Kanadyjski rysownik publikujący w wielu amerykańskich wydawnictwach, a także w Internecie. Dla DC Comics stworzył wiele komiksów z Supermanem, w Marvelu rysował m.in. przygody Hulka czy Ultimate X-Men. Współpracował z Warrenem Ellisem, Markiem Waidem, Brianem K. Vaughanem, Do scenariusza Matta Fractiona stworzył jeden z głośnych marvelowskich crossoverów "Fear Itself". Dołączył do Briana Michaela Bendisa na końcowe ponad dwadzieścia zeszytów serii "Ultimate Spider-Man", potem w tym samym duecie tworzyli "New Avengers". Kolejnym ich wspólnym projektem jest "All-New X-Men".http://immonen.ca/
Może nie wszystkie wątki fabularne w alternatywnym Uniwersum Spider-Mana mi przypasowały, ale jedno muszę przyznać - historie w Ultimate czyta się jednym tchem! Momentami czułem, jakbym oglądał niesamowicie wciągający serial, a każdy odcinek kończy się w ten sposób, że nie można doczekać się kolejnego! Serię charakteryzuje duża dynamika, bardzo wysokiej jakości oprawa graficzna (za wyjątkiem designu okładek!) oraz możliwość przyglądania się perypetiom nastolatka z liceum, który przy okazji jest superbohaterem. Tak, wydaje mi się, że większa część historii to codzienne sprawy Petera, a nie walka ze złoczyńcami. I to jest bardzo fajne!
W tym tomie przede wszystkim jesteśmy świadkami, jak Spider-Man ujawnia swoją tożsamość cioci May oraz w zasadzie też całemu światu - coś nie do pomyślenia w klasyce. Jest upokorzony Kingpin, zostaje pokonany Doctor Octopus, są również... klony! Z ciekawostek - to ostatni tom, w którym rysuje Mark Bagley. Ukłony w jego stronę za tytaniczną pracę, jaką wykonał na tak wysokim poziomie, w szczególności za drugi plan - szkolne szafki, kuchnię cioci May, pokój Petera. To są dopiero detale!
Jak tylko w opisywanej historii pojawiają się postacie typu Magneto albo Doktor Strange czy Hulk to już wiem, że to nie moje klimaty. A dlaczego? Ponieważ wiąże się to z jakąś odrealnioną konfrontacją, typu zagłada wszechświata, albo co najmniej Nowego Jorku. I właśnie z tym mamy do czynienia, a przy okazji... "ginie" sam Spider-Man. Oczywiście "ginie" daję w cudzysłowie, ponieważ nie chce mi się wierzyć, że stałoby się to w tak trywialny sposób. Na anty-deser pojawiają się jeszcze Avengers próbujący posprzątać ten bałagan. Jest zbyt światowo, za dużo fajerwerków!
Ponadto mocno na siłę wskrzeszono Gwen Stacy i zrobiono z niej Carnage. Zginęła to zginęła, dajcie jej spokój! A, jeszcze bardzo rozczarował mnie zapowiadany Mysterio. Nie dość, że wygląda fatalnie, to w dodatku pojawia się epizodycznie. Na plus mogę natomiast zaliczyć motyw wyrzutów sumienia Johna Jamesa Jamesona, który bijąc się z myślami zdaje sobie sprawę, jak niesprawiedliwie traktował Spider-mana.