Z niejednego pieca chleb jadł Urodził się w 1966 roku w Charkowie (wówczas ZSRR). Spędził tam dzieciństwo i młodość marząc o locie na nieznaną planetę lub choćby nadaniu nazwy rzece. Przez lata kolekcjonował figurki żołnierzyków, a nawet sam je produkował i sprzedawał. Życie zawodowe rozpoczynał jako inżynier i projektant dźwigów towarowych rozsyłanych na cały świat.
Przygodę z pisaniem rozpoczął dopiero jako trzydziestolatek w latach dziewięćdziesiątych, po zmianie ustroju i upadku ZSRR. Wymyślił jedną historię, zaczął zapisywać następne i wyszła z tego powieść, potem powstawały kolejne.
W 2001 roku pisarz został zmuszony do wyjazdu za granicę. Dopiero w Niemczech opublikował swoje teksty w magazynach rosyjskojęzycznych i podpisał pierwszy kontrakt z rosyjskim wydawcą książek. W trakcie ostatniej dekady Wiktor Noczkin wydał ponad trzydzieści powieści i stał się jednym z najpopularniejszych autorów rosyjskojęzycznych.
Literatura powiązana z grą komputerową to znak naszych czasów – uważa Noczkin. W serię S.T.A.L.K.E.R. wciągnął go Andriej Lewicki, który był jednym z pionierów serii książek osadzonych w uniwersum gry. Za jego namową, Noczkin zagrał w „Cień Czarnobyla” i atmosfera gry go porwała…
„Ślepa plama” to pierwsza rosyjskojęzyczna powieść z uniwersum S.T.A.L.K.E.R. przetłumaczona na język polski.
Przyznam, że spodziewałem się czegoś znacznie lepszego. Jest to więc dosyć przeciętna fantastyka. Wcześniej czytałem dwa tomy "Na skraju strefy" Krzysztofa Haladyna. Przyznam, że polski autor zdecydowanie lepiej potrafił uchwycić tzw. Zonę. Szkoda, że brak kolejnego tomu. Widać zresztą, że powieści mają punkty wspólne np. te same nazwy mutantów, czy anomalii. Jednak w ujęciu Haladyna cała historia jest znacznie ciekawsza i mniej przewidywalna. Strefa jest też zdecydowanie bardziej niebezpieczna i mroczna. Całość nie ma takiego humorystycznego charakteru, jak tutaj. Oprócz mutantów i anomalii zagrożeniem są u Haladyna np. różnorakie rośliny. Tu tego tego nie ma.
Odnośnie fabuły "Ślepej plamy" mamy wyprawę momentami irytującego (z powodu jego ciągłych dowcipów o stalkerze Pietrowie) stalkera Ślepego i naukowca Dietricha van de Meera. W kolejnej eskapadzie Dietrichowi i Ślepemu towarzyszy jeszcze Kostik, wysłany przez Karego. Potem okazuje się czym faktycznie jest ślepa plama. Wyjaśnia się też sprawa z Pustowarem. Generalnie powieść jakoś rozkręca się dopiero, kiedy bohaterowie próbują wyjść z podziemi pod ślepą plamą.
Ciekawy bohater zwykle jest gwarantem udanej historii, a tutaj Kulawemu nie brakuje zarówno swojskości, bo nie udaje nie wiadomo kogo, ale też potrafi sprytnie lawirować w przestępczym światku gdzie łatwo wypaść z interesu w bardzo nieprzyjemny sposób.
Do tego retrospekcyjne wątki, które często spowalniają fabułę i bywają zbędne ładnie uzupełniały historię budując naszego bohatera.
Wspomniana swojskość daje o sobie znać również w warstwie językowej, bo tworzący ten światek nie gryzą się w język siląc na wyszukane i okrągłe zdania a walą prosto z mostu.
Udany kawał fantastyki.