Ab ovo
- Kategoria:
- fantasy, science fiction
- Wydawnictwo:
- Varsovia
- Data wydania:
- 2011-10-11
- Data 1. wyd. pol.:
- 2011-10-11
- Liczba stron:
- 376
- Czas czytania
- 6 godz. 16 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788361463023
- Tagi:
- literatura polska średniowiecze podróż w czasie templariusze
Kiedy Jan zostaje przeniesiony w czasie do średniowiecza i poznaje w obskurnej karczmie hiszpańskiego rycerza Ramona, nie wie jeszcze, że to dopiero początek niezwykłej przyjaźni i niewyobrażalnej przygody. Odczytany przez niego dziwny dokument wskazuje drogę do tajemniczego przedmiotu ukrytego w ruinach opuszczonego kościoła. Wskazówki stąd doprowadzą bohaterów do słynnego sanktuarium w Santiago de Compostela, gdzie czeka na nich kolejne zadanie. By je wypełnić, Ramon i Jan, połączeni siłą tajemniczego amuletu, przemierzą kawał Europy - najpierw do angielskiego zamku Dover, a później na okręt pirata Czarnego Barta, w którego posiadaniu znalazły się skarby templariuszy. Na szczęście w swojej misji mogą liczyć na niezwykłych sprzymierzeńców: Burce’a – mieszańca z pewnego szkockiego klanu, piękną Susanę – właścicielkę szybkiej fregaty, która przemierza oceany z niezrównaną prędkością, Fryderyka – byłego Krzyżaka obdarzonego niesamowitą intuicją, walecznego Mikołaja z Taborza i wielu innych. Czy bohaterom uda się wypełnić zadanie postawione im przez upadłego anioła, który pragnie się uwolnić od władzy Szatana i zbuntować przeciwko temu władcy ciemności? Lepiej, by tak się stało, zwłaszcza iż finał tej historii rozegra się podczas jednej z największych bitew średniowiecznej Europy.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Od początku? Raz wystarczy…
Podejrzewam, że każdy z nas myślał kiedyś o przeniesieniu się w czasie. Motyw ten kultywowany jest w literaturze i filmie od wielu lat i ciągle jego popularność utrzymuje się na podobnym poziomie. Do tego też motywu sięgnął Rafał Bąk w swojej powieści „Ab ovo” (łac. „od początku”), która opisuje losy bohatera wyrwanego z własnego świata i przeniesionego do czasów odległych o ponad 600 lat.
„Ab ovo” jest powieścią fantasy z drobnymi elementami historii. Drobnymi, bowiem użycie faktycznie istniejących miejsc i kilku nazwisk to jak dla mnie o wiele za mało, aby nazwać książkę historyczną. Zostańmy więc przy tym, że to powieść raczej fantasy.
Bohaterem „Ab ovo” jest niejaki Jan Sum - mężczyzna w średnim wieku, z zawodu tatuażysta, prywatnie mąż i ojciec. Rozumiem więc, że pan Bąk niejako wzorował postać Jana na sobie, bowiem o ile udało mi się dowiedzieć (informacji o autorze jest niestety w Internecie bardzo mało), sam jest tatuażystą, liczącym 40 wiosen ojcem czwórki dzieci. W związku z tym, że pan Rafał Bąk trudni się - było, nie było - sztuką tatuażu, można go nazwać artystą. Niestety, mam wrażenie, że daleko mu do człowieka renesansu, czyli artysty uzdolnionego wszechstronnie. „Ab ovo” jest bowiem książką bardzo przeciętną - żeby nie rzec słabą. Aby jednak nie rzucać słów na wiatr, spieszę z wyjaśnieniem, dlaczego tak właśnie postrzegam ją i jej autora.
Jak już wspomniałem, bohaterem książki jest Jan Sum. Już samo nazwisko nie zachwyca, choć później jakoś daje się do tego przyzwyczaić. Jan, zwany później Rybą, zostaje pewnego dnia przeniesiony w czasie do roku 1410, na ziemie Zakonu Krzyżackiego. Sprawcą tego przeniesienia okazuje się anioł, który ma dla Jana ważne zadanie. Tak przynajmniej można sądzić, bowiem do końca książki praktycznie nie wiadomo, po co w ogóle ta historia się toczy. Niby zadanie staje się z czasem jasne, niby jakiś sens w nim jest, ale tak naprawdę wszystko wydaje się zrobione na siłę. Bohaterów jest w tej książce wielu, Ryba jako główna postać i narrator oraz kilku jego towarzyszy, którzy pojawiają się często i gęsto, nie wnosząc tak naprawdę za wiele świeżości do akcji. Patrząc na całą fabułę już po przeczytaniu, nie potrafię zrozumieć co najmniej połowy działań bohaterów. Najpierw przemierzają wzdłuż prawie całą Europę, aby potem wrócić znowu na miejsce początkowych wydarzeń, bogatsi o informację, która mogła zostać im przekazana na miejscu. Po co to? Rozumiałbym taki zabieg, gdyby autor chciał tę podróż jakoś ciekawie opisać, niestety dostajemy jedynie garść suchych faktów o kolejnych przystankach w tejże podróży. Praktycznie zero opisów otoczenia, żadnych interesujących spotkań, czy pasjonujących potyczek. Właściwie, choć autor kilkukrotnie wspomina o tym, jak ciężkie i brutalne są przedstawiane czasy, przez połowę książki mamy tylko jedną walkę, w której jeden rycerz i kilku wsiowych rębajłów wycina w pień ośmioosobowy oddział wprawionych w boju krzyżackich gończych. Do mnie to nie przemawia.
W swoich bardzo szybkich podróżach bohaterowie odwiedzają między innymi Holandię, w której nic się nie dzieje, półwysep Iberyjski, na którym wieje nudą i Wyspy Brytyjskie, na których jest zimno i morko. I nic się nie dzieje. Jedynym chyba fragmentem, który w jakiś sposób mi się spodobał, był krótki epizod piracki. Być może w tym kierunku - powieści przygodowej o piratach - powinien pójść autor, gdyż lepiej mu to wychodzi niż powieść fantastyczno-historyczna, jaką w założeniu ma być „Ab ovo”. Tym bardziej, że pisanie o okrętach najwidoczniej sprawia autorowi sporą przyjemność, a znajomość ich budowy jest jego konikiem - o czym z resztą przypomina nam przy każdej okazji, poświęcając długie akapity na opisy okrętów. Zwieńczeniem całej fabuły ma być bitwa pod Grunwaldem, która niestety opisana jest bardzo pobieżnie, bowiem główny bohater ma w niej dość osobliwą rolę.
Pozornie więc „Ab ovo” to całe strony wartkiej akcji. Problem w tym, że pozory mogą bardzo mylić. Książkę wypełniają głównie trochę drętwawe dialogi, często kompletnie zbędne i nie wnoszące do treści nic nowego, na dodatek trochę dziwnie stylizowane na opisywaną epokę. Oprócz tego w „Ab ovo” znajdziemy całą masę wciśniętych na siłę wywodów na bardzo poważne tematy, jak eutanazja, aborcja czy choroba alkoholowa, a większość z nich sugeruje czytelnikowi, jak powinien o tych sprawach myśleć. Całe to umoralnianie zabija przyjemność z czytania. Nie tego oczekuję po powieści fantasy, czyli takiej, która powinna głównie dostarczać rozrywki, a nie sztucznie zmuszać mnie do refleksji nad tematami, o których nie mam akurat ochoty rozważać.
Próbowałem określić grupę docelową „Ab ovo”, niestety okazuje się, że nie potrafię. Z jednej strony większość książki jest bardzo sterylna, poprawna moralnie, a miejscami wręcz dziecinna, tak że miałem niekiedy wrażenie, jakbym zamiast losów Jana Suma, anonimowego alkoholika czytał przygody dzielnego Szewczyka Dratewki. Z drugiej strony jednak, jak już wspomniałem, autor porusza tak poważne i dojrzałe tematy, że nie dałbym tej książki do czytania żadnemu dziecku, żeby nie namieszać mu w głowie.
Zbliżając się do końca, dorzucę jeszcze kilka słów o samym wydaniu, żeby dodać jakiś jasny akcent do tego tekstu. Książka została wydana ładnie, okładka choć prosta, jest dość klimatyczna, trochę tylko irytuje to, że notka okładkowa zdradza większość fabuły. Od strony korekty wszystko prawidłowo – nie wpadłem na żadnego brzydkiego „babola”. Dodatkowo, tekst zdobią ilustracje wykonane przez samego autora, i choć nie wszystkie mi się podobały, to - ogólnie rzecz biorąc - są całkiem dobre. Jedyne co mogę im zarzucić to pewien brak dynamizmu, ale podejrzewam, że to swego rodzaju skrzywienie zawodowe – w końcu zdecydowana większość tatuaży to obrazy statyczne.
Droga z bohaterami „Ab ovo” była dla mnie niestety pewną męczarnią. Za mało tu akcji, choć zapowiadało się nieźle, a za dużo czczego gadania. Dobrnąłem wreszcie do jej końca (a na końcu jest nawet morał – i znowu się kłania Szewczyk Dratewka!), który na szczęście na tle całej książki prezentuje się w miarę dobrze. Gdyby dodatkowo zakończenie mnie zawiodło, to nie wiem czy potrafiłbym napisać o niej coś dobrego. Negatywne recenzje są często motorem napędowym dla ciekawskich fanów, więc czujcie się zaproszeni, żeby porównać swoje wrażenia z moimi. Może komuś się ta książka spodoba.
A autorowi chciałbym tylko życzyć sukcesów w przyszłości i radzę poważnie rozważyć powieść piracką. W razie czego, chętnie zostanę „drugim krytykiem” [zaraz po małżonce ;)]
Paweł Kukliński
Książka na półkach
- 20
- 16
- 8
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
Opinia
Historia pisana na nowo – Ab ovo
Jak napisać niezłą książkę. Odwieczne pytanie, nurtujące wielu pisarzy. Zapewne spędzało sen z powiek także Rafałowi Bąkowi, który stworzył swój własny przepis. A brzmi on następująco: szczypta historii, garść fantastyki, łyk przygody. Dodać motyw podróży w czasie plus ciekawie opowiedziane przygody głównych bohaterów, prostą lecz nie prostacką fabułę. Potrząsnąć, wymieszać. Banalnie proste. Niestety, tylko z pozoru. Choć jeśli o Rafała Bąka chodzi, niezwykle skuteczne.
Zaczynając czytać książkę miałam mieszane uczucia. Lubię książki wykorzystujące motyw podróży w czasie, jednak sposób w jaki stało się to z głównym bohaterem „Ab ovo” pozostawiał wiele do życzenia. Mierził mnie też język tej postaci. Sztubacki, irytujący, nie pasujący do jego wieku. Bo główny bohater, postać licząca sobie zdecydowanie więcej niż 15 wiosen, posługiwał się językiem pasującym bardziej do chłopaka ze szkolnej ławy. Postanowiłam jednak dać sobie i książce szansę i czytać dalej. A nuż, polubimy się – pomyślałam. I moje życzenie spełniło się bardzo szybko. Bo dalej było już tylko dobrze. Przede wszystkim diametralnie zmienił się język powieści, dzięki czemu lekturze często towarzyszył mój chichot. Dialogów wywołujących wesołość, o czym miałam wkrótce się przekonać, było na pęczki.
Ale to nie jedyne plusy „Ab ovo”. Urzekła mnie też fabuła. Nieskomplikowana, a wciągająca. W skrócie wygląda następująco: Jan Sum (zwany też Rybą), z zawodu tatuażysta, ojciec dzieciom i mąż żonie, zostaje pewnego pięknego (choć nie na pewno) dnia, przeniesiony do średniowiecznej Polski. Od sprawcy owego dziwnego zdarzenia dowiaduje się, że został wybrany do wypełnienia misji, która pomóc może zbuntowanym aniołom (choć właściwie nazwijmy rzecz po imieniu – ma pomóc zwykłym diabłom) w wyrwaniu się z Piekła i na ponowne przejście na jasną stronę mocy. Sum, początkowo zdezorientowany, dość szybko odnajduje się w nowej rzeczywistości i zjednuje popleczników do podjęcia trudnego zadania. A jest to dość specyficzna kompania: Hiszpan Ramon - alkoholik, jego słudzy chętni do rozbijania ludziom nosów, Fryderyk – dobry Krzyżak. Cały wachlarz ciekawych osobowości, których wspólną pasją jest palenie … Chesterfieldów. Zadanie, które otrzymali do wykonania jest pełne tajemnic i niebezpieczeństw, a by je wypełnić zmuszeni są do wędrówek po Europie, do przemierzania lądów i mórz, a nawet czasoprzestrzeni. Walka z piratami, diabłami, z Krzyżakami, plus walka z własnymi słabościami. To wszystko odkryje czytelnik, jeśli zdecyduje się sięgnąć po lekturę. Odkryje też co łączy Krzyżaków i diabły (te złe oczywiście, „dobre” zarezerwował sobie Sum wraz z kompanią), jaki związek ma bitwa pod Grunwaldem(czy też raczej pod Tannenbergiem) z walką dobra i zła i dlaczego Jagiełło wygrał walkę (to dla amatorów historii alternatywnej), do czego potrzebny aniołom miecz Szatana.
„Ab ovo” ubawi do łez. Wielokrotnie. Choć będą i momenty, kiedy konieczne będzie wyciszenie i chwila refleksji. Bo książka porusza ważkie tematy: problem choroby alkoholowej, utraty bliskiej osoby, śmierci, w końcu konieczności pogodzenia się z własnym losem i samym sobą. Brak tu umoralniania, jest tylko przedstawienie faktów. Gorzkie, bolesne, ale i konieczne. Bez zbędnych frazesów, bez pouczania.
To także powieść o prawdziwej przyjaźni, szczerości i zaufaniu, o trosce o drugą osobę, byciu ze sobą na dobre i złe.
Stwierdzę na koniec śmiało, że „Ab ovo”, to całkiem przyzwoita lektura dla czytelnika poszukującego w książkach chwili wytchnienia i oderwania się od rzeczywistości. To lektura dobra na poprawienie humoru, bo oprócz pozytywnego przesłania, jest napisana niezwykle dowcipnym językiem. Polecam.
Historia pisana na nowo – Ab ovo
więcej Pokaż mimo toJak napisać niezłą książkę. Odwieczne pytanie, nurtujące wielu pisarzy. Zapewne spędzało sen z powiek także Rafałowi Bąkowi, który stworzył swój własny przepis. A brzmi on następująco: szczypta historii, garść fantastyki, łyk przygody. Dodać motyw podróży w czasie plus ciekawie opowiedziane przygody głównych bohaterów, prostą lecz nie...