Zapewne wypadałoby jakoś uzasadnić przyznanie maksymalnej ilości punktów, dla książki z działu czystej, stuprocentowej erotyki.
Jakoś sensownie tą decyzję umotywować, podeprzeć żelaznymi argumentami, przedstawić przekonujące pobudki...
A otóż nic z tego.
Po prostu nie wiem, co takiego jest w tej książce, co sprawiło, że czytałam ją ( a właściwie połykałam ) ze wstrzymywanym oddechem, ciągłymi palpitacjami serca i zachowywałam się prawie jak wściekłe zwierzę, kiedy musiałam przerwać lekturę, aby iść do pracy.
Większość czytelniczek zapewne odbiera tą pozycję, jako zupełnie przeciętną historię z powielonymi po raz milionowy schematami.
Dla mnie jednak była to .. cóż.. „wyprawa do domu” :)
I niech każdy myśli o tym sformułowaniu, co chce :)
Przypuszczam, że nałożyło się tu na efekt końcowy, wiele płaszczyzn.
Nie dość, że już na samym początku okazało się, że środowisko w którym rozpoczyna się akcja, to moje marzenia z lat wczesnej młodości, to na dokładkę, główna postać kobieca została skrojona „wprost pode mnie”. Czułam się, jakbym już od pierwszego kontaktu wślizgnęła się w skórę Alayny.. Jakbym była nią. Stopień zrozumienia tej postaci w tym przypadku wyniósł 110 %. Rzadko mi się zdarza coś takiego.
Zwyczajna kobieta.. ale wcale nie taka zwyczajna.. to kobieta skrzywdzona przez los i skrzywiona emocjonalnie. Zarazem kobieta, która wciąż walczy. Ze sobą. Z okolicznościami. Kobieta starająca się każdego dnia, uczepić się normalności i jak najdłużej przy niej wytrwać. Pokochałam ją „od kopa” i dozgonnie. Za jej siłę i słabość, za morderczą niepewność, za bycie „freakiem”, za chwile siły i zwątpienia, za miliony niepewności i rozchwianie emocjonalne. Za wszystko. I za to,że mimo wszystko, w każdych okolicznościach, była sobą i potrafiła to przyjąć z podniesioną głową.
Drugą przyczyną tego fenomenalnego odbioru, był język i styl, którym historia została opisana. Nurzałam się w morzu seksu w doskonałym, gorącym jak stopione żelazo z pieca Martenowskiego stylu. Nieprawdopodobnie plastyczne, nabuzowane hormonami opisy przyprawiające o dreszcze i podniesione do niebezpiecznych wysokości ciśnienie, gdzie jedynie dwa razy w ciągu całej książki, zdarzyło się autorce popełnić grzech wulgarności.
Jak na erotyk, uważam to również za wielkie osiągnięcie, a czytający otrzymują dzięki temu, potężny i obłędnie smakowity zastrzyk podniety.
Jak dla mnie, to do tej pory najlepsza odsłona w tym gatunku, ale znając życie, pewnie większość czytelniczek, po lekturze mojej opinii a później lekturze książki, popuka się po głowie.
Trudno.

Zapewne wypadałoby jakoś uzasadnić przyznanie maksymalnej ilości punktów, dla książki z działu czystej, stuprocentowej erotyki.
Jakoś sensownie tą decyzję umotywować, podeprzeć żelaznymi argumentami, przedstawić przekonujące pobudki...
A otóż nic z tego.
Po prostu nie wiem, co takiego jest w tej książce, co sprawiło, że czytałam ją ( a właściwie połykałam ) ze...