rozwińzwiń

Wyspa diabła

Okładka książki Wyspa diabła Einar Kárason
Okładka książki Wyspa diabła
Einar Kárason Wydawnictwo: Marpress Cykl: Trylogia Reykjavicka (tom 1) Ekranizacje: Diabelska wyspa (1996) Seria: Bałtyk literatura piękna
244 str. 4 godz. 4 min.
Kategoria:
literatura piękna
Cykl:
Trylogia Reykjavicka (tom 1)
Seria:
Bałtyk
Tytuł oryginału:
Þar sem djöflaeyjan rís
Wydawnictwo:
Marpress
Data wydania:
2019-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1997-01-01
Liczba stron:
244
Czas czytania
4 godz. 4 min.
Język:
polski
ISBN:
9788375281828
Tłumacz:
Jacek Godek
Ekranizacje:
Diabelska wyspa (1996)
Tagi:
Islandia sztorm seria Bałtyk skandynawia literatura pólnocy
Średnia ocen

5,9 5,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,9 / 10
83 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1183
406

Na półkach: , ,

"Wyspa diabła", "Złota wyspa" i "Ziemia przyobiecana" ,tak brzmią tytuły trzech islandzkich powieści Einara Kárasona, które tworzą nieformalny cykl społecznej sagi. Są to pozycje obecnie kultowe i niemal bezcenne dla literatury tego niewielkiego wyspiarskiego kraju. Szacuje się, że pierwszą część przeczytał co ósmy mieszkaniec. "Wyspa diabła" doczekała się również filmowych i teatralnych ekranizacji.

Akcja powieści zaczyna się w latach powojennych. Islandię niebawem mają opuścić amerykańskie wojska, które stacjonują na wyspie już kilka lat. Na przedmieściach stolicy po żołnierzach pozostały baraki, które zaczęły pełnić funkcję mieszkalną dla osób z marginesu. Dzielnicę z owymi barakami nazywano Thulecampem. Pośrodku niej stanął Stary Dom, który nie był w cale stary, ale taką otrzymał nazwę, a zamieszkiwała go rodzina Tomassonów.

Einara Kárason snuje swoją opowieść o rodzinie Tomassonów, ich znajomych oraz o pobliskich mieszkańcach. Opisuje ich codzienność, radości, smutki ich wady, dysfunkcje, rodzinne skandale, zdrady, namiętności, choroby. Bieda, alkohol, przemoc wyglądają tutaj zza każdego zaułka.

Opowiada dość specyficznym językiem, budowa zdań czasami jest dość trudna i męcząca w odbiorze. Spotkamy w tekście pełno onomatopei, przejęzyczeń, nieumiejętnych zapożyczeń z angielskiego, tanich sloganów i wulgaryzmów.
Dodatkowo mnogość obco brzmiących imion, przy których idzie dostać oczopląsu i można połamać sobie język, próbując przeczytać je na głos nie sprawia, że powieść czyta się szybko i łatwo. Oprócz tego, że imiona są trudne, to autor jeszcze podmienia je przezwiskami/ skrótami i wtedy wszystko może się pomylić. Czasami zastanawiałam się o kim ja w końcu czytam. Męczyło mnie to niemiłosiernie i odwracało uwagę od sensu powieści.

"Wyspa diabła" to trudna, ale ciekawa powieść. Nowe doświadczenie literackie, które przybliżyło mi klimat tak mało mi znanej Islandii.

"Wyspa diabła", "Złota wyspa" i "Ziemia przyobiecana" ,tak brzmią tytuły trzech islandzkich powieści Einara Kárasona, które tworzą nieformalny cykl społecznej sagi. Są to pozycje obecnie kultowe i niemal bezcenne dla literatury tego niewielkiego wyspiarskiego kraju. Szacuje się, że pierwszą część przeczytał co ósmy mieszkaniec. "Wyspa diabła" doczekała się również filmowych...

więcej Pokaż mimo to

avatar
905
862

Na półkach: , ,

Jestem zaskoczona że aż tak niską średnią ma ta pozycja. Przesłuchałam ją w audiobooku wybierając w sumie "w ciemno" na empik go choć kojarzę charakterystyczne okładki tego wydawnictwa. Faktem jest że ten 1 tom sagi podobno najpopularniejszej w Islandii nie jest bardzo porywający jeśli chodzi o fabułę i bohaterów to sam styl autora mi się podoba, wydaje się intrygujący. Słucha się bardzo dobrze

Jestem zaskoczona że aż tak niską średnią ma ta pozycja. Przesłuchałam ją w audiobooku wybierając w sumie "w ciemno" na empik go choć kojarzę charakterystyczne okładki tego wydawnictwa. Faktem jest że ten 1 tom sagi podobno najpopularniejszej w Islandii nie jest bardzo porywający jeśli chodzi o fabułę i bohaterów to sam styl autora mi się podoba, wydaje się intrygujący....

więcej Pokaż mimo to

avatar
179
176

Na półkach:

Ciekawa pozycja. Brakuje jednak w całej tej historii przekazu.

Ciekawa pozycja. Brakuje jednak w całej tej historii przekazu.

Pokaż mimo to

avatar
557
391

Na półkach: ,

Książka - w moim przypadku do słuchania (i przesłuchania) w podróży. Dość mocno mnie ta lektura zaniepokoiła i mocno mieszane mam co do niej uczucia.
Z jednej strony mamy tu bowiem nawiązanie do tradycyjnych nordyckich sag, gdzie surowość miejsca tworzy surowego człowieka, a z drugiej dostajemy epos o ludziach z marginesu, gdzie awantury, pijaństwo i bijatyki nie dość, że są na porządku dziennym, to wręcz tworzą koloryt dzielnicy. A to już wygląda podobnie pod każdą szerokością geograficzną.
Dostajemy obraz Islandii nie jako dzisiejszego wyrafinowanego raju na wakacje, a ziemię, która w latach czterdziestych i pięćdziesiątych minionego wieku wyzwala się z powojennej amerykańskiej okupacji i zaczyna żyć własnym życiem. Poamerykańskie baraki wojskowe tworzą zaś w Reykiaviku nową dzielnicę dla nowych ludzi. Dzielnicę, do której sprowadzają się wróżka Karolina i kupiec Tommas, zakładając własną dynastię. Dziwna do zresztą dość i “patchworkowa” rodzina, której trzon stanowią dzieci niewłasne, a która w dość szybkim tempie zaczyna się rozrastać.
Właśnie ta sagowość opowieści stanowi dla mnie pewien problem; brak tu właściwie jednego bohatera, a imiona i wydarzenia zmieniają się jak w kalejdoskopie. Brak tu też jakiejś osi opowieści, jakiejś kulminacji; mamy oto wejścia do historii coraz to nowych jej bohaterów i z rzadka również ich odchodzenie. A poza tym proza życia ludzi z marginesu: pijaństwa, rozróby, hałaśliwe zaznaczanie swej obecności w rozrastającym się mieście stołecznym. Mimo, iż autor kreśli ich losy a i same postacie z dużą dozą sympatii i ironii, to gdy pomyśleć o opisywanych wydarzeniach jak o filmie fabularnym, to raczej nikt z nas nie chciałby znaleźć się w jednym pubie z Baddim czy Dannim.
W samej zaś warstwie literackiej (która jest dla mnie najwartościowszą warstwą powieści) mieszają się różne konwencje: ballada łotrzykowska, gawęda ludowa, saga o ludziach północy i zwykła zaangażowana społecznie quasi-reportażowa opowieść. To mi odpowiada najbardziej - owo zaangażowanie autora i ogrom sympatii, z jaką kreśli i postacie, i ich losy. Przypomina mi cała ta opowieść, jak i styl jej narracji “Błogosławieństwo ziemi” Hamsuna; sto lat później a wszystko to samo. “Przeszłość - jest to dziś, tylko cokolwiek dalej” - to już inny klasyk.
Skonfundowany nieco nie wiem, co myślę. Niby po przesłuchaniu byłem przekonany, że nie wrócę do bohaterów w kolejnych tomach trylogii, a teraz - po krótkim przemyśleniu tematu dla napisania tych tu kilku słów - już taki pewien nie jestem, że nie zechcę się jeszcze zmierzyć z pisarstwem Einara Kárasona…

Książka - w moim przypadku do słuchania (i przesłuchania) w podróży. Dość mocno mnie ta lektura zaniepokoiła i mocno mieszane mam co do niej uczucia.
Z jednej strony mamy tu bowiem nawiązanie do tradycyjnych nordyckich sag, gdzie surowość miejsca tworzy surowego człowieka, a z drugiej dostajemy epos o ludziach z marginesu, gdzie awantury, pijaństwo i bijatyki nie dość, że...

więcej Pokaż mimo to

avatar
508
508

Na półkach:

Islandia, mała, surowa wysepka, rzucona na Ocean Atlantycki. Tam także dotarła wojna, a wraz z nią żołnierze alianccy. Pozostawili po sobie brzydkie, byle jakie baraki, pamięć obcobrzmiących słów oraz gromadkę dzieci, które musiały potem dorastać bez ojców. „Samotne matki nie cieszyły się poważaniem, zwłaszcza jeśli ich dzieci miały obcokrajowców za ojców. Zarówno narodowa, jak i postępowa prasa pisała dumnie, że islandzcy dżentelmeni mają zamiar stworzyć przymierze na rzecz bojkotu dziewcząt podejrzanych o stosunki z żołdakami. Postanowiono nie prosić ich do tańca na potańcówkach przy dźwiękach akordeonu.”

I tak płynie ta szorstka i jednocześnie prześmiewcza opowieść. Poznajemy całą galerię postaci, bardzo zróżnicowanych, ekscentrycznych, jakie wraz z rodziną Liny i Tommiego zamieszkują dzielnicę poamerykanskich baraków, najbiedniejsze, najbardziej zapuszczone i niebezpieczne osiedle Reykjaviku. Nawet tam, pośród największej biedoty, także istnieje hierarchia, jedni są na jej najwyższym szczeblu, a inni na samym dole.

I kto by pomyślał, że stamtąd można się wybić, a nawet wybudować solidny dom. Tommiemu, a raczej jego siostrzenicy, to się udało. I tak oto wkraczamy prosto w rodzinną historię mieszkańców Starego Domu.

I choć bieda w Thulecamp aż piszczy, to humor też dopisuje. Każdy żyje jak może, radząc sobie po swojemu. Dzieci od najmłodszych lat pomagają rodzicom. „Taksiarz Hoskuldur już w wieku dziesięciu lat musiał nocami stać na czatach, gdy jego ojciec pędził bimber w cynowej kadzi w kopcu na kartofle.” Nikt się nie użala nad sobą ani nad sąsiadami, co najwyżej pocieszą się gorzałką, a potem dalej walczą dzień po dniu o przetrwanie. Wiadomo też, że większe szanse ma się razem, tak więc mieszkańcy czują względem siebie solidarność, no, przynajmniej w opozycji do obcych.

Jak niewiele potrzeba, by zrealizować marzenia. Można stworzyć coś niemal z niczego. Bramka z nadgniłych sieci rybackich zbijana prostowanymi w pocie czoła wyzbieranymi na ulicy gwoździami. I już mamy klub sportowy. „U zarania jedyną własnością klubu była piłka futbolowa, na którą złożyli się panowie z dzielnicy.” Wokół klubu sportowego integruje się barwna społeczność dzielnicy.

Cała książka to specyficzny opis codzienności w reykjavickich slumsach. Specyficzny, bo choć nie ma tu wielkich historii, to są one dalekie od przeciętności, kolorowe, z jednej strony denerwujące, z drugiej wzruszające, a z całą pewnością zabawne, choć humor to gorzki. Postaci zaś arcyciekawe, niezwykle szybko zapadają w pamięć. Tomas, sklepikarz o gołębim sercu, myślący zawsze w pierwszej kolejności o innych. Karolina, lokalna wróżka, słynna nawet poza dzielnicą. Hlynur, mechanik samochodowy, który nigdy nie naprawił nawet jednego samochodu do końca, gdyż marzenia wystarczało mu zaledwie na połowę. Fia i Toti, spełniający swój amerykański sen, gromadząc w mieszkaniu przedmioty niczym fanty, nawet ich nie rozpakowując. No i te dzieci, których wszędzie pełno. Jedne się rodzą, inne, niedopilnowane, przedwcześnie umierają, zostają przy matkach, ojcowie nieznani lub dawno zapomniani. A jednak jakoś te dzieci się chowały, opiekowała się nimi ulica, albo one sobą wzajemnie, gdy rodzice zawiedli.

Jest to też opowieść o rodzinie, która stale się rozrasta, przybywają nowi jej członkowie, rodzą się dzieci, siostrzenice Liny, ich dzieci. Stary Dom wypełnia się gwarem.

Ameryka przewija się tu dość często, może nawet determinuje życie mieszkańców. Mieszkają w poamerykańskich barakach, Gogo, córka Liny, wychodzi za Jankesa, więc amerykańskie dobra luksusowe zaczynają wypełniać po brzegi Stary Dom. Później zaś wokół Liny i Tommiego robi się coraz bardziej pusto. To Ameryka zaczyna przyciągać młodych za ocean.

Scenki rodzajowe, króciutkie fragmenty wyjęte z życia bohaterów, są napisane rewelacyjnie. Wprost widzimy ich przed sobą, zapalczywych, często „trąconych” alkoholem, posługujących się swoistą gwarą, wypędzających diabła z sąsiada.

Jacek Godek jest współtwórcą polskiej odsłony „Wyspy diabła”, pierwszego tomu islandzkiej trylogii. Jego tłumaczenie uwydatnia niespotykany styl Karasona, z ironicznym humorem, niekiedy bardzo krępującymi scenami, opisywanymi dosadnie, co jest charakterystyczne dla tej książki, w której ciągle coś się dzieje. Jedni bohaterowie wchodzą w miejsce drugich tak szybko i często, że trudno za nimi nadążyć i początkowo nawet ich spamiętać. To trochę jak kalejdoskop luźnych scenek, które układają się w historię rodziny, dzielnicy, Reykjaviku i w końcu Islandii w latach 50-tych i później, kiedy rozwija się coraz gwałtowniej, próbując z całych sił nadążyć za Stanami Zjednoczonymi – wzorcem wzorców.

Podobno trylogia ta jest uznana za kultowa wśród Islandczyków. Nic dziwnego, ma bowiem swoisty klimat. Być może to właśnie jest duch Islandii.
Książkę mogłam przeczytać dzięki portalowi: https://sztukater.pl/

Islandia, mała, surowa wysepka, rzucona na Ocean Atlantycki. Tam także dotarła wojna, a wraz z nią żołnierze alianccy. Pozostawili po sobie brzydkie, byle jakie baraki, pamięć obcobrzmiących słów oraz gromadkę dzieci, które musiały potem dorastać bez ojców. „Samotne matki nie cieszyły się poważaniem, zwłaszcza jeśli ich dzieci miały obcokrajowców za ojców. Zarówno narodowa,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
791
791

Na półkach: , ,

61/180/2022
Eeeee, jakoś nie moja bajka. Slumsy, chlanie i mordobicie. Niby saga, ale daleko jej do prawdziwej opowieści o dziejach rodu.

61/180/2022
Eeeee, jakoś nie moja bajka. Slumsy, chlanie i mordobicie. Niby saga, ale daleko jej do prawdziwej opowieści o dziejach rodu.

Pokaż mimo to

avatar
2710
1802

Na półkach:

Moje odkrycie dzięki Empik Premium. Zimny i twardy klimat Islandii, ludzie z baraków, którzy znają się jak łyse konie i tworzą jedną wielką rodzinę. Audiobooka wysłuchałam z przyjemnością i zaraz sięgnę po drugi tom.

Moje odkrycie dzięki Empik Premium. Zimny i twardy klimat Islandii, ludzie z baraków, którzy znają się jak łyse konie i tworzą jedną wielką rodzinę. Audiobooka wysłuchałam z przyjemnością i zaraz sięgnę po drugi tom.

Pokaż mimo to

avatar
116
82

Na półkach:

Dość specyficzna lektura: jakby epos meneli (ludzi z marginesu społecznego)- napisana i z dystansem, i z ironią. Niczego nie usprawiedliwia, niczego nie wyjaśnia - pokazuje, czasem z przymrużeniem oka, życie takim, jakie jest. Bohaterem nie jest pojedynczy człowiek, ale cała rodzina, a nawet społeczność mieszkańców poamerykańskich baraków. Każde większe miasto ma taki zakątek w swojej aglomeracji, a tu rzecz się dzieje w Reykjaviku. To zresztą dla fabuły nie ma większego znaczenia. Mieszkańcy nie znają stolicy Islandii, obracają się w znanym sobie rewirze. Ci, co wyjechali do Ameryki, wracają z niej, by nadal toczyć życie, do jakiego są przyzwyczajeni. Owszem, pojawiają się próby wyrwania z tzw. środowiska: drużyna piłkarska, ale przyzwyczajenie i rutyna zwyciężają tego typu inicjatywę.
Książka napisana w formie opowieści, potoczysta narracja i humor pomagają zrozumieć realia. Coś, co trudno uchwycić, to swoisty klimat opowieści, który okrasza jakimś wewnętrznym urokiem. U nas tak się nie pisze...

Dość specyficzna lektura: jakby epos meneli (ludzi z marginesu społecznego)- napisana i z dystansem, i z ironią. Niczego nie usprawiedliwia, niczego nie wyjaśnia - pokazuje, czasem z przymrużeniem oka, życie takim, jakie jest. Bohaterem nie jest pojedynczy człowiek, ale cała rodzina, a nawet społeczność mieszkańców poamerykańskich baraków. Każde większe miasto ma taki...

więcej Pokaż mimo to

avatar
127
96

Na półkach:

„Wyspa diabła”, Einara Kárasona, to szalenie ciekawy, a szerzej nieznany obraz kraju, który przez długie lata uchodził za europejski raj bez skazy. Wszelkie problemy Islandii i Islandczyków, jeśli już docierały na kontynent, najczęściej pokazywały słynny kryzys bankowy i gospodarczy z 2008 roku. Kárason pokazuje, że prawdziwe tragedie tego wyspiarskiego kraju zaczęły się znacznie wcześniej. I bynajmniej wcale się nie skończyły.

Otrzymujemy obraz Reykjaviku lat 40. i 50. XX wieku. Czasów, w których miasto przeżywało wielki rozkwit, a to za sprawą stacjonujących w kraju wojsk amerykańskich. Chociaż Amerykanie, pogardliwie zwani Jankesami, byli tak naprawdę okupantami, biedne islandzkie społeczeństwo dostrzegło w nich gospodarcze wyzwolenie. Przedstawiciele „najlepszego narodu świata” byli idealnymi partnerami do handlu, a gdy naszedł czas opuszczenia przez nich wyspy, pozostawili po sobie wojskowe baraki, w sam raz do zagospodarowania i zamieszkania. Blaszane domy stały się z czasem niezwykle popularne za względu na niskie koszty, co miało szczególnie duże znaczenie od połowy lat 50., gdy wielkie pieniądze z połowów śledzi przestały płynąć razem z ławicami tychże ryb.

Jedną z najbardziej znanych dzielnic barakowych w Reykjaviku stało się słynne Thulecamp, do którego przenosi się wraz z całą wielką rodziną wróżka Karolina oraz kupiec Tomas. Zmuszeni są do tego po nieoczekiwanym, lecz nie aż tak niespodziewanym pożarze swojego poprzedniego domu. Przedsiębiorczy Tommi i Lina, której zdanie jest w dzielnicy niemalże świętością, z pomocą sąsiadów szybko i sprawnie wychodzą z kryzysu. Nowe lokum, specjalnie dla nich zaprojektowane przez miejscowego architekta, chociaż jest koszmarnie brzydkie i niefunkcjonalne, jest ogromnym domem, wyróżniającym się pośród barakowej blachy.

Starsi państwo, otoczeni gromadą dzieci i wnuków, tak swoich, jak i przysposobionych, osób o tak odmiennych i różnych charakterach, stają się chwiejącą w posadach ostoją normalności. Ta jednak co chwila znika, karleje, ucieka gdzieś w brudne uliczki Thulecampu, ustępując miejsca kolejnym skandalom i konfliktom, które skrajnie wyniszczają pragnących spokoju Linę i Tommiego.

Einar Kárason stworzył wyjątkową, choć mocno specyficzną sagę rodzinną. Obrazując życie Karoliny, Tomasa, ich córki, która wyjechała z Amerykaninem do Stanów, zostawiając dziadkom swoje dzieci, a także całej masy innych pociech, z których Tommi nie jest ojcem żadnej z nich, tak naprawdę pokazuje życie Islandii tamtych trudnych lat. Lat powojennych, dotkniętych pierwszymi kryzysami, całe dekady przed pierwszym boomem turystycznym. Olbrzymia rodzina, która zamieszkuje Stary Dom wraz z mieszkańcami Thulecampu i okolicy, jest jakby miniaturową wersją całego narodu. Ilość problemów, konfliktów, dramatów mniejszych i większych, wystarczyłaby na obdarowanie całego kraju. W tym dziwnym świecie, gdzie nic nie jest dane na stałe, a poczucia bezpieczeństwa i szczęścia nie przynosi nawet rodzina, wszystko wybrzmiewa jakoś inaczej, zupełnie jakby jakiś niewidzialny mistycyzm osiadł nad miastem, ze szczególną siłą dotykając tę jedną dzielnicę.

Za to poczucie odpowiada równie specyficzny styl autora. „Wyspa diabła” jest bowiem historią, która łączy w sobie powieść z elementami ludowej gawędy, opowiadanej podczas polarnych nocy nad płonącym ogniskiem. Dzięki temu historie w sumie nie aż tak bardzo odległe czasowo nabierają charakteru opowieści z czasów bardzo dawnych. Bez wątpienia dodaje do oryginalności całej książce. I magii, bo chociaż w powieści nie ma jej ani trochę, jest za to surowy realizm ciężkich czasów, choć okraszony przebijającym się spod ciężkiej blachy humorem, to staruszka Karolina nie bez powodu nazywana jest wróżką. Stary Dom skrywa więcej tajemnic, niż można przypuszczać.

Po bardziej szczegółową recenzję zapraszam do siebie - https://kulturalnynihilista.pl/wyspa-diabla-einar-karason-islandia-cz-11/

„Wyspa diabła”, Einara Kárasona, to szalenie ciekawy, a szerzej nieznany obraz kraju, który przez długie lata uchodził za europejski raj bez skazy. Wszelkie problemy Islandii i Islandczyków, jeśli już docierały na kontynent, najczęściej pokazywały słynny kryzys bankowy i gospodarczy z 2008 roku. Kárason pokazuje, że prawdziwe tragedie tego wyspiarskiego kraju zaczęły się...

więcej Pokaż mimo to

avatar
473
200

Na półkach: , , ,

Tym razem zdecydowanie nie moje klimaty. Islandzka literatura społeczna niewiele się różni od "społecznej literatury" każdego innego kraju, nie bez powodu ploretariusze się łączyli. Językowo tłumacz się postarał, daleko mu jednak do fajerwerków innych książek wydawnictwa Marpress, które ostatnio czytałem.

Tym razem zdecydowanie nie moje klimaty. Islandzka literatura społeczna niewiele się różni od "społecznej literatury" każdego innego kraju, nie bez powodu ploretariusze się łączyli. Językowo tłumacz się postarał, daleko mu jednak do fajerwerków innych książek wydawnictwa Marpress, które ostatnio czytałem.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    233
  • Przeczytane
    108
  • Posiadam
    25
  • 2022
    5
  • 2023
    4
  • Audiobook
    4
  • Islandia
    4
  • 2020
    3
  • 2020
    3
  • Teraz czytam
    3

Cytaty

Więcej
Einar Kárason Wyspa diabła Zobacz więcej
Einar Kárason Wyspa diabła Zobacz więcej
Einar Kárason Wyspa diabła Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także