Listy do młodego pisarza
- Kategoria:
- literatura piękna
- Tytuł oryginału:
- Cartas a un joven Novelista
- Wydawnictwo:
- Znak
- Data wydania:
- 2012-01-23
- Data 1. wyd. pol.:
- 2012-01-23
- Liczba stron:
- 128
- Czas czytania
- 2 godz. 8 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788324018765
- Tłumacz:
- Marta Szafrańska-Brandt
- Tagi:
- Llosa listy pisarz twórczość autobiografia
Czy Llosa mógł zostać kimś innym niż pisarzem?
Dlaczego każdy pisarz „żywi w swoim ciele żarłocznego solitera”?
Jakim najkrótszym opowiadaniem świata autor się zachwyca?
Według laureata literackiej Nagrody Nobla pisanie powieści odpowiada temu, co robi striptizerka, kiedy rozbiera się przed publicznością i ukazuje swoje obnażone ciało. Powieściopisarz dokonuje tej operacji w przeciwnym kierunku. W co zatem autor „Szelmostw niegrzecznej dziewczynki” ubiera swoje historie?
W „Listach do młodego pisarza” Llosa zdradza tajniki warsztatu. Szczerze mówi o obsesjach, z jakich wyrasta jego literatura. Nie boi się obnażać twórczych strategii. Przyznaje się do książkowych miłości i nienawiści. I konsekwentnie nas uwodzi, wprowadzając w mroczny świat swojej perwersyjnej wyobraźni.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Llosa obnażony… teoretycznie
Nie wierzę, że można nauczyć kogoś tworzenia. Według mnie z takimi predyspozycjami trzeba się po prostu urodzić, a potem je w sobie pielęgnować. I nie jest to bynajmniej pochodna romantycznego widzenia twórcy, jako bożego pomazańca; nic z tych rzeczy. Myślę jednak, że to kwestia bardziej rozwiniętej wyobraźni, kwestia większej wrażliwości. Dlatego też do najświeższej na polskim rynku publikacji Llosy podeszłam nie jak do podręcznika dla adeptów sztuki słowa, ale jak do specyficznej autobiografii artystycznej. Zaostrzyłam sobie ząbki, spodziewając się wielkich wynurzeń i wyszeptanych mniejszą czcionką tajemnych trików zapewniających osiągnięcie wielkiej literackiej sławy. Miałam nadzieję zdemaskować jego talent, rozebrać go na czynniki pierwsze, poznać w czym tkwi sekret llosowskiego geniuszu. I co? I... kolejne szelmostwo.
Studiowałam filologię polską i muszę uczciwie stwierdzić, iż niewiele nowych informacji odnośnie warsztatu literackiego wniosła lektura zbiorku swoistych listów Llosy do zasobu mojej w wiedzy tym temacie. I tu rodzi się podejrzenie, iż autor nie powiedział czytelnikowi wszystkiego. Bo przecież chyba geniusz na miarę Nobla ma w zanadrzu większy arsenał środków wyrazu artystycznego, niż najlepszy nawet wykładowca akademicki. Tymczasem Llosa rozwodzi się nad aspektem czasu, przestrzeni i kreacją narratora; pisze o planach, w jakich można realizować narrację (obiektywny i subiektywny) czy w końcu o kompozycji powieści szkatułkowej (porównuje ją też do rosyjskiej matrioszki),technice "naczyń połączonych" oraz o faktach ukrytych, czyli tym, na czym każdy dobry kryminał stoi.
Kto, podobnie jak ja, liczył na podany na tacy klucz do tego, jak czytać Llosę, ten niewątpliwie się przeliczył. Może gdzieniegdzie da się znaleźć wytrych do jego literackiego świata, jakąś mglistą wskazówkę, ale nadal i tak sam się musisz czytelniku do niego włamać swą interpretacją. Autor w swych listach prowadzi jasne i klarowne wykłady o teorii formy powieściowej. Wyciąga te swoje króliki z kapelusza, ale nadal nie wiadomo jak się one tam znalazły. Mało jest stricte llosowskiej, unikatowej techniki; dużo zebranych porad ogólnych, wypracowanych na przestrzeni dziejów.
Jednak nie zawarty w książce przekaz merytoryczny był w moim przypadku czymś, co czyniło lekturę króciutkich esejów noblisty wartościowym doświadczeniem. Ja czytałam "Listy do młodego pisarza" jako zbiór myśli i poglądów Llosy na płaszczyznę literacką i wszystko, co się z nią wiąże. Bowiem w zasadniczym i bezpośrednim wykładzie czynionym wyimaginowanemu przyjacielowi-uczniowi, przemyca autor mniej lub bardziej czytelne własne przekonania dotyczące roli artysty i postrzegania poszczególnych aspektów jego twórczej działalności. Można oczywiście z nimi polemizować, jak jednak większość z nich podzielam. Zdaniem noblisty "Fikcja to kłamstwo skrywające głęboką prawdę"*, natomiast "(...) autor nie wybiera tematów, to one wybiera jego"**. Narrator jawi mu się jako "(...) postać utworzona ze słów"***, pisarze zaś jego zdaniem to ci, "(...) którzy poprzez słowo pisane potrafią stwarzać światy"****. Llosa twierdzi również, słusznie moim zdaniem, iż "Szczerość lub nieszczerość nie jest w literaturze sprawą etyki lecz estetyki"*****
Jedyne, z czym w poglądzie Llosy na literaturę bym polemizowała, to jego zdanie, iż nie istnieje coś takiego jak rozdział tematu i formy. Twierdzi on, iż są one ze sobą nierozerwalnie sprzężone i wzajemnie się determinują. Według mnie natomiast odrębną kwestią jest co się opowiada i jak się opowiada.
Interesujący jest pogląd Llosy głoszący, iż fundamentem twórczej pasji jest bunt autora wobec zastanej rzeczywistości. Przekłada się on zdaniem Peruwiańczyka na tworzenie innych światów; lepszych, właściwszych. Na potwierdzenie tej tezy autor wysuwa argument cenzurowania literatury przez wszystkich historycznych uzurpatorów, jako narzędzia siania rewolucji, jako swoistej "ambony zbuntowanych". Nie zgodzić się nie sposób. Zanegować nie można też poglądu dotyczącego talentu, jako czegoś nie danego odgórnie, lecz nabywanego poprzez pracę, dyscyplinę i wytrwałość.
Siła Llosy tkwi w plastycznej i barwnej metaforze. Dzięki niej nawet nudnawy wykład teoretyczny przeradza się w pełną wrażeń opowieść. Autor porównuje powołanie literackie do tasiemca - gnieździ się on w umyśle pisarza i podporządkowuje jego wszystkie czyny własnym żądzom; proces twórczy jawi mu się jako odwrócony striptiz dokonywany przez autora przed czytelnikiem; tu wdzięki wykwitają nie poprzez obnażenie, ale ukrycie wielu kwestii. Mocną stroną publikacji są także liczne dygresje oscylujące wokół tematu i ale wprowadzające do wywodu interesujące niuanse z kulis warsztatów literackich takich sław prozy, jak Flaubert (jego listy do kochanki Colette) czy tegoż pisarza technika doboru właściwego słowa, owocująca wykrzykiwaniem stworzonych akapitów w parkowej alejce, by wsłuchać się w ich brzmienie. Lekturę ożywiają też liczne zwroty do czytelnika, którego autor sytuuje tu w roli swego dyskutanta i przypisuje mu rzekome autorstwo wyimaginowanych listów, na które jego tekst jest odpowiedzią.
Oczywiście Llosa nie wyzbył się swej szelmowskiej przewrotności i z wielkim rozmiłowaniem i przekorą wkłada w "usta" czytelnika-rozmówcy wiele przekonań i opinii, które określają go samego, czerpiąc przyjemność z jego milczenia, niemożności wypowiedzenia się i wymuszonej pasywności.
W "Listach do młodego pisarza" Llosa często wciela się w rolę krytyka literackiego eksponując swoje przekonania odnośnie obfitej garści pozycji z literatury światowej. Koncentruje się jednak w tym procesie ilustrowania tez przykładami, w przeważającej mierze na utworach autorstwa pisarzy iberoamerykańskich (Marquez, Cortazar). Wielokrotnie odwołuje się do dzieł twórców, których już na początku tekstu wymienia jako swoich mistrzów, a są między innymi Faulkner, Hemingway czy Camus. I tak oto podrzucił mi on wiele ciekawych pozycji, których zapewne inaczej nigdy bym nie odkryła. I teraz, zamiast pouczona radami noblisty rzucić się do tworzenia, siądę i będę dalej czytać.
Marzena Molenda
Oceny
Książka na półkach
- 496
- 356
- 145
- 21
- 12
- 10
- 8
- 7
- 5
- 5
OPINIE i DYSKUSJE
Nigdy nie chciałam i nadal nie chcę zostać pisarzem, więc nie zmartwiłam się pierwszymi słowami autora w tej książce, że "nie jest to podręcznik sztuki literackiej – jej prawdziwi pisarze uczą się sami, bo nikt nikomu nie wytłumaczy, jak się tworzy dzieło – co najwyżej pomoże zdobyć umiejętność pisania i czytania". Natomiast zawsze, odkąd pamiętam, chciałam być dobrym czytelnikiem. Miałam tylko problem z określeniem zawartości i granic tego pojęcia. No bo, co to właściwe znaczy być dobrym w odbiorze tego, co napiszą inni? W przeciwieństwie do piszących, poradników dla czytelnika, o ile mi wiadomo, nikt jeszcze nie napisał. Świat przyjął powszechny standard, że czytelnikiem się jest lub nie. Mało kto zastanawia się nad tym (udało mi się wysłuchać tylko jednej wypowiedzi na ten temat, nieżyjącego już krytyka literackiego),a tym bardziej nie rozpisuje się, JAKIM się jest tym odbiorcą. I nie mam tutaj na myśli profesjonalistów, jakimi są krytycy literaccy, ale całe rzesze odbiorców, dla których i z myślą, o których pisarze tworzą, dla których dają się zjadać przez wewnętrznego solitera (właśnie takich zapomnianych słów używa autor) oraz mitycznego katoblepasa, tak sugestywnie przedstawionych zwierzęcych odpowiedników powołania i doświadczeń życiowych w pierwszych dwóch esejach, czyniących z pisarzy niemalże męczenników sztuki pisarskiej. Dlatego bardzo ucieszyło mnie jedno zdanie noblisty: "Być może zapamiętałym czytelnikom powieści posłuży do czegoś wiedza, że za zmyślonymi przygodami, które ich poruszają, rozpalając wyobraźnię, kryje się nie tylko intuicja, fantazja, inwencja twórcza tudzież odrobina szaleństwa, ale także wytrwałość, dyscyplina, porządek, strategia, chwyty i przemilczenia, cała skomplikowana struktura budująca i utrzymująca w napięciu fikcję".
To były ożywcze słowa, kojące odwieczną tęsknotę mojej czytelniczej duszy za samookreśleniem się. Słowa, które mnie zauważyły.
Mnie, zwykłego, przeciętnego czytelnika.
Bo i może są to listy do pisarza, jak określił swoje dwanaście esejów autor, ale dla mnie było to bliskie spotkanie pisarza ze swoim czytelnikiem, ze mną, które zawsze rozpoczynał od ciepłego zwrotu – "Drogi Przyjacielu". Każdego z nich słuchałam trochę jak wykładu, a trochę jak rozmowy (czasami domyślał się moich pytań, odpowiadając na nie),otwierających przede mną osobisty i intymny świat człowieka umiejącego oczarować słowem. Pozwalający zajrzeć do swojego serca i sanktuarium powstawania jego powieści. Pomógł mi nie tylko nazwać to, co do tej pory określałam własnymi słowami, usystematyzować wiedzę na temat struktury powieści, której poświecił pięć esejów, zwrócić uwagę na stosowane przez pisarzy środki nadające siłę przekonywania (wiedza dostępna każdemu studentowi literaturoznawstwa i kierunków pokrewnych),ale przede wszystkim opowiedział mi o czynniku X (wiedza niedostępna na żadnej, nawet najbardziej prestiżowej uczelni). Tajemniczym składniku, który wymyka się rozumowi oraz nawet najbardziej sumiennej i trafnej krytyce literackiej. Nieuchwytnym czynniku spajającym całą strukturę powieści, nadającym jej zniewalający czytelnika urok. O kluczu otwierającym poziom emocji niedostępny racjonalizmowi, w którym najistotniejszą rolę odgrywa "intuicja, wrażliwość, domyślność, a nawet przypadek – wymykające się sieci, choćby o najbardziej gęstych okach, krytycznego badania". Na co "przemądrzalcy wymyślają niezliczone określenia na określenie czegoś, co każdy czytelnik chwyta bez najmniejszego problemu".
I za te słowa jestem autorowi niezwykle wdzięczna. Za docenienie zwykłego, szarego, przeciętnego czytelnika. Ba! Za podkreślenie jego wyjątkowości emocjonalnej, która dzieła z poprawną strukturą powieści skazuje na zapomnienie (wystarczy wymienić, chociażby wielu laureatów literackiej nagrody Nobla),a kiepskie warsztatowo powieści wstawia na półkę kultowych. Sam pisarz zresztą nie ukrywa własnych sympatii i antypatii literackich, nawet wobec tych znanych i uznanych przez krytykę literacką, wymieniając z nazwiska tych, których uważa za miernych twórców. Pozwoliło mi to zrozumieć na przykład fenomen bardzo krytykowanej sagi Zmierzch czy dychotomię odbioru twórczości Paulo Coelho i wysnuć jeden wniosek – każdy czytelnik ma swojego pisarza, a każdy pisarz swojego odbiorcę. Różnica w tych zależnościach jest tylko ilościowa, a ilość, w tym przypadku, nie świadczy o jakości. W literaturze nie obowiązują prawa demokracji i zasady statystki.
Słuchałam tego człowieka i czułam, jak cały dotychczasowy chaos zaczyna się powoli porządkować, nabierać sensu i określonego kształtu, który wyłaniał się w miarę czytania i wynotowywania najważniejszych haseł na skrawku papieru, który ostatecznie przybrał bardzo skomplikowaną formę podobną do metaplanu. Te pozorne bazgroły są dla mnie bardzo, bardzo klarowne, a pod każdym słowem kryje się mnóstwo treści. Dobrze je zapamiętałam, bo wszystkie listy czytałam dwa razy, inne trzy, niektóre więcej, a przy pierwszym i ostatnim zgubiłam rachubę. I wiem, że będę do nich wracać, kiedy znowu się pogubię w czytelniczych doznaniach i rozterkach. Byłam taka dumna z tego naszkicowanego przeze mnie planu, odnoszącego się do merytorycznej warstwy esejów, dopóki nie przeczytałam pożegnalnego zdania – "Drogi Przyjacielu, chcę Ci powiedzieć, żebyś zapomniał o wszystkim, co przeczytałeś w moich listach na temat formy powieściowej, i wreszcie zabrał się do pisania powieści". W moim przypadku „do czytania powieści”, w którym czynnik X jest najważniejszy, a moje merytoryczne notatki już mniej.
Jednak nie posłucham się mojego mentora. Nie wyrzucę ich. Będę je trzymała na biurku wśród innych ważnych fiszek, by w chwilach zagubienia i zapomnienia, przypomnieć sobie, co jest najważniejsze podczas czytania powieści, czym się kierować wchodząc w ich wykreowaną rzeczywistość i jak potem porównywać je z innymi powieściami i ich odbiorem przez innych czytelników, pielęgnując w sobie bezcenny czynnik X.
To pozycja obowiązkowa dla:
– Pisarzy (pisanych dużą literą),którzy chcą zrozumieć istotę powołania i talentu,
– pisarzy, którzy chcą się dowiedzieć, dlaczego mała ilość wielbicieli nie świadczy o jakości ich twórczości,
– krytyków literackich ku pamięci, że „rozum i szkiełko” to nie wszystko,
– czytelników, którzy mogą nareszcie odpowiedzieć sobie na dwa nieśmiertelne pytania: dlaczego opowieść mnie pochłonęła, chociaż była o niczym oraz jak nazywa się to coś, czego zabrakło mi w powieści?,
– blogera piszącego o książkach, który chce pisać zgodnie z własnym sumieniem, nie krzywdząc przy tym powieści i jej autora,
– studenta literaturoznawstwa i kierunków pokrewnych, żeby wiedzą nie oślepili duszy,
– wykładowców, żeby pokazać, że wykłady nie muszą być nudne,
– i wreszcie dla każdego, komu wydaje się, że pisanie, czytanie i pisanie o tymże czytaniu to tylko rozrywka.
naostrzuksiazki.pl
Nigdy nie chciałam i nadal nie chcę zostać pisarzem, więc nie zmartwiłam się pierwszymi słowami autora w tej książce, że "nie jest to podręcznik sztuki literackiej – jej prawdziwi pisarze uczą się sami, bo nikt nikomu nie wytłumaczy, jak się tworzy dzieło – co najwyżej pomoże zdobyć umiejętność pisania i czytania". Natomiast zawsze, odkąd pamiętam, chciałam być dobrym...
więcej Pokaż mimo toKsiążka peruwiańskiego noblisty to - jak sugeruje tytuł - zbiór refleksji autora dotyczących, ogólnie rzecz ujmując, cech, które powinny posiadać dobrze napisane powieści.
Napisane w formie listów do czytelnika poszczególne rozdziały zwracają uwagę na wiele elementów, czy może raczej poprawniej byłoby trzeba powiedzieć środków, które tworzą powieść, składają się na jej strukturę, i na które często, zwłaszcza przy szybkiej lekturze, nie zwraca się uwagi. Autor w dość szczegółowy sposób pochylił się nad takimi aspektami jak m.in. styl, narracja, czas, przestrzeń czy siła przekonywania pisarzy, odwołując się jednocześnie do wielu innych, klasycznych autorów.
Styl i język, którymi posługiwał się autor nie budziły żadnych zastrzeżeń. Książka, dzięki licznym przykładom, jest ciekawa, ale dla osób, które niekoniecznie chcą znać chwyty stosowane przez pisarzy w trakcie konstruowania przez nich historii, może być trochę nurząca.
Książka peruwiańskiego noblisty to - jak sugeruje tytuł - zbiór refleksji autora dotyczących, ogólnie rzecz ujmując, cech, które powinny posiadać dobrze napisane powieści.
więcej Pokaż mimo toNapisane w formie listów do czytelnika poszczególne rozdziały zwracają uwagę na wiele elementów, czy może raczej poprawniej byłoby trzeba powiedzieć środków, które tworzą powieść, składają się na jej...
„Listy do młodego pisarza” ‒ Mario Vargas Llosa, to bardzo osobisty przekaz wielu ważnych, ciekawych, szczerych uwag ‒ wskazówek skierowanych do osoby rozpoczynającej pisanie.
Jednak książka skierowana jest nie tylko do pisarzy, ponieważ czytelnik, który nie sięga po pióro dostaje porcje wkładu autora w tworzenie swoich, mniej lub bardziej zajmujących, dzieł.
Uwielbiając listy sięgnęłam po treść zawartą w okładkach i przeczytawszy ją jednym tchem, wiem że ta książka ma swoje specjalne miejsce na mojej półce.
„Listy do młodego pisarza” ‒ Mario Vargas Llosa, to bardzo osobisty przekaz wielu ważnych, ciekawych, szczerych uwag ‒ wskazówek skierowanych do osoby rozpoczynającej pisanie.
więcej Pokaż mimo toJednak książka skierowana jest nie tylko do pisarzy, ponieważ czytelnik, który nie sięga po pióro dostaje porcje wkładu autora w tworzenie swoich, mniej lub bardziej zajmujących, dzieł.
Uwielbiając...
Jak wszyscy wiedzą, bardzo lubię Llosę, ale ta nieduża książka trochę mnie zmęczyła. Napisana w formie listów do hipotetycznego młodego kolegi po fachu powinna być dla mnie pouczeniem i inspiracją. Może dlatego, że znaczną część tego o czym pisze autor już wiedziałam, albo uważałam za zbyt oczywiste by się tym zajmować. To, co cenne w tej książce to odniesienia do innych pisarzy, poznajemy gust Llosy, tych którzy są dla niego wzorem a do tego tłumaczy nam skąd się biorą jego sympatie. To naprawdę cenne dla fana takiego jak ja.
Każdy z listów poświęcony jest określonej tematyce, co wydaje się być egzemplifikacją tego o czym sam pisze- potrzebie porządku konstrukcyjnego książki. Mamy zatem rozdział o czasie, o narracji, o stylu, o konstrukcji książki, o poziomach realności ect. Nie ulegajmy jednak złudzeniu, że „Listy do młodego pisarza” to podręcznik dla początkujących pismaków. To autorska, wizja tego co ważne w pisaniu, to także uważam za jej zaletę. Szczególnie spodobał mi się list - rozdział zatytułowany „Fakt ukryty” - przytoczę wam jego fragment byście wiedzieli o co chodzi:
„Hemingway opowiadał, jak kiedyś na początku drogi twórczej wpadł nieoczekiwanie na pomysł, żeby w pisanej właśnie historii pominąć główne wydarzenie: powieszenie się bohatera. Podobno w ten sposób odkrył środek narracyjny, który miał się potem pojawić w jego opowiadaniach i powieściach”
Tak właśnie, Mario Vargas Llosa w każdym z rozdziałów tej książki przytacza opowieści o pisarzach i omawianym temacie. Te opowieści podobały mi się szczególnie i choćby tylko dla nich warto sięgnąć po tę lekturę.
Polecam!
Jak wszyscy wiedzą, bardzo lubię Llosę, ale ta nieduża książka trochę mnie zmęczyła. Napisana w formie listów do hipotetycznego młodego kolegi po fachu powinna być dla mnie pouczeniem i inspiracją. Może dlatego, że znaczną część tego o czym pisze autor już wiedziałam, albo uważałam za zbyt oczywiste by się tym zajmować. To, co cenne w tej książce to odniesienia do innych...
więcej Pokaż mimo toRozważania o naturze i strukturze literatury z perspektywy uznanego pisarza. Umożliwiają spojrzenie na powieściopisarstwo w bardziej świadomy sposób, unaoczniają mechanizmy rządzące beletrystyką i systematyzują podstawową wiedzę literaturoznawczą, którą autor finalnie i tak zaleca wrzucić do kosza - bowiem to nie ona jest istotą pisania ;) Reasumując - to godna polecenia lektura. "Listy do młodego pisarza" będą wartościowe dla osób które chcą w świadomy sposób zarówno literaturę odbierać jak i tworzyć.
Rozważania o naturze i strukturze literatury z perspektywy uznanego pisarza. Umożliwiają spojrzenie na powieściopisarstwo w bardziej świadomy sposób, unaoczniają mechanizmy rządzące beletrystyką i systematyzują podstawową wiedzę literaturoznawczą, którą autor finalnie i tak zaleca wrzucić do kosza - bowiem to nie ona jest istotą pisania ;) Reasumując - to godna polecenia...
więcej Pokaż mimo toCiekawe, że właśnie ta pozycja cenionego pisarza wpadła mi jako pierwsza ze wszystkich jego utworów w ręce. Przypadkowo i przelotnie. Bo natychmiast powędrowała tam gdzie jej miejsce – w ręce młodej adeptki sztuki pisarskiej. Mam nadzieję, że jej się przyda. Forma listów nie jest niezbędna. Dla mnie niekonieczna. Chociaż wyobrażam sobie, że dla młodego pisarza to może być ważne, bo staje się przez to czymś osobistym. Osobistym wykładem, osobistą radą. Ale i bez tego, to i tak jest dobre i wiele rzeczy człowiekowi uświadamia. Przede wszystkim jest to niezła analiza porównawcza technik pisania w ogóle oraz tego jak się pisało kiedyś i jak teraz. Również jest o tym, co uchodzi (choć nie powinno) prawdziwym mistrzom słowa. To ściśle techniczne porównanie z przykładami. Może nie wszyscy to lubią, ale mnie się spodobało. I od razu zachęciło do przeczytania kilku lektur. Również tych klasycznych i z cyklu "100 najlepszych książek..." Teraz wiem, na którą z nich rzucę się w pierwszej kolejności ;D
Ciekawe, że właśnie ta pozycja cenionego pisarza wpadła mi jako pierwsza ze wszystkich jego utworów w ręce. Przypadkowo i przelotnie. Bo natychmiast powędrowała tam gdzie jej miejsce – w ręce młodej adeptki sztuki pisarskiej. Mam nadzieję, że jej się przyda. Forma listów nie jest niezbędna. Dla mnie niekonieczna. Chociaż wyobrażam sobie, że dla młodego pisarza to może być...
więcej Pokaż mimo toAch, jaki cudowny prezent świąteczny sobie sprawiłam.
Vargas Llosa pisze o tym, jak powinna wyglądać dobra powieść, jak powinna być zbudowana, jakie cechy posiadać i jakiego rodzaju decyzje powinien podjąć autor w odniesieniu do swojego przyszłego dzieła.
Czy napisał coś odkrywczego? Dla większości interesujących się literaturą także w sensie technicznym - nie.
Czy to jest wiedza nam, czytelnikom niezbędna? Absolutnie nie!
Ale niejednokrotnie pomaga zrozumieć dlaczego niektóre ksiązki trafiają nas prosto w samo serce, podczas gdy na inne pozostajemy obojętni.
Kto zatem powinien przeczytać tę książkę? Na pewno każdy, kto zamierza zacząć pisać. Bo nie wystarczy chcieć. Trzeba, po pierwsze, mieć o czym, a po drugie umieć to jeszcze napisać. Jak twierdzi Vargas Llosa forma i treść są ze sobą nierozłącznie związane i nie można analizować ich odrębnie. Cały szkopuł tkwi bowiem w tym, żeby formę dopasować do treści.
Dodatkowa gwiazdka za Hemingwaya. Wbrew wszelkim krytykom, za najlepszą powieść Hemingwaya Vargas LLosa uważa "Słońce też wschodzi". Co ja myślę o tej książce można sobie poczytać w mojej opinii na jej temat.
Ach, jaki cudowny prezent świąteczny sobie sprawiłam.
więcej Pokaż mimo toVargas Llosa pisze o tym, jak powinna wyglądać dobra powieść, jak powinna być zbudowana, jakie cechy posiadać i jakiego rodzaju decyzje powinien podjąć autor w odniesieniu do swojego przyszłego dzieła.
Czy napisał coś odkrywczego? Dla większości interesujących się literaturą także w sensie technicznym - nie.
Czy to...
Doskonała forma na przekazanie swojej wiedzy i doświadczeń z pisaniem przekazana człowiekowi o to aby pomóc mu zrozumieć istotę pisania.
Doskonała forma na przekazanie swojej wiedzy i doświadczeń z pisaniem przekazana człowiekowi o to aby pomóc mu zrozumieć istotę pisania.
Pokaż mimo toW tej książce znalazłem znacznie więcej inspirujących myśli niż przydatnych rad, co uważam za wielką zaletę. Pozycja bardziej dla piszących lub interesujących się literackimi technikami niż dla czytających w sensie ścisłym.
W tej książce znalazłem znacznie więcej inspirujących myśli niż przydatnych rad, co uważam za wielką zaletę. Pozycja bardziej dla piszących lub interesujących się literackimi technikami niż dla czytających w sensie ścisłym.
Pokaż mimo toInteresująca lektura nie tylko dla miłośników twórczości Llosy.
Interesująca lektura nie tylko dla miłośników twórczości Llosy.
Pokaż mimo to