Sklepik z niespodzianką. Adela

Okładka książki Sklepik z niespodzianką. Adela
Katarzyna Michalak Wydawnictwo: Znak Literanova Cykl: Sklepik z niespodzianką (tom 2) literatura obyczajowa, romans
304 str. 5 godz. 4 min.
Kategoria:
literatura obyczajowa, romans
Cykl:
Sklepik z niespodzianką (tom 2)
Wydawnictwo:
Znak Literanova
Data wydania:
2017-08-28
Data 1. wyd. pol.:
2012-07-25
Liczba stron:
304
Czas czytania
5 godz. 4 min.
Język:
polski
ISBN:
9788324046713
Tagi:
literatura polska miłość przyjaźń

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,3 / 10
1666 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
441
286

Na półkach: ,

Anna Potocka, zaginiona trzy lata temu żona Wiktora, znajduje w gazecie ogłoszenie o pracę na stanowisku Schwarzcharaktera w grafomańskiej książce. Jako że ma wymagane kwalifikacje (aktualna małżonka Tru Lova!), z miejsca dostaje angaż i w try miga pojawia się w Pogodnej, by wyniośle znikać w zawiejach i doprowadzać Boguśkę do płaczu. Jak się okazuje, ta uwielbiana przez wszystkich w pierwszej części kobieta jest tak naprawdę z różnych powodów serdecznie znienawidzona przez całą galerię bohaterów (o czym nikt się wcześniej nawet nie zająknął, każdy tak był zajęty jej wychwalaniem), a jej ponowne pojawienie się rozdrapuje nigdy tak naprawdę nie zagojone rany w sercu Adeli…

Ach, Adela! Jakaż to była miła odmiana od tych wszystkich bohaterek Michalak! Elegantka uwikłana w namiętne romanse, czynnie zaangażowana w lokalną politykę pani radna, rozbijająca się czarnym jaguarem kobieta sukcesu, pewna siebie i spełniająca się w karierze – czyż nie przyjemniej będzie czytać książkę, w której to zastąpi przesłodzoną, dziecinną Bogusię w roli głównej bohaterki? Zapewne by tak było, gdyby autorka nie postanowiła na dzień dobry całkowicie zniszczyć tej postaci. Obczajcie to: znienacka Adela o niczym innym nie marzy, jak o obrączce ślubnej od Tego Jedynego i własnym dziecku, a karierę i bogactwo właściwie zdobyła nie dla siebie, a na złość innym i by „zapomnieć o ukochanym”. No bo kto to widział, by pozytywna bohaterka nie marzyła o złapaniu faceta i macierzyństwie! Tylko wyrachowane kobiety bez serca mogą odnaleźć szczęście czy satysfakcję w robieniu kariery i samorealizacji! Co więcej, dotychczasowe opanowanie i pewność siebie znikają, a Adela zaczyna reagować na wszystko bardzo emocjonalnie, by nie rzec, że histerycznie. Jeżeli ta nagła przemiana (którą dostajemy w twarz już na pierwszych stronach) was z początku mocno zaskoczyła, to muszę uprzedzić, że dalej jest tylko gorzej. Narracja co rusz podsuwa matkopolskie akcesoria i wszystko zmierza ku ostatecznemu upupieniu…

Drugą centralną postacią, urgh… pozostaje Boguśka, a raczej Wielka Miłość Do Wiktora i jej Boguśka. O, przepraszam, „Boginka”. Mili państwo, powszechne uwielbienie dla Bogusi przekracza wszelkie wyobrażenie – cudowna, niezwykła, marzycielska, altruistyczna, zasługująca na wszystko co najlepsze, [lista jest długa, CIACH!]… Szwedzcy turyści są w niej rozkochani, reklamują jej kawiarnię wszystkim znajomym i w ramach wdzięczności wykupuję niemal cały asortyment sklepiku. Każdy co ważniejszy bohater płci męskiej się w niej kocha, wszystko jest jej wybaczane, każdy przyznaje jej rację i się za nią wstawia. Psy porzucają swoich właścicieli z miłości do niej, wielbiące ją dzieci nazywają ją Panią Niespodzianką (. . .), a przyjaciółki mówią do niej Boginko. Nie, nie zmyślam sobie tego.

W ogóle, z wszystkimi postaciami od poprzedniej części stały się dziiiiiiwne rzeczy. Aha, pamiętacie tak silnie zaznaczany wątek przyjaźni między Boguśką, Lidką i Adelą? Heh, to szykujcie się na wojnę podjazdową o chłopa (bo o cóż innego?), wzajemne oskarżenia, zbywanie dobrych porad chłodnym tonem, wtykanie złośliwych szpil, bezustanne wycedzanie słów, wyszukiwanie na siłę pretensji i bezzasadne dopatrywanie się złych intencji. Nagrodę „łał, co za suka!” otrzymuje Lidka – pieluchowe zapalenie mózgu zamienia ją w monstrum robiące dzikie awantury każdej, która spodziewa się dzieci. I zamiast pocieszać chorą na raka przyjaciółkę, woli jej pocedzić wyrzuty o nierobieniu badań i dawać do zrozumienia, że rak to jej wina. Łał.

W książce niby jest jakaś tajemnicza intryga, ale jest tak poplątana, sztuczna i wydumana, że szybko przestaniecie się starać ją zrozumieć – a jak dojdziecie do zaginionej siostry-bliźniaczki, to całkowicie stracicie zainteresowanie tym dennym wątkiem.

SEKSIZM. Seksizm wylewa się z kart tej powieści i jest po prostu odrażający, bo nieraz przedstawiany jako żarcik, zjawisko neutralne lub wręcz pozytywne. Jakby ktoś niedokładnie polał lukrem tłustego, czarnego ślimola i wmawiał mi, że to babeczka, spróbuj, no co masz taką minę! Macierzyństwo jedynym celem w życiu normalnej kobiety, panie idące bezmyślnie sznureczkiem za przystojnym kapitanem, panowie niekryjący się z pogardą dla rodzaju żeńskiego i deklarujący chęć naplucia każdej pani w twarz (co jest usprawiedliwiane, bo przecież doznali od nich takich straszliwych krzywd!), oskarżanie żeńskich postaci o całe zło, i wreszcie ZWALANIE WINY ZA BRUTALNY GWAŁT NA OFIARĘ I MÓWIENIE JEJ, ŻE SIĘ NIĄ PRZEZ TO BRZYDZI. CO. DO. DIABŁA. Wątek gwałtu jest odrażający, pogrążający bohaterów rzekomo pozytywnych (jak to świetnie podsumowała moja przyjaciółka, podejście sprowadzające się do „może i zostałaś zgwałcona, ale o mnie to nikt nie myśli, a ja cierpię!”), potraktowany jak rekwizyt… ARGH! CZY TA KSIĄŻKA MIAŁA JAKĄKOLWIEK KOREKTĘ?!
Obrzydliwe jest też to, jak okrutnie i z pogardą jest traktowana przez bohaterów wyraźnie chora psychicznie Anna (maltretowana fizycznie i psychicznie przez całe lata) czy przechodząca załamania nerwowe Konstancja, przez wszystkich opuszczona i pozostawiona w fatalnej sytuacji, której nie potrafi udźwignąć. Z kolei każdy z amantów może popełnić najgorsze świństwo, a i tak zostanie to usprawiedliwione, zbagatelizowane albo zwalone na kogoś innego (najlepiej Annę).

Podejście seksistowskie dotyczy także panów: nie dość, że niemal każdy męski bohater w tej książce to skończony buc i egotyk (dzielą się oni na buców wybielanych przez autorkę i buców samo zło), to jeszcze nie brakuje takich jak określeń „podgatunek zwany mężczyzną” (sic!). Po prostu przykro czytać.

Na miłość w Michalakolandii powinno się wprowadzić obowiązkowo szczepienie, bo okazuje się, że zakażenie nią powoduje ciężkie choroby psychiczne i pozostawia głębokie rany na całe życie. W normalnym świecie normalni ludzie ze złamanymi normalnie sercami po pewnym czasie dochodzą do siebie, godzą się z utratą, nierzadko wchodzą w nowe związki i życie toczy się dalej. Nie w Pogodnej! Niedoszły kochanek w każdą rocznicę odtrącenia znika na parę dni, by chlać na umór, wdowa po kres swych dni szlocha i dostaje spazmów na grobie męża, a zakochana nastolatka stalkuje obiekt westchnień, zrywa dla niego kontakty ze znajomymi i rodziną, po odrzuceniu podejmuje próbę samobójczą i przez całe lata po jego ślubie wciąż go śledzi, zadręcza się jego widokiem, koncentruje swoje życie wokół niego, patrzy z zawiścią na żonę, nie potrafi stworzyć normalnej relacji z innym mężczyzną… Jednym słowem, toksyczność, aż kartki parzą czytelnika w ręce. A najlepsze jest to, że to wszystko przedstawiane jest jako coś niewypowiedzianie romantycznego, prawdziwy dowód silnego uczucia!
To nie romans, proszę państwa, to istny horror!

Czymże by była książka Michalak bez poważnej choroby? Tym razem na tapetę powraca rak. Boże, to jest takie głupie, że nie wiem, jak to ująć… Może po prostu streszczę: okazuje się, że bohaterka ma nowotwór piersi i konieczna jest amputacja, na którą ta się nie zgadza, bo… żaden facet nie zakocha się w kobiecie bez cyca i do końca życia zostanie starą, niekochaną panną. Zdanie zmienia dopiero, gdy dowiaduje się, że dzięki magii operacji plastycznych może sobie sprawić jeszcze większy biust. Łał, co za niska samoocena, łał, co za fatalne mniemanie o rodzaju męskim. Dodam tylko, że w tym świecie kolejek do lekarza i na stół operacyjny nie ma, całość pod względem medycznym da się załatwić w ciągu trzech dni, a choroba nijak nie wpływa na życie bohaterki. Sami sobie oceńcie wartość tego motywu i to, jakim poważaniem darzy autorka ludzi chorych na raka.

Powraca mój ulubiony wątek z poprzedniej części: „dziesięć czy milion złoty, co za różnica!”. Okazuje się, że Adela ma dwuczęściowy dom – nowocześnie urządzony parter „na pokaz” (bo, heh, wiecie – surowe skandynawskie umeblowanie jest w smak tylko bezdusznym karierowiczom, ale na pewno nie romantycznym marzycielom!), piętro zaś to królestwo właścicielki pełne cudów, spośród których zdecydowanie wyróżnia się łazienka wysadzana CHOLERNYM MARMUREM ZE ZŁOTYMI ZDOBIENIAMI, z podgrzewaną podłogą i wielką, okrągłą wanną. Zanim zaburczycie, że nieźle się powodzi tym małomiasteczkowym radnym, Adela szybko wyjaśnia, że „jestem dobrą, a nawet BARDZO dobrą księgową” – oooo, my już znamy takie księgowe! Na tym luksusy się nie kończą, bowiem naszą Krezuskę stać na to, by za jednym razem zasponsorować rodzinie taką samą luksusową łazienkę, samochód dostawczy, wycieczkę na Karaiby z pięciogwiazdkowym hotelem dla sześciu osób, diamentową kolię, pianino i płaszcz z soboli (sprawdzone: takie odzienie średniej jakości kosztuje ok. 50 tysięcy i jest drugim co do ceny futrem na świecie – droższe są tylko płaszcze z pand opychane za bliżej nieokreśloną kwotę na czarnym rynku). Dodatkowo lekką ręką kupuje wypasiony alarm na podczerwień do ochrony… kamiennego dzbana z lokalnej fontanny. Adela jest księgową szejka niepotrafiącego doliczyć się swoich worów ze złotem, innego wytłumaczenia nie widzę.
I żeby nie było, rozrzutność nie omija też innych postaci – Lidka przepuszcza dziesięć tysięcy ze wspólnego małżeńskiego konta na rajskich wyspach, Wiktor lata z Polski do Australii w tę i z powrotem, jakby miał jakiś karnet studencki na bilety lotnicze, a Bogusia rozdaje za darmo wypieki i trwa w szlachetnym ubóstwie (a jej kamieniczce z tomu na tom wykluło się dodatkowe piętro) - niby dla odmiany zaczęła pracować w tym całym sklepiku, ale ma asystentkę robiącą z przyjemnością za darmo i niewyobrażalnego focha o to, że aktu własności domu skropionego drogimi perfumami nie przyniesie jej w pewien letni dzień gołębica ze złotymi nóżkami i czerwoną kokardką na szyi. Źli to ludzie, co informują bohaterkę, że za nieruchomości trzeba płacić ciężkie pieniądze. Źli i sycący się deptaniem cudzych marzeń.

Standardowo, przez książkę przewija się więcej idiotyzmów, którym nie poświęcam tu miejsca opisując poważniejsze kretynizmy – i bez tego ta recenzja urosła do zastraszających rozmiarów. Policja pozwalająca biegać cywilom po miejscu przestępstwa, i to bez asysty policjanta. Słynny malarz z mecenasem i wystawami w pięciogwiazdkowych hotelach wyjeżdżający co roku na saksy, by robić za malarza pokojowego (czyżby bogaci Niemcy zamawiali u niego freski?). Ratowanie wisielca poprzez ciągnięcie go za nogi. Pozostawianie przykutej do łóżka chorej matki pod opieką staruszka mieszkającego za miastem. Lądowanie nieprzetestowanym helikopterem gdzie popadnie. Aha, i tak jak w pierwszej części akcja była przeplatana przepisami na słodkości, tak w drugiej pojawiają się instrukcje do przyrządzania dziwacznych kąpieli. Ja się tam na tym nie znam, ale coś mi się wydaje, że po kąpieli w mleku i budyniu powinno się jednak opłukać wodą, a nie owijać bezpośrednio po wyjściu z wanny szlafrokiem i pozwalać sobie „pachnieć niemowlęciem” (sic!). Kąpiel w galaretce także wydaje mi się nader wątpliwą przyjemnością – nie wiem, może to coś dla tych, co lubią zapasy w kiślu (za to cytat z przepisu mocny: „to śmieszne uczucie, gdy maleńkie gumisie łaskoczą cię w skórę rąk i nóg” – przysięgam, że sobie tego nie wymyślam!).

Pierwsza część była po prostu głupia i rozumiem osoby, które czytały ją dla odprężenia. Kontynuacja jest nie tylko durna, ale też wstrętna, seksistowska, przygnębiająca, wpychająca morały i miłość do dzieci przemocą do gardła (przedstawianych tu, tak swoją drogą, jako perfekcyjne lalki, a nie żywe istoty), traktująca poważne kwestie jako rekwizyty dodające dramy, bezsensowna, gloryfikująca toksyczne relacje i osobowości. Nie sięgać, nie kupować, nie dawać w prezencie, bo sprawicie komuś bardzo przykrą niespodziankę.

Anna Potocka, zaginiona trzy lata temu żona Wiktora, znajduje w gazecie ogłoszenie o pracę na stanowisku Schwarzcharaktera w grafomańskiej książce. Jako że ma wymagane kwalifikacje (aktualna małżonka Tru Lova!), z miejsca dostaje angaż i w try miga pojawia się w Pogodnej, by wyniośle znikać w zawiejach i doprowadzać Boguśkę do płaczu. Jak się okazuje, ta uwielbiana przez...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    2 448
  • Chcę przeczytać
    958
  • Posiadam
    429
  • Ulubione
    121
  • 2013
    42
  • Katarzyna Michalak
    35
  • Literatura polska
    33
  • 2012
    29
  • 2014
    26
  • Chcę w prezencie
    25

Cytaty

Więcej
Katarzyna Michalak Sklepik z niespodzianką. Adela Zobacz więcej
Katarzyna Michalak Sklepik z niespodzianką. Adela Zobacz więcej
Katarzyna Michalak Sklepik z niespodzianką. Adela Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także