Jeremy Clarkson, angielski dziennikarz, znany jest wszystkim miłośnikom motoryzacji, choćby z programu „Top Gear”. Ja nie jestem fanem samochodów, ale z przyjemnością oglądam programy, realizowane przez pasjonatów, bo wtedy nawet nieciekawa na pozór dziedzina staje się interesująca. Stąd dobrze znam tę postać.

Książka jest zbiorem felietonów z początku nowego milenium. Jeremy Clarkson w ironiczny i zabawny sposób komentuje najróżniejsze wydarzenia ówczesnego świata, w których zdarza mu się uczestniczyć. Czy będzie to wystawa ogrodowych sprzętów, czy lot Concordem, czy program, zapowiadany przez jakiegoś ministra, czy nawet wieczór spędzony w domu razem z dziećmi. Wszystkie te wydarzenia zostają skomentowane z typowo angielskim poczuciem humoru, pełnym ironii, przytyków, czasem nawet czegoś, co my z pewnością uznalibyśmy za złośliwość, jednak w Anglii uchodzi to absolutnie dozwolony i wręcz konwencjonalny żart, o który nikt się nie obraża.

Felietony, komentujące sytuacje międzynarodową już się oczywiście zdezaktualizowały. Mogłem sobie dzięki nim przypomnieć niektóre wydarzenia, jak choćby inwazja na Irak. Te, które dotyczyły spraw obyczajowych, wydają się być aktualne do dziś.

Co mi się nie podobało, to okładka i jej krzykliwe reklamy. „Rozśmiesza do łez” – zapewnia wydawca. - „Uprzedźcie przebywające w poblizu osoby, że często będziecie parskać śmiechem!".

Nic z tego. Felietony są pełne humoru sytuacyjnego i oczywiście budzą uśmiech, ale wybuchy śmiechu, to spora przesada. Niczego takiego tam nie ma. To tylko pogodny, ironiczny i często autoironiczny komentarz – tylko tyle i aż tyle.

Czy polecam? Tylko miłośnikom „Top Gear”. Pozostałym nie, bo w sumie większość tematów tych felietonów dotyczyło dawnych wydarzeń i nie jest już dziś w stanie w żadną stronę poruszyć czytelnika. Poleciłbym jeszcze dziesięć lat temu. Dziś już pozycja straciła świeżość i smakuje jak wystygły kotlet. Nie chcę jej dezawuować, bo ten kotlet był kiedyś smaczny, pożywny i przyrządzony przez dobrego kucharza – ale minął mu termin przydatności do spożycia. Cóż, taki już los felietonu – kto z nas sięga po stare gazety?

Jeremy Clarkson, angielski dziennikarz, znany jest wszystkim miłośnikom motoryzacji, choćby z programu „Top Gear”. Ja nie jestem fanem samochodów, ale z przyjemnością oglądam programy, realizowane przez pasjonatów, bo wtedy nawet nieciekawa na pozór dziedzina staje się interesująca. Stąd dobrze znam tę postać.

Książka jest zbiorem felietonów z początku nowego milenium....