www.1944.waw.pl

Okładka książki www.1944.waw.pl
Marcin Ciszewski Wydawnictwo: Sol Cykl: www (tom 3) fantasy, science fiction
332 str. 5 godz. 32 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Cykl:
www (tom 3)
Wydawnictwo:
Sol
Data wydania:
2009-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2009-01-01
Liczba stron:
332
Czas czytania
5 godz. 32 min.
Język:
polski
ISBN:
9788392587927
Tagi:
wojna powstanie hitler
Średnia ocen

                7,2 7,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,2 / 10
562 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
2479
698

Na półkach:

Trzecia książka Ciszewskiego z cyklu. Nieświadomie ominąłem tom drugi, ale chyba niewiele straciłem z treści, bo po „www.1939.com.pl” wątki się nieco rozdzielają. Jedni bohaterowie zostają w kraju po kampanii wrześniowej, drudzy dopiero po 5 latach wracają z emigracji. Nie wiem, czy autor od początku zamierzał napisać cykl powieściowy, ale wydaje mi się, że czasem warto napisać coś bardzo dobrego, zwłaszcza kiedy jest to debiut, i porzucić bohaterów, zamiast brnąć w sequele. Tom pierwszy kończy się sceną w Konstancy, gdzie cześć Samodzielnego Batalionu z XXI wieku przeniesionego w realia kampanii wrześniowej 1939 roku, znanymi z historii szlakami przez Rumunie i Turcję emigruje do USA. Pierwszy tom przypadł mi do gustu z prostego powodu. Bardzo oryginalny pomysł, choć oczywiście wątki wehikułu czasu i podróży w czasie doprowadzającej do paradoksalnych zdarzeń jest dość oklepany. Nie przeszkadzała mi również pewna papierowość, schematyczność postaci niczym z komiksów Marvela. Taka po prostu konwencja, więc czepianie się szczególików, że coś tam jest realne czy nie w innej rzeczywistości czasowo przestrzennej jest bez sensu. Przecież to właściwie powieść SF. To rozrywkowa produkcja akcji w hollywoodzkim stylu. Czy ktoś czepia się niemożliwych w realu scen w filmach z Bondem czy z wyczynami Stallone czy Schwarzeneggera? Oczywiście że nie. Tylko że takich absurdalnych scen w pierwszym tomie było niewiele, praktycznie tylko jedna – przylot do Warszawy eskadry Mi-24 na rozmowy z Wodzem Naczelnym. Reszta to potyczki i bitwy z Wehrmachtem w warunkach frontowych. Zamieszanie sprzyja zaskakującym zwrotom akcji, więc można pofantazjować. Tyle tytułem wstępu.
Teraz mały spoilerek, taki rozszerzony blurb. Po pięciu latach pułkownik Grobicki jako cywil dorabia się fortuny w USA i dowiaduje się, że jest szansa na ponowne uruchomienie wehikułu czasu, tzw. emitera. Tyle, że maszynka została w kraju okupowanym przez Niemcy. Okazało się, że podczas ewakuacji w 1939 udało się również uciec z Polski niektórym Amerykanom, którzy współpracowali z batalionem Grobickiego w 2007 roku i razem z nim zostali przerzuceni w przeszłość. I tu właśnie pojawia się pierwszy „zonk”. Dowiadujemy się, że choć maszyna czasu została mocno uszkodzona, to udało się pewnemu amerykańskiemu żołnierzowi-programiście wynieść z zawieruchy nie tylko twarde dyski z oprogramowaniem, które jest niezbędne do podróży w XXI wiek, ale… kilka laptopów, które są niezbędne do pracy nad „oprogramowaniem powrotnym”. Z kilku niesprawnych laptopów udało się zmontować jeden sprawny. Ładna bajka. Tylko spróbujmy to sobie wyobrazić. Amerykanin w warunkach frontowych zwiewa z Polski do Rumunii i dalej do USA. Powiedzmy, że nie musi uciekać trasą wielu Polaków. Jako obywatel kraju wówczas neutralnego może na przykład w Bukareszcie udać się do amerykańskiej ambasady i już jest bezpieczny. Pytanie brzmi – jak na terenie przynajmniej dwóch krajów (Polska i Rumunia) udaje się obcokrajowcowi, który w każde chwili może być uznany za szpiega, udaje się pokonać ładnych paręset kilometrów a do tego przetransportować sprzęt (laptopy), który w warunkach 1939 roku nie przypomina absolutnie niczego. No dobra, klawiatura coś przypomina, ale to wszystko. Powiedzmy, że facet trafia do amerykańskiej ambasady. I co? Pojawia się człowiek, opowiada jakieś brednie o podróżach w czasie, nie legitymuje się jakimkolwiek sensownym dokumentem poza papierami rodem z bajki i do tego ma ze sobą coś dziwacznego. No, szpieg ewidentny. Już wywiad USA by go tu wziął w obroty. Cały ten wątek leżący u podstawy trzeciego tomu jest absurdalny. Pójdźmy jednak dalej.
Grobicki w USA poślubia kapitan Nancy Sanchez, która okazuje się – w moim odczuciu – dość wredną suką. Niby tu wielka miłość, ale… jako oficer USA z XXI wieku za plecami męża od razu podejmuje współpracę z amerykańskim wywiadem. Nie podejrzewałem, że autor zrobi ze swojego głównego bohatera totalnego durnia. Grobicki przez pięć lat niczego nawet się nie domyśla. Absurd.
Ale co tam Grobicki i jego żona. Oto sterowani niczym marionetki Grobicki z kilkoma dawnymi towarzyszami broni organizują niemal straceńczą wyprawę do Polski w celu przejęcia emitera pola, żeby móc wrócić w swoje „normalne” czasy. Nie czepiajmy się. To Ameryka, tam wszystko jest możliwe, zwłaszcza przy pomocy służb wywiadowczych. Grobicki z ekipą lądują w Polsce, gdzie oczywiście wpadają w różne pułapki. Tu nie będę zdradzał szczegółów. Ważne jednak jest to, że spotykają się z kamratami, którzy pozostali po wrześniu w Polsce i tworzyli zbrojne podziemie (o tym jest drugi tom, którego nie miałem przyjemności poznać). Jak to w komiksowym SF bywa, zaskakującym trafem ekipa z Polski nadal dysponuje całkiem sporą ilością sprzętu z XXI wieku. Być może nie wszystkich specjalnie interesują detale techniczne uzbrojenia wojskowego. Ja to rozumiem, ale warto sobie wygooglać grafikę przedstawiająca moździerz AMOS, czołg PT-91 Twardy, transporter Rosomak i działko przeciwlotnicze ZSU-23-4. Ta ostania konstrukcja jest dośc leciwa (przełom lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych), ale i tak, jak na warunki roku 1944 wygląda kosmicznie. A potem to porównac choćby z najnowocześniejszym sprzętem niemieckim roku 1944. Do czego zmierzam? Ano do tego, że taki sprzęt wyglądający dla ludzi w latach drugiej wojny niczym dla nas pojazdy z gwiezdnych wojen, mógłby nie wzbudzać wielkiego zdziwienia w warunkach walk frontowych. Owszem, może wzbudzać panikę, ale wtedy wzbudzało panikę wszystko, co jeździło i obrzucało przeciwnika gradem pocisków. Podczas walki frontowej nikt nie ma czasu zastanawiać się nad tym, że z lasu wyjechało dziwactwo. Kryj się, uciekaj, albo zniszcz. Tymczasem kolumna takich futurystycznych pojazdów w trzecim tomie pokonuje niemal bez problemów 150 kilometrów w kierunku Warszawy! Nie ważne, że załoga jest przebrana w mundury SS a pojazdy mają niemieckie oznakowania. Nawet najbardziej tępy niemiecki żandarm miałby problemy z utrzymaniem szczęki na właściwej pozycji widząc kolumnę kilku „Twardych” i „Rosomaków”. Warszawa 31 lipca 1944 to już obszar przyfrontowy i znowu zaskakuje, że kolumny nikt praktycznie nie zatrzymuje. Tuż przed wybuchem powstania w Warszawie było dość nerwowo, ale jednak do paniki było daleko. Tymczasem jak gdyby nigdy nic futurystyczna kolumna pancerna zasuwa ulicami do centrum miasta i do tego obiera kierunek na Aleję Szucha. Panie Ciszewski, bez żartów. Fantazjowanie ma jednak swoje granice.
Kolejny „zonk” to ucieczka Grobickiego z Al. Szucha. Rambo niech się schowa. Nasz bohater obezwładnia… doliczyłem się sześciu osób, dwie dalsze dość bestialsko eliminuje (w obecności tych obezwładnionych) i ewakuuje się z zakładnikami na zewnątrz. Aż dziw, że nie przenika przez ściany :D
I co potem? Ano wybucha powstanie a nasza ekipa bez większych problemów przebija się w kierunku Okęcia po drodze rozbijając fort Mokotów. Drugi z bohaterów, który po wrześniu pozostał w kraju, pokazuje Grobickiemu wielką tajną fabrykę… na terenie miasta. Fabrykę broni i amunicji… do „Twardego”, „Rosomaka” i XXI wiecznych karabinów. Fabryka funkcjonuje blisko 5 lat tuż pod nosem okupanta, a co ciekawsze strzeże ją kilkadziesiąt zamaskowanych i uzbrojonych po żeby ludzi. No ja nie mogę, takie brednie to mógłby wymyślić gimnazjalista... dla innego gimnazjalisty.
Bohaterowie zdobywają Okęcie, dzięki temu (mniejsza tu już o detale) alianci mogą bez problemu transportowcami dostarczać broń, amunicję oraz ludzi do walczącej Warszawy. Oczywiście również Brygadę Sosabowskiego. Po co akurat tę jednostkę, to ja nie wiem. Przecież jeśli mamy lotnisko, nie trzeba dokonywać desantu. Ale to nie jedyna wpadka związana z Okęciem. Alianci mogą sobie zrobić bezpieczny most powietrzny z zaopatrzeniem. Tylko, że samoloty nie są na prąd, potrzebują paliwa na powrót. Jak rozumiem, wg autora powstańcy zawarli umowy handlowe z okupantem na dostarczanie benzyny lotniczej na Okęcie, bo raczej zdobyte zapasy paliwa nie starczyły na zbyt długo :D
Podsumowując: świetny pomysł, ale kiedy zaczyna się manipulować historią pisząc choćby i fantastyczne alternatywy, warto żeby całość trzymała się kupy. Nawet gdyby podróże w czasie stały się możliwe, logika w obecnej chwili powinna być zachowana. Tymczasem autor zapomina zupełnie, że im więcej w przeszłości zmienimy, tym bardziej zmienia się przyszłość. Powstanie być może by wybuchło w 1944, ale czy na pewno w sierpniu? Czy świat, do którego Grobicki powraca po pięciu latach „grzebania” w historii byłby taki sam? Dlaczego lotnisko na Okęciu miało by mieć nadal imię Chopina? Jeśli kobieta urodzona wiele lat po wojnie ginie wiele lat przed swoim urodzeniem to jak to się odbije na przyszłości? Ciszewski tak totalnie zaplątał się w paradoks czasu, że zaczyna tracić wyczucie. No, chyba że z założenia pisze książki z cyklu "zabili go i uciekł", byle by dokopać różnym wrogom Polski lecząc narodowe kompleksy i fobie czytelników. Jak widać autor znalazł spory "target", bo achów i ochów co niemiara. Czyta się lekko, bo to sprawnie napisany tekst, ale nawet od rozrywki wymagam, żeby angażowała odrobinę synaps. Ta odmóżdża zupełnie. Czy przeczytam jakąś książkę z tego cyklu? Pewnie nie, raczej odsłucham z audiobooka. Dla rozrywki… żeby łapać autora na bredziawkach :D

Trzecia książka Ciszewskiego z cyklu. Nieświadomie ominąłem tom drugi, ale chyba niewiele straciłem z treści, bo po „www.1939.com.pl” wątki się nieco rozdzielają. Jedni bohaterowie zostają w kraju po kampanii wrześniowej, drudzy dopiero po 5 latach wracają z emigracji. Nie wiem, czy autor od początku zamierzał napisać cykl powieściowy, ale wydaje mi się, że czasem warto...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    2 305
  • Chcę przeczytać
    490
  • Posiadam
    423
  • Ulubione
    68
  • Audiobook
    25
  • Audiobooki
    23
  • Fantastyka
    21
  • Chcę w prezencie
    17
  • Teraz czytam
    13
  • E-book
    9

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki www.1944.waw.pl


Podobne książki

Przeczytaj także