Balsam długiego pożegnania

Okładka książki Balsam długiego pożegnania Marek S. Huberath
Okładka książki Balsam długiego pożegnania
Marek S. Huberath Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie fantasy, science fiction
512 str. 8 godz. 32 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Literackie
Data wydania:
2006-10-26
Data 1. wyd. pol.:
2006-10-26
Liczba stron:
512
Czas czytania
8 godz. 32 min.
Język:
polski
ISBN:
9788308039113
Średnia ocen

7,8 7,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Wizje alternatywne Eugeniusz Dębski, Andrzej Drzewiński, Jacek Dukaj, Jarosław Grzędowicz, Marek S. Huberath, Jacek Inglot, Mirosław Piotr Jabłoński, Krzysztof Kochański, Maja Lidia Kossakowska, Marek Oramus, Jacek Piekara, Andrzej Sapkowski, Jacek Sobota, Wojciech Szyda, Maciej Żerdziński, Andrzej Ziemiański, Rafał A. Ziemkiewicz, Andrzej Zimniak
Ocena 6,8
Wizje alternat... Eugeniusz Dębski, A...
Okładka książki Rakietowe Szlaki tom 3: Antologia klasycznej SF Michael Bishop, Ray Bradbury, Alan Dean Foster, Marek S. Huberath, Raphael A. Lafferty, Ursula K. Le Guin, C. L. Moore, Robert Sheckley, Clifford D. Simak, Dan Simmons, Michael Swanwick, John Varley, Roger Zelazny
Ocena 7,7
Rakietowe Szla... Michael Bishop, Ray...
Okładka książki Rakietowe Szlaki tom 2: Antologia klasycznej SF Brian W. Aldiss, Barrington J. Bayley, Dmitrij Bilenkin, Nikołaj Gudaniec, Harry Harrison, Marek S. Huberath, Tom Joseph, Raphael A. Lafferty, Ursula K. Le Guin, Ondřej Neff, Robert Sheckley, Theodore Sturgeon, Michael Swanwick, John Varley, Ilja Warszawski, Ian Watson, Andrew Weiner, Gene Wolfe, Timothy Zahn, Roger Zelazny
Ocena 7,5
Rakietowe Szla... Brian W. Aldiss, Ba...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,8 / 10
214 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1523
1229

Na półkach: , , ,

Wszystko co najlepsze u Marka Huberatha w pigułce. Zdecydowanie przypadł mi do gustu ten intrygujący zbiór 10 opowiadań.
„Wrocieeś Sneogg, wiedziaam…” - 10
- czy mamy prawo decydować o tym, kto jest człowiekiem, a kto nie;
- czy nieludzie z mutacjami po wojnie nuklearnej mogą służyć jako dawcy organów;
„Trzy kobiety Dona” - 7
- walka o przetrwanie w mroźnym klimacie po nuklearnej apokalipsie;
„Kara większa” - 9
- oryginalna wizja Czyśćca (bądź też Piekła, a może Nieba),czy na pewno jest tam tak dobrze lub tak źle;
„Ostatni którzy wyszli z raju” - 8
- czy jesteśmy potomkami rasy przybyłej z odległej Galaktyki;
- czy nasi protoplaści mają szansę odnaleźć się na Ziemi;
„Kocia obecność” - 8
- czy ewentualne zmartwychwstanie jest nagrodą, czy karą;
„K. miał zwyczaj …” - 6
- taki krótki życiowy przekaz;
„Akt szkicowany ołówkiem” - 6
- śmierć towarzyszy nam na każdym kroku;
„Trzeba przejść groblą” - 8
- życie człowieka przemija, musimy pogodzić się z tym, że kiedyś odejdziemy;
„Balsam długiego pożegnania” - 8
- ciężko jest się pogodzić ze stratą najbliższej osoby;
- czy można nawiązać kontakt ze zmarłymi w zaświatach.
Minusy:
- powtarzające się opowiadanie „Absolutny powiernika Alfreda Dyjaka” ze zbioru „Druga podobizna w alabastrze”.
Ogółem zbiór opowiadań bardzo dobry.

Wszystko co najlepsze u Marka Huberatha w pigułce. Zdecydowanie przypadł mi do gustu ten intrygujący zbiór 10 opowiadań.
„Wrocieeś Sneogg, wiedziaam…” - 10
- czy mamy prawo decydować o tym, kto jest człowiekiem, a kto nie;
- czy nieludzie z mutacjami po wojnie nuklearnej mogą służyć jako dawcy organów;
„Trzy kobiety Dona” - 7
- walka o przetrwanie w mroźnym klimacie po...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1132
673

Na półkach:

Marek Huberath tym zbiorem opowiadań udowadnia, ze jest jednym z najznakomitszych krajowych przedstawicieli science fiction. Tu nie ma słabych, a nawet przeciętnych utworów. Trzy są wręcz genialne („Wrócieeś, sneogg, wiedziaam”, Kara większa, Trzeba przejść przez groblę),pozostałe co najmniej bardzo dobre. To nie jest błaha, ucieczkowa fantastyka o kosmoludkach, to bardzo bogate, złożone utwory. Huberath zastanawia się w nich nad współczesną i przyszłą kondycją człowieka, społeczeństw i cywilizacji. Obrazy, jakie przywołuje muszą budzić pesymizm w obliczu nadchodzących zmian, a być może katastrof. Jest w tych tekstach gorzka zaduma, ale i cienie poetyckich wizji. Jest w nich groza przyszłości, ale i wiara w przetrwanie ludzkości. Jeśli szukacie ambitniejszej odmiany SF, tu znajdziecie ją z całą pewnością.

Marek Huberath tym zbiorem opowiadań udowadnia, ze jest jednym z najznakomitszych krajowych przedstawicieli science fiction. Tu nie ma słabych, a nawet przeciętnych utworów. Trzy są wręcz genialne („Wrócieeś, sneogg, wiedziaam”, Kara większa, Trzeba przejść przez groblę),pozostałe co najmniej bardzo dobre. To nie jest błaha, ucieczkowa fantastyka o kosmoludkach, to bardzo...

więcej Pokaż mimo to

avatar
76
58

Na półkach: , ,

Polecam szczególnie te stare opowiadania, które w książce są jako pierwsze. Ciekawostka: opowiadanie „Wrócieeś Sneogg, wiedziaam” zwyciężyło w konkursie miesięcznika Fantastyka pokonując opowiadanie o Wiedźminie Sapkowskiego

Polecam szczególnie te stare opowiadania, które w książce są jako pierwsze. Ciekawostka: opowiadanie „Wrócieeś Sneogg, wiedziaam” zwyciężyło w konkursie miesięcznika Fantastyka pokonując opowiadanie o Wiedźminie Sapkowskiego

Pokaż mimo to

avatar
180
179

Na półkach:

Marek S. Huberath a właściwie Hubert Harańczyk to bezapelacyjny mistrz science-fiction. Do lektury książki mistrza Marka zachęciła mnie informacja o wygraniu przez niego w 1987r. II literackiego konkursu Fantastyki gdzie prześcigną mistrza Andrzeja Sapkowskiegio prezentującego swoje opowiadanie o Wiedźminie.

Tak dla przypomnienia wyniki konkursu były następujące:
I miejsce za szczególne walory humanistyczne i literackie:
MAREK S. HUBERATH - „Wróciłeeś Sneogg, wiedziałam”
II miejsce za oryginalność autorskiej wizji:
JAN MASZCZYSZYN - „Ciernie"
III miejsce za sprawność warsztatową i walory czytelnicze zajęli wspólnie:
ALEKSANDER BUKOWIECKI - „Sensorita i Ferty"
MAREK DYSZLEWSKI - „Zasięg"
ANDRZEJ SAPKOWSKI - „Wiedźmin"

I tutaj muszę przyznać, że uważam iż opowiadania o Wiedźminie to najlepsze co udało się napisać A. Sapkowskiemu – później już było tylko gorzej. A opowiadanie „Wróciłeeś Sneogg, wiedziałam” to najgorsze z prezentowanych przez Marek S. Huberath.
I żeby jeszcze bardziej zagmatwać to mi z tych dwóch jednak bardziej podobało się jednak opowiadanie o Wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego niż zwycięskie „Wróciłeeś Sneogg, wiedziałam”. Ale może Polska jeszcze wtedy nie dorosła do fantasy?
A skoro jesteśmy przy porównaniach to nie mogę tu nie wspomnieć, że gdy czytam Marka Huberath’a to przypominają mi się wspaniałe opowiadania Roberta Sheckley’a. Bardzo podobny styl i pomysły. A Robert Sheckley to geniusz S-F.

Marek S. Huberath a właściwie Hubert Harańczyk to bezapelacyjny mistrz science-fiction. Do lektury książki mistrza Marka zachęciła mnie informacja o wygraniu przez niego w 1987r. II literackiego konkursu Fantastyki gdzie prześcigną mistrza Andrzeja Sapkowskiegio prezentującego swoje opowiadanie o Wiedźminie.

Tak dla przypomnienia wyniki konkursu były następujące:
I miejsce...

więcej Pokaż mimo to

avatar
705
289

Na półkach:

Recenzja pochodzi z
http://plejbekpisze.blogspot.com/

"Balsam długiego pożegnania" jest zbiorem opowiadań, wydanym w 2006 roku. Zawiera on całość debiutanckiego zbioru Huberatha z 1996 roku, który nosił tytuł "Ostatni, którzy wyszli z raju", opowiadanie z "Drugiej podobizny w alabastrze" oraz cztery teksty powstałe równolegle z powieściami "Gniazdo światów" i "Miasta pod skałą". Zbiór trochę nierówny, z dwoma opowiadaniami genialnymi i kilkoma bardzo dobrymi. Ale mimo iż trzy-cztery teksty są zwyczajnie przeciętne, nie można jednak odmówić opowiadaniom Huberatha jednej rzeczy, niezmiernie ważnej w przypadku literatury – siły oddziaływania. Nawet te opowiadania, które stawiam w drugim szeregu działają po przeczytaniu niezwykle mocno na odbiorcę, nie wietrzeją z pamięci. Jeśli dołożymy do tego spójny, ideowy przekaz, silnie naznaczony przekonaniami autora, unikanie pójścia na kompromis z czytelnikiem i bardzo oryginalną, budzącą raczej skrajne reakcje, estetykę światów przedstawionych, otrzymujemy produkt, z którym zwyczajnie należy się zapoznać.

O czym zatem pisze Huberath? Pisze przede wszystkim o człowieku, jego losie oraz o tym, co tak naprawdę oznacza człowieczeństwo. Człowiek w opowiadaniach Huberatha jest istotą marną, więzioną przez swą niedoskonałość w pozie grzesznego cierpiętnika, istotą zagubioną w świecie doczesnym, który wydaje się być tylko pewnym etapem egzystencji i w końcu istotą z góry skazaną na porażkę podczas prób człowieczeństwa, którym poddawana jest przez otaczający ją świat. Te ludzkie przywary są immanentnymi cechami naszego gatunku, nieusuwalnymi z powodu przesadnego pokładania wiary w ludzki rozum przy jednoczesnym oddaleniu się od Boga. Podobnie jak w "Drugiej podobiźnie w alabastrze", autor stawia człowiekowi bardzo wysokie wymagania i nie zostawia mu żadnej podpory, mogącej ułatwić ich spełnienie. W opowiadaniach z Balsamu… nie znajdujemy namacalnego dowodu na to, że taka podpora, czyli Byt Najwyższy istnieje, Bóg jest usunięty z światów Huberatha. Ale właśnie ta jego fabularna nieobecność, rysowana pośrednio poprzez wydarzenia opowiadań, paradoksalnie umacnia jego ontologiczną konieczność i zmusza do poszukiwań. W tym zbiorze opowiadań Huberath nie pisze jeszcze bezpośrednio o Bogu, na to przyjdzie czas w "Gnieździe Światów" i "Miastach pod skałą". Jednak samouwięzienie i zakotwiczenie ludzi w świecie doczesnym, źle pojmowanym (bo po ludzku) człowieczeństwie, pysze i bucie, wydaje się nie do przezwyciężenia bez odwołania się do boskiej pomocy.

Na Ziemi raju nie będzie, nie ma co się łudzić. Nie da się go ustanowić prawem ludzkim, wiecznie zmiennym. „Wrócieeś Sneogg wiedziaam…” to jedno z dwóch opowiadań, które znajduję jako genialne. W świecie po nuklearnym holokauście, ludzie próbują sami zdefiniować to czym jest „człowieczeństwo”. Ustalają wysokość pewnej poprzeczki, która, jeśli nie zostanie przeskoczona za pomocą odpowiedniego ilorazu inteligencji, zasobu pojęciowego i stopnia cielesnego podobieństwa do rzeźby Dawida, ustanawia skoczka nie-człowiekiem, workiem na płyny ustrojowe i organy do przeszczepów. Tak stanowione prawa to fundamenty świata zdehumanizowanego, który prędzej czy później musi zacząć wić się w przedśmiertnych konwulsjach. Tytułowy bohater, którego imię jest zaskakująco podobne do pseudonimu pewnego polskiego pisarza science fiction, (starszego od Huberatha o kilkanaście lat, ale zaskakująco mocno, w mojej opinii, zbliżonego literacko),nie daje zgody na tak ustanowiony porządek świata. A finał jego buntu wyjątkowo mocno pogłębia tragizm tego huberathowego uniwersum. Miejsca, gdzie ludzie sami siebie więżą w swoim „humanistycznym” kłamstwie. Innym rodzajem więzienia, które człowiek sam sobie przygotowuje i do którego pośpiesznie się wprowadza, to niewola antropocentrycznego przekonania o wysokim znaczeniu ludzkiego życia w świecie przyrody. W kolejnym opowiadaniu, zatytułowanym "Trzy kobiety Dona", które w tym zbiorze stawiam ex aequo na trzecim miejscu wraz z opowiadaniem tytułowym, przyroda czyni człowieka niczym więcej niż zlepkiem tkanek, nie znaczącym więcej niż gnijące, przewrócone drzewo. Jest to świat jak z "Drogi" McCarthy’ego, gdzie żużel zastąpiony został śniegiem i potwornym mrozem. I w tym umierającym świecie, resztki ludzkości giną z wyroku prawa naturalnego, wobec którego prawo ludzkie i humanistyczne wzorce nie znaczą zupełnie nic.

Na Ziemi raju nie będzie, może być za to piekło. W najdłuższym opowiadaniu w zbiorze, pod tytułem "Ostatni, którzy wyszli z raju", twierdzenie to realizuje się niemal dosłownie. Huberath opowiada na nowo Księgę Rodzaju, mieszkańcy Ziemi okazują się potomkami mieszkańców odległej planety o nazwie Heddehen (Eden),którzy kiedyś wylądowali na Ziemi i dali początek naszej cywilizacji. Heddeni, którzy przybywają w XX wieku na Ziemię już masowo, są ostatnimi, którzy wyszli z raju i liczą na to, że Ziemia może być ich nowym domem. I co znajdują? Piekło stereotypów, uprzedzeń, rasizmu i ludzkiej podłości. Ziemianie wolą chwytać widły i pochodnie, niż próbować nawiązać porozumienie. Nasza planeta okazuje się siedliskiem ksenofobów z czerwonymi karkami, faszystów i niewolników swej małości. I to opowiadanie połączyłbym tematycznie z dwoma poprzednimi, oznaczając je etykietą „po naszej stronie”.

A co jest po stronie nie-naszej? Często w przypadku twórczości Huberatha, mówi się o pojęciu „fantastyki eschatologicznej”, skoncentrowanej na zagadnieniu śmierci oraz tego co jest dalej. Może to śmierć właśnie jest granicą, po przekroczeniu której czeka nas ukojenie? Dla Huberatha śmierć nie jest końcem drogi, jest tylko jedną z bramek, przez które przechodzimy i trafiamy do innego, niekoniecznie lepszego (w naszym rozumieniu) świata. Trafiamy do takiego na jaki zasługujemy.

Na Ziemi raju nie będzie, a jego odnalezienie po śmierci to rzecz praktycznie niemożliwa. W opowiadaniu, które mogłoby wyjść spod pióra Philipa K. Dicka (nawet nazwisko głównego bohatera kojarzy się z autorem "Ubika"),Huberath pokazuje kolejne więzienie. W świecie, który oprócz dickowskich tropów podsuwa nam też te, którymi podąża wspomniany już Adam Wiśniewski-Snerg w powieści "Według łotra", mamy do czynienia z istotą, która tak naprawdę człowiekiem nie jest. Już nie jest. I ciężko dodać coś więcej, aby nie zepsuć końcowego wrażenia - zaznaczę może tylko, że kotwica, która trzyma bohatera w dramatycznej, ludzkiej pozie, funduje chyba największy horror spośród tych, które prezentuje nam autor. Taki, z którego nie ma ucieczki, bo wizja ekstremalnie materialistycznego wszechświata, gdzie nie ma miejsca na ludzką duszę, jest w światach Huberatha horrorem ostatecznym.

Samotny, smutny fotograf z kolejnego opowiadania, pod tytułem "Kocia obecność", również zagląda na drugą stronę. Zostaje on przewodnikiem ludzkich dusz w czasach ostatecznych. Materializują się one ciałem z powrotem w naszym świecie, w dziwnym procesie odwróconego rozkładu. Zmartwychwstanie takie wydaje się być raczej karą niż nagrodą, czymże innym może być ponowne zniewolenie w materii po tym jak otrzymało się szansę na uwolnienie od świata doczesnego? A może właśnie o to chodzi, o brak dostatecznie dużej wiary w potęgę transcendencji, znowu o tą przeklętą kotwicę więżącą nas w cielesności? Nasza fizyczność to kara i cierpienie, nie bez powodu tematyka ludzkiego ciała, deformacji, amputacji jest jednym z wiodących estetycznych motywów twórczości Huberatha. I skoro o problemie kary, doczesności, eschatologii i cielesności mowa – należy w końcu powiedzieć o opowiadaniu najlepszym. Nie będę oryginalny, bo w tym przypadku trudno o inną postawę – uhonorowana Zajdlem "Kara większa" to opowiadanie najmocniejsze, wstrząsające i na długo zapadające w pamięć.

Na Ziemi raju nie będzie, a poza nią wieczna pokuta. Nieustające, długotrwałe tortury, przypalane genitalia, kwas lany pod pachy, łamane kości, ból, którego wyobrażenie przekracza wszelkie nasze umiejętności. Nadrealizm miejsca kaźni, który bije na głowę podziemia orwellowskiego Ministerstwa Miłości, ustawia odbiór opowiadania na bardzo wysokim, emocjonalnym pułapie. Nie sposób już potem zejść niżej, czytelnik postawiony jest niejako w sytuacji głównego bohatera. Ów bohater, Ruder Milenkowicz, umarł i odbywa karę. W zaświatach, które z początku wydają się zarówno obozem koncentracyjnym, czyśćcem, niebem i piekłem, ma on szansę odkupienia swoich win. Musi tylko, mając gdzieś z tyłu głowy wypalone straszliwe wspomnienia odbytej kaźni, wyciągnąć wnioski i z pokorą przejść swój kawałek gehenny, zmienić się. Jednak to co dzieje się z głównym bohaterem, jego typowo ludzki opór przed wyciąganiem wniosków, jest ostatecznym, huberathowym ciosem w ludzkość. Okazuje się, że jedynym miejscem, na które człowiek zasługuje, jest miejscówka pod pręgierzem, że starotestamentowym towarzyszem trzymającym bat. Kara większa, jako powtarzające się piekło, dające złudną nadzieję wyzwolenia, jest o rząd wielkości karą potworniejszą niż perspektywa kary ostatecznej. Huberath tak właśnie widzi piekło – jak Dante, dosłownie, dosadnie jako miejsce niewoli tych, którzy wyzwolenia nie chcą. Wyzwolenia z mrocznej strony tego, co nazywamy „człowieczeństwem”.

W "Balsamie długiego pożegnania" mamy też opowiadania nowsze, nie publikowane wcześniej w żadnej innej antologii. "K. miał zwyczaj" pomijam. Nie rozumiem zasadności takich eksperymentów, nie ciągnie mnie do ich interpretacji. Nieważne. Inne dwa opowiadania to "Akt szkicowany ołówkiem" oraz "Trzeba przejść groblą". Nieco krótsze od pozostałych, bardziej nostalgiczne, eksperymentalne w formie, ale jednoznaczne w treści. Śmierć jest razem z nami, musimy zaakceptować to, że przemijamy, musimy pogodzić się z odejściem. Opowieść o fantasmagorycznym szpitalu, przerywana co chwilę zgrzytem zamka błyskawicznego od worka na ciało, jest najbardziej „odjechanym” formalnie opowiadaniem Huberatha, choć trochę zbyt przewidywalnym.

Na Ziemi raju nie będzie, poza nią niezbadane obszary, ale warto mieć nadzieję. Pozostaje w końcu ostatnie, tytułowe opowiadanie, pisane równolegle z "Miastami pod skałą", które stawiam w ścisłej czołówce zbioru. Jest to historia Lorenzo, mieszkańca małego miasteczka położonego gdzieś na jakiejś bliżej nie określonej włoskiej wysepce. Jego ukochana żona umiera na grypę, a on sam nie potrafi poradzić sobie z wyrwą jaka powstała w jego życiu. Okazuje się, że ci którzy odeszli zaraz po śmierci trafiają na tajemniczą Wyspę Umarłych, na którą można dotrzeć by się z nimi spotkać choć wymaga to uiszczenia dość specyficznej opłaty. Lorenzo odwiedza żonę kilkukrotnie, wyciągając dzięki temu naukę, która zdaje się być najbardziej optymistycznym elementem twórczości autora. Temat pożegnania bliskich, radzenia sobie ze stratą to jedna z najtrudniejszych życiowych prób, którą można przejść kierując się wiarą, nadzieją i miłością. Tak biblijnie właśnie, prosto. Martwi nie chcą naszej zgryzoty, nie chcą naszych łez, chcą za to abyśmy nie przegapili szczęścia, które może być nam jeszcze w życiu dane. Kotwica w górę, człowiek w końcu odpływa, dokładnie takim statkiem jaki widnieje na okładce zbioru.

Huberath to pisarz o pisarz o wyraźnie zdeklarowanych poglądach, które niektórych odbiorców mogą razić. Mnie nie rażą, choć poglądy mam lekko mówiąc, nieco inne. Dają mi za to sporo specyficznych czytelniczych emocji, których nie znalazłem jeszcze nigdzie indziej i charakterystyczną estetykę, która całkowicie mnie przekonuje. I nabrałem ochoty na powtórzenie w tym roku twórczości Adama Wiśniewskiego-Snerga, mam nieodparte wrażenie, że łączy go z Huberathem więcej niż podejrzewam.

Recenzja pochodzi z
http://plejbekpisze.blogspot.com/

"Balsam długiego pożegnania" jest zbiorem opowiadań, wydanym w 2006 roku. Zawiera on całość debiutanckiego zbioru Huberatha z 1996 roku, który nosił tytuł "Ostatni, którzy wyszli z raju", opowiadanie z "Drugiej podobizny w alabastrze" oraz cztery teksty powstałe równolegle z powieściami "Gniazdo światów" i "Miasta...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1724
187

Na półkach:

Miałam opory sięgając po opowiadania Huberatha, gdyż niedawno nie przebrnęłam przez "Miasta pod skałą" tegoż autora. Na szczęście tutaj pokazał on inne oblicze. Jego opowiadania są nie tylko przejmujące, sugestywne i przerażające, ale naprawdę wyjątkowe i często zaskakujące. Dodatkowo wciągają tak, że trudno się oderwać i naprawdę trudno wrócić do rzeczywistości. Choć nie wszystkie są na tym samym poziomie, każde z nich daje do myślenia i nie pozostawia obojętnym. Pierwsze z nich "Wrócieeś Sneogg, wiedziaam" to arcydzieło, tak samo jak "Kara większa". Najmniej spodobało mi się ostatnie, tytułowe, może dlatego że nie miało już tego klimatu powodującego ściskanie w dołku.
Zawyżyłam trochę ocenę za całość, gdyż licząc średnią nie wyszłoby 8 gwiazdek, ale te mniej udane opowiadania szybko znikną z pamięci, a ogólne wrażenie, jakie na długo zostanie po przeczytaniu, warte jest tej oceny.

Miałam opory sięgając po opowiadania Huberatha, gdyż niedawno nie przebrnęłam przez "Miasta pod skałą" tegoż autora. Na szczęście tutaj pokazał on inne oblicze. Jego opowiadania są nie tylko przejmujące, sugestywne i przerażające, ale naprawdę wyjątkowe i często zaskakujące. Dodatkowo wciągają tak, że trudno się oderwać i naprawdę trudno wrócić do rzeczywistości. Choć nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
48
48

Na półkach: , , ,

Mawia się, iż prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, a po tym, jak kończy. Z tej sentencji wynikałoby, że Huberath z mężczyzną nie ma zbyt wiele wspólnego ;) Zaczyna się FANTASTYCZNIE, w sposób naprawdę genialny; pierwsze trzy opowiadania (Sneogg, kobiety Dona i Dyjak) są dla mnie prawdziwym ucieleśnieniem tego, czym powinna być prawdziwa fantastyka naukowa w wydaniu bardziej pesymistycznym; Huberath nie pozostawia żadnych złudzeń i przedstawia wizję świata zniszczonego (przy czym geneza apokalipsy za każdym razem jest inna i niekoniecznie zależna od człowieka),gdzie ludzie starają się walczyć o przetrwanie mordując, ale jednocześnie kochając. Te teksty trafiły w moje gusta wyjątkowo celnie; gdybym tylko miał więcej czasu i samozaparcia, to własne takie opowieści sam bym tworzył (bo talentu oczywiście nie brakuje, jak każdemu ;))... I gdyby taki poziom utrzymał się do samego końca, byłaby niebita dycha i pierwsza trójka, jeśli nie najlepszych przeczytanych książek w ogóle, to już na pewno zbiorów opowiadań. Niestety, jak nietrudno zgadnąć, dalej już tak różowo nie było. Cały zbiór przedstawia twórczość Huberatha na przestrzeni około 20 lat, doskonale widać postępującą różnicę w poruszanych przez autora tematach i postępującą zmianę zainteresowań. Już od Kary Większej do tematyki zagląda religia i nie opuszcza opowiadań w mniejszym lub większym stopniu do samego końca; momentami zagląda też polityka, jak w najdłuższych Ostatnich (którzy swoją drogą po ponad 20 latach od ukończenia nagle zyskują nowe znaczenie i stają się wyjątkowo aktualne). Nie czynię z tego zarzutu; wszystkie te opowiadania nie są złe; ba, żeby inni autorzy w taki sposób poruszali te tematy! Po prostu brakuje tu tego, co łapało za gardło w pierwszych tekstach, co zmuszało do zatrzymania się i zasmakowania wykreowanych wyjątkowo gorzkich, nieprzyjemnych, ale jednocześnie okrutnie realnych światów... Doszło nawet do tego, że ostatnie, tytułowe opowiadanie nie jest już przesycone pesymizmem, a wręcz przeciwnie, daje czytelnikowi nadzieję; nacechowane jest sporą dawką optymizmu! I raz jeszcze; nie jest to zarzut, po prostu nie spodziewałem się czegoś takiego po wcześniejszych tekstach ;) I jeśli miałbym jednym słowem odpowiedzieć na pytanie czy warto to tak, warto; a czytelnicy poszukujący oryginalnych, ponurych światów zwłaszcza w pierwszych opowiadaniach znajdą coś dla siebie.

Mawia się, iż prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, a po tym, jak kończy. Z tej sentencji wynikałoby, że Huberath z mężczyzną nie ma zbyt wiele wspólnego ;) Zaczyna się FANTASTYCZNIE, w sposób naprawdę genialny; pierwsze trzy opowiadania (Sneogg, kobiety Dona i Dyjak) są dla mnie prawdziwym ucieleśnieniem tego, czym powinna być prawdziwa fantastyka...

więcej Pokaż mimo to

avatar
766
190

Na półkach: ,

Wyjątkowy klimat światów Huberatha pozostawia we mnie zawsze wrażenie obcowania z wyjątkowym pięknem i smutkiem uzupełnione o nienachalną refleksję nad kondycją człowieczeństwa w każdym z nas. Pytania o śmierć, religijność i moralność są tu za każdym razem bezpretensjonalne, szczere i dorosłe.

Wyjątkowy klimat światów Huberatha pozostawia we mnie zawsze wrażenie obcowania z wyjątkowym pięknem i smutkiem uzupełnione o nienachalną refleksję nad kondycją człowieczeństwa w każdym z nas. Pytania o śmierć, religijność i moralność są tu za każdym razem bezpretensjonalne, szczere i dorosłe.

Pokaż mimo to

avatar
549
174

Na półkach: ,

Teksty dające do myślenia. Może nie wszystkie wyrównane "jakościowo", ale tym bardziej ciekawie się czytało. Dla czytelnika otwartego na niesztampowość i lubiącego zastanawiać się nad treścią tego, co czyta. Nie polecam dla kogoś, kto spodziewa się jedynie sekwencji słów budujących szybką akcję.
Dorzucam tomik do półki z ulubionymi książkami.

Teksty dające do myślenia. Może nie wszystkie wyrównane "jakościowo", ale tym bardziej ciekawie się czytało. Dla czytelnika otwartego na niesztampowość i lubiącego zastanawiać się nad treścią tego, co czyta. Nie polecam dla kogoś, kto spodziewa się jedynie sekwencji słów budujących szybką akcję.
Dorzucam tomik do półki z ulubionymi książkami.

Pokaż mimo to

avatar
163
34

Na półkach:

Bardzo nierówne. Pół cudowna, druga połowa już nie tak bardzo.

Bardzo nierówne. Pół cudowna, druga połowa już nie tak bardzo.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    282
  • Przeczytane
    266
  • Posiadam
    55
  • Ulubione
    29
  • Fantastyka
    15
  • Science Fiction
    5
  • Teraz czytam
    5
  • Opowiadania
    5
  • Kindle
    3
  • Fantasy
    3

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Balsam długiego pożegnania


Podobne książki

Przeczytaj także