Lew Conn Iggulden 7,0
![Lew](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/5101000/5101473/1128096-352x500.jpg)
ocenił(a) na 77 tyg. temu Conn Iggulden – Lew i Imperium
Moja przygoda z pracami Conna Igguldena zaczęła się dawno temu, chyba jeszcze na studiach. W każdym razie pierwszy mój kontakt z nim, to jego zbeletryzowana biografia Gajusza z rodu Juliuszów zwanego Cezarem. Potem nastąpiła kilkuletnia przerwa i teraz wracam. W tak zwanym międzyczasie zdążyły się ukazać biografia Czyngis Chana i kilka książek osadzonych w starożytnej Helladzie. Lew i Imperium, to dwie najnowsze książki wydane nakładem Rebisu. Wyjątkowo omawiam dwie książki w jednym tekście, bo to po prostu jedna historia opowiedziana w dwóch tomach. Zatem to nie jest Lew i Imperium tylko Lew i Imperium.
Obie książki, to historia Peryklesa z Aten. Zaczynamy od wyprawy poszukiwawczej szczątków Tezeusza, potem towarzyszymy mu na Delos przy narodzinach Symmachii Ateńskiej, walczymy przeciw Persom i obserwujemy śmierć Kserksesa (po klęsce w bitwie, a nie w wyniku spisku pałacowego),widzimy jak Ateny rosną w siłę i budują Długie Mury aż do wielkiej zarazy, której ofiarą padł Perykles i wybuchu wojny peloponeskiej. Tyle główne wydarzenia. Poza tym obserwujemy upadek spartańskiego króla Pauzaniasza, trzęsienie ziemi, które zniszczyło Spartę i doprowadziło do wielkiej rewolty helotów, w ogóle sporo miejsca poświęcone jest Sparcie i jej kulturze. Są odwołania do wielkich bitew z Persami. Pojawiają się w tle różni wielcy Ateńczycy tamtych czasów – Kimon, Ajschylos, Fidiasz, Sokrates czy Zenon. To zanurzenie się w świat Hellady, przynajmniej dla mnie, było faktycznie odświeżające. Mam dużo do czynienia z beletrystyką historyczną, ale znikomy jej procent, to świat grecki. A tu obserwujemy kulturę, zwyczaje, rządy, wzrost i upadek dwóch najlepiej przebadanych i jednocześnie znanych rywali tamtego świata, czyli Aten i Sparty. Możemy zapoznać się z systemem panującym w Atenach i jak bardzo od niego różny był system spartański. Co wydaje mi się niezwykłe w tych książkach, to sposób przedstawienia Peryklesa. Zaczyna jako młody chłopak, syn swego ojca, któremu chce dorównać i imponować. To nie jest biografia od zera do bohatera. Zupełnie nie czuć, że Peryklesa określa się mianem jednego z największych ateńczyków. Widzimy raczej z jednej strony polityka, a drugiej człowieka, którego życie prywatne do najłatwiejszych i najszczęśliwszych nie należało. Tak, dziełem życia Peryklesa, można uznać, są Długie Mury, ale one zostały (z resztą zgodnie z obowiązującym systemem) wybudowane nadludzkim wysiłkiem całego kolektywu. Chcę przez to powiedzieć, że po przeczytaniu tej biografii nie mógłbym nazwać Peryklesa największym, ani chyba nawet wielkim. Może to i dobrze. Owa wielkość nie sprawia, że człowiek jest istotą wyższą od innych. Wielkość nie jest wrodzona. Jak ktoś już został okrzyknięty wielkim według niektórych jest postacią ze spiżu i należy stawiać go na pomnikach czy innych akademiach. A już na pewno niektórzy twierdzą, że nie należy im pisać biografii tylko hagiograficzne peany. Iggulden robi coś zupełnie przeciwnego. Pokazuje Peryklesa, jako człowieka. Bez zadęcia, nadmiernego patosu, z jego wątpliwościami i obawami. Perykles nie jest postacią z pomnika, tylko człowiekiem, z jakim można się utożsamić.
Dodam jeszcze dla smaczku, że bardzo mi się podoba prawidłowy rodzajnik słowa polis. Co mi się niespecjalnie podoba, to liczba mnoga słowa polis. W ogóle słowo polis pada dość rzadko i głównie w Imperium. Częściej można spotkać miasto lub miasto-państwo. Takim przyjemnym dodatkiem są te wszystkie greckie słowa, jak kyrios, kopis, hoplon czy lochagos. Są słowniczki, które tłumaczą te terminy. I są też mapy.
Zatem jeśli lubicie beletrystykę historyczną osadzoną w starożytności, to sięgnijcie po te książki. A jak znacie Igguldena, to tym bardziej sięgnijcie.