Żyj i pozwól umrzeć
- Kategoria:
- kryminał, sensacja, thriller
- Cykl:
- James Bond (tom 2)
- Tytuł oryginału:
- Live and let die
- Wydawnictwo:
- Przedsiębiorstwo Wydawnicze „Rzeczpospolita” S.A.
- Data wydania:
- 2008-01-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 1991-01-01
- Data 1. wydania:
- 2004-01-01
- Liczba stron:
- 240
- Czas czytania
- 4 godz. 0 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788360192719
- Tłumacz:
- Robert Stiller
- Tagi:
- Bond śmierć miłość strach
Jej granatowoczarne włosy ciężko opadały na ramiona. Miała wysokie kości policzkowe i szerokie, zmysłowe usta, nosiła suknię z białego jedwabiu. Oczy były niebieskie, pełne światła i pogardy, ale kiedy wpatrywały się w niego z iskierka humoru, Bond zrozumiał, że kryje się w nich wiadomość przeznaczona tylko dla niego. Solitaire nonszalancko skrzyżowała przedramiona, tak aby dolinka między jej piersiami pogłębiła się. Wiadomość była oczywista. Piękna, przepowiadająca przyszłość Solitaire jest więźniem (i narzędziem) Pana Byka ? mistrza strachu, artysty zbrodni i Barona Śmierci religii voodoo. James Bond nie ma jednak czasu na przesądy, wie bowiem, że Byk jest również najlepszym agentem Smiersz. Co więcej, 007 uświadomił sobie ? tropiąc go od jazzowych klubów Harlemu aż po wyspy Karaibów ? że Pan Byk jest także najgroźniejszym przeciwnikiem, z jakim kiedykolwiek przyszło mu się zmierzyć.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oceny
Książka na półkach
- 663
- 326
- 297
- 16
- 9
- 8
- 6
- 5
- 5
- 5
Opinia
Okay, zanim przejdę do samej fabuły książki i stylu pisania Fleming’a, najpierw kilka kwestii, że tak powiem, formalnych. Ian Fleming uchodzi za ksenofoba, seksistę i rasistę. Faktycznie powieść ta ksenofobią wręcz ocieka; autor nie potrafi sobie odpuścić, by choć raz na rozdział nie przysrać, np. amerykanom.
Jeśli chodzi o kobiety, to w tym tomie Solitaire nie była napisana jakoś szczególnie nierealistycznie – to znaczy, tacy ludzie TEŻ istnieją – jednak domyślam się, że autor ma tendencję do przedstawiania kobiet w podobny sposób w każdym kolejnym tomie i na tym polega jego ograniczenie. Niedawno przeczytałem opowiadanie o Bondzie pod tytułem „W perspektywie mordu/ Froma a view to a kill” i tam pojawia się agentka, która nawet ostatecznie ratuje Bond’owi życie. Natomiast ostatnia agentka, która próbowała pomóc Bond’owi w adaptacjach filmowych, niechcący wpakowała w niego kulkę i posłała na przejażdżkę wodospadem. Powiedziałbym, że Fleming jest do kitu jeśli chodzi o kobiety, ale niewiele bardziej niż większość współczesnych męskich pisarzy, twórców filmowych, scenarzystów komiksowych, twórców teledysków, czy pożal się Boże mainstream’owych piosenkarzy. Żeby uniknąć irytacji, musiałbym chyba niczego nie czytać/oglądać/słuchać. Fleming jest irytujący, ale niewiele bardziej od innych.
Rasizm Fleming’a jeśli chodzi o ten konkretny tom, jest problematyczny. Dużo zależy od tego, w jaki sposób ktoś rozumie słowo „rasista”. Jeśli to miałby być ktoś, kto ocenia ludzi po kolorze skóry (obojętnie jak – pozytywnie, negatywnie), to jasne – dla autora czarni ludzie to praktycznie stworzenia z kosmosu. Według niego wszyscy parają się, albo przynajmniej wierzą w Voodoo i inne zabobony; odniosłem wrażenie, że Fleming jest nimi wręcz niezdrowo zafascynowany. Natomiast jeśli zakładamy, że rasista automatycznie nienawidzi osób odmiennego koloru skóry, to przez cały tom nie zauważyłem ani jednej sceny/dialogu, gdzie ktoś obrażałby czarnych specjalnie. Wspólnik Bond’a nawet otwarcie wyraża swoją sympatię do nich. Powiedziałbym, że na tym polu autor obraża raczej swoją ignorancją i ograniczeniem umysłowym, jednak nikogo nie atakuje umyślnie.
A teraz przejdę do aspektów książki, które omawiałbym już dawno, gdyby autor nie zaskarbił sobie u ogółu opinii buca :)
FABUŁA
Sama historia była okay -bez fajerwerków, ale nie mam się do czego przyczepić. Największą zaletą powieści są jednak…
POSTACI
BOND jest postacią raczej stonowaną; nie jest niezniszczalnym superbohaterem. Wręcz przeciwnie – większość tego tomu spędza będąc rannym (nawet tak bardzo go boli paluszek u ręki, że mu nie staje paluszek nie u ręki i w tym tomie nie może się z nikim przespać :( chlip, jakie to smutne…), a jego główna wartość polega na tym, że jest w stanie radzić sobie nawet ranny i w sytuacji podbramkowej. No i od czasu do czasu rzuca tekstami - rzadko, ale za to celnie. Osoby, którym podoba się filmowy run Craig’a powinny być usatysfakcjonowane. Myślę, że twórcy nowych filmów odwalili kawał dobrej roboty adaptując postać i Craig’owy Bond jest bardzo podobny do tego z książki.
SOLITAIRE, to pierwsza z ciekawych acz zmarnowanych postaci tej opowieści. Jest nam zasugerowane, że kobieta ma zdolności a’la Sherlock Holmes, to jest potrafi na przykład odgadywać czy ktoś kłamie czy mówi prawdę na podstawie, między innymi, ich mowy ciała. Niestety postać nie doczekała się satysfakcjonującego rozwinięcia.
Jednak prawdziwą gwiazdą tomu jest główny adwersarz, czyli Pan BIG. Osobnik ten jest geniuszem zbrodni, który z dumą przyznaje, że jest pierwszym w historii czarnym super-kryminalistą. Big uważa, że w świecie kryminału osiągnął już tak wiele, że kolejna zwykła zbrodnia nie może przynieść mu już satysfakcji, traktuje zatem każdy swój kolejny mord jak dzieło sztuki i dokładnie planuje każde takie wydarzenie. Niestety nie popisuje się on zbytnio w tym tomie, a i nie udaje mu się go także przeżyć.
Kiedy czytałem tę powieść wiele razy przypominała mi pierwsze komiksy z lat 60-80-tych. A to właśnie ze względu na nieco kiczowate, bardzo barwne i charakterystyczne postaci. Pomyślałem też, że polityka wielkich wydawnictw komiksowych, według której wydawnictwo zachowuje prawa do postaci, ma jedną wielką zaletę – pozwala ona w pełni wykorzystać potencjał bohaterów. Co by się stało gdyby takie postaci jak Daredevil, Batman czy Superman pozostały autorskimi dziełami ich twórców, których zdolności pisarskie wahały się od przeciętnych do po prostu kiepskich? Już by nie istniały. Fakt, że ci bohaterowie pozostali w rękach wydawnictwa, które oddało w końcu ich los w ręce zdolnych scenarzystów, ocalił ich przed zapomnieniem. Niektóre postaci literackie, jak Holmes czy Bond, dostały drugie życie dzięki telewizji czy kinu, nie każdy jednak miał takie szczęście. Gdyby James Bond był serią, która powstała w Marvel’u czy DC, pewnie Solitaire bardzo szybko zostałaby wspólniczką Bond’a, która przy pomocy swoich niezwykłych zdolności pomagałaby agentowi w przesłuchiwaniach przestępców. Z kolei Mr. Big w końcu zmartwychwstałby, by do dziś usiłować zabić Bond’a, co jakiś czas wyskakując z nowym genialnym planem „artystycznego” mordu. Nowi scenarzyści mieliby także spore pole do popisu przy analizowaniu psychologii tych postaci. Niestety obie zakończyły kariery na tym jednym tomie, gdzie nie miały większej szansy by zabłysnąć, ponieważ ich twórca żadnym geniuszem literackim nie był.
STYL
Ogólnie styl Fleming’a jest całkiem przyjemny, jednak ma on jedną cechę charakterystyczną, którą niektórzy będą skłonni uznać za zaletę, a innych doprowadzi do szału- nadmiar tak zwanej „purple prose”, czyli opisy ubiorów, przyrody, posiłków, architektury, itp. , które totalnie nie wnoszą niczego do historii, a pojawiają się w książce wyłącznie po to by być. Prawdopodobnie jakieś 35% „Żyj i pozwól umrzeć” to takie właśnie zbędne opisy. Z czasem nauczyłem się orientować, kiedy zapowiada się na taki kilkustronicowy opis i zacząłem je po prostu przeskakiwać. W ten sposób wyciąłem chyba dobre kilkadziesiąt stron książki. Ogólnie bawiłem się dobrze przy tej historii(oczywiście przymykając oko na to i tamto), a 3 gwiazdki odejmuję właśnie za purple prose i za to, że sam musiałem sobie tę książkę ocenzurować, by przez nią przebrnąć.
Historia- 7/10
Postaci – 7/10 (niewykorzystany potencjał)
Styl – 9/10 za momenty bez purple prose.
Ogólne wrażenie- 7/10
Podobne: starsze komiksy mainstream’owe; filmy z run’u Daniel’a Craig’a (kreacja postaci protagonisty).
PS: to ten tom przygód agenta 007, w którym James Bond płacze :)
Okay, zanim przejdę do samej fabuły książki i stylu pisania Fleming’a, najpierw kilka kwestii, że tak powiem, formalnych. Ian Fleming uchodzi za ksenofoba, seksistę i rasistę. Faktycznie powieść ta ksenofobią wręcz ocieka; autor nie potrafi sobie odpuścić, by choć raz na rozdział nie przysrać, np. amerykanom.
więcej Pokaż mimo toJeśli chodzi o kobiety, to w tym tomie Solitaire nie była...