Sztywniak. Osobliwe życie nieboszczyków
- Kategoria:
- popularnonaukowa
- Tytuł oryginału:
- Stiff. The Curious Lives of Human Cadavers
- Wydawnictwo:
- Znak
- Data wydania:
- 2019-07-03
- Data 1. wyd. pol.:
- 2010-01-25
- Liczba stron:
- 296
- Czas czytania
- 4 godz. 56 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788324048519
- Tłumacz:
- Maciej Sekerdej
- Tagi:
- zwłoki medycyna śmierć eksperymenty
Czy wiesz, że twoje życie jest warte 2,7 miliona dolarów? I to wciąż za mało, by opłacało się budować bezpieczniejsze samoloty.
Dowiedz się, jak wystrzeliwane z katapulty świnki morskie pomogły zbadać przyczyny katastrof lotniczych, a spadające zwłoki – zaprojektować bezpieczne przednie szyby samochodowe. I dlaczego pacjenci po przeszczepach mają większą ochotę na seks.
Mary Roach w swojej fascynującej książce pokazuje, jak nauka wykorzystuje ludzkie ciała po śmierci. Naukowcy rozczłonkowują je, otwierają, przerabiają, zrzucają z ogromnych wysokości i skazują na czołowe zderzenia ze ścianą. Wszystko po to, żeby rozwijać medycynę sądową, zapewnić bezpieczeństwo podróżujących samochodami i samolotami oraz tworzyć nowe możliwości w dziedzinie chirurgii. Niesamowita odporność zwłok czyni je superbohaterami, którym zawdzięczamy bezpieczeństwo i zdrowie.
Dociekliwa reporterka Mary Roach wścibia nos tam, gdzie inni się boją, wstydzą lub brzydzą. Dzięki temu mogła napisać "Sztywniaka", który jest nie tylko jedną z najbardziej niezwykłych, ale i najzabawniejszą książką popularnonaukową ostatnich lat.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Wycieczka po świecie trupów
Mary Roach musiała być wyjątkowo irytującym dzieckiem, to pewne. Bo skoro nawet teraz, jako osoba dorosła, potrafi czytelnika doprowadzić na skraj wyczerpania nerwowego swoim wścibstwem, to trudno wyobrazić sobie, jaki horror musieli z nią przeżywać rodzice. Pytanie „dlaczego?” wydaje się jej mantrą życiową i sposobem na zarabianie na życie. I choć nie chciałabym jej znać osobiście, to wciąż zachwyca mnie jej ciekawość, żądza wiedzy i lekkie pióro. W „Sztywniaku” Roach bierze się za wściubianie nosa w mało apetyczne rejony, rozkładając na czynniki pierwsze kwestie związane z trupami. Wyciśnie z każdego, co się da, a jej zasób pytań zdaje się niewyczerpany. Strzeżcie się umarli (choć akurat im jest obojętna jej dociekliwość)! Roach nadchodzi, aby odkryć wasze tajemnice!
Kto czytał inne pozycje Roach, ten wie, czego się spodziewać. W każdym rozdziale autorka bierze się za inną ofiarę, pardon, naukowca, i wyciąga od niego tyle informacji, ile się da. Przy okazji sypie ciekawostkami, anegdotami i opowiastkami z historii, co czyni lekturę wyjątkowo przyjemną. Moim ulubionym momentem zawsze był ten z niejakim MacDougallem, który ważył dusze. Wychodziło mu około 21 gramów. Albo ten przypadek, gdy prawnicy oskarżyli lekarzy o śmierć ofiary, bo… choć to morderca wprowadził ją w stan śmierci mózgowej, to oni oddali serce pacjenta do przeszczepu!
Roach prowadzi nas przez tajniki sekcyjne, odwiedza słynną Trupią Farmę (kto czytał książkę Billa Bassa i Jona Jeffersona, ten poznaje występującego tam Arpada Vassa który tutaj wije się pod ostrzałem pytań Roach!),wspomina o badaniu bezpieczeństwa samochodów, katastrof samolotów i balistyce, gdzie także używa się trupów. Nie zapomina napomknąć o dawcach organów i o kompostowaniu ciał, o plastynacji i balsamowaniu. Dowiecie się też np. co nieco o tym, jak przygotowuje się zmarłych w zakładach pogrzebowych.
Trzeba przyznać, że z Roach nie można się nudzić. Każdy rozdział przynosi wiele zaskakujących informacji, które wynikają po części z tego, że autorka ma niezłą fantazję w przytaczaniu danych i faktów. Niektóre są porażające i makabryczne, jak na przykład nieludzkie eksperymenty z przeszczepami psów Guthriego, Carrela, Demichowa czy Roberta White'a. Dr Cooper robił kolegom prezenty z wyrytymi imionami na kościach, które przetrawiły i wydaliły zwierzęta. Albo fakt, że nasze biodra są najbardziej podobne do bioder emu… Kopalnia zaskakujących informacji! Zapewne dla patologów czy osób z branży przez nią opisywanej pozycja nie wyda się aż tak zaskakująca, ale wciąż: jest zabawnie. Książki Roach to jedne z najswobodniej napisanych pozycji popularnonaukowych.
Jednocześnie Roach w dużych dawkach może okazać się wyczerpująca. Chętnie podtrzymuje mit amatorki z mnóstwem szalonych, niestandardowych pytań, lekko stukniętej dziennikarki z dziwnymi zainteresowaniami. Ta maniera chwilami każe przewracać z niedowierzania oczami, ale przynajmniej skutkuje stylem, w którym obok faktów historycznych czy tych wyciągniętych od interlokutora znajdujemy wiele chwil oddechu na żarciki (raz autorka stwierdza dowcipnie, że chętnie po śmierci pójdzie na Harvard, tj. odda tam swój mózg) czy zabawne sytuacje. Wprost nie mieści mi się w głowie, że poleciała do Chin po to, aby zapytać w pewnej restauracji, czy naprawdę serwują tam pierożki z ludzkiej… pupy. Zresztą zazdroszczę jej tej roboty – sama we wstępie wspomina, że zdecydowała się na dziennikarstwo naukowe (dosyć specyficzne, bo jednak… amatorskie),gdy po raz enty okrążyła glob i znów, trzeci raz, nudziła się na Antarktydzie… Pozazdrościć takiej nudy!
Co nieco o wydaniu: wydawnictwo Znak się nie popisało. Nowe, drugie wydanie nie dość że jest droższe od poprzedniego (mowa o cenie okładkowej),to jeszcze wydrukowane na o wiele gorszym, cienkim papierze. I choć obie wersje mają to samo zdjęcie na okładce, to stary wariant był według mnie o wiele lepszy: klimatyczny i retro. W nowym niepotrzebnie dodano kolory. Szarość zwyczajnie pasuje do takich tematów! Z tym że okładka to kwestia gustu, jakość wydania jednak nie. Tłumaczenie pozostaje to samo.
Więc jeżeli jesteście ciekawi, kim jest zmelifikowany człowiek czy do czego służy pozycja Trendelenburga, to nie ma na co czekać, tylko brać się za czytanie. Roach zadaje masę nieprzeciętnych pytań (wybitnie nie umie milczeć jak trup) i choć pewnie część z was będzie się odtąd modlić, aby jej nigdy nie spotkać na swej drodze, to przyznacie jedno: warto było z nią poobcować, żeby dowiedzieć się, jak wyglądają organy po trzech tygodniach gnicia. Otóż: jak rosół, moi mili. I zupa od razu inaczej smakuje!
Agata Majchrowicz
Oceny
Książka na półkach
- 2 253
- 1 868
- 475
- 97
- 80
- 59
- 23
- 22
- 22
- 20
OPINIE i DYSKUSJE
Według mnie książka jak najbardziej na plus. Jeśli ktoś lubi książki swego rodzaju medyczne, nie obrzydza ich opis rozkładów ciała, wyciekach mózgu czy jedzeniu części ciała innych ludzi to jak najbardziej powinien po nią sięgnąć. Chyba nawet mogę śmiało stwierdzić że do tej pory to moja ulubiona pozycja tej tematyki.
Napisała w dość luźny, czasem humorystyczny sposób, ale również zawierająca dużo ciekawych informacji.
Według mnie książka jak najbardziej na plus. Jeśli ktoś lubi książki swego rodzaju medyczne, nie obrzydza ich opis rozkładów ciała, wyciekach mózgu czy jedzeniu części ciała innych ludzi to jak najbardziej powinien po nią sięgnąć. Chyba nawet mogę śmiało stwierdzić że do tej pory to moja ulubiona pozycja tej tematyki.
więcej Pokaż mimo toNapisała w dość luźny, czasem humorystyczny sposób, ale...
Bardzo ciekawa książka. Okazuje się, że ludzkie zwłoki są używane do bardzo wielu badań, m.in. dotyczących bezpieczeństwa. Nie miałem o tym pojęcia. Bardzo dobrze się ją czyta.
Bardzo ciekawa książka. Okazuje się, że ludzkie zwłoki są używane do bardzo wielu badań, m.in. dotyczących bezpieczeństwa. Nie miałem o tym pojęcia. Bardzo dobrze się ją czyta.
Pokaż mimo toBardzo ciekawa książka. Porusza m.in. tematy o przekazaniu ciała na cele naukowe (opowiada, co z tym ciałem dalej się dzieje po takiej decyzji),kremacji, wczesnych dziejach sekcji zwłok, różnego rodzaju (szokujących) eksperymentach itp. Nikt nie owija w bawełnę i odradzam czytać przy posiłku. Można stracić apetyt. :) Nie trafiał do mnie jedynie humor autorki, ale w sumie nie musi do każdego trafiać. :)
Informacje zawarte w książce są bardzo ciekawe i dlatego warto jest ją przeczytać.
Bardzo ciekawa książka. Porusza m.in. tematy o przekazaniu ciała na cele naukowe (opowiada, co z tym ciałem dalej się dzieje po takiej decyzji),kremacji, wczesnych dziejach sekcji zwłok, różnego rodzaju (szokujących) eksperymentach itp. Nikt nie owija w bawełnę i odradzam czytać przy posiłku. Można stracić apetyt. :) Nie trafiał do mnie jedynie humor autorki, ale w sumie...
więcej Pokaż mimo toZabrałam się za czytanie z mieszanymi uczuciami. Byłam prawie pewna, że to książka napisana na wzór tych tanich, epatujących okropieństwem i zgnilizną dzieł, spływających spod pióra znudzonych dobrobytem i naznaczonych depresją Skandynawów albo spragnionych łatwego sukcesu hollywoodzkich scenarzystów. A tu niespodzianka – rzetelny, jasny, dogłębnie napisany przegląd „życia po śmierci”. Dawno nie czytałam tak wnikliwie opracowanego dzieła. Nie miałam pojęcia, a raczej nie myślałam nigdy – w jakich sytuacjach i w ilu dziedzinach nauki i przemysłu użytkuje się ludzkie zwłoki. Sprawy takie jak transplantacje, szkolenie studentów czy ćwiczenia chirurgicznych cięć to zwyczajna rzecz. Natomiast testowanie reakcji ciała na wypadki samochodowe, badanie środków ochrony przed skutkami postrzałów, wybuchów i innych traum z pola bitwy, trupie farmy w służbie kryminologii, ślepa niekiedy wiara w uzdrawiające właściwości zwłok, przetaczanie „trupiej” krwi, ważenie duszy, badanie fizjologii odciętych głów, odmładzające kuracje z użyciem abortowanych embrionów – to oszałamiający ocean podziwu dla ludzkiej pomysłowości zmieszanego z obrzydzeniem i zadziwieniem nad niektórymi dziwnymi przekonaniami. A obok zaznaczenia aktualnego stanu wiedzy – i wiary, nie zapomniano też o krótkim opisie uregulowań prawnych (przynajmniej w USA) do każdego aspektu pracy z nieboszczykami. Książka nie byłaby całością bez przeglądu dostępnych współcześnie metod pochówku ciał. Nie jest łatwo myśleć o sobie w kategorii martwego kawałka materii i może dlatego tę lekturę trzeba sobie dozować. Jednak trzeba przyznać, że pośmiertna egzystencja zwłok na pewno nie musi być nudna a wspominanie o śmierci bardzo często staje się opowieścią w służbie życia.
Zabrałam się za czytanie z mieszanymi uczuciami. Byłam prawie pewna, że to książka napisana na wzór tych tanich, epatujących okropieństwem i zgnilizną dzieł, spływających spod pióra znudzonych dobrobytem i naznaczonych depresją Skandynawów albo spragnionych łatwego sukcesu hollywoodzkich scenarzystów. A tu niespodzianka – rzetelny, jasny, dogłębnie napisany przegląd...
więcej Pokaż mimo toNie dałem rady przeczytać do końca, odpadłem na opisach eksperymentów z głowami ludzi i zwierząt.
Makabryczna pozycja.
Nie dałem rady przeczytać do końca, odpadłem na opisach eksperymentów z głowami ludzi i zwierząt.
Pokaż mimo toMakabryczna pozycja.
Bardzo ciekawa pozycja. Pozornie ponury temat przedstawiony zgrabnie I z humorem (czarnym, a jakże). Lektura nie wyczerpuje tematu ale stanowi znakomity punkt wyjscia do dalszych poszukiwan. Przede wszystkim jednak skłania do refleksji I innego spojrzenia na to co dzieje sie z nasza cielesnoscia po smierci. Zdecydowanie polecam.
Bardzo ciekawa pozycja. Pozornie ponury temat przedstawiony zgrabnie I z humorem (czarnym, a jakże). Lektura nie wyczerpuje tematu ale stanowi znakomity punkt wyjscia do dalszych poszukiwan. Przede wszystkim jednak skłania do refleksji I innego spojrzenia na to co dzieje sie z nasza cielesnoscia po smierci. Zdecydowanie polecam.
Pokaż mimo toBardzo oryginalna książka, smutna a jednocześnie bardzo interesująca.
Polecam
Bardzo oryginalna książka, smutna a jednocześnie bardzo interesująca.
Pokaż mimo toPolecam
Ciekawa, ale nie porwała mnie, tak jak tych, którzy mi ją polecali. Autorka słabo włada słowem, tłumaczenie nie pomaga i w efekie ciężko się to czyta.
Ciekawa, ale nie porwała mnie, tak jak tych, którzy mi ją polecali. Autorka słabo włada słowem, tłumaczenie nie pomaga i w efekie ciężko się to czyta.
Pokaż mimo toCała książka - lekko się czyta, autorka odrobiła pracę domową z wielu dziedzin i tematów, a i złożyła to wszystko w ładnie wyglądająca, choć może nieco smrodliwą, kupę. Jej osobowość trochę przez karty książki przesiąka, ale czytasz i myślisz, że to takie śmieszki, nic zobowiązującego.
Ale później przychodzi ostatni rozdział i potwierdza najgorsze obawy.
Po pierwsze: nie obchodzi mnie co autorka zamierza ze swoim ciałem po śmierci zrobić. No tak, po prostu. Jeszcze gdyby to był przyczynek do opisania (spójnie) czegoś interesującego, to może. Ale w tym wypadku jojczenie autorki to przyczynek do obnażenia jej samozachwytu - otóż autorka chce zrobić coś z ciałem po śmierci tak, aby ludzie oglądali ją i podziwiali. Pisze o tym wprost i to nie raz. Jest też bardzo zawiedziona tym, że nie może sobie wybrać czy będzie kompletnym szkieletem na uniwersytecie czy dobrze zakonserwowanym, kompletnym anatomicznie eksponatem. Przyszłe pokolenia nie będą mogły na nią patrzeć, tragedia! Skąd wiem? Bo co najmniej 3 razy powtórzyła to wprost.
Po drugie, znów w tym samym rozdziale, następuje pochwała łamania woli zmarłego i robienia tak jak sobie życzysz, na przypadku jej zmarłego ojca i jej matki, która go chowała.
"Ojciec już we wczesnych latach swojego życia odrzucił wszelkie formy zinstytucjonalizowanej religii i poprosił matkę, aby skremowała go w zwyczajnej sosnowej skrzynce i nie organizowała żadnego nabożeństwa pogrzebowego. Matka, wbrew swoim katolickim przekonaniom, uszanowała jego wolę. Później tego żałowała. Ludzie, których ledwo znała, niemalże wypominali jej brak mszy i należytego pogrzebu. (Ojciec był w mieście powszechnie lubianą osobistością). Matka czuła się zawstydzona i zaszczuta. (...) matka przeniosła go do zakładu pogrzebowego i chcąc raz na zawsze oddalić od siebie winę, kazała pogrzebać urnę na cmentarzu obok miejsca, które wcześniej zarezerwowała dla siebie. Początkowo stałam po stronie ojca i oburzałam się na jej brak szacunku względem jego ostatniej woli. Ale kiedy zdałam sobie sprawę, jak stresujące musiało być dla niej jego życzenie, zmieniłam zdanie."
Musiało być "stresujące", serio? :D Mam wrażenie, że to wcale nie był problem z ostatnim życzeniem ojca, nawet nie z wiarą matki, a jej otoczeniem i jego wpływem. Mogła iść na terapię i to przepracować zarazem żałobę i cudzy wstyd zamiast chyłkiem umykać z urną prochów. Ale autorka nie zauważa takiej możliwości, za to otacza tę decyzję (i inne jej podobne) pochwałą, zrozumieniem oraz dodatkowo analizą kondycji psychicznej tych, którzy decydują się na spisanie ostatniego życzenia:
"próbuje się utrzymać wpływ na rzeczywistość nawet po śmierci – to sposób na przedłużone trwanie. Myślę sobie, że musi to wynikać ze strachu, przerażenia koniecznością odejścia i niezgody na przyjęcie do wiadomości, że nie ma się już kontroli, ani nawet możliwości uczestnictwa w niczym, co dzieje się dalej na ziemi."
Autorko, myśl sobie co chcesz, ale ja mam ochotę powiedzieć ci "wstawaj, zesrałaś się". A książka jak książka, pewnie ktoś napisał coś lepszego w tym temacie
Cała książka - lekko się czyta, autorka odrobiła pracę domową z wielu dziedzin i tematów, a i złożyła to wszystko w ładnie wyglądająca, choć może nieco smrodliwą, kupę. Jej osobowość trochę przez karty książki przesiąka, ale czytasz i myślisz, że to takie śmieszki, nic zobowiązującego.
więcej Pokaż mimo toAle później przychodzi ostatni rozdział i potwierdza najgorsze obawy.
Po pierwsze: nie...
To książka, którą autorka napisała przed "Gastrofazą", więc chciałem przeczytać i sprawdzić czy ta wyszła jej lepiej (a także treść mnie zainteresowała oczywiście) I cóż... tak, jest lepsza. Nawet humor, choć nadal nie jest jakiś wybitny, mniej się wydaje wysilony ;) Można się też dowiedzieć naprawdę ciekawych rzeczy, np. jakie są najczęstsze przyczyny śmierci w wypadkach drogowych (są to urazy mózgu):
cyt. "Badania pokazały, że hartowana szyba, jeśli nie jest zbyt gruba, rzadko generuje siłę mogącą spowodować wstrząs mózgu. Dzisiejsze szyby są nawet jeszcze bardziej elastyczne, pozwalając współczesnym głowom doświadczyć czołowego zderzenia ze ścianą, nawet przy prędkości pięćdziesięciu kilometrów na godzinę, bez pasów, i wyjść z tego cało, ewentualnie ze skargami na drobne siniaki i kierowcę, którego umiejętności nie różnią się niczym od umiejętności przeciętnego trupa. [ - przy okazji tu przykład humoru autorki - no chyba nie jest aż tak zabawna...]
Pomimo elastycznych szyb oraz desek rozdzielczych pozbawionych ostrych gałek i dodatkowo zabezpieczonych miękką obudową, uszkodzenie mózgu jest wciąż główną przyczyną śmierci na drogach. Najczęściej to nie samo uderzenie głową jest najgroźniejsze. Najgroźniejsza dla mózgu jest kombinacja złożona z uderzenia z równoczesnym gwałtownym przechyłem w jedną stronę i błyskawicznym zwrotem z dużą prędkością w drugą stronę (nazywają to rotacją). „Jeśli uderzysz w coś głową bez rotacji, potrzebna
jest naprawdę duża siła, żeby cię znokautować - mówi dyrektor Centrum Bioinżynierii Uniwersytetu Wayne Albert King. Podobnie jest, jeśli doświadczysz samej rotacji. Poważne uszkodzenie mózgu jest wówczas mało prawdopodobne"."
- a drugą przyczyną są urazy klatki piersiowej (choć kilkadziesiąt lat temu, gdy kierownice były mniejsze, było pod tym względem jeszcze gorzej).
Ogólnie książka jest bardzo ciekawa i również z dużą dozą taktu i naturalności napisana... ale podobnie jak w "Gastrofazie", nie do końca mi pasuje postawa autorki (a tu być może widać to jeszcze wyraźniej). Niby kreuje się ona na osobę otwartą, która nie boi się pisać o odważnych zy krępujących tematach, a potem takie kwiatki:
cyt.: "Wierzę w słuszność darowizn organów i tkanek (kości, chrząstek, skóry),ale byłam zaskoczona, dowiedziawszy się, że ofiarowana skóra, której nie użyto do, powiedzmy, przeszczepów u osób z poparzeniami, może być odpowiednio przetworzona i wykorzystana w kosmetyce do wygładzania zmarszczek czy powiększania penisów. Chociaż nie mam żadnych przekonań w kwestii życia po śmierci, jestem pewna, że nie powinno przybrać formy czyichś majtek."
- co to w ogóle ma być za tekst?! Dlaczego można użyć skóry u kogoś poparzonego, a nie można do powiększenia penisa? A jak poparzone są narządy płciowe to można czy też nie? A czy autorka w ogóle zdaje sobie sprawę, że może nie chodzi o powiększenie penisa u faceta, któremu się wydaje, że ma za małego i chciałby mieć większego (ale nawet jakby, to co z tego?),tylko np. u kogoś kto ma mikropenisa co jest już jednostką chorobową, którą się leczy? Wtedy też nie można? W ogóle... co?! Pewnie to jeszcze miało być śmieszne ale zdecydowanie nie wyszło.
Tego jest niestety więcej:
cyt.: "Przykładowo wymaz z szyjki macicy (test Pap) - przedmiot sporego lęku i przerażenia - na początku wykonywany był często na nieprzytomnej pacjentce chirurgów. (Obecnie co światlejsze akademie medyczne zatrudniają specjalne „edukatorki", rodzaj profesjonalnych wagin, które pozwalają studentom praktykować na sobie, a dodatkowo oferują spersonalizowany feedback. Te kobiety, przynajmniej w mojej książce, nominuję do świętości)."
- hmm, no tak, bo przecież badanie ginekologiczne, to takie tabu, że najlepiej jak przed wiekami - wykonywać (albo dać sobie wykonać) tylko pod przykryciem i bez patrzenia ;) A tak poważnie - świetnie, że są takie kobiety, które decydują się w ten sposób pomagać studentom, bo jest to oczywiście ważne, ale świętość? Bez przesady...
Dalej opisuje dziwne terapie, kiedy np. ludzie wierzyli że spożycie jakichś substancji (nawet części ciał zmarłych...) ich uleczy, ale w tym też idzie za daleko, bo:
cyt.: "Podręcznik diagnostyki i terapii Merck Manual z 1899 roku wymieniał „szklankę wody karlsbadzkiej, sączonej na gorąco, powoli, podczas ubierania" jako lekarstwo na zatwardzenie (...)"
- to jest akurat całkiem dobra rada. Do dzisiaj radzi się szklankę ciepłej wody z cytryną na czczo...
Ale w jednym wniosku na koniec ma rację:
cyt.: "Nie ma zbyt dużego sensu starać się kontrolować, co dzieje się z naszymi szczątkami, jeśli nie ma już nas w pobliżu, abyśmy mogli czerpać z tego jakąś radość czy korzyści. Ludzie, którzy piszą całe elaboraty, ze szczegółowymi dyspozycjami, co ma być robione z ich ciałami po śmierci, to prawdopodobnie jednostki mające problem z koncepcją definitywnego zakończenia egzystencji. Zostawiając ostatnią wolę, z której rodzina i przyjaciele dowiadują się, że mają jechać nad Ganges czy wysłać zwłoki do pracowni plastynacji w Michigan, próbuje się utrzymać wpływ na rzeczywistość nawet po śmierci - to sposób na przedłużone trwanie. (...)
Rozmawiałam o tym z przedsiębiorcą pogrzebowym Kevinem McCabe'em, który uważa, że decyzja o tym, co zrobić z ciałem, powinna należeć do tych, co zostali, a nie do tych, co odeszli. „To nie jest ich sprawa, co dzieje się z nimi po śmierci", powiedział mi wprost."
- nie wiem czy jej "psychologiczna interpretacja" jest zgodna z prawdą, ale ma rację pisząc, że nie ma to sensu i zgadzam się po namyśle z tym przedsiębiorcą. Jak ktoś umarł to nie żyje i nawet jak za życia było dla niego ważne jakoś rozporządzać swoim ciałem po śmierci, to teraz już nie jest, lepiej pozostawić tą decyzję tym bliskim, którzy zostają. Im dłużej nad tym myślę, tym bardziej zgadzam się, że pogrzeb i żałoba nie jest dla zmarłego, ale dla tych, którzy zostają... No chyba, że ktoś nie ma dzieci i najbliższej rodziny, wtedy uważam że lepiej te sprawy pozałatwiać.
Reasumując: poza pewnymi zastrzeżeniami książka jest ok, ale nie jest to nic wybitnego i chyba nigdy nie będę uważał, że autorka wybitną pisarką jest, już to widzę.
(czytana/słuchana: 2-3.05.2023)
4/5 [7/10]
To książka, którą autorka napisała przed "Gastrofazą", więc chciałem przeczytać i sprawdzić czy ta wyszła jej lepiej (a także treść mnie zainteresowała oczywiście) I cóż... tak, jest lepsza. Nawet humor, choć nadal nie jest jakiś wybitny, mniej się wydaje wysilony ;) Można się też dowiedzieć naprawdę ciekawych rzeczy, np. jakie są najczęstsze przyczyny śmierci w wypadkach...
więcej Pokaż mimo to