Portret młodej wenecjanki
- Kategoria:
- literatura piękna
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo Literackie
- Data wydania:
- 2017-02-02
- Data 1. wyd. pol.:
- 2017-02-02
- Liczba stron:
- 188
- Czas czytania
- 3 godz. 8 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788308062999
„Historie takie zdarzają się rzadko – raz, dwa, góra trzy razy za życia, ale zdarzają się każdemu. Tak, każdemu! Każdemu? Każdemu! No, chyba że ktoś zupełną jest klęską, katastrofą i zapaścią. Ale i wtedy się zdarzają”. Jerzy Pilch
Słownik samotności? Opowieść o miłosnym olśnieniu? Czy może wyznania arcymistrza rozpadu na temat dążenia do wielkiej miłości?
Przewrotna, dramatyczna i poruszająca historia. Główny bohater, niedoszły historyk sztuki, który całe życie spędził na obsesyjnym szukaniu miłości, poznaje młodziutką i olśniewającą Pralinę Pralinowicz – żywą kopię młodej kobiety z obrazu Albrechta Dürera, studentkę psychologii, kobietę ze wszech miar niepokojącą i tajemniczą, obdarzoną również „atletycznym” talentem literackim.
Niestety, szybko okazuje się, że burzliwy i ekstatyczny związek dwojga kochanków nie ma najmniejszej szansy na przetrwanie. Dlaczego? Czy dwójka bohaterów rzeczywiście pragnie miłości, czy raczej marzy o gwałtownym i efektownym rozstaniu? Kto tu kogo uwodzi, kto kogo zostawia, kto nad kim ma władzę? Czy Pralina rzeczywiście była miłością życia? I czy w ogóle była?
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Historia pozorna
Pilch uwił sobie wygodne gniazdko na polskim parnasie i doczeka w nim w spokoju końca świata, jeśli nie popełni więcej prozy spod znaku esejowo-felietonowo-dygresyjno-spowiedniczo-dziennikowego, który patronuje jego najnowszej „powieści”.
Blurb zapowiada historię miłosną – ekstatyczną, burzliwą, destrukcyjną i mgnienie oka trwającą. Tymczasem książka zaczyna się od rozważań o związkach ogólnie. Swoisty wstęp? W porządku. Czekam na objawienie się zapowiadanej big love. Ale nie. Dostaję serię dygresji: o samobójstwie, rozstaniach, samotności, pustce, literaturze, minionym życiu erotycznym… Między tym wszystkim jak kwiatek przy kożuchu tkwi opowiadanie niejakiej Atiny Milić. Bohaterka, rzekomo główna, pojawia się dopiero po dziewięćdziesięciu stronach. Owszem, narrator coś tam przebąkuje, że nieziemsko piękna Pralina Pralinowicz niespodziewanie zyskała status kobiety jego życia, ale niewiele z tego wynika. Nie wiadomo, jak długo ze sobą byli, czy razem mieszkali (śmiem przypuszczać, że nie), jak się rozstali, czy Pralina umarła (jest i taka sugestia)… „Nieskończenie piękna” dziewczyna, podobna i jednocześnie niepodobna do wenecjanki z obrazu Dürera, zdaje się niczym więcej jak tylko pretekstem do snucia rozważań na tematy mniej lub bardziej życiowe.
„Portret młodej wenecjanki” to w gruncie rzeczy zbiór różnego kalibru felietonów i esejów. Narrator snuje rozmyślania m.in. o fikcyjnym spotkaniu Lutra, Rafaela i Dürera, które chciałby kiedyś opisać, o podszytym niepokojem porządkowaniu domowej biblioteczki i wybieraniu książek, które należałoby na nowo oprawić, o złożoności relacji damsko-męskich i dążeniu do „rozpadu”. Nie wszystkie są na jednakowym poziomie. Przejmujący jest fragment o starzeniu się i chorobie. Ciekawa egzegeza Tołstoja. Zabawny zbiorek potencjalnych odpowiedzi na wyznanie „Kocham cię”. Smutno-ironiczny rozdział o sposobach popełniania samobójstwa. A wśród tego zupełnie niepasujące do całości opowiadanie o Boriszy i jego narożnym pokoju na tyłach domu. Choć to właśnie ono, z całą swoją klasycznością i układnością, najdotkliwiej poruszyło we mnie jakąś estetyczną strunę.
Słynny już Pilchowy styl – potoczysty, dosadny, ironiczny – zanika. Charakterystyczne frazy trafiają się sporadycznie (np. „Jak już wyprzedzamy język, to na siłę, na chama i na poboczu”, „Zachłystuję się zgrzebną i byle jaką erotyczną terminologią polszczyzny”). Zamiast nich pojawia się irytująca narracja pytająco-odpowiadająca: „Może dałbyś radę wyjechać? Do Wisły? Do Wisły. Nie jest to dobry pomysł […] Gdzie indziej? Pojechać? Nie ma takiego miejsca. Czyli co? Nic”. Czytanie tego wzbudza raczej chęć rzucenia książką o ścianę niż pławienia się w lekturze. To już nie jest Pilch ze „Spisu cudzołożnic” czy „Mojego pierwszego samobójstwa”. Na szczęście książka jest niezbyt obszerna, można przebrnąć.
„Portret...” wydaje się swoistym traktatem o samotności. Przecież sama Pralina i historia związku z nią nie ma większego znaczenia. O wiele istotniejsza jest pustka, którą po sobie zostawiła, do spółki ze wszystkimi innymi, nieznanymi z nazwiska, a czasem nawet z imienia, kobietami. Narrator z masochistyczną niemal dokładnością analizuje i rozgrzebuje swoje stany emocjonalne. Z jego poszarpanych, urywanych opowieści wyziera ogromna samotność, bolesna świadomość przemijania i tracenia sił na rzecz starości. Ta melancholia prowadzi, zdawałoby się, do jednego finału. Jednak rozważania o samobójstwie można snuć z „zajadłą długowiecznością”. Niestety.
Ewa Jemioł
Oceny
Książka na półkach
- 503
- 254
- 135
- 10
- 10
- 10
- 7
- 7
- 6
- 6
Opinia
Pełna recenzja tutaj: http://www.books-silence.com/2017/01/przedpremierowo-tynk-nie-pek-ty-tak.html
Ci, którzy po Portret młodej Wenecjanki sięgną bez wcześniejszej styczności z pilchową prozą, albo się srogo zawiodą, albo na skrzydłach zachwytu poszybują w niebiosa, i wrócą nieprędko. Zwolennicy hołdujący pilchowej frazie rutynowo parskną sobie wesoło, z czułością poklepując książkę, z braku fizycznej obecności autora obok. Zarys fabuły nakreślony na tylnej okładce Portretu ma się bardzo znikomo do treści zawartej wewnątrz. Albo nie, inaczej. Ma się całkiem trafnie, ale wyprowadza potencjalnego czytelnika w gęsty las, gdyż ten wyobraża sobie Bóg wie co, że będzie namiętność, napięcie, bohaterowie z krwi i kości. I dobrze sobie wyobraża, bo namiętniej być nie może, napięcie zatrzymuje sobie na własność nasz oddech, a bohaterowie, uwierzcie mi na słowo - żywsi nigdy wcześniej nie byli, ani nigdy później nie będą. Wytrawni znawcy pilchowej twórczości dostrzegą tutaj znane Jurka sztuczki, jak stałe powiedzonka, które brzmią niczym powrót do domu; jest psioczenie, na czym ten świat stoi, bo bez tego by się nie obeszło, klasyk; jest też ta przerażająca, i tak dojmująca autobiograficzność, jakiej jeszcze nawet u Pilcha nie było, w takim stopniu jeszcze nigdy - za którą tak bardzo Jurka lubimy. Ci, co dopiero w obrębie tego całego chaosu dopiero raczkują, odnajdą tutaj coś zupełnie nowego, diametralnie innego, co podzieli ich na dwa obozy, na grupę zachwytu i grupę zażenowania; Portret młodej Wenecjanki powieścią jest osobliwą, i z tym stwierdzeniem sprzeczać się nie wolno. A cóż jest nie tak z tym stosunkiem fragmentu tylnej okładki do zawartości środka? Portret jest swoistego rodzaju monologiem, ma formę zupełnie zaskakującą. Nie jest to powieść w sensie ścisłym. Portret to spowiedź człowieka walczącego z życiem, z miłościami, które go przy tym życiu utrzymują; spowiedź persony fascynująco skomplikowanej i skomplikowanie fascynującej. Zwykłego, szarego człowieka, który przesadził z samotnością.
Z okładki czytamy, że Portret młodej Wenecjanki jest historią niedoszłego historyka sztuki, który całe swoje życie biega za miłością. Jedna kobieta, druga kobieta, trzecia i dziesiąta, aż w końcu pojawia się ona, Pralina Pralinowicz, ta która wygląda jak młodziutka Wenecjanka z obrazu Albrechta Dürera - tajemnicza, nieokiełznana, nieprzewidywalna, zatrważająco piękna studentka psychologii. Poznają się na targach książki. Spadają w przepaść namiętności. Nie wiedzą, kto jest czyj. Czy on jest jej, czy ona jego. A może nie należą do siebie wcale. Brzmi intrygująco, bardzo obrazowo, plastycznie. Jak nie brzmi, a jak jest? Zależy od czytelnika, od jego wyobraźni, stopnia popadania w pewne tematy i umiejętności wyłapywania głównych myśli. Jak pisze Tadeusz Nyczek: „Portret młodej Wenecjanki” jest (…) pomieszaniem tego, co Pilch od lat uprawia: prozy beletrystycznej, dziennika, eseju, felietonu (…). Ci którzy oczekują klasycznego przykładu dzieła definiowanego jako proza, rozczarują się; gawędziarstwo Pilcha znajduje tutaj swój upust, nie błysnę, jeśli obedrę go z tajemnicy, i rzeknę, że pod głównego bohatera podszywa się on sam. Pilch, skupiony na miłościach przede wszystkim, za zasłoną swojego bohatera, przezeń niedokładnie nakreślonego, który kreśli się sam poprzez formę spowiedzi/dziennika/monologu - sama już nie wiem czego, sami zdecydujcie - opowiada historię, uwaga, znów nie błysnę - z życia wziętą. Jak w każdej swojej powieści, to prawda, oczywiście, tyle już razy naczytaliśmy się o wiślańskich drogach, krakowskich murach i warszawskich smutkach - tak, ale nigdy nie czynił tego tak ewidentnie, tak otwarcie. Rodzi się pytanie, na cóż więc ubierać życie w wymyślne otoczki, zamiast uczynić z tego kolejny, trzeci już dziennik, pociągnąć jeszcze kilka wątków, wylać kilka gorzkich słów, wyszłoby pięknie. Twórczość Jerzego opiera się na autobiograficzności, jak ja to lubię mówić, Pilchu z życia swojego uczynił swoją literaturę. Czy ta wyszukana zagadka, kurtyna, za którą ukrył się sam autor powieści, dostarczyć miała mu frajdy? Bo przecież zrobił to dla samego siebie, nikogóż innego - chyba nie sądził, że nabierze swoich czytelników. Mnie zaskoczył, bardzo, ale nie samym zabiegiem, do którego się uciekł, lecz naturalnością i lekkością swojego czynu. I teraz sprawa kluczowa - czy mi się to wszystko podoba?
Z sekundowym opóźnieniem, spowodowanym chwilą wątpliwości, przytakuję.
Pełna recenzja tutaj: http://www.books-silence.com/2017/01/przedpremierowo-tynk-nie-pek-ty-tak.html
więcej Pokaż mimo toCi, którzy po Portret młodej Wenecjanki sięgną bez wcześniejszej styczności z pilchową prozą, albo się srogo zawiodą, albo na skrzydłach zachwytu poszybują w niebiosa, i wrócą nieprędko. Zwolennicy hołdujący pilchowej frazie rutynowo parskną sobie wesoło, z czułością...