Kościotrzep
- Kategoria:
- fantasy, science fiction
- Seria:
- Stulecie machin
- Tytuł oryginału:
- Boneshaker
- Wydawnictwo:
- Książnica
- Data wydania:
- 2012-02-22
- Data 1. wyd. pol.:
- 2012-02-22
- Data 1. wydania:
- 2009-09-29
- Liczba stron:
- 384
- Czas czytania
- 6 godz. 24 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788324579266
- Tłumacz:
- Robert J. Szmidt
- Tagi:
- steampunk zombie
Najnowsze odkrycie steampunku. Ponury świat śmiertelnych gazów, tajemniczych maszyn, piratów w zeppelinach i nieustającej plagi zombie.
W pierwszych latach wojny secesyjnej pogłoski o złocie ściągnęły hordy przybyszów na północno-zachodnie wybrzeże Pacyfiku. Pragnący stanąć do wyścigu Rosjanie zapłacili wynalazcy Leviticusowi Blue za stworzenie machiny, która byłaby zdolna do eksploatacji złóż pod lodami Alaski. W ten sposób na świat przyszła Prześwietna Machina Wydobywcza doktora Blue, zwana także „Kościotrzepem”.
Jednak już podczas pierwszej próby urządzenie to wymknęło się spod kontroli i zniszczyło część Seattle, równocześnie odsłaniając podziemną żyłę śmiercionośnego gazu, który zmieniał każdą żywą istotę w zombie.
Minęło szesnaście lat, stanął mur odgradzający zniszczone i toksyczne miasto. Nastoletni syn doktora Blue, Ezekiel, podejmie próbę sekretnej krucjaty w celu odwrócenia biegu historii. Szalona wyprawa zaprowadzi go pod mury otaczające miasto, do dzielnic, w których roi się od żywych trupów, piratów powietrznych, przestępczych kacyków i dobrze uzbrojonych uciekinierów…
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Fabularna klęska w interesującym świecie
Problem z powieściami steampunkowymi na polskim rynku jest zasadniczy – wciąż ukazuje się ich na tyle niewiele, że spragniony miłośnik konwencji sięga po wszystkie tytuły, jakimi wydawcy byli łaskawi czytelników uraczyć. Sprowadza się to niestety do tego, że obok genialnego MacLeoda, bardzo dobrego Piskorskiego czy Westerfelda i przyzwoitego Woodinga trafiamy na średniego Rankina lub rozczarowującą Honisch. Jak na tym tle wypada uhonorowany Locusem oraz nominowany do Hugo i Nebuli „Kościotrzep” autorstwa Cherie Priest? Zaskakująco słabo, zwłaszcza gdy weźmie się pod rozwagę wspomniane wyżej nagrody.
Akcja „Kościotrzepa” umiejscowiona została w Seattle, około 1880 roku. Autorka zdecydowała się przyspieszyć wybuch gorączki złota i tchnąć więcej życia w nie tak ludne wedle historycznych zapisów miasto – a następnie sprowadzić na nie katastrofę w postaci plagi zombie i wydobywających się z ziemi zabójczych oparów zwanych Zgubą, które zmusiły mieszkańców do otoczenia centrum metropolii murem i walki o przetrwanie po jego zewnętrznej stronie. Trudno wyobrazić sobie miejsce bardziej nieprzyjazne od Seattle wykreowanego przez Priest, gdzie każdą kroplę wody pitnej trzeba oczyścić z trującego gazu, a ludzie skazani są na życie w skrajnej nędzy. W takich warunkach przyszło wychowywać się piętnastoletniemu Ezekielowi – synowi mężczyzny, którego wszyscy obwiniają o klęskę, jaka dotknęła miasto.
Wizja świata nakreślona przez Cherie Priest ma ogromny potencjał. Podupadłe Seattle, rozsypujące się budynki mające lata świetności za sobą, zgniłobrunatny krajobraz przysłonięty trującymi oparami Zguby, hordy nieumarłych, a do tego pomysłowe wynalazki wybijające się z roli typowych steampunkowych gadżetów do rangi przedmiotów, których istnienie ma w tym uniwersum faktyczny sens. Gogle, maski i długie, skórzane rękawice to nie wymysły wiktoriańskich modnisi, ale osłony konieczne do przeżycia. Sterowce nie mają malowniczo wyglądać wśród chmur – są jedynym środkiem do transportowania zapasów czy maszyn za wysoki mur. Noszona przy pasie nowoczesna broń to nie rzeźbione cacka pełniące funkcje rekwizytów, ale skuteczne narzędzia eksterminacji zgnilasów.
Scenografia jest w pełni satysfakcjonująca, niestety – zabrakło porywającej fabuły i wiarygodnych postaci. Powieść koncentruje się na wyprawie Ezekiela do ogrodzonej części miasta i próbie dotarcia do prawdy na temat wydarzeń sprzed szesnastu lat. Śladem niepokornego nastolatka podąża jego matka, Briar. I – na tym koniec. Choć książka napisana została całkiem sprawnie, to nie trzyma w napięciu, a kolejne przeszkody, jakie uniemożliwiają bohaterom dotarcie do celu, czytelnik traktuje z całkowitą obojętnością. Od potyczek z hordami zombie, przez wędrówki podziemnymi tunelami, po próbę rozszyfrowania tożsamości tajemniczego doktora Minnerichta i kierujących nim motywów – wszystko jest nudne i nijakie.
Postacie nie prezentują się wiele lepiej. Dwoje głównych bohaterów to osoby, o których po blisko czterystu stronach powieści niewiele można powiedzieć. Ezekiel jest typowym nastolatkiem, ciekawym świata i nieufającym autorytetom. O indywidualnym rysie i charakterystycznych cechach można jednak zapomnieć. Jeszcze gorzej wypada bezbarwna, pozbawiona ikry Briar, której zachowanie często cechuje się przypadkowością i brakiem logiki – a o ile szesnastolatkowi można ten fakt wybaczyć, to szukającej go matce już niekoniecznie. Dużo ciekawsza jest galeria postaci drugoplanowych, z jednoręką barmanką Lucy na czele, ale nie są oni w stanie uratować utworu, kiedy zawodzi główna obsada.
„Kościotrzep” to powieść dla czytelników spragnionych dobrej i klimatycznej steampunkowej aranżacji, będących w stanie przymknąć oko na pretekstową fabułę i skoncentrować się na interesującym tle. Pozostaje mieć nadzieję, że w kolejnych częściach cyklu Stulecie machin – łączy je uniwersum i powracające postaci drugoplanowe, główni bohaterowie są jednakże w każdym tomie inni – Cherie Priest udało się poprawić te aspekty, które kulały w „Kościotrzepie”.
Marta Najman
Oceny
Książka na półkach
- 318
- 285
- 148
- 17
- 13
- 12
- 9
- 5
- 4
- 3
Cytaty
Nawet anioły załkają, gdy ujrzą, co ci zrobiłam.
Prawda potrafi być wolniejsza od ślimaka, kłamstwa zaś mkną na skrzydłach wiatru.
Opinia
,,Ale to już było!” zakrzyknął gromko Mózg po przeczytaniu książki, rzucając się ochoczo do przeszukiwania szuflad pamięci z napisem książki/filmy/ seriale. Kopał i kopał, rozrzucał, mieszał, złorzeczył. Znalazł coś?
Jak to w końcu z ,,Kościotrzepem’’ jest - było czy nie było?
Seattle, czasy wojny secesyjnej. Po wybuchu gorączki złota Rosjanie, chcąc eksploatować złoża na Alasce, poszukują wynalazcy, który za odpowiednią sumę stworzy machinę wydobywczą. Odpowiedzią na ich prośby był projekt niejakiego Leviticusa Blue, amerykańskiego doktora. Kościotrzep, bo tak zwie się machina, zamiast wydobywać złoto, przy pierwszej próbie wydobyła gaz. Przy okazji niszcząc prawie pół miasta. Straty materialne można było jeszcze przeżyć, ale opary trującego gazu – już nie. Zatruci zmieniali się w krwiożercze zombie, niektórzy przy odrobinie szczęścia umierali. W ramach ocalenia pozostałych, skażoną część miasta odizolowano wysokim murem.
Tak minęło szesnaście lat.
Do miasta za murem próbuje przedostać się w pojedynkę niespełna szesnastoletni Ezekiel Blue, syn Leviego. Chłopiec pragnie przywrócić rodzinie dobre imię, a niezbędne do tego dowody może uzyskać w laboratorium ojca. Choć wyprawa do miasta jest niebezpieczna i trudna do zrealizowania, nastolatek wcale się tym nie zraża. W ślad za nim za mur udaje się jego matka Briar, która za wszelką cenę chce sprowadzić syna do domu.
Razem z nimi czytelnik wkracza do świata poza murem, Starego Seattle. Świata zombie, wynalazków, latających machin i... Chińczyków.
Brzmi ciekawie, prawda? Jeśli do tego dołożymy przygodowy charakter powieści i steampunkową otoczkę to nie pozostaje nic innego, jak tylko zaszyć się gdzieś z książką i dać się pochłonąć powieści. Niestety, nie samym opisem i okładką człowiek żyje, a treść nie zawsze osiąga poziom, jaki jej narzucono. Niby mamy maszyny, niby mamy parę, niby mamy spustoszone (częściowo) miasto. Niby steampunk, jak głosi dumnie okładka. Nauczona doświadczeniem, ostrożnie podchodziłam do zachwytów. Choć po przeczytaniu notki, że Cherie Priest jest królową steampunku, zaczęłam mieć nadzieję, że faktycznie mam przed sobą kawał porządnej literatury.
Po skończonej lekturze nadzieje się rozwiały. Aż taka tragedia? Nie, nie do końca. W zależności od tego, czego się po powieści spodziewamy, rozczarowanie może być duże, albo zerowe. Widocznie to moja wina, że nastawiłam się na ,,ucztę wyobraźni”.
Faktem jest, że w fabule ,,Kościotrzepa” odbijają się echem rozwiązania zastosowane w różnych książkach, czy filmach. W filmie ,,Resident Evil” opartym na serii gier, poruszano już temat transformacji w zombie z powodu infekcji oraz wszechobecnej zarazy. Może pomysły nie są bliźniaczo podobne, ale ogólne założenie niczym się nie różni. Jeśli mówimy o skojarzeniach, to chyba najsilniejszym jest skojarzenie z książką ,,Metro 2033”. W pewien sposób mamy podobny mroczny, postapokaliptyczny klimat jak i zamysł: stwory chodzą po powierzchni, zaś ludzie ukrywają się w podziemiach, tworząc własny świat i chroniąc się przed skażeniem. Nie znaczy to pod żadnym pozorem, że ,,Kościotrzep” jest kopią ,,Metro 2033”.
,,Kościotrzep” stara się jak może by nie kopiować cudzych pomysłów i być oryginalną powieścią. Ogółem udaje mu się to, klimatem i kreacją świata przedstawionego broni się całkiem nieźle, trzymając przyzwoity poziom.
Bohaterowie, bohaterowie... Nie jest źle, ale mogło by być zdecydowanie lepiej. Zacznijmy od tego, co jest dobrze. W wielu książkach największą bolączką są papierowi, tudzież niewidzialni bohaterowie drugoplanowi. W ,,Kościotrzepie” o dziwo, drugi plan potrafi być nawet wyraźniejszy niż pierwszy. Moją faworytką została Lucy, szczerze żałuję, że pojawiała się za rzadko, jak na mój gust.
Co jest źle? Oprócz perełek w postaci wyżej wymienionej, kreacje pozostałych nieco kuleją. Zarówno Zeke jak i Briar nie mieli w sobie iskry, która przyciągnęłaby do nich czytelnika. Byli niczym pionki w grze, preteksty, by móc opowiedzieć całą historię.
Zombie jaki jest każdy widzi – jęczy, drapie i fizjonomię posiada dość nieurodziwą. Do tego pała miłością gorącą do wszystkich żywych ludzi, z którymi chce dzielić upodobania kulinarne. W ,,Kościotrzepie” autorka nie porzuciła tego wizerunku, więc zainfekowani to bezmózgie stworzenia, dla których liczy się tylko mięso. Najlepiej ludzkie.
Szczerze mówiąc, miałam problem z ocenieniem książki. ,,Kościotrzep” nie jest ani zły, ani rewelacyjny. Trzyma przyzwoity poziom, ale nie ma w sobie nic, co by go w jakikolwiek sposób wyróżniało. Nie budzi emocji. Mimo swego przygodowego zacięcia, miewa dłużące się momenty. Całe szczęście, że steampunku starczyło na coś więcej, nie tylko na okładkę, jak było to w przypadku ,,Obsydianowego serca”.
W moim odczuciu, ,,Kościotrzep" jest książką ,,na jeden raz". Wątpię, by po odłożeniu jej na półkę, sięgnęła po nią ponownie czy miała długo w pamięci bohaterów i ich historię.
http://room6277.blogspot.com/2012/02/kosciotrzep-cherie-priest.html
,,Ale to już było!” zakrzyknął gromko Mózg po przeczytaniu książki, rzucając się ochoczo do przeszukiwania szuflad pamięci z napisem książki/filmy/ seriale. Kopał i kopał, rozrzucał, mieszał, złorzeczył. Znalazł coś?
więcej Pokaż mimo toJak to w końcu z ,,Kościotrzepem’’ jest - było czy nie było?
Seattle, czasy wojny secesyjnej. Po wybuchu gorączki złota Rosjanie, chcąc eksploatować złoża...