rozwiń zwiń

Od początku? Raz wystarczy…

Anakolut Anakolut
17.11.2011
Okładka książki Ab ovo Rafał Bąk
Średnia ocen:
6,2 / 10
15 ocen
Czytelnicy: 33 Opinie: 8

Podejrzewam, że każdy z nas myślał kiedyś o przeniesieniu się w czasie. Motyw ten kultywowany jest w literaturze i filmie od wielu lat i ciągle jego popularność utrzymuje się na podobnym poziomie. Do tego też motywu sięgnął Rafał Bąk w swojej powieści „Ab ovo” (łac. „od początku”), która opisuje losy bohatera wyrwanego z własnego świata i przeniesionego do czasów odległych o ponad 600 lat.

„Ab ovo” jest powieścią fantasy z drobnymi elementami historii. Drobnymi, bowiem użycie faktycznie istniejących miejsc i kilku nazwisk to jak dla mnie o wiele za mało, aby nazwać książkę historyczną. Zostańmy więc przy tym, że to powieść raczej fantasy.

Bohaterem „Ab ovo” jest niejaki Jan Sum - mężczyzna w średnim wieku, z zawodu tatuażysta, prywatnie mąż i ojciec. Rozumiem więc, że pan Bąk niejako wzorował postać Jana na sobie, bowiem o ile udało mi się dowiedzieć (informacji o autorze jest niestety w Internecie bardzo mało), sam jest tatuażystą, liczącym 40 wiosen ojcem czwórki dzieci. W związku z tym, że pan Rafał Bąk trudni się - było, nie było - sztuką tatuażu, można go nazwać artystą. Niestety, mam wrażenie, że daleko mu do człowieka renesansu, czyli artysty uzdolnionego wszechstronnie. „Ab ovo” jest bowiem książką bardzo przeciętną - żeby nie rzec słabą. Aby jednak nie rzucać słów na wiatr, spieszę z wyjaśnieniem, dlaczego tak właśnie postrzegam ją i jej autora.

Jak już wspomniałem, bohaterem książki jest Jan Sum. Już samo nazwisko nie zachwyca, choć później jakoś daje się do tego przyzwyczaić. Jan, zwany później Rybą, zostaje pewnego dnia przeniesiony w czasie do roku 1410, na ziemie Zakonu Krzyżackiego. Sprawcą tego przeniesienia okazuje się anioł, który ma dla Jana ważne zadanie. Tak przynajmniej można sądzić, bowiem do końca książki praktycznie nie wiadomo, po co w ogóle ta historia się toczy. Niby zadanie staje się z czasem jasne, niby jakiś sens w nim jest, ale tak naprawdę wszystko wydaje się zrobione na siłę. Bohaterów jest w tej książce wielu, Ryba jako główna postać i narrator oraz kilku jego towarzyszy, którzy pojawiają się często i gęsto, nie wnosząc tak naprawdę za wiele świeżości do akcji. Patrząc na całą fabułę już po przeczytaniu, nie potrafię zrozumieć co najmniej połowy działań bohaterów. Najpierw przemierzają wzdłuż prawie całą Europę, aby potem wrócić znowu na miejsce początkowych wydarzeń, bogatsi o informację, która mogła zostać im przekazana na miejscu. Po co to? Rozumiałbym taki zabieg, gdyby autor chciał tę podróż jakoś ciekawie opisać, niestety dostajemy jedynie garść suchych faktów o kolejnych przystankach w tejże podróży. Praktycznie zero opisów otoczenia, żadnych interesujących spotkań, czy pasjonujących potyczek. Właściwie, choć autor kilkukrotnie wspomina o tym, jak ciężkie i brutalne są przedstawiane czasy, przez połowę książki mamy tylko jedną walkę, w której jeden rycerz i kilku wsiowych rębajłów wycina w pień ośmioosobowy oddział wprawionych w boju krzyżackich gończych. Do mnie to nie przemawia.

W swoich bardzo szybkich podróżach bohaterowie odwiedzają między innymi Holandię, w której nic się nie dzieje, półwysep Iberyjski, na którym wieje nudą i Wyspy Brytyjskie, na których jest zimno i morko. I nic się nie dzieje. Jedynym chyba fragmentem, który w jakiś sposób mi się spodobał, był krótki epizod piracki. Być może w tym kierunku - powieści przygodowej o piratach - powinien pójść autor, gdyż lepiej mu to wychodzi niż powieść fantastyczno-historyczna, jaką w założeniu ma być „Ab ovo”. Tym bardziej, że pisanie o okrętach najwidoczniej sprawia autorowi sporą przyjemność, a znajomość ich budowy jest jego konikiem - o czym z resztą przypomina nam przy każdej okazji, poświęcając długie akapity na opisy okrętów. Zwieńczeniem całej fabuły ma być bitwa pod Grunwaldem, która niestety opisana jest bardzo pobieżnie, bowiem główny bohater ma w niej dość osobliwą rolę.

Pozornie więc „Ab ovo” to całe strony wartkiej akcji. Problem w tym, że pozory mogą bardzo mylić. Książkę wypełniają głównie trochę drętwawe dialogi, często kompletnie zbędne i nie wnoszące do treści nic nowego, na dodatek trochę dziwnie stylizowane na opisywaną epokę. Oprócz tego w „Ab ovo” znajdziemy całą masę wciśniętych na siłę wywodów na bardzo poważne tematy, jak eutanazja, aborcja czy choroba alkoholowa, a większość z nich sugeruje czytelnikowi, jak powinien o tych sprawach myśleć. Całe to umoralnianie zabija przyjemność z czytania. Nie tego oczekuję po powieści fantasy, czyli takiej, która powinna głównie dostarczać rozrywki, a nie sztucznie zmuszać mnie do refleksji nad tematami, o których nie mam akurat ochoty rozważać.

Próbowałem określić grupę docelową „Ab ovo”, niestety okazuje się, że nie potrafię. Z jednej strony większość książki jest bardzo sterylna, poprawna moralnie, a miejscami wręcz dziecinna, tak że miałem niekiedy wrażenie, jakbym zamiast losów Jana Suma, anonimowego alkoholika czytał przygody dzielnego Szewczyka Dratewki. Z drugiej strony jednak, jak już wspomniałem, autor porusza tak poważne i dojrzałe tematy, że nie dałbym tej książki do czytania żadnemu dziecku, żeby nie namieszać mu w głowie.

Zbliżając się do końca, dorzucę jeszcze kilka słów o samym wydaniu, żeby dodać jakiś jasny akcent do tego tekstu. Książka została wydana ładnie, okładka choć prosta, jest dość klimatyczna, trochę tylko irytuje to, że notka okładkowa zdradza większość fabuły. Od strony korekty wszystko prawidłowo – nie wpadłem na żadnego brzydkiego „babola”. Dodatkowo, tekst zdobią ilustracje wykonane przez samego autora, i choć nie wszystkie mi się podobały, to - ogólnie rzecz biorąc - są całkiem dobre. Jedyne co mogę im zarzucić to pewien brak dynamizmu, ale podejrzewam, że to swego rodzaju skrzywienie zawodowe – w końcu zdecydowana większość tatuaży to obrazy statyczne.

Droga z bohaterami „Ab ovo” była dla mnie niestety pewną męczarnią. Za mało tu akcji, choć zapowiadało się nieźle, a za dużo czczego gadania. Dobrnąłem wreszcie do jej końca (a na końcu jest nawet morał – i znowu się kłania Szewczyk Dratewka!), który na szczęście na tle całej książki prezentuje się w miarę dobrze. Gdyby dodatkowo zakończenie mnie zawiodło, to nie wiem czy potrafiłbym napisać o niej coś dobrego. Negatywne recenzje są często motorem napędowym dla ciekawskich fanów, więc czujcie się zaproszeni, żeby porównać swoje wrażenia z moimi. Może komuś się ta książka spodoba.

A autorowi chciałbym tylko życzyć sukcesów w przyszłości i radzę poważnie rozważyć powieść piracką. W razie czego, chętnie zostanę „drugim krytykiem” [zaraz po małżonce ;)]

Paweł Kukliński

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Poczekaj, szukamy dla Ciebie najlepszych ofert

Pozostałe księgarnie

Informacja