczej namówił na podróż pod Everest. Jednak Maciąg - jak prawdziwy Polak - wątpił, czy może dać radę pojechać tak daleko w świat. Lecz kolega okazał się wytrwały, udowodnił naszemu podróżnikowi, że każdy może pojechać w Himalaje. Jasna sprawa, Robert był wtedy studentem i dopiero zaczynał pracę, więc (jak się domyślacie) z pieniędzmi na wyjazd było krucho, ale tu znalazł się ś.p. Zbenek były szef, który pożyczył mu pieniądze na rok do przodu. Są jeszcze studia, ale i tu nasz autor udowadnia, że wszystko się da i pod pretekstem pomocy siostrze w opiece nad dzieckiem dostał dwa miesiące urlopu. A że nie wszystko - jak wiemy - musi się udać, Robert miał i problemy: jednym z nich była dziewczyna Michała, która postawiła sprawę jasno - albo Robert albo ona. I tak oto do Istambułu z Katowic Robert pojechał sam. Tak zaczęły się przygody Maciąga.
Książka wchodzi w skład „Biblioteki Poznaj Świat” wydanej patronatem Wojciecha Cejrowskiego. "Biblioteka.." jest serią książek podróżniczych Polskich autorów nie tylko dobrze nam znanych (Halik, Fiedler), ale także i młodych początkujących ( Czerniecki, Maciąg). Wyjątkiem jest Kevin M. Connelly, który to jest jedynym obcokrajowcem w tej serii.
Sam Cejrowski mówi, że praca nad pierwszą książką autora była trudna, gdyż Robert spierał się o każdy przecinek. W.C przyznaje, że gdy dostał tę książkę, podchodził do tematu z dystansem – jak do jeża. Ale sam potwierdza, że gdy w końcu zdecydował się przeczytać, zadzwonił z gratulacjami do autora i stwierdził, że pisze dużo lepiej, niż przy pierwszej książce.
Podróż opisana na stronach jest czymś magicznym. Czymś, co każdy w swoim życiu powinien chociaż raz odbyć - w poszukiwaniu przygody, zaspokojenia swojej ciekawości, a może i poznania samego siebie? I jak sam Robb powtarza, „Jeśli chcesz kiedyś wyjechać w podróż, to po prostu to zrób.” To zdanie każdy z nas powinien wziąć sobie do serca.
Przygoda naszego autora zaczyna się w Turcji a dokładnie w Istambule. I od razu naszym oczom rzuca się ludzka mentalność, inna od tego, co my znamy z Polskich realiów, tu ludzie zachowują się inaczej. W mieście tym, które nasz bohater kocha całym sercem poznają pierwszy Azan w tej podróży.
Książka ta, to przede wszystkim obraz ludzi, tak podobnych do nas, a jednak tak odmiennych. To ludzie żyjący w innych realiach, innej religi i mentalności. Autor bardzo często prezentuje rozmowy z mieszkańcami danej miejscowości lub społeczności by pokazać jak odmienne mogą być rzeczy/sytuacje tak bliskie nam jak np. spóźnienie.
„- Przepraszam którędy na Novi Sad?
- Wróćcie do skrzyżowania, w prawo i caaaaały czas prosto.
- Super! Wielkie dzięki!
- Może chcecie herbaty albo kawy?
- Bardzo dziękujemy, ale jesteśmy troszkę spóźnieni.
- Spóźnieni? Jak Wy możecie być spóźnieni? Przecież jesteście w podróży.”
Ten mały fragment moim zdaniem bardzo dobrze obrazuje to.
W Iranie mamy można przekonać się, że według mieszkańców Hitler jest „very good” a „Szumacher samochód bardzo szybki”. I tu, na samym początku łatwo zauważyć, że jak ktoś myśli, że podróż we dwoje jest cudowna, ten się mocno myli. Jest też ciężka, intensywna i wymagająca. Nie ma możliwości odpocząć od partnera. Druga połówka jest dwadzieścia cztery godziny na dobę przy tobie, nie możesz wyjechać na kilka dni byś zatęsknił. Przeradza się to w stan, że powoli macie siebie za dużo.
Kolejnym krajem na kartach książki jest Pakistan, ze zdjęciami przedziwnych maszyn jeżdżących, ozdobionych koralikami, światełkami, ubarwionych niecodziennie, hipnotyzująco. Te cudowne machiny okazują się niczym więcej niż zwykłymi autobusami – a raczej najpiękniejszymi na świecie autobusami. I tu, pod samymi Himalajami, autor poszukuje duszy roweru. Rozmyśla nad tym gdzie ona się znajduje - czy w ramie, czy może gdzie indziej. I jacy są rowerzyści, jak traktują swój rower – czy jak zwykły przedmiot czy dbają o niego bardziej niż o siebie.
W rozdziale czwartym razem z podróżnikami dostajemy się do najważniejszego celu ich wyprawy, do Indii. Od samego początku mamy natłok wszystkiego. Ludzi, którzy poza krykietem nie widzą życia, całe masy krów panoszących się dosłownie wszędzie. Sam nie wiem co wybrać, by Wam opisać gdyż sam jestem tym państwem zafascynowany i tak samo jak był to kraj marzeń Roberta, tak i ja chcę się tam kiedyś wybrać.
A że Indie to nie ostatni punkt wyprawy (last but not least), w dalszym rozdziale docieramy do Nepalu, gdzie to rowery dojeżdżają pod sam szczyt świata. I tu można przeżyć szok: na straganach z dewocjonaliami rządzą koszulki w swastyki. Tylko, że swastyka w tym kraju tak jak i w Indiach to nic złego. Nam, Europejczykom, symbol ten kojarzy się ze złem jakim była druga wojna światowa. Tutaj znak ten jest ma znaczenie pozytywne i można go zobaczyć go nie tylko na koszulkach, ale także i na świątyniach, bo w końcu jest to jeden z symboli w buddyzmie.
Sam osobiście książkę polecam wszystkim, którzy lubią podróże. A jak dodamy do tego, że to wyprawy opisane przez naszych rodaków, z tym "naszym" spojrzeniem na świat, to książka wydaje się pozycją bardzo ciekawą. Pisana jest językiem łatwym, dzięki czemu czyta ją się szybko – momentami wręcz za szybko, gdyż zaraz po rozpoczęciu przygody ona się już kończy. A ja sam czekam na trzecią książkę autora.
Więc jeśli lubisz podróżować zapraszam cię na podróż z Robbem w: Rowerem w stronę Indii
Recenzje i inne moje teksty znajdziecie również na moim blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2013/10/rowerem-w-strone-indii.html
Na rowerze uczono jeździć każdego z nas, ja do tej pory pamiętam swoje nauki jazdy pod bacznym okiem mojego ojca. Wtedy to pierwszy raz usłyszałem, że nie ma go za mną, a ja jadę sam. To w końcu jeden z głównych prezentów na komunię, (co...
Uwielbiam i nienawidzę książki podróżnicze.
Uwielbiam, bo siedząc na fotelu mogę przenieść się w każdy rejon świata, dotrzeć do najdalszych jego zakątków, a także poczuć dreszczyk emocji w poszukiwaniu przygody razem z autorem.
Nienawidzę gdyż jestem człowiekiem marzącym o podróżowaniu i nie kłamiąc po prostu jestem zazdrosny, że oni się odważyli, zdecydowali i odkrywają świat, który jak na razie jest dla mnie w strefie marzeń.
Jednym z takich podróżników jest Wojciech Cejrowski. Pana tego nie muszę chyba nikomu z was przedstawiać? Ale że może się trafi jakiś ignorant nieznający tego pana już tłumacze, kto to. Podróżnik rocznik 64 urodzony w Elblągu jest polskim dziennikarzem, reporterem i socjologiem. Jest jednym z 6 Polaków przyjętych do grona Royal Geographical Society.
Jest prowadzącym program telewizyjny „Boso przez świat” gdzie w 25 minutowych odcinkach przedstawia reportaże z licznych odległych krajów świata miedzy innymi: Brazylie, Meksyk, Ekwador, Portugalię. Program emitowany był najpierw w TVP2 a od 2011 roku jest emitowany na TVN Style pod zmienioną nazwa „Boso”. A to wszystko robi w bardzo ciekawy i zabawny sposób, który przyciąga ciągle tysiące widzów przed ekrany.
WC jak wiemy ma swoje poglądy, jest zdeklarowanym katolikiem i człowiekiem głębokiej wiary. Wiem, że większość z was nie cierpi poglądów tego pana. Ja sam osobiście też nie zgadzam się ze spora ilością tych poglądów. Ale pamiętajmy by rozdzielić to, jakie człowiek ma poglądy a jakie pisze książki. Sam sięgając po jego książki na samym początku bałem się, że będzie tam za dużo tego, co prezentuje w wywiadach w telewizji, że będzie dużo jego rozmów o wierze i tego jak postępować.
Więc teraz uspokajam każdego, który miał takie same lęki jak ja, bał się tego, że będzie tam za dużo poglądów Cejrowskiego. W książkach ich nie ma co daje wielki plus tym książkom i czyta je się bardzo przyjemnie i szybko, sam Rio Anaconda ukończyłem w dwa dni a w końcu to nie taka mała książka (434str.). Wiec mowie szczerze i daje swoje słowo nie trzeba lubić WC, by kochać jego książki, bo może i poglądy się nie podobają to trzeba mu przyznać że opowiadać swoje przygody potrafi. Mamy tu ponad 400 stron świetnych dialogów, przygód trzymających do samego końca w napięciu i świetne zdjęcia wykonane przez autora.
A w książce? Już od samego początku wprowadza nas w magiczny świat, w którym to biały jest złym i sprowadza tylko choroby i złe duchy. Mamy polowanie na białego człowieka i szok, że przeżył no i oczywiście jak to w amazońskiej puszczy nie mogło zabraknąć szamana. Niebieskie oczy, czyli coś, co Indianom z Amazonii jest nie do uwierzenia twierdza, że ci, co je maja musieli wlać wodę w oczy.
Co jest fascynujące? To, że występują w niej dwie wyjątkowe osoby jedna z nich jest nasz autor druga to Helena Trojańska tłumacz naszego autora. Ale tu nie ma normalnych przypisów, które tak jak w innych książkach objaśniają nam nieznane zagadnienia lub uzupełniają tekst. Tutaj jak to sam autor twierdzi przypisy są rezultatem choroby psychicznej. Po co tłumacz w książce autora urodzonego i mówiącego po Polsku? To z tego powodu gdyż książka pierwotnie powstała w języku hiszpańskim. I jeszcze te przypisy będą pochodziły jak już napisałem od 2 osób Autora i Tłumacza. Autorem jak wiemy jest Wojciech Cejrowski. Tłumaczem… też jest Wojciech Cejrowski tylko, że nazywa się Helena Trojańska i jest osobą rodzaju żeńskiego. Pokręcone prawda? Ale ile to daje tej książce uroku!
Ale ta książka jest cała magiczna i jeśli by mi ktoś kazał wybierać miedzy programem „Boso przez świat” a książkami WC od razu sięgam po książki. Cejrowski w książce tej przybliża nam Amazonie jak chyba jeszcze nikt przed nim i po nim już tego nie zrobi. Mamy tu szamana, którego to autor został przyjacielem, a także możemy poczuć smak Chica, czyli musującego napoju alkoholowego wytwarzanego z manioku lub owoców palmowych.
Ja sam jestem zafascynowany książkami tego autora i może nie zgadzam się z jego poglądami jestem ogromnym fanem Cejrowskiego i jest on jednym z moich idoli i to tych największych. A czego mu najbardziej zazdroszczę? Podróży?? Nie! Zazdroszczę mu tego, że może powiedzieć, że jest przyjacielem Jacka Pałkiewicza!
Wiec bardzo bardzo gorąco, tak jak teraz jest w Amazonii, zapraszam was do książki: Rio Anaconda
Recenzje i inne moje teksty znajdziecie również na moim blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2013/08/uwielbiam-i-nienawidze-ksiazki.html
Uwielbiam i nienawidzę książki podróżnicze.
Uwielbiam, bo siedząc na fotelu mogę przenieść się w każdy rejon świata, dotrzeć do najdalszych jego zakątków, a także poczuć dreszczyk emocji w poszukiwaniu przygody razem z autorem.
Nienawidzę gdyż jestem człowiekiem marzącym o podróżowaniu i nie kłamiąc po prostu jestem zazdrosny, że oni się odważyli, zdecydowali i...
Od dłuższego czasu jestem zafascynowany serią książek "Biblioteka Poznaj Świat”, która powstaje pod czułym okiem Wojciecha Cejrowskiego. Są to książki wyłącznie Polskich autorów (wyjątek stanowi Kevin M. Connelly) mamy tu okazje przeczytać o tradycjach polskich podróżników (Halik, Fiedler) o Polakach którzy eksploracją zajmują się zawodowo (Pałkiewicz, Cejrowski) i oczywiście debiutantów (Choszcz). Ta seria pokazuje, że Polacy też umieją pisać z werwą i humorem, tak by wciągnąć czytelnika w tak odległe nam krainy. A dodatkowym atutem są zdjęcia wykonane przez autorów książek.
Wiec jak tylko na początku maja br. dowiedziałem się, że na warszawskich targach książki będzie stoisko Bernardinum (wydawca serii BPŚ) od razu postanowiłem zobaczyć, jakich autorów zaprosiło wydawnictwo. Ku mojemu zdziwieniu z autorów będących na targach znałem tylko dwoje W. Cejrowskiego i E. Dzikowska. Nazwiska takie jak Czarniecki i Connelly nic mi nie mówiły. Niestety na targi w tym roku miałem ograniczone fundusze, wiec musiałem zdecydować się na jednego z tych autorów. Mój wybór padł na Kevina gdyż ciekawsze wydały mi się przygody chłopaka nie dużo starszego ode mnie a do tego urodzonego bez nóg. A tak na prawdę takie założenie miałem jadąc na targi. Ale jak to zawsze ze mną bywa będąc na targach nie umiałem się powstrzymać i oczywiście jak się domyślacie kupiłem książki obydwu nieznanych mi wtedy autorów.
Jak już wcześniej wspomniałem jednym z tych autorów był Kevin. Za to drugim kolejny z podróżujących polaków, czyli Stefan Czarniecki. I tak jak przy większości autorów, z BPŚ nazwisko to nie mówi wam za dużo prawda? Stefan jak czytamy na okładce książki to: Kartograf, rozgadany wielbiciel yerby i komedii Szekspira. Górski dzikus czerpiący przyjemność z kilkudniowego zniknięcia w andyjskiej głuszy. Jego podróże odbywają się małym kosztem finansowym. A na pytanie jak mu się udaje przeżyć odpowiada: "Mam bardzo dobrego Anioła Stróża"
Ameryka Południowa jest bardzo dobrym tematem na książki podróżnicze o samej Amazonii można ich wiele napisać i wiele już napisano. Książka Stefana jest jednak inna niż te książki, bo może i jest o Ameryce Południowej to nie jest o tej najbardziej popularnej części Ameryki, co większość książek, czyli o Amazonii. Jest ona raczej przewodnikiem po mniej uczęszczanej części tego kontynentu przez Polaków, czyli Argentynie, Boliwii i Chile.
Książkę tą można potraktować na dwa sposoby. Pierwszy z nich to czytanie książki, jako przewodnika o tym rejonie. Jest w niej troszkę o cenach, zachowaniu na argentyńskich campingach lub jak jeździć środkami transportu i nie zginąć. Czyli może być przewodnikiem jak można podróżować z plecakiem. Drugi sposób to w wesoły i zabawny sposób spisane przygody autora, które czytamy jak opis jego podróży po Ameryce Łacińskiej.
Razem z Autorem i jego przyjaciółka podróż zaczynamy w Buenos Aires stolicą Argentyny. Gdzie mamy okazje uczestniczyć w uczcie z rodowitymi mieszkańcami lub zobaczyć jak trudno być kierowcą w tym wielkim mieście. Dzięki temu ile nasz autor wkłada emocji w pisanie możemy się w małym stopniu przekonać, jaki szczęśliwy jest gringo z dalekiego kraju, gdy spełnia się jedno z jego marzeń, czyli opisana w książce przygoda z podejściem pod ścianę Cerro Torre.
Książka z biegiem stron rozkręca się coraz bardziej, Argentyna pochłania nas całych, wciąga w swój świat. I jedynym, co zwalnia są autobusy, którymi nasz bohater musi podróżować po tej części Ameryki, ale dzięki temu, co widzi podczas tej podróży przestaje uważać nasz kraj za kraj brudny.
A ja osobiście dzięki tej książce do swojej mapy krajów, które chce zobaczyć dodaje Argentynę, Chile i Boliwię. I mam nadzieje, że tak jak autorowi uda i mi się odbyć taką przygodę życia.
Wiec, jeśli zainteresowało cię to, co skrywa w sobie Argentyna, Chile i Boliwię to zapraszam do: Dalej od Buenos.
Recenzje i inne moje teksty znajdziecie również na moim blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2013/07/dalej-od-buenos-ameryka-acinska-oczami.html
Od dłuższego czasu jestem zafascynowany serią książek "Biblioteka Poznaj Świat”, która powstaje pod czułym okiem Wojciecha Cejrowskiego. Są to książki wyłącznie Polskich autorów (wyjątek stanowi Kevin M. Connelly) mamy tu okazje przeczytać o tradycjach polskich podróżników (Halik, Fiedler) o Polakach którzy eksploracją zajmują się zawodowo (Pałkiewicz, Cejrowski) i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Kinga Choszcz znana także jako Kinga Freespirit. Wraz ze swoim chłopakiem, w roku 1998 wyruszyła w podroż do okoła świata . Głównym i zarazem ulubionym sposobem przemieszczania się Kingi był autostop.Za tą wyprawę otrzymali w roku 2001 "Podróżnik roku 2001". Swoje losy podczas tej podróży opisali w książce "Prowadził nas los" która jest opisem całej wyprawy, przez prawie wszystkie kontynenty gdyż nie dotarli do Afryki.
Wiec po pewnym czasie Kinga zdecydowała się sama przejechać całą Afrykę. A ta książka jest dziennikiem jej wyprawy od wejścia do Tira w Polsce po jej ostatnie przygody w Afryce.
Na początku książki jest bardzo króciutki rozdział i chyba racja, bo jest o europie, a jej chyba opisywać nie trzeba, aż tak bardzo mamy to na co dzień w końcu, Dowiadujemy tu się jak ufać muzułmańskim mężczyzną albo jak działa autostop w europie.
Za to już w części II mamy Afrykę, zaczynamy w Maroku. I już mamy pierwsze zderzenie kulturowe jak pewna kobieta dziwi się naszej autorce tego, że jedzie sama, że nie ma ze sobą męża albo brata. Poznajemy gościnność tubylców, także to czym się stołują. Mamy możliwość wzięcia udziału w oliwkobraniu z dwoma kobietami. Jak się okazje w Maroku można kupić wszystko, Kinga dostaje takie oferty kupna jak: dywan ze skóry wielbłąda lub małego chłopca. Autorka uczy się też jak sobie radzić w ich rejonie i jak wyprodukować chleb. Ta podróż jest cały czas autostopem i z czasem podroży poznajemy ludzi, bo ta książka jest o ludziach, o tym jacy są i jak podchodzą do kogoś z innej kultury. I co to są Chefchaouen na to też tu jest odpowiedź.
Od razu przestrzega nas pewien żołnierz by nie schodzić z drogi, bo to teren pełen min . I wędrując po Afryce stopem musimy nie być za bardzo wybredni gdyż trafić możemy na takie pojazdy jak terenowe auto, lokalne taksówki albo wagon pociągu ale i żywe zwierzęta jak konie albo wielbłądy.
Najbardziej barwnymi i głośnymi częściami Afryki są bazary, tu też mamy kilka z nich. I tu na stoiskach, samochodach, porozkładanych płachtach czy wprost na ziemi piętrzą się stosy owoców i warzyw, przypraw, kosmetyków, glinianych naczyń i barwnych tkanin.
A kim są Dogonowie? Jest to takie małe plemię w Mali, robią budowle z gliny o bajecznych kształtach. To co ich dodatkowo wyróżnia to wiedza astronomiczna.
Na koniec mamy bardzo fajna przygodę Kingi gdy znajduje mała dziewczynkę pracująca niewolniczo. Nasza autorka wykupuje dziewczynkę z niewoli i odwozi ja do jej rodzinnej wioski gdzie posyła ja do szkoły.
Powiem jeszcze tylko że Kinga z tej wyprawy już nie wróciła zmarła na malarie mózgową w 2006.
Wiec jeśli chcecie dowiedzieć się jak stopem można zjechać cała Afrykę zapraszam do: Moja Afryka
Recenzje i inne moje teksty znajdziecie również na moim blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2013/06/teraz-takze-i-moja-afryka.html
Kinga Choszcz znana także jako Kinga Freespirit. Wraz ze swoim chłopakiem, w roku 1998 wyruszyła w podroż do okoła świata . Głównym i zarazem ulubionym sposobem przemieszczania się Kingi był autostop.Za tą wyprawę otrzymali w roku 2001 "Podróżnik roku 2001". Swoje losy podczas tej podróży opisali w książce "Prowadził nas los" która jest opisem całej wyprawy, przez prawie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Tak nie mylicie się, jeszcze dziś żyją prawdziwi odkrywcy, niestety już chyba ostatnie pokolenie. Takim człowiekiem jest właśnie Jacek Pałkiewicz, który od ponad 30 lat przemierza peryferie świata. A ta książka jest streszczeniem większości jego podróży i nie tylko ich.
Pana Jacka miałem przyjemność poznać osobiście na Targach Książki w Warszawie. I po krótkiej rozmowie z nim stwierdzam, że ci co tak złe o nim piszą nie maja kompletnie racji, gdyż pan Jacek jest bardzo sympatycznym człowiekiem i do tego potrafiącym podnieść człowieka na duchu i jeszcze bardziej zachęcić do spełniania swoich marzeń podróżowania po świecie. Po tym spotkaniu ze swoim idolem stwierdzam że nie zawiodłem się ani wcale poznając go.
Pewnie uznacie że przesadzam z określeniem "odkrywca" powiecie że na ziemi już wszystko jest odkryte: źródło Nilu , wodospad Niagara lub plemiona kanibali. Ale właśnie przez jedno ze swoich odkryć Pana Jacka można zaliczyć do wąskiego grona odkrywców takich jak: James Cook, Roald Amundsen, Edmund Hillary, Tenzing Norgay i David Livingstone.
A dlaczego można go tak nazwać? Odpowiedz na to pytanie kryje się w jednym z rozdziałów tej książki. Bo to w końcu właśnie Pałkiewicz odkrył prawdziwe źródło Amazonki. To on dowodził cała wyprawa która zakończyła się wielkim sporem z "National Geographic" który to przepisuje sobie odkrycie źródła, chociaż właśnie wyprawa Pałkiewicza podważyła źródło i pokazała że Amazonka wypływa kompletnie z innego.
Jacek Pałkiewicz jest też pierwszym założycielem szkoły surwiwalu w Europie. Uczy jak przeżyć na pustyni lub na Syberii astronautów wyruszających na podbój kosmosu, a także jednostki antyterrorystyczne w tym nasz Grom.
Ciekawa częścią książki jest też to jak zarabiał na swoje podrożę i życie. Mamy tu dokładne opisy pracy, jak sam wydobywał diamenty w Sierra Leone lub pracował w kopalni złota w Ghanie.
Jak nie podróżuje to czas spędza w swoich polskich i włoskich domach. I tu w rozdziale "Miedzy Włochami a Polska" dowiadujemy się nie tylko o jego podróżach, ale właśnie autor zdradza nam troszkę swojego życia prywatnego. Poznajemy kim jest jego żona Linda i dzieci. Jak to jest mieć numer do 3 byłych już dziś prezydentów Polski i do wielu innych z całego świata, albo jak szybko może zorganizować spotkanie z naszym już nie żyjącym Papierzem Janem Pawłem II.I jak to jest że Lech Wałęsa ma ciągle nadzieje na jakąś egzotyczna wyprawę z autorem.
W innym rozdziale możemy się przekonać, że w małej łódce można przeżyć cała wyprawę przez Atlantyk.
Udowadnia nam to autor wypływając z Dakaru na małej 5 metrowej łódce bez łączności, samosteru i sekstansu by pokazać, że ofiary katastrofy morskiej jeśli się nie poddadzą to mogą się uratować i dopłynąć do lądu.
W książce Pałkiewicz nie skupia się tylko i wyłącznie na sobie, prezentuje nam jaką ciężka prace wykonują Polscy misjonarze na zagranicznych misjach. Tutaj zagłębiamy się w prace i życie misjonarzy z serca Afryki z Zimbabwe. Możemy się przekonać, że od tych duchownych nasi Polscy mogli by się dużo nauczyć.
To co wam napisałem to i tak dosłownie mała część tego co skrywa ta książka. Innych podróży naszego autora. Wiec jeśli chcecie się dowiedzieć jak to było na wyprawach w dżungli amazońskiej albo wyprawie przez Syberię. I jakim człowiekiem jest osoba mówiąca sama o sobie: "Wygram z tobą w każdej grze, która wybierzesz, bo być może nie jestem bardziej inteligentny czy silniejszy, ale ja nigdy się nie zmęczę a ty - tak" to po prostu zachęcam do przeczytania: Pasja życia
Recenzje i inne moje teksty znajdziecie również na moim blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2013/06/jacek-pakiewicz-ostatni-z-wielkich.html
Tak nie mylicie się, jeszcze dziś żyją prawdziwi odkrywcy, niestety już chyba ostatnie pokolenie. Takim człowiekiem jest właśnie Jacek Pałkiewicz, który od ponad 30 lat przemierza peryferie świata. A ta książka jest streszczeniem większości jego podróży i nie tylko ich.
Pana Jacka miałem przyjemność poznać osobiście na Targach Książki w Warszawie. I po krótkiej rozmowie z...
Ostatnimi czasy bardzo dużo na naszym rynku pojawiło się książek o tej tematyce. Są one albo przewodnikami opisującymi Toskanię, albo opowiadaniami jak to (najczęściej Amerykanie) przyjeżdżają po to by zamieszkach chociaż by i na wakacje w tej części Włoch.
I właśnie ta książka którą chce wam opisać jest inna! A to z tego powodu że napisana została przez kogoś kto zna Toskanię od małego, gdyż się w niej wychował i spędził tam całe życie. Więc chociaż może Dario Castagne urodził się w Wielkiej Brytanii to wychował się już w Toskanii i czuje się 100% Toskańczykiem.
Jest właścicielem firmy "Wycieczki z Kogutem" która przez ponad 10 lat oprowadzała małe grupy turystów po swoich ulubionych zakątkach regionu Chianti. Należy do contrady Gąsienicy, która w 2003 roku wygrała w Palio - popularnych wyścigach konnych bez siodła, rozgrywanych każdego lata w Sienie.
W książce poznajemy jeden cały rok w Toskanii, nasz autor w zabawny, prawdziwy i szczery sposób, przygląda się swoim klientom i innym turystom, przede wszystkim Amerykanom. Dario w książce wybiera tych najbardziej barwnych, od takich których nigdy więcej nie chce oglądać, przez tych co nie zapadną na długo w jego pamięci, po tych co zostali jego przyjaciółmi na długie lata i stałymi klientami.
Ale w tej książce nie są tylko i wyłącznie turyści, jest też troszkę życia Daria. Poznajemy jego młodość jak to wędrował po opuszczonych domach w okolicy na swoim skuterze, dowiadujemy się jak smakuje taka prawdziwa oliwa, zaraz po tłoczeniu i w jakich okolicznościach najlepiej ja spożywać. Jak to było że powstała firma i jakie trudne były jej początki i rozterki autora czy na pewno to była słuszna decyzja, ale to są w końcu Włochy, nie możemy zapomnieć o miłości, która też jest w tej książce w postaci pewnej zbłąkanej turystce.A i pewna smutna ale za to bardzo ciekawa historia pewnego opuszczonego domu i staruszka na rowerze.
Nasz autor nie od zawsze pracował jako przewodnik wycieczek, ale był też pracownikiem winiarni, wiec dostajemy też mała lampkę wina zaraz po zbiorach, a przede wszystkim dowiadujemy się co to jest Chianti, skąd pochodzi to wino i że Chianti to nie zawsze Chianti.
Co z turystami? Dario wybrał jak już wspominałem tych najbardziej barwnych, w pozytywnym jak i negatywnym sensie. Najwięcej mamy tu Amerykanów. Mamy tu typy turystów którzy w małym okresie czasu chcą zobaczyć jak najwiecej, albo przyjechali do Włoch na zakupy i nic im się zwiedzać nie chce, bądź tych którzy chociaż na chwile nie umieją się okiełznać ze swoimi uczuciami i robią to wszędzie gdzie się da. Ale i smakosza wina który nie przepuści ani jednej winiarni w okolicy, albo takich co już byli w Toskanii w 1943r.
Na koniec mamy zamianę ról. Jeden z amerykańskich turystów, a zarazem przyjaciel Daria opisuje jak to wyglądało z jego perspektywy. Jest to ciekawe spojrzenie na prace Daria, "Z drugiej strony vana"
Wiec jeśli chcecie zobaczyć jak wygląda Toskania oczami mieszkającego tam od zawsze człowieka, lub co to znaczy nadopiekuńcza mama to zapraszam do: Za dużo słońca Toskanii
Recenzje i inne moje teksty znajdziecie również na moim blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2013/06/na-pochmurne-dni-maa-dawka-sonca.html
Ostatnimi czasy bardzo dużo na naszym rynku pojawiło się książek o tej tematyce. Są one albo przewodnikami opisującymi Toskanię, albo opowiadaniami jak to (najczęściej Amerykanie) przyjeżdżają po to by zamieszkach chociaż by i na wakacje w tej części Włoch.
I właśnie ta książka którą chce wam opisać jest inna! A to z tego powodu że napisana została przez kogoś kto zna...
Kevin M. Connelly chłopak starszy ode mnie o 4lata, to znaczy rocznik 1985. A na swoim koncie ma już dwadzieścia zwiedzonych krajów, czego mu bardzo zazdroszczę!
A kim jest Kevin zapytacie?? Jest on amerykańskim fotografem, absolwentem uniwersytetu w Montanie, narciarzem i podróżnikiem.
Książka składa się właśnie w dużej części z jego przygód podczas podróżny, ale też znajdujemy w niej jego lata dziecięce i szkolne. Dokładniej w tej książce pojawiamy się na porodówce, gdzie jego mama rodzi go i jak razem z mężem reagują na przyjście na świat Kevina. Zastanawiają się co zrobili w swym życiu złego że ich syn taki się urodził.
Jeśli sądzicie że książka ta jest podobna do wszystkich innych z serii Biblioteka Poznaj Świat to jesteście w wielkim błędzie. Książka nie tylko zawiera podróże, ale pokazuje życie troszkę innego człowieka niż każdy z nas, jak sobie radził na lotniskach, w domu, hotelach nie dostosowanych do niego, no i też pokazuje nam jak poderwać kobietę,a potem być z nią.
Kevin jest super człowiekiem, miałem to szczęście osobiście go poznać podczas trwania Warszawskich
Targów Książki. Może i nasza rozmowa nie trwała za długo (ok.5min) ale już w tej małej rozmowie można było poznać że jest to strasznie sympatyczny facet z pozytywnym nastawieniem do życia. No i oczywiście w naszej stolicy towarzyszyła mu nieodłączna deskorolka. Ciekawe czy jeszcze napisze kolejna książkę, może opisze w niej Warszawę!
Connelly miał swój sposób na zwiedzanie, gdyż nie robił zdjęć zabytkom, lub przyrodzie odwiedzanego kraju . On po prostu skupił się na ludziach gapiących się na niego! Zawsze jak jechał na desce przez nowo poznane miasta miał przy sobie aparat i gdy tylko czuł że ktoś na niego patrzy robił mu zdjęcie, ale tak by ten co się gapi nie wiedział, że jest fotografowany.
Nasz autor opowiada nam jak szukał dla siebie sportu i jak to się siłował z chłopakami większymi o nogi od niego i jak go frustrowało to że z nimi wygrać nie może. No i jak w końcu odkrył sport dla siebie, narciarstwo.
Poznajemy przygody z tym sportem związane, jak to się stało że ma do tej pory w szczęce trochę metalowych części i to jak wystartował w amerykańskich zawodach X-Games, a jak mu w nich poszło to już musicie sami przeczytać.
AAA!! Nie powiedziałem wam czegoś bardzo ważnego Kevin urodził się bez nóg!!!!
Wiec jeśli chcesz się dowiedzieć jak się zwiedza świat, z perspektywy człowieka bez nóg jeżdżącego na deskorolce zapraszam do książki: Drugi Rzut Oka. Jak świat się na mnie gapił
Recenzje i inne moje teksty znajdziecie również na moim blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2013/06/przez-dwadziescia-krajow-na-deskorolce.html
Kevin M. Connelly chłopak starszy ode mnie o 4lata, to znaczy rocznik 1985. A na swoim koncie ma już dwadzieścia zwiedzonych krajów, czego mu bardzo zazdroszczę!
A kim jest Kevin zapytacie?? Jest on amerykańskim fotografem, absolwentem uniwersytetu w Montanie, narciarzem i podróżnikiem.
Książka składa się właśnie w dużej części z jego przygód podczas podróżny, ale też...
Robb Maciąg pewnie dużo z was teraz zastanawia się kto to jest? Przybliżę może najpierw wam mały zarys tego autora.
Robb Maciąg a dokładnie Robert Maciąg urodzony w 1974 we Wrocławiu. Zamieszkały w Londynie stąd zmiana imienia na Robb. Z zawodu jest pedagogiem specjalnym; pracuje z dziećmi.
Napisał obecnie dwie książki, jedna właśnie wam opisze, drugą jest "Rowerem w stronę Indii"
Książka ta jest książką podróżniczą, razem z Robbem wędrujemy a raczej jedziemy na jego rowerze, przez Azję a dokładnie Chiny Wietnam i Kambodżę.
Ale zapytacie się jak zaczęła się jego przygoda z przejechaniem świata na rowerze?
No to wyobraźcie sobie taką historię, jedziecie w odwiedziny do żony, która akurat studiuje w Chinach. No i nagle po kilku nocach okazuje się że jest ktoś kto wcześniej zajął wasze miejsce obok niej a ty tylko przeszkadzasz.
No i widzicie już po tym opisie że Robb normalnym człowiekiem nie jest! Inny pewnie by rozpaczał zaczął pić albo i gorzej. A on? Po prostu stwierdził że nie ma co się użalać wziąć się w garść i zrobić coś ze swoim życiem.
No i zrobił wziął rower i pojechał. Książka dokładniej mówiąc jest jego dziennikiem, jest opisana prawie co do dnia. Zaczyna się dokładnie 06.02.2004 a kończy 14.06.2004 wiec jak widzicie jego podroż zajęła troszkę czasu. Podróż zaczynamy w Chinach jadąc po nich poznajemy jak mieszkają Chińczycy czym są tak zwane Hutongi albo jak wyglądają targowiska. A także co dziwnego jedzą te narody.
Po Chinach przychodzi czas na Wietnam, a tam? Dowiadujemy się troszkę o rzekach i ryżu głównym składniku ich kuchni. A także jak naprawić rower szybko i sprawnie. No i oczywiście docieramy do Sajgonu.
Kolejny kraj na macie podroży to Kambodżą. W tym rozdziale dowiadujemy się co w tamtym kraju robił Pol Pot i jego Czerwoni Khmerzy, ale też poznajemy dzięki czemu żyje miasto Siem Reap.
Za ostatni kraj Robb wybrał sobie Laos. Ten rozdział zaczyna się od opisania granicy Kambodży z Laosem, która krotko mówiąc, składała się z dwóch domków z drewna i szlabanu. Laos jest krajem który ucierpiał podczas wojny wietnamskiej, to tu spadło około 2 miliony ton bomb rzuconych przez Amerykan, a co najgorsze do tej pory 30% nie eksplodowało i teraz leży gdzieś w lasach albo i nawet w wioskach jako złom mogący się czasem do czegoś przydać!!
To oczywiście nie wszystko co znajdziecie w książce, ale mam po prostu zasadę że za dużo nie zdradzam! Jeśli kogoś zaciekawiła przygoda faceta zdradzonego przez żonę, zapraszam do zapoznania się z: Rowerem przez Chiny, Wietnam i Kambodżę
Recenzje i inne moje teksty znajdziecie również na moim blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2013/05/rower-sposobem-na-niepamiec.html
Robb Maciąg pewnie dużo z was teraz zastanawia się kto to jest? Przybliżę może najpierw wam mały zarys tego autora.
Robb Maciąg a dokładnie Robert Maciąg urodzony w 1974 we Wrocławiu. Zamieszkały w Londynie stąd zmiana imienia na Robb. Z zawodu jest pedagogiem specjalnym; pracuje z dziećmi.
Napisał obecnie dwie książki, jedna właśnie wam opisze, drugą jest "Rowerem w...
Autorem recenzowanej dziś książki jest Janusz Kamocki jeden z polskich etnografów. Urodzony w 1927 r. Absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego gdzie otrzymał stopień magistra. Doktorat obronił na Uniwersytecie Adama Mickiewicza. W czasie II wojny światowej był żołnierzem Organizacji Wojskowej oraz Armii Krajowej. Wieloletni pracownik muzeum etnograficznego w Krakowie. Swoje badanie prowadził przez wiele lat nie tylko na terenie naszego kraju, również w: Czechosłowacji, Węgrzech, Armenii, Kazachstanie, Kirgistanie, Tatarstanie, Indonezji, Singapurze, Indiach i Nepalu. Janusz Kamocki jest również autorem wielu publikacji etnologicznych. Został odznaczony Krzyżem Armii Krajowej oraz orderami: Złotym Krzyżem Zasługi oraz Krzyżem Komandorskim Orderem Odrodzenia Polski.
Za wydanie dziś opisywanej książki odpowiada wcześniej nie znane mi wydawnictwo Kubajak. Powstało ono w 1994 roku, a specjalizuje się w książkach popularnonaukowych. Warto wspomnieć o wydawanej pod jego opieką serii "Atlas i klucz" opisującej różne grupy roślin i zwierząt.
Książkę można podzielić na trzy części:
Pierwszą stanowi opowieść autora o jego dorastaniu i młodości, o życiu codziennym przed wojną oraz o tym co działo się z autorem gdy ta zbliżała się wielkimi krokami. Do tej części można również dodać rozdziały z początku kariery doktora Kamockiego czyli: "W terenie" i "Karpaty". Warto też wspomnieć o wstępie, gdyż jak było w moim przypadku rozpalił on ciekawość na szybkie poznanie całej książki. Pochodzi on spod ręki Antoniego Kuczyńskiego polskiego historyka i etnologa, prywatnie przyjaciel pana Janusza.
Część druga skupia się na...
A reszta do przeczytania na blogu:
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2015/02/egzotyczne-podroze-etnografa.html
Autorem recenzowanej dziś książki jest Janusz Kamocki jeden z polskich etnografów. Urodzony w 1927 r. Absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego gdzie otrzymał stopień magistra. Doktorat obronił na Uniwersytecie Adama Mickiewicza. W czasie II wojny światowej był żołnierzem Organizacji Wojskowej oraz Armii Krajowej. Wieloletni pracownik muzeum etnograficznego w Krakowie. Swoje...
więcej Pokaż mimo to