Gdzieś, kiedyś, ktoś polecił mi książki pani Sigurdardottir (co za nazwisko!), więc sięgnęłam po pierwszą która mi się nawinęła, czyli "Spójrz na mnie".
Na początku byłam pełna rezerwy - wszystko przez zdanie w notatce informacyjnej, że główna bohaterka dostaje zlecenie od osoby odsiadującej wyrok za pedofilię - ciężko czyta mi się książki, gdzie głównym tematem jest pedofilia. Na szczęście w "Spójrz na mnie" historia dotyczy czegoś całkiem innego.
Prawniczka, Thora Gudmunds zajmuje się rewizją wyroku niepełnosprawnego Jacoba, skazanego za podpalenie ośrodka dla upośledzonych osób. Próbuje odgadnąć kto mógłby doprowadzić do śmierci chorych i bezbronnych ludzi.
Do tego w książce przewijają się inne wątki: młoda rodzina z małym chłopcem, w domu nawiedzanym przez duchy i spiker radiowy otrzymujący niepokojące telefony i SMS-y. Czy możliwe, że te wszystkie osoby mają ze sobą coś wspólnego? Czy możliwe, że ich historie wiążą się jakoś ze śledztwem prowadzonym przez Thorę?
Warto przeczytać, aby się dowiedzieć :)
Kiedy książka dobiegała do końca i już wiedziałam kto był prawdziwym sprawcą trochę się zmartwiłam, że wina zostaje tak słabo ukarana i sprawcom prawie, że się upiekło. Na szczęście ostatni rozdział pokazał, że nie będę mieć tak łatwo... :)

Gdzieś, kiedyś, ktoś polecił mi książki pani Sigurdardottir (co za nazwisko!), więc sięgnęłam po pierwszą która mi się nawinęła, czyli "Spójrz na mnie".
Na początku byłam pełna rezerwy - wszystko przez zdanie w notatce informacyjnej, że główna bohaterka dostaje zlecenie od osoby odsiadującej wyrok za pedofilię - ciężko czyta mi się książki, gdzie głównym tematem jest...