Duża rzecz. Pod każdym względem. Autor miał rozmach pisząc tę gigantyczną epopeję. Momentami nie ustrzegł się trochę przydługich, niekoniecznie wiele wnoszących fragmentów, ale generalnie czytało się świetnie. Głównym bohaterem jest Nowy Jork. Stykamy się tu z całą jego historią – od holenderskiej osady Nowy Amsterdam do czasów współczesnych. Na tle dziejów miasta mamy przedstawione losy sporej liczby „ludzkich” postaci. Relatywną ciągłość historii zapewnia to, że obserwujemy losy kilku rodzin na przestrzeni szeregu generacji. Niektóre pojawiają się na dłużej, inne na krócej. Książka ma z tego powodu specyficzny rytm – pewne epizody są długie i szczegółowe, inne tylko muśnięte i wygaszone. W paru miejscach, jak już zacząłem się zżywać z bohaterami, akcja przeskakiwała kilkadziesiąt lat do przodu i pojawiali się ich dzieci/wnuki. Nie robię z tego zarzutu bo przy takich założeniach jakie ma powieść trudno było tego uniknąć nie pisząc 3000 stron… I tak dla mnie najcenniejszą warstwą są dzieje miasta. Ma w sobie jakiś magnetyzm. Jeszcze tam nie byłem, ale… Nowy Jorku oczekuj mnie w niedalekiej przyszłości! ;)

Duża rzecz. Pod każdym względem. Autor miał rozmach pisząc tę gigantyczną epopeję. Momentami nie ustrzegł się trochę przydługich, niekoniecznie wiele wnoszących fragmentów, ale generalnie czytało się świetnie. Głównym bohaterem jest Nowy Jork. Stykamy się tu z całą jego historią – od holenderskiej osady Nowy Amsterdam do czasów współczesnych. Na tle dziejów miasta mamy...