Han Solo wyrusza dla Lei po części dla Rebelii. Jednak jego rozrywkowy tryb życia zaprowadza go na partię Sabaka, gdzie spotyka dawną znajomą Sheel. Ta jednak, mając poważne długi, postanawia wydać go Imperium...
Niby kolejny zwykły starwarsowy komiks, ale jednak czyta się go naprawdę miło i przyjemnie. Sporo w nim klimatu pierwszej trylogii, niezłe rysunki. Niczym nie zaskakuje ani nie zachwyca, ale przeczytać można go bez wstydu.
Zachęcony pozytywnymi opiniami sięgnąłem po ten zeszyt i co mogę powiedzieć? Otóż komiks nie zachwyca. Główna opowieść tj. "Próba Heroldów" jest napisana wg dość prostego scenariusza. Otóż bohater, nie mogąc sobie poradzić z głównym antagonistą, zbiera przez cztery części tej opowieści drużynę, aby w części piątej ruszyć całą grupą na wroga. I jakby to było ciekawie jeszcze napisane to pół biedy, ale niestety tak nie jest. Jedynie historia z Terraxem jest ciekawie napisana, a reszta postaci jest dość miałka. Niezbyt wyszukane jest też zakończenie. Oto wielki Galaktus, pod wpływem jednego, mało przekonującego argumentu, zmienia zdanie i pomaga bohaterom pokonać przeciwnika, którego sam wybrał na swojego Herolda. Mimo że ten niczym mu w zasadzie nie zawinił. Historia jest więc ogólnie średniawa. Na plus można zaliczyć ilustracje Rona Lima, którego szczegółowe i piękne rysunki można podziwiać w trzech ostatnich częściach tej opowieści.
Zostaje jeszcze do omówienia pierwsza historia, a mianowicie "Geneza Silver Surfer". I tutaj muszę postawić spory plusik bo historia ta jest ciekawa i bardzo dobrze mi się jączytało, tym bardziej że nie znałem genezy powstania Srebrnego Surfera. Historię naszkicował John Buscema, którego rysunek nie należy do wybitnych, ale też nie przeszkadza w opowieści. Można nawet powiedzieć że ma swój starodawny urok i przypomina trochę prace Johna Byrna w starych X-men.
Ta jedna opowieść nie jest jednak w stanie zmienić mojej oceny całego zeszytu, gdyż jest zdecydowanie zbyt krótka w stosunku do całości. Dlatego najwyżej jak mogę ocenić ten album to 5+.