Długo przyszło nam czekać na nowego Inkwizytora. No, może nie długo, ale gdy premiera zapowiadana jest na jakoś kwiecień 2015 roku, a książka wychodzi pod koniec listopada, z tego co pamiętam, to można się wkurzyć. Ale na szczęście, przynajmniej mi, wszystko rekompensuje treść.
Tym razem, książka ma około 500-600 stron, więc jest co czytać. Mordimer w tej części, nadal stara się o licencję inkwizytora, więc choć otrzymuje zadanie nie do końca związane z jego branżą, nie ma wyboru, musi je wykonać. Zostaje wynajęty przez bogatego kupca. Ma za zadanie odnaleźć jego przyjaciela i zarazem teścia, który nie wrócił z rejsu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że pewien mężczyzna, który wypłynął razem z nim, jest cały i zdrowy, a ponadto, nie pamięta, że w ogóle gdzieś płynął.
Jak nie trudno się domyślić, z czasem do akcji wkraczają także nadprzyrodzone siły, ale mimo to, nie określiłabym tej książki, jako napisaną pod schemat, czy przewidywalną. Moim zdaniem, nie odbiega poziomem od całej serii. Książka może faktycznie wydawać się przegadana, ale co jak co - rozważań Mordimera nigdy nie za dużo.
W książce jest też pewien...element, dzięki któremu moja ocena podniosła się aż o jedną gwiazdkę. Ale co to jest, tego nie zdradzę, to po prostu coś, co najbardziej podoba mi się w całym cyklu i jestem baaardzo zadowolona, że pojawiło się w tej części.
Jeżeli szukacie łącznika między wszystkimi tomami, to raczej to nie będzie ta książka. Mi to za bardzo nie przeszkadza, bowiem o tym, że to ta książka rzekomo miała takim łącznikiem, dowiedziałam się dopiero po jej przeczytaniu. To po prostu kolejna część przygód Mordimera, jako młodego inkwizytora bez licencji i tyle. Na docenienie zasługuje również fakt, że w końcu mamy do czynienia z pełną powieścią, a nie zbiorem opowiadań, mam nadzieję, że i kolejne części Piekara napisze w ten sposób, bo o wiele więcej pamięta się, gdy przeczyta się powieść, z opowiadań pamięta się zwykle jedno czy dwa, na cały zbiór.

Długo przyszło nam czekać na nowego Inkwizytora. No, może nie długo, ale gdy premiera zapowiadana jest na jakoś kwiecień 2015 roku, a książka wychodzi pod koniec listopada, z tego co pamiętam, to można się wkurzyć. Ale na szczęście, przynajmniej mi, wszystko rekompensuje treść.
Tym razem, książka ma około 500-600 stron, więc jest co czytać. Mordimer w tej części, nadal...