Polski aktor, pisarz i scenarzysta. Istnieją duże rozbieżności co do jego daty narodzin i pochodzenia (prawdopodobnie jego biologiczni rodzice byli Żydami). Wychowywał się w trudnych warunkach. Jako nastolatek trafił do poprawczaka. Potem wylądował w więzieniu, gdzie zdobył fach kamieniarza. Zanim rozpoczął pracę literata imał się różnych zajęć, z których najdłużej parał się kamieniarstwem. Autor trzech zbiorów opowiadań: "Monidło" (pierwsze wydanie: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1967),"Przepychanka" (Czytelnik, 1984),"Łzy sołtysa" (Czytelnik, 1982). Przyjaciel Marka Hłaski. W 1970 r., w wieku 39 lat (wyglądał na dużo starszego) rolą w "Rejsie" Marka Piwowskiego zadebiutował na srebrnym ekranie. Od tej pory wystąpił w kilkudziesięciu filmach, a najbardziej zasłynął z gry w duecie ze swoim kolegą Zdzisławem Maklakiewiczem. To właśnie ta dwójka wystąpiła m.in. we "Wniebowziętych" (reż. Andrzej Kondratiuk, 1973) czy "Jak to się robi" (reż. Andrzej Kondratiuk, 1974). Himilsbach był także autorem lub współautorem scenariuszów do niektórych filmów. Jan Himilsbach zmarł na skutek nadużywania alkoholu. W chwili śmierci miał 56 lat.
Żona: Barbara "Basica" (do 11.11.1988, jego śmierć).
Zbiór opowiadań o wszystkim i o niczym. Opowiadania ciekawe, również literacko, czego nie spodziewałem się po autorze. Nie doceniłem prostego kamieniarza ;). Wadą opowiadań jest często brak zakończenia, puenty. Teksty posiadają dużą wartość historyczno-obyczajową, zawieszone są w czasie od przedwojnia, poprzez wojnę i najwięcej w okresie powojennym. Większość dzieje się krótko po wojnie.
Czytane trochę z doskoku, z przerwami, warto było.
Jana Himilsbacha znają wszyscy miłośnicy polskiego kina. Starszy pan o wyglądzie i sposobie mówienia PRL-owskiego menela czarował w wielu filmach i do wielu napisał scenariusze. Z czasem stał się źródłem anegdot i obiektem fascynacji, a dla niektórych nawet wzorem do naśladowania. Co ciekawe, naturszczykiem był nie tylko w kinie, ale też w literaturze. Stąd jego Łzy sołtysa i inne opowiadania budzą sprzeczne opinie.
Niewielki zbiorek zawiera kilkanaście opowiadań z życia klasy pracującej i niepracującej. Żadnych tam inteligentów czy ważnych urzędników. Himilsbacha ciągnęło bowiem do zwykłych ludzi tyrających osiem godzin dziennie, a do domu wracających przez monopolowy. Jedni z nich cwaniakują, inni starają się żyć uczciwie, są też tacy, którzy – jak bohaterowie zekranizowanego Party przy świecach – mają aspiracje. Często próbują coś osiągnąć, zmienić swoje życie, ale nieraz przegrywają w starciu z ponurą rzeczywistością.
Dość łatwo zauważyć wady zbiorku. Historyjki zebrane w Łzy sołtysa i inne opowiadania często mają wady koncepcyjne, brakuje im odpowiednio rozbudowanych wstępów bądź zakończeń, są też takie, które urywają się ciut zbyt gwałtownie. Nie zawsze są też pięknie napisane, czasami gryzą powtórzenia bądź nie do końca zgrabne zdania. Opowieści te pasują jednak do klimatu lat siedemdziesiątych, robotniczego, papierosowego, z winem pitym na szklanki i zakładowymi majstrami litującymi się nad swoimi podopiecznymi.
Kto lubi te klimaty, kto lubi postacie grane przez Himilsbacha i jego filmy z epoki (Przyjęcie na dziesięć osób plus trzy),poczuje bluesa i spędzi nad tomikiem kilka przyjemnych wieczorów. Komu jednak ten cwany „kamieniarz” nie pasował, a sławnej anegdoty z angielskim nie rozumie, będzie srogo rozczarowany. Podobnie jak ten, kto będzie szukać w Łzy sołtysa i inne opowiadania samych żartów. Opowiadań Himilsbach nie pisał dla jaj…
Więcej recenzji:
https://zdalaodpolityki.pl/category/ksiazka/