rozwińzwiń

Łucznik

Okładka książki Łucznik Bernard Cornwell
Okładka książki Łucznik
Bernard Cornwell Wydawnictwo: HI:STORY powieść historyczna
488 str. 8 godz. 8 min.
Kategoria:
powieść historyczna
Wydawnictwo:
HI:STORY
Data wydania:
2024-02-07
Data 1. wyd. pol.:
2024-02-07
Liczba stron:
488
Czas czytania
8 godz. 8 min.
Język:
polski
Tłumacz:
Marta Magdalena Borkowska
Średnia ocen

0,0 0,0 / 10
Ta książka nie została jeszcze oceniona NIE MA JESZCZE DYSKUSJI

Bądź pierwszy - oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
0,0 / 10
0 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
152
83

Na półkach:

Bardzo dobra książka o bitwie pod Poitier. Wzmianka o magicznym mieczu moim zdaniem niepotrzebna, ale cóż ... jestem zwolennikiem realizmu w powieściach historycznych. Tak jak Azincourt bardzo szybko i miło się czyta.

Bardzo dobra książka o bitwie pod Poitier. Wzmianka o magicznym mieczu moim zdaniem niepotrzebna, ale cóż ... jestem zwolennikiem realizmu w powieściach historycznych. Tak jak Azincourt bardzo szybko i miło się czyta.

Pokaż mimo to

avatar
53
50

Na półkach:

Lubię kiedy powieści historyczne są z naciskiem na tło historyczne :) tutaj się to udało, bardzo przyjemna lektura.

Lubię kiedy powieści historyczne są z naciskiem na tło historyczne :) tutaj się to udało, bardzo przyjemna lektura.

Pokaż mimo to

avatar
677
322

Na półkach: ,

Kolejna odsłona cornwellowskiego "szaleństwa" (dodajmy: niepozbawionego "metody") prezentuje się całkiem dobrze na tle innych powieści tego autora, a na tle dokonań licznej rzeszy jego epigonów urasta wręcz do rozmiarów znamienitego dzieła. To wielka szkoda, że wydawca (Bellona) nie zaopatrzył książki w informację, iż stanowi ona dalszy ciąg "Trylogii Świętego Graala", na którą składają się powieści takie jak "Jeźdźcy z piekieł. Hellequin", "Wagabunda" i "Heretyk". W "Roku 1356" pojawiają się wątki, które dla nieznających poprzednich części mogą być trochę niejasne, choć ich nieznajomość szczególnie lektury nie utrudnia. Najlepszym dowodem jestem ja sam, skoro poprzednie części wprawdzie przeczytałem, jednak było to na tyle dawno, że obecnie niewiele już z nich pamiętam.
Rzecz dzieje się, jak można wywnioskować z tytułu, w XIV wieku, a miejscem akcji jest obszar ówczesnej Francji. Tym samym nietrudno domyślić się, że autor po raz kolejny obrał za przedmiot swoich zainteresowań wojnę stuletnią,a ściślej bitwę pod Poitiers, która okazała się dla Anglii nie tylko zwycięską, lecz również zwieńczoną wzięciem do niewoli króla Francji Jana II Dobrego.
Bernard Cornwell całkiem sprawnie nakreślił militarny obraz epoki. Znalazło się tu miejsce na kilka wątków związanych z obyczajowością ówczesnych elit, jednak są to tylko pobieżne szkice i żaden czytelnik, choćby posiadał powierzchowną zaledwie wiedzę o rycerskich zwyczajach, to i tej dzięki Cornwellowi nie wzbogaci. Nie należy się temu dziwić, skoro tak ten utwór, jak i inne powieści tego autora, jest powieścią awanturniczo-przygodową, tak jak i one pozbawioną jakiejś większej artystycznej wartości. Jak zwykle jednak czyta się to pierwszorzędnie, a będący zwieńczeniem powieści opis samej bitwy to prawdziwy majstersztyk literackiej batalistyki. Jeśli jednak cokolwiek budzi we mnie mieszane uczucia, to na siłę tu wtłoczony, a przecież będący zarazem osią fabuły wątek miecza Św. Piotra (la malice),tego samego, którym rzeczony Święty pozbawić miał ucha sługę arcykapłana, niejakiego Malchusa (stąd podana wyżej nazwa),którą to historię podają wszyscy czterej ewangeliści. Tym oto sposobem główny bohater Tomasz Hookton nie poszukuje już Św. Graala (czym zajmował się dawniej),lecz innej zupełnie relikwii, przypuszczalnie także nie pozbawionej nadprzyrodzonej mocy. To jak dla mnie dość dziwaczne wymysły, które bardziej pasują do cyklu filmowych historii o przygodach Indiany Jonesa (które zresztą lubię),czy do kolejnych powieścideł Dana Browna (których na ogół nie cenię),aniżeli do powieści historycznej, którą mógłbym czytać z niekłamaną przyjemnością. Gwoli ciekawostki za samym autorem warto tylko dodać, że tego rodzaju relikwia (ściślej rzecz biorąc jest to falchion, a więc długi miecz o klindze rozszerzającej się ku dołowi, nie zaś rzymski gladius, którym mógł posłużyć się Św. Piotr) znajduje się w Polsce, konkretnie zaś w Muzeum Arcybiskupstwa Poznańskiego.

Kolejna odsłona cornwellowskiego "szaleństwa" (dodajmy: niepozbawionego "metody") prezentuje się całkiem dobrze na tle innych powieści tego autora, a na tle dokonań licznej rzeszy jego epigonów urasta wręcz do rozmiarów znamienitego dzieła. To wielka szkoda, że wydawca (Bellona) nie zaopatrzył książki w informację, iż stanowi ona dalszy ciąg "Trylogii Świętego Graala",...

więcej Pokaż mimo to

avatar
403
16

Na półkach:

Jak zwykle najwyższy poziom

Jak zwykle najwyższy poziom

Pokaż mimo to

avatar
1754
1753

Na półkach:

Z chęcią sięgnęłam po najnowszą pozycję mistrza powieści historycznych!
Chciałam trzech rzeczy – oderwania się od problemów mojej współczesności, przeniesienia w jak najdalsze czasy i przeżycia przygody, w którą mogłabym uwierzyć, ale niekoniecznie tak całkiem, a przy okazji czegoś nowego się dowiedzieć. To ostatnie okazało się dla mnie wielką niespodzianką, ale o tym napiszę na końcu.
Dokładnie to wszystko, czego oczekiwałam, miałam podane na okładce tytułowej.
Rok 1356 bardzo mi odpowiadał i był na tyle daleki, że nawet opisy broni, ubioru czy scen batalistycznych z użyciem słów archaicznych wymagały zajrzenia do słownika. Inna rzecz, że nie była to „randka w ciemno” z pisarzem. Znałam już i wysoko oceniłam jego wyobraźnię i pióro przy okazji dzielenia się wrażeniami na temat „Trylogii Arturiańskiej”. Bardzo dobrze wiedziałam zatem, komu powierzam zaspokojenie potrzeby dobrej przygody.
Na spotkanie wysłał mi, a jakże, rycerza – Tomasza z Hookton. Nikt jednak nie używał tego imienia. Bardziej znany był jako Le Bâtard czyli Bastard. Tak, tak, dokładnie to oznaczał jego pseudonim. Co ciekawe, był z niego dumny. Dowodził najemnym oddziałem o osobliwej nazwie – Hellequini czyli diable dusze. Podobno wywiedzione przez Boga z piekła, który dał im nowe życie i ochronę przed otchłanią. Tyle donosiły afirmujące plotki, mające zasiać strach w sercach nieprzyjaciół, a tak naprawdę najwyższych umiejętności łucznicy, kierujący się niezłomnymi zasadami postępowania w życiu i w bitwie, z których najważniejsze wymieniali – „dzielimy się łupami, nie porzucamy towarzyszy, nie gwałcimy kobiet”. W dobre towarzystwo trafiłam, bo tacy szlachetni mężowie należeli do nielicznych w tym bezwzględnym świecie mężczyzn. Miałam przed sobą całą ich plejadę wszelakiego autoramentu. Od prymitywnego, sprzedajnego, ordynarnego, sardonicznego, rozmiłowanego w okrucieństwie Sculleya po żyjącego dla ideałów, romantycznego prawiczka Rolanda de Verreca, który bardzo przypominał mi Don Kichota z La Manchy.
Wszyscy, łącznie z Tomaszem, bardzo zaangażowani, powiedziałabym nawet, że na śmierć i życie, w poszukiwanie bardzo pożądanego przedmiotu. I nie był to Święty Graal, jak napisano na tylnej okładce. Wprawdzie wspominało się o nim tu i ówdzie, ale sporadycznie, a głównym bohaterem był miecz świętego Piotra. Ten sam, którym apostoł Piotr obciął ucho Malchosowi w Ogrójcu w obronie Jezusa zdradzonego i wydanego pocałunkiem przez Judasza. Stąd jego powieściowa nazwa la Malice. Ten magiczny przedmiot pożądania wszystkich bohaterów powieści miał przynieść błogosławieństwo jego posiadaczowi. Bez wyjątku wierzyli w „relikwię o boskiej mocy potrafiącą wynieść ludzką duszę wprost do nieba”. Każdy z nich, z jego mocą, chciał osiągnąć własny, odmienny dla pozostałych, cel – zostać papieżem, zdobyć przychylność swego pana i płynące stąd profity, władzę, ochronę dla Kościoła, ale przede wszystkim zwycięstwo nad wrogiem w zbliżającej się bitwie pod Poitiers we wrześniu 1356 roku. Stąd tytuł tej powieści. To do tego miejsca i tej daty ostatecznie prowadziła intryga osnuta wokół poszukiwanej relikwii oraz zmierzały stale ważące się losy jej bohaterów. Jej strategiczny i taktyczny przebieg mogłam śledzić na dołączonej mapce.
Według autora, to jeden z największych militarnych sukcesów angielskiego króla Edwarda III, który został przez historię trochę zapomniany. To o niej właśnie chciał, poprzez tę powieść, opowiedzieć autor, nadając jej charakter historyczno-sensacyjny. I przedstawił to tak, jak tylko on potrafi – intrygująco, wartko, płynnie, sugestywnie i szokująco-realistycznie w opisach walk militarnych, w których „nieprzyjaciel czuł bijący od wroga odór, czuł gówno z opróżnianych mimowolnie kiszek, czuł w oddechach zaduch wypitego wina i piwa, czuł krew zraszającą trawę”. To w tych momentach kończyła się zabawa i przygoda, a zaczynało twarde, brutalne, bezwzględne życie mężczyzny w XIV wieku. A przy okazji i kobiet, o których rolach i pozycjach w tamtych czasach nie zapomniał wspomnieć.
I na koniec o niespodziance wspomnianej na początku.
Miecz la Malice z powieści czyli miecz świętego Piotra, a właściwie falchion, który bardziej przypomina tasak, można obejrzeć osobiście w bazylice archikatedralnej Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Poznaniu. Niestety tylko kopię, bo oryginał znajduje się w poznańskim Muzeum Archidiecezjalnym.
Czy jest prawdziwy?
Spór o autentyczność relikwii między historykami trwa do dzisiaj. Pozostaje mi więc przytoczyć rozjemcze zdanie autora z „Noty historycznej” umieszczonej na końcu książki – „Każdy odwiedzający ma prawo wierzyć bądź nie wierzyć w prawdziwość relikwii”. Dokładnie tak, jak w przypadku tej historycznej opowieści, pamiętając, że w każdej legendzie, przekazie czy opowieści tkwi ziarenko prawdy.
Jedno natomiast jest pewne – przyjemność czytania na dwa wieczory i dobra zabawa z niej płynąca.
http://naostrzuksiazki.pl/

Z chęcią sięgnęłam po najnowszą pozycję mistrza powieści historycznych!
Chciałam trzech rzeczy – oderwania się od problemów mojej współczesności, przeniesienia w jak najdalsze czasy i przeżycia przygody, w którą mogłabym uwierzyć, ale niekoniecznie tak całkiem, a przy okazji czegoś nowego się dowiedzieć. To ostatnie okazało się dla mnie wielką niespodzianką, ale o tym...

więcej Pokaż mimo to

avatar
159
18

Na półkach:

Chcąc przenieść się w odległy czas wieków średnich, postanowiłem sięgnąć po jedno z nowszych dzieł Bernarda Cornwella. Podróż okazała się stratą czasu. Cała ksiazka nadaje się na scenariusz hollywódzkiej produkcji, gdzie każdy zbrojny posiada miecz i odziany jest w skórzane karwasze, a ciosem miecza przepoławianiu oręż wroga. Wszystko dzieje się pod bramą, której ciężkie zawiasy wykonano z lanego(!) żelaza. Osoba posiadające choć trochę rzetelnej wiedzy o średniowieczu nie bedzie mogła cieszyć się ksiazka.
Nie wyszukany humor, dialogi jak z kiepskiej produkcji amerykańskiej, a fabuła prosta i przewidywalna. Promykiem światła jest ostatnia bitwa, która trochę rehabilituje powieść.
Była to moja pierwsza, i chyba ostatnia, ksiazka tego autora. Może gdybym zaznajomił się z Sir Tomaszem z Hookton wcześniej, przygoda ta, byłaby milsza.
Chyba trzeba będzie poraz trzeci przeczytać trylogie husycką...

Chcąc przenieść się w odległy czas wieków średnich, postanowiłem sięgnąć po jedno z nowszych dzieł Bernarda Cornwella. Podróż okazała się stratą czasu. Cała ksiazka nadaje się na scenariusz hollywódzkiej produkcji, gdzie każdy zbrojny posiada miecz i odziany jest w skórzane karwasze, a ciosem miecza przepoławianiu oręż wroga. Wszystko dzieje się pod bramą, której ciężkie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
946
141

Na półkach: ,

Cornwell jak zwykle w formie. Chyba najlepsza część przygód Tomasza z Hookton zwieńczona świetnie opisaną bitwą pod Poitiers. Powtórzę się, ale jeśli chodzi o opisy bitew, Cornwell nie ma sobie równych. Dodatkowo świetnie oddane realia ówczesnego świata. Jak dla mnie klasa sama w sobie. Polecam cały cykl i mam nadzieję na jakąś kontynuację w przyszłości.

Cornwell jak zwykle w formie. Chyba najlepsza część przygód Tomasza z Hookton zwieńczona świetnie opisaną bitwą pod Poitiers. Powtórzę się, ale jeśli chodzi o opisy bitew, Cornwell nie ma sobie równych. Dodatkowo świetnie oddane realia ówczesnego świata. Jak dla mnie klasa sama w sobie. Polecam cały cykl i mam nadzieję na jakąś kontynuację w przyszłości.

Pokaż mimo to

avatar
758
243

Na półkach: , ,

Nie potrafiłam się wkręcić. Dla mnie - za dużo scen bitewnych. Traciłam rozeznanie, kto się z kim bije i dlaczego. I nadal nie rozumiem, dlaczego na okładce był opis, że to opowieść o Świętym Graalu.

Nie potrafiłam się wkręcić. Dla mnie - za dużo scen bitewnych. Traciłam rozeznanie, kto się z kim bije i dlaczego. I nadal nie rozumiem, dlaczego na okładce był opis, że to opowieść o Świętym Graalu.

Pokaż mimo to

avatar
613
65

Na półkach: ,

Najsłabsza książka Cornwella spośród tych, które przeczytałem. Wydaje się niespójna, pisana na kolanie, mniej więcej w połowie główna postać wędruje na drugi jeśli nie trzeci plan. Oprócz tego już w trakcie czytania dowiedziałem się, że szlachetna Bellona wydała "Rok 1356" nigdzie nie wspominając iż jest to czwarta, ostatnia część serii.

Najsłabsza książka Cornwella spośród tych, które przeczytałem. Wydaje się niespójna, pisana na kolanie, mniej więcej w połowie główna postać wędruje na drugi jeśli nie trzeci plan. Oprócz tego już w trakcie czytania dowiedziałem się, że szlachetna Bellona wydała "Rok 1356" nigdzie nie wspominając iż jest to czwarta, ostatnia część serii.

Pokaż mimo to

avatar
658
26

Na półkach:

Pierwsza książka którą przeczytałem tego autora i zapewne nie ostatnia.
Ciekawe tło historyczne, bardzo dobre opisy batalistyczne i ciekawe postaci.
Będę fanem autora.

Pierwsza książka którą przeczytałem tego autora i zapewne nie ostatnia.
Ciekawe tło historyczne, bardzo dobre opisy batalistyczne i ciekawe postaci.
Będę fanem autora.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    164
  • Przeczytane
    111
  • Posiadam
    32
  • Powieść historyczna
    8
  • Historyczne
    4
  • Teraz czytam
    3
  • Z biblioteki
    3
  • Chcę w prezencie
    2
  • Z historią w tle
    2
  • Bernard Cornwell
    2

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Łucznik


Podobne książki

Przeczytaj także