Szwedzki poeta, laureat Literackiej Nagrody Nobla za 2011 rok.
W 1950 rozpoczął studia na kierunkach historii literatury i religii, a także psychologii w sztokholmskiej szkole wyższej. W 1957 został asystentem w Instytucie Psychometrii na tej samej uczelni. W latach 1960–1966 pracował jako psycholog w zakładzie poprawczym w pobliżu Linköping. W 1980 otrzymał zatrudnienie w instytucie rynku pracy w Västerås.
W 1990 przeżył udar mózgu. Częściowo sparaliżowany w następstwie choroby, poświęcił się odtąd twórczości poetyckiej jako głównemu zajęciu. Mimo niedowładów oraz (częściowej) utraty mowy nie zaprzestał prowadzenia aktywnego trybu życia i spotykania się z czytelnikami. Jego rzecznikiem była żona Monika, która towarzyszyła mu w podróżach i spotkaniach publicznych.
Poezję Tranströmera cechuje duża zwięzłość. Pisał o doznaniach religijnych, jego wiersze ujawniają inspiracje muzyczne (poeta gra na fortepianie i organach),poruszają problemy zagubienia człowieka we współczesnym świecie. Język poezji Tranströmera jest wyciszony, jednocześnie w utworach spotyka się obrazy pełne paradoksów.
W 1990 za För levande och döda otrzymał Nagrodę literacką Rady Nordyckiej. 21 września 1990 został uhonorowany tytułem doktora honoris causa uniwersytetu w Sztokholmie. W 1996 otrzymał nagrodę im. Augusta Strindberga za Sorgegondolen. W 2011 otrzymał tytuł profesora. W tym samym roku został laureatem literackiej Nagrody Nobla, za zwięzłe, przejrzyste obrazy, które dają nam świeży dostęp do rzeczywistości.http://tomastranstromer.net/
„Wybitność” poezji Tranströmera jakoś ominęła mnie szerokim łukiem. Jego wiersze z chwilą przeczytania odchodzą w zapomnienie, nic ich nie trzyma w umyśle. Często też dana strofa zaczyna się jakąś myślą, która do czegoś dąży, zwykle do jakiegoś meritum, ale... w ostatniej linijce mamy wypowiedź kompletnie bez związku z tym, co było wcześniej. Nie raz miałam takie wrażenie. Wiersze są zwykle zlepkami obrazów, często do siebie nie przystających. Rzadko zdarzają się takie ze spójnym zamysłem, jakąś opowieścią (np. ten o kompozytorze, „Sen Bałakiriewa”),która nieco dłużej są w stanie zatrzymać uwagę czytelnika. W wierszach często przewijają się obrazy morza, łodzi i wyposażenia, wybrzeży, fal, ale nie tylko, czasami tematyka była bardziej abstrakcyjna. Lepsze były fragmenty prozy, jednak ciężko mi stwierdzić, czy moja pozytywniejsza ich ocena wynika z tego, że rzeczywiście były lepsze, czy z tego, że nie były wierszami i łatwiej było się zanurzyć w narrację. Niestety, twórczość tego „wymagającego poety” (jak pisze na okładce Adam Zagajewski) nie porwała mnie zupełnie. Wiersze nie w mojej estetyce, a tematyka też zbyt szeroka, może nieuporządkowana. Jeśli zostanie mi w pamięci choć jeden utwór, będzie to już niezwykłym sukcesem.
www.fb.com/jedenakapit
Bardzo ciekawe wiersze, naturalistyczne. W klimacie Bly'a, jednakże nie kopiujące twórczość owego pana. Transtromer pisał dodatkowo prozę autobiograficzną, której nie dokończył przez pogorszenie się stanu zdrowia. Szkoda, gdyż prozę czytało się jednym tchem, była również wielowątkowa i jako całość by miała spory potencjał literacki.
Wiele powieści autobiograficznych jest zwyczajną spuścizną traumatyczno-emocjonalnych wynurzeń autorów inspirujących się na bestsellerowych beletrystykach, jakich pełno na rynku wydawniczym. Natomiast niedokończona powieść Transtromera jest z goła inna, ujmowała prostotą wspomnień chłopca, który dojrzał, zmężniał i patrzył na siebie po drugiej stronie lustra.