Noc przed festynem

Okładka książki Noc przed festynem Saša Stanišić
Okładka książki Noc przed festynem
Saša Stanišić Wydawnictwo: Wydawnictwo Naukowe PWN literatura piękna
312 str. 5 godz. 12 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Vor dem Fest
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Naukowe PWN
Data wydania:
2015-03-16
Data 1. wyd. pol.:
2015-03-16
Liczba stron:
312
Czas czytania
5 godz. 12 min.
Język:
polski
ISBN:
9788377056219
Średnia ocen

6,5 6,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

Senne historie



355 29 123

Oceny

Średnia ocen
6,5 / 10
32 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1758
1757

Na półkach:

Za górami, za lasami, między dwoma jeziorami...
No tak, udzieliła mi się baśniowo-poetycka z odrobiną grozy atmosfera tej powieści, w której niewielka miejscowość Fürstenfelde, rzeczywiście położona pomiędzy dwoma jeziorami, w których wodach podobno „diabeł kąpie się raz na trzynaście lat”, stała się miejscem splotu wydarzeń w noc poprzedzającą festyn Anny. Wydarzenie, którego celu i sensu już nikt nie pamiętał, zadowalając się faktem samego świętowania istnienia i opowiadaniem o Fürstenfelde. Imprezy corocznej, która nie tylko integrowała niewielką społeczność tej miejscowości, ale jednocześnie była punktem kulminacyjnym fabuły opowieści, powoli ku niemu zdążającej. Przede wszystkim opowieści o ludziach, których, gdybym była realistką, mogłabym przedstawić jako spektrum różnorodnych losów i korowód specyficznych postaci powykręcanych przez życie. Osób, które znajdywały w nim „przeciętnie więcej powodów przeciw życiu niż przeciw paleniu”. Było ich tak dużo, że nie pokuszę się o wymienienie nawet kilku, bo byłaby to niesprawiedliwość wobec pozostałych i swego rodzaju okaleczenie dla całości. Wystarczy, że sam autor, by ich wszystkich wymienić, zrobił to na dwóch stronach z ogonkiem. Ot, jedna z wielu miejscowości, jakich wiele – mogłabym powiedzieć, gdybym była realistką. Z malejącą liczbą mieszkańców, z Domem Regionalnym i jego historycznym archiwum, barem w garażu, porami roku z okresem turystycznym w jesieni i tablicą stojącą przy wjeździe – „Serdecznie witamy...”. Jedna z wielu!
Ale nie mogę tak powiedzieć.
Autor nałożył mi okulary, przez które, patrząc na bohaterów i wydarzenia będące ich udziałem, widziałam, czułam i uczestniczyłam w wyjątkowej historii tego jednak niepowtarzalnego miejsca. Wielogłos narracji niemalże we wszystkich osobach przenosił mnie od opisu pojedynczej osoby oglądanej z zewnątrz do zbiorowej myśli wewnętrznej chóru, brzmiącego niczym w greckim dramacie. Podsumowującego albo rozpoczynającego rozdział prologiem lub epilogiem. Czasami słyszałam go bez przerwy. Wtedy głos wiązał mnie z tym ich „my”, niekiedy utożsamiał mnie z tym „my”, a czasami czułam, że jestem wcielana na siłę w to „my”, gdy czytałam – „Chodź, weźmiemy cię ze sobą.(...) Do zapachu chleba i odoru wojny. W zemstę i miłość. Do olbrzymów, wiedźm, do śmiałków i do błaznów. Jesteśmy pewni, że będziesz całkiem niezłą bohaterką”. I byłam razem z nimi w czasie przeszłym i w czasie teraźniejszym. Mogłam się wtopić w ich tło, chociaż nie lubili obcych, napływowych, nietutejszych. Przenosiłam się z wieku do wieku, poznając przeszłość u źródeł w udokumentowanych relacjach, podaniach, przekazach historycznych i legend. Niektóre z nich były prawdziwe, a niektóre zapożyczone na bieżące potrzeby budowania tożsamości mieszkańców i ich kawałka ziemi, co było wyraźnie zaznaczone w tekście. O sile przekazu tak dużej, że mającej, pomimo upływu ogromu czasu, nadal wpływ na ich zachowania i postawy. Obserwowane z wielu punktów widzenia – innych osób, ale i zwierząt, które wpisywały się w tę barwną zbiorowość, stając się pełnoprawnymi jej członkami. Każdy z nich przeżywał siebie, swój dramat i ukrywany sekret. Każdy miał coś do zrobienia. Każdy dążył do osiągnięcia konkretnego celu, włącznie z lisicą. Czasami nieświadomie wspólnego z innymi, a czasami zupełnie odmiennego, by w ostateczności złożyć się na jeden obraz wieloosobowego bohatera o kilkudziesięciu głowach zebranych na płótnie jednego obrazu pod tytułem „Fürstenfelde”. Miejsca, „w którym wszystko wygląda inaczej niż w przewodnikach turystycznych, książkach czy opracowaniach demograficznych”, a rytm pór roku, dnia i nocy wyzwala nieokreślone stany świadomości, zwłaszcza gdy na ulicach zapada zmrok. Jego tętno wyczuwałam w następujących po sobie rozdziałach trwających dłużej lub krócej, a czasami bardzo krótko. Raptem na jedno uderzenie, jedno zdanie, które zresztą też wyznaczało rytm swoją długością. Im krótsze, tym tempo fabuły przyśpieszało, tym więcej gromadziło i wyzwalało z siebie emocji. A jeśli bohater był hiphopowcem , to kawałkiem przemawiał, skandując treść do rymu. A jeśli pochodził z XVI wieku, to mówił językiem archaicznym. A jeśli był lisicą, to przemawiał węchem i zapachami. A jeśli osobą chorą, to językiem ludzi o odmiennym stanie świadomości.
Czasami byli mną, a ja nimi.
Płynność akcji, zmienność osobowości, tajemniczość przeszłości, mrok nocy, duszy i umysłu, poetyckość miejsca, ukrywane sekrety, zapowiedź zbrodni, czająca się tragedia, magia legend i egzystencjalizm współczesnego człowieka z dziedzictwem tradycji i przeszłości to mieszanka odurzająca i zaczarowująca zwykłą chęć znalezienia i ustalenia regionalnej tożsamości zbiorowej, zamieniającej „ja” na „my” gwarantujące ciągłość istnienia.
Bo „my” może więcej!
http://naostrzuksiazki.pl/

Za górami, za lasami, między dwoma jeziorami...
No tak, udzieliła mi się baśniowo-poetycka z odrobiną grozy atmosfera tej powieści, w której niewielka miejscowość Fürstenfelde, rzeczywiście położona pomiędzy dwoma jeziorami, w których wodach podobno „diabeł kąpie się raz na trzynaście lat”, stała się miejscem splotu wydarzeń w noc poprzedzającą festyn Anny. Wydarzenie,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
299
67

Na półkach:

Obraz prowincjonalnej, poenerdowskiej 'niemieckości'. Przywiązanie do małej ojczyzny ukazane trochę pół serio, ciut baśniowo, momentami poetycko, też pobłażliwie, ale nie bez szacunku, historia przygotowań do corocznego festynu ciekawie spleciona z niepokojami targającymi duszami głównych bohaterów, starymi opowieściami z kroniki regionalnej i poczynaniami lisicy wytrwale próbującej zdobyć dla swoich dzieci rarytas rarytasów: kurze jajka.

Obraz prowincjonalnej, poenerdowskiej 'niemieckości'. Przywiązanie do małej ojczyzny ukazane trochę pół serio, ciut baśniowo, momentami poetycko, też pobłażliwie, ale nie bez szacunku, historia przygotowań do corocznego festynu ciekawie spleciona z niepokojami targającymi duszami głównych bohaterów, starymi opowieściami z kroniki regionalnej i poczynaniami lisicy wytrwale...

więcej Pokaż mimo to

avatar
4975
4766

Na półkach:

O,wydawnictwo PWN.Czyli coś z wysokiej półki kupiłem.
I to,prawda.Książka naprawdę,nie zwykła.
Zacznę,od tego że napisał,ją Bośniak.Który,mieszka w Niemczech.I cała książka,toczy się właśnie w tym kraju.
Zbliża się festyn,a ludzi tam będzie masa.
Pewien były komunista,bo to tereny byłego NRD.Pewna starsza pani malarka,niemowa.I masę innych bardzo oryginalnych ludzi.
Autor ma bardzo dla mnie trudny styl.Przeskakuje tak z miejsca na miejsce,raz jesteśmy w czasach obecnych.

A tu nagle,ni stąd ni zowąd jesteśmy w wieku XVI.
I czytamy,jakoś ciekawą historykę z tamtych lat.

Noc Przed Festynem,to trudna książka.Czasem zabawna,czasem smutna,czasem nawet gorzka.
Idealna,jak chce się czegoś bardziej trudnego.

O,wydawnictwo PWN.Czyli coś z wysokiej półki kupiłem.
I to,prawda.Książka naprawdę,nie zwykła.
Zacznę,od tego że napisał,ją Bośniak.Który,mieszka w Niemczech.I cała książka,toczy się właśnie w tym kraju.
Zbliża się festyn,a ludzi tam będzie masa.
Pewien były komunista,bo to tereny byłego NRD.Pewna starsza pani malarka,niemowa.I masę innych bardzo oryginalnych ludzi.
Autor...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1662
1653

Na półkach: ,

Fürstenfelde to niemieckie prowincjonalne miasteczko, niestety, stopniowo już wyludniające się i wymierające – kto młody, ambitny dawno już wyjechał lub jest w trakcie planowania „ucieczki”. Tam gdzie żyje się przeszłością, historią, gdzie mieszkańcy boją się zmian i nowości, nie ma miejsca dla wielu młodych ludzi, a co za tym idzie, nie ma szans, aby społeczność przetrwała. Zdają sobie z tego sprawę mieszkańcy Fürstenfelde, ale co tam, dobrze im tak jak jest.

Żeby was nie zmylił wstępny opis historii tego małego miasteczka – gwarantuję, że mimo wysokiej średniej wieku i doświadczenia życiowego, nikt się tam nie nudzi, a osobowości można spotkać niebywałe. W jedną noc przed najważniejszym w roku wydarzeniem, czyli festynem świętej Anny, w Fürstenfelde poznamy tradycje, obyczaje, wszelkie dziwadła jego mieszkańców oraz kawał historii. Możemy przeczytać nieprawdopodobne wpisy z kronik od XVII wieku, które wyciekły z lokalnego archiwum odkrywając niejednokrotnie mroczne i zaskakujące karty z życia miasteczka.

Głównym bohaterem „Nocy przed festynem” jest moim zdaniem samo miasteczko. Poznajemy jednak szereg innych bohaterów, stanowiących barwną reprezentację mieszkańców Fürstenfelde. Jedną z nich jest pani Kranz, regionalna malarka, która nie lubi gdy ją się tak nazywa, ekscentryczka najchętniej malująca zwykłe, codzienne sceny. Jej osobiście ulubionym dziełem, jest obraz przedstawiający siedzącego na schodach i jedzącego śniadanie rumuńskiego pracownika. Kolejną wyjątkową postacią jest emerytowany wojskowy o nazwisku Schramm, mężczyzna „z kręgosłupem moralnym i wadą kręgosłupa”, który przez większą część powieści zmaga się z głodem nikotynowym i automatem z papierosami, posuwając się w końcu do ostateczności, aby zdobyć upragniony produkt. Inni bohaterowie, którzy zapadają w pamięć, to hodowca rzadkiego gatunku kur, a także młoda Anna, w wolnych chwilach uprawiająca jogging lub ratująca emerytów przed próbami samobójczymi. Poznajemy też chorobliwie otyłą pracownicę domu regionalnego, sprawującą pieczę nad archiwami miasteczka oraz całą jego historią. Na porządku dziennym są też wybryki miejscowych rozrabiaków, między innymi parkowanie starego golfa w jeziorze (któryś już raz z kolei). Wolne chwile, których w takim miejscu jak możemy się domyślać, absolutnie nie brakuje, mężczyźni spędzają pijąc piwo w garażu „u Ullego” – jak na prawdziwych Niemców przystało. Minimalistyczna okładka przedstawia też jedną z głównych bohaterek ze świata zwierząt, lisicę regularnie odwiedzającą miasteczko, głównie w celach rozbojowych, grasującą przeważnie w okolicach kurników.

Pełna recenzja książki na:
http://moznaprzeczytac.pl/noc-przed-festynem-sasa-stanisic/

Fürstenfelde to niemieckie prowincjonalne miasteczko, niestety, stopniowo już wyludniające się i wymierające – kto młody, ambitny dawno już wyjechał lub jest w trakcie planowania „ucieczki”. Tam gdzie żyje się przeszłością, historią, gdzie mieszkańcy boją się zmian i nowości, nie ma miejsca dla wielu młodych ludzi, a co za tym idzie, nie ma szans, aby społeczność...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1089
999

Na półkach: ,

Nasz festyn Anny. Co tak naprawdę świętujemy, tego nie wie nikt. Nie ma żadnej rocznicy, nic się nie kończy ani nigdy nie zaczęło w tym konkretnym dniu. Świętej Anny obchodzi się kiedyś w lecie, a święci już nie są dla nas żadną świętością. Może po prostu świętujemy fakt, że ono jest: Fürstenfelde. I to, co o nim opowiadamy. [s. 30]

Fürstenfelde w rzeczywistości nie istnieje, w powieści Stanišić jest natomiast zapomnianą przez Boga i ludzi wioską we wschodnich Niemczech. Pięknie położoną pośród lasów i dwóch jezior, ale powoli wymierającą. Być może właśnie dlatego mieszkańcy kurczowo trzymają się tradycji corocznego festynu oraz podań związanych z ich regionem. Samo Fürstenfelde także można włożyć między bajki: jest zbieraniną tak barwnych postaci i sceną tak osobliwych zdarzeń, że dostarczyłyby materiału na niejedną legendę.

„Noc przed festynem” jest zresztą utrzymana w nieco baśniowym tonie. Od pierwszych stron jest tu co najmniej dziwnie: wiadomo, że zmarł przewoźnik (pierwsze dwa zdania brzmią: Jesteśmy smutni. Nasz przewoźnik nie żyje),we wsi daje się wyczuć niepokój i napięcie, mieszkańcy z różnych powodów wyruszają w noc. Coś wisi w powietrzu, zapewne coś się stanie i przypuszczalnie, nie będzie to nic dobrego. Emerytowany wojskowy, astmatyczka Anna, hodowca kur, dwaj rymujący przybysze znikąd, strażniczka archiwum, uczeń dzwonnika, miejscowi chuligani i lisica wyruszająca na łowy tylko potęgują wrażenie niesamowitości. Do tego co chwilę odzywają się bliżej nieokreśleni „my”, wprowadzając do opowieści dość złowieszczy nastrój. Jest tajemniczo, groźnie, ale na szczęście też zabawnie.

Stanišić stworzył niezwykłą mozaikę: przeszłość wymieszał z teraźniejszością, dramat z komedią, baśń z prawdą. Można tę książkę traktować jako hiperbolę małej ojczyzny lub wschodnioniemieckiej rzeczywistości ćwierć wieku po zjednoczeniu Niemiec. Mnie „Noc przed festynem” zachwyciła przede wszystkim formą – to powieść skonstruowana bardzo misternie, zróżnicowana językowo i stylistycznie. Dzięki autorowi trafiłam do pozornie mrocznego świata, w którym nic nie było takie, jakim się wydawało. Warto było.

http://czytankianki.blogspot.com/2015/05/noc-przed-festynem.html

Nasz festyn Anny. Co tak naprawdę świętujemy, tego nie wie nikt. Nie ma żadnej rocznicy, nic się nie kończy ani nigdy nie zaczęło w tym konkretnym dniu. Świętej Anny obchodzi się kiedyś w lecie, a święci już nie są dla nas żadną świętością. Może po prostu świętujemy fakt, że ono jest: Fürstenfelde. I to, co o nim opowiadamy. [s. 30]

Fürstenfelde w rzeczywistości nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1562
1544

Na półkach:

W słownikach słowo „festyn” definiowane jest jako wielka publiczna impreza, związana z jakąś uroczystością. Ta definicja – choć prawidłowa – nie jest w stanie oddać niezwykłego klimatu, jaki towarzyszy obchodom, nie uwzględnia również wymiaru duchowego. Festyny organizowane są z okazji świąt, są elementem obrządków ludowych, pogańskich, gromadząc niezmienne setki, a nawet tysiące ludzi.
Są jednak i takie festyny, które organizowane są bez okazji. Są takie, na których teraźniejszość przeplata się z przeszłością, zaś świat realny z tym nadnaturalnym. Czy tak właśnie jest w małym, prowincjonalnym miasteczku Fürstenfelde w krainie Uckermark? O tym możemy przekonać się podczas lektury książki „Noc przed festynem”, autorstwa Sašy Stanišića. Opublikowana nakładem PWN opowieść, jest drugą pozycją w dorobku autora, nagrodzoną prestiżową nagrodą Leipzig Book Fair Prize 2014.
rzyznam, iż czytając informację o książce, spodziewałam się zupełnie innej historii – osadzonej na granicy światów, ale znacznie lżejszej w odbiorze. Tymczasem otrzymujemy powieść trudną, choć napisaną pięknym językiem, z wielką dbałością o szczegóły i o wyjątkową atmosferę, która towarzyszy nam już od pierwszego akapitu. „Jest nam smutno. Nie mamy już przewoźnika Przewoźnik nie żyje. Dwa jeziora, brak przewoźnika. Teraz na wyspy możesz się dostać, jeśli masz łódkę. Albo jesteś łódką (…)” – czy można pozostać obojętnym na magię, którą niosą ze sobą te słowa? To właśnie one sprawiają, że książka przyciąga do siebie niczym magnes, że przyjemność z lektury czerpać będą ci czytelnicy, którzy nie liczą na dobrą zabawę, nie szukają w książkach lekkości i chwilowego tylko oderwania się od szarej rzeczywistości.
Przenosimy się do Fürstenfelde, by uczestniczyć w przygotowaniach do festynu Anny. Nikt z mieszkańców tak naprawdę nie wie, z jakiej okazji festyn jest corocznie organizowany, co nie zmienia faktu, iż jest on wyczekiwany przez wszystkich. Co więcej, noc przed festynem jest czasem wyjątkowym, niepowtarzalnym, niegdyś nazywanym nawet czasem bohaterów. To kwintesencja życia i filozofii mieszkańców miasteczka, zapatrzonych w przeszłość, pielęgnujących wspomnienia o niej. Wówczas to ożywają historie, duchy tych, co odeszli.
Strażniczką tych wspomnień o przeszłości jest pani Schwermuth, kronikarka i archiwistka, trzymająca pieczę nad sekretami ukrytymi w piwnicach Domu Regionalnego i aktywna działaczka Towarzystwa Przyjaciół Domu Regionalnego. „Kto z nas jest historycznie zainteresowany, ten zwraca się do pani Schwermuth” – pisze autor, zaś czytelnik może się tylko zastanawiać, jakie to historyczne zainteresowania kryją się pod postacią sensacyjnego znaleziska historycznego, które wciąż czeka na ujawnienie. Czy zatem włamanie do Domu Regionalnego i otwarcie wiejskiego archiwum, zwanego „archiwarium”, ma coś wspólnego z tymi sekretami?


(...)


Pełna treść recenzji została umieszczona na stronie:http://qulturaslowa.blogspot.com/2015/04/sasa-stanisic-noc-przed-festynem.html

W słownikach słowo „festyn” definiowane jest jako wielka publiczna impreza, związana z jakąś uroczystością. Ta definicja – choć prawidłowa – nie jest w stanie oddać niezwykłego klimatu, jaki towarzyszy obchodom, nie uwzględnia również wymiaru duchowego. Festyny organizowane są z okazji świąt, są elementem obrządków ludowych, pogańskich, gromadząc niezmienne setki, a nawet...

więcej Pokaż mimo to

avatar
363
184

Na półkach:

Saša Stanišić, urodzony w ówczesnej Jugosławii, a mieszkający i tworzący w Niemczech autor był wielokrotnie nagradzany za swoją twórczość. Noc przed festynem w 2014 roku otrzymała nagrodę Lipskich Targów Książki w kategorii beletrystyka.

Noc przed festynem opowiada wiele historii związanych z wioską Fürstenfelde - o codziennym życiu jej mieszkańców, o ich tajemnicach i sekretach, o baśniach, legendach i sięgającej średniowiecza przeszłości tego miejsca. Osią powieści jest coroczny, tradycyjny festyn Anny i magiczna noc go poprzedzająca.

Mieszkańcy Fürstenfelde są bardzo różnorodni, ale razem tworzą zamkniętą, spójną społeczność, zżyty społeczny organizm. Jest tu niepokorna młodzież, malarka, samozwańczy garażowy szynkarz... W noc przed festynem archiwum Domu Regionalnego zostaje otwarte - teraźniejszość zaczyna mieszać się z przeszłością, rzeczywistość z fikcją, na jaw wychodzą misteria historii, okoliczne podania, i to, czego mieszkańcy woleliby nie wyciągać na światło dzienne...

Noc przed festynem nie należy do książek łatwych, lekkich i przyjemnych. Jest to duże wyzwanie dla czytelnika, ponieważ nic nie jest podane wprost, lecz w woalu poezji i dwuznaczności. To synteza humoru i dramatu, epiki i liryki. Klimat stworzony przez literacki kunszt autora kojarzy mi się z gęstą mgłą nad ciemnymi moczarami, przez którą czytelnik powoli przedziera się, z pomocy swojej intuicji i wrażliwości pokonując dystans od brzegu do brzegu. Dla mniej dojrzałego odbiorcy problematyczne może być prowadzenie narracji na wielu płaszczyznach, przeplatanie czasów i trybów, czy sama budowa niektórych zdań. Jest to jednak istna literacka uczta, warta czytelniczego poświęcenia.

Saša Stanišić, urodzony w ówczesnej Jugosławii, a mieszkający i tworzący w Niemczech autor był wielokrotnie nagradzany za swoją twórczość. Noc przed festynem w 2014 roku otrzymała nagrodę Lipskich Targów Książki w kategorii beletrystyka.

Noc przed festynem opowiada wiele historii związanych z wioską Fürstenfelde - o codziennym życiu jej mieszkańców, o ich tajemnicach i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
5
5

Na półkach:

Dla mnie chyba zbyt zagmatwana. Rozumiem wydźwięk - istotę tej historii, ale sama forma dosyć ciężka dla kogoś kto nie przesiąknął tym gatunkiem.

Dla mnie chyba zbyt zagmatwana. Rozumiem wydźwięk - istotę tej historii, ale sama forma dosyć ciężka dla kogoś kto nie przesiąknął tym gatunkiem.

Pokaż mimo to

avatar
1390
923

Na półkach: ,

Małe, zamknięte wiejskie społeczności rządzące się własnymi, ustalonymi na przestrzeni wieków i często nie mającymi zbyt wiele wspólnego z powszechnie obowiązującymi, prawami, są na swój sposób fascynujące. Ich specyfika sprawia, że czasem i kilkupokoleniowe zasiedzenie nie czyni z człowieka pełnoprawnego członka społeczności, traktowanego z podejrzliwą nieufnością jako "obcego", czasem historie sprzed kilkudziesięciu lub nawet kilkuset lat powracają niczym bumerang potwierdzając, że zasadniczą cechą czasu jest nie jego linearność, ale cykliczność, a granice między przeszłością, teraźniejszością i przyszłością są wyjątkowo płynne. Dla mieszkańców Fürstenfelde ze wschodnioniemieckiego Uckermarku pielęgnowanie pamięci o przeszłości jest prawdziwym wyzwaniem, stanowiącym o być albo nie być wymierającej i znikającej społeczności, jednak czy można uciec przed przeznaczeniem?

Każdego roku w prowincjonalnym Fürstenfelde odbywa się festyn Anny. Nikt z mieszkańców nie wie, co tak naprawdę świętują, nie ma bowiem żadnej konkretnej rocznicy do uczczenia ani ważnego wydarzenia do celebrowania. Mimo tego cała wieś przygotowuje się do festynu, zaś noc go poprzedzająca jest czasem iście magicznym. To noc łącząca przeszłość z teraźniejszością, jednocząca żywych i umarłych, dawnych i obecnych mieszkańców osady; noc, w trakcie której historia zatacza koło i ożywają najbardziej niesamowite opowieści z najdawniejszych dziejów wsi.
Ich strażniczką jest pani Schwermuth, wiejska kronikarka i archiwistka; to ona zbiera historie tego miejsca, kolekcjonuje ich bohaterów i trzyma pod kluczem w piwnicach Domu Regionalnego. Jednak w noc przed festynem nawet ona pozostaje bezradna wobec ich siły i żywotności. A przecież nie wszystkie opowieści nadają się do tego, by poznali je przyjezdni, którzy następnego dnia pojawią się tłumnie w Fürstenfelde... Są bowiem takie historie, które dają poczucie wspólnoty, wrażenie trwania tego konkretnego miejsca poza czasem i przestrzenią, dzięki którym społeczność stawia czoła nieuniknionemu. Opowieści wymykające się prawom logiki, wstydliwe i mroczne, opowieści na wpół legendarne czy zgoła baśniowe, będące częścią dziedzictwa dumnych mieszkańców tego konkretnego miejsca.

Historie życia poszczególnych bohaterów powieści są całkiem zwyczajne, by nie rzec - banalne i nudne, a oni sami nieciekawi i niepozorni. Były wojskowy Schramm, miejscowa malarka pani Kranz, właściciel prowizorycznej knajpy, Ulli, niemowa Suzi czy Anna, która w noc przed festynem wybrała się na jogging - każdy z nich skrywa własne tajemnice i sekrety, zaś ich myśli, wspomnienia, oczekiwania i zawiedzione nadzieje tworzą historię tego miejsca, która dopełnia opowieści dawnych mieszkańców z zamierzchłej przeszłości osady. Baśnie i legendy z wiejskich kronik mieszają się z prawdziwą historią Fürstenfelde czyniąc ją wyjątkową, jedyną w swoim rodzaju, pielęgnowaną z dumą częścią niematerialnego dziedzictwa, magicznym zaklęciem pozwalającym temu miejscu trwać na przekór wszystkiemu, a zwłaszcza upływowi czasu.

„Noc przed festynem” to powieść przesiąknięta realizmem magicznym. Autor kreśli portret wiejskiej społeczności i opisuje rzeczywistość odwołując się do lokalnych tradycji, legend i opowieści, które stanowiąc integralną część tego miejsca, tworzą jego historię, klimat i koloryt wespół z nudną i szarą, wydawałoby się, teraźniejszością. Stanisic pokazuje specyfikę funkcjonowania małej, zamkniętej społeczności, doskonale oddaje charakterystyczną dla niej ambiwalencję: z jednej strony poczucie wspólnoty, jakie generuje przynależność do niej, z drugiej ukazuje, w jaki sposób podporządkowuje sobie poszczególnych członków. Każe też zastanowić się, co stanowi o jej sile, co warunkuje jej przetrwanie i czy w ogóle ma w takiej formie rację bytu we współczesnym świecie? Jak ważne i dlaczego jest posiadanie swego miejsca w świecie i co sprawia, że jest ono tak wyjątkowe? Autor, ukazując Fürstenfelde z podwójnej perspektywy: tutejszych i przyjezdnych, ukazuje różnice w sposobie postrzegania tego miejsca, które mieszkańcy niemalże gloryfikują, ubarwiając jego historię, a przez to również własne życie, a ludzie z zewnątrz nie dostrzegają jego niezwykłości i tego, co ukryte pod podszewką szarej codzienności. Gdzie leży prawda, jaki jest rzeczywisty obraz tego miejsca? Czy każda taka „mała ojczyzna” jest tworem ponadczasowym, przywiązanym do swoich tradycji i skazanym na cykliczne odtwarzanie tego, co dobrze znane i swojskie, bo to warunkuje przetrwanie nawet wymierającej, znikającej społeczności? Warto sięgnąć po książkę bośniackiego pisarza – tylko z pozoru opowiada o nudnych mieszkańcach zapyziałej wioski gdzieś we wschodnich Niemczech; tak naprawdę to opowieść o życiu, różnych jego odcieniach, wymiarach, tajemnicach.

Małe, zamknięte wiejskie społeczności rządzące się własnymi, ustalonymi na przestrzeni wieków i często nie mającymi zbyt wiele wspólnego z powszechnie obowiązującymi, prawami, są na swój sposób fascynujące. Ich specyfika sprawia, że czasem i kilkupokoleniowe zasiedzenie nie czyni z człowieka pełnoprawnego członka społeczności, traktowanego z podejrzliwą nieufnością jako...

więcej Pokaż mimo to

avatar
6030
1386

Na półkach:

http://dajprzeczytac.blogspot.com/2015/04/noc-przed-festynem-sasa-stanisic.html

http://dajprzeczytac.blogspot.com/2015/04/noc-przed-festynem-sasa-stanisic.html

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    77
  • Przeczytane
    32
  • Posiadam
    14
  • 2015
    2
  • E-book
    2
  • Chcę kupić/ dostać w prezencie
    1
  • Biblioteczka domowa III
    1
  • Literatura bośniacka
    1
  • Ulubione
    1
  • Obyczajowe/psychologiczne
    1

Cytaty

Więcej
Saša Stanišić Noc przed festynem Zobacz więcej
Saša Stanišić Noc przed festynem Zobacz więcej
Saša Stanišić Noc przed festynem Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także