rozwińzwiń

Ziemia przyobiecana

Okładka książki Ziemia przyobiecana Einar Kárason
Okładka książki Ziemia przyobiecana
Einar Kárason Wydawnictwo: Marpress Cykl: Trylogia Reykjavicka (tom 3) Seria: Bałtyk literatura piękna
265 str. 4 godz. 25 min.
Kategoria:
literatura piękna
Cykl:
Trylogia Reykjavicka (tom 3)
Seria:
Bałtyk
Tytuł oryginału:
Fyrirheitna landið
Wydawnictwo:
Marpress
Data wydania:
2020-11-26
Data 1. wyd. pol.:
2020-11-26
Liczba stron:
265
Czas czytania
4 godz. 25 min.
Język:
polski
ISBN:
9788375281835
Tłumacz:
Jacek Godek
Tagi:
islandia emigracja ameryka USA
Średnia ocen

6,3 6,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,3 / 10
18 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
905
862

Na półkach: , ,

Zmienia się główne miejsce akcji ale nie zmienia się uniwersum jeśli można tak powiedzieć. Klimat i los bohaterów pozostają tak samo trudne, brudne
Ta książka zaskoczyła mnie o tyle że zawsze stawiałam na bohaterów i to od ich kreacji w dużej mierze zależało polubienie książki (co nie jest równoznaczne z polubieniem bohatera) Tutaj ta kreacja bohaterów nie jest jakaś głęboka, może przez ich mnogość, ale bardzo kupuje mnie to, jak pisze autor. Polecam trylogię choć nie dla kogoś kto potrzebuje "ciepłych, miłych, otulających lektur"

Zmienia się główne miejsce akcji ale nie zmienia się uniwersum jeśli można tak powiedzieć. Klimat i los bohaterów pozostają tak samo trudne, brudne
Ta książka zaskoczyła mnie o tyle że zawsze stawiałam na bohaterów i to od ich kreacji w dużej mierze zależało polubienie książki (co nie jest równoznaczne z polubieniem bohatera) Tutaj ta kreacja bohaterów nie jest jakaś...

więcej Pokaż mimo to

avatar
508
508

Na półkach:

No i mamy wreszcie finał jedynej w swoim rodzaju islandzkiej trylogii Einara Karasona, zwanej też truelogią, gdzie Islandia lat 50-tych, ksenofobiczna, rozwarstwiona społecznie, próbująca z zadyszką dogonić postępowy Zachód, została ukazana bez upiększeń, z to z ciętym, niespotykanym gdzie indziej, swoistym dla Karasona poczuciem humoru.

Tym razem akcja przenosi się do Ameryki, tego raju, ziemi obiecanej (czy, jak woli autor „przyobiecanej”),z której bogate paczki docierały onegdaj do mieszkańców reykjavickich baraków, przynosząc powiew luksusu i nowoczesności. Do rodziny zamieszkałej w Stanach jadą młodzi mieszkańcy Thulecampu. Czy kraj wielkich możliwości spełni ich oczekiwania?

Już ich pierwsze wrażenie daje nam dużo do myślenia: „Pojechaliśmy metrem na Manhattan i uważaliśmy się za szczęśliwych, bo po drodze ani nas nie pobito, ani nie okradziono.”

Wyruszają zatem na poszukiwanie babci, która, owszem pisała do nich do Reykjaviku, ale nie podała swojego ostatniego aktualnego adresu. Podróż starym greyhoundem przez Stany to już klasyk, do którego zdążyliśmy się przywiązać. Manni i Mundi przeżywają przygodę życia, i tak też traktują swoją wędrówkę. Poczucie humoru, tak dla nich charakterystyczne, które zdążyliśmy już polubić, nie opuszcza ich. Nie ma znaczenia, że są na obcym terenie. Ich zadaniem jest oswoić i dobrze poznać nieznane, nie uronić ani chwili, a każdą z nich się cieszyć.

Otwierając książkę, z góry cieszyłam się na ową galerię osobliwych postaci, które Karason przedstawił nam już w dwóch pierwszych częściach. I nie zawiodłam się ani trochę.

Babcia Gogo powaliła mnie na kolana! Ileż krzepy, radości życia i brawury jest w tej staruszce, młodszej duchem od niejednej dziewczyny: „Wraz z jasnością bijącą od niej, hall wypełnił dudniący potok słów z poprawnej islandzczyźnie, którego to języka nigdy nie zapomniała (…) Wstaliśmy, by przywitać błogosławioną staruchę w szerokim jasnobłękitnym płaszczu, o głosie wysokim i radosnym, który pasować mógł jedynie do tak dużego tyłka.” Ta energiczna kobieta z papierosem wiecznie zwisającym z ust, tak szybka, że „jeszcze nie weszła do mieszkania, a już zaczęła zmywać” zdobyła bez reszty moje serce!

Skąd wzięła się po takiej matce histeryczna córka, Dollie, całymi dniami zalegająca bezwolnie na sofie, z nocnikiem w zasięgu ręki, jęcząca boleśnie nad swoim smutnym losem. Albo wiecznie pijany Baddie, oczko w głowie mamusi. Niezbadane są drogi zwariowanej rodzinki Tomassonów. Właściwie cokolwiek byśmy nie przeczytali, możemy powtórzyć z westchnieniem za Bobo: „(…) to jest w stylu innych dokonań tej rodziny. Szaleństwo, szaleństwo, szaleństwo…”

I nie widzimy w Stanach wielkiej różnicy w porównaniu z ich islandzką dzielnicą. Zamiast wody strumieniem leje się piwo, innego, mocniejszego alkoholu też nie brakuje. Potem rozochocona ferajna zaczyna głośną, coraz głośniejszą dyskusję, prowadzącą nieuchronnie do rękoczynów, a poturbowani w pijackich przepychankach opatrują sobie wzajemnie rany i na pocieszenie otwierają kolejną puszkę „Budołajzy”.

Wędrując z naszymi bohaterami, widzimy Amerykę ich oczami i niemal namacalnie wyczuwamy ich rozczarowanie. Amerykański sen okazuje się tandetą owiniętą w pozłotko. Gdy je zedrzeć widać brzydotę, przypominającą ten typowy amerykański saloon, a w nim: „Tylu brzydkich i nieszczęśliwych ludzi chyba nigdy w jednym miejscu się nie spotkało. Zupełnie jakby tłum statystów grał kmiotków w przedstawieniu szkolnym. Czuliśmy się tam jak Marsjanie (…) Faceci obślinieni tytoniem niczym wójtowie w wiejskiej rewii, baby tłuste, o cienkim głosie i spalonych zębach, tak że nawet dobrze wychowany człowiek musiał walczyć z sobą, by nie parsknąć śmiechem.”

Trudno orzec, czy przybysze z Islandii po prostu tak źle trafili, czy też jest to sposób ukazania, jak wygórowane marzenia pryskają niczym bańka mydlana, postrzegania tego faktu nie tylko przez bohaterów książki, ale i może przez samego Einara Karasona. Zwykle widzimy ich w tanich, obskurnych barach, w pokojach w nadgryzionych zębem czasu hotelach, jak ten w Memphis, w którym „tablica nad wejściem ułamana, a markiza odbarwiona i podarta”, czy też w autobusie, do którego wsiadają po długim wyczekiwaniu na przystanku, a który jest „poobijany, obdrapany i cały oblepiony reklamami (…) Wnętrze nie było zbyt wygodne, siedzenia takie jak w transporterach wojskowych i plan miasta tez tej proweniencji, a z powodu upału smród plastiku roztaczał się tak gęsty, że można go było kroić nożem stołowym.”

Wszystko jakby z drugiej lub nawet z trzeciej ręki, mocno zużyte. Nawet legenda boskiego Elvisa Presleya wydaje się mocno przereklamowana i pokryta farbką jedynie po wierzchu. Pozostały po niej tylko kiczowate pamiątki, sprzedawane licznie przyjeżdżającym turystom.

Czy naprawdę tak wygląda Ameryka? Nie zapominajmy, że cała historia dzieje się kilkadziesiąt lat temu. Życie było inne niż dzisiaj, wolniejsze, mniej stechnicyzowane. Nie widzimy tu nowojorskich wysokościowców, Piątej Alei i eleganckich butików. To skromna, przaśna, jankeska prowincja. Zero romantyzmu. Spłukały go hektolitry alkoholu.

Nie dziwi więc, że nasi bohaterowie czują się tu swojsko. Pochodzą przecież z miejsca, które niegdyś było amerykańską bazą wojskową, a z językiem i amerykańskimi stereotypami, colą i gumą do żucia zżyli się już przed laty. Po co więc było przemierzać tyle tysięcy kilometrów?

Specyficzny urok języka, podbijający nastrój i przekaz powieści, wspaniale udźwignął Jacek Godek, tłumacz całej trylogii. Jemu zawdzięczamy, że możemy wczuć się w atmosferę panującą w dzielnicy baraków i w wariackiej rodzince Tomassonów i mamy szansę dać się porwać jej niesamowitym przygodom i pomysłom, na które nikt inny z pewnością by nie wpadł.
Książkę mogłam przeczytać dzięki portalowi: https://sztukater.pl/

No i mamy wreszcie finał jedynej w swoim rodzaju islandzkiej trylogii Einara Karasona, zwanej też truelogią, gdzie Islandia lat 50-tych, ksenofobiczna, rozwarstwiona społecznie, próbująca z zadyszką dogonić postępowy Zachód, została ukazana bez upiększeń, z to z ciętym, niespotykanym gdzie indziej, swoistym dla Karasona poczuciem humoru.

Tym razem akcja przenosi...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2710
1802

Na półkach:

Trochę musialam poczekać, zanim trzeci tom został udostepniony w audiobooku dla posiadaczy Empik Premium, ale było warto. Bardzo przypadła mi do gustu proza Karasona, choć wiem, że nie każdemu się spodoba. To nie tradycyjna powieść, ale coś ożywczego, pisane ciekawym językiem, traktującego o relacjach międzyludzkich na zupełnie innym poziomie, do którego przywykliśmy. Dla mnie super.

Trochę musialam poczekać, zanim trzeci tom został udostepniony w audiobooku dla posiadaczy Empik Premium, ale było warto. Bardzo przypadła mi do gustu proza Karasona, choć wiem, że nie każdemu się spodoba. To nie tradycyjna powieść, ale coś ożywczego, pisane ciekawym językiem, traktującego o relacjach międzyludzkich na zupełnie innym poziomie, do którego przywykliśmy. Dla...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    54
  • Przeczytane
    21
  • Posiadam
    10
  • Literatura piękna
    2
  • Chcę w prezencie
    2
  • Cykl
    1
  • Seria Bałtyk
    1
  • Przeczytane w 2023
    1
  • Empik audio powieści
    1
  • 2020
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Ziemia przyobiecana


Podobne książki

Przeczytaj także