Wyprawa do gwiazd

Okładka książki Wyprawa do gwiazd Alfred Elton van Vogt
Okładka książki Wyprawa do gwiazd
Alfred Elton van Vogt Wydawnictwo: Wydawnictwo Iskry Seria: Fantastyka - Przygoda fantasy, science fiction
175 str. 2 godz. 55 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Seria:
Fantastyka - Przygoda
Tytuł oryginału:
Mission to the stars
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Iskry
Data wydania:
1981-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1981-01-01
Liczba stron:
175
Czas czytania
2 godz. 55 min.
Język:
polski
ISBN:
8320703964
Tłumacz:
Marek Marszał
Tagi:
Wyprawa do gwiazd
Średnia ocen

6,2 6,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki The Mammoth Book of Golden Age Science Fiction: Ten Classic Stories from the Birth of Modern Science Fiction Writing Isaac Asimov, Fredric Brown, A. Bertram Chandler, C. L. Moore, Lester del Rey, Ross Rocklynne, Thomas L. Sherred, Theodore Sturgeon, Jack Williamson, Alfred Elton van Vogt
Ocena 0,0
The Mammoth Bo... Isaac Asimov, Fredr...
Okładka książki Stare dobre czasy Brian W. Aldiss, Poul Anderson, Gordon R. Dickson, Gardner Raymond Dozois, Cyril M. Kornbluth, Ursula K. Le Guin, Fritz Leiber, Murray Leinster, H. Beam Piper, Cordwainer Smith, James Tiptree, Jack Vance, Roger Zelazny, L. Sprague de Camp, Alfred Elton van Vogt
Ocena 6,4
Stare dobre czasy Brian W. Aldiss, Po...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,2 / 10
74 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
2312
2134

Na półkach: , , ,

Sprawia wrażenie nieco urwanej, ale sprawiają frajdę high sci-fi smaczki, typu opisy reakcji molekularnych w kosmosie.

Sprawia wrażenie nieco urwanej, ale sprawiają frajdę high sci-fi smaczki, typu opisy reakcji molekularnych w kosmosie.

Pokaż mimo to

avatar
524
511

Na półkach:

Aj, teraz już tak się nie pisze, dobry sf w tym starym dobrym stylu. Po pierwsze Van Vogt wie o czym mówi, jego wiedzą z astrofizyki jest dodatkowym atutem, który sprawia, że wiadomości nie są wyssane z palca, po drugie trzeba naprawdę docenić, że jak na tamte czasy rozmach a nawet rozpasanie wyobraźni autora jest w stanie zaspokoić gusta człowieka w XXI wieku. Po trzecie autor wierzy w swojego czytelnika i jego inteligencję, nie stawia tak kawy na ławę, żongluje czasem i przestrzenią i dzięki temu książka jest ciekawsza niż obecne guano, które się wydaje. Pomyśl jest ekstra, fabuła ciekawa, mimo, że książka jest stara czyta się jednym tchem, nie jest to może książka idealna ale bardzo dobra na wakacje. Serdecznie polecam koneserom sf, którzy lubią starocie.

Aj, teraz już tak się nie pisze, dobry sf w tym starym dobrym stylu. Po pierwsze Van Vogt wie o czym mówi, jego wiedzą z astrofizyki jest dodatkowym atutem, który sprawia, że wiadomości nie są wyssane z palca, po drugie trzeba naprawdę docenić, że jak na tamte czasy rozmach a nawet rozpasanie wyobraźni autora jest w stanie zaspokoić gusta człowieka w XXI wieku. Po trzecie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
79
58

Na półkach: ,

Dziwna książka. Zaczęło się nawet ciekawie. Z rozpędu ponad połowę książki da się przebrnąć. A potem do człowieka dociera smutna prawda. Ciągłe przeskoki w czasie i miejscu akcji oraz w motywach bohaterów czy nawet w tematach ich rozmów utrudniają śledzenie historii i wymagają poświęcenia (jeśli nie zmarnowania) dodatkowego czasu w rozeznaniu się w sytuacji. Jak na tak krótką książkę panuje tu nie mały chaos. Chyba tylko ilość stron przekonała mnie, aby dokończyć książkę.

Dziwna książka. Zaczęło się nawet ciekawie. Z rozpędu ponad połowę książki da się przebrnąć. A potem do człowieka dociera smutna prawda. Ciągłe przeskoki w czasie i miejscu akcji oraz w motywach bohaterów czy nawet w tematach ich rozmów utrudniają śledzenie historii i wymagają poświęcenia (jeśli nie zmarnowania) dodatkowego czasu w rozeznaniu się w sytuacji. Jak na tak...

więcej Pokaż mimo to

avatar
340
198

Na półkach: ,

Van Vogt, który wykreował w latach 50tych podwaliny pod współczesną wizję science-fiction, stawiany jest na równi z takimi autorami jak Bradbury, Clarke czy Asimov. Wyprawa do Gwiazd określana jest jako jedna z dwóch najważniejszych jego dzieł, obok Misji Międzyplanetarnej, jednakże po upływie tak wielkiego okresu czasu nie spełnia już oczekiwań czytelnika. Fabularnie prosta historia wysoko rozwiniętej cywilizacyjnie wyprawy Ziemian do Obłoku Magellana i postawieniu ultimatum wojennego ukrywanej tam rasie wygnańców potomków naszej planety i technicznie zaawansowanych robotów, bardzo często szatkowana jest przez nieokreślone skoki czasu, dygresje polityczne i gospodarcze, a także zwyczajny i błahy romans między pani kapitan statku, a dowódcą Mieszańców - potomków obu ukrywanych ras o dwóch mózgach i niezwykle rozwiniętej inteligencji. Ta krótka opowieść, licząca bowiem niespełna 100 stron, często nuży i powoduje wrażenie zamętu narracyjnego. Motywacje bohaterów zmieniają się z rozdziału na następny rozdział, zagrożenie wojenne często jest ignorowane, a na prowadzenie wysuwają się nastroje społeczne. Można niestety odnieść wrażenie, iż Alfred Elton Van Vogt nie wiedział jak poprowadzić określony manuskrypt, który po niezbyt dokładnym rozwinięciu wydaje się jakby napisany na barowej chusteczce bez jakiejkolwiek głębi czego dowodem jest przyśpieszone i spłycone rozwiązanie powieści, w której nagle nie liczy się koncept wojny i lęku galaktycznego, a zwykłe wspomniane uczucie i romans kosmiczny dwóch odmiennych ras ludzkich. Książka, o której należy zapomnieć i następnie sięgnąć po kultowe i jakże wciąż aktualne powieści Bradbury’ego.

Van Vogt, który wykreował w latach 50tych podwaliny pod współczesną wizję science-fiction, stawiany jest na równi z takimi autorami jak Bradbury, Clarke czy Asimov. Wyprawa do Gwiazd określana jest jako jedna z dwóch najważniejszych jego dzieł, obok Misji Międzyplanetarnej, jednakże po upływie tak wielkiego okresu czasu nie spełnia już oczekiwań czytelnika. Fabularnie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
158
35

Na półkach:

Nie jest to książka zmieniająca życie, ale dobrze się czyta. Fabuła dość dobra, ze zwrotami akcji oparta na wątku polityczno miłosnym. Osadzona w konwencji sci-fi aczkolwiek główny wątek jest na tyle ponadczasowy, że mimo upływu czasu od jej napisania założenia definiujące świat nie raza brakiem aktualności. Mi osobiście ta lektura się podobała

Nie jest to książka zmieniająca życie, ale dobrze się czyta. Fabuła dość dobra, ze zwrotami akcji oparta na wątku polityczno miłosnym. Osadzona w konwencji sci-fi aczkolwiek główny wątek jest na tyle ponadczasowy, że mimo upływu czasu od jej napisania założenia definiujące świat nie raza brakiem aktualności. Mi osobiście ta lektura się podobała

Pokaż mimo to

avatar
58
6

Na półkach:

Marna fabuła, marna sceneria, nieciekawy klimat praktycznie zerowe przesłanie. Nie ma co szukać w tej pozycji przyczyny poważnych przemyśleń, rozważań. Dzieło z pewnością nic nie zmieni w światopoglądzie ani życiu czytelnika powyżej 9 roku życia. Nie prowadzi do żadnych znacznych konkluzji, po raz tysięczny ten sam schemat, toposy i archetypy. Powielenie dawno już wcześniej znanych mechanizmów zachowań ludzkich w zupełności bez żadnych dodatkowych smaczków czy rozwinięć. Świat przedstawiony pobieżnie brak odczucia realnego wpływu na akcję nie widać żeby miejsce akcji ze światem przedstawionym się przenikały. W ogóle nawet nie ratuje w żadnym stopniu tego dzieła. Postaci jakieś dziwnie pompatyczne, niepotrzebnie sztuczne.

Marna fabuła, marna sceneria, nieciekawy klimat praktycznie zerowe przesłanie. Nie ma co szukać w tej pozycji przyczyny poważnych przemyśleń, rozważań. Dzieło z pewnością nic nie zmieni w światopoglądzie ani życiu czytelnika powyżej 9 roku życia. Nie prowadzi do żadnych znacznych konkluzji, po raz tysięczny ten sam schemat, toposy i archetypy. Powielenie dawno już wcześniej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
75
40

Na półkach:

Na wstępie tej recenzji wypada się odnieść do oficjalnego opisu książki - rzecz w tym, że napisał go ktoś, kto nie przeczytał książki, najwyżej ją przekartkował. Dlatego zamieścił tyle błędów, ile tylko się dało. Już fragment zdania: "(...) odkrycia rasy skazanej na banicję - idealnych, humanoidalnych robotów stworzonych przed wiekami na Ziemi przez genialnego inżyniera M. Della." zawiera co najmniej pięć (5!) przekłamań. Po kolei: 1. J. M. Dell, nie zaś M. Dell (nawiasem mówiąc książka nie wspomina, aby był geniuszem...),2. Dellian nie stworzył Dell - powstali sami wskutek działania jego urządzenia; Dell planował zbudować jedynie urządzenie do teleportacji, nikt nie mógł powołać Dellian, 3. Dellianie nie zostali skazani na banicję, lecz na eksterminację - udało im się uciec i ukryć, 4. Dellianie nie byli robotami lecz ludźmi - "robot" jest tu określeniem rasistowskim i znaczy tyle samo, co "czarnuch" - w książce wiele razy się to podkreśla, 5. Dellianie nie byli idealni - wyraźnie się mówi o poważnym ograniczeniu ich zdolności kreatywnych - to Mieszańcy byli idealni. Trzeba tłumaczyć, że człowiek z opisu nie ginie w eksplozji nuklearnej (to się podkreśla w książce),lecz w stopieniu reaktora? Detale zbyt subtelne dla kogoś, kto jedyne kartkuje książki, ale bardzo ważne dla nich samych :-)

Po tym przydługim wstępie, koniecznym do pokazania, jak mało znana jest w Polsce ta książka, warto się zająć nią samą. Przede wszystkim tę powieść z 1952 r. dzisiaj czyta się z zapartym tchem: zakładam, że "wdzięk retro" we wspomnianym opisie oznacza piękne, soczyste zdania, jakich brak w nowszej literaturze SF. Jeśli jednak ma oznaczać coś przestarzałego, to znowu kula w płot, o czym świadczą liczne odniesienia do tej powieści w popularnych filmach SF. Ale o tym dalej. Słowem świetny język, zaskakujące zmiany sytuacji i to przeprowadzone w iście filmowych migawkach (np. kapitan Maltby dokonuje skoku z kosmosu na ziemię, zakopuje skafander i nagle doznaje zaćmienia swojego podwójnego umysłu, co ma głębokie konsekwencje - niemal obrazowe przesunięcie pola wizji, jak deja vu w "Matrixie"). Do tego dochodzą rozbudowane psychologicznie sylwetki Mieszańca Petera Maltby oraz Wielce Czcigodnej Glorii Cecylii, Lady Laur z Wysoko Urodzonych Laurrów (z dodatkowym tytułem, ale tego nie zdradzę, żeby nie psuć przyjemności),przy tym nawet postacie poboczne mają swoje rysy charakterystyczne i nie są płaskie. Jeśli jeszcze dołożyć świetne pomysły, z których kilka (bo chyba słabo znam temat) odnalazłem we współczesnym kinie SF oraz znakomity temat, to już chyba nie muszę nikogo przekonywać, że książka jest warta przeczytania.

Wracając do owego "retro", którym "wnikliwy kartkowicz" mrugał do nas porozumiewawczo, można chyba tylko z politowaniem "mrugnąć" nad jego orientacją w temacie. Pamiętacie jak w "Piątym Elemencie" maszyna odbudowuje Leelo z małego fragmentu ciała? Pamiętacie supercyborga Roya Batty i jego kompanów z "Łowcy androidów", przekonanych o swojej potędze i przewadze nad ludźmi? Pamiętacie fascynujący skok z kosmosu trójki bohaterów w "Star Trek" 2009 oraz ich urządzenia teleportacyjne? A pamiętacie gigantyczne okręty wielkości planet i zdolne do niszczenia planet w "Star Wars"? Albo to, jak rycerze Jedi wpływają wolą na słabsze (nie wszystkie) jednostki, nie mówiąc o promieniu holującym całe statki itp. itd? A może pamiętacie, jak w obrazie "W stronę słońca" płonie "Ikarus II" trawiony słońcem? A gigantyczny statek wiszący nad Johannesburgiem w "District 9"? No a pomysł z manipulowaniem umysłem, dzięki któremu człowiek żyje gdzie indziej, niż jego ciało, jak w "Matrixie"? Jeśli tak (na co liczę),to podpowiem Wam, że to wszystko pomysły wzięte z "Wyprawy do gwiazd" - plus cała masa innych, równie znakomitych. Pewnie dałoby się tak wyliczać dłużej - to tylko skromna miara wielkiej popularności van Vogta na zachodzie, klasyka, z którego czerpie się garściami. Książka ani trochę się nie zestarzała, ożywia wyobraźnię współczesnego czytelnika znacznie lepiej, niż niejedna nowsza propozycja z tego gatunku.

Skomplikowanego problemu książki nie będę tu wyjaśniał, bo chyba nie potrafię. Mnie osobiście poruszyła głęboka konstrukcja osoby kapitana Maltbiego. Jako mieszaniec o cechach superczłowieka, zdolny do wyzwolenia się nawet z potęgi "Gwiezdnego Roju" (okrętu, któremu nie jest w stanie przeciwstawić się zjednoczona siła trzydziestu miliardów istot),jest jednocześnie bardzo ludzki w swojej miłości czy w decyzji wytrwania do końca przy istotach, którym obiecał lojalność. A nie jest to płaski gest - kapitan Maltby, nadczłowiek panujący z łatwością dzięki sile woli nad całym statkiem, w momencie rozkazu z góry strzela sobie w głowę, aby uchronić tych, dla których jest niemal jak bóg. Choć mógłby słusznie pogardzać, znajduje w sobie pokorę, tym większą, że jest przecież Dziedzicznym Przywódcą Mieszańców. A i postać Lady Cecylii, butnej konkwistadorki, która z jednym statkiem rzuca wyzwanie trzydziestu miliardom istot, ale obawia się zabić choćby jednej z nich, zastrasza cały świat, a potem niecelnie rozrzuca bomby, aby nikogo nie skrzywdzić - jest bogata, skomplikowana, targana ułomnościami, zgoła "nieposągowa".

Z trudem kończę ten przydługi opis, w którym ledwie się dotknęło pomysłów z "Wyprawy do gwiazd". To książka zapadająca w pamięć, znakomicie napisana, często niełatwa w odbiorze (sekwencje obrazów z retrospekcjami wyjaśniającymi, nieliniowy ciąg zdarzeń oraz informacji, próba zawarcia w książce filmowego obrazowania - jak zaćmienie umysłu po skoku, niemożliwe i nagłe),bogata w najlepsze pomysły z gatunku SF (np. bitwa "Gwiezdnego Roju" z całą flotą przy użyciu tarczy zapętlającej i promieni ściągających albo rozpad "Roju" na tysiące małych części po zderzeniu z burzą magnetyczną w trakcie wychodzenia z nadświetlnej i późniejsze połączenie w całość - czy to nie aby wątek znany z "Terminatora II"?). Na pewno warto ją przeczytać - dziwię się, że taka kopalnia świetnych pomysłów nie została jeszcze sfilmowana - "działoby się" mówiąc słowami jednej Mariolki :-)

Na wstępie tej recenzji wypada się odnieść do oficjalnego opisu książki - rzecz w tym, że napisał go ktoś, kto nie przeczytał książki, najwyżej ją przekartkował. Dlatego zamieścił tyle błędów, ile tylko się dało. Już fragment zdania: "(...) odkrycia rasy skazanej na banicję - idealnych, humanoidalnych robotów stworzonych przed wiekami na Ziemi przez genialnego inżyniera M....

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    99
  • Posiadam
    47
  • Chcę przeczytać
    47
  • Science Fiction
    8
  • Fantastyka
    8
  • Ulubione
    2
  • Ebook
    1
  • 🚀 Fantastyka naukowa
    1
  • Seria Fantastyka*Przygoda Iskry
    1
  • Do rereadu
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Wyprawa do gwiazd


Podobne książki

Przeczytaj także