Wiersze i proza 1954-2004
- Kategoria:
- literatura piękna
- Tytuł oryginału:
- Dikter och prosa 1954-2004
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo A5
- Data wydania:
- 2012-05-11
- Data 1. wyd. pol.:
- 2012-05-11
- Liczba stron:
- 479
- Czas czytania
- 7 godz. 59 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788361298403
- Tłumacz:
- Leonard Neuger, Magdalena Wasilewska-Chmura
- Tagi:
- literatura szwedzka
Wiersze i proza 1954-2004 Tomasa Tranströmera (ur. 1931) zawierają wszystkie wiersze, które laureat Nagrody Nobla opublikował w tomach poetyckich, od 17 wierszy z 1954 roku do wydanego w 2004 roku tomu Wielka zagadka. Zawierają też prozę wspomnieniową, Wspomnienia mnie widzą z 1993 roku oraz cykl 9 wierszy haiku, Więzienie, które poeta napisał w 1959 roku, a opublikował w roku 2001.
Po raz pierwszy Czytelnik będzie mógł się zapoznać z twórczością Tranströmera w całej jej dynamice, z precyzyjnym, przejrzystym obrazowaniem, powtarzającymi się w różnych wariantach motywami, często związanymi z przekraczaniem granic nie tylko państw, ale też granic metafizycznych, oraz z różnorodną tonacją tych wierszy: od metafizycznego lęku, po swoisty Tranströmerowski humor. Przy całej swej różnorodności, poezja Tranströmera zawsze za punkt wyjścia przyjmuje doświadczenie własne, „niezmyślone“, najgłębiej przeżyte, i zawsze odkrywa za tym doświadczeniem zaskakujące światy, wspomnienia, które znajdują się „na odwrocie minut“, na odwrocie tego, co nazywamy rzeczywistością, a które zawsze nam towarzyszą, zawsze czujemy ich wzrok skupiony na nas.
Nieukończone ze względu na chorobę poety Wspomnienia mnie widzą dają się w tym kontekście odczytać, jako swoisty komentarz do wierszy, jako ich biograficzne osadzenie.
Motywacja Akademii Szwedzkiej, która przyznała mu w 2011 roku Nagrodę Nobla brzmi: „za to że w zwięzłych i przejrzystych obrazach daje nam ożywcze spojrzenie na rzeczywistość”. Warto jednak dodać, że występujące tam „my“ (“daje nam ożywcze spojrzenie“) dawno przekroczyło granice języka szwedzkiego, Tranströmera przełożono na co najmniej 60 języków. Stał się poetą wielu pokoleń czytelników.
Tranströmerowskie „my“ przekroczyło granice jego języka ojczystego i mód poetyckich, stało się wielkim „my“.
Leonard Neuger
„W szczelinę między czuwaniem a snem / wielki list próbuje się wcisnąć daremnie“. Któż z nas nie próbował rozpieczętować tego listu – daremnie, bo nigdy nie udaje nam się odczytać zagadkowego przesłania. I może wcale nie chcielibyśmy poznać go w całości. Wolimy przeczucia, pytania, wolimy mglistą połowiczność świtu czy zmierzchu od pedantycznej wyrazistości południa... Poezja Tomasa Tranströmera jest mi bliska – jest to poezja człowieka otwartego na sztukę, na muzykę, ale wrażliwego też na ludzkie nieszczęście, na tragedię, na spojrzenie dziecka. Są to wiersze podróżnika, wiersze nieraz spokojne, kontemplacyjne, nie stroniące od tajemnicy. Tranströmer nie jest łatwym poetą, jeśli go jednak czytać uważnie, odkryje się głęboki sens jego pisarstwa. Podziwiam go od dawna.
Adam Zagajewski
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Wyżej i głębiej
Żeby dobrze uzmysłowić, jak długo Szwedzka Akademia zwlekała z przyznaniem literackiej Nagrody Nobla poecie, wyobraźmy sobie, że ktoś, kto przyszedł na świat w roku tryumfu Wisławy Szymborskiej (1996),w roku 2011 (laur dla Tomasa Tranströmera) już gorączkowo rozmyślał nad wyborem szkoły ponadgimnazjalnej.
To półtorej dekady, w czasie której nagradzano wybitnych prozaików, niszowych dramaturgów lub autorów, których wybór był owocem krótkoterminowych mód i tendencji. 15 lat poezja nie mogła znaleźć miejsca na pierwszych stronach gazet, chociaż bukmacherzy zawsze mieli na podorędziu kilku poetów, jakich można by z dużą dozą ryzyka „obstawić.”
Tranströmer przerwał ten czas wielkiej smuty. Akademia dokonała wyboru najbardziej oczywistego z możliwych. Tranströmer rokrocznie pojawiał się jako żelazny kandydat, faworyt wszelkich spekulacji, które rozbijała jednak pewna wątpliwość – jak Szwedzi mogą uhonorować swojego rodaka? Na szczęście nikt autora nie ukarał za to, że jest wybitnym szwedzkim poetą i Nobel trafił we właściwe ręce.
Czytając około 450 stron, które wypełniły tom, mamy do czynienia z literaturą najwyższych lotów. Nigdy nieschlebiającą przeciętnym gustom i aktualnym prądom. Odporną na polukrowane wzruszenia i porywy egzaltacji. Wiecznie świeżą, szukającą wspólnoty z tym, co czasem patetycznie nazywamy „ludzkim doświadczeniem”.
Mimo raczej skromnego poetyckiego dorobku, wiersze Tranströmera eksplorują najrozmaitsze krajobrazy, świadczą o bogatym życiu wewnętrznym i „zewnętrznym”, a niemalże każdy z nich zasługuje na więcej miejsca, niż piszący te słowa może poświęcić opisowi całości.
Język poetycki zaś zdradza pokrewieństwo z odkryciami surrealistów. Pozwala metaforom rozwijać się w najbardziej fantastyczne konfiguracje, formy, zawiłości. Jednak zawsze w wierszach Tranströmera obrazy uruchamiane za pomocą swobodnej, płynnej pracy wyobraźni pozostają komunikatywne i czytelne w kontekście całości utworu.
W książce znajdziemy liczne piękne wizje Natury, w której bohater liryczny szuka oddechu po dość bolesnych konfrontacjach z rozrastającymi się mackami cywilizacji. Cywilizacji, w której trzewiach lęgnie się Zło wijące sobie wygodne gniazda w takich strukturach jak Państwo, Społeczeństwo, Historia.
Tranströmer, z zawodu psycholog, poświęca dużo miejsca ofiarom współczesności – tym, którzy nie potrafili maszerować w narzucanym im coraz szybszym tempie. Alienacja, erozja duchowości, konsumpcjonizm są owocami postępu – nie zaś efektami ubocznymi, to zdaje się mówić poeta.
Spojrzenie autora nie tylko uważnie przygląda się teraźniejszości. Szwed równie często zamienia się w lirycznego archeologa, który bada własne najgłębsze wspomnienia, opowieści rodzinne, leksykony zapomnianych kompozytorów, księgi parafialne i stara się wskrzesić choćby w (pozornie) skromnej przestrzeni jednego wiersza przebłysk konkretnego istnienia.
Tranströmer bez dwóch zdań jest moralistą. W wypranej z wiary w sacrum współczesnej kulturze Noblista jawi się jako łagodny mędrzec stale przypominający, że istnieje coś głębszego i wyższego jednocześnie. Coś, co sprawia, że jesteśmy ludźmi.
Tomasz Fijałkowski
Książka na półkach
- 112
- 43
- 22
- 7
- 7
- 6
- 3
- 3
- 3
- 2
OPINIE i DYSKUSJE
Poezja Tranströmera nie należy do najłatwiejszych w odbiorze, niemniej jednak warto skupić się na tych pełnych skandynawskiego chłodu wierszach. Chłód ten zdaje się być wszechobecny w początkowej części tego obszernego tomu: mróz, lód, mrok, deszcz, mgła, wiatr, sztorm, zima, szarość. Nawet opisy lata, nie takie znów rzadkie, wydają się być jak film o lecie oglądany w późnojesienny deszczowy wieczór, niewystarczająco sugestywne, żeby wywołać iluzję ciepła.
Późniejsze wiersze poety cechuje coraz większy minimalizm i jasność przekazu w niczym nieumniejszająca artyzmu słowa. Haiku Tranströmera to niezwykłej urody miniatury pozwalające najgłębiej zajrzeć w umysł twórcy. Zawierają one najwyższej próby metafory, wybitne a jednocześnie takie zwyczajne, rozczulające.
Zwieńczeniem tomu są wspomnienia poety, i dołączę do chóru przedmówców, szkoda, że nie dane było Tranströmerowi ich dokończyć.
Lektura utworów noblisty skłoniła mnie do napisania własnego haiku nią zainspirowanego:
chłodno przy biurku
znów zapomniałem zamknąć
tom szwedzkich wierszy
Poezja Tranströmera nie należy do najłatwiejszych w odbiorze, niemniej jednak warto skupić się na tych pełnych skandynawskiego chłodu wierszach. Chłód ten zdaje się być wszechobecny w początkowej części tego obszernego tomu: mróz, lód, mrok, deszcz, mgła, wiatr, sztorm, zima, szarość. Nawet opisy lata, nie takie znów rzadkie, wydają się być jak film o lecie oglądany w...
więcej Pokaż mimo toZagadkowa, momentami niejasna, a momentami przejrzysta jak szkło poezja, jak czytanie w obcym języku, którego dopiero się uczymy i w którym znamy tylko niektóre słowa. Resztę trzeba wnioskować z kontekstu, łowić znaczenia jak ryby w małej przerębli. Zimne piękno i elegancja.
Zagadkowa, momentami niejasna, a momentami przejrzysta jak szkło poezja, jak czytanie w obcym języku, którego dopiero się uczymy i w którym znamy tylko niektóre słowa. Resztę trzeba wnioskować z kontekstu, łowić znaczenia jak ryby w małej przerębli. Zimne piękno i elegancja.
Pokaż mimo toBardzo ciekawe wiersze, naturalistyczne. W klimacie Bly'a, jednakże nie kopiujące twórczość owego pana. Transtromer pisał dodatkowo prozę autobiograficzną, której nie dokończył przez pogorszenie się stanu zdrowia. Szkoda, gdyż prozę czytało się jednym tchem, była również wielowątkowa i jako całość by miała spory potencjał literacki.
Wiele powieści autobiograficznych jest zwyczajną spuścizną traumatyczno-emocjonalnych wynurzeń autorów inspirujących się na bestsellerowych beletrystykach, jakich pełno na rynku wydawniczym. Natomiast niedokończona powieść Transtromera jest z goła inna, ujmowała prostotą wspomnień chłopca, który dojrzał, zmężniał i patrzył na siebie po drugiej stronie lustra.
Bardzo ciekawe wiersze, naturalistyczne. W klimacie Bly'a, jednakże nie kopiujące twórczość owego pana. Transtromer pisał dodatkowo prozę autobiograficzną, której nie dokończył przez pogorszenie się stanu zdrowia. Szkoda, gdyż prozę czytało się jednym tchem, była również wielowątkowa i jako całość by miała spory potencjał literacki.
więcej Pokaż mimo toWiele powieści autobiograficznych jest...
Poezja Tranströmera jest poezją trudną, nieuchwytną, hermetyczną... a może po prostu grafomańską?
Trzeba się powoli i uważnie wgryzać w niemal każdy wiersz, aby przynajmniej na chwilę zerwać słowną obwolutę, a potem łudzić się, że oto pochwyciliśmy jakieś znane odniesienie, jakąś uniwersalną treść, jakiś sens.
Być może język szwedzki tą poezję wzbogaca, lecz dla polskiego czytelnika, nawykłego do wierszy Szymborskiej, Miłosza czy Zagajewskiego, będzie ona raczej nie do strawienia.
Poezja Tranströmera jest poezją trudną, nieuchwytną, hermetyczną... a może po prostu grafomańską?
więcej Pokaż mimo toTrzeba się powoli i uważnie wgryzać w niemal każdy wiersz, aby przynajmniej na chwilę zerwać słowną obwolutę, a potem łudzić się, że oto pochwyciliśmy jakieś znane odniesienie, jakąś uniwersalną treść, jakiś sens.
Być może język szwedzki tą poezję wzbogaca, lecz dla polskiego...
„Wybitność” poezji Tranströmera jakoś ominęła mnie szerokim łukiem. Jego wiersze z chwilą przeczytania odchodzą w zapomnienie, nic ich nie trzyma w umyśle. Często też dana strofa zaczyna się jakąś myślą, która do czegoś dąży, zwykle do jakiegoś meritum, ale... w ostatniej linijce mamy wypowiedź kompletnie bez związku z tym, co było wcześniej. Nie raz miałam takie wrażenie. Wiersze są zwykle zlepkami obrazów, często do siebie nie przystających. Rzadko zdarzają się takie ze spójnym zamysłem, jakąś opowieścią (np. ten o kompozytorze, „Sen Bałakiriewa”),która nieco dłużej są w stanie zatrzymać uwagę czytelnika. W wierszach często przewijają się obrazy morza, łodzi i wyposażenia, wybrzeży, fal, ale nie tylko, czasami tematyka była bardziej abstrakcyjna. Lepsze były fragmenty prozy, jednak ciężko mi stwierdzić, czy moja pozytywniejsza ich ocena wynika z tego, że rzeczywiście były lepsze, czy z tego, że nie były wierszami i łatwiej było się zanurzyć w narrację. Niestety, twórczość tego „wymagającego poety” (jak pisze na okładce Adam Zagajewski) nie porwała mnie zupełnie. Wiersze nie w mojej estetyce, a tematyka też zbyt szeroka, może nieuporządkowana. Jeśli zostanie mi w pamięci choć jeden utwór, będzie to już niezwykłym sukcesem.
www.fb.com/jedenakapit
„Wybitność” poezji Tranströmera jakoś ominęła mnie szerokim łukiem. Jego wiersze z chwilą przeczytania odchodzą w zapomnienie, nic ich nie trzyma w umyśle. Często też dana strofa zaczyna się jakąś myślą, która do czegoś dąży, zwykle do jakiegoś meritum, ale... w ostatniej linijce mamy wypowiedź kompletnie bez związku z tym, co było wcześniej. Nie raz miałam takie wrażenie....
więcej Pokaż mimo toKiedy podczas czytania jak i zaraz po przeczytaniu po raz pierwszy postanowiłem ocenić zbiór szwedzkiego poety chciałem dać mu 1. Głównie z tego powodu iż po prostu tych wierszy nie zrozumiałem. Prawdę mówiąc nie licząc kilku wyjątków podobała mi się tylko ostatnia część całego zbioru, czyli proza wspomnieniowa noblisty. I wiem, że niektórzy pomyślą, iż nie znalazłem odpowiedniego brodu (jak ten użytkownik ponad mną, który ma więcej plusów – też mu dałem, bo ładnie napisał a zdanie można mieć różne) albo że kupiłem tę książkę i postawiłem na półce ze względu na znajomych (patrz nawias wyżej),ewentualnie że wolę „niszowych dramaturgów lub autorów, których wybór był owocem krótkoterminowych mód i tendencji” (to już ktoś inny napisał, w oficjalnej recenzji). A muszę powiedzieć, że wolę. Bardzo lubię le Clezio, Hertę Muller a już uwielbiam i jest moim ulubionym pisarzem Jose Saramago, który także znalazł się pomiędzy szwedzkim poetą i polską poetką. A Tomasa Transtromera nie lubię i nie polubię. Bo tak jak wszystkich tych pisarzy da się zrozumieć, można się zastanowić po ich przeczytaniu (czasem krócej, czasem dłużej) nad kondycją człowieka czy nad czym ktoś tam chce, tak Transtromer tej szansy mi nie dał, ponieważ kiedy czytałem puentę wiersza nie wiedziałem co było na początku. I to nie dlatego, że się nie potrafiłem się skupić albo nie chciało mi się zastanawiać (wykonać tej pracy umysłowej),ale dlatego że początek i koniec nie należały do tego samego utworu. Były to dwa zupełnie odrębne światy. Co innego było na początku, co innego na końcu, bez żadnego związku ze sobą. Pięknie ujął to Adam Zagajewski, który cytowany jest na tylnej obwolucie książki „„w szczelinę między czuwaniem a snem / wielki list próbuje się wcisnąć daremnie“. Któż z nas nie próbował rozpieczętować tego listu – daremnie, bo nigdy nie udaje nam się odczytać zagadkowego przesłania. I może wcale nie chcielibyśmy poznać go w całości.”. Tylko, że to co dla Adama Zagajewskiego jest plusem dla mnie nim nie jest. Ponieważ literatura nie jest dla twórcy, ale dla ludzi. I ludzie mają ją rozumieć, ponieważ w innym przypadku, kiedy nie możemy zagadkowego przesłania nawet po dogłębnym jego przemyśleniu poznać w całości, nie spełnia ona swojej roli. I nie jest wtedy literaturą.
PS
aha, wspomniałem na początku, że chciałem dać 1 i zasugerowałem, że zmieniłem zdanie. Zmieniłem. Za prozę wspomnieniową, kilka wyjątków i za to, że nawet kiedy nie rozumiałem wiersza czułem Szwecję, daję trochę więcej.
Kiedy podczas czytania jak i zaraz po przeczytaniu po raz pierwszy postanowiłem ocenić zbiór szwedzkiego poety chciałem dać mu 1. Głównie z tego powodu iż po prostu tych wierszy nie zrozumiałem. Prawdę mówiąc nie licząc kilku wyjątków podobała mi się tylko ostatnia część całego zbioru, czyli proza wspomnieniowa noblisty. I wiem, że niektórzy pomyślą, iż nie znalazłem...
więcej Pokaż mimo toTranströmer jest trudny, bardzo trudny. Tak to już jest z tymi Noblistami. Kiedy tylko dostaną nagrodę, zaraz wydaje się dzieła zebrane, tłumy biegną do księgarni, kupują. A później okazuje się, że skoczyliśmy do basenu, woda jest głęboka, a my nie potrafimy pływać. I wtedy Noblista wita się ze swoimi kolegami na półce, z której już nie zejdzie. Będzie spełniał ważne zadanie. Będzie zapewniał naszych gości, że mamy intelektualne zainteresowania i jesteśmy na bieżąco. Nie wiem, czy dla Noblisty to cześć. Na pewno dla tłumacza to obraza, bo równie dobrze dzieło mogłoby leżeć na półce w oryginale.
Oczywiście nie musi tak być. Nie trzeba skakać na głęboką wodę. Można poszukać brodu. Przejścia, które pozwoli przedostać się do tajemniczego świata i powoli odkrywać go dla siebie. Obraz po obrazie, metafora po metaforze. Nie trzeba poznać go w całości. Można odkryć dla siebie kilka ciekawych miejsc. Taki bród może się dla każdego znajdować w innym miejscu. Ja podzielę się moimi sekretnymi przejściami. Może komuś też będą odpowiadały.
idg
Moje sekretne przejścia zdradzam na blogu Kawiarnia Księżyc:http://kawiarniaksiezyc.wordpress.com/2012/05/10/tomas-transtromer-wiersze-i-proza-1954-2004/
Tranströmer jest trudny, bardzo trudny. Tak to już jest z tymi Noblistami. Kiedy tylko dostaną nagrodę, zaraz wydaje się dzieła zebrane, tłumy biegną do księgarni, kupują. A później okazuje się, że skoczyliśmy do basenu, woda jest głęboka, a my nie potrafimy pływać. I wtedy Noblista wita się ze swoimi kolegami na półce, z której już nie zejdzie. Będzie spełniał ważne...
więcej Pokaż mimo to